wtorek, 30 maja 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 18

Mamy wyjątkowy rozdział, bo w całości z perspektywy Yeori. Jest tak, ponieważ musiałam pokazać te sceny z jej perspektywy. A kolejne sceny mi się już nie mieściły, a nie chciałam ich skracać i przerywać itd. Mam nadzieję, że rozumiecie. Opis trochę chaotyczny, bo przed chwilą miałam pranie mózgu jednym chellengem. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 18


*Yeori*
            Udało mi się tego dnia ugadać z chłopakami, że dadzą sobie radę beze mnie. Przygotowywałam się do przyjścia moich przyjaciół. Co takiego miałam do zrobienia? Otóż musiałam ogarnąć swój pokój, bo Serim kocha porządek aż za bardzo i byłaby zdziwiona jaki chaos w nim panuje, po drugie musiałam nakupić słodyczy i chipsów, bo Seoyeon lubiła dużo zajadać jak rozmawiałyśmy, oraz wyczyściłam wszelkie rekordy na konsoli, bo Chanyoon potem gra tak długo aż każdy pobije i chciałam tego uniknąć. Miałam dziwnych znajomych, ale mimo wszystko byłam z nimi zżyta. Nawet z Yoonem, z którym byłam trochę pokłócona. Miałam nadzieję, że wrócimy do poprzedniej przyjacielskiej relacji. Aczkolwiek czułam, że te spotkania w hotelu przy zespole, który na dodatek mnie podrywa wcale tego nie naprawi.
            Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc stanęłam na baczność na środku mojego pokoju. Pomyślałam, że to pewnie coś Hyejung może chcieć, więc po chwili już podeszłam do nich. Zaskoczyłam się, jak to dość często bywało u mnie ostatnio, bo stał za progiem Taekwoon. Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Lubiłam kiedy to robił. I wreszcie kierował go do mnie coraz częściej.
- Mogę chwilkę ci zająć? – Zapytał niepewnie, a ja gestem ręki pokazałam, by wszedł do środka.
            Tak też zrobił, ale nie ruszył by siąść gdzieś, tylko stał cały czas w przedpokoju jak zamknęłam drzwi. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Widać było, że trochę się zbierał do tego co chciał powiedzieć. Starałam się więc być cierpliwa, choć czas mnie gonił.
- Czy ty może znasz dobrze tą Sulli? – Powiedział to tak nieśmiało, że miałam ochotę pisnąć z radości. Ona mu się musiała spodobać. Byłam tego prawie pewna.
- Prawie tyle co wy. Widzisz, jest pokojówką tu od niedawna. Wcześniej jej nie kojarzę by tu pracowała. I rozmawiałam z nią zaledwie dwa razy przed tym, jak pomagałam jej w nauce. – Oznajmiłam szczerze i byłam trochę zmartwiona, że nie mogłam mu jakoś pomóc.
- Nie szkodzi. Tak tylko pytam. Bo chciałabym ją znowu jutro odwiedzić i nie mam pojęcia, czy dać jej kwiaty, czy słodycze. – Mówił to bardzo powoli, jakby rozważał każde słowo.
- Myślę, że cokolwiek dasz ona to przyjmie z radością, bo wydawała się przyjemną osobą. – Postanowiłam go jakoś zmobilizować.
- Może masz rację. Czuję się jakoś trochę winny jej kontuzji. To ja wymyśliłem grę w piłkę. – Wraz z tymi słowami drapał się nerwowo w tył głowy, a ja miałam ochotę go w nią trzepnąć, jednak nie potrafiłam. Mimo wszystko miałam do niego jednego jakiś dystans i nie wszystko wydawało mi się stosowne względem niego.
- To nie twoja wina. – Zaprotestowałam. – To wina Chunjiego, który ją popchnął i jej, że grała. A tak naprawdę, to wcale nie powinno się szukać winnego. Taka była kolej rzeczy i nie ma co nad tym rozpaczać. – Miałam nadzieję, że choć trochę go przekonałam.
- Niech tak będzie. – Ponownie uniósł kąciki ust. – Dziękuje za tę krótka rozmowę. Jeszcze raz przepraszam za to jaki byłem wcześniej. Jesteś naprawdę miłą osobą. Nie miałem podstaw…
- Już dość. – Przerwałam mu, choć z chęcią posłuchałabym jak dalej mój idol prawi mi komplementy. Z drugiej strony byłam zapewne strasznie czerwona, bo zawstydzał mnie tym. – Nie będziesz wiecznie mnie za to przepraszał. A teraz wybacz, zaraz przyjadą moi przyjaciele i chcę zdążyć coś jeszcze zrobić. – Starałam się nie zabrzmieć niegrzecznie.
- Dobrze. Już uciekam. – Oznajmił i wyszedł ode mnie spokojnym krokiem.
            Westchnęłam w duchu na myśl, że mogła mu się spodobać Sulli. To dopiero była szczęściara. Potem pomyślałam raz jeszcze. A co ja miałam powiedzieć? Podobałam się dwóm… O ile nie większej ilości. Nie żebym uważała się za kogoś wyjątkowego, ale to sugerowali mi inni członkowie.

***

            Rozglądałam się stojąc na portierni. Spóźniali się. To było w ich przypadku bardzo możliwe. One zawsze się guzdrały, kiedy ja nienawidziłam nie zjawiać się na czas. Wiele razy się z nimi o to kłóciłam, by bardziej zwracały uwagę na czas. Niestety, nie docierało to do nich.
            Koło mnie stali Chunji i Hyejung. Ten pierwszy miał za zadanie przetransportować ich bagaże, a ten drugi nie zamierzał przyznać się ojcu, że się przede mną wygadał, bo bał się konsekwencji. Uznałam, że będę go kryć. Bo czemu by nie?  W końcu był moim braciszkiem.  
- Bu! – Usłyszałam za sobą i poczułam czyjeś dłonie pojawiające się nagle na moich ramionach. Odruchowo podskoczyłam i pisknęłam delikatnie. Nie lubiłam jak ktoś mnie tak straszył i już ta osoba miała przechlapane u mnie.
- Hyuk! Zginiesz. – Oznajmiłam do chłopaka, który wcisnął się obok mnie. – I co tu robisz?
- Serim napisała mi sms, że za chwilę będą i jak się z nią nie przywitam, to będzie zła. Nie chcę poznawać złości twoich przyjaciół. – Powiedział to z bananem na ustach, a ja kątem oka zauważyłam, że za nim stał Wonsik i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Stwierdził, że może potrzebować eskorty i wziął mnie. – Wyznał mi raper wzruszając ramionami, a ja miałam już wybuchnąć na to śmiechem, jednak usłyszałam znajome mi głosy kłócące się jak zwykle.
- Mówiłam ci, że biały kolor w podróży się nie sprawdza tyle razy i masz. Trzeba było się inaczej ubrać. – Seoyeon jak zwykle wypominała coś Serim.
- Sama powinnaś uważać, a nie, uderzyłaś mnie tą swoja torbą, która do tej pory ci leżała na brudnej ziemi.
Koło mnie ktoś zrobił to co ja chciałam wcześniej. Wręcz rechotał. Odwróciłam się sprawdzić kto to, był to Chunji. Chyba wszyscy gapili się na dziewczyny.
- Jeżeli to są te twoje koleżanki, to już zapowiada się zabawnie. – Oznajmił i ruszył z wózkiem na walizki w ich stronę.
            Ja zdziwiłam się trochę, bo nigdzie nie widziałam Chanyoona. Co prawda nie smuciło mnie to bardzo. Jednak może zmienił zdanie? Byłoby idealnie, bo to nie była odpowiednia chwila na godzenie się z nim. Podeszłam do dziewczyn bliżej, a za mną cała eskorta.
- Hyuk! – Krzyknęła Serim i zasłoniła twarz ręką. Jakby miało zatuszować to, że to ona krzyknęła.
- Tak to ja. – Rzekł w jej stronę uśmiechnięty od ucha do ucha. – Przecież rozmawialiśmy, nie powinnaś więc być tak zaskoczona. – Nadal się szczerzył mówiąc to, chyba bawiła go jej reakcja. Mnie trochę też.
- Na żywo to co innego. – Oznajmiła tylko na chwile odsuwając swoją dłoń, pewnie by nie stłumić tego co mówiła.
- Nie widzisz mnie tyle czasu, a nawet się nie przywitasz, tylko zachwycasz się Hyukiem. – Rzekłam udając oburzenie i wtedy podeszła do mnie Seoyeon i mocno się we mnie wtuliła.
- Dlatego, ja ci wiele razy mówiłam, że jestem lepszą przyjaciółką. – Zaczęła znowu swoje drwiny z Serim.
- Yah! Mówisz tak, bo nie ma tu twoich ulubieńców. Nie byłabyś lepsza. Yeori pewnie tylko żartuje i mnie rozumie, bo czuję, że miała tak samo na widok Leo pierwszy raz, czyż nie? – Zaśmiała się i oczekiwała odpowiedzi ode mnie.
- Nie. Zachowywałam się bardzo normalnie. – Oznajmiłam to co uważałam.
- Normalnie? Dostałaś czkawki z zakłopotania. Wybiegłaś w dresach w  cukrze pudrze i byłaś cała czerwona! – Wydał mnie kochany Hyuk.
- Puder i czkawka to wynik wcześniejszego jedzenia pączków. – Wyjaśniłam, a i tak wiedziałam, że Serim pomyślała sobie swoje.
- Kiedy poznamy resztę? – Mówiła coraz bardziej ekscytującym się głosem.
- Myślę, że powinnyśmy najpierw spędzić czas z Yeori. – Wygarnęła jej Seoyeon.
- Wiem, tylko pytam kiedy. – Oburzyła się tamta. Ah błoga sielanka skończyła się. Od tamtej chwili miałam mieć na głowie dwie wiecznie sprzeczające się dziewczyny. Na szczęście tata przydzielił im oddzielne pokoje, bo by się pozabijały chyba.
- Tak w ogóle to przedstawię wam kogoś. – Stwierdziłam, że wypadałoby. Już Chunji szykował się jakbym to jego miała zapowiedzieć, zabawny czasem z niego był człowiek. – To mój brat Hyejung. – Wskazałam stojącego cały czas po mojej prawej stronie mężczyznę.
            Spojrzały na niego z wytrzeszczonymi szeroko oczami. Pewnie nie docierało do nich jak to możliwe było iż nagle miałam brata. Tyle musiałam im wyjaśnić. Zapowiadała się ciekawa noc… Pewnie nieprzespana i pełna opowieści.
***
- Czyli dowiedziałaś się prawdy o mamie i okazało się, że masz brata bliźniaka w tym samym czasie, co jest tu twój ulubiony zespół i musisz się nim na dodatek osobiście zajmować? – Zadała mi to pytanie Serim nie chcąc wierzyć w to wszystko. Nie dziwiłam się jej z jednej strony… Sama nie wiedziałam jak to wszystko mogło być prawdą.
- Myślę, że mimo wszystko masz ciekawsze wakacje od nas. – Oznajmiła Seoyeon. – My zwiedziłyśmy wiele, ale tylko kłóciłyśmy się między sobą i z chłopakami. Chyba rozwaliłyśmy naszą paczkę. – Powiedziała to z lekko wyczuwalnym smutkiem. – Dlatego jesteśmy tu jedynie my i zjawi się jeszcze za jakiś czas Chanyoon, a reszta ma nas gdzieś.
            Drgnęłam jak to usłyszałam. W końcu zapomniałam już nawet, że miał się zjawić. Nie chciałam tego. Nie w takiej chwili. Bałam się konfrontacji z nim.
- Czemu tak nagle pobladłaś? Nie mów, że nie gadaliście od zakończenia? – Wystrzeliła Serim. – Przecież mówił, że z tobą gada. Rzekomo do ciebie czasami dzwonił. – Zaskoczyła mnie tą wypowiedzią.
- Kłamał. Nie rozmawiałam z nim ani razu.
- Jak to? – Tym razem to one patrzyły na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Po prostu. – Wzruszyłam ramionami.
            Potem jeszcze chwile rozmawiałyśmy o nim. Jak jednak wróciłyśmy na temat VIXX, opowiedziałam im o mojej przyjaźni z Ravim, o tym jak na początku nie dogadywałam się z Leo, a teraz było dobrze. Oczywiście nie obyło się bez pytań w stylu. „Podoba ci się jako mężczyzna na żywo?”. Wreszcie powiedziałam im o Sulli i moich podejrzeniach, by mi dały spokój i chwilowo podziałało. Postanowiłam ominąć fakt, że podobałam się Hyukowi i Jaehwanowi, bo na tego pierwszego nie wiedziałam, jak zareagowałaby Serim. Ona naprawdę go uwielbiała.
            Po jakiejś godzinie zadzwonił Chanyoon, że jest na miejscu. Musiałyśmy się udać po niego na portiernie. Panikowałam wewnętrznie. Trochę niepotrzebnie. Na dole stał i rozmawiał z Chunjim. Ten to wszędzie się pchał. Widząc nas uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł do nas.
- Moje dziewczynki. – Oznajmił w naszą stronę, zawsze tak mówił na nas. – Jak się bawiłyście beze mnie? Omówione kobiece sprawy? – Ulżyło mi, bo zachowywał się bardzo swobodnie.
- Jeszcze nie zdążyłyśmy, więc wróć za kilka godzin. – Zażartowała Serim.
- Dobra to na razie. – Udawał, że odwraca się do wyjścia. – Albo jednak nie. Stęskniłem się, więc nie daruje wam tych godzin. Teraz czas na mnie. I chciałbym porozmawiać z Yeori na osobności. – Dodał, a mi głos stanął w gardle, więc tylko przytaknęłam.
- To idźcie do jej pokoju, a ja z Serim za jakiś czas dojdziemy. Akurat się ogarniemy troszkę. – Wyjaśniła Seoyeon, a ja miałam ochotę błagać ją, by nie zostawiała mnie z nim.
- Dobry plan. – Stwierdził i udaliśmy się do mnie.
            Oczywiście w drodze milczał, a pod drzwiami oparł się o ścianę i czekał, aż je otworzę. Kiedy weszliśmy do środka on nagle jakby posmutniał. Obawiałam się najgorszego, jednak nie tego co za chwilę usłyszałam.
- Muszę ci wyjaśnić kilka spraw. Po pierwsze przepraszam za moją głupotę na zakończeniu. Przeginałem… Byłem rozdrażniony. To mnie może nie tłumaczy. Mimo to muszę to z siebie wydusić. Może nie powinienem od tego zaczynać, jednak leży mi to na sumieniu już  jakiś czas. Wykryto u mnie jakąś dziwną chorobę. Myśleli lekarze, że to rak, ale okazało się, że to nie on. Dopiero przed wyjazdem dowiedziałem się, że to nic groźnego i da się z tym żyć. Wcześniej bałem się, że moje życie się kończy, byłem zły na cały świat. Dlatego stałem się taki wybuchowy. Wybacz mi. – Wyjaśnił, a  mnie zatkało. Tłumił te wszystkie obawy w sobie, zamiast podzielić się ze swoimi przyjaciółmi. On już taki był. Nie potrafił zawracać innym głowy swoimi problemami.
- Mogłeś coś powiedzieć. Wspieralibyśmy ciebie. – Stwierdziłam trochę urażona, że nawet mi nic nie mógł powiedzieć. Wiedziałam o nim dosłownie wszystko, a jednak.
- Wybacz, bałem się, że będziesz się nade mną litować. Nie chciałem tego. Wiem dobrze, że do siebie nie pasujemy i słusznie ze mną zerwałaś. Bałem się, że będziesz chciała mnie w ten sposób pocieszać. Nie mam pojęcia czemu tak pomyślałem, bo przecież ty taka nie jesteś. Nie czujesz nic to zrywasz. – Mimo wszystko uśmiechnęłam się. To był mój najlepszy przyjaciel, który znał mnie bardzo dobrze. Tamto co się z nim działo, już było dla mnie niczym. Zrozumiałam jego zachowanie.
- A ma jakieś skutki uboczne ta choroba? Musisz brać leki? – Zainteresowałam się.
- Niestety muszę. Nie wiem czy już na zawsze. Trudno. Czasem pobolewa mnie głowa, bo to mi tam siedzi. – Mówił klepiąc się palcem w czoło. – Czasem też jestem nad wyraz zmęczony. Jak teraz po podróży. – Wyjaśnił mi, a ja lekko się zmartwiłam. - Nie przejmuj się. Po prostu zaraz się położę spać. A wy się dobrze bawcie w nocy. Dobrze? – Spytał przybliżając się do mnie i poczochrał mnie po głowie.
- Jasne. – Przytaknęłam mu.
            Wtedy do mojego pokoju wparowała Serim. Była zdyszana, więc pewnie do nas biegła. Byłam ciekawa czego chciała.
- Hyuk chciałby iść z nami do klubu. Co wy na to? – Spojrzała po nas i potem klepnęła się otwartą dłonią w czoło. – Pewnie przerwałam rozmowę. Cała ja.
- Nie. Nic nie przerwałaś. Już skończyliśmy. – Zwrócił się do niej Yoon. – Wy idźcie się bawić i dopilnujcie, by Yeori wyszalała się za nas dwóch. – Zaśmiał się.- Ja idę spać. Dobranoc. – Zakończył tym rozmowę i wyszedł, a Serim patrzyła na mnie oczekując wyjaśnień.
- Jest zmęczony, ale spokojnie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. – Rzekłam radośnie, bo naprawdę cieszyłam się, iż było między nami już jak dawniej.- A co do wyjścia do klubu. On się chyba uparł. Mówił mi o nim wczoraj, a ja odmówiłam.
- Jak mogłaś? – Marudziła Serim. – Wiem, że chcesz z nami spędzić czas i my z tobą też. Ale pójście z takimi chłopakami do klubu? I jeszcze Hyuk! Umieram wewnętrznie patrząc na niego. – Zaczęła się zachwycać, a mi robiło się coraz bardziej głupio. Ona nie wiedziała o jednym małym szczególe.
- A powiedział ci to jak? – Zastanowiło mnie to.
- Widzisz, stwierdziłam, że może zerknę do jego pokoju i napisałam do niego, czy ma chwilkę, bo ty zajęta jesteś przez moment to wtedy stwierdził, że fajnie by było, jakbyśmy poszły z wami do klubu, bo ty podobno się wymigujesz, a sama z Jaehwanem już byłaś. Właśnie, czemu o tym nie wspomniałaś? – Zauważyła niepotrzebnie.
- Jak miałam zdążyć wam wszystko powiedzieć w tak krótkim czasie? Owszem byłam z nim,  upiłam się i robiłam głupoty. A to już możesz pytać Hakyeona, bo nie do końca wszystko pamiętam, a to on nas ogarniał. – Pospiesznie się jakoś wytłumaczyłam.
-  Jest coś między tobą, a Kenem? – Zerknęła na mnie podejrzliwie, a ja prychnęłam niby śmiejąc się z sytuacji, a tak naprawdę było to z nerwów.
- Coś ty. To tylko… Kumpel. Bliski kumpel. – Bałam się, że gdyby on usłyszał to określenie mógłby być niezadowolony. Jednak nie chciałam naprawdę wchodzić na temat uczuć chłopaków, by nie rozmawiać o Hyuku.
            Miałam wielką nadzieję, że zatajanie tego nie zemści się na mnie. W końcu takie sytuacje się zdarzały. Jak się czegoś nie mówiło, a później to wychodziło na jaw, to wynikały nieporozumienia i inne problemy. Mimo to tchórzyłam i wolałam pozwolić losowi decydować, czy powinna Serim coś wiedzieć, czy też nie.



Diagnostyka serca: Rozdział 1

Ostatnio było wam za krótko, lecz to był tylko wstęp. :D Zapraszam was teraz na pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że spodoba wam się to opowiadanie. :D Czekam na opinię w komentarzach.

Diagnostyka serca
Rozdział 1


*Jiwon*
            Siedziałam za swoim biurkiem popijając trzecią kawę już tego dnia. Wiedziałam co mnie za chwileczkę czeka. Kazanie od szefa. Potem albo przeniesienie, albo wyrzucenie z pracy. Narobiłam jak zwykle problemów przez mój wybuchowy charakterek. Mogłam trzymać język za zębami. Ale wtedy oczywiście nie byłabym sobą, jednak nie musiałabym przechodzić przez to co mnie teraz czekało. Niecierpliwie zaczęłam tupać nogą pod biurkiem. Wokół siebie słyszałam podszepty współpracowników. Pewnie wszędzie się rozniosło co nabroiłam. Tak bardzo ludzie w tej firmie kochali obgadywanie. Nic się przed nimi nie ukrywało.
- Oh Jiwon! – Usłyszałam za swoimi plecami ostry głos szefa.
            Momentalnie wstałam na równe nogi i ukłoniłam się grzecznie, kiedy pojawił się przede mną. On stał sztywno z założonymi rękami. Bałam się podnieść z ukłonu. Nie chciałam patrzeć za bardzo na jego srogą minę. Mimo to, zrobiłam to powoli. Kiedy nasze oczy spotkały się mogłam zauważyć, że wręcz zabijał mnie wzrokiem. Byłam w kropce.
- Wyjaśnij mi. Dlaczego zawaliłaś tak ważny dla nas wywiad? Przecież miałaś zrobić tylko kilka łatwych ujęć, czyż nie? – Przytaknęłam posłusznie. – Jak mogłaś powiedzieć mu tak obraźliwe słowa, że nie chciał już przeprowadzić wywiadu? I co mu powiedziałaś? On nawet nie zamierza tego powiedzieć, bo jest tym tak oburzony! – Widać było po nim, że kipiał od złości. A ja nagle stałam się małą pokorną dziewczynką. On chyba był jedyną osobą na tej planecie, której się bałam.
- Przepraszam, źle postąpiłam. – Bardzo źle. To było ważne dla naszej gazety, by wydać ten wywiad ze światowej sławy piłkarzem. Rzadko się godził na takowe, a ja jeszcze wszystko zepsułam. Byłam beznadziejna.
- Myślisz, że to załatwi sprawę? Oszaleję z tobą. Ja wiem, że masz ten swój temperament i często się nam przydawał, tylko tym razem… - Westchnął głęboko. – Dobra, kara musi być. Ucinamy oczywiście premię w tym miesiącu, oraz zostajesz przeniesiona do działu w którym tak bardzo nie chciałaś pracować.
            Już miałam ochotę się popłakać. Gdyby nie to, że w tej robocie czułam się znakomicie, w tym momencie bym ją rzuciła. Miał na myśli, że zostałam przeniesiona do naszego studia fotograficznego, które robiło sesje przede wszystkim idolom na zamówienie. Nie żebym nie lubiła gwiazdeczek naszej Korei. Chodziło bardziej oto, że trzeba było być tam strasznie elastycznym i robić to co rozkazywała wytwórnia, która wynajmowała nas. Płacili dobrze za to, by być na każde ich skinienie. Jeszcze trzeba było być dla nich miłym, by więcej razy korzystali z naszych usług. Nie lubiłam się podlizywać innym, którzy na dodatek nie szanowali naszej pracy.
- Dlaczego ja? – Powiedziałam tonem marudnego dziecka, przez co znowu zostałam zgromiona groźnym wzrokiem.
- Nasza Yoona jest w ciąży. Będziesz na czas jej macierzyńskiego idealnym zastępstwem. Mam nadzieję, że zdąży ci wszystko wyjaśnić przed odejściem. Ona jest tam najlepszą pracownicą. – Wyjaśnił mi, a ja zdębiałam. Miałam dostać jej trudną działkę i wkrótce zostać z nią sama. Nie oszukując się, ale reszta tamtej ekipy troszkę lubiła się obijać. – Zaczynasz od dzisiaj, więc biegnij tam do niej. To tyle. – Po  tych słowach udał się do swojego gabinetu, a ja ruszyłam pocierając ciężko nogami o ziemię do pokoju Yoony.
***
            Siedzenie na jednym z korytarzy wytwórni SM nie było za ciekawe. Czekaliśmy na niemałe gwiazdeczki. A mianowicie zespół EXO. Spóźniali się. Bite pół godziny, a pracownicy nie raczyli nic nam wyjaśniać. Powiedzieli, byśmy jeszcze chwilę poczekali. Biedna Yoona była już w jakimś dalszym miesiącu tej ciąży, bo jej brzuszek mówił sam za siebie, a oni kazali jej się stresować i czekać. Ja z jednej strony nie wierzyłam, że tak nagle znalazłam się w takim miejscu.
            Jeszcze chwilę temu wchodziłam do jej gabinetu. A tam ona oznajmiła, że jedzie w trasę i mam się z nią zabrać. Momentalnie wyszykowałam się do wyjścia i dojechałyśmy przed czasem, bo spóźnienie na taką sesje było grzechem. A tu my musiałyśmy się niecierpliwić.
Dopiero po chwili jakiś mężczyzna podniósł głowę z nad telefonu w który uparcie coś stukał i wytrzeszczył oczy w naszą stronę. Jakby wystraszył się nas. Taki przerażający wzrok miałam, czy coś?
- Państwo na sesje z EXO? – Zapytał lekko drżącym głosem.
- Owszem. – Przytaknęła radośnie Yoona podnosząc się z miejsca, pewnie myślała, że po nas przyszedł, a ja wyczułam, że coś było nie tak.
- Ja bardzo przepraszam, ale jeden z naszych członków zespołu miał wczoraj kontuzję. Miałem od razu zadzwonić i wszystko odwołać, a niestety wyleciało mi z głowy. – Zawrzało we mnie.
            Yoona wysilała się tak, by być na czas. Jest w ciąży! Nie powinna już moim zdaniem chodzić do tak wymagającej pracy. A on bezczelnie nie zadzwonił. Przyjechałyśmy zmarnować tyle czasu. Dodajmy, że wcale nie miałyśmy blisko do tej wytwórni, wszędzie były korki. Po prostu idealnie.
- Nic się nie stało. – Zaśmiała się jeszcze do niego. Jak ona to potrafiła znosić? – Następnym razem proszę nas powiadomić. Jak zaś chłopak wyzdrowieje, to mam nadzieję, że państwo nadal będą chcieli z nami tę sesję. – Dodała, a ja miałam ochotę jej przerwać, lecz wiedziałam, że to znowu chwila w której powinnam gryźć się w język i to też zrobiłam.
*Chayeon*

            Usłyszałam pstryknięcie elektrycznego czajnika, co oznaczało, że woda, którą postawiłam wcześniej, zagotowała się. Wstałam więc z krzesła i podeszłam zalać sobie herbatę. Przy okazji byłam strasznie zamyślona. Jak zwykle przejmowałam się wieloma niepotrzebnymi rzeczami i wiedziałam jak to się skończy dla mnie, jak wrócę do domu. Kiedy odstawiłam urządzenie i zaczęłam mieszanie herbaty do pomieszczenia weszła moja koleżanka, która była już w tym miejscu normalnym pracownikiem. A nie jak ja stażystką. Była uśmiechnięta od ucha do ucha, więc odwzajemniłam ten gest, by nie podejrzewała jak się czuję.
            Rina była dla mnie czasami jak starsza siostra, która potrafiła mnie wesprzeć i doradzić, jednak nie mogłam jej nazwać moja przyjaciółką. Nie spotykałyśmy się poza pracą i nie interesowałyśmy się naszymi prywatnymi sprawami. Mimo to troszczyła o mnie w pracy i pomagała, żebym dostała posadę. Uważała, że przypominałam ją jak zaczynała w szpitalu. Dziwiło mnie to, bo wydawała się całkowicie inną osobą, ale nie wnikałam w to.
- Jak czuje się moja Chayeon z tym, że za kilka dni będzie lekarką? – Zaszczebiotała radośnie.
            Tak bardzo czekałam na ten dzień, lecz tym razem bardziej to ją radowało. Zbyt wiele miałam tego dnia na głowie. Mogłam się dawno pozbyć moich problemów, jednak byłam litościwa i sentymentalna. Uważałam, że rodzina jest najważniejsza. I tak oto skończyłam ze zszarganymi nerwami. A osoby na których mi zależało wbiły mi wiele razy nóż w plecy.
- Nie mogę się doczekać tego dnia. – Odpowiedziałam, lecz nie potrafiłam wymusić na sobie jakiegoś większego entuzjazmu. Przygotowałam się na wykład, który byłam pewna teraz dostać.
- Spokojnie. – Jej dłoń wylądowała na moim ramieniu. – Nie stresuj się tym wszystkim. Będzie na pewno świetnie. Oczywiście i pensja pójdzie w górę. Kup sobie coś ślicznego z tej okazji. – Zachichotała delikatnie. Czasami to ona wydawała się taką małą dziewczynką.
            Spojrzałam na mój kubek, który nawet nie wiem kiedy znalazł się w moich dłoniach. Parował. Czyli herbata nadal była gorąca. Nie lubiłam takiej pić, bo zawsze parzyłam się. Odłożyłam go więc na bok i postanowiłam pójść do jednego z pacjentów, żeby za ten czas ostygła.
Wiedziałam do kogo najbardziej chciałam iść. Do tego kto zawsze przywoływał mój uśmiech w takiej chwili. Jongin. Trafiał do szpitala akurat, jak potrzebowałam pocieszenia, a on nadawał się do tego najbardziej. Był też jedyną osobą, której opowiadałam o swoim życiu. On uważnie mnie słuchał i potem rozbawiał. Nie powtarzał, że będzie dobrze i wszystko się ułoży. Lubiłam to w nim. Tym razem znowu miałam nadzieję na jego pomoc.
Pożegnałam się grzecznie z Riną, bo kończyła zmianę i pobiegłam do odpowiedniego pokoju. Nie zastałam jednak na łóżku mojego pacjenta. Za to jego przyjaciel, Jongdae, siedział obok łóżka i spał oparty rękami na nim, a na nich spoczywała jego głowa. Pewnie był zmęczony po treningach. Zrobiło mi się go żal. Mimo, że dzień wcześniej lekko mnie zirytował. Ja jednak nie potrafiłam się na nikogo długo gniewać. Rozumiałam też go po części. Chciał dobrze dla Kaia.
Podeszłam do niego i wzięłam koc z sąsiedniego pustego łóżka i nakryłam na niego, bo w sali było troszkę chłodno. On wtedy zamrugał lekko oczami. Na początku pewnie był zaskoczony gdzie jest. Nachyliłam się nad nim, by spytać, czy dobrze się czuje, a to był błąd bo on uniósł w tym samym momencie głowę i zderzyliśmy się czołami, co zabolało niemiłosiernie.
- Aua! – Krzyknął głośno, a ja złapałam się za głowę, bo przecież też nieźle oberwałam. Byłam zła na siebie, że nie odsunęłam się w porę.
- Przepraszam. – Powiedziałam sycząc z bólu. – Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku. – Wyjaśniłam.
- Było w porządku dopóki nie przywaliłaś mi z byka. – Oburzył się, a ja nie wiedziałam jak powinnam na to zareagować.
- Nie zrobiłam tego specjalnie. – Starałam się nie wybuchać na niego, bo nie chciałam się sprzeczać.
- A ten koc skądś się na mnie wziął? – Zdziwił się, zdejmując go z siebie.
- Ja cię przykryłam. – Odpowiedziałam nieśmiało spuszczając wzrok, chwila… Przecież to normalne, że służba zdrowia chce się troszczyć o ludzi. Czemu się zawstydziłam?
- Och. – Momentalnie złagodniał. – Przepraszam. Może rzeczywiście miałaś dobre intencje. Jestem ostatnio za wybuchowy. Wybacz też za wczoraj. – Mówił to drapiąc się w tył głowy, a mnie zrobiło się przyjemniej słysząc takie miłe słowa. Ulżyło mi też, nie lubiłam się sprzeczać z ludźmi, ale też nie lubiłam jak ktoś mnie poniżał.
- Wybaczam. I nie przejmuj się. Z Jonginem będzie wkrótce dobrze. – Oznajmiłam pokrzepiająco, bo czułam, że się też nim przejmował.
- Cieszę się. Już dziś musieliśmy przełożyć sesję z tego powodu. Na szczęście wytwórnia wszystko załatwi, ale oberwie się nam za to, że Kai ukrywał kontuzję. – Mówił to bardzo szybko, a ja na ostatnie zdanie troszkę się zmartwiłam.
- To bardzo niedobrze. Jaki on nieodpowiedzialny. Wiedziałam to niby odkąd pierwszy raz zobaczyłam go w tym szpitalu, jednak miałam nadzieję, że w końcu nauczy się czegoś. – Kręciłam głową na boki i cmokałam. – Tak w ogóle gdzie on zniknął?
- Szczerze to nie wiem. Może lekarz go gdzieś zabrał? Zasnąłem jeszcze przy nim. – Zaczął się rozglądać nerwowo.
- Nie miał w planie teraz badania. Dziwne troszkę.
            Wtedy zobaczyłam jak ten śmieszek kuśtyka do sali. Myślałam, że mnie coś weźmie. Przecież nie mógł się tak wysilać, jak chciał szybko wyjść. Miałam ochotę klepnąć go w głowę na opamiętanie, lecz się powstrzymałam, bo nie chciałam wyjść na agresywną przed Jongdae.
- Gdzie ty byłeś? – Starałam się brzmieć groźnie, niestety troszkę mi nie szło.
            Chen pospiesznie do niego podbiegł i podtrzymał go w dalszej drodze do łóżka. Ten za to dopiero jak usiadł raczył się odezwać.
- Byłem w toalecie. A co chciałaś mi potowarzyszyć? – Zaśmiał się, a mi nie było do śmiechu.
- Nie. Jednak powinieneś podjechać tam wózkiem. – Wyrzuciłam mu.
- Przesadzasz. Sama powiedziałaś wcześniej, że nie ma tragedii. Za bardzo się mną przejmujesz. Może ty coś do mnie czujesz? – Powiedział to i zachichotał, a ja nie wytrzymałam i klepnęłam go w ramię.
- Przestań się naśmiewać tak, bo to nie jest już ani trochę zabawne. – Zawsze to robił, żartował sobie ze mnie, że pewnie podoba mi się. Czasami się z tego śmiałam, lecz tym razem sytuacja nie była odpowiednia.
- Ona ma rację Jongin. – Zaskoczyłam się, że Chen mnie poparł. – Czy ty sobie czasem zdajesz sprawę, że niepotrzebnie narażasz się na komplikacje? – Zaczął go pouczać.
            Ja sobie w tym momencie przypomniałam po co w ogóle przyszłam do tej sali. Stwierdziłam, że i tak z nim nie porozmawiam przy Jongdae, ale poczułam się jakoś lepiej mimo wszystko. Oni dalej się sprzeczali, więc po prostu wyszłam, by pójść po moją herbatkę pewnie zimną od jakiegoś czasu. Mimo to, uśmiechnęłam się na wspomnienie tych dwóch głuptasów. I tak oto uśmiech został mi do końca dnia na buzi.

*Minseok*

            Przechodziłem się po mojej nowej okolicy. Miałem ładne otoczenie. Po drugiej stronie ulicy umiejscowiony był park. Zamierzałem do niego się udać i powdychać świeżego powietrza. Choć ciężko robiło się to przez maskę. Postanowiłem ją nosić mimo zapewnień, że okolica była spokojna i pełna starszych osób. Specjalnie taką wybrałem, by czasem móc pochodzić jak zwyczajny człowiek. Mimo to, jeszcze bałem się tego w biały dzień.
            Zapatrzyłem się w górę na czyste błękitne niebo i wtedy poczułem jak ktoś na mnie wpadł. Przestraszyłem się i spojrzałem przed siebie. Opierała się o mnie dziewczyna, która ewidentnie potknęła się o patyk tuż przed nią. Jej oczy. Przestraszone i uciekające na wszystkie strony. Zahipnotyzowały mnie na chwileczkę. Nie wyglądała na starszą panią, ale może tylko tędy przechodziła. Za to była prześliczna. To musiałem przyznać. Z takiego bliska widziałem na jej licach malutkie piegi. Dodawały jej uroku. Chciałem bardziej się jej przyjrzeć, ale odsunęła się ode mnie gwałtownie.
- Przepraszam najmocniej. Nie zauważyłam przeszkody. – Pospiesznie zaczęła się tłumaczyć.
- Spokojnie. Lepiej, że wpadłaś na mnie, a nie upadłaś. – Uśmiechnąłem się do niej serdecznie zsuwając lekko maskę z buzi, niestety nie odwzajemniła tego gestu i nadal była jakaś wystraszona, co mnie zmartwiło.
- Widział pan może psa? Rasa labrador, kremowa sunia. – Opisywała mi psinę i już miałem się rozglądać, gdy zauważyłem takową zaraz koło jej prawej nogi.
- Stoi po twojej prawej stronie. – Zaśmiałem się delikatnie, by jej jakoś nie speszyć.
            Ona kucnęła przy zwierzaku i zmarszczyła brwi na nią. Chwyciła smycz, która zwisała z jej obroży. Widocznie jej się wyślizgnęła wcześniej i biedna dziewczyn zgubiła na chwilę psiaka.
- Jak mogłaś mi to zrobić Sunny. – Zwróciła się do niej. – Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i nie robimy sobie takich kawałów. – Rozbawiło mnie, że pouczała tego psa nie zważając na to, że stałem przy nich nadal. – Widzisz pan się z ciebie śmieje. Przez ciebie staranowałam go. Masz szczęście, że był miły. – Dodała na koniec i znowu stanęła naprzeciw mnie, ale jakby nie patrzyła wcale na mnie.
- Dziękuję ci i przepraszam jeszcze raz. A teraz pozwól, że udam się do domu. – Chciała już odejść odwracając się do mnie tyłem, a ja ją zatrzymałem chwytając za rękę. Sam nie wiem co we mnie wstąpiło, zapragnąłem ją poznać.
- Może… mieszkasz tutaj gdzieś? – Zapytałem nieśmiało. Co się ze mną działo? Naprawdę się ostatnio rozkleiłem.
- Owszem. Budynek numer sześćdziesiąt. – Odpowiedziała niepewnie, co mnie nie mogło dziwić. W końcu nieznajomy zadawał jej takie pytania.
- To super! Ja mieszkam zaraz obok. – Oznajmiłem radośnie. – Dopiero co się wprowadziłem. Pewnie jeszcze nie raz się zobaczymy. Mam taką nadzieję. – Co we mnie wstąpiło? Sam nie miałem pojęcia.
            Przytaknęła jakoś zmartwiona. Wystraszyłem ją może? Oby nie pomyślała, że jestem chorym prześladowcą, czy coś w tym stylu.
- Przepraszam, pewnie troszkę przesadzam, jak na pierwsze przypadkowe spotkanie. – Postanowiłem załagodzić sprawę, a zabrzmiałem jakoś żałośnie.
- Nie, nie. Po prostu… Nic takiego. – Nagle się uśmiechnęła jak gdyby nigdy nic. Nic nie rozumiałem. – Ja już muszę naprawdę lecieć. Do zobaczenia. – Podsumowała i uciekła, a ja tym razem ją puściłem.

            Uświadomiłem sobie o ile rzeczy powinienem był zapytać. Imię, numer telefonu… No proszę. Mój mózg nie funkcjonował za dobrze podczas tego spotkania. Zapowiadało się ciekawie, jeżeli ponownie będzie mi dane z nią porozmawiać.