Uczuciowy zawrót głowy
Rozdział 4
Nastąpił oczekiwany przeze mnie długo weekend. Ja wiedziałam, że ledwo co zaczęłam studia i nie było jeszcze nauki, jednak wydarzenia z uczelni tak mnie psychicznie wymęczyły , że nie dałabym rady od razu zacząć po tym wszystkim zajęć. Musiałam zapomnieć o tych nerwach związanych z tym gangsterem i pilnowaniem, czy czasem między nim i Dongminem nie dojdzie do bijatyki. Stresowali mnie też inni i to ich ocenianie każdego, czy to po wyglądzie jak Woori, czy przez pryzmat jednego zdarzenia jak mnie. Pragnęłam się zresetować, odetchnąć, by w pełni sił zacząć nowy tydzień, podczas którego już miały ruszać zajęcia.
Prawie wszystko szło po mojej myśli. Odespałam niewygodną i pełną stresu noc. Zapomniałam na chwilę o napięciu jakie mi towarzyszyło w ostatnich dobach. Tylko jeden mały szczególik mi przeszkadzał. Brat. Cały czas próbował ze mnie coś wyciągnąć, gdy ja chciałam nie myśleć, nie wspominać… Cały czas wiercił mi dziurę w brzuchu, abym choć trochę mu zdradziła. I jak zwykle robił mi wykłady o piciu i przesadzaniu z liczbą facetów wokół mnie. Szkoda, że nie miał racji. Może znałam już ich kilku, ale niezainteresowanych mną przecież.
— Mogłabyś być bardziej litościwa. Naprawdę nie zamierzasz mi nic zdradzić? — zagadywał mnie ponownie, a ja już sama nie wiedziałam co mu powiedzieć.
— Dobrze, coś ci powiem, choć wolałabym dzisiaj od tego wszystkiego odpocząć.
— Co za bezczelność. Zaczynasz dopiero studia, a już chcesz odpoczywać? Zrobisz to jak będziesz tak stara jak ja i jeszcze za tym zatęsknisz. — Musiałam przyznać, że w tej wypowiedzi było coś prawdziwego. Faktycznie powinnam była chyba trochę wyluzować.
— Mówisz tak, bo nie wiesz jak trudno jest być dziewczyną na studiach. — Postanowiłam to trochę podkoloryzować, choć i tu było dużo racji. — Facet, to facet. Może się wygłupić, to będzie zabawnie. Może być niemiły, to jest bad boy i dziewczyny go ubóstwiają. A moja płeć musi uważać. To na zazdrosne o wszystko inne kobiety, to wykorzystujących swoją władzę podstępnych seniorów podrywaczy. A jeden fałszywy ruch i stracona może być w oczach całej uczelni. — Sama się sobie dziwiłam, że tak piękną przemowę ułożyłam.
— Już dobrze, opowiedz chociaż troszeczkę. W końcu wcześniej coś wspomniałaś, że macie dobrych seniorów. A co z tym idiotą, który pojawił się na kamerce? — W tamtym momencie wolałabym być głucha.
— Taki nikt — skwitowałam pospiesznie, mimo, iż wiedziałam doskonale, że to za mało.
— Nikt nie udaje przed bratem czyjegoś chłopaka. Ewidentnie ci dokuczał i martwię się, czy wszystko w porządku. Wyglądał jak członek gangu.
— Bez przesady. — Starałam, się uspokoić brata, żeby nie wymyślił czegoś głupiego. —Tak tylko się droczył. Nie ma się o co bać. Jaki gangster poszedłby na studia? — W sumie sama się trochę uspokoiłam tą wypowiedzią. Taka prawda. Studia były dla kogoś, kto planował jakąś uczciwą przyszłość, nie było więc sensu uważać, że ten chłopak był bardzo groźny. Po co by tam był?
— Masz rację, choć nigdy nie widywałem kogoś z takim wyglądem na uczelniach. Dziwny styl. Z drugiej strony, czasy się zmieniają, Korea się zmienia, moda się zmienia…
— Tylko ty nadal staroświecki i zacofany. — Odbiłam od tematu.
Widziałam po minie Seungho, że pora najwyższa była na ucieczkę i zamknięcie się w pokoju, póki nie wystartował w moją stronę z atakiem. Miałam dużą przewagę, bo byłam zwinniejsza niż on. Niestety on siedział na fotelu, który był bliżej schodów od kanapy, na której ja się usadowiłam. Pospiesznie się wycofałam na drugi jej koniec, żeby wyminąć go szerszym łukiem i zaczęłam biec po schodach, a on za mną. Na moje szczęście uderzył się chyba palcami w któryś próg, sądząc po huku i jękach za mną.
Gdy dotarłam do drzwi, pospiesznie je zamknęłam i oparłam się o nie plecami, żeby nie wdarł się do mojego azylu.
— I tak cię dorwę jak wyjdziesz. Nie będziesz mnie tutaj wyśmiewać!
Kochałam brata. Mimo wszystkich przekomarzanek, byliśmy zawsze bliżej siebie niż z siostrą. On tak samo wolał mnie, bo Juri różniła się od nas zbyt znacząco charakterem. Dodatkowo ona była dorosła, a on potrzebował się o kogoś troszczyć, jak o mnie. Wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć. Jako dziecko często to wykorzystywałam i nieraz nastraszyłam kogoś moim braciszkiem. A on nie bagatelizował żadnej mojej prośby o pomoc. Zawsze był gotów stanąć w mojej obronie. Nawet jak racja nie była po mojej stronie. Chełpił się też tym, iż nie miałam takiego oparcia w Jisungu, który bał się bójek, bo dzięki temu zawsze przybiegłam po pomoc do niego, a nie do przyjaciela.
***
Moje wyciszenie się w tym całym azylu jakim był mój pokoik nie trwało dość długo. Po parunastu minutach odkąd położyłam się na łóżku, mój telefon zaczął wydawać natarczywe dźwięki z Kakaotalka. Początkowo bałam się spojrzeć na ekran smartfona. Miałam jakieś dziwne przeczucia i od razu w głowie wyobraziłam sobie, że to pewnie Hyunbin dorwał mój numer telefonu i wypisywał właśnie do mnie groźby. Na szczęście po chwili dotarło do mnie, że dramatyzuję i nawet jeśli to byłby on, to nie mógł mnie skrzywdzić przez urządzenie.
Powolutku zajrzałam więc, do mojej apki i zobaczyłam, że ktoś utworzył grupę o nazwie “Czaderska paczka”. Tylko jedna osoba używała takiego określenia. Jisung. Zanim sprawdziłam wiadomości, postanowiłam dowiedzieć się, kto stał się jej członkiem. Tak jak myślałam oprócz mojego wieloletniego znajomego był tam Dongmin, tylko skąd się wzięła tam Dahyun? Kiedy niby Jisung dostał jej numer? Może wtedy, gdy wspólnie byli upojeni alkoholem?
W grupce każdy się przywitał i coś tam dodał od siebie, na temat tej grupy. Dongmin stwierdził, że to super pomysł i cieszył się, że będziemy od tamtej chwili w stałym kontakcie. Jisung uznał, że będziemy mogli sobie na tej grupce plotkować, a Dahyun, że sama o tym pomyślała też wcześniej. Ja w sumie to nie wiedziałam co miałam napisać. Długo rozmyślałam, aż w końcu napisałam tylko zwykłe “Hej wszystkim”.
Jisung: Ale się wysiliłaś.
Dahyun: Daj jej spokój. Ona uratowała nam tyłki na integracji.
Dongmin: I dała nam witaminki na kaca. Jestem ci bardzo wdzięczny, Hyunjoo.
Jego wypowiedź sprawiła, że nieznacznie się podekscytowałam. Wyobraziłam sobie jego uśmiech ze zmrużonymi oczami. Szybko jednak się otrząsnęłam, aby nie przesadzić. Choć w sumie nikt tego nie widział, musiałam sprowadzać siebie samą do pionu, bo przecież to był mój nowy przyjaciel. Nie chciałam, żeby zrobiło się niezręcznie na uczelni. Niestety następna wiadomość wyprowadziła mnie z tej równowagi.
Dongmin: Hyunjoo, mam nadzieję, że dobrze będziesz się mną opiekować na uczelni.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, bo to jedno zdanie wywołało u mnie szybsze bicie serca. A Jisung i Dahyun wcale nie pomagali, bo zaczęli nagle naśmiewać się z nas, że niby zaczęliśmy romansować między sobą. Nie potrafiłam nic na to odpisać. Uznałam, że lepiej tego nie komentować, by nie palnąć jakiejś gafy. Nie spojrzałabym mu potem w twarz. Musiałam zadbać o większą władzę nad moimi emocjami do poniedziałku. Miałam dość plotek o nas, więc tym bardziej musiałam wyglądać jak przyjaciółka Dongmina. Powinnam była traktować go jak Jisunga… Po chwili zastanowienia doszło do mnie, że to nie było możliwe, aby kogoś tak traktować jak jego.
***
Pierwszy dzień zajęć napawał mnie ogromnym strachem. Oczywistym było, że nie bałam się nauki. Przerażał mnie fakt, że mogłam spotkać Hyunbina. To już było trochę niepokojące, że tak się go bałam, choć on mi niby nie zrobił krzywdy. Z drugiej strony? To było psychiczne krzywdzenie mojej osoby. Szkoda, że nie wiedziałam, jak się go pozbyć, bo uczepił się bardzo mocno. Z tego rozmyślania w drodze na uczelnię wyrwało mnie to, co zobaczyłam po drugiej stronie tego felernego przejścia dla pieszych.
Stał tam Hyunbin, lecz nie był sam. Naprzeciw niego opierała się o drzewo ta cała Nara z naszego wydziału. Czyżby moje myśli były nie takie głupie, gdy wspomniałam, że pasowała ona do niego? Nie wiedzieć czemu poczułam się dziwnie. Ona także miała taką nieprzyjemną aurę. Może oboje chcieli mnie zniszczyć i się właśnie w tym kierunku dogadywali? Otrząsnęłam się szybko. Przecież Hyunbin zapewne nie myślał tylko o mnie, więc czemu miałby z Narą o mnie mówić? Kolejna sprawa, że jej nic nie zrobiłam. Praktycznie była mi obca.
Uznałam, że wykorzystam to, iż są zajęci rozmową i wyminę ich niezauważenie. Przeszłam przez ulicę bardzo ostrożnie rozglądając się ówcześnie. Potem powoli obok nich przechodziłam i starałam się być oddalona od nich jak najbardziej się dało. Gdy już myślałam, że udało mi się czmychnąć, usłyszałam za sobą jego głos.
— Hej, ty! Poczekaj! — Miałam wielkie nadzieje, że nie kierował tych słów do mnie. — Nara, ja muszę iść. Dokończymy to… — tu zatrzymał się na chwilę — kiedyś.
Zastanawiałam się, czemu sobie po prostu nie poszłam, tylko na niego czekałam? Przecież chyba nie pobiegłby za mną? A może by to zrobił i rozwścieczyłabym go znowu? Zaciekawił mnie też fakt, że mówił bardzo nieformalnie do Nary. Może znali się długo?
— Hyunjoo! Jak dobrze, że poradziłaś sobie przechodząc bez mojego nadzoru — oznajmił to bardzo złośliwie pojawiając się obok mnie. Z automatu ruszyliśmy w stronę budynków uczelni.
— Nie jestem przedszkolakiem — burknęłam cicho pod nosem.
— Może, jednak nie zniósłbym myśli, gdyby komuś się stała krzywda przez ciebie. — Ta wypowiedź podniosła moje ciśnienie.
— Yah! Ile razy mam powtarzać, żebyś mi dał święty spokój? To zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu!
Byłam w niemałym szoku, gdy on po tych słowach wybuchł śmiechem. O co mu w końcu chodziło? Kompletnie nie rozumiałam go.
— Hyunjoo, Hyunjoo. — Pokręcił głową na boki. — Zaczynam cię lubić. Tak łatwo cię sprowokować? Nie zauważyłaś, że mówiłem to specjalnie?
Poczułam się w tamtym momencie, jak największa idiotka. Dodatkowo ludzie znowu się na mnie gapili. Nie potrafiłam się odpędzić od problemów już w pierwszych dniach uczelni. Zrobiło mi się strasznie przykro, że tak mnie potraktował, że naraził mnie znowu na te wszystkie drwiny, pytania… Nie wiedzieć czemu zaczęły mi lecieć łzy. Pewnie zbyt mocno się stresowałam i ta sytuacja to spotęgowała. Byłam na niego wściekła, a jednocześnie się przed nim popłakałam. Pięknie zaczynałam.
— Ty płaczesz? — wyczułam w tonie jego głosu, że delikatnie mógł się zmartwić.
Mimo to, nie podniosłam już w jego stronę spojrzenia. Otarłam rękawem mojego sweterka łzy i odwróciłam się na pięcie tyłem do niego i odeszłam. Słyszałam jak mnie wołał i krzyczał, abym się zatrzymała. Miałam już w głębokim poważaniu co myślał i czego wciąż ode mnie chciał. Postanowiłam, że muszę ochłonąć przed zajęciami. Wiedziałam też, że musiałam się nauczyć bycia bardziej obojętną na jego drwiny. Za bardzo to wszystko przeżywałam. Niestety winę za to ponosił rozgłos, jaki to wywołało na uczelni. Bałam się być obgadywana przez wszystkich i przytłaczało mnie to, że nie mogłam swobodnie odpowiedzieć Hyunbinowi co o nim myślałam, nie będąc oceniana za to. Dlaczego wszyscy lubili tak oceniać innych, nic o nich nie wiedząc? Nigdy nie potrafiłam tego pojąć.
***
Gdy już udało mi się wreszcie ochłonąć po tamtej jakże wstydliwej sytuacji, dotarło do mnie, że przecież tego dnia wyszłam wcześniej, by coś jeszcze uzupełnić w dziekanacie, jeśli chodziło o moją dokumentację. Byłam zła na siebie, że to wydarzenie tak na mnie wpłynęło i prawie zapomniałabym o czymś ważnym. Nie mogłam dłużej sobie pozwalać na coś takiego. Potrzebowałam jakoś zobojętnić się na to, co inni mówili o mnie na uczelni, bo już mogłam mieć pewność, że to szybko nie minie. Dzisiejsza akcja pewnie ponowiła zdanie wielu o mnie. Kolej była na to, abym przywykła, że będzie o mnie się mówić, że będa mi zadawane pytania.
Na szczęście udało mi się zdążyć jeszcze ogarnąć moją pilną sprawę i nikogo nie było przede mną w kolejce. Mogłam dzięki temu sprawnie się udać na zajęcia, a jeszcze miałam dużo nadwyżki czasowej. Cieszyłam się w tamtym momencie ogromnie, że zaraz zacznie się mój pierwszy wykład. Tak na to czekałam.
Nagle napisała do mnie Dahyun z zapytaniem gdzie jestem. Odpisałam, że idę spod dziekanatu na zajęcia i schowałam telefon do kieszeni. Nawet nie zauważyłam, że minęłam mojego seniora Jaehę. Pewnie bym się o tym nie dowiedziała, gdyby nie on postanowił do mnie zagadać.
— O, witaj Hyunjoo.
Gdy tylko go usłyszałam, spojrzałam na jego uśmiechniętą serdecznie do mnie twarz i zaczęłam mu się kłaniać i szeptać powitanie. Trochę nieprzyjemnie się poczułam, że musiał pozdrowić mnie pierwszą. Z drugiej strony, pewnie zauważył, iż go nie widziałam.
— Pierwszy dzień zajęć. Jesteś zadowolona? — To pytanie zabrzmiało jakoś tak niepewnie. Jakby miał zamiar powiedzieć coś innego i jeszcze drapał się w tył głowy. Wydawało mi się to conajmniej dziwne.
— Bardzo podekscytowana — rzekłam zgodnie z prawdą.
Zapadła jakaś cisza. Postanowiłam, że może oznajmię mu, iż się spieszę, bo w sumie chciałam być już blisko docelowego miejsca. Niestety nie było mi to dane.
— Nie czułaś się źle po imprezie? Widziałem, że dobrze się trzymałaś, ale często nawet takie osoby mają kaca.
— Wszystko było ze mną w porządku. Poza zażenowaniem jakie cały czas muszę znosić. — Było mi tak miło, aż dodałam to niepotrzebne zdanie. Przecież to go pewnie nie obchodziło.
— Chodzi o ten rozgłos wokół ciebie? — zapytał delikatnie jakby przejęty. Byłam zaskoczona jego postawą.
— Między innymi. Jest mi to bardzo nie na rękę. — Uznałam, że może jako senior nie chciałby dla nas problemów takiej natury i starał się jakoś pomóc.
— A może by tak… Może opowiesz mi bardziej szczegółowo o tym co cię trapi. Znajdziemy jakieś wspólne rozwiązanie. O której kończysz zajęcia?
On nerwowo przełknął ślinę po tym co powiedział, a ja nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Nadal można było to zaliczyć jako pomoc młodszej koleżance na roku, czy właśnie zostałam zaproszona przez niego na randkę? Od razu przypomniałam sobie o Seorin i tym jak o nim mówiła, nie zrobiłabym jej na pewno przykrości. Z drugiej strony, jeżeli chciał tylko pomóc, to żal byłoby odmówić. Musiałam coś odpowiedzieć. Stwierdziłam, że zawsze mogłabym ugadać się z nim po zajęciach, a gdy wtedy coś zauważę, dać jasno znać, że nie byłam nim zainteresowana.
— Dzisiaj mamy tylko do trzynastej — oznajmiłam pospiesznie, a on znowu uniósł kąciki ust.
— To świetnie, bo ja też. Możemy więc po zajęciach wszystko omówić. — Nie podobał mi się entuzjazm jaki płynął z jego wypowiedzi. — Czekaj przy głównym wyjściu z uczelni. Ja muszę już lecieć.
Wraz z ostatnim zdaniem jego wypowiedzi spojrzał na zegarek. Po tych słowach machnął do mnie ręką i udał się w przeciwną mi stronę. Ja skinęłam mu delikatnie głową. Jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że niedaleko stała Dahyun. Pewnie wiele słyszała z takiej odległości. Już się bałam co sobie pomyślała o końcówce tej rozmowy. Uśmiechała się do mnie szeroko, ale dla mnie to był złowieszczy sygnał. Miałam ochotę zawrócić, niestety musiałyśmy już podążać pospiesznym krokiem na wykład. Nie chciałam wtopy u żadnego profesora, szczególnie już pierwszego dnia. Nie pozostało mi nic innego jak z niepokojem dołączyć do niej.
— Czyżby ktoś wpadł naszemu seniorowi w oko? — zaczęła do mnie zagadywać, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
— Wątpię, przecież Seorin wyglądała, jakby była z nim blisko — wydukałam to bardzo niepewnie, bo miałam na uwadzę słowa Woori i domyślałam, że coś podobnego może powiedzieć Dahyun.
— To, że ona go lubi, nie znaczy, że on lubi ją. W końcu nie są razem. — I faktycznie uznała prawie to samo i niby miała rację co do końcówki swojej wypowiedzi.
— A to, że z nią nie jest nie znaczy, że jej nie lubi. Nic nie wiemy. A mnie dopiero co poznał. Nie wierzę, że spodobałabym mu się po tak krótkim czasie — skwitowałam dość pospiesznie.
Temat urwał się automatycznie, gdy zobaczyłam przed sobą Jisunga i Dongmina. Pomachali oni do nas i dołączyliśmy do nich wchodząc do odpowiedniej sali wykładowej. Jak dobrze, że w końcu zaczęły się te zajęcia. Nie wiedziałam, że będę zdolna tak pomyśleć, ale miałam nadzieję na nich odetchnąć.
***
Po wykładach byłam trochę zmęczona od natłoku nowych informacji. Wiedziałam, że to dopiero początek i nie było co narzekać. Jednak dopiero tego dnia poczułam tą ogromną różnicę między studiami, a liceum. Wszyscy milczeliśmy jakoś dziwnie, bo żadnemu nie chciało się nic już komentować. Czekało nas dużo ciężkiej pracy dla dobra naszej przyszłości. Wierzyłam, że gdy wejdę w odpowiedni rytm, jakoś sobie ze wszystkim poradzę. Miałam już też w zanadrzu, kilka dobrych sposobów, które przekazał mi kiedyś mój kochany braciszek.
— Hyunjoo! — Dotarł znowu do mnie głos Hyunbina.
Naprawdę musiał znowu mnie odnaleźć? Nie miałam ochoty się zatrzymywać. Czułam, jak Dahyun mnie szturcha w bok, pewnie myśląc, że nie dotarł do mnie ten dźwięk. Chciałam już jej przekazać, że wiem, lecz on znalazł się przede mną nagle, jakby wyrósł spod ziemi. Widać było, że przez chwilę biegł, bo dyszał, a jego włosy były w delikatnym nieładzie.
— Wszystko w porządku? — rzekł to wraz ze zbolałym bardzo spojrzeniem. Byłam w niemałym szoku. Przejął się moją wcześniejszą reakcją?
— Nie, nie będzie w porządku, dopóki jesteś w jej pobliżu — wtrącił nieproszony Dongmin oczywiście. A ja miałam ochotę tym razem jego prosić o powściągliwość, bo przecież nic złego się nie działo. Zżerała mnie też ciekawość o co chodziło Hyunbinowi.
— Nie z tobą rozmawiam, nie mam prawa się do niej odezwać? — wkurzył się gangster.
— Nie, ponieważ zazwyczaj jej dokuczasz — mówiąc to Dongmin wyszedł bliżej o kilka kroków w jego stronę, a Jisung z Dahyun, jakby z automatu zaczęli się wycofywać. Wszyscy czuli pewnie narastające napięcie, a ja nie wiedziałam co robić.
— A wygląda jakbym jej teraz coś robił? Mam pozytywne zamiary! — Wyczuwałam w jego głosie błaganie… I co ja miałam o tym myśleć?
— Nie ufam ci — to już mój nowy przyjaciel wycedził przez zęby… On potrafił także być groźny.
— Przestańcie — szepnęłam stając między nimi. Nie potrafiłam powiedzieć tego głośniej, bo sama nie byłam pewna czy dobrze, że tak postanowiłam. — Pójdę z Hyunbinem chwilę porozmawiać na boku, zobaczę co ma do powiedzenia. Nie musicie od razu skakać do gardeł sobie.
— Nie, ja nie chcę, żeby on cię jakkolwiek skrzywdził. — Wraz z tą wypowiedzią pociągnął mnie za rękę w swoją stronę, a Hyunbin złapał moją drugą rękę. Naprawdę? Mieli zamiar mnie rozerwać? Oboje mnie irytowali, jednak Dongmin tym razem bardziej.
— Macie zamiar ją rozerwać?! — No właśnie! Mądrze mówi… Odwróciłam wzrok w stronę z której pochodził głos, bo myślałam, że mam omamy, ale nie. Obok nas stanął właśnie poirytowany Jaeha. Oni natychmiast mnie puścili. — Nie wiem, jak możecie się tak zachowywać. Gorzej niż dzieci w podstawówce. Jeszcze jedna taka sytuacja na moich oczach, a zgłoszę to gdzie trzeba. Dorośnijcie… Hyunjoo, idziemy.
Po jego wypowiedzi, objął mnie swoim ramieniem, żeby wyprowadzić stamtąd. Jakoś mimowolnie opuściłam głowę zawstydzona tym wszystkim. Jednocześnie poczułam jakieś przyjemne ciepło na sercu. To było bardzo miłe ze strony Jaehy, że mi pomógł. Domyślałam się, że musiał na mnie czekać niedaleko od tamtego miejsca. Miałam przecież z nim wyjść, a w sumie o tym zapomniałam i ta cała sytuacja sprawiła, że było mi z tego powodu głupio.
Gdy już odeszliśmy jakiś kawałek od nich zatrzymaliśmy się i on pojawił się naprzeciw mnie.
— Wszystko gra? — zapytał, uważnie się mi przyglądając.
Czułam jak moje policzki zaczynają być ciepłe. Oczywiście musiałam dostać wypieków, gdy na mnie patrzył. Pogrążałam się tego dnia na każdym kroku. Przecież on mi tylko pomagał, bo najpewniej chciał to robić jako nasz senior… Prawda? To musiała być prawda. Nie chciałam, żeby mnie podrywał. Nie miałam zamiaru zranić Seorin… A co jeżeli się myliłam i on się jej nie podobał? Czy wtedy taki Jeaha był w moim typie? Nie miałam pojęcia. Musiałam się pospiesznie otrząsnąć, żeby głupio nie myśleć, więc zrobiłam kilka kroków w tył, by zwiększyć nasz dystans.
Za chwilę spojrzałam na widok za Jaehą i nie dowierzałam. Biegł w naszą stronę Hyunbin. Czego on jeszcze mógł chcieć? Po części byłam strasznie ciekawa o co mu wcześniej chodziło, ale równocześnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać przez te jego cyrki z Dongminem. Swoją drogą na niego też byłam wściekła.
Jaeha odwrócił się za siebie, bo musiał zauważyć, że gapię się w przestrzeń za nim. Nie wyglądał na zadowolonego widząc gangstera…
— Hyunjoo, naprawdę musimy porozmawiać… — Zaskoczył mnie znowu swoją postawą. Łamiący się głos, zmartwione spojrzenie. Co ja miałam począć? Nie mogłam go nie wysłuchać. Czyżby ten człowiek miał jakieś uczucia? Głupie stwierdzenie. Każdy miał uczucia… Wiedziałam już co powiem. Jednak trochę się krępowałam przed Jaehą to zrobić. Bałam się, że źle mnie oceni.
W tym rozdziale dużo Hyunbina, prawda? Mam nadzieję, że wam się choć trochę spodoba. Trochę się dzieje co rozdział w tym opowiadaniu. Lubię pisać taką szybką akcję. :D