środa, 27 kwietnia 2022

Uczuciowy zawrót głowy: Rozdział 4

 

Uczuciowy zawrót głowy

Rozdział 4 


    Nastąpił oczekiwany przeze mnie długo weekend. Ja wiedziałam, że ledwo co zaczęłam studia i nie było jeszcze nauki, jednak wydarzenia z uczelni tak mnie psychicznie wymęczyły , że nie dałabym rady od razu zacząć po tym wszystkim zajęć. Musiałam zapomnieć o tych nerwach związanych z tym gangsterem i pilnowaniem, czy czasem między nim i Dongminem nie dojdzie do bijatyki. Stresowali mnie też inni i to ich ocenianie każdego, czy to po wyglądzie jak Woori, czy przez pryzmat jednego zdarzenia jak mnie. Pragnęłam się zresetować, odetchnąć, by w pełni sił zacząć nowy tydzień, podczas którego już miały ruszać zajęcia. 

    Prawie wszystko szło po mojej myśli. Odespałam niewygodną i pełną stresu noc. Zapomniałam na chwilę o napięciu jakie mi towarzyszyło w ostatnich dobach. Tylko jeden mały szczególik mi przeszkadzał. Brat. Cały czas próbował ze mnie coś wyciągnąć, gdy ja chciałam nie myśleć, nie wspominać… Cały czas wiercił mi dziurę w brzuchu, abym choć trochę mu zdradziła. I jak zwykle robił mi wykłady o piciu i przesadzaniu z liczbą facetów wokół mnie. Szkoda, że nie miał racji. Może znałam już ich kilku, ale niezainteresowanych mną przecież. 

— Mogłabyś być bardziej litościwa. Naprawdę nie zamierzasz mi nic zdradzić? — zagadywał mnie ponownie, a ja już sama nie wiedziałam co mu powiedzieć.

— Dobrze, coś ci powiem, choć wolałabym dzisiaj od tego wszystkiego odpocząć. 

— Co za bezczelność. Zaczynasz dopiero studia, a już chcesz odpoczywać? Zrobisz to jak będziesz tak stara jak ja i jeszcze za tym zatęsknisz. — Musiałam przyznać, że w tej wypowiedzi było coś  prawdziwego. Faktycznie powinnam była chyba trochę wyluzować.

— Mówisz tak, bo nie wiesz jak trudno jest być dziewczyną na studiach. — Postanowiłam to trochę podkoloryzować, choć i tu było dużo racji. — Facet, to facet. Może się wygłupić, to będzie zabawnie. Może być niemiły, to jest bad boy i dziewczyny go ubóstwiają. A moja płeć musi uważać. To na zazdrosne o wszystko inne kobiety, to wykorzystujących swoją władzę podstępnych seniorów podrywaczy. A jeden fałszywy ruch i stracona może być w oczach całej uczelni. — Sama się sobie dziwiłam, że tak piękną przemowę ułożyłam. 

— Już dobrze, opowiedz chociaż troszeczkę. W końcu wcześniej coś wspomniałaś, że macie dobrych seniorów. A co z tym idiotą, który pojawił się na kamerce? — W tamtym momencie wolałabym być głucha. 

— Taki nikt — skwitowałam pospiesznie, mimo, iż wiedziałam doskonale, że to za mało. 

— Nikt nie udaje przed bratem czyjegoś chłopaka. Ewidentnie ci dokuczał i martwię się, czy wszystko w porządku. Wyglądał jak członek gangu.

— Bez przesady. — Starałam, się uspokoić brata, żeby nie wymyślił czegoś głupiego. —Tak tylko się droczył. Nie ma się o co bać. Jaki gangster poszedłby na studia? — W sumie sama się trochę uspokoiłam tą wypowiedzią. Taka prawda. Studia były dla kogoś, kto planował jakąś uczciwą przyszłość, nie było więc sensu uważać, że ten chłopak był bardzo groźny. Po co by tam był?

— Masz rację, choć nigdy nie widywałem kogoś z takim wyglądem na uczelniach. Dziwny styl. Z drugiej strony, czasy się zmieniają, Korea się zmienia, moda się zmienia…

— Tylko ty nadal staroświecki i zacofany. — Odbiłam od tematu. 

    Widziałam po minie Seungho, że pora najwyższa była na ucieczkę i zamknięcie się w pokoju, póki nie wystartował w moją stronę z atakiem. Miałam dużą przewagę, bo byłam zwinniejsza niż on. Niestety on siedział na fotelu, który był bliżej schodów od kanapy, na której ja się usadowiłam. Pospiesznie się wycofałam na drugi jej koniec, żeby wyminąć go szerszym łukiem i zaczęłam biec po schodach, a on za mną. Na moje szczęście uderzył się chyba palcami w któryś próg, sądząc po huku i jękach za mną. 

    Gdy dotarłam do drzwi, pospiesznie je zamknęłam i oparłam się o nie plecami, żeby nie wdarł się do mojego azylu. 

— I tak cię dorwę jak wyjdziesz. Nie będziesz mnie tutaj wyśmiewać! 

    Kochałam brata. Mimo wszystkich przekomarzanek, byliśmy zawsze bliżej siebie niż z siostrą. On tak samo wolał mnie, bo Juri różniła się od nas zbyt znacząco charakterem. Dodatkowo ona była dorosła, a on potrzebował się o kogoś troszczyć, jak o mnie. Wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć. Jako dziecko często to wykorzystywałam i nieraz nastraszyłam kogoś moim braciszkiem. A on nie bagatelizował żadnej mojej prośby o pomoc. Zawsze był gotów stanąć w mojej obronie. Nawet jak racja nie była po mojej stronie. Chełpił się też tym, iż nie miałam takiego oparcia w Jisungu, który bał się bójek, bo dzięki temu zawsze przybiegłam po pomoc do niego, a nie do przyjaciela. 


***


    Moje wyciszenie się w tym całym azylu jakim był mój pokoik nie trwało dość długo. Po parunastu minutach odkąd położyłam się na łóżku, mój telefon zaczął wydawać natarczywe dźwięki z Kakaotalka. Początkowo bałam się spojrzeć na ekran smartfona. Miałam jakieś dziwne przeczucia i od razu w głowie wyobraziłam sobie, że to pewnie Hyunbin dorwał mój numer telefonu i wypisywał właśnie do mnie groźby. Na szczęście po chwili dotarło do mnie, że dramatyzuję i nawet jeśli to byłby on, to nie mógł mnie skrzywdzić przez urządzenie. 

    Powolutku zajrzałam więc, do mojej apki i zobaczyłam, że ktoś utworzył grupę o nazwie “Czaderska paczka”. Tylko jedna osoba używała takiego określenia. Jisung. Zanim sprawdziłam wiadomości, postanowiłam dowiedzieć się, kto stał się jej członkiem. Tak jak myślałam oprócz mojego wieloletniego znajomego był tam Dongmin, tylko skąd się wzięła tam Dahyun? Kiedy niby Jisung dostał jej numer? Może wtedy, gdy wspólnie byli upojeni alkoholem? 

    W grupce każdy się przywitał i coś tam dodał od siebie, na temat tej grupy. Dongmin stwierdził, że to super pomysł i cieszył się, że będziemy od tamtej chwili w stałym kontakcie. Jisung uznał, że będziemy mogli sobie na tej grupce plotkować, a Dahyun, że sama o tym pomyślała też wcześniej. Ja w sumie to nie wiedziałam co miałam napisać. Długo rozmyślałam, aż w końcu napisałam tylko zwykłe “Hej wszystkim”. 


Jisung: Ale się wysiliłaś. 

Dahyun: Daj jej spokój. Ona uratowała nam tyłki na integracji. 

Dongmin: I dała nam witaminki na kaca. Jestem ci bardzo wdzięczny, Hyunjoo. 


    Jego wypowiedź sprawiła, że nieznacznie się podekscytowałam. Wyobraziłam sobie jego uśmiech ze zmrużonymi oczami. Szybko jednak się otrząsnęłam, aby nie przesadzić. Choć w sumie nikt tego nie widział, musiałam sprowadzać siebie samą do pionu, bo przecież to był mój nowy przyjaciel. Nie chciałam, żeby zrobiło się niezręcznie na uczelni. Niestety następna wiadomość wyprowadziła mnie z tej równowagi.


Dongmin: Hyunjoo, mam nadzieję, że dobrze będziesz się mną opiekować na uczelni. 


Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, bo to jedno zdanie wywołało u mnie szybsze bicie serca. A Jisung i Dahyun wcale nie pomagali, bo zaczęli nagle naśmiewać się z nas, że niby zaczęliśmy romansować między sobą. Nie potrafiłam nic na to odpisać. Uznałam, że lepiej tego nie komentować, by nie palnąć jakiejś gafy. Nie spojrzałabym mu potem w twarz. Musiałam zadbać o większą władzę nad moimi emocjami do poniedziałku. Miałam dość plotek o nas, więc tym bardziej musiałam wyglądać jak przyjaciółka Dongmina. Powinnam była traktować go jak Jisunga… Po chwili zastanowienia doszło do mnie, że to nie było możliwe, aby kogoś tak traktować jak jego. 


***


    Pierwszy dzień zajęć napawał mnie ogromnym strachem. Oczywistym było, że nie bałam się nauki. Przerażał mnie fakt, że mogłam spotkać Hyunbina. To już było trochę niepokojące, że tak się go bałam, choć on mi niby nie zrobił krzywdy. Z drugiej strony? To było psychiczne krzywdzenie mojej osoby. Szkoda, że nie wiedziałam, jak się go pozbyć, bo uczepił się bardzo mocno. Z tego rozmyślania w drodze na uczelnię wyrwało mnie to, co zobaczyłam po drugiej stronie tego felernego przejścia dla pieszych. 

    Stał tam Hyunbin, lecz nie był sam. Naprzeciw niego opierała się o drzewo ta cała Nara z naszego wydziału. Czyżby moje myśli były nie takie głupie, gdy wspomniałam, że pasowała ona do niego? Nie wiedzieć czemu poczułam się dziwnie. Ona także miała taką nieprzyjemną aurę. Może oboje chcieli mnie zniszczyć i się właśnie w tym kierunku dogadywali? Otrząsnęłam się szybko. Przecież Hyunbin zapewne nie myślał tylko o mnie, więc czemu miałby z Narą o mnie mówić? Kolejna sprawa, że jej nic nie zrobiłam. Praktycznie była mi obca. 

    Uznałam, że wykorzystam to, iż są zajęci rozmową i wyminę ich niezauważenie. Przeszłam przez ulicę bardzo ostrożnie rozglądając się ówcześnie. Potem powoli obok nich przechodziłam i starałam się być oddalona od nich jak najbardziej się dało. Gdy już myślałam, że udało mi się czmychnąć, usłyszałam za sobą jego głos. 

— Hej, ty! Poczekaj! — Miałam wielkie nadzieje, że nie kierował tych słów do mnie. — Nara, ja muszę iść. Dokończymy to… — tu zatrzymał się na chwilę — kiedyś.

    Zastanawiałam się, czemu sobie po prostu nie poszłam, tylko na niego czekałam? Przecież chyba nie pobiegłby za mną? A może by to zrobił i rozwścieczyłabym go znowu? Zaciekawił mnie też fakt, że mówił bardzo nieformalnie do Nary. Może znali się długo? 

— Hyunjoo! Jak dobrze, że poradziłaś sobie przechodząc bez mojego nadzoru — oznajmił to bardzo złośliwie pojawiając się obok mnie. Z automatu ruszyliśmy w stronę budynków uczelni.

— Nie jestem przedszkolakiem — burknęłam cicho pod nosem. 

— Może, jednak nie zniósłbym myśli, gdyby komuś się stała krzywda przez ciebie. — Ta wypowiedź podniosła moje ciśnienie. 

Yah! Ile razy mam powtarzać, żebyś mi dał święty spokój? To zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu!

    Byłam w niemałym szoku, gdy on po tych słowach wybuchł śmiechem. O co mu w końcu chodziło? Kompletnie nie rozumiałam go. 

— Hyunjoo, Hyunjoo. — Pokręcił głową na boki. — Zaczynam cię lubić. Tak łatwo cię sprowokować? Nie zauważyłaś, że mówiłem to specjalnie? 

    Poczułam się w tamtym momencie, jak największa idiotka. Dodatkowo ludzie znowu się na mnie gapili. Nie potrafiłam się odpędzić od problemów już w pierwszych dniach uczelni. Zrobiło mi się strasznie przykro, że tak mnie potraktował, że naraził mnie znowu na te wszystkie drwiny, pytania… Nie wiedzieć czemu zaczęły mi lecieć łzy. Pewnie zbyt mocno się stresowałam i ta sytuacja to spotęgowała. Byłam na niego wściekła, a jednocześnie się przed nim popłakałam. Pięknie zaczynałam. 

— Ty płaczesz?  — wyczułam w tonie jego głosu, że delikatnie mógł się zmartwić. 

    Mimo to, nie podniosłam już w jego stronę spojrzenia. Otarłam rękawem mojego sweterka łzy i odwróciłam się na pięcie tyłem do niego i odeszłam. Słyszałam jak mnie wołał i krzyczał, abym się zatrzymała. Miałam już w głębokim poważaniu co myślał i czego wciąż ode mnie chciał. Postanowiłam, że muszę ochłonąć przed zajęciami. Wiedziałam też, że musiałam się nauczyć bycia bardziej obojętną na jego drwiny. Za bardzo to wszystko przeżywałam. Niestety winę za to ponosił rozgłos, jaki to wywołało na uczelni. Bałam się być obgadywana przez wszystkich i przytłaczało mnie to, że nie mogłam swobodnie odpowiedzieć Hyunbinowi co o nim myślałam, nie będąc oceniana za to. Dlaczego wszyscy lubili tak oceniać innych, nic o nich nie wiedząc? Nigdy nie potrafiłam tego pojąć. 


***


    Gdy już udało mi się wreszcie ochłonąć po tamtej jakże wstydliwej sytuacji, dotarło do mnie, że przecież tego dnia wyszłam wcześniej, by coś jeszcze uzupełnić w dziekanacie, jeśli chodziło o moją dokumentację. Byłam zła na siebie, że to wydarzenie tak na mnie wpłynęło i prawie zapomniałabym o czymś ważnym. Nie mogłam dłużej sobie pozwalać na coś takiego. Potrzebowałam jakoś zobojętnić się na to, co inni mówili o mnie na uczelni, bo już mogłam mieć pewność, że to szybko nie minie. Dzisiejsza akcja pewnie ponowiła zdanie wielu o mnie. Kolej była na to, abym przywykła, że będzie o mnie się mówić, że będa mi zadawane pytania. 

    Na szczęście udało mi się zdążyć jeszcze ogarnąć moją pilną sprawę i nikogo nie było przede mną w kolejce. Mogłam dzięki temu sprawnie się udać na zajęcia, a jeszcze miałam dużo nadwyżki czasowej. Cieszyłam się w tamtym momencie ogromnie, że zaraz zacznie się mój pierwszy wykład. Tak na to czekałam. 

    Nagle napisała do mnie Dahyun z zapytaniem gdzie jestem. Odpisałam, że idę spod dziekanatu na zajęcia i schowałam telefon do kieszeni.  Nawet nie zauważyłam, że minęłam mojego seniora Jaehę. Pewnie bym się o tym nie dowiedziała, gdyby nie on postanowił do mnie zagadać. 

— O, witaj Hyunjoo.

    Gdy tylko go usłyszałam, spojrzałam na jego uśmiechniętą serdecznie do mnie twarz i zaczęłam mu się kłaniać i szeptać powitanie. Trochę nieprzyjemnie się poczułam, że musiał pozdrowić mnie pierwszą. Z drugiej strony, pewnie zauważył, iż go nie widziałam. 

— Pierwszy dzień zajęć. Jesteś zadowolona? — To pytanie zabrzmiało jakoś tak niepewnie. Jakby miał zamiar powiedzieć coś innego i jeszcze drapał się w tył głowy. Wydawało mi się to conajmniej dziwne. 

— Bardzo podekscytowana — rzekłam zgodnie z prawdą. 

    Zapadła jakaś cisza. Postanowiłam, że może oznajmię mu, iż się spieszę, bo w sumie chciałam być już blisko docelowego miejsca. Niestety nie było mi to dane. 

— Nie czułaś się źle po imprezie? Widziałem, że dobrze się trzymałaś, ale często nawet takie osoby mają kaca. 

— Wszystko było ze mną w porządku. Poza zażenowaniem jakie cały czas muszę znosić. — Było mi tak miło, aż dodałam to niepotrzebne zdanie. Przecież to go pewnie nie obchodziło. 

— Chodzi o ten rozgłos wokół ciebie? — zapytał delikatnie jakby przejęty. Byłam zaskoczona jego postawą. 

— Między innymi. Jest mi to bardzo nie na rękę. — Uznałam, że może jako senior nie chciałby dla nas problemów takiej natury i starał się jakoś pomóc. 

— A może by tak… Może opowiesz mi bardziej szczegółowo o tym co cię trapi. Znajdziemy jakieś wspólne rozwiązanie. O której kończysz zajęcia? 

    On nerwowo przełknął ślinę po tym co powiedział, a ja nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Nadal można było to zaliczyć jako pomoc młodszej koleżance na roku, czy właśnie zostałam zaproszona przez niego na randkę? Od razu przypomniałam sobie o Seorin i tym jak o nim mówiła, nie zrobiłabym jej na pewno przykrości. Z drugiej strony, jeżeli chciał tylko pomóc, to żal byłoby odmówić. Musiałam coś odpowiedzieć. Stwierdziłam, że zawsze mogłabym ugadać się z nim po zajęciach, a gdy wtedy coś zauważę, dać jasno znać, że nie byłam nim zainteresowana. 

— Dzisiaj mamy tylko do trzynastej — oznajmiłam pospiesznie, a on znowu uniósł kąciki ust. 

— To świetnie, bo ja też. Możemy więc po zajęciach wszystko omówić. — Nie podobał mi się entuzjazm jaki płynął z jego wypowiedzi. — Czekaj przy głównym wyjściu z uczelni. Ja muszę już lecieć.

    Wraz z ostatnim zdaniem jego wypowiedzi spojrzał na zegarek. Po tych słowach machnął do mnie ręką i udał się w przeciwną mi stronę. Ja skinęłam mu delikatnie głową. Jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że niedaleko stała Dahyun. Pewnie wiele słyszała z takiej odległości. Już się bałam co sobie pomyślała o końcówce tej rozmowy. Uśmiechała się do mnie szeroko, ale dla mnie to był złowieszczy sygnał. Miałam ochotę zawrócić, niestety musiałyśmy już podążać pospiesznym krokiem na wykład. Nie chciałam wtopy u żadnego profesora, szczególnie już pierwszego dnia. Nie pozostało mi nic innego jak z niepokojem dołączyć do niej. 

— Czyżby ktoś wpadł naszemu seniorowi w oko? —  zaczęła do mnie zagadywać, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. 

— Wątpię, przecież Seorin wyglądała, jakby była z nim blisko — wydukałam to bardzo niepewnie, bo miałam na uwadzę słowa Woori i domyślałam, że coś podobnego może powiedzieć Dahyun. 

— To, że ona go lubi, nie znaczy, że on lubi ją. W końcu nie są razem. — I faktycznie uznała prawie to samo i niby miała rację co do końcówki swojej wypowiedzi. 

— A to, że z nią nie jest nie znaczy, że jej nie lubi. Nic nie wiemy. A mnie dopiero co poznał. Nie wierzę, że spodobałabym mu się po tak krótkim czasie — skwitowałam dość pospiesznie. 

Temat urwał się automatycznie, gdy zobaczyłam przed sobą Jisunga i Dongmina. Pomachali oni do nas i dołączyliśmy do nich wchodząc do odpowiedniej sali wykładowej. Jak dobrze, że w końcu zaczęły się te zajęcia. Nie wiedziałam, że będę zdolna tak pomyśleć, ale miałam nadzieję na nich odetchnąć. 


***


Po wykładach byłam trochę zmęczona od natłoku nowych informacji. Wiedziałam, że to dopiero początek i nie było co narzekać. Jednak dopiero tego dnia poczułam tą ogromną różnicę między studiami, a liceum. Wszyscy milczeliśmy jakoś dziwnie, bo żadnemu nie chciało się nic już komentować. Czekało nas dużo ciężkiej pracy dla dobra naszej przyszłości. Wierzyłam, że gdy wejdę w odpowiedni rytm, jakoś sobie ze wszystkim poradzę. Miałam już też w zanadrzu, kilka dobrych sposobów, które przekazał mi kiedyś mój kochany braciszek. 

— Hyunjoo! — Dotarł znowu do mnie głos Hyunbina. 

    Naprawdę musiał znowu mnie odnaleźć? Nie miałam ochoty się zatrzymywać. Czułam, jak Dahyun mnie szturcha w bok, pewnie myśląc, że nie dotarł do mnie ten dźwięk. Chciałam już jej przekazać, że wiem, lecz on znalazł się przede mną nagle, jakby wyrósł spod ziemi. Widać było, że przez chwilę biegł, bo dyszał, a jego włosy były w delikatnym nieładzie. 

— Wszystko w porządku? —  rzekł to wraz ze zbolałym bardzo spojrzeniem. Byłam w niemałym szoku. Przejął się moją wcześniejszą reakcją? 

— Nie, nie będzie w porządku, dopóki jesteś w jej pobliżu —  wtrącił nieproszony Dongmin oczywiście. A ja miałam ochotę tym razem jego prosić o powściągliwość, bo przecież nic złego się nie działo. Zżerała mnie też ciekawość o co chodziło Hyunbinowi. 

— Nie z tobą rozmawiam, nie mam prawa się do niej odezwać? — wkurzył się gangster.

— Nie, ponieważ zazwyczaj jej dokuczasz — mówiąc to Dongmin wyszedł bliżej o kilka kroków w jego stronę, a Jisung z Dahyun, jakby z automatu zaczęli się wycofywać. Wszyscy czuli pewnie narastające napięcie, a ja nie wiedziałam co robić.

— A wygląda jakbym jej teraz coś robił? Mam pozytywne zamiary! — Wyczuwałam w jego głosie błaganie… I co ja miałam o tym myśleć? 

— Nie ufam ci —  to już mój nowy przyjaciel wycedził przez zęby… On potrafił także być groźny. 

— Przestańcie —  szepnęłam stając między nimi. Nie potrafiłam powiedzieć tego głośniej, bo sama nie byłam pewna czy dobrze, że tak postanowiłam. —  Pójdę z Hyunbinem chwilę porozmawiać na boku, zobaczę co ma do powiedzenia. Nie musicie od razu skakać do gardeł sobie. 

— Nie, ja nie chcę, żeby on cię jakkolwiek skrzywdził. — Wraz z tą wypowiedzią pociągnął mnie za rękę w swoją stronę, a Hyunbin złapał moją drugą rękę. Naprawdę? Mieli zamiar mnie rozerwać? Oboje mnie irytowali, jednak Dongmin tym razem bardziej. 

— Macie zamiar ją rozerwać?! — No właśnie! Mądrze mówi… Odwróciłam wzrok w stronę z której pochodził głos, bo myślałam, że mam omamy, ale nie. Obok nas stanął właśnie poirytowany Jaeha. Oni natychmiast mnie puścili. — Nie wiem, jak możecie się tak zachowywać. Gorzej niż dzieci w podstawówce. Jeszcze jedna taka sytuacja na moich oczach, a zgłoszę to gdzie trzeba. Dorośnijcie… Hyunjoo, idziemy. 

    Po jego wypowiedzi, objął mnie swoim ramieniem, żeby wyprowadzić stamtąd. Jakoś mimowolnie opuściłam głowę zawstydzona tym wszystkim. Jednocześnie poczułam jakieś przyjemne ciepło na sercu. To było bardzo miłe ze strony Jaehy, że mi pomógł. Domyślałam się, że musiał na mnie czekać niedaleko od tamtego miejsca. Miałam przecież z nim wyjść, a w sumie o tym zapomniałam i ta cała sytuacja sprawiła, że było mi z tego powodu głupio. 

    Gdy już odeszliśmy jakiś kawałek od nich zatrzymaliśmy się i on pojawił się naprzeciw mnie. 

— Wszystko gra? — zapytał, uważnie się mi przyglądając. 

    Czułam jak moje policzki zaczynają być ciepłe. Oczywiście musiałam dostać wypieków, gdy na mnie patrzył. Pogrążałam się tego dnia na każdym kroku. Przecież on mi tylko pomagał, bo najpewniej chciał to robić jako nasz senior… Prawda? To musiała być prawda. Nie chciałam, żeby mnie podrywał. Nie miałam zamiaru zranić Seorin… A co jeżeli się myliłam i on się jej nie podobał? Czy wtedy taki Jeaha był w moim typie? Nie miałam pojęcia. Musiałam się pospiesznie otrząsnąć, żeby głupio nie myśleć, więc zrobiłam kilka kroków w tył, by zwiększyć nasz dystans. 

    Za chwilę spojrzałam na widok za Jaehą i nie dowierzałam. Biegł w naszą stronę Hyunbin. Czego on jeszcze mógł chcieć? Po części byłam strasznie ciekawa o co mu wcześniej chodziło, ale równocześnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać przez te jego cyrki z Dongminem. Swoją drogą na niego też byłam wściekła. 

Jaeha odwrócił się za siebie, bo musiał zauważyć, że gapię się w przestrzeń za nim. Nie wyglądał na zadowolonego widząc gangstera… 

— Hyunjoo, naprawdę musimy porozmawiać… — Zaskoczył mnie znowu swoją postawą. Łamiący się głos, zmartwione spojrzenie. Co ja miałam począć? Nie mogłam go nie wysłuchać. Czyżby ten człowiek miał jakieś uczucia? Głupie stwierdzenie. Każdy miał uczucia… Wiedziałam już co powiem. Jednak trochę się krępowałam przed Jaehą to zrobić. Bałam się, że źle mnie oceni.  




 

 

W tym rozdziale dużo Hyunbina, prawda? Mam nadzieję, że wam się choć trochę spodoba. Trochę się dzieje co rozdział w tym opowiadaniu. Lubię pisać taką szybką akcję.  :D




poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Lekcje miłości: Rodział 16

 

 

Lekcje miłości

Rozdział 16

 

*Anri*

 

Spotkałam się tego dnia z Sehunem w dormie. Siedzieliśmy w jego pokoju i rozmawialiśmy na wiele tematów. Przyłapywałam siebie na tym, że czasem patrzyłam się na niego zbyt intensywnie. Jego ostre rysy twarzy tak mi się podobały ostatnio… On tak dużo uśmiechał się tego dnia, przez co wyglądał jeszcze lepiej. Kilka razy przybliżył się do mnie, wtedy czułam się trochę niezręcznie i trochę szybciej biło mi serce. Coraz bardziej byłam przekonana, że chciałabym, by naprawdę Sehun patrzył na mnie jak na kobietę. Miałam wielką nadzieję, że choć trochę się mu podobam. Z drugiej strony martwiłam się, że znowu zamiast skupić się na przyjaźni, ja zadurzałam się w chłopaku.

Naszą wspólną chwilę musiało coś zburzyć, bo inaczej nie byłoby to normalne. Do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna. Była wręcz chuda, wysoka, bardzo ładna i miała bardzo wściekły wyraz twarzy. W ręce trzymała jakiś kartonik.

— Namjun? — zaintrygowało mnie, jak Sehun się do niej zwrócił. Chyba ktoś mi coś o niej mówił, lecz oczywiście ja zapomniałam co.

            On był przerażony, a ona jakaś zdenerwowana. Patrząc na mnie trochę się chyba zaskoczyła. Po chwili jednak zignorowała mnie i patrzyła już jedynie na niego.

— Przyszłam zwrócić ci wszystko przy okazji, bo musiałam się tu wybrać, gdyż moja bluza jest jeszcze u ciebie. Wiesz zostawiłam ją w ten dzień co było mi za gorąco i zapomniałam, że tu była — mówiła to bardzo opryskliwym głosem, a ja zastanawiałam się do czego doszło, że zerwali i czemu ona była dla niego tak niemiła. Pewna byłam, że to jego była i poczułam się przy niej jakaś mała.

— Spokojnie, zaraz ją ci oddaję.

Wraz z tymi słowami podszedł do szafki i kiedy on był zajęty wyjmowaniem jej ubrania po które przyszła, ja zauważyłam, iż jej wyraz twarzy zmienił się na jakiś smutny i obserwowała go nim dość intensywnie. Ocknęła się dopiero, jak on ponownie odwrócił się w jej stronę. Czułam, że wolałaby zastać go samego i z nim porozmawiać.

— Powinnaś była napisać, to bym ci ją przywiózł. Nie musiałaś się trudzić… Choć jak dla mnie przesadzasz. Wolałbym, żebyś nie zrywała ze mną też przyjaźni. Czemu się tak zachowujesz? — Te słowa zwrócone w jej stronę mnie dotknęły. On chyba nadal do niej wiele czuł… A ja naprawdę wierzyłam, że mogłoby mu zależeć na mnie? Byłam taka głupia…

— Ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Zamykam ten rozdział i ty też możesz to zrobić. Zapomnij o mnie na zawsze. — Była w tym wszystkim stanowcza, a ja czułam, że wcale nie chciała tego mówić. Nie mogłam się wtrącić, bo to nie była moja sprawa, a jednocześnie nie chciałam też wyjść i zostawić ich samych, bo byłam ciekawa jak to się potoczy.

— Ja wcale ciebie nie rozumiem. Uważasz, że da się tak po prostu zapomnieć o człowieku, który wiele dla ciebie znaczył? Myślałem, że byłem także dla ciebie ważny. — Jego słowa w nią uderzyły, ale pewnie tylko ja to widziałam. Dobrze, że byłam tego świadkiem i mogłam być świadoma, że tak naprawdę przy niej to ja byłam nikim.

— Właśnie, za dużo sobie wyobraziłeś. Oboje się pomyliliśmy. I co do naszej wcześniejszej przyjaźni i co do związku, nigdy nie powinniśmy tego zaczynać.

            Jak ja miałam ochotę w tamtej chwili jakoś obronić Sehuna. To wszystko wyglądało jak jakaś szopka  z mojej perspektywy, a on na pewno to przeżywał wewnętrznie. Nagle zobaczyłam na jego twarzy kpiący uśmieszek. Takiego jeszcze nigdy nie ukazywał przy mnie. Czułam, że to źle się skończy.

— Masz rację. Znajomość z tobą i wszystko co z nią związane było wielkim błędem. Wierzenie w ciebie było błędem, pomyłką. Tyle się razy dla ciebie narażałem… Jesteś zakłamana. Lepiej, żebym cię nigdy nie widział więcej. — Nie powinien był tego mówić.

            W jej oczach pojawiły się łzy, uciekła z jego pokoju. Gdyby to był film romantyczny, on zorientowałby się, że coś było nie tak i pobiegł za nią, a Sehun zatrzasnął drzwi jeszcze. Naprawdę nie widział nic?

— Pobiegnij za nią. Ona coś ukrywa…

— Wiem. — Zmroziło mnie, gdy przerwał mi tym jednym słowem. —  Skoro nie jest w stanie mi powiedzieć prawdziwych powodów to znaczy, że mi nie ufa. I nie mów mi, że prawda bardziej mogłaby w tym momencie boleć… Ona dobrze wiedziała, że ja wiele znoszę, a takim zachowaniem bardziej mnie rani, bo udowadnia mi, że to ona zawsze była dla mnie ważniejsza niż ja dla niej.

            Mówił wszystko oschle i nie patrząc nawet na mnie. Jego ból był tak mocno odczuwalny, że nie wytrzymałam tego dłużej. Kiedy był odwrócony do mnie tyłem i wzdychał przed szafką z której niedawno wyciągnął bluzę, ja podeszłam i wtuliłam się w jego plecy. Poczułam jak zadrżał, bo pewnie nie spodziewał się takiego gestu. Zaczął głaskać moje dłonie obejmujące go w pasie.

— Nie przejmuj się. Czasami nie mamy wpływu na działania innych i musimy się po prostu dostosować. Jutro będzie lepiej. W końcu przestanie cię to boleć.

— Wiem. Najgorsze już minęło i jest dobrze… Muszę komuś za to podziękować. Pewnie bardziej bym to wszystko przeżył gdyby nie pewna osoba.

Byłam ciekawa kogo miał na myśli, a zarazem bałam się to usłyszeć. Czułabym zazdrość, gdyby nie miał mnie na myśli. Z drugiej strony, co mógł mi zawdzięczać? Ja tylko sprawiałam mu właśnie problem. To on mnie mocno wsparł ostatnimi czasy i musiałam mu się odwdzięczyć. Nie ważne kim dla niego byłam. Miałam ochotę wiele dla niego zrobić.


 

*Shinra*

 

Ojciec siedział ze mną w salonie i czułam, iż chciał o czymś porozmawiać, a nie wiedział jak zacząć temat. Ja też nie miałam pojęcia, jak go zachęcić do mówienia, więc jedynie zastanawiałam się co to mogłoby być.

— Wszystko jest już zgłoszone na policji — powiedział to nagle, a ja przytaknęłam, bo przecież to wiedziałam, skoro sama musiałam zeznawać. — Jego rodzice powiedzieli, że nie będą go wspierać w tej sprawie. Chcą by dostał sprawiedliwy wyrok, bo przesadził całkowicie.

            Niby mnie to nie zaskoczyło, bo oni także mieli dość jego występków, a coś sprawiło, że delikatnie uznałam to za zbyt wiele dla niego… Po tym wszystkim jeszcze miałam wątpliwości, czy na pewno to było dobre rozwiązanie. Niby mnie skrzywdził i narobił zamieszania, a ja zaczynałam go powoli żałować… Byłam pewnie dziwna i wiedziałam, iż Baekhyun nie poparłby moich myśli. Tak samo i ojciec.

— A możesz mi powiedzieć, co łączy cię z tym młodzieńcem, który był w szpitalu w twojej sali przy mnie nawet? Nie wyglądaliście jak tylko przyjaciele. — Widziałam, jak bardzo chciał po prostu wiedzieć. Było mi głupio, że tak szybko wplątałam się w nowy związek, a na dodatek bałam się, że tata spyta kim był,  lub zamierzał zostać i wtedy nie zadowoli go moja odpowiedź.

— Poznaliśmy go i jego przyjaciela na tajskim. Nasza nauczycielka miała problem, bo dostała ich grupę na doczepkę i zgodziliśmy, by nasze dwie połączyła… — zaczęłam niepewna reakcji taty. On nie odezwał się na to, więc chyba uznał to za nic takiego, dlatego kontynuowałam. — Potem Baekhyun bardzo mnie wspierał, gdy Jaemin mnie prześladował i zbliżył się do mnie, zauroczył mną, a ja z czasem i nim… Zostałam kilka dni temu jego dziewczyną po wyjściu ze szpitala. Wcześniej raz mu odmówiłam, bo uważałam, że to za wcześnie na kolejny związek. — Ominęłam to, że bałam się także o uczucia Anri i to, że sama kazała mi być z Baekhyunem dużo zmieniło.  

— Skoro rzeczywiście się tobą opiekował, to jestem mu wdzięczny… A co on robi? Zdaję się, że widziałem kiedyś go gdzieś w telewizji, lub na jakiś plakatach nie raz. Pewnie ma sobowtóra wśród gwiazd. — Zaśmiał się przy tej wypowiedzi nerwowo. Pewnie nie chciał, żeby takową był. To mnie trochę zestresowała, lecz nie mogłam tego przemilczeć.

— Nie tatku... On jest idolem, bardzo sławnym.

            Wytrzeszczył na mnie szeroko oczy, a ja nie wiedziałam co myślał w tamtej chwili. Chciałam go jakoś uspokoić, powiedzieć mu coś więcej, jednak nie wiedziałam, co było stosowne.

— W takim razie, to nieźle ci się trafiło. — Wybuchłam śmiechem na tą wypowiedź. Poczułam, jak tata był w tym niezręczny. Nie chciał źle tego skomentować pewnie, a potem nie rozumiał czemu zaczęłam się śmiać.

— Spokojnie, ja będę uważać, by nikt nas nie nakrył i abyśmy nie mieli problemów. Nie jesteśmy pierwszą parą w tym zespole i większość z nich nie została wykryta, dlatego jestem dobrej myśli. — Ewidentnie go tym uspokoiłam i tak zakończyliśmy naszą rozmowę.

 

*Eunmi*

 

            Oczywiście w końcu nadszedł ten dzień, gdy mama wyszła ze szpitala. Było po wszystkim, a ja bałam się jej powrotu. Odkładałam rozmowę z nią na temat Yeonseo, a skoro miałam się widzieć z nią, przydałoby się ten temat poruszyć. To był najgorszy dzień, a Kyungsoo był zajęty, ale obiecał, że jak pokłócę się z mamą to może zjawić się późnym wieczorem nawet u mnie. Wiedziałam, że bardzo chciał mnie wspierać i byłam mu za to wdzięczna.

            Drzwi się otwarły, a w przedpokoju zjawiła się mama i nie była sama. On niósł jej rzeczy i powiedział do niej coś, że zostawi to w jej sypialni i uda się do toalety. Dobrze, więc uznałam, iż w tym czasie zaatakuję. Nie mogłam zwlekać, aż on wyjdzie. Co jak już namówił na coś ją? Nie byłam pewna, co byłaby dla niego w stanie zrobić.

— Witaj, wiedziałam, że zastanę tu taki nieporządek. Pięknie sobie pobalowałaś, jak leżałam w szpitalu. — Uzyskałam miłe powitanie, co tam, że wysprzątałam wszystko na błysk tego dnia. Ja nie chciałam mimo wszystko wszczynać kłótni z tego powodu, więc przyjęłam to z zimną krwią i udałam się w ciszy za nią do kuchni, gdzie pewnie chciała przygotować jakiś napój dla gościa.

— Ja muszę ci coś powiedzieć zanim on wróci — szybko wystrzeliłam, by nie zbić się z chęci wyjawienia wszystkiego.

— Słucham… Choć nie sądzę, by było to coś mądrego. — Olałam kolejny złośliwy komentarz.

— To oszust, jedna kobieta prawie wzięła na niego pożyczkę, bo udawał, iż ma chorą matkę, a potem zdradził ją z jej córką. — Nie wiedziałam, czy opisałam to wystarczająco, chciałam się jak najkrócej streścić.

— A jaki masz na to dowód? — wyskoczyła z tym pytaniem, a ja byłam zaskoczona. Nie miałam żadnego…

— Mamo, gdybyś ją słyszała… A on także dawał mi dziwne propozycje…

— Pewnie źle coś zrozumiałaś — przerwała mi. — Yeonseo opowiedział mi o tej kobiecie. Ona go zdradziła i potem żałowała tego, a teraz wymyśla na niego rzeczy, bo chce go odzyskać. Daj spokój mu i zajmij się swoim życiem. Słyszałam, że chodzisz z jakimś idolem. Naprawdę tak nisko spadłaś? To jeden z tych co oddałam ci lekcje z nimi? — Mówiła to z takim obrzydzeniem, jakby idol równał się mordercy. Musiałam go obronić.

— Co masz do tego? Ja chcę cię chronić przed tym idiotą, a ty uderzasz w mój związek, który jest jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie spotyka ostatnio. — Wiedziałam, że to nie koniec dyskusji.

— Ja też myślę o uchronieniu ciebie przed życiowym błędem. Idole mogą mieć wiele dziewczyn. Wierzysz, że utrzymasz go przy sobie? Jaką widzisz z nim przyszłość? Teraz on jest w szczycie kariery, więc nie może się ożenić, mieć dzieci, zająć się tobą jak należy. Potem będzie na to wszystko za stary, albo wykopią go z showbiznesu za aferę jakąś i będziesz musiała go utrzymywać jeszcze może, bo taki człowiek nie znajdzie sobie zwyczajnej pracy. — Wszystko co mówiła było jak historia wyssana z palca. Nie miała pojęcia jak to działało. Nie wierzyłam, że tak musiało się to wszystko potoczyć. Ona po prostu była uprzedzona.

— Tak samo pomyślałaś niszcząc tacie marzenia? — Zszokowała się na to pytanie, więc wiedziałam, iż uderzyłam w czuły punkt. — A potem i tak go zostawiłaś w kryzysowym momencie, zrzucając winę na niego. Na pewno miał ciężkie życie przez ciebie.

            Czekałam na jej odpowiedź. Widziałam, że zdenerwowała ją moja wypowiedź. Przytkało ją trochę i ja byłam z siebie dumna. Naprawdę nie rozumiałam jej kompletnie. Żałowałam, że to ona zabrała mnie od ojca, a nie porzuciła z nim w tamtym momencie.

— Tak, masz rację, to ja zniszczyłam jego życie. Dlatego odeszłam od niego, by więcej mu nie przysparzać problemów — wyjaśniła, a ja już rozumiałam niby o co chodziło, mimo to, nie popierałam jej zachowania. Odebrała mu wiele i odejście w takim momencie jak upadał było najgorszym rozwiązaniem. Nie odezwałam się więcej, by nie dobijać jej bardziej, a uwierzyć i tak mi nie zamierzała. Odeszłam od niej i udałam do siebie w korytarzu między pokojami mijając Yeonseo… Czułam, że nas podsłuchał.

— Jeden zero dla mnie. Mówiłem, że ci nie uwierzy, a ty głupia próbujesz… Widzę, że jesteś uparta. Powiedziałem twojej mamie o związku, a mogę pójść dalej, więc lepiej siedź na tyłku i nie wtrącaj się w nic.

            Nie ruszyły mnie wcale jego słowa. Nie przejęłam się. Postanowiłam też, że nie będę prosić Kyungsoo o przyjście. Lepiej, by tego dnia nie narażał się na spotkanie mojej rodzicielki, a ja wiedziałam, że dam radę wytrzymać to wszystko. Stwierdziłam, że  rzeczywiście nie ma po co interesować się tą sytuacją. Mama była dorosła i sama powinna wziąć odpowiedzialność, jak coś pójdzie nie tak. Nie chciałam więcej marnować czasu i nerwów na pomoc jej.

 

*Baekhyun*

 

            Wparowałem do pokoju Yixinga jak poparzony. Na szczęście był wtedy sam, bo nie chciałem go nachodzić, jakby był zajęty Amelia, ani też nie potrzebowałem towarzystwa kogoś z chłopaków w tej rozmowie, którą chciałem z nim przeprowadzić. On był taki zaskoczony widząc mnie, bo dawno nie rozmawialiśmy na osobności. Unikałem tego jak ognia, odkąd on wygrał serce Amelii. Nawet jak nic nie czułem do niej, było mi głupio z nim rozmawiać.

— Co cię sprowadza Baekhyun?  — zapytał mnie niepewnie, a ja wysłałem mu pokrzepiający uśmiech, by go uspokoić, iż byłem w pokojowych zamiarach.

— Potrzebuję rad… Jesteś długo z Amelią, więc na pewno wiele wiesz na ten temat — zacząłem, a on ewidentnie czuł się niezręcznie z powodu tematu, jaki poruszałem.

— Kris jest dużo dłużej z Sumin — odpowiedział wymijająco, a ja poczułem się urażony, iż nie chciał mi pomóc.

— Nie podoba mi się ich relacja. — To było szczere. Ja wiedziałem, że byli szczęśliwi razem, ale Kris za wiele nie robił. Czasami zdawało się, iż po prostu z nią był i tyle. — I spokojnie. Skończmy się zachowywać, jakbyśmy jeszcze wczoraj walczyli o dziewczynę. Nie mam ci za złe, że jesteś z Amelią. Jest teraz dobrze. Ty na nią bardziej zasłużyłeś i widzę, że jesteś dobry dla niej i to dlatego przychodzę do ciebie po radę. Wiesz dobrze, że w związku z Luną też radziłem sobie jak pokraka, a teraz nie chcę nawalić.

            Tym razem on się delikatnie do mnie uśmiechnął i to mnie uspokoiło. Postanowiłem w ten sposób naprawić nasze relacje. W końcu minęło sporo czasu.

— To co chcesz wiedzieć? Od razu mówię, że ja nie jestem jakimś idealnym facetem i popełniam też wiele błędów. Wiesz jakim jestem fajtłapą. — Zaśmiałem się na te słowa i przeszliśmy dalej.

            Powoli znikała krępacja między nami, ja zrozumiałem moje najczęstsze błędy w związku. Tym razem naprawdę nie mogłem niczego popsuć. Zależało mi na Shinrze, jak na nikim innym i liczyłem w końcu na szczęście dla niej i dla mnie.

            Naszą intensywną lekcję przerwało wejście do środka Amelii. Nie dało się ukryć zaskoczenia, gdy zobaczyła mnie w pokoju swojego chłopaka. Miałem ochotę zaśmiać się z tego, lecz nie chciałem jej dezorientować bardziej, więc po prostu wyszedłem, mówiąc do Lay’a, że dokończymy kiedy indziej. Stanąłem jednak chwilę za drzwiami, by usłyszeć czy coś skomentuje.

— Bakehyun do mnie przyszedł po radę, a mówię ci to, bo widzę jak nie ogarniasz tego, co miało przed chwilą miejsce. Prawdopodobnie będziemy w lepszej relacji teraz, wiesz on chyba został chłopakiem tej Shinry. — Zdziwiło mnie, że nie był tego pewien, myślałem, że to było oczywiste, iż nim zostałem. Ah tak, zdążyłem zapomnieć, że on czasem załapywał rzeczy później.

— To mnie ogromnie cieszy, wiesz, że ja zawsze się o niego martwię, iż sobie nie radzi.

            To ostatnie zdanie trochę mnie oburzyło, mimo to, zignorowałem to i poszedłem sobie. Ja doskonale sobie radziłem… No dobra, może długo byłem jak dziecko, któremu zabrano cukierek, może zepsułem wszystko w poprzednim związku, a potem byłem wredny i nie do zniesienia dla niektórych osób… W tym dla Kyungsoo… Dobra, nie radziłem sobie. Na szczęście miałem Shinrę i to się liczyło. Rozpoczynałem kolejny przyjemny rozdział w życiu.  

 

 


Ojej jesteśmy tak blisko końca. Wiem, że kochacie, jak wam to przypominam. :D

Co sądzicie o scenie z Anri, Sehunem i Namjun? Kto się zdenerwował jej pojawieniem? I jak to wszystko odbieracie?

 Mama nie wierzy Eunmi, myślicie, że Yeonseo ją skrzywdzi? A może Eunmi naprawdę się myli co do niego?

I Baekhyun się stara jak może. Wszystko idzie pięknie i przejrzyście. :D