niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 12

Nowy początek

Rozdział 12

Szczęśliwa wychodziłam z uczelni po zakończonych piątkowych zajęciach. Rozmyślałam już o czasie, jaki miałam spędzić z Kyuhyunem. Pewnie trwałoby to dłużej, niestety przed budynkiem zobaczyłam podejrzane zbiegowisko. Miałam złe przeczucia. W moją stronę podbiegła przerażona Minzy.

— Co się dzieje? — od razu zapytałam. 

— Biją się! — wykrzyczała moja koleżanka.

— Kto? — Była tak roztrzęsiona, że musiałam wyciągać wszystko. 

— Jinki i Chiwon. — Nie znałam tego drugiego imienia. 

— Kto to Chiwon?

— To taki popularny teraz chłopak. Zastąpił Jinkiego. Ale nie mam pojęcia o co im poszło. — Nie rozumiałam tej całej hierarchii. 

— Nikt ich nie rozdziela — zauważyłam.

— Wolą dopingować — powiedziała to dość nerwowo. Miałam wrażenie, że jakoś mocno się tym przejmowała. 

— Co za idiotyzm — podsumowałam.

W tym momencie wybiegł jeden z wykładowców.

— Rozejść się wszyscy! — krzyknął donośnie.

Wszyscy zgromadzeni posłusznie pouciekali i zostało tylko dwóch sprawców zamieszania. Nie mogli się wyprzeć bójki. Obaj nieźle oberwali. 

— Co wam odbiło? Jung Jinki. Masz coś na swoje usprawiedliwienie? Ostatnio sprawiasz same problemy. — Przysłuchiwałam się temu, jakoś ciekawił mnie powód. 

— On obrażał Minzy. Nie mogłem tego znieść. Nawet jej nie zna… — zatkało mnie i ją. Spojrzała na mnie bardzo zaskoczona. 

— To nie tłumaczy wyładowywania agresji na koledze. Oboje za mną i to teraz!

Ruszyli posłusznie. Długo stałyśmy w ciszy myśląc co przed chwilą miało miejsce. 

— Dlaczego on mnie bronił? Nie rozumiem — szeptała dziewczyna z niedowierzaniem. — Czyżby faktycznie się zmienił? 

Też mnie to zastanawiało… Cieszyłam się, że stanął w obronie mojej koleżanki, jednak byłam zdania, że chyba lepiej załatwiać takie rzeczy bez użycia pięści. 

— Myślisz, że chce odpokutować swoje winy? Ciekawe dlaczego? — zagaiłam ponownie. 

— Nie mam pojęcia. W sumie czemu przejmujemy się osobami, które nas skrzywdziły? Słuchaj, zaraz masz randkę z Kyuhyunem. Masz się z nim spotkać i świetnie bawić. Rozumiesz? Nie myślmy o tym. — Miałam wrażenie, że ona nie zamierzała tego przestać robić. Te jej przejęcie sytuacją było zagadkowe, tak samo jak zachowanie Koreańczyka. 

— To nie jest randka. — Musiałam oczywiście zaprzeczyć, bo mnie to irytowało. 

— Nie znasz się — skwitowała i ruszyłyśmy dalej. 

Rzeczywiście musiałam pośpiesznie udać się do domu, żeby móc się wyszykować na spotkanie. Może i uważałam, że to jedynie mój nowy przyjaciel i nic poza tym, mimo to, nie chciałam zrobić złego wrażenia. 

Gdy byłam gotowa postanowiłam zaczekać w kuchni. Nie mogłam się oprzeć od podjadania słodkości leżących tam. Ciasteczka wszelkiego rodzaju, aż prosiły się o skosztowanie. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko pod nie pobiegłam, lecz nie przemyślałam tego, że miałam pełną buzię.

— Witaj — powiedział Kyuhyun, który był za drzwiami.

— Itaj — odparłam ledwo słyszalnie i niewyraźnie, ze względu na zapchanie ciastkami.

Koreańczyk wybuchł śmiechem, a mnie to zawstydziło.

— Zabawnie to wygląda — dodał. 

— Wcale nie. Przepraszam, to było niegrzeczne — oznajmiłam po przełknięciu już wszystkiego. 

— Przesadzasz, co najwyżej słodkie. — Po tych jego słowach, na mojej twarzy zrobiło mi się jeszcze cieplej. 

— Zbieramy się? — zapytałam pospiesznie, żeby zmienić temat.

— Oczywiście — odpowiedział mi z delikatnym uśmiechem.

Wsiedliśmy po chwili na rowery i ruszyliśmy. Jeździliśmy szerszymi ścieżkami, by wygodniej móc jeździć obok siebie. Czasami się ścigaliśmy. Czasem jechaliśmy powoli i rozmawialiśmy. Kilka razy Kyuhyun udawał, że zaraz się wywróci, co miało być zabawne, a mnie tym przeraził. Czas biegł szybko. Było całkiem przyjemnie dla nas obojga. Zmęczenie niestety też wkrótce się pojawiło.

— Chciałabyś może odstawić rowery? Pojedziemy gdzieś samochodem. Na jakiś koktajl, czy ciastko — zaproponował, a ja przytaknęłam ochoczo. — Strasznie miło było spędzić tak czas. Ostatnio z zespołem nie mamy chwili wytchnienia. Oni dzielnie to znoszą. Ja chyba jednak jestem z nich najsłabszy. Mam dość tego ciągłego biegu. A i tak kocham to co robimy — wyznał mi niespodziewanie. Zrobiło mi się go trochę żal. 

— Podziwiam was. Musicie tyle ćwiczyć, tyle wysiłku wkładać — rzekłam szczerze.

— To normalne. To cena za robienie tego co się kocha. Nie ma nic za darmo.

Rozmawialiśmy dużo o muzyce i innych zainteresowaniach. Tematy się nie kończyły. Na nasze nieszczęście, czas już tak. Nawet nie wiedzieliśmy, kiedy nastała pora powrotu.

— Musimy jechać, bo obiecałem cię na dwudziestą odstawić. Mają coś w planach chyba z tobą — zakomunikował mi w pewnym momencie Kyuhyun. Trochę mnie tym zaskoczył. 

— Ja o niczym nie wiem. 

— Najwidoczniej to niespodzianka. — Uśmiechnął się przy tych słowach. — Z chęcią porozmawiałbym dłużej, lecz nic straconego. Spotkamy się jeszcze wiele razy… Chyba, że masz coś przeciwko? 

— Nie, skądże. Na pewno mnie ucieszy nasze kolejne spotkanie. — To była prawda.

Znowu wymieniliśmy się uśmiechami. Cały czas to robiliśmy. Miałam tylko mieszane uczucia. Chciałam więcej czasu spędzić z nim, a z drugiej strony chciałam bardzo zobaczyć się w końcu z Sumin. Wkrótce dotarliśmy pod dorm. On wyszedł, żeby otworzyć mi drzwi samochodu i przytulił leciutko na pożegnanie.

— To do następnego. — Po tych słowach wsiadł z powrotem.

Jeszcze chwilę stałam i machałam mu na pożegnanie. Kiwałam się ze szczęścia w miejscu. Wzięłam następnie głęboki wdech i odwróciłam w stronę budynku do którego przyjechałam. Nim zdążyłam podejść bliżej, wyszła z niego spora grupka osób. Dokładnie to Sumin, Yifan, Chanyeol, Junmyeon, Sehun, Kyungsoo, Jongdae i Minseok. Ta pierwsza puściła się biegiem do mnie. Przytuliłam ją mocno.

— Tęskniłam — wymamrotała.

— Ja również — wyznałam szczerze. — Co się dzieje? — dodałam. 

— Zostaniemy w tym składzie do jutrzejszego popołudnia. Chłopcy wpadli na pomysł, że pójdziemy do jakiegoś klubu potańczyć i powygłupiać się. — wyjaśniła, a ja poczułam się dość niepewnie z tą wiadomością. 

— Dokładnie — wtrącił Suho. — To niesprawiedliwe, że Baekhyun z tobą gdzieś wyszedł, Luhan też miał okazję na spędzenie z tobą czasu. Czasem widujemy cię sam na sam z Yixingiem. A my to co? Chcemy spędzić też chwile z tobą — mówił to z żalem w głosie. 

— Będziesz dziś tańczyła, aż padniesz ze zmęczenia — dodał Chanyeol. — Zapowiada się świetna zabawa.

— Ja nie umiem… — jęknęłam przestraszona. Nigdy nie chodziłam do klubów. 

— A myślisz, że my umiemy tańczyć? – zapytał Xiumin, czym mnie rozbawił. Przecież byli idolami, których taniec był jedną ze smykałek. 

— Nie ważne, liczy się to, że będziemy się dobrze bawić — podsumowała Sumin.

Kris pociągnął Sumin za rękę. Czułam, że nie zamierzał tam ją odstępować na krok. 

— Idziemy i nie marudzimy — oznajmił. 

Wszyscy więc ruszyli oprócz mnie. Chen widząc moje zakłopotanie chwycił mnie pod rękę i dołączyliśmy tak do reszty.

W klubie była oczywiście głośna muzyka. O to zresztą chodziło w takich miejscach. Mieniło się pełno kolorowych lamp. Ludzie podskakiwali do rytmu i śmiali się. Ja najbardziej chciałam znaleźć jakieś ustronne miejsce, żeby usiąść na spokojnie, lecz ktoś pociągnął mnie za rękę w stronę tłumu. To był Junmyeon.

— Suho? Co robisz? — Przestraszyłam się. 

— Rozkręcam cię. Nie myśl, że będziesz sobie tutaj siedzieć. 

— Ja nie lubię tańczyć. — Próbowałam się bronić. 

— Wczuj się w muzykę. Może nawet cię miotać na wszystkie. Ja wszystko zniosę. Byle byś się dobrze bawiła — przekonywał mnie już powoli ruszając się do rytmu. 

Zaczęłam próbować się lekko kiwać. Robiłam ostrożne ruchy, by przed nikim się nie wygłupić. Wstydziłam się strasznie. Nie wiedziałam co ma ze sobą począć. Junmyeon natomiast przyglądał się mi uważnie.

— Coś jest nie tak. Jesteś sztywna. — Poczułam się troszkę dziwnie po tym zdaniu. — Krępujesz się przede mną tańczyć?

— To nie tak. Ja naprawdę nie potrafię. — Nie wiedziałam jak tańczyć. Dla mnie to była czarna magia. Bałam się też, że wszyscy zaczną na mnie się gapić, jak zrobię coś dziwnego. 

— Ja nie sprawdzam twoich umiejętności. Masz się rozluźnić. Jak tego nie zrobisz, to powiem wszystkim, że właśnie wyznałaś, że podkochujesz się we mnie. — Zdębiałam na te słowa. To było niesprawiedliwe. 

— Suho! — krzyknęłam oburzona.

— Wiem, że to szantaż, ale w słusznej sprawie. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że jesteś tu sama. — Starałam się dostosować do jego poleceń. — Następnie wsłuchaj się w muzykę. Poczuj ją na całym ciele, odruchy same przyjdą z czasem. 

I tak też zrobiłam. Skupiłam się na tym co słyszałam. W tle była obecnie piosenka Girl’s Day o tytule „Oh my God!”.





Zaczęłam od kiwania głową do rytmu. Potem postanowiłam wyrazić emocje ciałem. Machałam z czasem rękami i nogami na wszystkie strony, potem jeszcze skacząc do tego. Rzeczywiście spodobało mi się to. Nie mogłam się po chwili oprzeć dzikim ruchom. Otworzyłam poźniej oczy. Widziałam Junmyeona, który też tańczył po swojemu. Uśmiechał się do mnie, zadowolony pewnie, że udało mu się mnie do tego namówić. Gdy doszło do kolejnego utworu między nas niespodziewanie wskoczył Jongdae.

— To teraz ja. Ty miałeś już swoje pięć minut — wyjaśnił szczęśliwy, a ja trochę krępowałam się tego, że był mnie bliżej niż poprzedni towarzysz tańca.  

— Tylko jedna piosenka?! — oburzył się lider.

— Każdy chce z nią potańczyć. A co jak szybko się zmęczy? Trzeba korzystać póki nie padła. — Dziwnie było mi tego słuchać. 

— Masz rację… Egoista ze mnie. Odbiję na chwile Sumin Yifanowi.  

— Nie radzę, ja wcześniej też próbowałem — oznajmił Jongdae, a mnie to rozbawiło. Wiedziałam, że moja przyjaciółka będzie strzeżona. 

— Nie porównuj mnie do siebie. — Mówiąc to poszedł w stronę gołąbeczków, którzy tańczyli blisko siebie. Chciałam się temu przyjrzeć, lecz Koreańczyk zwrócił się do mnie.

— Bo piosenka się skończy, a my nie natańczymy się.

— Wybacz! — Denerwujące było to, że żeby coś powiedzieć trzeba było przekrzyczeć muzykę. 

Znowu udało mi się bardzo wczuć. Tańczyłam więc najlepiej jak potrafiłam. Tak samo było z Minseokiem, Chanyeolem i Sehunem. Po Sehunie nikt więcej nie podchodził, więc przetańczyłam z nim więcej piosenek. Coś mi nie pasowało. Przypomniałam sobie, że Kyungsoo w ogóle nie podszedł. Zrozumiałam też, że to pewnie przez jego sławną nieśmiałość. Sama w końcu wiedziałam jak to jest. Postanowiłam, że w jego przypadku to ja wyciągnie pierwsza rękę, choć sama siebie zaskakiwałam tą odwagą. Junmyeon coś we mnie odblokował. Podeszłam do niego.

— Nie tańczyliśmy jeszcze — zagadałam. 

— Mówisz do mnie? — Spojrzał na mnie zdziwiony swoimi wyłupiastymi oczami.

— Tak głuptasie! — Zaśmiałam się. Pierwszy raz byłam tak pewna siebie. 

— Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jesteś pewnie wykończona. — Wiedziałam, że to była jedynie próba wykręcenia się.

— Gdybym była, nie prosiłabym o taniec. Chodź! – Mówiąc to pociągnęłam go za rękę. Wprowadziło go to chyba w dużo większe zakłopotanie.

Jednak na parkiecie oboje wczuliśmy się w rytm. Nikt nam nie przerywał, więc ostatecznie też potańczyliśmy przez kilka piosenek. Widać było, że Kyungsoo się podobało. Gdy byliśmy już wyczerpani poszliśmy do stolika, gdzie przesiadywała reszta. Z wyjątkiem Junmyeona i Sumin. Dorwał ją podobno zaledwie po tym jak Kris uznał, że chce odpocząć.

— To niesprawiedliwe. Dwie dziewczyny, a nas tyle. Chciałem zaprosić jakąś obcą do tańca, lecz kazała mi się wypchać. Nie wiem jakim cudem nawet mnie nie rozpoznała – narzekał Chanyeol zabawnym głosem. Brzmiał jak obrażone dziecko. 

— Uspokój się. Mimo wszystko się rozerwaliśmy — odparł Jongdae.

— Ja nie wyładowałem całej swojej energii. Ja chcę wciąż skakać, tańczyć, szaleć — marudził dalej Chan wstając i podskakując w miejscu jak piłeczka. 

Spojrzał dość nagle na mnie. Moja energia była całkowicie wyczerpana, więc machałam rękami na boki. 

— Nawet na mnie tak nie patrz. Ja jestem wykończona — pospiesznie zwróciłam się do niego.

— Tylko kilka piosenek — mówił błagalnie i składał do tego ręce. 

— Sam sobie potańcz — rzuciłam od niechcenia.

— Ja jestem Chanyeol. Ja nie tańczę sam. Rozumiesz? — oburzył się nie na żarty. — I wcale nie jesteś taka miła, jak opowiada Baekhyun.

— Opowiada ci o mnie? — zdziwiłam się, choć w sumie przyjaźnili się z tego co zauważyłam, a wiedziałam co czuł…

— Dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Jak można tak dużo o mnie mówić? Nie wydawałam się sobie aż tak ciekawą osobą. Zaskakiwał mnie. 

Po chwili Suho wrócił wraz z Sumin.

— I co to za siedzenie na tyłkach? — zarzucił im lider. 

— Ona nie chce ze mną tańczyć — burknął Chanyeol. Nie dawał za wygraną. 

— Ma prawo być zmęczona. — Bronił mnie Kyungsoo, za co byłam mu wdzięczna. 

— Ty tańczyłeś z nią najdłużej. Nie masz prawa głosu. — Chan naprawdę już przesadzał według mnie. 

— Nie prawda, nie tylko ja. Sehun też dość długo tańczył. — D.O. tracił do niego cierpliwość. Bałam się, że zaraz wybuchnie kłótnia. 

— Chłopcy! — wtrącił Junmyeon. — Bez takich kłótni, idziemy do domu. Pora najwyższa.

— O kurczę! — Krzyknął Sehun wszystkich zaskakując. — Ta piosenka, która leci. Nie mogę iść. Chanyeol idziemy tańczyć. 

— Chyba oszalałeś całkowicie! — zdenerwował się Chan. 

Maknae pociągnął rapera w stronę parkietu pospiesznie i wszyscy zaczęliśmy się z nich śmiać.

— Czemu oni nigdy się nie słuchają? — Załamał się lider.

Po upragnionym utworze Sehuna wszyscy pozbieraliśmy się do wyjścia. Część z nas wyczerpana, część lekko zawiedziona tym, że bezlitosny czas leciał tak szybko. Wiedziałam, że tej nocy zasnę łatwo i miałam również nadzieję, że koszmary też się nie pojawią. Długo w końcu mi się nie śniły. Kolejny dzień mogłam zaliczyć też do szczęśliwie spędzonych. Bawiłam się świetnie. A na dodatek udało mi się przełamać kolejna blokadę. Taniec w miejscu publicznym. I zbliżyłam się bardziej do pozostałych członków EXO. Chciałam, żeby było jeszcze długo mi dane tak miło spędzać czas z nimi. 


***

Byłam tak zmęczona, że nawet na sekundę nie przebudziłam się w nocy. Rano natomiast obudziłam się około godziny dziesiątej i byłam jedną z pierwszych osób, które wstały. Początkowo myślałam, że jedyną, lecz ku mojemu zdziwieniu w kuchni Junmyeon robił sobie śniadanie. 

— Już wstałaś? — zapytał nie odwracając wzroku od kanapki, którą przygotowywał. 

— Raczej dopiero. — Zaśmiałam się, zazwyczaj bywałam rannym ptaszkiem. — Rozumiem, że inni śpią?

— Dokładnie. Może i dobrze. Chciałbym porozmawiać, bo coś mnie gnębi. — Wtedy niespodziewanie spojrzał dość poważnie na mnie, co lekko mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałam co miałam zrobić, a on widząc moje zakłopotanie dodał: — Usiądź proszę. — Mówiąc to wskazał mi krzesło i uśmiechnął się delikatnie. 

Posłusznie wykonałam polecenie i czekałam niecierpliwie, na to co chciał mi oznajmić lider. On natomiast ułożył zrobione przez niego kanapki na talerzu i położył na środku stołu po czym sam usiadł naprzeciwko mnie. 

— Możesz się częstować. A ja zacznę… — Jakoś wolałam poczekać, aż dowiem się tematu rozmowy. — Zauważyłem, że wzbudziłaś zainteresowanie kilku członków naszego zespołu. Chodzi mi o to, że im się podobasz.  

Zatkało mnie. Nie spodziewałam się rozmowy o tym.  Zastanowiło mnie też, czy miał na myśli te same osoby co ja.  

— Nie będę cię pytać, którego wolisz, albo czy w ogóle zamierzasz z którymś z nich być. To sprawa między wami. Chcę cię po prostu uświadomić o czymś — wyjaśniał, a ja byłam bardzo zestresowana w tamtym momencie. 

— Ja wiem o nich… — szepnęłam. 

— Rozumiem. Chciałbym prosić byś była ostrożna. Nie chciałbym między nimi kłótni o ciebie. I nie chcę też, żeby ktokolwiek uczuciowo ucierpiał. — To było dla mnie jasne. Bałam się tylko, że zrobię jednak coś nie tak i będzie miał mi za złe to. 

— Spokojnie. Ja nikogo nie zamierzam krzywdzić na pewno — zaczęłam się tłumaczyć. — Staram się być ostrożna, bo na razie nie jestem zainteresowana posiadaniem jakiegokolwiek chłopaka.  

— Twój ojciec ci zabrania? — wystrzelił nagle z takim pytaniem, co mnie lekko rozbawiło. 

— Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Tata jest kochany. Niestety zostałam skrzywdzona ostatnio przez chłopaka z uczelni i po prostu mam uraz. — Nie chciałam mówić mu o szczegółach.

— Ja ręczę za chłopaków, że krzywdy ci nie zrobią. — Wierzyłam mu. Zdążyłam ich też na tyle poznać. 

— To akurat jest oczywiste. — Uznałam, że może dodam mu jeszcze jedną wiadomość w tym temacie. — Baekhyun wie już, że potrzebuję czasu, bo powiedział mi wszystko wprost. 

— Cieszę się, że gracie w otwarte karty, bo potem mogą wyniknąć sprzeczki i nieporozumienia. Przepraszam za nachalność, lecz to moi przyjaciele, podopieczni i zarazem współlokatorzy. Różne rzeczy też działy się w przeszłości… — Czemu znowu miałam wrażenie, że chodziło o Sumin? Może też spodobała się kilku osobom? 

— Dobrze, że się o nich troszczysz — dodałam od siebie z pokrzepiającym uśmiechem. 

— Nie przesadzajmy. Chyba rozumiem co im się w tobie podoba. 

Czułam, że znowu płonęły mi policzki przez te słowa. Podobałam się dwóm chłopakom. To było po części podbudowujące.  Chciałam coś więcej powiedzieć, jednak do pomieszczenia wkroczyli Sehun i Chanyeol. 

— Jak mogliście tak wcześnie wstać? — zapytał zaskoczony maknae

— Skąd wiesz, o której wstaliśmy? — dogryzł mu Suho. 

— Chodzi o to, że sam uważam, że jest za wcześnie, a wy wstaliście wcześniej niż ja. — Mówiąc to mrużył oczy, jakby światło mu przeszkadzało. Musiał faktycznie być wciąż senny. 

Następnie podszedł do lodówki i zawiesił się na jej drzwiach bez ruchu. 

— Ej! Sehun! — krzyknął Chanyeol, a ja przez niego podskoczyłam wystraszona. — To nie tylko twoja lodówka. Też chcę coś z niej wyciągnąć. 

— Chwila. Ja myślę, co z niej chcę — wymamrotał najmłodszy. 

— Ty za wolno myślisz. Przepuść mnie. Mi pójdzie szybko — oburzał się bardzo raper. 

Czyżby zapowiadała się kolejna kłótnia? Sehun wyciągnął rękę w stronę rapera, by ten nie podchodził. 

— Jaja sobie robisz? Głodny jestem! — Mówiąc to masował swój brzuch. Czułam się, jakbym oglądała jakieś reality show z nimi. 

— Ciii. Głowa mnie boli. — Blondyn brzmiał jak ledwo żywy. 

— Hej maknae! Oddawaj lodówkę, bo jak nie…

— Spokojnie — przerwał im Junmyeon. — Musicie się kłócić z rana? Sehun proszę cię, puść Chana lub wyjmuj coś szybciej. — Współczułam mu trochę, że musiał wiecznie pilnować porządku w tym chaosie, jaki oni tworzyli. 

— Dobrze mamo. — Oburzony Sehun wyjął zgrzewkę jogurtów z lodówki i chciał już wyjść z kuchni, ale Chanyeol go zatrzymał.

— Ja też chcę jogurt — burknął. 

— To sobie weź — rzucił jednocześnie wybiegając z kuchni z bananem na buzi. 

— Co za dzieciak — parsknął raper i wybiegł za nim. 

— Oni nigdy nie wyrosną — westchnął Suho.

Lubiłam to w nich. Mimo tego ile musieli włożyć wysiłku w swoją karierę, pozostawali takimi beztroskimi dziećmi. Sprzeczali się o błahostki, cieszyli życiem. Miałam nadzieję, że też będę tak potrafiła przy nich. Dobrze na mnie to wpływało. 






środa, 24 lutego 2016

1000 wyswietlen

Właśnie wchodzę na bloga i co widzę? 1000 wyświetleń! Chociaż większość to pewnie przypadkowe kliknięcia, ale i tak mnie to ogromnie cieszy. Dziękuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga :3
Zapraszam na mój FanPage na FB : 

https://www.facebook.com/Opowiadania-Suzu-Azumi-788339347939184/?ref=hl
Chciałabym wiedzieć ile osóbek mnie czyta ^^

Pozdrawiam :* 

Rozdział 11




Nowy początek

Rozdział 11


Była to druga tak spokojna noc dla mnie. Śniły mi się tylko przyjemne rzeczy. Dlatego też rano bez problemu obudziłam się na czas. Bardzo szybko wyszykowałam się. Jednak jak wyszłam i tak pod drzwiami już czekała Minzy. To nie była to co Sumin, jeśli chodziło o punktualność. Zaśmiałam się w duchu na tą myśl.  

— Jesteś tak prędko? —zagadałam do niej. 

— Nie byłam pewna, czy trafię więc wyszłam wcześniej. — To było dość odpowiedzialne z jej strony. Podobało mi się takie podejście. — Jak minął Ci potem wieczór jak wyszłam? I wczorajszy dzień? — mówiła to, gdy powoli ruszyłyśmy.

— Całkiem przyjemnie — odpowiedziałam szczerze, bo wspomnienie poprzednich dni napawało mnie ekscytacją. 

— Ja też mam dobrą wiadomość. On naprawdę to zrobił — wyskoczyła z tym nagle, czego kompletnie nie zrozumiałam. 

— Co takiego i kto? — odparłam zdezorientowana. 

— Jinki. Wyjaśnił wszystkim, że to co mówił o tobie to kłamstwo. Że chciał cię wykorzystać, ale ty go odrzuciłaś i z zemsty chciał zepsuć ci opinię. Zrozumiał podobno, że na to nie zasługujesz jak cię potraktował. — Milczałam, bo nie umiałam uwierzyć jej słowom. 

— I uwierzyli mu? — chciałam się upewnić. 

— Tak, tak. W końcu to nie pierwsze jego kłamstwo. Teraz z niego się śmieją. Wszyscy stwierdzili, że jest najbardziej fałszywą osobą na uczelni i nie warto się z nim zadawać. Należy mu się za wszystko co robił. — Minzy była cała nakręcona jak to mówiła. Nic dziwnego. Też nie przepadała za nim. 

Doszłyśmy wkrótce na miejsce. W środku coś mnie zaskoczyło. Wszyscy ucichli na nasz widok. Jeden chłopak, którego kojarzyłam ze swojego kursu, podszedł do nas z jakimiś kartkami. Chyba było mu na imię Sungyoon z tego co pamiętałam. Nie odzywał się prawie do nikogo zazwyczaj. 

— Witaj Amelio. Nie było cię i Sumin także, więc sporządziłem wam notatki z wczorajszego dnia — powiedział to z wyczuwalną krępacją w głosie. 

— Witaj. To bardzo miłe z twojej strony. — Posłałam mu uśmiech w ramach wdzięczności. 

— Nie ma sprawy. Jak by co polecam się na przyszłość. — Mówiąc to także delikatnie uniósł kąciki ust. 

Gdy odszedł, Minzy chwyciła mnie pod rękę. 

— Jaka zmiana. Słodki Sungyoon zrobił ci notatki. — Jej głos wręcz świergotał, co mnie zszokowało. 

— Słodki? — Pewnie taką miał opinię na uczelni. 

— Tak na niego mówią wszystkie dziewczyny. Jest naprawdę uroczy. Teraz chyba już będą cię normalnie traktować tu ludzie. — Widziałam jak ją cieszyło to.  

— Chyba masz rację. To wielka ulga dla mnie, bo naprawdę było mi ciężko. 

— Domyślam się, bo wiem co ja czułam kiedyś. Ja będę powoli lecieć na swoje zajęcia. Zobaczymy się później. — Po tych słowach pobiegła przed siebie, a ja ruszyłam do mojej sali.

Okazało się, że Sumin podobno się przeziębiła i miało nie być jej cały tydzień. Tak przynajmniej napisała mi w wiadomości. Było mi trochę smutno, lecz Sungyoon zaprosił mnie, żebym usiadła obok niego pod jej nieobecność. Zgodziłam się. Na przerwie też razem usiedliśmy na ławce. 

— Słyszałem, że wczoraj miałaś urodziny — zagadał do mnie, a mnie to zdziwiło, skąd mógł to wiedzieć. — Spóźnione wszystkiego najlepszego — dodał z delikatnym uśmiechem. 

— Dziękuję. — Odwzajemniłam jego gest. 

— Powinnaś częściej się uśmiechać. Do tej pory chodziłaś smutna po szkole. — Coraz bardziej mnie to dziwiło co mówił, bo miałam zawsze wrażenie, że nie zwracał na mnie uwagi. 

— Wiele się wydarzyło, a na dodatek nikt mnie tu nie lubił — wyjaśniłam. 

— To przez tego tyrana Jinkiego. Mam nadzieję, że to prawda z tym, że go odrzuciłaś, a nie zdążył ci zrobić nic złego? — Brzmiał bardzo nerwowo jak to mówił. 

Ja zakrztusiłam się wodą, gdy zadał to pytanie. Myślałam, że był nieśmiały, a zachowywał się nagle dość bezpośrednio. 

— Pierwszy dzień z tobą rozmawiam. Czemu mam ci odpowiedzieć na tak osobiste pytanie? — Nie wiedzieć czemu tak mu powiedziałam. 

— To ja ci coś powiem osobistego, bo wydajesz się godna zaufania. Nikt nie może o tym wiedzieć, nawet Sumin. Wie o tym moja jedyna przyjaciółka. — Zaskakiwał mnie doprawdy. Kiwnęłam mu twierdząco, by zgodzić się na taką wymianę informacji. — Podobają mi się chłopcy. 

Zaskoczył mnie tym wyznaniem. To było miłe, że mi zaufał. Czułam, że to miało zaowocować jakąś nową przyjaźnią i nie tylko ja tak pomyślałam. 

— Zaraz skończy się przerwa. Myślę, że zostaniemy przyjaciółmi. Bo w końcu geje to najlepsi przyjaciele kobiet — zażartował sam z siebie. 

Do końca wszystkich zajęć spędziłam z nim czas. Na niektórych przerwach zauważyłam, że Jinki obserwował mnie ukradkiem. Gdy skończył się ostatni wykład wyszłam z sali pospiesznie i wpadłam właśnie na niego. Moje notatki posypały się na ziemię.

— Przepraszam — odrzekł skruszonym tonem. — Nie patrzę gdzie idę, pomogę ci. 

I oboje zaczęliśmy zbierać z ziemi to co spadło. Czułam się z tym źle. Lecz jednocześnie zauważyłam, że się tak go nie bałam w sumie. 

— Dlaczego to zrobiłeś? — naskoczyłam na niego, bo nie dawało mi to spokoju. 

— Żałuję, że byłem takim palantem. — Chyba mówił szczerze, to dobrze się składało. Najwidoczniej wszystko zaczynało się poprawiać. 

— Chodź w stronę wyjścia, bo ktoś na mnie czeka — oznajmiłam mu przypominając sobie o Baekhyunie. Ruszyliśmy więc powoli do wyjścia. – Nie wybaczę ci tamtego — oznajmiłam wprost, bo ciężko było mi i tak przetrawić jego wcześniejsze zachowanie. — Ale jestem wdzięczna, że naprawiłeś chociaż to. 

— Cieszy mnie to. Już nikt cię nie wytyka palcami? — dopytał brzmiąc przy tym troskliwie. Dziwnie się z tym poczułam. 

— Nie zauważyłam na szczęście, czułam się dziś tu dużo swobodniej.  

— I widzę, że od razu masz zalotników — to dodał z dość wymownym uśmiechem, co nie do końca mi się spodobało. 

— Niby kogo? 

— Sungyoon? — zasugerował, a mi chciało się śmiać z takich podejrzeń. 

— On? Nie, nie, nie. Chce się tylko zaprzyjaźnić — tłumaczyłam to pospiesznie, jednak chyba nie brzmiałam zbyt wiarygodnie. 

— Jakoś w to nie wierzę. — Gdyby wiedział prawdę…

Przed uczelnią stał Baekhyun tak jak obiecał. Miał na sobie bluzę z założonym kapturem i okulary słoneczne na nosie. Opierał się o murek i pomachał do mnie, co od razu odwzajemniłam unosząc kąciki ust. 

— O, widzę, że czeka na mnie ta osoba, która miała. Tak więc zmykam pa — powiedziałam od razu.

Baekhyun wyciągnął ręce, gdy się do niego zbliżyłam i mnie nimi objął na przywitanie. Było to dla mnie delikatnie krępujące. 

— To gdzie idziemy? — spytałam, gdy się od siebie odsunęliśmy. 

— Wpadłem na pomysł, żebyśmy skoczyli do kina. Leci bardzo fajna komedia. Możemy się pośmiać — rzucił propozycją. 

— Dobry plan — uznałam zadowolona. Lubiłam komedie. 

— Czemu żegnałaś się z tym typem? Rozmawiałaś z nim swobodnie? Przecież nie chciałaś, by się do ciebie zbliżał. — Nagle obrzucił mnie tymi pytaniami. 

— Dzisiaj cofnął to co sprawiło, że miałam zepsutą opinię w szkole. Więc jestem mu trochę wdzięczna i teraz po tym jego nikt nie lubi — wyjaśniłam, bo pewnie się martwił. 

— Po prostu naprawił błąd. To znaczy, że znowu możesz się z nim umówić. — On brzmiał jak oburzony. Znowu był zazdrosny? Śmieszył mnie powoli z tym. 

— Nie ma mowy. Ja mu niczego nie wybaczyłam. Cieszę się jedynie, że sytuacja się unormowała.  

Czułam, że nie do końca satysfakcjonowała go ta odpowiedź. Mimo to, zakończyliśmy ten temat.  

W kinie weszliśmy na komedię romantyczną, jak się okazało. Kupiliśmy też do przegryzienie duży popcorn z karmelem. Okazało się, że oboje go kochaliśmy. 

W trakcie seansu, w momencie, gdy nastąpiła jedna z typowych dla tego gatunku scen, Baekhyun objął delikatnie mnie. Byłam zaskoczona i czułam, że pojawiały mi się rumieńce, na szczęście było ciemno, to się tym nie przejęłam. Z czasem przywykłam do jego bliskości i nawet miło było tak siedzieć. Bałam się tylko jednego, że dawałam mu duże szanse, pozwalając na takie gesty. 

Film zakończył się dość wzruszającą sceną, więc prawie się popłakałam. Wolałam się powstrzymać. Cały czas czułam jego wzrok na sobie, a ja miałam nadzieję, że nie zauważył mojej reakcji.

— To teraz wybieraj, gdzie chciałabyś pójść? — rzekł po wyjściu z sali. Restauracja? Kawiarnia? Salon gier? — proponował. 

— Las — wyskoczyłam z tym, bo miałam ochotę na zwyczajny spacer. 

— Las? — zdziwił się. 

— Chciałabym pooddychać świeżym powietrzem, porozmawiać po prostu. Bez wydawania zbędnie pieniędzy. 

Potrzebowałam tego, a sama ostatnio bałam się udawać w takie miejsca. Przy nim wiedziałam, że nic mi nie groziło. 

— A nie chcesz nic jeść? — upewniał się.

— Nie mam apetytu. I popcorn trochę mnie zapchał. — Taka była prawda. 

— Ja jestem za to okropnie głodny. — Oni chyba mieli żołądki bez dna. — To może kupimy na przykład coś w budce z hot dogami na drogę?

Przytaknęłam i uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby chodził głodny. 

Robiło się coraz ciemniej. Księżyc już świecił na niebie. Szliśmy tak początkowo w ciszy. Obserwowałam okolicę, wiedziałam, że on obserwował mnie. 

— Posłuchaj — przerwał ciszę. — Ja wiem, że nie powinienem teraz o tym wspominać. Naprawdę chcę się do ciebie zbliżyć. I mam wrażenie, że nie dopuszczasz mnie do siebie — mówił to dość przygnębiony. Pewnie czuł, że budowałam dystans.  

— Podobam ci się, prawda? — Ledwo się zebrałam, żeby o to wprost zapytać. 

— Tak i to bardzo. — On za to powiedział to dość odważnie. 

— Właśnie, dlatego się boję — mówiłam to przyciszonym głosem. 

— Czego? Ja cię nie skrzywdzę…

— Ja się boję, że ja cię skrzywdzę. — Musiałam mu przerwać. — Na razie nie chcę być z nikim. Mam mętlik w głowie, jeśli chodzi o uczucia. Boję się też nawet zauroczyć odrobinę. Ostatnio się pospieszyłam. Za szybko zaufałam i źle się skończyło. Jinki chciał mnie przelecieć po prostu. Tym razem nie chcę działać pochopnie. — Wydusiłam to wszystko całkiem szybko z siebie. 

— Co?! — krzyknął zarazem zdziwiony i zdenerwowany. — Teraz rozumiem… Nie będę na nic nalegał. Fakt podobasz mi się, lecz ja mogę poczekać. Na razie możemy od czasu do czasu, gdzieś wyjść, by się rozerwać. Nie zrobię nic, co mogłoby ci się nie spodobać. — Nie wątpiłam, że tak będzie, bo był dobrym człowiekiem. 

— A co jeśli powiedzmy, już będzie ze mną ok, tylko nie wybiorę ciebie? Będę chciała być z kimś innym? — Pomyślałam wtedy o Yixingu i tym co przy nim czułam. Różniło się to zdecydowanie od tego jak mi było przy Baekhyunie. 

— Będzie mi ciężko to zaakceptować. Zależy mi na tobie, jednak ostatecznie będę musiał pogodzić się z twoją decyzją. — Przykro mi było, że słyszałam smutek w jego głosie. 

Zbliżył się do mnie w tamtym momencie. Wyciągnął szeroko ręce, jakby się przeciągając, po czym przytulił mnie mocno. Było mi przyjemnie, a zarazem inaczej niż przy Lay’u. Staliśmy tak w samotności, na środku ścieżki jakiegoś obcego nam lasu. Otaczał nas mrok i powiewał lekki ciepły wiatr. Nie wiedzieliśmy jak długo tak trwaliśmy. Po prostu było miło, więc pozwoliliśmy chwili płynąć. 

***


Na uczelnię i z niej zaczęłam chodzić dziennie z Minzy. Natomiast na miejscu spędzałam dużo czasu z Sungyoonem, który był dla mnie strasznie miły.  Dzięki temu, nie było mi aż tak smutno z powodu nieobecności Sumin. Tego dnia już szłam do wyjścia zadowolona, że zaraz porozmawiam z Minzy, która już na mnie czekała i w tym momencie zadzwonił mój telefon. Był to nieznany numer. Bałam się przez chwilę odebrać. Jednak uznałam, że mogłoby to być coś ważnego.

Amelia? —  odezwał się znajomy głos.

— Tak to ja. A ja rozmawiam z…

Z Kyuhyunem —  przerwał mi, a ja byłam bardzo zadowolona z tej odpowiedzi. —  Sumin dała mi numer i powiedziała, o której kończysz. Czekałem niecierpliwie, aż ten czas nadejdzie, żeby móc zadzwonić — wyjaśnił pospiesznie.

— Dlatego jesteś tak punktualny — zaśmiałam się.

Dokładnie, a dzwonię, by spytać czy spotkamy w piątek po południu? Wiem, że idziesz wtedy na weekend do dormu, ale to odwiózł bym cię tam po naszym spotkaniu — zagadał do mnie. W końcu obiecał, że będzie chciał się spotkać. 

— Dobrze. — Ucieszyłam się z tej propozycji. — Masz jakieś wybrane miejsce na nasze spotkanie? — dopytałam z ciekawości. 

Jeszcze o tym nie pomyślałem — przyznał to trochę niepewnie.

— To co powiesz, na przejażdżkę rowerową? — zaproponowałam,  bo chciałam korzystać z mojego nowego nabytku. 

O, ja kocham rowery! — Czułam w jego głosie ekscytację. — Wspaniały pomysł. To podjadę pod twój dom, wyślij mi adres. Widzimy się w piątek. Nie mogę się doczekać. — Całkiem miło było mi to słyszeć. 

— Ja również. Do zobaczenia — podsumowałam widząc niecierpliwą Minzy. Pewnie chciała wiedzieć z kim rozmawiałam. 

Papa — odpowiedział i po tym się rozłączył.

— Kto to był?! — wyskoczyła od razu Minzy.

— Kyuhyun.

— O matko! — krzyknęła zszokowana. — Naprawdę? Czy ty się z nim umówiłaś na rowery? — Bawiła mnie jej reakcja. Pewnie też bym tak zareagowała wcześniej, jakby moja koleżanka miała takie spotkanie zanim poznałam EXO i resztę. Przytaknęłam jej oczywiście. — Jak ja ci strasznie zazdroszczę. Randka z członkiem Super Junior.

— To nie randka — oburzyłam się. Każde spotkanie z mężczyzną musiało nią być?

— Tak jasne, jasne. — Kolejna osoba mi nie wierzyła, tak jak Sumin w sprawie spotkania z Baekiem. 

Całą drogę potem myślałam przez nią o tym, co jeśli to faktycznie byłaby randka? Mało znałam Kyuhyuna, , wydawał się sympatyczny, lecz pozory czasem mylą. Może nie jest wcale taki fajny, jak wydał się mi za pierwszym razem.  I kolejna sprawa to to, że już podobałam się dwóm chłopakom, a to i tak było dla mnie za wiele.


***


Gdy weszłam do domu, mój telefon ponownie zadzwonił. Tym razem była to Sumin.

— Cześć Sumin. Jak się czujesz? — zapytałam od razu, bo powinna chyba dochodzić do siebie. 

Dużo lepiej. Nie dzwonię, żeby nawijać o mnie. Mów lepiej, co chciał Kyuhyun. — To ją różniło do Kasi. Lubiła nawijać o mnie a Kasia zawsze mówiła najpierw o sobie. 

— Umówiliśmy się na rowery w piątek — wyjaśniłam jej. 

Serio? — zaskoczyła się ewidentnie. 

— Tak — odparłam spokojnie, żeby przyjaciółka nie wyczuła, jak bardzo byłam szczęśliwa z tak błahego powodu.

Cudownie. Tylko, co z Baekhyunem? — wystrzeliła nagle, a mnie delikatnie zatkało. 

— A co ma z nim być? — rzekłam niepewnie. 

Byliście wczoraj na randce chyba? — zasugerowała, a ja miałam powoli dość tego. 

— To nie była randka, a w piątek spotkanie z Kyuhyunem też nią nie będzie — mówiłam to lekko podenerwowana, choć nie chciałam się z nią kłócić. 

Amelia, zaprzeczasz faktom. Wiemy co czuje Baekhyun. — Trochę to brzmiało jakby mnie pouczała. 

— Baekhyun już wie, że na razie nie myślę, o byciu z kimkolwiek, rozumie to. A Kyuhyun… Proszę cię. Za wysokie progi. — Sprostowałam w ten sposób wszystko. Dobrze, że nie wiedziała do tego o Yixingu. 

Ty tak uważasz, ja natomiast myślę inaczej. Jesteś strasznie miłą osobą i spodobasz się jeszcze wielu. Uważaj jednak, bo czasem można komuś zrobić złudne nadzieje. Dobrze, że pogadałaś o tym z Baekhynem. — Miałam wrażenie, że mówiła o swoim doświadczeniu. — To co robiliście wczoraj? Nie myśl, że dam ci spokój.

— Byliśmy w kinie na komedii, a potem na spacerze w lesie… — Nie chciałam jej za wiele zdradzać, by nic nie dopowiedziała sobie. 

O jak słodko. Przytulaliście się? — Czytała mi w myślach? 

— Troszkę. Proszę skończ ten wywiad. — Zawstydziła mnie, więc czułam delikatne rumieńce. 

Z ciebie trzeba wszystko wyciągać — marudziła. 

Rozmawiałyśmy potem jakiś czas, żartując sobie. Opowiedziałam dodatkowo, jak wyglądała sytuacja na uczelni. Coraz bardziej odczułam, jak brakowało mi Sumin w ostatnich dniach. Nie mogłam jej wszystkiego na bieżąco powiedzieć i nie brała ona ze mną udziału w ostatnich wydarzeniach. Widziałam też, że była zazdrosna delikatnie, że to Minzy widziała wszystko. 

Następne dni także minęły w spokoju. Czas spędzany z Minzy i Sungyoon’em stał się porządkiem dziennym. Coraz więcej się uśmiechałam na uczelni i czułam większą swobodę. Z niecierpliwością czekałam na piątek. Nie tylko ze względu na spotkanie z Kyuhyun’em. Chciałam też zobaczyć Sumin i chłopaków.