Ojejcia już 14 rozdział. :D Cieszę się niezmiernie. Czekam na wasze komentarze i dziękuję wam, że to czytacie. Wiem, że o późnej porze dodane, ale ważne, że w środę co nie? :D
Kiedy dorosnę?
Rozdział 14
*Bora*
Jak tylko Kangjoon wyszedł ode mnie siedziałam wyczekująco na kanapie. Tupałam nerwowo nogami o podłogę i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam nadal przerażona. Wyobrażałam sobie niestworzone rzeczy. Nawet nie wiedziałam kim był ten człowiek i do czego był zdolny. Nie dawało mi to spokoju. Na dodatek nie wiedziałam kto do mnie ma przyjść, kogo mam się spodziewać. Sekundy wydawały mi się minutami, a minuty godzinami.
Wkrótce rozległ się dzwonek do drzwi. Zamiast się podnieść zdrętwiałam w miejscu z myślą, że to może być ten człowiek, bo kto zjawiłby się tak prędko? Nie wiedziałam, czy się ruszyć. Podskoczyłam na siedzeniu, kiedy zadzwonił telefon. Nie chciałam spojrzeć na wyświetlacz, lecz zrobiłam to kontem oka i ujrzałam napis „Dongmin” i od razu rzuciłam się odebrać.
- Jak dobrze, że dzwonisz. – Rzekłam łamiącym się głosem na przywitanie.
- Otworzysz mi drzwi? Czy mam tu całkiem zmoknąć? – Zaśmiał się do słuchawki.
Wystrzeliłam do drzwi, jak torpeda. Nie zastanawiałam się co tu robi. Nie myślałam. Zamiast wpuścić go do środka, ja wyszłam na zewnątrz i gwałtownie się w niego wtuliłam. Mocno go trzymałam, jakbym bała się, że zaraz zniknie. On objął mnie swoimi rękami. Był mokry, ale mi to nie przeszkadzało. Czułam się dzięki niemu bezpiecznie i komfortowo. Nie przejmowałam się tym, co o mnie pomyśli w tej chwili. Byłam szczęśliwa, że to on przyszedł. Nie potrafiłam nawet tego ukryć.
- Bora? – Wyszeptał.
- Tak? – Uniosłam głowę i ujrzałam jego nieskazitelną twarz i przemoczone całkowicie włosy.
Momentalnie się odsunęłam i wciągnęłam za rękę do środka. Jak tylko zamknęłam drzwi za sobą pobiegłam po ręcznik. Wzięłam pierwszy lepszy z szafki. Podałam mu, jak zdejmował buty i kurtkę. On wziął go ode mnie, spojrzał z swoim wspaniałym uśmiechem i zamiast siebie, zaczął wycierać moje włosy. Poszalał?
- Co robisz?
- Opiekuję się tobą, jak należy.
Czułam, jak robię się cała czerwona. Musiałam to jakoś przerwać, jednak nie miałam pojęcia jak. Nie miałam zamiaru pokazywać, jak na mnie działają takie sytuacje. Zaczął tym samym ręcznikiem wycierać swoje włosy.
- Będę musiał wziąć kąpiel, jeżeli to nie problem.
Spojrzałam ze zdziwieniem. To on naprawdę zamierzał zostać na noc? Bałam się, że się upokorzę przed nim, lub wyjdzie moja słabość na jaw. Ale jeszcze bardziej przerażała mnie myśli bycia samej. I właśnie to mnie powstrzymało od jakichkolwiek protestów.
- To co, mogę się wykąpać? - Wyrwał mnie z przemyśleń, znowu z uniesionymi kącikami ust.
- Owszem. – Oparłam szeptem, bo stres odbierał mi mowę.
Ruszył w stronę łazienki, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam nadal w tym samym miejscu. Stwierdziłam, że może wypadałoby go czymś poczęstować. Otrząsnęłam się i podbiegłam do kuchni. Uważnie skanowałam jej zawartość. Wybrałam składniki nadające się na kolację i zabrałam się za przygotowanie jej. Powolutku kroiłam warzywa i zaczęłam nucić jakąś piosenkę. Zaczynał się mi poprawiać humor.
Kiedy skończyłam zaniosłam na stolik w salonie gotowe przekąski i czekałam na Dongmina, który chwilę później przyszedł do mnie. Zauważył, że siedzę na kanapie i się do mnie przysiadł. Zerkał to na mnie, to na jedzenie. Zastanawiało mnie, czemu nie zabierze się za nie.
- To dla mnie?
- Zrobiłam na kolację. – Rzekłam, nie wiem dlaczego, spuszczając głowę.
- Dlaczego patrzysz w dół. – Mówiąc to, uniósł mnie za podbródek.
Patrzyłam teraz w jego iskrzące się od radości oczy. Poczułam, że moja twarz staje się momentalnie czerwona. Czemu on mi to robił? Moje serce zaczęło bić szybciej. Przełknęłam ślinę. Bałam się, że zaraz coś się wydarzy. Jakby czytając mi w myślach, zaczął przybliżać swoją twarz do mnie, na co ja szybko odsunęłam się i wstałam z miejsca.
- Ja pójdę się teraz umyć. – Wydukałam.
On przybrał zaskoczoną minę. Czyżby naprawdę zamierzał mnie pocałować? Niby z jakiego powodu miał to robić? Przecież nie mogłam się mu podobać. Mimo to, wyglądał na rozczarowanego. Pobiegłam pospiesznie do łazienki i zamknęłam się tam na jakiś czas.
*Eunwoo*
Byłem zawiedziony, że byłem tak blisko pocałowania Bory i to się nie udało. Wyglądało to tak, jakby się zorientowała i uciekła. Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć. Czekałem, aż wróci do mnie i zmęczony powoli przysypiałem na tej kanapie. Gdy tylko się na tym przyłapywałem, uderzałem się ręką w twarz, aby się ocknąć.
Na szczęście wkrótce wyszła z łazienki, ubrana w pidżamkę w misie. Wyglądała tak przesłodko. Uśmiechnąłem się na ten widok. Ona natomiast stanęła przede mną i tak jakby nie wiedziała co powiedzieć. Zachowywała się inaczej niż na co dzień. Nie wiedziałem, czy powodem był strach, którego się nabawiła tego dnia, czy może to przeze mnie. Patrzyliśmy się jeszcze jakąś chwilę jeszcze na siebie, obydwoje zamyśleni.
- Powinniśmy iść spać. – Odezwała się.
Tak bardzo chciałem zaprotestować i spędzić z nią jeszcze trochę czasu. Rano wstaniemy, wyszykujemy się i będziemy się zbierać do pracy. Nie mogłem jednak nic z tym zrobić, bo zarówno, jak i dla mnie, tak i dla niej była pora spania. Troszkę z smutną miną jej przytaknąłem.
- Nie rób takiej miny. Wiesz, jutro jest dzień. Możesz przyjść na portiernie w wolnej chwili, albo spotkać się po treningu.
- Racja. – Udawałem, że zgadzam się z tym.
Nie wierzyłem, że po tym wypadzie JinJin pozwoli mi iść do Bory, a nawet byłem pewny, że będzie wściekły i może mi wielu rzeczy zabronić. Jakoś się mocno tym nie przejąłem i myślałem tylko o bezpieczeństwie Bory na tamten moment. Chciałem ją chronić.
- Zostajesz na kanapie? Czy może wolisz łóżko? – Zapytała.
- Oczywiście, że to ty powinnaś spać na łóżku. Ja tu zostanę.
- Jesteś tego pewien?
- Jasne. – Podsumowałem.
Patrzyłem, jak zbiera się i odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi jej pokoju. Siedziałem jeszcze jakiś czas, rozmyślając. Co jeżeli doszłoby do naszego pocałunku? Jak bardzo byłoby wtedy niezręcznie? I jak ona by na to zareagowała? Wiele pytań kłębiło się w mojej głowie. Przez nie nawet jak się położyłem, jakoś nie umiałem zasnąć. Dopiero po jakimś dłuższym czasie, urwał mi się film.
***
Przebudziłem się i gwałtownie usiadłem. Śniło mi się coś okropnego. Bora porwana przez tego człowieka. Moje serce biło bardzo szybko ze strachu, jaki przeżyłem. Zerknąłem na telefon. Była 3 w nocy. Przeszły mnie ciarki, bo to nieprzyjemna godzina. Na dodatek ten sen… Nie wiedziałem co powinienem zrobić, aby się uspokoić. Starałem się głęboko oddychać, lecz cały czas miałem przed sobą tę myśl, że on może tu nawet przez okno wejść. Ile to trzeba, żeby takowe zbić? Nie wiemy do czego jest zdolny.
Nie wytrzymałem i wygramoliłem się z kanapy. Cichym i powolnym krokiem poszedłem pod drzwi prowadzące do pomieszczenia w którym spała ona. Chwilę się wahałem przed naciśnięciem klamki. Zrobiłem bardzo głęboki wdech. Zajrzałem ukradkiem do środka. Leżała niewinnie na łóżku. Ulżyło mi. Nie mogłem powstrzymać się, by wejść do środka i na nią popatrzeć.
Przykucnąłem przy łóżku i oparłem się rękami o materac na nim. Uśmiechałem się widząc jej twarz blisko swojej. Wyciągnąłem rękę, by ją pogłaskać, lecz wycofałem ją szybko. Bałem się, że to ją obudzi. Nerwowo podrapałem się z tyłu głowy. Nie chciałem wychodzić. Chciałem móc tak się przyglądać dalej. Długo jeszcze chyba tam kucałem. Kiedy zmęczyły mi się nogi, zmieniłem pozycję na klęczenie. I znowu nie pamiętałem co wydarzyło się później.
*Moonbin*
Po zadzwonieniu budzika zacząłem się rozciągać. Nie było mi za wygodnie. Wyszedłem z łóżka i przetarłem jeszcze oczy. Zerknąłem na drugie miejsce spania w tym pomieszczeniu i ku mojemu zdziwieniu nikogo nie ujrzałem. Wiedziałem, że Dongmin to ranny ptaszek, jednak dziś nastawiłem telefon na dużo wcześniejszą porę, by być wcześniej od niego na nogach, a tu ci niespodzianka. To o której on wstaje?
Podszedłem do biurka, aby coś z niego zabrać i wtedy coś rzuciło mi się w oczy. Mała, zielona karteczka. Kiedy ją odczytałem, trochę się zestresowałem. Czyli to nie tak, że wcześnie wstał? On wyszedł sobie w nocy? Jak mogłem go nie usłyszeć? Musiałem twardo spać. Nie znałem powodu i miejsca jego pobytu i byłem pewny, że to nie spodoba się naszemu liderowi. Bałem się, powiedzieć mu to. Postanowiłem coś zaplanować, żeby ukryć ucieczkę przyjaciela. Na szczęście wszyscy inni jeszcze spali.
Zadzwoniłem pospiesznie do niego zamknięty w pokoju. Czekałem kilka sygnałów zanim odebrał.
- Eunwoo, co ty odwalasz?! – Zacząłem mało przyjemnie.
- Przepraszam. Musiałem. Bora miała kłopoty. – Teraz to już całkowicie byłem pewny, że Jinwoo nie może nic wiedzieć.
- Oszalałeś? Jesteś u Bory?
- Tak. Długo by gadać. To nie rozmowa przez telefon. Wiem, że mam przechlapane. Jestem na to gotowy.
- JinJin nie może nic wiedzieć.
- Jak ma się nie dowiedzieć?
- Powiem mu, że poszedłeś troszkę wcześniej do wytwórni, jak inni spali. Jedynie musisz, rzeczywiście być tam szybciej.
- Spokojnie będę. Czemu to robisz?
- Nie chcę kolejnych kłótni. – Stwierdziłem szczerze. – Martwię się tym co dzieje się z wami. Pomogę, lecz proszę. Bądź ostrożny. Nie chcę, żeby zespół miał jakieś problemy.
- Dobrze. Przepraszam i jednocześnie dziękuję.
- Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. – Zaśmiałem się. – Pamiętaj, że chcę cię widzieć w wytwórni przed nami. Na razie.
- Pa.
Kiedy zabrzmiał sygnał rozłączonego połączenia wyszedłem z pokoju. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni krzątał się już Minhyuk z Myungjunem. Oni także byli zaskoczeni.
- Ty nie śpisz, a Dongmin już tak? – Zapytał najstarszy.
- Widzisz. On już pobiegł do wytwórni.
- Serio? – Rzekł z niedowierzaniem, na co ja przełknąłem ślinę. – Szybki jest.
- Cały Eunwoo. Zawsze pierwszy wstaje i jest gotowy.
- Racja. – Dodał MJ. – To wstyd będzie, jak my zaraz nie ruszymy swoich tyłków.
- Nie ma się co śpieszyć. – Gwałtownie wystrzeliłem, co ich znowu zdziwiło. – Wiecie, bo Jinwoo i Sanha nawet nie wstali.
- Racja. Pójdziemy z nimi, bo jeszcze pomyślą, że uciekliśmy z dormu w nocy. – Zaśmiał się Rocky, a mi wcale nie było z tą uwagą do śmiechu.
Co mi strzeliło do głowy, aby kryć Dongmina? Pewnie bardziej stresowałem się tą sytuacją niż on. Oby tylko udało mu się być wcześniej niż my.
*Bora*
Spałam bardzo dobrze, dzięki poczuciu bezpieczeństwa jakie dawał mi pobyt kogoś w moim domu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ta osoba przebywa sobie również w moim pokoju . Zobaczyłam opartą głowę i ręce na łóżku, należące do Dongmina. Wyjrzałam zobaczyć, czy siedzi na podłodze, ale on na niej praktycznie klęczał. Dlaczego to robił? Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo właśnie zaczął się budzić.
Otworzył oczy i je wytrzeszczył na mój widok. Chyba się nie spodziewał, że tu zaśnie. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja, lecz starałam się powstrzymać od śmiechu. Nie chciałam go zrazić.
- Dzień dobry. – Przywitałam go z uśmiechem na twarzy.
- Hej. – Mówiąc to, usiadł na podłodze i widziałam, jak kwasi przy tym minę, zapewne z bólu.
Musiało mu być nie wygodnie w tej pozycji. Biedak z niego. Martwiłam się, że źle wpłynie to na jego trening. A to wszystko moja wina. Wplątałam się w jakąś niebezpieczną sytuację i wszystkich w to wciągam. Było mi smutno i już miała mi łza napłynąć do oczy, jednak przypomniałam sobie o obecności Dongmina, który właśnie się podniósł i spojrzał na mnie.
- Zbierajmy się lepiej. Coś czuję, że ciężki dzień przed nami.
- Też mam takie wrażenie. – Wyszłam z łóżka i trochę się zachwiałam.
Prawie upadłabym, bo straciłam równowagę. On mnie natomiast złapał w porę i teraz patrzyłam mu prosto w oczy. Znowu. Czułam jak moje policzki płoną i już miałam spuścić głowę, ale on ją zatrzymał dłonią, łapiąc mnie za podbródek. Przełknęłam głośno ślinę. Nie mogłam chyba już się powstrzymać. Jego nieskazitelna twarz tak blisko mojej. Chciałam naprawdę się wycofać w porę, lecz stwierdziłam, że skoro mnie zatrzymał nie ma co się opierać. I stało się. Nasze usta się zetknęły. Był to tylko zwykły całus, a jakże wymowny. Pokazał mi, że on także czegoś chciał. Moje serce znowu zaczęło bić szybciej. Nie potrafiłam się ruszyć. Mimo to, jak tylko zobaczyłam jego szok wypisany na twarzy, zrozumiałam, że jak nie zrobię kroku wstecz, to on tym bardziej się nie otrząśnie. Tak więc wycofałam się.
- Powinniśmy już się przygotować do wyjścia.
- Ma… Masz rację. – Zająknął się, jakby chciał powiedzieć coś innego.
Bałam się, że będzie może chciał o tym rozmawiać Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, jeżeli by spytał, czemu na to pozwoliłam, dlaczego to zrobiłam. Nie miałam pojęcia co we mnie wstąpiło. Był przystojny, słodki, kochany i opiekuńczy. Na jego uśmiech również się uśmiechałam. Lecz nie miałam pojęcia, czy to coś więcej. Na szczęście do naszego wyjścia milczał. A ja za to biłam się z moimi myślami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz