czwartek, 28 grudnia 2017

Wirus miłości: Rozdział 7

Wirus miłości
Rozdział 7

*Jimin*

            Wracaliśmy właśnie do dormu z dość intensywnego treningu, gdy otrzymałem wiadomość na Kakao. Pierwszą moją myślą było to, że to znowu któryś z kolegów z zespołu coś chce po kryjomu mi powiedzieć przed resztą. Często wtedy wysyłaliśmy sobie właśnie przez ten komunikator jakąś treść. Niestety od razu zauważyłem, że oni nawet nie patrzyli w telefony i zdziwiło mnie to. Dopiero jak zerknąłem na ekran to zrozumiałem kto to. Ji Yeodong... Bałem się już odczytać, co ode mnie mógłby chcieć ten chłopak, lecz od niechcenia kliknąłem odpowiednie powiadomienie.

Przepraszam cię hyung, że zajmuję Twój cenny czas, ale masz nadal kartę biblioteczną mojej siostry i ona nie może wypożyczać książek. Pewnie nie przejmowałbym się tym, gdyby nie to, że zaraz z nią dostanę do głowy przez to. Chodzi i marudzi. Prosiłbym, żebyś w wolnym czasie nam ją oddał.

            Wiedziałem, że prędzej, czy później się o to upomną, jak będę dalej zwlekał z odniesieniem ich własności. To nie tak, że nie zamierzałem tego robić. Po prostu nie miałem ochoty z nimi się widzieć i byłem codziennie zmęczony po naszych treningach, które ostatnio były naprawdę ostre. Niestety nadszedł czas, by ruszyć swoje cztery litery i udać się do nich. Zapragnąłem wziąć kogoś ze sobą, a z drugiej strony nie mogłem się przyznać chłopakom, że wpakowałem się w takie dziwne znajomości. Miałem nadzieję, że ta wizyta u nich, będzie moim ostatnim kontaktem z rodzeństwem Ji.
            Jak byliśmy pod naszym mieszkaniem, nieśmiało powiedziałem reszcie, że zmywam się na jakiś czas. Nikt o dziwo nie pytał dokąd idę. Jakby każdy miał zajętą głowę czymś innym, albo byli tak wykończeni, że nie chciało im się nawet o tym dyskutować. Po chwili zauważyłem, że Hoseok oznajmia tak samo, iż musi gdzieś się udać i zarzucił mi swoją rękę na ramię.
— To gdzie mój przyjaciel się wybiera? Czy może powinienem zapytać. Jak ona ma na imię? — Zatkało mnie na tę docinkę. Jeszcze ten jego banan na buzi mnie zirytował, jak to mówił. Nie miałem nic do niego, jedynie jego uwaga była nie na miejscu.
— Żadna ona... Idę oddać jednemu takiemu jego własność. — Nie do końca go okłamałem, bo szedłem do jej brata, oddać coś co należało do niej, więc w pewnym sensie poprawnie się wyraziłem.
— Kogo chcesz oszukać? Moja nowa przyjaciółka ma na imię Solji — oznajmił to jak gdyby nigdy nic, a ja wytrzeszczyłem szeroko oczy na niego. On tak na serio z kimś się umawiał? Nie powinien nas o tym informować? Musimy takie rzeczy wiedzieć, by w razie czego chronić siebie wzajemnie. — Nie patrz tak na mnie. To jest na razie przyjaciółka i pewnie nic z tego nie wyjdzie. Mam misję, by jej pomóc z pewnymi problemami — wyjaśnił to lekko oburzony.
            Ja nie zamierzałem mu się przyznawać do mojej sytuacji, mimo iż on starał się być ze mną szczery. Po prostu wstydziłem się tego, na jakiego głupka wyszedłem przed tamtymi dzieciakami. Nie chciałem jeszcze bardziej się upokorzyć. Wystarczyło mi, że musiałem się jeszcze z nimi spotkać za chwilę. Na szczęście ten ostatni raz.

***

            Tym razem od razu wiedziałem, że mam pukać do ich drzwi. Znowu usłyszałem głuche zaproszenie do środka, więc też wszedłem bez zawahania. Nikt nie pojawił się w przedpokoju, nikogo też nie było widać w salonie, więc uznałem, że pójdę w głąb korytarza prowadzącego prawdopodobnie do ich pokoi. To nie tak, że byłem ciekaw jak tam jest i wykorzystałem okazję skoro nie było ich w wejściu.
Otworzyłem pierwsze drzwi jakie tam zobaczyłem z nadzieją że to pokój Yeodonga. Wraz z przekroczeniem progu zacząłem się ciekawić czyj to. Niby wyglądał na chłopięcy wystrój, bo była tu piłka do koszykówki i męskie wrotki w rogu, ale plakaty na ścianie boysbandów, w tym mojego zespołu mnie rozproszyły. I wtedy zobaczyłem w drugim końcu coś, czego chyba nie chciałem widzieć. Moje zdjęcie, dość ogromne zajmowało większość ściany. Czyżby jej brat… był moim fanem? Zacząłem się tym stresować, gdy nagle do środka wpadła Inha. Spojrzałem w jej stronę i ujrzałem w jej oczach przerażenie. Przez chwilę ulżyło mi, że to ona mnie lubiła… Choć nie przepadałem za nią, to nie wiedziałabym jak odebrać to, że podobałem się chłopakowi. Mieliśmy fanboy’ów, jednak nie znałem ich osobiście, a jego już tak i sam nie wiem czemu wywalało to u mnie jakiś lęk.
— Czemu wtargnąłeś do pokoju mojego brata? — Moja pierwsza wersja została potwierdzona przez nią.
— Miałem odnieść kartę — powiedziałem do niej przyciszonym głosem i wyciągnąłem w jej stronę.
— Więc odkryłeś czemu jest dla ciebie tak miły? — Mówiąc to wyszczerzyła szeroko usta w wielki uśmiech. Jakoś mnie to przeraziło znowu.
— On lubi chłopaków? — wydukałem niepewnie, a ona pokręciła głową na boki pospiesznie, co bardzo mnie pocieszyło. — Po prostu lubi waszą muzykę i ciebie… W takim sensie, że jesteś jego wzorem do naśladowania — wyjaśniła poważnie, a ja nie wiedziałem jak na to reagować.
— Dlaczego niby ja? — rzekłem zdziwiony, a ona wzruszyła ramionami i wtedy wszedł do nas właściciel pomieszczenia. Poczułem dziwne napięcie. Miałem ochotę zwiać, a jednocześnie nie chciałem wyjść bez słowa.
— Hyung… Przepraszam za nieporządek w moim pokoju.
Jak to powiedział, zaczął dosuwać krzesło do biurka i nerwowo poprawiał jakieś kartki na biurku. On wcale nie miał tam co sprzątać. Było bardzo czysto, jak na pokój jakiegoś chłopaka. Miałem dziwne podejrzenia względem niego. Może jego siostra nie znała go na tyle dobrze, by wiedzieć o jego preferencjach? Powinien był wyjść i nie interesować się dłużej tym rodzeństwem, a ja nadal tam sterczałem.
— Napijesz się czegoś? — zapytała mnie Inha nagle, co mnie ocknęło z mojego zamyślenia.
— Poproszę wody — odrzekłem tak tylko z powodu suchości w gardle. Nie chciałem wcale tam siedzieć.
— Przepraszam hyung. Pewnie czujesz się niezręcznie widząc twój plakat w moim pokoju
Zrobiło mi się go żal na te słowa. Ja nie miałem do niego nic. To jego siostra zaszła mi za skórę i o dziwo była dla mnie miła w tym momencie i nie wyglądało to na wymuszone.
— To nic takiego, mamy wielu fanów płci męskiej. — Chciałem go tym uspokoić i udało mi się. Rozluźnił się momentalnie i zaczął mi się tłumaczyć.
Dowiedziałem się, że jestem jego wzorem, ponieważ lubi taniec i śpiew, ale nie miał nigdy odwagi, więc nie umiałby stanąć na scenie. Mówił też, że śledził nas od początku naszej kariery i podziwiał, jak potrafimy się wspiąć wysoko. Początkowo był pod wrażeniem Yoongiego, bo ten pokonał w końcu fobię społeczną dla bycia gwiazdą, ale to podobno ja mam coś w sobie, że chciałby być mną. Jakimś cudem Inha nie przyszła z wodą, a ja zasiedziałem się trochę za długo i na wyjściu dodałem, że jesteśmy w kontakcie. Nie wiedzieć czemu, nadal chciałem, by ten chłopak miał ze mną styczność. Poczułem się przez niego bardzo doceniony i żal mi było po tym wszystkim co mi wyznał zostawić go z kwitkiem.

*Solji*

            Wstałam tego dnia i czułam się trochę lepiej. Pomyślałam zaraz o tym, by pójść na uczelnie i nie mieć przez to za wiele zaległości. Niestety jak się ubrałam i zeszłam na dół, chcąc wydostać się z domu, mama skarciła mnie wzrokiem. Wiedziałam, co zaraz powie…
— Dokąd idziesz? Uważasz, że wyzdrowiałaś? Wiesz dobrze, że musisz zawsze wydobrzeć do końca. — Oburzyła się na mnie. Nic dziwnego. Zawsze nie szanowałam swojego zdrowia, a było takie liche w moim przypadku. Dlaczego musiałam się borykać z czymś takim?
— Mam dość leżenia w łóżku i potrzebuję nadrobić zaległości — mówiłam to błagalnym tonem, choć nie za wiele nim mogłam wskórać. Moja mama okropnie się mną przejmowała i to było pewne, że nie wypuści mnie na uczelnie.
— Wracaj do łóżka…. — powiedział to takim tonem, że nie miałam prawa do dyskusji, więc posłusznie udałam się do swojego miejsca spoczynku bez zbędnych słów.
            Leżąc patrzyłam się w sufit. Zażyłam po jakimś czasie lekarstwa przygotowane przez moją rodzicielkę, a następnie wróciłam do poprzedniej czynności. Nie powinnam była tego robić, bo w takich momentach ciszy przypomniałam sobie jak bardzo byłam beznadziejną osobą, jak mało znaczyłam dla tego świata. Znowu się zaczynała dziwna chwila zwątpienia, więc jedyne na co wpadłam, to napisanie do Hoseoka, by wpadł do mnie znowu po treningu. Nie powinnam była go męczyć, lecz on tak bardzo pomagał mi nie myśleć o swoim sensie istnienia…

***

            Przysnęłam popołudniu, bo miałam znowu chwilowo gorączkę i obudziłam się z lepszym samopoczucie, choć czułam, że jeszcze trochę potrwają nawroty tego przeziębienia.  Zawsze tak było w moim przypadku. Nigdy nie przechodziłam chorób prosto i krótko, a na dodatek musiałam pilnować, by za bardzo mi się nie pogłębiały.
            Pukanie do drzwi mojego pokoju, wytrąciło mnie z równowagi. Gwałtownie usiadłam na łóżku, gdy w środku pojawiał się Sumyeong… Przeszły mnie ciarki na samą myśl, że widział mnie w złym stanie i to w łóżku. Nie ufałam mu strasznie, choć wiedziałam, że miał dobre intencje względem mnie póki co. Bałam się też zadawać z nim przez jego byłą, która bacznie obserwowała mój każdy ruch. A on był taki uparty i znowu robił coś wbrew temu o co prosiłam.
— Pozbierałem notatki z zajęć na które chodzisz, od dziewczyn z twojego roku — wyjaśnił zaraz na początek, a ja byłam niby mu wdzięczna, bo to wiele mi pomagało, skoro sama miałabym trudności którąkolwiek o to ubłagać. W końcu z nikim nie znałam się na uczelni.
—  Nie musiałeś tego robić. — Chciałam brzmieć oschle, by zrozumiał, że nie chcę przecież jego pomocy, a wyszło jak zwykle… Za bardzo łagodnie. Nie potrafiłam być niemiła dla kogoś kto się starał coś dla mnie robić.
— Wiem, a chciałem. Pragnę ci pomóc, choć ty to odtrącasz. — Wyczułam w jego słowach nutę oburzenia…
— Bo nie wiem jak odbierać twoje zachowanie. Nagle zacząłeś się mną interesować, a Nambyul już i tak wystarczająco mnie nienawidzi, więc nie chcę, by to się pogłębiło przez naszą znajomość.
            Marzyłam o tym, by to do niego dotarło i dało mi w końcu święty spokój. Niestety wiedziałam doskonale, jak bardzo potrafił być uparty ten człowiek.
— Będę cię przed nią chronić. — Nawet chwilę się nie wahał, by mi to powiedzieć, a ja puściłam to mimochodem.
— Nie będzie cię zawsze w pobliżu. Ona potrafi trafiać na mnie, gdy jestem sama. Nie możesz za mną chodzić krok w krok i nie chcę tego. Proszę cię o spokój. Przestań się do mnie zbliżać. — Podnosiłam  trochę mój głos, dzięki czemu on wyczuwał powoli, że naprawdę zależało mi na jego dystansie.
— Jeszcze cię do siebie przekonam.
            Po tych słowach stanął przy moim łóżku, położył kartki, które były zapewne notatkami na szafce nocnej i wyszedł. Z korytarza dobiegł mnie jeszcze jego głos. Do kogoś się zwracał, ale nie mogłam wyłapać żadnych słów. Dopiero jak w wejściu ujrzałam Hoseoka wiedziałam, że musiał do niego coś powiedzieć. Zamurowało mnie… Co mógł sobie pomyśleć mijając go? Pewnie  sobie układał nie wiadomo co w głowie, a znając go nie zamierzał mnie o to wypytywać. On bardzo szanował moja prywatność, choć wiedziałam, że pragnął wiele wiedzieć. Byłam mu wdzięczna za to. Ja może i miałam ochotę czasem mu się zwierzyć, tylko jeszcze mnie wiele hamowało. Za wiele straciłam, by ryzykować na początku naszej znajomości. Potrzebowałam czasu.
— On mi przyniósł notatki, chociaż prosiłam go, by się mną nie interesował. — Potrzeba sprostowania tego była silniejsza ode mnie. Nie chciałam, by Hoseok uznał Sumyeonga za kogoś ważnego.
— Dobrze, ja mu nie ufam, więc martwię się, iż może cię zranić.
            Bez żadnego problemu można było uznać go za Nadzieję, jaką miał zawartą w swojej ksywce. Każde jego słowo sprawiało, że czułam się lepiej. Widziałam jego przejęcie moją osobą na każdym kroku i poczułam się przez niego wspierana. Pojawił się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Uratował mnie przed fizyczną śmiercią i wyciągał powoli mnie z tej psychicznej. Niby to dopiero któreś spotkanie, a ja tak mocno mu ufałam. Mógł w każdej chwili zniknąć i wiedziałam, że to mogłoby wyrwać wielką dziurę w moim sercu, a mimo to byłam zauroczona jego postawa i nie potrafiłam odtrącić jego przyjaźni.
— Solji… Jak wyzdrowiejesz, to chciałbym cię zabrać do dormu. — Zarzucił tą propozycją niespodziewanie, a ja nie wiedziałam jak na to mam reagować.
— Skąd tak nagły pomysł? — zapytałam bardzo zaskoczona. Byłam też podekscytowana wewnętrznie. Mało kto miał okazję poznać ten cudny zespół za kulisami, a ja dostałam taką możliwość od życia. Zasłużyłam na to? Pewnie nie, po prostu to był przypadek, że trafiłam na niego, a on był cudowniejszy niż mogłoby się wydawać i zaopiekował się mną. Z drugiej strony, po co się nad tym zastanawiać. Musiałam chwytać takie okazje, póki jeszcze mogłam. Moje życie nie zapowiadało się długie… Trzeba było czerpać to z niego, co się dało.

*Jungkook*

            Po raz kolejny zaprosiłem Jinah do naszego dormu. Chciałem spędzać ostatnio z nią wiele czasu, a ona zawsze go miała. Nie wiem, jak to robiła. Niby nie miała za wiele zajęć w życiu, mimo to, zadziwiało mnie to, że był na każde skinienie. Tym razem siedzieliśmy w dwójkę w moim pokoju, bo część osób wyszła z dormu i między innymi Tae. Innych Jinah nie znała za mocno, więc pewniejsza była sam na sam ze mną. Dla mnie nie było to aż takie proste. Ostatnio czułem się niezręcznie w jej towarzystwie. Zaczynałem nawet już powoli akceptować to, że coś do niej żywiłem głębszego, bo dłużej nie byłem w stanie się tego wypierać i próbować to zniwelować. Nie mogłem.
— Powiedz mi, czego mi brakuje?  Jestem brzydka, a może głupia? — zapytała mnie, a ja nie wiedziałem co odpowiedź. Do złej osoby kierowała swoje pytania.
            Według mnie była bardzo piękna i inteligentna. Ostatnio trochę jej odbijało, lecz byłem w stanie to zrozumieć. Zawsze tak było, jak ktoś się jej podobał. Jedynie tym razem drażniło mnie to bardziej i nie mogłem pojąć czemu wcześniej tak nie było. Czyżbym dopiero od niedawna coś do niej czuł? Wcześniej naprawdę byłem tylko jej przyjacielem. To było możliwe. Ostatnio dojrzała z wyglądu i w innych sprawach, ja tak samo. Przestałem myśleć dziecinnym tokiem, jak do tej pory. Bez zwątpienia nasze dorośnięcie na to wpłynęło.
— Jesteś bardzo śliczna i mądra — wymknęło mi się, bo chciałem ją pocieszyć, a sprawiłem, że między nami znowu zrobiło się gęsto w powietrzu. Miałem problem, bo zazwyczaj byłem złośliwy w takich chwilach i ona musiała zauważyć, że coś było ze mną nie tak.
— Kookie, ja nie wierzę… Ty to powiedziałeś?  Nie wykorzystałeś tego do drwienia ze mnie? — pytała mnie z niemałym szokiem, a ja nie wiedziałem, jak mam z tego wybrnąć
— Po prostu chcę byś przestała marudzić.
            Wreszcie w mojej głowie pojawiły się rozwiązania. Musiałem trochę się postarać, by zakryć moją niepewność do tego wszystkiego co zamierzałem jej powiedzieć. Nie chciałem jej zrazić i pragnąłem nadal móc kamuflować moje uczucia. Bałem się je wyjawić przed nią. Zbyt wiele dla mnie znaczyła, by stracić ją przez to.
— Odkąd zakochałaś się w Tae, jesteś marudna i wiecznie o nim rozmawiamy. Tęsknię za moją Jinah, która rozbawiała mnie każdego dnia, która mówiła mi, że ja dla niej się liczę najbardziej. — Tak bardzo żałowałem ostatniego zdania. Jednak kiedyś bardzo często je od niej słyszałem. Wiele razy podniosło mnie ono na duchu. Bałem się jedynie przyznać, że nadal chciałem być dla niej najważniejszy. Nigdy nie powiedziałem jej tego, a tym razem bałem się, że to zabrzmi jak wyznanie uczuć. Na szczęście, chyba tego nie zrozumiała w ten sposób.
— Ja nie kocham Tae. To póki co zauroczenie i może mi przejść. I nadal to ty jesteś dla mnie najważniejszy. Po prostu nie powtarzam tego, bo to oczywiste. Może i jestem bardziej marudna, lecz nie pamiętasz, że często tak ze mną było? Przechodziło mi to, jak każde zachwycanie się jakimkolwiek chłopakiem. On jakoś bardziej mnie boli, bo im jestem dojrzalsza, tym bardziej pragnę uwagi płci przeciwnej… Niestety zawsze ci, którzy mnie interesują, uznają mnie za kogoś nieważnego.
            Zatkało mnie. Jak zwykle wszystko wyolbrzymiłem. Z Tae rzeczywiście mogło wyjść jak wcześniej. Jeden moment i mogła o nim zapomnieć, a ja nadal będę dla niej najważniejszy. Niby to mogło mnie zmotywować do tego, by przestać się przejmować jej uczuciem. Nie wiedzieć czemu nie mogłem. Bałem się, że jeszcze sparzy się na nim i będę musiał ją pocieszyć. Martwiłem się, że tym razem to ją bardziej dotknie, niż tamte odrzucenia ze strony różnych chłopaków. Nie mogłem do tego dopuścić. Wiedziałem, że on nie był nią zainteresowany, więc powinienem był ją chronić w jakiś sposób.
— Jinah, obiecaj mi, że cokolwiek się stanie nie załamiesz się. — Moja prośba była co najmniej głupia. Musiałem ją jakoś dopełnić. — Pamiętaj, że w razie czego masz mnie i zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć, o wszystko poprosić, a na pewno możesz wypłakać się w moim ramieniu, wtulić się we mnie kiedy tego potrzebujesz…
— Kookie, ja to wiem i za to cię kocham.
            W tym momencie zapadła cisza. To nie tak, że pierwszy raz to powiedziała. Powtarzała to kiedyś mnóstwo razy. Mimo to, tym razem brzmiało to tak, jakby nie miała na myśli tej przyjacielskiej miłości jaką zawsze mi wyznawała. Pewnie sobie to ubzdurałem, bo przecież czemu miałoby się to zmienić? Skoro jednak to nie to, to czemu ona także wyglądała na przerażoną i miała rumieńce na twarzy. Aż prosiło się, by w tym momencie ją o to zapytać. Miałem także ochotę chwycić jej twarz w swoje dłonie i złożyć na jej ustach delikatny pocałunek….
            Tę chwilę musiał ktoś przerwać. Był to nasz kochany lider wparowujący do pokoju bez pukania. Sprawił, że oboje podskoczyliśmy na siedzeniu i uciekliśmy od siebie spojrzeniami. Odsunęliśmy się także minimalnie od siebie, a Namjoon obserwował nas z jakimś dziwnym zakłopotaniem. Chyba wyczuł, że wszedł nie w porę, jak to miał w swoim zwyczaju.
— Przeszkodziłem w czymś? — zapytał niepewnie, a ja energicznie pokręciłem głową na zaprzeczenie. — Chcecie z nami oglądać horror? Bo właśnie do tego zmierzamy — zaproponował, a ja spojrzałem na moją przyjaciółkę. Lubiła takie filmy, mimo to, wiedziałem, że z jakiegoś powodu odmówi.
— Powinnam wracać do domu, więc jak chcesz idź oglądać.
Po tych słowach podniosła się, a ja chwyciłem jej dłoń gwałtownie, by zatrzymać ją. Nie mogłem o takiej porze jej po prostu wypuścić. Przecież było już ciemno i każdym zaułku mogło się coś czaić, a ona wyrwała rękę z mojego uścisku.
— Wiem, że chcesz mnie odprowadzić, ale pragnę się przejść sama. Dam ci znać, jak będę na miejscu, że jestem bezpieczna. Idź do chłopaków. — Po tej wypowiedzi nie mogłem jej zatrzymać. Nie chciałem jej zmuszać do mojego towarzystwa. Chciała iść sama, bo pewnie także czuła się niezręcznie, a dodatkowo może chciała coś przemyśleć? Ja często potrzebowałem właśnie spaceru w ciemności do myślenia.

No i jak wam się podoba kolejny rozdział? Trochę dziwną fazę miałam wymyślając go. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Jak myślicie. Jimin polubił Yeondonga to może się z nim zaprzyjaźni? :D
A co uważacie o Solji i Hobim? Nadal wasz fav ship? :D
A no i mamy Jungkooka i Jinah… Boję się komentarzy na ich temat. :D

Póki co...W niedzielę wracają reakcje, jeżeli ktoś jest zainteresowany. :D  

I tych, którzy jeszcze nie czytali zapraszam do książki Shoty prezentowe. To wasze zamówienia nad którymi ciężko pracowałam. Nie mówię, że są świetne, choć kilka jest bliskich mojemu sercu. Mimo to, Ci którzy zamówili, a nie zauważyli, nie dostali powiadomienia to zapraszam. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz