środa, 29 czerwca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 18

Najnowszy rozdział. :D Mam nadzieję, że wam się spodoba to co w nim nawyrabiałam. ;3



Kiedy dorosnę?
Rozdział 18


*Seulgi*

Weszłam do baru, rozglądając się, czy aby na pewno nikt mnie nie rozpoznaje. Męska część moich fanów potrafiła być natrętna, szczególnie po pijanemu. Na szczęście szybko dojrzałam stolik Yooila. Miał pochyloną głowę, więc nie widział mojego zjawienia się. Powolnym korkiem podeszłam i usiadłam na przeciw jego. Wtedy uniósł wzrok i zaraz jak mnie ujrzał szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam to z lekkim dystansem. Nie chciałam, aby zbyt wiele sobie wyobraził. Dopiero co chciałam go poznać. Mogło z tego nic nie wyniknąć, jednak coś mówiło mi, że warto zaryzykować.
- Napijesz się czegoś?
- Owszem. Tego samego co ty. - Stwierdziłam, że na początek, pokażę mu jak mocną mam głowę, aby nawet przez myśl mu nie przeszło mnie upić.
Wiele facetów w moim życiu wydawało się miłych, lecz okazywało się potem, że chcieliby tylko mnie przelecieć. Nauczyłam się przez to dużej ostrożności. Kiedy którykolwiek dawał oznaki tego męskiego instynktu, dawałam mu kosza w spektakularny sposób. Powoli już przestawałam wierzyć w znalezienie kochającego faceta, a co za tym idzie, w miłość. Mimo to, jakaś cząstka mnie była ciekawa spotkania z tym oto człowiekiem. Miałam także nikłą nadzieję, że się nim nie zawiodę.
Kiedy czekałam, aż wróci z alkoholem poprawiałam makijaż. Po chwili usłyszałam postawienie szklanek i ktoś wyrwał mi lusterko z ręki. Oczywiście był to on.
- Co robisz?- Oburzyłam się.
- Nie rozumiem, po co poprawiasz malunek na twojej twarzy. Kobieta powinna pokazać swoją naturalność na ran.. - Zaciął się i szybko poprawił.- Spotkaniu z chłopakiem. Skąd mam wiedzieć czy jesteś ładna, jak chowasz się pod toną podkładu? Czy my jesteśmy na sesji zdjęciowej?
Zatkało mnie totalnie. Miałam otwartą szeroko buzię i zaimponowało mi to co usłyszałam od niego.
- Uważaj bo jeszcze mucha ci do środka wpadnie. - Rzekł jednocześnie rozbawiony..
Prychnęłam, uśmiechając się w duchu.
Po kilku drinkach Yooil zrobił się weselszy i bardziej otwarty. Dużo żartował. Opowiadał też o swoich kolegach z zespołu. Historię były przezabawne. Nie wiedziałam, że takie rzeczy mogą się dziać w mieszkaniu trzech chłopaków. Zrobiło się jednak też nieciekawie. W pewnym momencie zaczął dołować. W końcu często to się zdarza ludziom mającym sporo promili we krwi.
- Wiesz co... Ja rzadko zapraszam dziewczyny na randki. - Zaśmiałam się, że tym razem to tak nazwał, czego na szczęście nie zauważył. - Powiem ci czemu. Większość kobiet leci na moją sławę, kasę i wygląd. Nie oszukujmy się. Jestem przystojny. - Znowu zachichotałam. - A ja wiem, że nie wszystkie są takie. Chcę by któraś zajrzała w moje wnętrze. - Mówiąc to klepał się w mostek. - Ja mam wielkie serce, które chce kochać tę jedną, jedyną.
Przez jego ostatnie zdanie przeszyły mnie ciarki. To było takie głębokie i tak kontrastowe do mojego spojrzenia na związki. Zaczęłam się nawet przez chwilę zastanawiać, czy ktoś taki jak ja, mógłby zapewnić mu to czego pragnie. Coś wyrwało mnie z tego galopowania myślami zbyt daleko. Otóż on zaczął śpiewać coś pod nosem. Stwierdziłam, że chyba pora wrócić do domu. Wiedziałam też, że muszę mu pomóc z drogą powrotną.
- Dobra zmywamy się. Mogę twój telefon?
- Jaki telefon?
-Potrzebuję twojej komórki, aby zadzwonić do twoich kolegów.
- Nie trzeba. Nie będą się martwić, jak nie wrócę na noc. - I znowu miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Głuptasie, ja chcę żeby przyjechał któryś po ciebie.
- Czyli nie przygarniesz mnie? - Udał smutną minkę. - Ja jestem taki bezradny. Nie chcę im się tak ukazywać na oczy.
Coś sprawiało w nim, że nie denerwowało mnie to jego zachowanie. Może to dlatego, iż wiedziałam, że nie jest trzeźwy. Nie mogłam dłużej się opierać. Stwierdzając, że jest nieszkodliwy zdecydowałam, że wezmę go do siebie.
Po ciężkiej podróży taksówką dotarliśmy do wieżowca, w którym mieszkałam. Oczywiście nie obyło się bez wprowadzenia mojego nowo poznanego towarzysza pod ramię. Coraz bardziej na mnie ciążył. Wchodząc do apartamentu szybko podążyłam z nim w stronę kanapy. Nieszczęśnik potknął się i wylądował na niej plecami, ja zaś bezpośrednio na niego. Przyjrzałam mu się uważnie. Bliskość i chyba trochę alkohol sprawiły, że zrobiłam nie przemyślany ruch. Otóż zaczęłam go namiętnie całować. On mimo stanu nie pozostawał w tyle. Takiego pocałunku nie zaznałam chyba w całym życiu. Coraz ciężej nam się oddychało, lecz bałam się to zatrzymać. Jego ręce zaczęły gładzić moje ciało. Nagle jego usta miały już zjechać niżej, jednak ocknęłam się w porę. Gwałtownie wstałam. Przecież nie chciałam tego robić. Nigdy nie pozwalałam facetom na wiele, a teraz? Sama zaczęłam. Przerażona i zawstydzona swoim zachowaniem, ledwo usłyszałam Yoo mówiącego "przepraszam". Nie myśląc o niczym pobiegłam do swojego pokoju. Błagałam los aby nie pamiętał nic rano.

*Bora*

Rano gotowa do pracy, oczekiwałam, aż Kangjoon przyjedzie po mnie. Miałam jeszcze wiele czasu, więc nie spodziewałam się tak szybko dzwonku do drzwi. Za nimi stał oczywiście on, a ja zdziwiłam się tak wczesną porą.
- Jeszcze mamy czas. - Oznajmiłam, choć mogło to zabrzmieć niegrzecznie.
W końcu było to jego mieszkanie.
- Stwierdziłem, że dawno nie rozmawialiśmy.- Uśmiechnęłam się słysząc to, choć nie do końca było to prawdą. Po prostu chciałam z kimś pogadać z rana.
- Wyczułeś sytuacje. - Zaczęłam siadając z nim na kanapie.
- Jak to? - Rzekł zaskoczony.
- Widzisz... Moja głowa wybucha. Ten człowiek pewnie dał sobie spokój. Boi się policji. Mimo wszystko boję się nadal i to panicznie. Nie mam odpowiedniej pracy i nie mam pojęcia co powinnam była ze sobą zrobić. Na dodatek wczoraj moja siostra wyznała, że spotyka się z Minhyukiem, co mnie troszkę martwi...
- Kobieto, spokojnie.  - Wtrącił. - Minhyuk jak na swój wiek jest rozsądny. Tamten facet nie zbliży się do ciebie nawet na krok. Nikt z nas na to nie pozwoli. A co do pracy. Musisz się zastanowić nad tym na spokojnie. Może oglądaj ogłoszenia. Coś może ci się spodobać.
Zatkało mnie. Wiedział jak na wszystko odpowiedzieć. Miał także szczerą racje. Wiedziałam, że on i chłopcy z Astro pilnują mojego bezpieczeństwa. Rocky wydawał się bystry i uroczy, więc mogłam mu ufać. Nowej roboty nawet nie próbowałam szukać, a już zakładałam z góry, że nic nie znajdę. Przykro mi było, że nadal po tym jak go odrzuciłam, on potrafił być takim wspaniałym przyjacielem. Zrozumiałam, że użalałam się nad sobą bez potrzeby.

*Yooil*

Wstałem rano z wielkim bólem głowy. Nie pamiętałem poprzedniego wieczoru w całości. Jakieś urywki. Wiedziałem, że zacząłem się nawet nad sobą użalać, lecz był gorszy problem. Otóż nie miałem pojęcia gdzie się znajduje. Dopiero po podniesieniu się do siadu na kanapie wszystko się wyjaśniło. Na ścianie na wprost wisiało ogromne zdjęcie dobrze znanej mi modelki. Uśmiechnąłem się na myśl, że nie zostawiła mnie w barze samego. Przeciągnąłem się i wstałem z nagłą energią.
Udałem się w stronę kuchni. Widać było, że jeszcze spała, więc uznałem, że wypadałoby przyrządzić jej śniadanie, chociażby z wdzięczności. Zajrzałem do lodówki. Pełno warzyw, nic mięsnego. Jak ona żyła? Postawiłem więc na tradycyjną jajecznicę z papryką i zielonymi dodatkami. Wyjąłem składniki i zacząłem moje dzieło. Poszło mi bardzo sprawnie. Kiedy już danie miało odpowiednią konsystencje nałożyłem je na talerze, a w drzwiach pomieszczenia pojawiła się Seulgi. Wyglądała na niewyspaną. O dziwo zapomniałem o kacu. Przyglądałem się jej uważnie. Miała na sobie błyszczący szlafroczek w brązowym kolorze z panterką na brzegach. Nie dało się ukryć, że podobało mi się jak w nim wyglądała.
- Obudził mnie ten piękny zapach. Czy to nie powinno być na odwrót? Facet nie powinien przenocować pijaną dziewczynę i ona powinna mu kucharzyć?
- Kto się przejmuje stereotypami? - Zaśmiałem się.
Jak tylko usiadła chwyciła za widelec. Po pierwszym gryzie zrozumiałem, że coś jest nie tak. Miała bardzo dziwną minę.
- Czemu zrobiłeś miętową jajecznicę? - Mówiła dusząc się przez śmiech.
- Nie wiem jak to możliwe. - W duchu byłem załamany.
Wzięła do ręki pęczek zieleniny której trochę tam wkroiłem.
- To jest mięta. Nie czułeś jak to pachnie?
Podrapałem się w tył głowy z nerwów.
- Wybacz... Fajtłapa ze mnie jakich mało.
- Nie ty jedyny. Ja też popełniam błędy.
- Ale na pewno nie pomyliłabyś mięty z innym ziołem.
        Spuściłem wzrok, było mi wstyd. Chciałem jak najszybciej wracać do dormu, aby więcej się przed nią nie ośmieszać. Ona chyba zauważyła, że niezręcznie się czuję. Wstała i podeszła do mnie.
- Nie smuć się. Doceniam starania.- Rzekła zapewne w celu podtrzymania mnie na duchu.
        Mimowolnie uniosłem wzrok i uśmiechnąłem się.
- Pamiętasz może co się działo wieczorem? – Wystrzeliła nagle i niespodziewanie.
- Nic, a nic. – Choć obawiałem się, że powinienem.
- To dobrze.
- Coś narobiłem.
- Ty nic. – Odparła przymrużając oczy, co mnie strasznie zaciekawiło i chciałem wyciągnąć z niej, co miała na myśli, jednak nie miałem pojęcia jak.

*Sanha*

        Nie widziałem od dwóch tygodni się z Seorin. Bo następnego tygodnia była nadal chora. Martwiłem się, gdy tego dnia kiedy miała wrócić po dwóch tygodniach choroby, znowu tego nie zrobiła. Jej mama powiedziała tylko, że chyba będzie miała robiony wymaz gardła, bo to niemożliwe, aby jego ból utrzymywał się jej tak długo i cały czas była przeziębiona. Zawsze podobno miała słabą odporność, ale teraz pierwszy raz tak przechodziła grypę.
        Postanowiłem sobie, że jak nadal jej nie zastanę to poświęcę się, zaryzykuję i ją odwiedzę. Choćby mieszkała na drugim końcu miasta. Ledwo ubłagałem jej mamę o adres. W końcu mogłem być idolem, a nie miała pewności, co do moich intencji. Na dodatek nie chciała mieć na sumieniu tego, że się zarażę, lecz w końcu uległa. Byłem szczęśliwy dostając od niej karteczkę z miejscem docelowym. Nie było to za daleko, co mi sprzyjało. Dopiero po wyjściu z centrum uświadomiłem sobie jedną rzecz. Ja przecież nie potrafiłem z nią nawet rozmawiać.
        Stwierdziłem, że się nie poddam mimo wszystko. Uważałem także, że wypadałoby kupić jakieś witaminy chorej osobie. Podszedłem do jednego sklepu znajdującego się po drodze. Kupiłem trochę mandarynek i czekoladę. Zawsze lubiłem to jadać, jak byłem chory. Niestety ostrożny to nie za bardzo byłem. W pewnym momencie jak sięgałem jeszcze po soczek w kartoniku ze słomką, ktoś inny także to zrobił. Spojrzałem na dziewczynę może mniej więcej w moim wieku i przeprosiłem ukłonem głowy. Ją za to zamurowało i już wiedziałem co się dzieje.
- Sanha! – Krzyknęła, na co kilka dziewczyn w sklepiku także na mnie spojrzało.
- Pomyliłaś mnie z kimś. – Zacząłem kręcić, choć wiedziałem, że to nic już nie da.
- Na pewno nie. Widziałam cię z bliska na fanmeetingu.
        Byłem zrozpaczony. Żałowałem, że nie ma ze mną jakiegoś chłopaka z zespołu. W końcu oni wiedzieliby co zrobić. Ja nie miałem pojęcia. Podszedłem do kasy i chciałem spokojnie zapłacić. One zaczęły szeptać między sobą, gapiły się na mnie i na dodatek robiły zdjęcia. Jak tylko zapłaciłem szybko wziąłem woreczek z zakupami do ręki i wybiegłem z sklepu ile sił w nogach. Nie goniły mnie raczej. Nie mogły jednak za mną iść. A już na pewno nie pod mieszkanie Seorin.
        Kiedy już byłem bezpiecznie daleko odetchnąłem z ulgą i zmieniłem bieg na marsz. Moje serce uderzało mocno, pewnie bardziej ze stresu poprzednią sytuacją, jak i tą która na mnie czekała. Sam na sam z Seorin w jej mieszkaniu.
        Łatwo trafiłem pod odpowiedni adres. Patrzyłem długo na ładnie wyglądający domek. Z zewnątrz wyglądał przyjemnie i skromnie. Zadzwoniłem do drzwi i długo nie czekałem. Usłyszałem gwałtownie otwierające się drzwi. Ujrzałem ją. Zalała się rumieńcami, jak mnie ujrzała i złapała się za buzię, bo szeroko ją otwarła. Pewnie się nie spodziewała mnie zobaczyć kiedykolwiek przed swoim wejściem. Na dodatek była w pidżamie w żyrafki i miała nie ułożone włosy, bo kto o nie dba w chorobie.
- Mogę wejść? – Zapytałem , dziwiąc się sobie skąd wziąłem na to odwagę. – Nie chcę byś bardziej się przeze mnie przeziębiła stojąc w drzwiach.
- Ja przepraszam, ale nie powinieneś tu przychodzić.
        Zdziwiłem się, że tak mnie przywitała i posmutniałem, bo w końcu bardzo się starałem.
- Słuchaj. Nie zrozum mnie źle. Jesteś idolem i nie możesz przychodzić sobie po prostu do domu jednej z fanek. Wiem, że jeszcze jesteś młody i zapewne tego nie wiesz, dlatego wyjaśniam ci.
- Nie mów tak. – Rzekłem coraz bardziej przygnębiony. – Przyniosłem witaminki i bardzo chciałem cię zobaczyć, bo martwię się od tych dwóch tygodni.
- Ja rozumiem, tylko…
- Tylko co? Wolałabyś, aby przyszedł tu Moonbin?
        Spojrzała na mnie zaskoczona. Sam nie wiem, co ja mówiłem w tamtej chwili, lecz poczułem się zdeptany przez nią. A raczej, jakby deptała moje uczucia.
- Moobin to mój bias, ale nijak ma się to do normalnego życia. Po prostu boję się, że fanki mogą coś wywęszyć i będą kłopoty.
- To mój problem. – Pociągałem nosem, bo oczywiście jako mazgaj płakałem z byle powodu.
- Nie. Jeżeli poznają mnie jako twoją nową koleżankę, to mnie także zjedzą żywcem. Wybacz… Nie wiem, czy chcę takiego czegoś.
- Dlaczego to mówisz teraz? Podeszłaś do mnie wtedy.
- Wiem i to był błąd. Przemyślałam to. Boję się. Ja nie mam ochroniarzy i tego wszystkiego. Wybacz.
- Czy ty jesteś w ogóle chora?
- Nie. Nie zamierzałam przychodzić dopóki się nie znudzisz mnie wypatrywać. – Wyszeptała z spuszczoną głową.
- Przecież twoja mama zachęcała mnie do przychodzenia.
- Słucham?
- Dała mi nawet twoje porcje. I to ona dała mi adres. – Nic już nie rozumiałem.
- Czemu tak się zachowywała?
- A mnie się pytasz? – Widać było, że sama jest zaskoczona.
- Przepraszam za nią.

- Przestań. Jutro masz przyjść na Bubble Tea. Rozumiesz? – Oburzyłem się i po tych słowach odwróciłem na pięcie oraz odszedłem bez pożegnania.



poniedziałek, 27 czerwca 2016

Małe nieporozumienie : Rozdział 8

Jednak wyrobiłam się jeeej ;D Oto i 8 rozdział i czekam na komentarze. :D


Małe nieporozumienie
Rozdział 8



*Myungsoo*

           Byłem zdenerwowany. W końcu chciałem się zbliżyć do jakiejś dziewczyny, a ona mnie ewidentnie spławiła i woli wyjść z Sunggyu. W czym on jest lepszy ode mnie? Czy to nie mnie uważają, za tego przystojnego? Wiem, że wygląd to nie wszystko. A może oni się znali wcześniej? Nie, to niemożliwe.  W końcu jego także uznawała za mordercę. Zadręczałem się tak cały czas spacerując po miejscach, których nie znałem. Chciałem z nimi porozmawiać i zapytać o co chodzi. Jego nie winię, bo nie wiedział, że też proponowałem spotkanie, tylko dlaczego ona się tak zachowała?
           Postanowiłem dowiedzieć się tego. Musiałem poczekać do wieczora , bądź uzyskać informację, kiedy zjawi się z powrotem w mieszkaniu. Napisałem więc wiadomość tekstową do Dongwoo, by ten dał mi znać, jak tylko Saeron wróci do siebie. Zgodził się, dzięki czemu mogłem spokojnie czekać.

*Woohyun*

           Byłem bardzo dumny z naszego pomysłu wpadnięcia do dziewczyn. Ich mieszkanie troszkę straszyło. Zresztą na co więcej mogłoby stać młode studentki bez pracy. Jedyną zarabiającą i zapewne nie za dużo była tu Saeron. Co do niej to coraz bardziej wierzyłem, że Sunggyu i ona się zejdą. Szczerze to nasz drogi lider nie należał do wylewnych osób w towarzystwie płci przeciwnej. Czasami wydawało mi się, że od jakiegoś czasu unika ich. Kiedy my żartowaliśmy z innymi idolkami, on stał gdzieś z boku patrząc przed siebie. Nigdy nie zagadywał do żadnej sam. Nie było tak zawsze. Był kiedyś bardzo otwartym człowiekiem, lecz nie zauważyłem niestety w którym momencie się to zmieniło. Dlatego tak bardzo ucieszyła mnie wiadomość spotkania z Saeron. W końcu jest najstarszy z nas i pewnie jego potrzeba bliskości jest coraz większa.
           Zamyślałem się zbyt często. Jimin sprowadziła mnie na ziemię szturchając mnie w ramię.
- Halo? - Zwróciła się do mnie. - Mówię, żebyś skosztował. - Wraz z tymi słowami wskazała jakieś ciasto na talerzyku.
- Ah tak. - Odparłem i szybko chwyciłem za łyżeczkę.
           Nie wiedziałem nawet, czy jest zrobione przez którąś z dziewczyn, bo nie słuchałem za bardzo.  Było mi głupio. Zamiast wypaść jak najlepiej, to bałem się, że się zbłaźnię. Na szczęście wypowiedź Riyeon wyjaśniła mi wszystko.
- I co uważasz, o naszej zdolnej Jimin?
- Ma talent. Wyśmienite. - Stwierdziłem zadowolony z siebie, że wybrnąłem.
- Nie rozumiem, czemu tak w kółko się zawieszasz. Czym zajęta jest twoja głowa? - Pytała z wyczuwalną troską w głosie Jimin.
- Niczym wielkim. Mam pytanie. Ta wasza Saeron. Miała kiedyś chłopaka? - Super, zamiast zająć się sobą znowu zadręczałem się nimi.
           Dziewczyny spojrzały zaskoczone na mnie. Mogły sobie jeszcze coś pomyśleć.
- Szczerze. - Zaczęła. - To ona z nami blisko nie jest. Może i kiedyś miała kogoś... Nie mamy pojęcia. Skąd takie pytanie?
- A ja sądzę, że Dayoung był jej chłopakiem. - Wtrąciła Riyeon.
- Kto to?
- Nie ważne. Wyjechał. Ale ona wszędzie z nim chodziła. Widać było, że są blisko.
           Znowu czegoś się dowiedziałem więcej, aczkolwiek liczyłem na coś bardziej zawiłego. Równie dobrze mógł to tylko być przyjaciel. Tylko co mi to da jak dowiem się, że kogoś miała? Zdecydowanie musiałem się ogarnąć.
- Nie wiesz po co Myungsoo chce wiedzieć, kiedy Saeron wróci? - Wystrzelił nagle Dongwoo wpatrzony w telefon. - Może jej wygarnie za tą papugę? - Zaśmiał się i wszyscy spojrzeliśmy na niego karcąco.
- Jeżeli nasza współlokatorka go spławiła, to powinien się z tym pogodzić i ewentualnie próbować dalej się spotkać. Z nią chyba trzeba czasami postępować delikatnie i stopniowo, choć wygląda na silną dziewczynę. Tak sądzę. - Podsumowała Riyeon.
- A moim zdaniem.. Powinien dać sobie z nią spokój. Woli spędzać z kimś innym czas i to także jego przyjaciel. Nie może się między nich wtrącać. - Nie potrzebnie wypowiedziałem moje myśli na głos.
- Czy ty coś sugerujesz? - Wybuchła. - Twierdzisz, że ona podoba się im obu?
- Ja tego nie powiedziałem. - Chciałem wybrnąć z tej sytuacji.
- Jeżeli coś wiesz, to nam powiedz.
- Daj mu spokój. - Obroniła mnie Jimin. - Nie widzisz, że nie chce?  Obowiązuje go solidarność względem kolegów.
- Względem ciebie też.
- A co ja mam do tego? - Brakowało mi tylko kłótni dziewczyn.
- Jesteś jego dziewczyną. Masz prawo wiedzieć, to co dotyczy twojej przyjaciółki tak samo jak on.
           Jimin nagle zamurowało. Zrobiła się cała czerwona. Widać, że ją speszyło to co usłyszała. Spojrzała na mnie. Nie potrafiłem zrobić nic innego, jak uśmiechnąć się. Chciałbym, żeby między mną i Jimin coś było... Jednak nie rozmawialiśmy o tym. To jeszcze było za wcześnie na cokolwiek. Na dodatek musiałaby zdecydować, czy jest gotowa na bycie z idolem.
           Nagle wstała od stołu i miała coś powiedzieć, lecz usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi i nasze oczy skierowały się ku drzwiom. Brat Jimin podpierał się o bok, kulał, a  jego twarz nie wyglądała najlepiej. Pełno siniaków pod oczami. Moja nie dziewczyna podbiegła do niego i już myślałam, że z troską zapyta co się stało. A zamiast tego zadała mu siarczysty policzek. Aż podskoczyłem na krześle.
- Jak możesz wdawać się w bójki?! - Krzyczała przez łzy. - Nic nie robisz i tylko problemy sprawiasz odkąd tu jesteś. Patrz jaki wstyd przynosisz przed moim koleżankami.
           On postarał się wyprostować, choć widać było, że sprawia mu to ból.
- Kochana z ciebie siostra wiesz? Napadli mnie! Jacyś złodzieje, chcieli kasy i ukradli moją cegłę. Dziękuję, że się przejęłaś.
- Ja... - Zająknęła się.
- Przynajmniej dowiedziałem się, jak bardzo mnie tu już nie chcesz. Przepraszam. Posiedzę w pokoju, żeby wam nie przeszkadzać, a wieczorem się wyniosę.
- Jimin, nie. Dokąd pójdziesz?
- A przejmujesz się tym? - Po tych słowach ruszył do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, którego drzwi zamknął z hukiem.
           Wszyscy byli przerażenie tą sytuacją. Ja podbiegłem do Jimin, odwróciłem w swoją stronę i schowałem w ramionach, aby mogła się wypłakać. Martwiłem się, że wybuchła przez stres związany z tym co powiedziała jej koleżanka na mój temat.  Ale czy taki błahe zdanie mogło ją tak wyprowadzić z równowagi?

*Saeron*

           Nasze spotkanie praktycznie się skończyło. W mojej głowie mieszało się wiele myśli. W końcu czułam się tak swobodnie przy Sunggyu i miałam ogromną ochotę pomóc mu uporać się z emocjami, jak mi niegdyś ktoś inny pomógł. Niestety nie byłam pewna, czy podołam temu. Nie chciałam też się do niego przywiązywać, bo czułam, że to może się źle dla mnie skończyć.
           Był przemiłym człowiekiem. Jego poczucie humoru trochę szwankowało. Za bardzo wszystko brał do siebie i się oburzał. Mimo to, fajnie było patrzeć na jego naburmuszoną minę, bo była bardzo zabawna. Wiedziałam, że chciałabym móc częściej tak z nim wyjść oraz, że nigdy sama tego nie zaproponuję, więc będę musiała czekać na jego ruch.
           Pod kamienicą staliśmy i dokańczaliśmy ostatni temat naszej rozmowy. Wywołaliśmy jeszcze uśmiechy na swoich twarzach.
- Niedługo musisz iść do pracy. Prawda?
- Dokładnie.
- Przyjdę na zamknięcie klubu i cię odprowadzę do domu, dobrze?
- Nie musisz.
- Chcę. Niebezpieczne jest to, że wracasz o takiej porze.
- Spokojnie. Tu mieszkają tylko starsi ludzie. Nikt mi nic nie zrobi. Do tej pory dawałam radę.
- Czyli nie pozwalasz mi się odprowadzać? - Oburzył się, co prawie wywołało u mnie śmiech.
- Tego nie powiedziałam. Przyjdź, jeżeli ci na tym zależy. - Uniosłam znowu kąciki ust.
- Jasne, że się zjawię. A teraz zmykaj.
           Posłuchałam go i pomachaliśmy sobie jeszcze, po czym weszłam do budynku. Szłam wolno schodami wspominając co działo się na naszym spotkaniu. Chciałam skakać. Po co? Nie miałam pojęcia. Tak samo, jak nie mogłam zrozumieć, co sprawiło mi tyle radości, skoro nie wydarzyło się nic wielkiego.
           W środku zastałam grobową ciszę, mimo iż 4 osoby były w głównym pomieszczeniu. Riyeon, Dongwoo, Woohyun i Jimin siedzieli przy stoliku. Ta ostatnia miała spuszczoną głowę i smutną minę. Byłam ciekawa co mogło się wydarzyć. Czyżby coś stało się jej bratu? Miałam złe przeczucia.
- Co się stało? - Zapytałam prawie szeptem.
- Jimin.. W sensie brat.. - Jąkała się Riyeon.
- Gdzie on jest? - Wtrąciłam.
- W pokoju.
           Nie słuchałam już nikogo i wparowałam sprawdzić co się dzieje. Zastałam go siedzącego na kanapie. Widać było, że płakał i był pobity. Miał nawet jedno oko  fioletowe. Przeraziłam się i miliony scenariuszy przewinęło się mi przez głowę. Podeszłam bliżej, a on spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Też mnie teraz zjedziesz? - Rzekł z wyrzutem.
- Nie, ja... Co ci się stało?
- Napadli mnie. Bandziory zwykłe. - Mówił już bardziej wyluzowanie.
- Nikt ci tego nie opatrzył? - Mówiłam próbując dotknąć rozcięcia na policzku.
- Po co? Lepiej krzyczeć, że wdałem się w jakąś bójkę nie mając o niczym pojęcia.
           Zaczynałam się zastanawiać co miał na myśli. Możliwe, że pokłócił się z siostrą. Nie podobało mi się to. Postanowiłam zająć się jego ranami. Ruszyłam do łazienki bez słowa. Nie odezwałam się do nikogo. Byłam zła. Nie wiedziałam tylko do końca na kogo. Wzięłam wszystko co potrzebne i wróciłam do pokoju, czując po drodze wzrok czwórki osób na sobie. Nie przejęłam się tym.
           Jimin siedział tak jak wcześniej. Wytrzeszczył oczy, kiedy zrozumiał co przyniosłam. Dziwił się, że ktoś chce mu pomóc? Ja ze stoickim spokojem zaczęłam moczyć gazę wodą utlenioną, a on przerwał mi tu chwytając za nadgarstek.
- To będzie szczypać. – Powiedział z przerażaniem wypisanym w jego oczach, na co parsknęłam śmiechem.
           Nic nie mówiąc, wyrwałam mu rękę i zaczęłam mu obmywać ranę nad okiem. Krzywił swoją twarz, ale chyba gryzł się w język, żeby nie wydać z siebie odgłosu. Nadal mnie to bawiło, lecz nie chciałam, żeby się obraził tak więc nadal milczałam.
- Jesteś sadystką. – Wystrzelił.
- Możliwe, a ty masochistą raczej nie. – Zaśmiałam się, na co on także uniósł kąciki ust.
           Nagle do pokoju ktoś wszedł. Myślałam, że to któraś z dziewczyn więc się nie odwróciłam nawet. Jimin to zrobił, a ja złapałam go za podbródek i z powrotem skierowałam jego twarz z moją stronę, by dokończyć opatrywanie go. On złapał zaś mnie za rękę i ją odsunął kiwając w kierunku osoby, która tu wtargnęła.
- Ktoś chce z tobą chyba pogadać. – Wyszeptał.
           Wtedy zrozumiałam, że to nikt z osób ujrzanych przeze mnie wcześniej przy stole. Ujrzałam Myungsoo wpatrującego się we mnie z powagą. Coś czułam, że będę musiała się tłumaczyć, więc nerwowo przełknęłam ślinę. Długo trwała cisza, w której gapiliśmy się na siebie.
- Możemy porozmawiać? – Zapytał odwracając wzrok, gdzieś w bok.
- Oczy.. Oczywiście. – Wyjąkałam, bo bałam się bardziej, niż wtedy kiedy myślałam, że są mordercami.
           Przeszliśmy do mojego pokoju, bo wiedziałam, że chce pogadać na osobności, a miałam także przypuszczenie o co zapyta. Byłam wkopana po uszy. Nie mogłam się już wywinąć i musiałam postarać się mu to szczerze wyjaśnić.
- Mam jedno podstawowe pytanie. Czy ty mnie nienawidzisz za coś? – Zaczął z grubej rury. Ja natomiast nie takiego pytania się spodziewałam.
- Nie mam ku temu powodów. – Wyszłam z dyplomatyczną odpowiedzią.
- W takim razie, czemu skłamałaś?
           Zapadła cisza, spuściłam głowę w dół. On podszedł do mnie i uniósł mi ją za podbródek. Musiałam mu patrzeć w oczy. Przeraziłam się, odepchnęłam jego rękę i odsunęłam się dwa kroki do tyłu.
- Nie bój się mnie. Chciałem tylko byś odpowiedziała mi prosto w oczy, bez owijania w bawełnę.
           Miał rację, powinnam była mu wyjaśnić. Lecz słowa nie zamierzały przechodzić przez gardło tak szybko.
- Ja przepraszam. – Wydusiłam z siebie. – Po prostu… Speszyłam się.
- Wstydzisz się mnie? – Przytaknęłam, choć nie do końca to miałam na myśli.
- A z Sunggyu się spotkałaś?
- Skąd o tym wiesz? – Zdziwiłam się.
- Od Jimina.
- Ah ten mały… - Nie dokończyłam, bo zauważyłam, że przecież wyszło na to, jakbym chciała to ukryć przed Myungsoo i zaplanowałam to wszystko.
- Czyli nic tu po mnie. Wolisz go…
- Stój! – Nie wiem czemu tak bardzo chciałam go zatrzymać. W końcu nie był nikim ważnym dla mnie. – Sunggyu po prostu dowiedział się czegoś o mojej przeszłości, a ja o jego. Zaprzyjaźniliśmy się i to nic po za tym. Po prostu mu mocno zaufałam, a ciebie jeszcze pewna nie jestem. – Przechodziło mi to ciężko przez gardło.
- Rozumiem. W takim razie daj się zaprosić na randkę. – Rzekł już bardziej promiennie.
           Wahałam się nad tym co powinnam była odpowiedzieć. Szczerze to nadal bałam się zbliżyć do niego. Nie chciałam dawać nadziei. Z drugiej strony nie miałam nic do stracenia. Nikt inny na tamten moment nie ubiegał się o moje względy, a może jak przełamałbym strach, to wyjdzie coś większego z tego? Wzięłam głęboki wydech i odpowiedziałam mu.
- Zgoda. Oczywiście najwcześniej jutro, bo w końcu zaraz muszę iść do pracy.
           Za to na Jiminie obiecałam sobie zemstę. Nabroił tego dnia wielokrotnie. Jego rozmowa z Sunggyu, wygadanie wszystkiego Myungsoo. Nie dobry z niego braciszek.