Lekcje miłości
Rozdział 12
*Kyungsoo*
Tego dnia prosto z zajęć tajskiego udałem się do domu Eunmi. Zaprosiła mnie do siebie na herbatkę i przy okazji chciała mi opowiedzieć to, co wydarzyło się ostatnio w szpitalu jak odwiedziła swoją matkę. Nie byłem osobą porywczą, jak Baekhyun, ale z chęcią pokazałbym temu idiocie, który pogrywał z jej matką, gdzie raki zimują. Niestety to nie ja miałem prawo się wtrącać. Byłem tylko...
Właśnie. Kim ja byłem dla Eunmi? Przyjacielem? Czy to nie wygórowane stwierdzenie? Trochę jej tajemnic nas łączyło, trochę ufaliśmy sobie wzajemnie. Wydawało mi się też, że znam ją dobrze, jednak czy to nie za mało? I druga sprawa to taka, czy ja nadal chciałem jedynie przyjaźni? Momentami przyłapywałem się na tym, że przyglądam jej się zbyt intensywnie. Lubiłem jej zapach, choć nie był jakiś wyjątkowy zapewne dla kogoś innego. Jej głos był muzyką dla moich uszu, a każde spotkanie z nią zbliżało mnie do jednego... Zauroczyłem się? Czy może nawet zakochiwałem się w niej? Czy Baekhyun miał rację? Wpadłem po uszy? Najchętniej nie dałbym mu tej satysfakcji... Co jeśli rzeczywiście było już dla mnie za późno?
— O czym tak intensywnie myślisz? — zapytała mnie nachylając się zbyt blisko. Wtedy zauważyłem, jak bardzo lubiłem patrzeć na jej delikatną i nieskazitelną twarz.
— A o niczym istotnym — mruknąłem zawstydzony, bo od razu pomyślałem, że pewnie zdziwiłaby się, jakby poznała moje myśli.
— W takim razie, posłuchaj mnie — zaczęła, pokazując mi ekran swojego smartfona. — Na tym forum opisuje się oszustów i innych podobnych im ludzi. Wstawiłam tam post dziś rano z opisaniem sytuacji mojej mamy. Odezwała się do mnie kobieta, która możliwe, że go zna. Napisała mi prywatnie jego imię i nazwisko i jeżeli okaże się, że to on, to opowie mi swoją historię z nim związaną. Jak mam zdobyć jego imię i nazwisko?
Zastanawiając się nad tym wszystkim przygryzała wargę, więc momentalnie odwróciłem wzrok od niej, by źle nie zadziałał na mnie ten gest. I tak zajmowała obecnie całą moją głowę i nie mogłem się skupić na pomocy jej w sprawie, która była dla niej tak ważna w tamtym momencie.
— Mam plan. — Jej nagły wyskok z tym mnie przeraził. Musiałem się ogarnąć, bo prędzej czy później uznałaby za dziwne moje zamyślanie się.
— A jaki jest ten plan? — Zainteresowałem się tym, bo nic mi nie zdradziła i zaczęła coś nerwowo stukać w telefonie.
— Poprosiłam kobietę o jego zdjęcie — wyjaśniła mi, a ja uśmiechnąłem się tylko na to. Tak, to był dobry pomysł, by potwierdzić, czy to ten sam człowiek.
Oczekiwaliśmy w ciszy na jej odpowiedź. Ja nie potrafiłem tego dnia normalnie funkcjonować, a ona pewnie była niecierpliwa, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym mężczyźnie. Nie dziwiłem jej się. Sprawa naprawdę wyglądała nieciekawie, a on był bezczelny wobec niej i nie szanował jej matki. Owinął sobie ją wokół palca i nie wiedzieliśmy, jaki miał w tym nawet cel. Myśleliśmy, że pieniądze nie wchodzą w role, skoro nie miała ich za wiele.
— Odpisała — rzekła radośnie i pospiesznie otworzyła plik załączony przez kobietę. Chłopak na nim wyglądał młodo i zapewne był przystojny dla wielu przedstawicielek płci pięknej. — To ten dziad — skwitowała go oschle Eunmi, a ja nie mogłem powstrzymać się, by nie zaśmiać się z tej sceny. Wyglądała uroczo, gdy tak się denerwowała, jednak nie mogłem jej tego powiedzieć. — Spotkam się z nią jutro, by opowiedziała mi wszystko co o nim wie.
— Pójdę z tobą — wtrąciłem bez wahania, a potem zastanowiłem się nad tym. To nie było takie proste. — Jeżeli oczywiście umówisz się z nią na wieczorną porę — dodałem to, bo nie było opcji, bym wyrwał się następnego dnia z treningu. Ona mi na to przytaknęła. Nie wiedziałem, czy dobrze robię, że jako idol udam się do obcego domu. Wszędzie mogły być moje fanki, a ja ryzykowałem jak jakiś zakochany nastolatek. Chyba naprawdę za bardzo się angażowałem.
*Baekhyun*
Tego popołudnia nie zamierzałem odpuścić Shinrze. Anri znowu spotykała się z Sehunem po naszych zajęciach, a Kyungsoo z Eunmi. Musiałem jakąś ją wyciągnąć ze sobą, ale też nie miałem do końca pomysłu na to, jak tego dokonać. Nie wiedziałem, gdzie ją zabrać, jak sprawić by nie odmówiła. Nie głowiłbym się tak, gdyby nie okazało się, że odpowiedź zjawi się sama.
— Masz trochę czasu? — wyskoczyła do mnie Shinra z tym pytaniem, jednocześnie dając mi do zrozumienia, że sama też chce się spotkać. To mnie niezmiernie ucieszyło.
— Mam, oczywiście — odpowiedziałem pospiesznie, a ona uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
— Stresuję się trochę, bo dzisiaj tata poszedł odwiedzić rodziców Jaemina i uznałam, że z tobą najlepiej się wyluzuję. — Zaskoczyło mnie to, że była tego dnia taka otwarta względem mnie.
— A po co? — wyskoczyłem z tym, nie myśląc nawet nad tym, czy to pytanie ma sens. Przecież mogli rozmawiać o interesach, skoro ich ojcowie razem prowadzili firmę.
— Powiedzieć im o tym co wyczynia Jaemin. Wczoraj znowu przyszedł pod mój dom i mnie zaatakował. Ojciec to widział, więc nie zamierza tego tak zostawić — wyjaśniła mi to, a we mnie zaczęło się gotować. Jak ja bym utarł nosa temu Jaeminowi. — A najgorsze jest to, że czuję, iż to go nie powstrzyma. Zemści się na mnie na uczelni za powiedzenie wszystkiego rodzicom...
To mogła być racja. Ona znała go dobrze i pewnie wiedziała do czego zdolny był ten człowiek. Nie chciałem, by jej stała się krzywda, a on był coraz bardziej nieobliczalny. Jak żałowałem w tej chwili, że nie byłem studentem i nie mogłem z nią udać się tego dnia na uczelnię. Nie zbliżyłby się już do niej nigdy. Zaopiekowałbym się nią jak najlepiej.
Po chwili zorientowałem się, że szliśmy gdzieś przed siebie i zastanowiłem się dokąd zmierzamy. To było dziwne. Postanowiłem zapytać co robimy, lecz zostałem uprzedzony.
— W sumie, to dokąd my idziemy? — oboje zaśmialiśmy się na to pytanie. Oczywiście widok jej szczęścia był dla mnie najpiękniejszym widokiem. Szybko się otrząsnąłem z tej myśli i delikatnie posmutniałem na duchu, bo wiedziałem, że niedługo ukrywanie uczuć do niej stanie się dla mnie trudne...
***
Ostatecznie uznaliśmy, że najlepiej będzie jednak podjechać do dormu. Niestety musieliśmy to zrobić komunikacją miejską, bo kierowca pewnie dawno odjechał spod szkoły myśląc, że nie wracamy do dormu. Zastanawiałem się jedynie, jak Anri się tam wybrała. Bo przecież skoro ja i Kyungsoo nie pojechaliśmy, to nie miała do kogo z nas się doczepić... Swoją drogą cieszyło mnie to, że zbliżała się do Sehuna. Dzięki temu miałem nikłą nadzieję, że może nie zranię jej, gdy wyznam uczucia jej siostrze. Udawałem głupiego, bo niezręczne było dla mnie jej zainteresowanie.
Na miejscu Shinra przywitała się z chłopakami w salonie, a potem poprosiła mnie, bym pokazał jej swój pokój. Zgodziłem się bez zbędnych pytań, choć trochę zastanawiało mnie, co chce ona tam zobaczyć. W środku nie było nikogo, bo Chanyeol odbywał randkę ze swoją dziewczyną. Shinra rozglądała się po moich półkach, jakby czegoś szukając. Kiedy zauważyła grupowe zdjęcie nasze z kilkoma dziewczynami, chwyciła je w rękę bez zbędnych pytań. Usiadła następnie na moim łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Zastanowiłem się na chwilę, czy to nie ja powinienem to zrobić.
— Poznałam ją — mówiła, wskazując na Amelię na tym zdjęciu. Stała wtedy między mną, a Yixingiem. To był czas, gdy jeszcze mi się podobała... Że też akurat to zainteresowało Shinrę. — Miła dziewczyna. Zdziwiło mnie, bo nie jest nawet Azjatką. Jak tu trafiła? — Dlaczego musiała akurat o nią pytać?
— Jej tata pracował w ich kraju w Koreańskiej firmie i został przeniesiony do Seulu — odpowiedziałem najbardziej ogólnikowo, jak potrafiłem, by nie poznała po mnie, że stresuje mnie ten temat.
— I chodzi z Yixingiem? — Przytaknąłem tylko na to. — Cudownie. A ty? Miałeś jakieś podboje w trakcie kariery? — Naprawdę los tego dnia się ode mnie odwrócił... Nie chciałem jej okłamać, ani też zbyć w tym temacie, choć był dla mnie bardzo niewygodny.
— Walczyłem z nim o względy Amelii i była ze mną przez krótką chwilę. — Wraz z tymi słowami, zacząłem unikać jej wzroku. — Ostatecznie zerwaliśmy, bo ta kochała jego...
— Oh nie wiedziałam... Głupio, że zapytałam. — Naprawdę widziałem, że żałowała tego.
— Spokojnie, masz prawo pytać.
— Nadal coś do niej czujesz? — rzuciła tym pytaniem jakoś niepewnie. Jej śmiałość tak nagle zmalała. Co się z nią tego dnia działo?
— To było dawno temu. Później byłem z Luną z naszej wytwórni, ale też nam nie wyszło... I od tamtej pory jestem sam. — Oczywiście nie mogłem dodać, że od tamtej pory nic, do nikogo już nie czułem, bo właśnie siedziała obok mnie osoba, która mnie ostatnio zauroczyła.
— Cieszę się. — Dlaczego ujrzałem w jej oczach czystą radość? To mnie bardzo zmobilizowało… Choć dla kogoś mogłoby zabrzmieć jakby cieszyła się w moim nieszczęściem.
Powinienem był w tamtym momencie dać sobie spokój. Zareagowałem zdecydowanie zbyt gwałtownie. Kiedy ona odwróciła się w moją stronę, by coś dopowiedzieć, ja złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Jej słodkie wargi szybko się rozchyliły, bym mógł pogłębić pocałunek, co mnie lekko zaskoczyło. Trwaliśmy w tej namiętnej chwili nie za długo. Po oderwaniu się od siebie oboje patrzyliśmy wystraszonym wzrokiem na siebie.
— Nie powinniśmy... — wyszeptała, a ja czułem się strasznie. — Moja siostra, ona chyba za bardzo cię lubi. Nie chcę jej zranić. I dopiero co zakończyłam burzliwy związek... — Ani jednym słowem nie powiedziała, że nic do mnie nie czuje. To był jedyny plus tej wypowiedzi. Miała rację. Musieliśmy poczekać, aż będziemy pewni, że Anri o mnie zapomniała, a na dodatek sam bałem się trochę zaangażować kolejny raz, choć czułem, że tym razem mogłoby być inaczej.
*Sehun*
Poprosiłem naszego kierowcę o przywiezienie Anri spod szkoły pod wytwórnię. Miałem pewien plan na spędzenie z nią popołudnia i miałem wielką nadzieję, że to wypali. Chciałem, by bawiła się ze mną dobrze. Chciałem wypełnić jej każdą minutę sobą. Zaczynało mi bardziej zależeć na zbliżeniu się do niej, niż pocieszaniu. Wiedziałem, że nie powinienem się plątać w kolejne uczucie, które może mi przynieść kolejne problemy. Mimo to, nie mogłem się powstrzymać przed zachwycaniem się nią. Uwielbiałem już jej charakter i podobała mi się z wyglądu. Jak mogłem powstrzymać się przed poczuciem czegoś więcej? Przecież każdy powszechnie wie, że serce nie sługa.
Zobaczenie jej w drzwiach wytwórni zszokowanej i takiej trochę zagubionej mnie rozczuliło. Naprawdę była przesłodka i to także mi się w niej podobało. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ja uniosłem moje kąciki ust z automatu, by pokazać jej, jak bardzo cieszyłem się z tego spotkania. Ona odwzajemniła delikatnie mój gest i podeszła bliżej do mnie.
— Możesz kogo chcesz wprowadzać do wytwórni? — Zdziwiła się, a ja pokręciłem głową na boki.
— Mogę tylko w wyjątkowych przypadkach to robić. Naopowiadałem im, że jesteś moją kuzynką i takie tam... — wyjaśniłem pospiesznie.
— Rozumiem.
Po chwili ruszyła za mną w stronę sal do tańca. Pewnie nie wiedziała, co ją za chwilę czeka. Rozglądała się uważnie po korytarzach. Z tego co wiedziałem nie była fanką naszą, ani nikogo z naszej wytwórni, mimo to podziwiała wnętrze. Wiadomym było, że mało kto miał wstęp w to miejsce i chodzenie po tych korytarzach mogło być właśnie czymś wyjątkowym. Trochę to było dla mnie zabawne, bo nie zdawałem sobie sprawy czasami z powagi tego, że należałem do tak wielkiego świata, że byłem tak sławny, że dostanie się do tej wytwórni to marzenie wielu osób.
— Gdzie zmierzamy? — zapytała mnie nagle dziewczyna, a ja zastanawiałem się, czy powiedzieć jej co zamierzałem teraz, czy na sali.
— Poćwiczymy trochę... — Postanowiłem zdradzić jak najmniej, a ona wytrzeszczyła szeroko oczy na mnie po tych słowach.
— Ja nie jestem zwolenniczką sportu. — Zaczęła się w ten sposób tłumaczyć, a ja delikatnie się zaśmiałem.
— Zobaczysz, będzie dobrze. — A raczej taką miałem nadzieję. Mój pomysł mógł być dla niej zbyt szalony.
Doszliśmy w końcu pod drzwi, które dzieliły nas od naszego celu. Przyjrzałem się jeszcze jej uważnie i zastanowiłem, czy dobrze robię. Raz kozie śmierć. Otworzyłem salę i weszliśmy do środka. Znowu rozglądała się z rozdziawionymi ustami. Ja też byłem zachwycony, jak pierwszy raz zobaczyłem salę z lustrami, więc doskonale to rozumiałem. Może było to dawno, ale takiego dnia się nie zapomina.
— Ubierz to. — Mówiąc to, rzuciłem w jej stronę bluzkę i dresy, oraz podałem potem buty sportowe. Wypożyczyłem je od dziewczyn z Red Velvet. Znałem rozmiar butów, bo przeczytałem kiedyś w dormie przypadkiem, a strój uznałem, że może być luźny trochę i to nie zaszkodzi.
— My naprawdę będziemy tu ćwiczyć? — powiedziała to z tak zbolałą miną, że zrobiło mi się jej szkoda.
— Potańczymy — odpowiedziałem krótko, a jej oczy się zaświeciły. Oj chyba, udało mi się ją zaskoczyć. Moją pasją był taniec i chciałem jej pokazać trochę siebie tym samym.
Wskazałem jej szatnię, w której mogła się przebrać. Poczekałem na nią jakiś czas przeglądając coś w telefonie. Okazało się, że strój jej w miarę pasował, więc nie było czym się przejmować. Szczęśliwa podreptała do mnie i czekała, aż coś się zacznie. W takich momentach była jak mała dziewczynka. Lubiłem to w niej.
— Chcesz nauczyć się jakiegoś ciekawego tańca? — Ona zaczęła się zastanawiać nad moim pytaniem.
— Growl? — Na ten tytuł zaskoczyłem się. Nie to miałem na myśli.
— Pytam o kategorię. Nie chcę cię uczyć naszych układów. I proszę cię, wszystko tylko nie Growl. Myślałem nad czymś bardziej towarzyskim — wyjaśniłem szybko, a ona podrapała się w tył głowy. Pewnie z zakłopotania, że zrobiła taką gafę. Musiałem rozluźnić sytuację. — To co powiesz na coś łatwego na początek?
Przytaknęła mi na to głową i zaczęło się. Uważnie mnie słuchała i szybko uczyła się każdego kroku. Przy jednym z obrotów delikatnie upadła na tyłek, co mnie rozśmieszyło i była potem na mnie chwilę obrażona, że śmiałem się, zamiast jej pomóc wstać. Później nadszedł czas na wykonanie pierwszych ruchów razem.
Chwytając jej małą dłoń stresowałem się niesamowicie. Jej dotyk sprawił, że przeszły mnie ciarki, a co dopiero miało być dalej. Chyba jednak popełniłem błąd wymyślając nam takie zajęcie. To było dla mnie jak zabójstwo. Bałem się, że ona zorientuje się w jakimś momencie, jak na nią reagowałem. Każde nasze zbliżenie źle na mnie działało. Mogłem wiedzieć jedno... Ona mi się naprawdę spodobała i miałem teraz twardy orzech do zgryzienia. Musiałbym o nią zawalczyć, lub pozbyć się uczuć. To nie było coś prostego. Nie byłem gotów na walkę. Wybicie jej z głowy Bakehyuna mogło nie być łatwe.
— Zróbmy sobie przerwę — stwierdziłem po chwili, a ona pokręciła głową na boki.
— Wolę iść na lody. Ja więcej już nie dam rady tańczyć. Nie mam takiej kondycji jak ty. — Mówiąc to sapała z wysiłku.
Jej słowa były dla mnie jak wybawienie. Sam nie wytrzymałbym ani sekundy dłużej w takich zbliżeniach do niej, jakie miały miejsce chwilę wcześniej. Musiałem przystopować, by nie namieszać w naszej relacji za szybko.
No to mamy śledztwo w toku. :D Eunmi jest blisko rozwiązania zagadki.
Czy wy także uważacie, że Shinra i Baekhyun naprawdę nie powinni? Czy może za bardzo przejmują się Anri? A co sądzicie teraz o jej relacji z Sehunem?
Wiem, że scena z tańcem mogłaby wyglądać dużo lepiej, ale pisałam to dawno temu i nie miałam pomysłu jak to zmienić. Nie chciałam też zablokować całego opowiadania przez nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz