niedziela, 26 czerwca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 17



Kolejny rozdział dla was. Wiem, że już późno, lecz nie było mnie przez weekend, a bardzo chciałam wyrobić się na dziś i to mi się na szczęście udało. Kocham każdego kto to czyta i liczę na komentarze. :D

Kiedy dorosnę?
Rozdział 17






*Yurin*

           Tamte spotkanie chyba zapamiętam do końca życia. Chodziliśmy trzymając się za ręce, przytulał mnie co jakiś czas, co powodowało bardzo przyjemne uczucia u mnie. Miałam tego dnia ochotę na skakanie ze szczęścia. Nie robiliśmy nic konkretnego, ale jego bliskość zdecydowanie mi wystarczała. Kilka całusów w policzek przyprawiło mi rumieńców. Czułam się tak bardzo kochana.
           Nasz spacer powoli dobiegał końca, co bardzo mnie zasmucało. Chciałam z nim spędzić, jak najwięcej czasu. Wiedziałam, że  w tygodniu będzie nagrywał wieczorami, to jedynie weekendy nam zostaną na spotkania. Wydawało mi się, że to będzie za mało.
           Dopiero pod moim domem przypomniałam sobie, że miałam zamiar wypytać go, czemu ostatnio mnie nie pocałował. Zastanawiało mnie to strasznie. A po tak pięknie spędzonym czasie, nie miałam pojęcia, czy powinnam była to poruszać. Mimo to, nurtowało mnie to bardzo. W końcu wiem, że mu na mnie zależy, więc czemu tak się zachował. Miałam nieświeży oddech, czy jak?
           Raz kozie śmierć. Postanowiłam zaryzykować.
- Mogę cię zapytać o nasze ostatnie spotkanie?
           Spojrzał na mnie zaskoczony. Zaczął drapać się w tył głowy. Czy on się zmieszał?
- Słucham. – Wykrztusił.
- Jak się żegnaliśmy, to pewnie zauważyłeś, co chciałam zrobić… - Zaczęłam, licząc, że pomoże mi dokończyć moje stwierdzenie, a on milczał. – Zamierzałam cię pocałować. Prawda?
- No tak…
- A ty nie zrobiłeś nic. Coś było nie tak?
           Zaczął się rozglądać, jakby szukając odpowiedzi. Unikał mojego wzroku, a ja w napięciu czekałam wyjaśnienie.
- Wszystko było dobrze. – Zaczął. – Po prostu… Widziałem cień twojego taty i wiedziałem, że zaraz wyjdzie…
- Przestań. – Przerwałam mu, bo widać było po nim jak zmyśla. – Skoro nie potrafisz powiedzieć prawdy, powinniśmy dać sobie spokój. Wolę szczere osoby. – Nie wiedziałam co we mnie nagle wstąpiło. – Przemyśl to i odezwij się, jak sobie przypomnisz, dlaczego tak wyszło, a nie inaczej. Dziś było pięknie. Ale ja potrzebuję szczerego faceta z samym sobą.
           Po tym wybuchu moich emocji miałam ochotę szybkim krokiem ruszyć przed siebie. On mnie zatrzymał, łapiąc za nadgarstek. Przyciągnął do siebie i wtulił w swoje ramiona. Poczułam jakąś ulgę, nie wiadomo dlaczego i dreszcze, kiedy jego głos był tak blisko mojego ucha.
- Posłuchaj. Przepraszam. Nie złość się już na mnie. Tak naprawdę, to ja nie wiem, czemu wtedy stałem. Ja sam tego nie rozumiem. Głupio mi było się do tego przyznać. Jednak masz racje, musimy być szczerzy, a mi mocno na tobie zależy Yurin.
- Tak lepiej. - Wyszeptałam wtulając się bardziej w niego.

*Bora*

           Sprzątałam kuchnię przed przyjściem Taerin i przygotowałam już małe przekąski. Lubiłyśmy jeść dużo rozmawiając. Szczególnie moja siostra, czasami wręcz wszystko pożerała. Inaczej się tego opisać nie da. Byłam szczęśliwa, że chce mnie odwiedzić, bo w końcu rzadko się teraz widywałyśmy. Martwiłam się, że to nieodpowiedni moment, lecz może i potrzebowałam tego. Chłopacy z Astro strasznie mnie wspierali w tych ciężkich chwilach, ale siostry to oni mi nie zastąpią.
           Gdy rozległ się dzwonek do drzwi podbiegłam w podskokach. Otworzyłam je szeroko i to co ujrzałam przerosło moje oczekiwania. Taerin nie była sama. Obok niej stał nie kto inny, jak nasz przyjaciel z dzieciństwa. Wołałyśmy go chudy Jin, bo naprawdę miał patyki zamiast kończyn. Jakże pozytywne wrażenie zrobiło na mnie pojawienie się go.
- Jin! Tyle czasu! – Wręcz krzyczałam wpuszczając ich.
- Ah tak, minęło sporo. Jestem szczęśliwy, że tak reagujesz na mój widok.
           Zaśmiałam się radośnie.
- Jak tu się urządziłaś… No ładnie. – Mówił rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie jest moje. – Rzekłam tuląc siostrzyczkę na powitanie.
- Jak to?
- Ona je wynajmuje. – Wtrąciła Taerin porozumiewając się ze mną wzrokiem.
           Miała rację, nie powinnam każdemu rozpowiadać jak tu się znalazłam. Tym bardziej, że nie wiem jak bardzo mógł się zmienić nasz Jin. Obserwując go, można było rzec, że nawet nie dorósł. Zachowywał się jak mały dzieciaczek rozglądający się w nowym miejscu.
- To na ile wróciłeś?  - Zapytałam.
- Już na zawsze mała. – Wołał zawsze tak na mnie przez mój wzrost i lubił mnie tym denerwować.
- Świetnie. – Ucieszyłam się szczerze.
- Słyszałem, że zmieniasz na okrągło prace.
- Tak jakoś wyszło. Teraz już jestem jakiś czas w jednej.
- O i zamierzasz tam zostać?
           To pytanie tak troszkę mnie zaskoczyło. Otóż, nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Nie myślałam o tym, lecz praca na portierni to nic przyszłościowego. Musiałam coś nowego znaleźć, tylko ostatnio nie myślałam o tym za bardzo. Za dobrze mi tam było. Blisko chłopaków i mogłam robić co chcę. Dopiero wtedy sobie uświadomiłam, jak przywiązałam się do tamtego miejsca.
- Raczej nie. – Wreszcie mu odpowiedziałam. – Pracuję na portierni dużej wytwórni. Dlatego, raczej to nie jest praca na stałe.
- Oj rozumiem. – Uśmiechnął się.

*Yooil*

Siedziałem tego wieczoru w barze popijając drinka z colą. Nie wiem, czemu przyszedłem tam. Rzadko to robiłem bez konkretnego powodu. Zazwyczaj takowym było moje załamanie, lub wypad z chłopakami. Tym razem odpadały obie opcje. Nie czułem się źle. Wiedziałem tylko, że chciałem bardzo wykonać jeden telefon. Do pewnej osoby poznanej ostatnio w mojej wytwórni. Jej imię brzęczało w mojej głowie, odkąd postanowiłem oprowadzić ją po tym, jakże zacnym budynku. Zawsze byłem śmiały względem kobiet. Byłem też pewny siebie, bo wiele z nich do mnie wzdychało, więc jedyne co mi przeszkadzało w umówieniu się z jakąś to, że wydawały się mi wszystkie takie same. Żadna z nich nie miała czegoś wyjątkowego. A nagle stało się inaczej. Ta kobieta sprawiła, że gubiłem język. Pierwszy raz byłem przerażony rozmową telefoniczną , choć także wyjątkowo, chciałem się naprawdę z nią spotkać. Możliwe, że właśnie to dziwne uczucie sprowadziło mnie do tego baru. Chciałem ośmielić się alkoholem i zaryzykować. Musiałem jednak pilnować się, by mieć nadal czysty umysł mimo promili, bo w końcu nie zamierzałem się zbłaźnić.
           Koniec końców, ani się obejrzałem, a wystukałem odpowiednie cyferki w ekran mojego przenośnego urządzenia do komunikacji. Kilka krótkich sygnałów dłużyło się niemiłosiernie. Oddychałem coraz ciężej. Już miałem zrezygnować, lecz usłyszałem ten anielski głos.
- Słucham?
- Ah witaj. Tu Yoo! Rozmawialiśmy w fantiago i dałaś mi swój numer, na moją prośbę.
- O, a już myślałam, że nie zadzwonisz. - Mówiła oburzona? Czekała na to?
- Myliłaś się. Byłem zapracowany, a chciałem poświęcić ci dużo czasu jak już zadzwonię. - Kłamanie szło mi wyśmienicie, bo przecież nie mogłem zdradzić, jak okropnie się krępowałem przed tą rozmową.
- Rozumiem to dokładnie, bo sama mam ostatnio tylko wieczory wolne.
           Zerknąłem na zegarek. Wskazówki pomogły mi potwierdzić moje przeczucie. Była 22. Idealna pora, na klubowanie w Korei.
- To może wykorzystajmy jeszcze ten wieczór? Co powiesz na spotkanie w Lagunie?
- Za ile?
- W każdej chwile, bo jestem w pobliżu.
- Cudownie. Już lecę. Też jestem niedaleko, tylko muszę poprosić taksówkarza o zmianę kursu. - Szybka była.
- A gdzie zmierzałaś?
- Do innego baru na spotkanie z przyjaciółmi.
           Zakłopotałem się. Chciałaś zrezygnować dla mnie?
- A to może zależy ci...
- Ani się waż wykręcić. - Wtrąciła. - Ich znam na wylot. A ciebie jestem ciekawa. - Czyżby to był flirt? Jeżeli tak, to bardzo pozytywnie na mnie zadziałało to zdanie.

*Taerin*

           Jeszcze jakiś czas Jinsu siedział z nami. Było zabawianie i przyjemnie powspominać stare czasy, na szczęście musiał iść. W końcu przyszłam dlatego, żeby porozmawiać z siostrą. Jak tylko zniknął zaczęłam rozmyślać, od czego powinnam była zacząć, jednak Bora mnie wyręczyła.
- Słuchaj. Musimy pogadać. – Zwróciła się do mnie.
- Oczywiście.
- Nie możesz wracać sama. – Zaczęłam się zastanawiać, o co jej chodzi.
- A kto ma mnie odprowadzić?
- Może zadzwonimy po Kangjoona, by cię odwiózł?
- Albo do Minhyuka. – Stwierdziłam, że nakieruję ją na trop.
- Może też być.
- A skąd taka wielka obawa o mój powrót? – Nie dawałam za wygraną, bo czułam, że to ma coś wspólnego z tymi jej problemami.
- Nie będę owijać w bawełnę. Jestem chyba prześladowana.
- Co?! – Byłam w szoku.
- Jakiś chłopak do mnie wydzwania. Mówi dziwne rzeczy. I widzi mnie wszędzie, jakby śledził mnie.
           Zamarłam. To było przerażające, ja nie wiem, jak Bora potrafiła mi to mówić tak spokojnie. Choć jak jej się przyjrzałam zauważyłam trzęsące się ręce, bladą twarz. Musiała przeżywać to okropnie. Ja nawet nie miałam pomysłu jak jej pomóc.
- Masz jakieś podejrzenia?
- Kompletnie żadnych. Byłam to zgłosić na policję i mam podsłuch w telefonie, a co to da? Przed komisariatem też mnie widział.
           Wszystko docierało do mnie w zwolnionym tempie. Martwiłam się okropnie o nią. Aż ode chciało mi się zmieniać temat na Rockiego. Moja historia wydawała się teraz nic nie znacząca w obliczu takiego zagrożenia. Tak samo jak błahy problem uczuć dwójki chłopaków do mojej siostry.
- Wspierał cię ktoś? Pomaga ci?
- Spokojnie, chłopaki z Astro są świetnie. Dongmin i Myungjun szczególnie przyczyniają się, abym czuła się lepiej i bezpiecznie.
           No proszę. Doceniła starania tej dwójki wyjątkowo. Może sama się domyśliła, co czują?  Albo jest coś jeszcze czego nie wiem? Może kocha ich obu?! Słyszałam wiele razy o takich przypadkach. Wydawało mi się to strasznie ciężką sytuacją. Jak ja jej współczułam. W tym postanowiłam udzielić się. Nie można mieć dwóch na raz. A oni wiecznie odpychani, mogliby być ranieni.    
           Jak już wiedziałam na czym stałą z uczuciami, musiałam wreszcie się odważyć powiedzieć coś, co jako siostra powinna była wiedzieć już dawno. Lecz nie do końca miałam pomysł, jak to ująć w słowa.
- Przyszłam tu z kilku powodów. – Zaczęłam.
- Coś wspominałaś.
- Chciałam przede wszystkim ci coś ważnego wyznać. – Przełknęłam ślinę.
- Zamieniam się w słuch. – Mówiła całkiem poważnie, co mnie przerażało, aczkolwiek wiedziałam, że powodem był stres w jakim teraz żyła, a nie to, że przewidziała co jej powiem.
- Mam chłopaka. – Strzeliłam tak, po prostu.
           Oczy zaświeciły jej się i wydobyła z siebie coś na podobieństwo „WOW”. Jak małe dziecko. Chciałam się zaśmiać, lecz przecież nawet nie dokończyłam tego co najważniejsze.
- Kto jest tym szczęściarzem?  Dogadałaś się z kimś w szkole?
           Westchnęłam ciężko i potrząsnęłam przecząco głową.
- Nie trzymaj mnie w napięciu, tylko powiedz.
- To Minhyuk.
           Otworzyła szeroko usta. Znowu wyglądała przez to zabawnie. Kochałam jej mimikę twarzy. Choć tym razem była troszkę ograniczona. Przestałam być jednak zadowolona, jak się wyprostowała i odcharknęła. Czułam, że zacznie się kazanie.
- Jako starsza i mądrzejsza siostra, powinnam była ci teraz powiedzieć, że on jest gwiazdą i ty chyba oszalałaś zgadzając się na takie coś. Musielibyście w końcu uważać na fanki, gazety i tym podobne rzeczy. Lecz… Wiemy obie, że do rozsądnych nie należę i co powiem? Żyj chwilą. Skoro podobacie się sobie, to możesz się nim nacieszyć. Jedno musisz obiecać. Nie załam się, jeżeli ze względu na karierę będzie musiał to zakończyć. Zawsze możecie pozostać przyjaciółmi.
- Wiem. – Dosłownie o tym samym wiele razy już rozmyślałam. – Jestem gotowa na taką ewentualność. Niestety… Stracić nie całkowicie, raczej już bym go nie chciała. Przywiązałam się na tyle mocno.
- Rozumiem to doskonale. Ja też nie wyobrażam sobie teraz życia w którym nie poznałabym MJ’a, Eunwoo, Sanhy, JinJina, Moonbina i Minhyuka. Są bardzo słodcy i kochający. Kangjoon jest także cudownym przyjacielem. Mimo iż, dałam mu kosza.
- Naprawdę? – Znowu mnie  zaskoczyła, kiedy pokiwała twierdząco głową.
           Zawsze miała powodzenie, ale gwiazdy to w ogóle ją chyba kochają. Siedziałyśmy jeszcze tak, dopóki nie ściemniło się. Ostatecznie stwierdziłyśmy, że zamówienie taksówki, też jej dobrym rozwiązaniem, bo w końcu odwiezie mnie ona pod dom.

*Bora*

           Moja siostra wyszła bardzo późno, więc nie mogłam się uspokoić, aż nie dostałam wiadomości, że dotarła do mieszkania. Wtedy powoli chciałam ułożyć się do snu. Rozmyślałam bardzo dużo. Wzięło mnie na rozczulanie się nad sobą.
           Po pierwsze powrót Jinsu, tak nagle. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Widzieliśmy się dawno temu. Wiem, że to nie jego wina i smutno mi, że ma takiego ojca. Jednak raduję się także, bo w końcu nie zapomniał o nas. Strasznie było się rozstawać, tamtego lata. A jeszcze gorzej oczekiwać go co wakacje, a on się nie zjawiał. Ja to pamiętałam nadal. Moja siostra była za mała i pewnie tylko przez mgłę wszystko kojarzy. Mimo to, zawsze o nim dużo rozmawiałyśmy, więc nie zapomniała o nim całkowicie.
           Kolejną martwiącą mnie sprawą, był poruszony przez Jinsu temat pracy. Byłam portierką. Nie był to przyszłościowy zawód i musiałam wkrótce go zmienić, a za bardzo się rozbestwiłam. Dobrze mi było blisko nowych przyjaciół i nie wymagała ode mnie ona wysiłku. Lecz nigdy nie wyniosę się z tego mieszkania w takim tempie. Nie, żeby tu było źle. Po prostu musiałam to zrobić.
           Związek Minhyuka i Taerin także coś mi uświadomił. Jak bardzo nie wiem co czuję. Ostatnia scena, gdy Dongmin dał mi całusa, była przeurocza i sama też tego chciałam. Mimo to, miałam wątpliwości co z tego wyniknie. Nie chciałam o tym rozmawiać. Dodatkowo dobrze się czułam nie tylko w jego towarzystwie. Więc nie miałam pojęcia, jak mogłam wszystko samej sobie poukładać.

           Oczywiście nie dawał mi spać także problem prześladowcy. Już nigdy nie obejrzę thrillera, o takowej tematyce. Czułam się obserwowana. Bałam się być sama. Nikomu tego nie życzyłam i miałam wielką nadzieję, że dał sobie już z tym spokój, jak zobaczył, że byłam na policji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz