czwartek, 18 stycznia 2018

Wirus miłości: Rozdział 10

Wirus miłości
Rozdział 10


*Jungkook*

            Byłem bardzo zaskoczony tą nagłą wizytą Jinah. Nie spodziewałem się jej o takiej porze. Wyglądała na przybitą i miałem ochotę odebrać od niej ten cały smutek, który czuła. Bałem się, czemu taka mi się wydawała. Na dodatek byłem świeżo po rozmowie z Jinem o niej i czułem, że jak zrobi się niezręcznie, to tym razem nie wytrzymam i zrobię coś głupiego. Póki co, stanąłem naprzeciw niej i czekałem, aż zacznie mówić, bo zbierała się do tego długo. Widocznie temat, który chciała poruszyć był bardzo ciężki. To wcale nie pocieszało mnie. Wręcz przeciwnie. Moje serce uderzało coraz mocniej i szybciej.
— Ja oszukuję siebie i wszystkich wokół — powiedziała niespodziewanie, a ja nie miałem bladego pojęcia o co jej mogło chodzić.
— W czym? — dopytałem niepewnie, a ona spojrzała na mnie i widziałem przerażenie w jej oczach. Dlaczego tak bardzo się mnie bała? Nigdy jej takiej nie widziałem. Przecież zawsze mogła mi wszystko powiedzieć.
— W uczuciach. Ja nie jestem zauroczona w Tae. To mi się wydaje. — Ulżyło mi na te słowa, choć bałem się jeszcze bardziej, bo to ewidentnie nie było koniec tego co chciała przekazać, a skoro weszła na taki temat to mogłoby być gorzej. — Ja jestem zakochana w kimś i boję się do tego przyznać nawet przed samą sobą — wyjaśniła, a ja zgłupiałem. Kogo ona mogła mieć na myśli? Nie zadawała się z nikim ostatnio poza mną i Tae. A ktoś nowo poznany odpadał, bo brzmiała, jakby znała długo tę osobę... Przecież to niemożliwe, żebym to był ja.
— Kogo masz na myśli? — Wystrzeliłem prosto z mostu pytanie, które przyszło mi do głowy, a nie powinienem był go wypowiadać. Wiedziałem, że nie uzyskam na nie odpowiedzi.
— Uważasz, że powinnam wyznać uczucia, nawet jeśli to nie ma przyszłości? Mam dość ukrywania tego, a jednocześnie wiem, że mogę stracić ważną osobę i bardzo się boję...
            Tym razem nie potrafiłem pozbyć się myśli, że to ja. Przecież z nikim nie była bliżej niż ze mną. Jednak co miałem zrobić, jak okaże się to prawdą? Odwzajemniałem to co czuła, tylko nie wiedziałem jak się zachować. Mieliśmy prawo zostać w ogóle parą? Wcześniej byłem okropnie zazdrosny o Taehyunga i chciałem, by to na mnie spojrzała w ten sposób, a jak miało się okazać, że już dawno tak na mnie mogła patrzeć, to ja zacząłem się bać o to co z tym zrobić. Taki dziwny ze mnie człowiek.
            Wtedy stało coś czego nie oczekiwałem. Ona wstała, podeszła blisko mnie i patrzyła na moją twarz dość intensywnie. Musiała być skierowana w górę, bo byłem od  niej sporo wyższy. Lubiłem to. Niestety zacząłem się niepokoić, bo jej spojrzenie krępowało mnie niesamowicie. Kiedy szepnęła mi ciche przepraszam nawet nie zdążyłem pomyśleć za co, bo chwilę później uniosła się na palcach i chwytając za moją szyję przybliżyła nasze twarze, dzięki czemu mogła złożyć na moich ustach delikatny pocałunek. Nie zawahałem się i od razu zamieniłem to w coś bardziej intensywnego. W tamtym momencie liczyła się jedynie ona i nasza wspólna chwila. Ona oderwała się ode mnie gwałtownie i zmierzyła mnie poszerzonymi oczami od przerażenia. Pewnie oboje nie wiedzieliśmy co się właśnie działo z nami.
— Jeszcze raz przepraszam. — Po tym zdaniu chciałem coś dodać, ale ona po prostu wybiegła z pokoju. Nie mogłem jej pozwolić na to. Musieliśmy koniecznie porozmawiać.
            Przemierzyłem korytarz w pogoni za nią. Czułem na sobie wzrok reszty chłopaków, kiedy mijałem salon, co w tamtym momencie mało mnie obchodziło. Ona na szczęście musiała ubierać buty w przedpokoju i mogłem ją tam zagadać.
— I tak po prostu teraz zamierzasz pójść? — rzekłem oburzony, a ona nawet nie drgnęła na moje słowa. — Muszę ci w tym miejscu powiedzieć to, że także coś czuję, byś się zatrzymała? — Wiedziałem, że w końcu wybuchnę. Ona zaś zastygła w miejscu i czułem, że jednocześnie bała się odwrócić w moją stronę. — Odpowiedz mi coś.
— Porozmawiajmy w inny dzień o tym. Szczerze to przyszłam tylko to powiedzieć. Nie wiedziałam, że ty też będziesz miał coś do powiedzenia, a obiecałam, że zaraz będę w domu. Zadzwonię do ciebie, by się umówić na rozmowę. Dobrze? — Nadal nie raczyła na mnie zerknąć. Bolało mnie to, czułem, że wcale do mnie nie zadzwoni, bałem się, że zniknie… Nie mogłem nic więcej zrobić i pozwoliłem jej po prostu wyjść. Byliśmy tak beznadziejni w tej sferze, że ktoś inny pewnie by nas wyśmiał.

*Jin*

Siedziała i czekała na mnie na ławce, a ja nie wiedziałem, czy chciałem do niej podejść. Niby pewnie wybiegłem na spotkanie z nią, a byłem przerażony tym, co miała mi do powiedzenia. Zastanawiałem się, czy nasza przyjaźń właśnie się skończy na tym etapie. Czułem w kościach, że ta rozmowa nie będzie należała do miłych. Mimo to, przyuważyłem, iż Dasum znowu machała nogami. Może to był dobry znak? Zawsze jak tak robiła miała dobry humor.
— Jestem — oznajmiłem jej radośnie, a raczej starałem się tak brzmieć. Ona zaś uniosła głowę, by na mnie spojrzeć i posłała w moją stronę ciepły uśmiech, co mnie zaskoczyło pozytywnie. Coraz bardziej odczuwałem ulgę i zaczynałem myśleć, że niepotrzebnie się bałem.
— Siadaj, bo chcę ci wiele powiedzieć. — Od razu jej posłuchałem i zasiadłem po jej prawej stronie. Byłem bardzo ciekaw jej wypowiedzi. — W domu, kiedy zdemaskowałeś się przede mną zareagowałam gwałtownie. Pierwsze co przyszło mi na myśl… Nasza przyjaźń nie może mieć miejsca.
— Myślisz, że my idole nie możemy mieć takowych? — wtrąciłem delikatnie oburzony, choć wiedziałem, że powinienem słuchać do końca.
— Nie przerywaj. To była pierwsza myśl… Potem wydarzyło się wszystko za szybko i nie miałam ochoty z tobą rozmawiać. Mama była ważniejsza. — Pokiwałem na to głową, bo przecież miałem milczeć, a zgadzałem się z nią. W tamtym momencie to ona była priorytetem. — Potem na spokojnie przemyślałam sytuację. Porozmawiałam nawet o tym z mamą. I sama nie wiem, czemu na początku tak źle zareagowałam. Przepraszam, że cię przestraszyłam. Chciałabym nadal kontynuować naszą znajomość, jeżeli to możliwe, bo szczerze przyzwyczaiłam się do ciebie. Nie obchodzi mnie co robisz na co dzień. Ważne jest to, że w środku wydajesz mi się godnym uwagi człowiekiem. Może i masz rzeszę fanek i każda z nich zabiłaby mnie, by być tu teraz z tobą, jednak nie boję się. Tylko obiecaj mi jedno. Potraktujesz naszą znajomość poważnie? Nie zostawisz mnie nagle? Nie lubię tracić bliskich osób. — Byłem tak zmieszany całą tą jej wypowiedzią. W środku rozrywało mnie ze szczęścia.
            Tak bardzo obawiałem się o to, że ona mnie opuści. Najwidoczniej sam przywiązałem się także mocno. Potrzebowałem kogoś takiego, choć miałem przyjaciół wśród chłopaków w zespole. Na szczęście nie chciała sama tracić ze mną kontaktu i pragnęła bym zadeklarował jej, że nie zniknę nagle z jej życia. Najlepiej, jakbym od razu jej to obiecał, lecz czy mogłem? Co jeśli pewnego dnia wydarzy się coś złego? Zawsze może nas ktoś nakryć. Wtedy zapewne oznaczałoby to duże utrudnienia dla naszej przyjaźni. Mimo to, ona na pewno o tym też myślała, a chciała bym jej nie opuszczał. Nie mogłem stchórzyć i nie potrafiłbym. Na ten dzień nie pragnąłem niczego bardziej, niż powiedzieć jej, że także jest dla mnie bardzo ważna.
— Nawet nie wiesz, jak byłem przerażony, po tym jak odesłałaś mnie do domu. — Postanowiłem zacząć od tego wypowiedź. — Bałem się, że już więcej nie będziesz chciała ze mną rozmawiać. Nie mógłbym teraz zrezygnować, skoro jednak chcesz to kontynuować. Jestem ci niezmiernie wdzięczny, że podchodzisz do mnie, jak do normalnego człowieka.
Ona zachichotała na te słowa i choć nie do końca zrozumiałem dlaczego, uśmiechnąłem się do niej. Po chwili zorientowałem się, że przecież ona tego nie widzi z powodu mojego kamuflażu. Posmutniałem…
— Jeszcze jedno. — Wyskoczyła nagle. — Chciałabym cię spotykać twarzą w twarz. Nie przez maski i inne ochronne rzeczy. Możesz przychodzić do mnie do domu? — To ostatnie pytanie wymówiła dość nieśmiało. Nie dziwiłem jej się. W końcu pewnie nie miała zbyt często okazji zapraszać innych chłopaków do siebie.
— Jeżeli to nie problem dla twoich rodziców… Właśnie, co z twoją mamą? — zapytałem, bo ten temat odszedł na bok, a także mnie ciekawił.
— Przyjechała, bo nie umie dłużej wytrzymać z tęsknoty. Nie tylko za mną. Kochała ojca zawsze i będzie kochać, nie ważne co on zrobi. Musiała jedynie od niego odpocząć, bo zrobił się okropny po śmierci wujka. Domyślamy się, że go także ona dotknęła. Mimo to, nie powinien się tak zachowywać względem nas. Ranił nas, nie myśląc o tym jak my się czujemy. Mama ma nadzieję, że teraz gdy odpoczęła, będzie miała więcej siły na ogarnięcie go. Ja myślę, że to się uda. Skoro wróciła to tata prędzej czy później zrozumie, że ona go kocha i wyolbrzymiał sytuację, jedynie przez jego upartość, trochę to potrwa. Będzie bał się przyznać do błędów, albo będzie udawał, że to nie on je popełnił. — Jej wyjaśnienia nie uspokoiły mnie. Nadal się martwiłem o to, co ją teraz czekało. Nie miała pojęcia, czy rzeczywiście jej rodzic się opamięta i czy jej matka naprawdę to wszystko zniesie tym razem. Po prostu przyjęła optymistyczne rozwiązanie. To było dla niej dobre, ale ja postanowiłem być czujny, by móc ją wspierać, jak coś pójdzie nie tak. W końcu na tym polegała przyjaźń, na wzajemnym wsparciu.

*Namjoon*

            Stanąłem przed sklepem, w którym wieczór wcześniej narobiłem problemów. Tamtego wieczoru byłem tak zmęczony, że przyjąłem propozycję tej dziewczyny. Nie pomyślałem, że przecież poniesie ona wielkie konsekwencje za to jak zdemolowałem to miejsce. Byłem pewien, że jej szefostwo było gotowe ją zwolnić, albo obciąć jej pensję. Nie mogłem na takie coś pozwolić, bo zjadłyby mnie wyrzuty sumienia. Dlatego też przybyłem w to miejsce wcześniej niż poprzedniego dnia.
            Za drzwiami zobaczyłem kobietę z surowym wzrokiem, która stała jakby na środku sklepu. Miała też jakąś plakietkę. Domyśliłem się, że należała do personelu, więc podszedłem do niej. Ona początkowo nie uraczyła mnie spojrzeniem i wyglądała na zamyślona, więc odchrząknąłem i wtedy na mnie zerknęła niepewnie. Jej wyczekujące spojrzenie nie podobało mi się wcale. Czy nie powinna być milsza dla klientów?
— Czy pani nie jest czasem kierownikiem tego sklepu? — zapytałem ją uprzejmie.
— Owszem jestem. A czemu pan pyta? — Powinienem był się był cieszyć, iż trafiłem na odpowiednią osobę, lecz nie potrafiłem, bo mnie przerażała jej osobowość.
— Nazywam się Kim Namjoon. Byłem w tym sklepie wczorajszego wieczoru i narobiłem kłopotów. Potrzaskałem kilka luster… — rzekłem to trochę przyciszonym głosem, bo nie wiedziałem, jak ona zareaguje. — Chciałem przeprosić za to i pokryć szkody.
            W tym momencie kobieta wytrzeszczyła na mnie szeroko oczy. Zapewne tamta dziewczyna wzięła wszystko na siebie, a ja tu właśnie wprowadziłem ją w inną wersję historii. Miałem nadzieję, że to mi uwierzy, bo czemu miałbym kłamać przyznając się do tego wszystkiego? Choć faktycznie to różnie bywało na tym świecie.
— Junmi! Wyjdź tu natychmiast! — Na te słowa, czy raczej okrzyki, z drzwi prawdopodobnie prowadzących na zaplecze, wyskoczyła dziewczyna, która obsługiwała mnie poprzedniego wieczoru. Uśmiechnąłem się odruchowo i spuściłem na dół swoją maskę. Ona zauważając kim jestem przybrała zaskoczony wyraz twarzy.
— Co ty tu robisz?  — Naskoczyła na mnie, a ja nie zamierzałem jej się tłumaczyć, bo wiedziałem, że najpierw kierowniczka wolałaby sobie to z nią wyjaśnić.
— Ten człowiek uważa, że to nie ty potrzaskałaś lustra, tylko on. Wyjaśnij mi, dlaczego mnie okłamałaś? — Kobieta była bardzo oburzona. Z jednej strony jej się nie dziwiłem.
— A uwierzyłaby mi pani, jakbym opowiedziała, że zrobił to ktoś inny? Zresztą, jak widziałam jego przerażenie i zmęczenie to nie miałam ochoty stawiać go przed panią. Uznałam, że wezmę to na siebie dla spokoju — powiedziała to całkowicie spokojnie. Po pierwsze zaskakiwała mnie, bo tak swobodnie przyznała się do wszystkiego, po drugie zastanawiałem się, czy nie zależało jej na niczym, że tak się poświęcała?
— Z tobą chyba osiwieję! Uwierzyłabym ci, albo ewentualnie sprawdziła zapis z kamer. Czy ty rozumiesz, że o mały włos, to byłby ostatni dzień w twojej pracy? — Wyjaśniła jej to, a ja obserwowałem całą tą scenę z zaciekawieniem. To ja tu byłem najbardziej winny, a nikt na mnie nie krzyczał.
— Przepraszam, że panią zawodzę. — Mówiąc to ukłoniła się głęboko, a ja wyczułem w tym wszystkim mnóstwo sarkazmu. Co ta dziewczyna miała w głowie? Tak mnie to zastanawiało. Na dodatek jej koreański nie był za czysty. Miała w nim jakiś zagraniczny akcent. Może o to chodziło? Była z innego kraju i całkiem inaczej podchodziła do wszystkiego niż my Koreańczycy?
— Idę podliczyć ile jest mi pan winien. Proszę chwilę zaczekać, bo muszę wejść na zaplecze — oznajmiła oschle w moją stronę, a mnie to ucieszyło. Mogłem ponieść konsekwencje sprawiedliwie.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zwróciła się do mnie Junmi, gdy kobieta zostawiła nas samych.
— Ponieważ mnie na to stać, to po pierwsze, a po drugie nie mógłbym znieść myśli, że przeze mnie wylecisz — wyjaśniłem jej to pospiesznie. Ona po tym pokręciła na boki głową i zacmokała. Rozbawił mnie delikatnie ten widok, lecz starałem się tego nie okazać.
— Jesteś niemożliwy. Coś ty z jakiejś mafii? Rozrzucasz pieniędzmi na prawo i lewo? — Nie wiedziałem co do tego miała mafia, ale spodobało mi się jej poczucie humoru.
— Nie. Możesz mi wierzyć lub nie, jestem idolem z dość sławnego zespołu. Dzięki temu mogę to spłacić nie robiąc sobie problemów. To by było bardzo okrutne, jakby ktoś taki jak ja pozwolił ci za to ponosić konsekwencje. — Byłem dumny z mojej przemowy.
— Wydawałeś mi się idolem wczoraj, dlatego ci uwierzę, choć ja szybko nie ufam obcym. Niestety nie podoba mi się twoje stwierdzenie… ktoś taki jak ja? Za kogo się uważasz? Hm? — Wyprowadziła mnie z rytmu tymi pytaniami, a po chwili wybuchła śmiechem i całkowicie przestałem ją rozumieć… Była na mnie zła, czy bawiłem ją? — Żartuję człowieku. Dziękuję, że przyszedłeś się przyznać. Gdyby ktoś mi powiedział, że idol w tym kraju potrafi się tak zachować nie uwierzyłabym. Jesteście jednak ludźmi, więc czemu niektórzy z was nie mogą mieć sumienia? — Mimo, iż nie chciała mnie tym obrazić, to mnie zabolały te słowa. Według niej część z nas nie miała sumień? To było dziwne stwierdzenie.
— Nie podoba mi się to co powiedziałaś. — Ona zmieniła swoje spojrzenie na pytające, a ja wpadłem na bardzo szalony pomysł. — Dzisiaj będę musiał wrócić po opłaceniu szkód, a co robisz jutro po pracy?
— W sumie powinnam iść spać do domu, choć jutro kończę wcześniej, bo o dwudziestej. — Odpowiedziała mi jak gdyby nigdy nic, a ja już wiedziałem, że mam farta.
— W takim razie przyjdę po ciebie. — Ona ewidentnie była zaskoczona, a i tak nie odezwała się więcej, gdyż jej szefowa weszła z powrotem do pomieszczenia z naliczonym dla mnie rachunkiem.
            Nie wiedzieć czemu, zapragnąłem pokazać się z jak najlepszej strony tej dziewczynie. Chciałem jej zobrazować jacy my naprawdę byliśmy. Coś czułem, że nie tylko o nas, jako idolach miała złe zdanie, a także o mieszkańcach tego kraju. Sama pewnie stąd pochodziła, choć mieszkała jakiś czas za granicą sądząc po akcencie i tym jak wyrażała się do swojej kierowniczki. Miałem nadzieję, że choć trochę zmienię jej zdanie, choć wiedziałem, że nie będzie łatwo mi się z nią spotykać.

*Solji*

            Na korytarzach mojej uczelni przemykałam tego dnia spokojnie, jak cień. Nie chciałam, by ktokolwiek zwrócił na mnie uwagę. Czułam się lepiej, bo wyzdrowiałam do końca i to mnie cieszyło jako jedyne. Mogłam wrócić normalnie do zajęć i nie straciłam za wiele jak się okazało. Musiałam trochę bardziej się sprężyć, by wszystko nadrobić, a to była dla mnie pestka.
            Niestety moje plany na ten dzień legły w gruzach, gdy przede mną ukazała się nasza kochana Nambyul. Czułam w kościach, że nie bez powodu zagrodziła mi drogę. Coś chciała ode mnie i to można było dojrzeć w jej ostrym spojrzeniu. Poczułam, że trzęsę się ze strachu. Błagałam w duchu, by tym razem nie zrobiła mi zbyt dużej krzywdy.
— Ty naprawdę nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! — Wybuchła na mnie, a ja próbowałam zgadnąć o co znowu jej chodziło.
— Nie wiem o czym mówisz — wyszeptałam przerażona, a ona chwyciła silnie moje ramię. Próbowałam udawać, że to mnie nie boli i nie skwasić miny.
— Myślałaś, że się nie dowiem? Sumyeong był u ciebie, gdy nie chodziłaś na uczelnie. Masz się od niego z daleka trzymać. — Trzęsła mną przy tym, a ja nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. To była prawda, nachodził mnie, lecz wiedziałam, że ona nie uwierzy w moją wersję. Pewnie już sobie wmówiła, iż próbowałam go wyrwać, bo ona uważała w końcu mnie za złodziejkę i nic nie wartą osobę. — Czemu się nie tłumaczysz idiotko? Odebrało ci mowę?
— Zostawisz ją?! — Usłyszałam dochodzący za mną głos chłopaka, o którego uwodzenie byłam oskarżana. Miałam dość tej szopki. W tym momencie nienawidziłam też jego bardzo mocno. Gdyby nie przyczepił się do mnie ostatnio, to może Nambyul znudziłaby się dręczeniem mnie, a on nagle zaczął się bawić w super bohatera. Jakoś, jak był jej chłopakiem, to traktował mnie także okrutnie. Chyba zapomniał kilku sytuacji.
— Proszę, twój książę na białym rumaku, przybywa cię uratować — wycedziła to przez zęby, a jednocześnie puściła mnie i spojrzała na Sumyeonga. — Co ona ci zrobiła, że tak ją bronisz?
— Ona nic. Jest po prostu niewinną ofiara twojej głupiej zabawy. Skoro potrzebujesz się czuć lepsza od kogoś, to drwij ze mnie. Ja to zniosę. Zostaw ją, bo to słaba dziewczyna i ma zapewne większe problemy niż ty. Daj jej w końcu spokój — mówił to pełen oburzenia i frustracji, a ja mimo wszystko chciałam, żeby zniknął w tym momencie. Swoją obroną pogarszał moją sytuację.
— Mam dwa warunki. Przyznaj, że ona ci się nie podoba i wróć do mnie. Wtedy dam jej spokój. — Byłam w szoku na te słowa i obawiałam się jego reakcji.
— Nie mogę zrobić, ani jednego, ani drugiego. — Czułam, jak moje nogi zamieniają się w watę ze strachu jaki mnie ogarnął. Ten chłopak wiedział, na co mnie skazywał tymi słowami?  — Całkiem możliwe, że podoba mi się ona i nic ci do tego. Nigdy więcej nie spojrzę na ciebie jak na dziewczynę z którą mógłbym być. Ty nie masz serca. — To co powiedział tak we mnie uderzyło, że nawet zrobiło mi się jej żal przez moment. Ujrzałam w jej oczach zbierające się łzy, które powstrzymywała. Ostatniego zdania, nawet najgorsza osoba zapewne nie chciałaby usłyszeć.
— Nienawidzę cię! — krzyknęłam w jego stronę, zaskakując i ich i siebie. — Wszystko psujesz. Ja nie chcę byś się do mnie zbliżał. Proszę, to ty daj mi spokój. To co powiedziałeś… Czy ty myślisz o tym… — Nie umiałam więcej powiedzieć, bo wiedziałam, że zaraz zacznę płakać.
Nie chciałam przy nich tego robić. Nie wytrzymałam. Musiałam wybiec stamtąd. Zrobiłam to, choć słyszałam za mną jego nawoływanie. Byłam szczęśliwa, gdy dotarłam do wyjścia z uczelni, lecz na zewnątrz nawet nie wiedziałam co ze sobą zrobić i zaczęłam pozwalać łzom płynąć. Normalnie przeszłabym się na przechadzkę po mieście, która doprowadziłaby mnie znowu do czarnych myśli. Kiedyś tak nie robiłam… Kiedyś był przy mnie on. Mój jeden najlepszy przyjaciel. Tylko, że on mnie zostawił na tym okrutnym świecie i wtedy wszystko straciło sens…
Olśniło mnie. Była pewna osoba, która ostatnio sprawiała, że czułam się jak wtedy, kiedy miałam wsparcie. Bałam się, że nie będę mogła na nim długo polegać. Mimo to, brnęłam w tę znajomość, bo zaczynałam się od niego uzależniać. Musiałam wykonać jeden telefon. Nie wahałam się i wybrałam numer Hoseoka. Odebrał po dwóch sygnałach bez problemu i przywitał się trochę zmartwionym głosem, co nawet mi schlebiało. Czułam, że zależało mu na mnie od pierwszej chwili poznania.
— Potrzebuję spotkania — rzekłam krótko i szczerze. Nie chciałam już przed nim się blokować, bo jak tak dalej miałabym robić, to skończyłoby się to dla mnie źle. On wyciągał pomocną dłoń, a ja powinnam ją chwycić.  
— Uda mi się wyrwać za dwie godziny. Dasz radę tyle zaczekać? — dopytał niepewnie, a ja i tak byłam mu wdzięczna, że tak bardzo się starał.
— Do tego czasu spacerkiem dotrę do twojej wytwórni. — Stwierdziłam, a on potem pożegnał się ze mną pospiesznie, bo zapewne musiał wrócić do treningu. Na samą myśl, iż miałam za chwilę go zobaczyć moje serce zabiło mocniej i poczułam dreszcze ekscytacji. On naprawdę był moją nową nadzieją.


Omo kocham ten rozdział! Tak wiem, skromna jestem. :D

Po prostu doszłam w jednym wątku do ważnego momentu, odpowiedziałam wam w końcu co postanowiła Dasum, postarałam się kontynuować wprowadzenie nowej postaci i na koniec znowu sceny z wątku, który jest waszym ulubionym i tam też trochę się podziało.  Można się domyślić, że spotkanie Hoseoka i Solji przeczytacie w następnym rozdziale. Ale co będzie tam więcej? Zobaczymy... :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz