niedziela, 10 kwietnia 2022

Uczuciwy zawrót głowy: Rozdział 3

 

Uczuciowy zawrót głowy 

Rozdział III


Byłam przerażona. Czułam, że będę musiała rozdzielać bójkę. Słyszałam kpiący śmiech Hyunbina, gdy zorientował się, że Dongmin idzie na niego wściekły jak osa. Miałam ochotę uciec i zostawić ich samych, a z drugiej strony gryzłoby mnie sumienie, że coś mogłoby się stać Dongminowi. Z drugiej strony… nie prosiłam go o wtrącanie się, a radziłam sobie nawet dobrze z tym gangsterem. Swoją drogą, to już chyba była jego ksywka w mojej głowie na stałe. 

— Kogo my tu mamy? Jesteś jej ochroną? Czy jak to jest? 

— Nie twój interes. Hyunjoo, bardzo ci dokuczył? 

I co ja miałam w tamtym momencie powiedzieć? Być szczera i rozpętać piekło? Kłamać i stracić zaufanie Dongmina, w razie gdyby to wyszło na jaw, a zarazem, dać mylny sygnał Hyunbinowi, że go broniłam? W sumie to wiedziałam, że nie potrafiłam kłamać. Musiałam zrobić więc coś pomiędzy. Jakoś wymigać się od odpowiedzi. 

— Wróćmy lepiej do środka Dongmin - zasugerowałam, na co on kiwnął głową, nie spuszczając tamtego z oczu. 

Już szłam w jego stronę wymijając ławkę, na której siedziałam, ignorując jednocześnie Hyunbina i byłam z siebie dumna w duchu z takiego rozwiązania. Ale pan gangster chwycił mnie za łokieć, gwałtownie zatrzymując. 

— Czyli teraz, naiwna dziewczyno, myślisz , że po prostu uciekniesz i będziesz miała spokój? — wycedził przez zęby. 

— Puść ją! — krzyknął Dongmin z przerażeniem wypisanym na twarzy. Aż tak bał się o moją rękę? 

— Podnosisz na mnie głos? Co sobie wyobrażasz?! Kim dla niej jesteś, że tak się zachowujesz? Podoba ci się się? — Po tych słowach spojrzałam na Hyunbina, a ten miał cwaniacki uśmiech. W sumie sama byłam ciekawa co Dongmin odpowie. 

— Po prostu nienawidzę takich idiotów jak ty. Nie podoba mi się, gdy ktoś kogoś gnębi, bo uważa się za silniejszego i nie podoba mi się, gdy ktoś rani moich przyjaciół. — odpowiedział w końcu bardzo szczegółowo. Poczułam lekki zawód, ale niczego innego nie powinnam była się spodziewać po tak krótkiej znajomości. To i tak dużo, że uznał mnie za przyjaciółkę i to pewnie przez wzgląd na Jisunga. 

— To wiedz, że twoja przyjaciółka dzisiaj żyje dzięki mnie. Prawie wpadła pod samochód, potykała się przez cały dzień i za każdym razem to ja ją ratowałem. Ona za to, nie okazała mi żadnej wdzięczności, jeszcze mając do mnie pretensje, że wytykam jej zaniedbanie względem siebie i otoczenia. Mogła w końcu i innych zranić. — Poczułam się po tej wypowiedzi jak ostatnia ciamajda i na dodatek było mi przykro, że tak mnie ocenił. 

— Nie znam szczegółów waszych sprzeczek, ale wiem jedno. Jej się nie podoba jak się do niej odnosisz i mi zresztą też. Nigdy nie wiesz, czemu miała takie chwile słabości, powinieneś uszanować to, że mogła mieć gorszy dzień. — To były piękne słowa. Coraz bardziej lubiłam charakter Dongmina. Był sprawiedliwy i wyrozumiały z tego co widziałam. A na dodatek potrafił być uroczy.

— Daj spokój. Znając takie dziewczyny, to właśnie myślała o niebieskich migdałach i mogła zabić siebie i innych. Pewnie zastanawiała się jakiemu facetowi się na studiach spodoba i jaki kolor spinki do włosów będzie pasował do torebki. — Tego było za wiele. To, co powiedział przelało czarę goryczy. 

— Dosyć! — krzyknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku i stanęłam mu na przeciw, a co za tym idzie, również obok Dongmina. — Takie dziewczyny? Jakie? Jak śmiesz mnie oceniać, kompletnie mnie nie znając? Nie jest istotne o czym wtedy myślałam. Ty jesteś draniem, który będzie mówił mi jaka jestem? Już raz ci powiedziałam. Daj mi święty spokój, poradzę sobie w życiu bez twojej pomocy. 

Hyunbin wyglądał na takiego, co nie wiedział już co powiedzieć. I dobrze. W końcu go zatkało. Dongmin uśmiechał się od ucha do ucha i znowu mrużył przy tym słodko oczka. Chwyciłam go więc za rękaw jego bluzy i zaciągnęłam w stronę sali. Trzeba było dołączyć wreszcie do reszty i olać tego idiotę. Nie chciałam, żeby zepsuł jeszcze bardziej mi humor. Postanowiłam dobrze się bawić w środku. Już byliśmy w drzwiach samej sali, gdy nagle Dongmin zatrzymał nas w przedsionku. 

— Dobrze mu wygarnęłaś — mówił to, nadal się szczerząc. — I dobrze, że znowu nie widziało tego pół uczelni. Hyunjoo, mam nadzieję, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. — To ostatnie zdanie jakoś nie do końca mi się spodobało. 

Akcentował to tak mocno, jakby sugerował, że tylko na to mogę liczyć, choć wiedziałam, że pewnie nie to miał na myśli. Jednak mimo wszystko tak to właśnie zabrzmiało. Z drugiej strony, bycie z kimś tak przystojnym i tak nie było dla mnie, więc o czym ja myślałam? Chciałam być przeciętna i mieć przeciętnego chłopaka. 


***


    Było już późno, kilka osób już poszło spać. Męska część studentów miała inne sale przeznaczone do spania, a my dziewczyny inne. Z naszej ekipy poszła już Seorin i Dongmin. On zasypiał już na siedząco. Miałam wtedy nadzieję, że Jisung także się niedługo wybierze spać, bo ja byłam zmęczona całym dniem. Wiele się jeszcze działo jak wróciłam z Dongminem. Było bardzo wesoło i nie miałam sił jeszcze opiekować się przyjacielem, który po alkoholu był nie do zniesienia. Zawsze dziwiło mnie, czemu on pił ponad swoje możliwości. Pewnie było trochę w tym mojej winy. Zajmowałam się nim wtedy, dzięki czemu nigdy nie wydarzyło się nic, czego na drugi dzień mógłby pożałować i dlatego też pozwalał sobie na takie zachowania. Tym razem jednak było mi strasznie za niego wstyd, bo opierał się głową o ramię Dahyun i niektóre jego wypowiedzi które do niej kierował zachodziły stanowczo za daleko, a ona przecież miała chłopaka. Jedynym naszym fartem było to, że ona także była na tyle upita, iż nie robiła sobie z tego za wiele. 

— Jisuuung — wołałam go błagalnie. — Musimy w końcu iść. Jestem wykończona.

— To idź — odpowiedział z bananem na ustach. — Ja zostaję, jest tu milusio. 

    Westchnęłam głęboko. Uciążliwe było czasem posiadanie mocnej głowy i zahamowań. Z chęcią bym go posłuchała, lecz nie zasnęłabym od wyrzutów sumienia, że narobi sobie problemów pod moją nieobecność. 

— Nie poganiaj go, tu jest milusio. — Dahyun powiedziała to już wręcz bełkocząc. Jej zachowanie było podobne do zachowania Jisunga. Zaczęłam myśleć, że są jakimś  rozdzielonym przed laty rodzeństwem.

    Podskoczyłam przerażona, bo nagle z jej telefonu dobiegł dźwięk nadchodzącego połączenia. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie jej i jakiegoś chłopaka o bardzo męskich rysach twarzy i podpisany był ten ktoś jako Mój Szczeniaczek, więc można się było domyślić kto dzwonił. Bałam się, co z tego wyniknie, jeżeli Jisung będzie się wygłupiał podczas takowej rozmowy, a jeszcze bardziej się przeraziłam, gdy ujrzałam ikonkę symbolizującą, że on nie tylko chce rozmawiać, ale chce wideorozmowy. 

— O, moje kochanie dzwoni — rzekła zaskoczona Dahyun i próbowała odebrać, choć trafienie poprawnie w odpowiedni przycisk sprawiało jej problem. 

    We mnie wstąpiła moc superbohatera i w mgnieniu oka pojawiłam się między nią i Jisungiem, wciskając się tak, żeby on nie opierał się o Dahyun. Ulżyło mi, gdy ujrzałam, iż odebrała ona dopiero po moim pojawieniu się. 

— O, chcesz poznać mojego chłopaka? — zwróciła się do mnie, a ja przytaknęłam tylko delikatnie, mając nadzieję, że nie  zostanie to przez nikogo dziwnie odebrane. 

— Dahyun? Kruszynko? Jak ty wyglądasz? — powiedział to bardzo grubym i lekko przestraszonym głosem chłopak wyświetlający się w telefonie. — Prosiłem, żebyś tyle nie piła, gdy mnie nie ma przy tobie. 

    Miałam wrażenie już po tych pierwszych chwilach rozmowy, że byli w bardzo bliskiej relacji. Rozumiałam, że on się o nią martwił, dlatego poczułam się odpowiedzialna, by go uspokoić. 

— Spokojnie, popilnuję jej, bo i tak mam mojego przyjaciela na głowie. Seniorzy trochę na nią naciskali, by wypiła więcej. — Uznałam, że zrozumie, choć nie było to do końca prawdą. Wiele słyszałam o tym, że na studiach tak się często dzieje, jednak nasi seniorzy tacy nie byli. 

— Dziękuję ci dobra duszo. Miałem właśnie złe przeczucia, bo Dahyun nigdy nie potrafi się zatrzymać w dobrym momencie, jednak jestem spokojny widząc, że ma u boku koleżankę, która jest stabilna o takiej porze. — Cieszyłam się, że mogłam mu dać trochę wytchnienia. 

— Jesteś fajny gość! — wyskoczył nagle Jisung, przez co chłopak Dahyun zmierzył go zdziwionym wzrokiem, że też Jisung musiał się mieścić w tym kadrze. 

— To ten przyjaciel, którego też pilnujesz? 

— Tak... — odpowiedziałam zirytowana. — Gdybym go zostawiła, pewnie jutro byłoby głośno o jego szaleństwach. Dawno temu raz go zostawiłam na jednej imprezie i przez to, co narobił, miał przez długi czas poważne problemy.

— Juhooooo! — krzyknęła dość donośnie Dahyun, przez co aż zabolało mnie ucho i poczułam, że wszyscy zaczęli na nas patrzeć. — Idź już spać i daj mi się bawić —  mówiła to z zamkniętymi oczami już.  Wyglądało to na tyle zabawnie, że nasz rozmówca prychnął delikatnie pod nosem. 

— Na ciebie też już czas kruszyno, albo tam po ciebie przyjadę. 

    Dahyun posmutniała i spuściła wzrok. Oczywiście było to udawane. Po chwili pokiwała twierdząco głową, na co trochę się ucieszyłam. Mogłam mieć nadzieję, że Jisung też niedługo się zbierze dzięki temu. 

    Potem Dahyun pożegnała się ze swoim chłopakiem czule i zabawnie, bo inaczej nie mogło to wyjść, gdy ktoś był w takim stanie jak ona i faktycznie postanowiła udać się do miejsca nocowania. Musiałam oczywiście ją tam zaprowadzić i najchętniej zostałabym z nią już na miejscu, niestety Jisung nadal się upierał na zostanie. Poprosiłam jakąś osobę siedzącą blisko mnie, by miała chwilę oko na niego, lecz ku mojemu zaskoczeniu nagle zjawiła się koło mnie Woori. 

— Ja się nim zajmę. Myślę, że to go na tyle przejmie, że nie zrobi nic głupiego. 

    Nie potrafiłam odpowiedzieć, bo mocno mnie zaskoczyła. Po pierwsze, wyglądała jakby nie piła wcale. Może wydawała się lekko odważniejsza. Musiała mieć mocną głowę, lub wiedziała na ile może sobie pozwolić. Dodatkowo, zabrzmiała tak, jakby wiedziała, że Jisung miał do niej słabość i jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że zgłosiła się na ochotnika domyślając się tego. Czyżby faktycznie chciała się do niego zbliżyć? To było bardzo zastanawiające. Życzyłam im jak najlepiej, jednak miałam też pewne obawy. Ona była ładna, urocza i miała na pewno bardzo wielu adoratorów. A co jeśli narobiłaby nadziei mojemu przyjacielowi, a potem wybrałaby kogoś innego? Na tamten moment jednak musiałam odgonić taką myśl, bo miałam inne rzeczy na głowie. A raczej uwieszone na moim ramieniu. 

— To ja odprowadzę Dahyun i wrócę — wyszeptałam jeszcze, a Woori na to przytaknęła z bardzo subtelnym uśmiechem.  

    Po chwili czułam się już jakbym ciągnęła zwłoki, bo Dahyun uwiesiła się na mnie całkowicie. Ciężko było dotrzeć do wyjścia z sali gimnastycznej, ale jakoś podołałam temu i postanowiłam ją sobie jakoś poprawić. Skorzystałam też z okazji, aby zerknąć jeszcze ostatni raz przed wyjściem na Jisunga i Woori. On się o nią opierał, a ona wyglądała jakby się śmiała z czegoś co on zrobił, lub powiedział. To było nawet słodkie. Ciekawa byłam co Jisung będzie o tym myślał następnego dnia. 


***


    To, co zastałam po powrocie na salę gimnastyczną, trochę mnie załamało. Jisung spał na podłodze obok Woori. Usiadłam obok niej już opadła z sił. Nie wyobrażałam sobie go targać do noclegowni męskiej, nawet jakby dziewczyna miała mi pomóc. Ona za to musiała się domyślić jaki był powód mojego przejęcia. 

— Trochę w tym mojej winy. Uznał, że jest dzidziusiem i że potrzebuje podrapania po główce, a ja zaczęłam to robić i zasnął. — I znowu brzmiało to tak miło, miałam coraz większe nadzieje, że coś między nimi wyniknie. Z drugiej strony może ona w ten sposób zachowywała się właśnie po alkoholu? Była odważniejsza i bardziej otwarta. 

— Nic nie szkodzi. Tylko nie wiem jak mu pomóc się dostać do miejsca jego noclegu. 

— Zaraz coś wymyślimy. Chłopcy! — krzyknęła nagle, a na dźwięk jej głosu prawie każdy męski osobnik zareagował. — Trzeba przenieść tego jegomościa do noclegowni, bo jego przyjaciółka się nim przejmuje. Czy któryś z was, najlepiej dwóch, może pomóc?

    Od razu wstało kilku chętnych, niektórzy wyglądali jakby się wręcz ślinili na widok Woori, co mnie zniesmaczyło i nieco wystraszyło. Szukałam pospiesznie wzrokiem kogoś odpowiedniego, gdy nagle koło mnie pojawił się Jaeha. 

— Myślę, że lepiej będzie jak zrobię to ja z moim przyjacielem. Niektórzy z nich nie myślą chyba po alkoholu i mogą nie być w stanie pomóc, a dodatkowo mogą być nachalni względem was — wyszeptał, by inni nie usłyszeli tego za bardzo. 

Ja automatycznie na to przytaknęłam. Może wszedł mi ten człowiek trochę za skórę, gdy się przedstawiałam, jednak pamiętałam słowa Seorin, że nie był on kimś nieprzyjemnym. Zresztą po alkoholu dość sporo go chwaliła, po czym można było wnioskować, że byli ze sobą blisko. A drugim atutem była jego trzeźwość bijąca z oczu. 

Jego kolegą był niejaki Taehyun, także był oczywiście naszym seniorem i wydawał się bardzo uprzejmy na pierwszy rzut oka. Chwycili Jisunga pod ramionami. On się wtedy przebudził i nawet zaczął z nimi iść chwiejnym krokiem, więc tak naprawdę z ich strony potrzebował być tylko utrzymanym na nogach. Mimo to, cieszyłam się, że to nie ja musiałam to robić.  

— Fajni jesteście! — krzyknął do nich Jisung, gdy już wyszliśmy z sali i zrobił to nieformalnie, przez co było mi za niego trochę wstyd. 

    Seniorzy jednak musieli przymknąć na to oko znając jego stan. Szłam po prawej stronie, obok Jaehy, natomiast obok mnie szła Woori. Miałam wrażenie, że chłopcy nie mieli sił, aby się odezwać, bo dużo ich zużywali na prowadzenie mojego przyjaciela. Ja także nie miałam już ochoty na zawiłe rozmowy i pewnie dlatego wszyscy milczeliśmy. 

    Dopiero przed wejściem do budynku docelowego odezwał się Taehyun:

— Dalej już sam dam radę go odprowadzić do odpowiedniej sali. A ty wracaj do dzieci. Ktoś musi przypilnować końcówkę, która tam została, a większość z naszego rocznika już odpadła. — Widać było po tym chłopaku przejęcie. To było bardzo miłe z ich strony, że chcieli się nami zaopiekować. Naprawdę wydawało mi się, że trafiliśmy na wspaniałych seniorów. 

— Masz rację. — Mówiąc to przytakiwał mu, po czym Taehyun zaczął ciągnąć Jisunga, który wciąż coś bełkotał pod nosem, do środka, a Jaeha zwrócił się do mnie. — Przepraszam za wcześniej. Źle zaczęliśmy swoją znajomość. — Uśmiechnęłam się na te słowa, bo zawsze ceniłam ludzi dostrzegających własne błędy. — Jestem może trochę ciekawski i czasem nie pomyślę, zanim coś palnę. Mam nadzieję, że to nie sprawi, iż będziesz mnie unikać. Jestem waszym seniorem i z chęcią wam pomogę, gdy będziecie czegoś potrzebować. Nie bójcie się do mnie przychodzić. — Te słowa brzmiały bardzo miło i dało się w nich wyczuć szczerość. 

— Dziękuję sunbae — wyszeptałam nieśmiało, bo poczułam się trochę zawstydzona tym wszystkim. Nie rozumiałam do końca czemu. 

— Nie ma za co. Idźcie się już też położyć. Dobranoc. 

Po jego słowach odpowiedziałyśmy wraz z Woori jednocześnie i także weszłyśmy do środka bundynku, aby udać się na naszą salę noclegową. Poczułam po chwili ciagnięcie mnie za rękaw przez moją towarzyszkę. 

— Myślę, że ten nasz senior miał jakiś błysk w oku, gdy do ciebie mówił. — Byłam bardzo zdziwiona jej wypowiedzią, co musiała zauważyć, więc pospieszyła z wyjaśnieniem. — Myślę, że mogłaś mu się spodobać. 

    Zamurowało mnie na jej wypowiedź i poczułam jak moje policzki zaczynają się robić coraz cieplejsze, lecz szybko się otrząsnęłam. 

— Nie ma mowy. Ja tego nie widziałam, alkohol podpowiada ci dziwne teorie — wyjaśniłam pospiesznie, na co ona zaczęła kiwać na boki głową z cwaniackim uśmieszkiem. — A po drugie on jest blisko z naszą seniorką Seorin. Jestem tego pewna. 

— Wiesz doskonale, że to może być jednostronne. Jednak masz rację, jeśli to miła dziewczyna to szkoda byłoby się między nich wtrącać… Na dodatek ty bardzo dobrze pasowałabyś do Dongmina. 

— To niemożliwe… — mówiąc to śmiałam się nerwowo, bo myśl o pasowaniu do niego także mnie krępowała, ale dobrze wiedziałam, że akcentował on naszą przyjaźń. 

— Jesteś zbyt skryta. Myślałam, że powiesz mi kto ci się podoba… Jestem ciekawa. —  Widać było zawód w jej głosie. Faktycznie alkohol ją ośmielił. 

— Nie, ja po prostu jeszcze za mało wszystkich znam. To dopiero początek… —  Było w tym dużo prawdy. Każdy już by najchętniej wszystkich łączył, a my tak naprawdę jeszcze nic o sobie nie wiedzieliśmy. 

— Przecież wiem, ale miałam na myśli takie pierwsze wrażenie. Przecież nie zadałam pytania, kogo poślubisz. — Tu miała rację. Faktycznie brałam te pytania nazbyt poważnie. 

— Na to pytanie też mi ciężko odpowiedzieć. Jeszcze się nikt taki nie pojawił. 

Pierwszy raz od dawna odpowiedziałam komuś nie do końca szczerze. Pamiętałam jak zareagowałam na wygląd Dongmina i jego zachowanie. A jego uśmiech… Nie chciałam jednak potwierdzać plotek, że coś między nami jest. Nie zamierzałam psuć tej przyjaźni. 

Po tej rozmowie przeszłyśmy na inne tematy i później już szybko zasnęłyśmy. Żałowałam tylko przed samym snem, że nie zapytałam jej o to samo, czy ktoś jej się spodobał. 


***


    Rano obudziłam się jako jedna z ostatnich dziewczyn. Obok mnie spała jeszcze Dahyun, więc ją szturchnęłam, bo uznałam, że poczuję się raźniej z nią. Ona podniosła się dość gwałtownie do pozycji siedzącej po czym zaczęła ziewać i łapać się za głowę z dziwnym grymasem twarzy. Pewnie bolała ją przez kac. Dodatkowo roztrzepane włosy dodawały jej uroku. 

— Błagam... — zaczęła do mnie mówić — powiedz, że nie ośmieszyłam się i mój chłopak nie dzwonił. 

    Tak bardzo chciałam ją okłamać, ale jak zwykle nie potrafiłam. Musiałam być szczera. Taka już była moja natura. 

— Dzwonił, ale poszło w miarę dobrze, bo go zapewniłam, że się tobą opiekuję. A co do wygłupienia się to w sumie Jisung cię całkowicie zaćmił. — Postanowiłam jej to dokładnie wyjaśnić, żeby była spokojna. 

—  Yah! Jaka pamięć. Gdzie ty uczyłaś się pić? — mówiła to z widoczną zazdrością. 

— To u mnie rodzinne. Jedynie brat jakoś wyjątkowo się popsuł i on nie zna umiaru. Choć nie ma bardzo słabej głowy, to w końcu upija się do nieprzytomności. 

    Taka była prawda. Mój brat zawsze wracał z imprez przyprowadzany przez kogoś. Ostatnio się jednak trochę poprawił, bo miał poważną pracę prawnika i nie chciał robić sobie problemów, dlatego starał się pić tylko do momentu kiedy się jeszcze kontroluje. Za to ja i moja siostra, jak nasi rodzice, miałyśmy mocne głowy. Seungho nam tego zazdrościł i zawsze dokuczał mi, że mam nie pić, bo się rzekomo o mnie martwił, a tak naprawdę wiedział, że nie miał o co, bo sobie radzę, jednak nie chciał patrzeć na to jaka byłam w tym dobra. 

—  Chciałabym nie mieć dzisiaj kaca —  marudziła pod nosem Dahyun.

—  Spokojnie, w końcu przejdzie. 

Nagle sobie przypomniałam, że miałam coś w plecaku, co mogło jej się przydać. Zaczęłam w nim szperać i wyciągnęłam witaminki na kaca. Miałam kilka saszetek, bo domyślałam się, iż inni będą tego potrzebować. W tym myślałam też o Jisungu. Wyciągnęłam więc w jej stronę to, co wyjęłam. 

—  Weź, może ci przejdzie szybciej. —  Dodałam do tego delikatny uśmiech, a jej oczy się wręcz zaświeciły. 

—  Jesteś taka kochana! —  skomentowała zachwycona. —  Dziękuję ci. Jak się cieszę, że to z tobą zaczęłam się trzymać. Widzę, że zawsze masz ważne rzeczy ze sobą. 

    To była racja. Starałam się mieć przy sobie wiele rzeczy przydatnych dla siebie i dla innych. Lubiłam być przygotowana na każdą ewentualność i kochałam pomagać innym. 

    Nagle koło nas pojawiła się Seorin. Ucieszyłam się, bo ją też zdążyłam polubić, a jednak mili seniorzy mogli być bardzo pomocni na uczelni podczas pierwszego roku. 

—  Widzę, że dobrze się trzymasz. —  Skierowała to zdanie oczywiście do mnie. —  Wiem, że jesteś przyjaciółką Jisunga. Podobno Seungkwan to jego siostra. Wszyscy o tym teraz mówią. Ona jest bardzo popularna tu na uczelni. — Zdziwiłam się, że tak szybko to wyszło na jaw, iż są rodzeństwem, bo nie byli nigdy podobni. 

— Racja, to jego siostra. Nie do końca się dogadują, bo czasami się go trochę wstydzi. Nie wiedziałam, że jest popularna —  wyznałam. 

— Jest znana i przez chłopaków i przez dziewczyny. Może wstydzi się go dlatego, bo boi się, że zepsuje jej reputację. Mimo to, już każdy chyba wie. Nie wiem kto pierwszy to powiedział, ale uznałam, że upewnię się u ciebie, bo ciężko w to uwierzyć — wyjaśniła nam powód swojej ciekawości. —  Mam nadzieję, że nie będą się od teraz dużo kłócić. —  Zachichotała po tym, a ja także. Choć z drugiej strony czułam, że mogłoby się zrobić przez to komicznie. 

    Niestety wolałabym, żeby chociaż przez jakiś czas nikt się nie dowiedział o ich pokrewieństwie. Nie przepadałam za siostrą Jisunga, była bardzo sztuczna względem swoich znajomych, a mogłaby być fajną dziewczyną, gdyby okazała im siebie. Dodatkowo zawsze odtrącała Jisunga i starała się go unikać w miejscach publicznych. Wiedziałam doskonale, jaki on był, mimo to, nie wyobrażałam sobie, by tak być nastawiona do kogoś z mojej rodziny. 


***


    Rano już prawie każdy się zbierał do domu po ogarnięciu się i obgadaniu poprzedniego dnia ze swoimi nowymi znajomymi. Ludzie już  zaczynali się dobierać ze sobą wzajemnie. Jedyna osoba, która zdawała się nie być tym zadowolona, to Woori. Znowu była ewidentnie męczona przez niewygodne dla niej osoby. Chciałam jej wtedy jakoś pomóc, ale nie wiedziałam jak. Czułam, że jak wejdę między nią i te dziewczyny to zostanę pożarta przez nie żywcem. Postanowiłam więc razem z Dahyun, że zbierzemy się do wyjścia. Do mnie zresztą wypisywał Jisung, że mnie potrzebuje, a do Dahyun pisał jej chłopak, że chciałby się  nią zająć. To było miłe z jego strony, moim zdaniem, ale ona uważała, że miał w tym na pewno ukryty cel. Na przykład zrobienie jej wykładu na temat picia bez niego. I tak wydawało mi się, że była to zwyczajna troska o nią. 

    Jak tylko wyszłam na podwórko przed budynkiem w którym spaliśmy, ujrzałam stojącego tam Jisunga i Dongmina. Oboje wyglądali marnie. Kac ich pewnie wykańczał. Zaczęłam więc grzebać w moim plecaku, żeby podać im witaminki. Gdy stanęłam im naprzeciw już miałam je w ręce. Podałam jedną saszetkę Jisungowi. On zaczął się szczerzyć i coś tam radośnie mruczeć, drugą wyciągnęłam w stronę Dongmina, na co on spojrzał zaskoczony z rozszerzonymi swoimi pięknymi oczami. 

— Mówiłem ci, Dongmin — wtrącił Jisung — ona zawsze ma zapas dla potrzebujących. — Rozbawiło mnie to określenie. 

    Dongmin już sięgał po mój podarunek dla niego, lecz nagle ktoś pojawił się z mojej lewej strony i to zabrał mi gwałtownie. Oczywiście coś takiego mógł zrobić tylko Hyunbin. Zaczął czytać co było napisane na opakowaniu, by pewnie sprawdzić co to jest. 

— O, jak fajnie, że o mnie pomyślałaś. Dzięki — wypalił nagle i poszedł sobie po prostu. 

    Wszyscy byliśmy w takim szoku, że żadne z nas nie wydało z siebie ani jednego słowa przez moment. Pierwszy ocknął się Dongmin. 

Yah! Czemu on musiał się tak uczepić? — Był ewidentnie oburzony i zawiedziony. 

    Pogrzebałam jeszcze chwilę w plecaku i na szczęście znalazłam witaminki, tylko w fiolce. Szybko je mu włożyłam w dłoń i równie pospiesznie ją puściłam, żeby przypadkiem nie zdążyć się zawstydzić tym, iż dotknęłam go tak po prostu.

— Nie przejmuj się nim, kiedyś się znudzi, a ja na szczęście jeszcze coś wygrzebałam dla ciebie.

— Ej! To chyba specjalnie tak wyszło? —  wyskoczył Jisung. — Dałaś mu te lepsze i droższe? Czy on ma jakieś przywileje? — On naprawdę był zazdrosny o lepsze witaminy, choć przecież było widać sytuację jasno. Dałam je, bo nie miałam już tych tańszych. Aż tak dobra nie byłam, żeby wydawać tyle kasy na witaminy dla innych. 

—  Daj spokój Jisung, przecież widziałeś, że na początku dostał te same co ty —  odezwała się w mojej obronie Dahyun. 

— Jakbyś nie zjadł swoich tak zachłannie, to zamieniłbym się z tobą, skoro masz z tym taki problem —  wymamrotał jeszcze Dongmin i chyba w końcu Jisung się opanował. Na kacu był bardzo marudny. 

    Ja natomiast delikatnie zaczęłam się martwić. Co jeżeli Hyunbin zamierzał mnie jeszcze długo tak dręczyć? Jak ja miałam to znosić? Nie chciałam też być powodem bójek i afer. Chciałam spokojnie przejść przez studia i bawić się dobrze z nowymi znajomymi, a nie przejmować się, że jakiś gangsterowaty koleś będzie mnie prześladował, robił mi na złość i jeszcze psuł mi opinię. Musiałam się jakoś pozbyć jego zainteresowania. Uważałam, że mógłby dać mi spokój, jakbym okazała się dla niego nudna. Nie mogłam już się z nim kłócić i dawać mu punktów zaczepienia. Niestety łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. 




Jak widzicie, mamy kolejny rozdział... I co uważacie o dalszym ciągu "bójki"? :D Mam nadzieję, że spodobało się tam też zakończenie całej imprezki. :D


Każdy wasz komentarz, to motywacja dla mnie. ;)







1 komentarz:

  1. Hyunjoo rzeczywiście jest bardzo troskliwa i lubi pomagać innym:) Nie mogłam z tego, jak próbowała uratować sytuację, kiedy zadzwonił chłopak Dahyun:D
    A Hyunbin to coraz śmielej sobie poczyna. Ciekawa jestem, co jeszcze wymyśli!

    OdpowiedzUsuń