czwartek, 25 stycznia 2018

Wirus miłości: Rozdział 11

Wirus miłości
Rozdział 11


*Hoseok*

            Przechadzałem się parkiem razem z Solji, ona jadła zakupioną przeze mnie watę cukrową, a ja cieszyłem się, bo dzięki temu zagościł na jej twarzy uśmiech. Chyba bardzo lubiła słodycze. Oczywiście przez to, że byliśmy w publicznym miejscu musiałem być zamaskowany i trochę się stresowałem, czy nikt nas nie widzi. Wtedy ujrzałem coś, czego się nie spodziewałem. Zauważyłem z daleka Jina, który podszedł do jednej z ławek parkowych. Siedziała na niej jakaś dziewczyna i uśmiechnęła się do niego szeroko po czym zaczęli ze sobą rozmawiać. Po chwili ona wstała i ruszyli w nieznanym mi kierunku. Wytrzeszczyłem na to oczy, co zauważyła moja towarzyszka i spojrzała w tę samą stronę. Miała zaskoczone spojrzenie, pewnie nie domyślając się o co mi chodzi.
— Znasz tamtych ludzi? Ten zamaskowany to jakiś inny idol? — dopytała mnie, a ja jej przytaknąłem niepewnie.
— To Jin — powiedziałem do niej cicho, a ją zamurowało. — Nie wiem co on tutaj robi z tą dziewczyną — dodałem po chwili.
— Może też kogoś ostatnio poznał — stwierdziła słusznie, a mnie olśniło, że zapewne dlatego był po mojej stronie, kiedy zaproponowałem przyprowadzenie Solji do naszego dormu.
            Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, że tym razem nie byłem jedynym, który broił, bo najpierw zorientowałem się, że Jimin z kimś kręci, a teraz jeszcze Jin... Od razu poczułem się pewniej. Skoro najstarszy może zawierać znajomości z dziewczynami, to czemu nie ja?
— Czemu zacząłeś się uśmiechać sam do siebie? — Zmieszałem się na te słowa Solji. Nie byłem świadom, że szczerzyłem się rzeczywiście.
— Nic, głupie myśli mam teraz. Co chciałabyś porobić dzisiaj? — Postanowiłem w ten sposób zmienić temat, bo wolałem się nie przyznać do tego co mi chodziło po głowie.
— Chcę gdzieś móc usiąść i porozmawiać najlepiej. Chciałabym ci coś opowiedzieć. — Jej wyraz twarzy w momencie się zmienił. Jej wzrok w momencie stał się pusty. Przeraziło mnie to i wiedziałem, że muszę koniecznie ją wysłuchać, skoro miała taką potrzebę. Nie mogliśmy robić tego w takim miejscu, więc postanowiłem zrobić coś co chciałem dawno.
— Chodźmy do mojego dormu. To niedaleko, a tam w moim pokoju możesz opowiedzieć mi wszystko. Co ty na to? — Widziałem, że zastanawiała się nad odpowiedzią.
— A nie będą chłopacy się pytać kim jestem? — wtrąciła nieśmiało, a ja posłałem jej pokrzepiający uśmiech.
— Już im napomknąłem o tobie. — Moja odpowiedź była prawdziwa, jednak nie dodałem, że dyskusja na ten temat była delikatnie podzielona. Mimo to, szybko posłałem tylko wiadomość do Jungkooka, by trochę ogarnął salon, bo zaraz wparuję tam z koleżanką i nie chciałbym, by dostała zawału na widok naszego nieporządku.

***

            O dziwo najmłodszy bardzo grzecznie mnie posłuchał i kiedy weszliśmy do dormu nie było nic dziwnego na widoku. Salon, przez który trzeba przejść z przedpokoju lśnił czystością, a chłopcy, czyli Jungkook, Jimin, Taehyung, Yoongi i Namjoon, siedzieli na kanapie i oglądali coś w telewizji. Słysząc, że przechodzimy odwrócili się w naszą stronę, a Solji momentalnie schowała się za mnie. Coś czułem, że pewnie była skrępowana widokiem reszty zespołu. Miałem ochotę zaśmiać się z tego, lecz udało mi się powstrzymać.
— Gdzie ta twoja koleżanka? — zapytał z cwaniackim uśmiechem Jimin, a ja wskazałem palcem na moje plecy. — Pokaż nam się, nie bądź taka.
            Solji posłusznie pojawiła się koło mnie i ukłoniła się w ich stronę, szeptając jednocześnie ciche przywitanie. Wtedy domyśliłem się, że przecież wyznała mi wcześniej, iż podobał jej się Jimin, a ja głupi o tym zapomniałem. Pewnie bała się na niego spojrzeć, a ja poczułem ukucie zazdrości, bo jej reakcja na mnie była o wiele bardziej swobodna.
— Widzę, że zaraz zje ją stres. Lepiej nie męczmy jej bardziej i dajmy im spędzić czas w spokoju razem. — Na szczęście Namjoon zaproponował nam to i mogłem udać się z nią już do mojego pokoju. Bałem się, że któryś z nich będzie na tyle ciekawski, że zacznie zadawać Solji pytania, a ja spieszyłem się do wysłuchania jej w końcu.
            W pokoju wszelkie nerwy ją opuściły i zobaczyłem, że ulżyło jej momentalnie. Był to bardzo uroczy widok i z kolei też poczułem się lepiej na myśl, że przy mnie nie czuła jakiejś krępacji. Dzięki temu mogłem jej pomóc. Jakby wstydziła się ze mną rozmawiać, to jaki byłby ze mnie pożytek?
— Usiądź na łóżku, a ja może coś do picia przyniosę. — zaproponowałem, a ona chwyciła mnie pospiesznie za rękaw mojej bluzy.
— Na razie nie chce nic pić. Wolę teraz porozmawiać — oznajmiła to, a ja przytaknąłem jej i usiadłem razem z nią. Czekałem, aż zacznie coś mówić. Nie wiedziałem, że będzie chciała tak po prostu zacząć, jak znajdziemy się na osobności. — Ja miałam wcześniej przyjaciela — zaczęła i widziałem, że słowa przychodzą jej ciężko, ale skoro miała potrzebę, musiałem cierpliwie czekać na to co miała do powiedzenia. — Bardzo mnie wspierał, dzięki niemu jakoś się trzymałam na uczelni, w domu, bo czasem jest bardzo ciężko... Tylko pewnego dnia... Odszedł. Wyjechał do Stanów, bo okazało się, iż miał nowotwór. Rodzice chcieli zapewnić mu dobre leczenie za granicą i wtedy urwał całkowicie ze mną kontakt. Nie mam pojęcia od kilku lat, czy żyje. Jego rodzice nawet tu nie wracają... Jestem załamana tą sytuacją i jednocześnie strasznie mi go brakuje.
            Nie wierzyłem tego co usłyszałem. Jej historia przypominała mi fabułę marnego dramatu. Nie miała pojęcia co dzieje się z osobą, na której jej zapewne bardzo zależało. Ja nie wiedziałem w tamtym momencie, jak miałem na to zareagować. Nigdy nie straciłem nikogo tak mi bliskiego. Nikt nigdy ze mną nie zerwał kontaktu w ten sposób. Chciałem ją pocieszyć, że pewnie on żyje... A skąd miałem tą pewność?
— Czyli nie masz pojęcia gdzie on teraz jest i co z nim jest? — Upewniałem się, choć znałem odpowiedź. Dawałem sobie tym czas na przemyślenia.
— Dokładnie... To ciąży mi strasznie, a i tak bardziej boli mnie to, że czuję się przez niego zdradzona. Zostawił mnie tu samą i bez żadnych wieści. Chciałabym mieć chociaż z nim kontakt... Pragnę wiedzieć czy on żyje... — Po tych słowach z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Odruchowo zareagowałem w ten sposób, że chwyciłem jej głowę i przybliżyłem do mojej klatki piersiowej na tyle, by zrozumiała, że może się we mnie wtulić. Długo nie czekałem na to, aż jej małe rączki oplotły mnie w pasie. Poczułem ulgę. Mogła mieć we mnie oparcie i musiała o tym się dowiedzieć. Wiedziałem, że nie zastąpię jej tamtego chłopaka. Nikt nie jest na tej planecie zastąpiony. Ona znała go pewnie długo. Mimo to, musiałem starać się wypełnić jej pustkę po nim.

*Junmi*

            Byłam niemało zaskoczona, że ten chłopak, który zrujnował sklep, rzeczywiście okazał się idolem. Nawet udało mi się go znaleźć w internecie. Oniemiałam na widok tego, jak sławny był i jaką miał obecnie rzeszę fanek. Mimo to, śmieszył mnie trochę jego pseudonim. Przez niego bałam się odsłuchać jego piosenek. Widać było od razu po nim, że był liderem, przez to, że wykazał się przede mną wielką odpowiedzialnością. Kto normalny wracał się przyznać po takim czymś i proponował pokrycie kosztów? Może i miał kasę... A mimo to... Mógłby być skąpy. Tylko jeszcze jednego nie umiałam pojąć.  Dlaczego chciał gdzieś ze mną wyjść?
            Byłam z nim umówiona, że odbierze mnie tego dnia z pracy. Z jednej strony wolałabym się udać prosto do domu, do mojego ciepłego łóżka, albo raczej nie tak ciepłego jak bym chciała futonu... Z drugiej strony, chciałam poznać tutaj w końcu kogoś, bo zaraz mogłabym oszaleć z samotności jaka mnie otaczała. Nawet kota nie mogłam przygarnąć, bo właścicielka mieszkania mi zabroniła przyprowadzać zwierzęta.
            Westchnęłam głęboko, bo już zamknęłam sklep jakiś czas temu i czekałam na tym zimnie na tego całego Namjoona. A mawiają, że to kobiety są spóźnialskie. Kolejny stereotyp, który mnie nie dotyczył, a wręcz zawsze miałam na odwrót. Od kiedy pamiętam to ja czekam na tych spóźnialskich mężczyzn.
— Jestem. — Usłyszałam nagle zasapany głos obok mnie. Widocznie biegł. — Przepraszam, urwanie się z wytwórni było dla mnie ciężkim zadaniem. Długo czekasz? — Zaprzeczyłam kręceniem głowy, choć moje zamarznięte ręce mówiły co innego. Czemu mi w ogóle było tak zimno?
— Co będziemy robić? — zapytałam go, bo naprawdę mnie ciekawiło co o takiej porze on chciał wymyślić. Chodzenie po prostu nie odpowiadało mi, bo przecież było mi tak zimno. A większość miejsc zamykała się poza klubami i tym podobnymi miejscami, które budziły się właśnie do życia. Ale tam też nie miałam ochoty się wybierać.
— Szczerze, to nie wiem... — Mówiąc to, drapał się w tył głowy, a ja zastanawiałam się, co miał pod kopułą... Przecież poprosił mnie o spotkanie, a nie ma kompletnego planu? Westchnęłam, co lubiłam często robić...
— Może pójdziemy do mnie?  — Prawie mu wypadły oczy z orbit na to pytanie.
— Nie będą twoi rodzice źli, że przyprowadzasz kogoś o tej porze? — Miałam ochotę zaśmiać się na to pytanie, lecz powstrzymałam się, by go nie urazić.
— Spokojnie, mieszkam sama. — Na to znowu wytrzeszczył swoje źrenice jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, że tak się dało. I co go tak dziwiło? A może był przerażony, że będzie ze mną sam na sam bez żadnych świadków? Nie wiedziałam jak to odebrać.
— Tak więc chodźmy. — Wraz z tą wypowiedzią wyprostował się i zaczął chrząkać. Ewidentnie było widać po nim zakłopotanie tą sytuacją. Już prawie zapomniałam, że chłopacy w Korei tacy potrafią być.

***

            Siedzieliśmy w moim pokoju i milczeliśmy. Nie mieliśmy chyba pojęcia o czym ze sobą rozmawiać. Normalnie mi się buzia nie zamykała, niestety ostatnio chyba się wyobcowałam przez moją samotność. Przyzwyczaiłam się nawet do mówienia do siebie. A on? Chyba naprawdę poprosił mnie o te spotkanie zbyt spontanicznie. Nadal nie znałam jego powodu co do tego. Dziwnie też siedziało mi się z nim z myślą, że wiele fanek chciałoby być w mojej skórze, a ja siedziałam tak obojętna względem niego.
— Słuchasz muzyki? — odezwał się po długim milczeniu.
— Oczywiście. — Nie potrafiłam rozwinąć mojej wypowiedzi. Bałam się, że jak zabrniemy w tym temacie, to powiem mu za dużo. Nie chciałam zdradzać siebie na pierwszym spotkaniu w całości.
— Ja tworzę muzykę i rapuję...
— Wiem. — Przerwałam mu, choć wiedziałam, że próbował kulawo podtrzymać temat. Mogło to wyglądać jak przechwałki, lecz dla mnie nimi nie były. Po prostu chciał coś mówić.
— A ty jaki lubisz gatunek? Domyślam się, że nie słuchasz kpopu?
— Kiedyś kilku zespołów słuchałam może... O was nie słyszałam. Żyłam długo w Ameryce i tam bardziej się zakorzeniłam — wyjaśniłam mu to krótko, a on na to przytakiwał ze zrozumieniem.
— Ja też słucham innej muzyki, tej angielskiej. Staram się też ćwiczyć mój angielski, by z każdym dniem był coraz lepszy. Mimo to, kocham Koreę i tutaj zawsze będzie mój dom. — Nie wiedziałam po co dodał mi to ostatnie zdanie, jednak stwierdziłam, że to zignoruję.
            To nie tak, że wyrzekałam się koreańskiego pochodzenia. Gdyby tak było, nie sprzeciwiłabym się mamie, by tutaj studiować i nie wyjechałabym na własną rękę. Szkoda tylko, że na miejscu okazało się, że wcale nie czekała mnie tu kolorowa przyszłość. Działałam zbyt spontanicznie.
— Ja też kocham Koreę i dlatego tu wróciłam. Na początku próbowałam innych sposobów, by się tu dostać ponownie. Aż wreszcie postawiłam wszystko na powrót tu i źle na tym wyszłam — rzekłam to jakoś dziwnie nieśmiało, bo znowu mój język był tak długi, że prawie mu powiedziałam coś, co chciałam póki co ukryć przed nim ze względu na to, kim był.
— Jakich sposobów? — No i musiał zapytać o to, co nie chciałabym, żeby zapytał... Nie mógł o coś innego?
— Chodziłam na przesłuchania wytwórni koreańskich. Pewnie wiesz, że dużo jest takich za granicą — mówiłam to bardzo niepewnie. Nie chciałam, żeby mnie dalej na ten temat wypytywał.
— Umiesz śpiewać? — wyskoczył z tym zaskoczony.
            Po chwili przerwał nam jego telefon. Cieszyłam się okropnie, że to nastąpiło. Nie chciałam dłużej z nim rozmawiać. Póki co nie dogadywaliśmy się zbytnio. Nie wiedziałam nawet czemu tak było. Mogła to być moja wina. Przestałam być ostatnio otwartą osobą i zapewne to się teraz odbijało w tej chwili. Oczywiście okazało się, że dzwonił ktoś do niego pilnie i musiał przez to wracać. Nie omieszkał na wyjściu oznajmić się, że jeszcze się zobaczymy. Zdziwiłam się, że jeszcze tego chciał. Czy on nie czuł tej niezręczności między nami? Chociaż, może z czasem przekonałabym się do niego?  Kto wie?
*Jimin*

            Czułem się dziwnie ignorując Yeondonga. Jakoś krępowało mnie jego zachowanie, ale przecież chłopak chciał po prostu zaprzyjaźnić się ze mną. Mogłem mu po prostu powiedzieć, że jako idol nie mam na to czasu, a nie potrafiłem i tego zrobić. Chciałem mu dać szansę na poznanie mnie. Nie wiedziałem po co.
            Tego dnia się przełamałem. Zaproponowałem sam, czy nie chce gdzieś wyjść. Od razu odpowiedział, że chciałby pójść na kręgle i zapytał, czy nie ma możliwości, bym wziął ze sobą Yoongiego. Początkowo miałem mu odpowiedzieć, że nie ma takiej opcji, lecz zastanowiłem się i uznałem, że co mi szkodzi? Choć miałem podejrzenia, iż mogę tego pożałować.
            Na szczęście Yoongi nie miał żadnych planów na ten wieczór i zgodził się udać ze mną. Nawet nie pytał dlaczego zamierzam wyjść gdzieś z Yeondongiem. Zdziwiło mnie takie zachowanie z jego strony. Nie był zazwyczaj skory do poznawania nowych osób. Może miał nadzieję, że dzięki temu pozna Inhę, o której opowiedział mu jej brat na fameetingu? Oh, żeby się nie przeliczył. Ta dziewczyna miała w sobie wiele zła.
            Dostałem adres kręgielni od Yeondonga, więc udaliśmy się tam bezpośrednio. Na miejscu był i sam zainteresowany i niestety jego siostra, a co mnie zaskoczyło z nimi rozmawiały jakieś dwie dziewczyny. W mojej głowie włączyło się czerwone światło. A co jeśli one mogą nas zdradzić? Potem będzie krążył nagłówek "Suga i Jimin przyłapani w kręgielni z dziewczynami". Wolałbym uniknąć tej sytuacji. Wtedy zauważył też nas Yeondong i ruszył w naszą stronę.
— Nie krępujcie się. To pracownice z tego miejsca. Znamy je dobrze i możecie im zaufać. Wiele gwiazd do nich przychodzi na kręgle i one niczego nikomu jeszcze nie zdradziły. — Niby zapewniał mnie, że powinienem im zaufać, tylko, że był jeszcze mały niuans. Ja do końca nie ufałem jeszcze Yeodongowi, a co dopiero tym obcym dla mnie dziewczynom.
— Nie jestem do końca przekonany — wyszeptałem to, a po chwili Yoongi po prostu ruszył przed siebie jak gdyby nigdy nic.
— No co się tak gapisz? Chodź Jimin, bo stracimy dobrą zabawę przez twój lęk. — Nie rozumiałem nic z tego co do mnie powiedział mój kolega... Przecież powinniśmy uważać. Media czyhały na taką sensację na każdym kroku...
— Ja rozumiem twój strach — wtrącił znowu Yeondong. — Zaufaj mi, a będzie fajnie — dodał to z szerokim uśmiechem, więc uznałem, że muszę w końcu wyluzować i podążyłem wraz z nim do reszty. — A i jeszcze jedno. Tamta dziewczyna. — Wraz z tymi słowami wskazał mi jedną z pracownic, która miała pofarbowane końcówki na fioletowo. Wyglądało to nawet ładnie. — Ona mi się podoba... Więc jakbyś mógł uważać, by jej nie uwieść mi przypadkiem...
            Zatkało mnie w tamtym momencie. Nie ogarniałem co się wokół mnie dzieje, a on jeszcze zaprosił nas do miejsca, gdzie była dziewczyna, która mu się podobała. Czy on nie był świadom tego, że ja nie musiałem nic robić i dziewczyny już pożerały mnie wzrokiem? To nie tak, że miałem o sobie wysokie mniemanie. Po prostu... tak było.
            Kiedy zjawiłem się w tłumie, to przedstawiono mi owe dziewczyny. Jednak z nich zwała się Miseon i wyglądała uroczo, a zarazem uśmiechała się uprzejmie w naszą stronę. Druga, ta od fioletowych końcówek zwała się Riseun i mierzyła mnie uwodzicielskim spojrzeniem. Miałem ochotę wyśmiać los... Naprawdę musiała to być akurat ona? Za to Inha zabijała ją swoim wzrokiem. Zdziwiło mnie to ogromnie i jak dziewczyny odeszły, a Yeondong oznajmił, że musi skorzystać z toalety przed grą postanowiłem się czegoś wywiedzieć.
— Nie lubisz tej dziewczyny? — zapytałem ciekawsko, a ona bez wahania mi przytaknęła.
— Dzięki niej, nie przepadam też za tobą. Przez nią mój brat chce być jak ty... To wszystko jest bez sensu. To bardzo miły, kochany i uczciwy chłopak, a ona bawi się jego uczuciami. Kiedyś powiedziała. że będzie z nim dopiero jak zamieni się w ciebie, a wiesz co on zrobił? Powiedział, że może kiedyś mu się uda mu do ciebie upodobnić i wtedy jeszcze raz wyzna jej uczucia. Teraz wiesz skąd ten cały podziw tobą? — Wszystko to wypowiadała z takimi pretensjami do mnie, a ja pierwszy raz nie czułem się przez nią urażony. Wręcz przeciwnie. Zrobiło mi się strasznie głupio w związku z tą sytuacją. Nie chciałem by Yeondong był taki jak ja. On naprawdę wydawał się taki, jak opisała go jego siostra, chociaż momentami bałem się, że to tylko maska, a tak naprawdę to jakiś psychopata. Nie wiedziałem, skąd miałem takie myśli. Pomijając to... On nie mógł być mną. A będąc sobą był o wiele ciekawszy.
— Może zniszczę jej idealną opinię o mnie dzisiaj? — wypowiedziałem to niepotrzebnie na głos.
— Myślę, że to zły pomysł. Znajdzie sobie innego idola do tego — stwierdził Yoongi, o którego obecności praktycznie zapomniałem.
            Musieliśmy też przerwać tę dyskusję, bo wrócił do nas Yeondong. Ucichliśmy w momencie, a ja uznałem, że wdrożę mój plan... Nawet jeśli dziewczyna zmieni swoje zainteresowanie mną na innego idola, to nie byłbym to ja i nie musiałbym mieć wyrzutów sumienia, że chłopak przeze mnie ma pod górkę.  A jak najlepiej zepsuć sobie opinię u dziewczyny? Zauważać bardziej jej przyjaciółkę, niż ją. I to było to. Miseon stała się w tamtym momencie moim celem.
            Jak przynosiła nam coś, zgadywałem ją, prawiłem tandetne komplementy. Widziałem, że Yoongi się mną załamywał i kręcił głową na ten widok, ale to było normalne. On zawsze krytykował moje zachowania i uważał za dziecinne. Może i takie było, jednak mało mnie to obchodziło.
            Gra za to przebiegała dość gładko. Ja byłem w drużynie z Yeondongiem, a Yoongi z Inhą, której najgorzej z naszej czwórki szło. Czasami śmiałem się z niej, bo pokracznie wyglądała, jak rzucała kulami. Yoongi w pewnym momencie stracił do niej cierpliwość. Nie chciał zapewne z nami przegrać, więc podszedł do niej i chwycił jej dłoń, pociągnął ją za sobą, by podeszła do kuli, a ja ujrzałem na jej policzkach rumieńce. Ona się zawstydziła jego gestu! Następnie zaczął jej tłumaczyć wszystko i pokazywać, jak powinna rzucać. Ona mu jedynie przytakiwała jak zaczarowana.  Nie podobało mi się to, a nie wiedziałem nawet czemu.
— Czyżby moja siostra miała tyle szczęścia, że Yoongi ją podrywa? — zapytał mnie nagle Yeondong z cwaniackim uśmiechem, a we mnie coś zawrzało, lecz przemyślałem to szybko.
— Coś ty! On się nie zna na podrywaniu dziewczyn. — Do tego zaśmiałem się nerwowo. Nie byłem sam przekonany do tego co powiedziałem i nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem.
— Chyba nie jesteś o nią zazdrosny? — Zaśmiał się mówiąc to, a nie potrafiłem nic odpowiedzieć, tylko po prostu wstałem.
            Podszedłem do Inhy i uznałem, że to ja nauczę ją jak się to robi. Zrobiłem bardzo głupią rzecz. Rzeczywiście szybko załapała moje rady... Tym sposobem ona i Yonngi z nami wygrali, a na mnie Yeondong udawał, że się obraził. Jedynym plusem było to, że dowiedziałem się, iż od teraz Riseun już nie spojrzy na mnie tak samo. Uznała, że podrywałem jej przyjaciółkę i Inhę jednocześnie, więc w jej oczach zostałem kobieciarzem.
            Mimo to, wynikło z tego wszystkiego więcej problemów. Inha powiedziała, że jestem dziwny na koniec, jak mnie żegnała, Yeondong się do mnie nie odzywał, a Yoongi dopytywał co we mnie wstąpiło, że pod koniec nagle odbiłem mu Inhę. Dobił mnie jeszcze jak uznał, że pewnie ona mi się podoba i nie mam się co przejmować, bo jego zainteresowała inną osobą. Mi wcale nie podobała się Inha... Po prostu nie chciałem, by... No właśnie... Sam nie wiedziałem czego ja chciałem. Ten dzień należał do najdziwniejszych w moim krótkim i marnym żywocie.


I co uważacie o tym rozdziale? Trochę pisałam na szybko, ale weny nie brakowało, więc powinno być dobrze. Nie wiem tylko, czy na końcu troszkę nie przesadziłam. Ale co najważniejsze, co sądzicie o tym co wydarzyło się w waszym ulubionym wątku? Poznaliście też bliżej Junmi.. Co o niej powiecie? I czy reakcja Jimina was zaskoczyła? Czy była do przewidzenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz