niedziela, 12 czerwca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 13



No i mamy rozdział 13. :D  Czy jest pechowy, okaże się po waszych opiniach pod nim, na które gorąco liczę. Pozdrawiam wszystkich, którzy to czytają.


Kiedy dorosnę?

Rozdział 13


*Yooil*

           Dzień po bardzo intensywnej imprezie był dla mnie utrapieniem. Wstając poczułem okropny ból głowy. Nie nadawałem się do niczego, a musiałem powędrować do wytwórni w pilnej sprawie. Miałem tylko nadzieję,  iż nie zauważą mojego stanu. Pewnie nic by mi nie zrobili, lecz głupio tak przychodzić do pracy. Żałowałem, że trochę się nie powstrzymałem wieczorem, okazja była wyjątkowa. Mój przyjaciel z dzieciństwa miał kawalerskie. Jak mógłbym czegoś takiego nie świętować. Troszkę mu zazdrościłem, że odnalazł swoją miłość. Niestety praca aktora jest dla mnie ważna i nie mam czasu na poznanie jakiejś dziewczyny. Wszyscy wokół mnie kogoś znajdowali. Ja coraz częściej twierdziłem, że nikt mi nie jest przeznaczony. Przerażało mnie to.
           Mój strój musiał wyglądać przekomicznie. W końcu była zima, a ja wszedłem do wytwórni w okularach słonecznych, by nie ukazywać swoich podkrążonych oczu. Koleżanka naszego Kangjoona oczywiście siedziała na portierni. Podszedłem i uniosłem okulary. Jej się nie wstydziłem. Zauważyłem, że jest strasznie blada i roztrzęsiona. Było z nią gorzej niż ze mną. Przeraziłem się.
- Coś się stało? - Zapytałem delikatnie.
- Słucham? - Spojrzała na mnie, po czym wymusiła uśmiech. - Nic takiego.
           Nie wiedziałem, jak wymusić na niej powiedzenie prawdy. I moją uwagę przykuło nagle coś innego. Koło mnie stanęła wysoka i piękna kobieta. Wyglądała jak z jakiś gazet. Wiele aktorek pozazdrościłoby jej takiej urody, która nie była efektem fleszy i photoshopa. Nie żeby interesował mnie wygląd kobiet tak bardzo. Jednak zrobiła na mnie wielkie wrażenie, a jeszcze większe, gdy uśmiechnęła się w stronę Bory i przywitała się z nią, jak ze starą przyjaciółką.
- Teraz tutaj pracujesz? - Zapytała nieznajoma.
- Dokładnie. - Odpowiedziała nasza portierka z kolejnym wymuszonym uśmiechem.
- Dobrze cię tu traktują?
- Tak. W końcu ta praca nie jest jakoś skomplikowana.
- Biedna. Wydawało mi się, że jesteś dobrze zapowiadającą się fryzjerką. Nie szukałaś dalej pracy w tym kierunku?
- Nie widzę się już w tym zawodzie, odkąd zawiodłam szefową. - Spuściła wzrok. Było mi jej żal, mimo to mój wzrok znowu uciekał w stronę kobiety z mojej prawej strony.
- A pan co się tak patrzy? - Oburzyła się, na co ja się zmieszałem.
- Ja po prostu… Chciałbym wiedzieć jak się nazywasz? – Postarałem się posłać jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Ona odwzajemniła go, co uznałem za dobry znak.
- Jestem Choi Seulgi. Modelka. Zostałam zaproszona celem jakiejś ciekawej oferty do fantiago.
           Wyciągnęła dłoń w moją stronę i aż się prosiło, żebym ją uchwycił delikatnie i musnął ustami.
- Dżentelmen? Niebywałe. – Rzekła. Mój urok chyba działał na nią.
- Może pomóc pani trafić do odpowiedniego pokoju?
- Byłabym wdzięczna. Jak coś Bora, to potem porozmawiamy. Co nie?
- Oczywiście. – Odpowiedziała ledwo słyszalnie, przez co znowu się o nią zląkłem.
Musiałem napisać potem Kangjoonowi, że coś z nią nie tak. W końcu to jego znajoma i on może jej jakoś pomoże. Sam zająłem się pięknością.

*Yurin*

           Umówiłam się z nim na pitną czekoladę. Pewnie głupi pomysł, jak dla kogoś, kto jest na diecie, lecz zawsze chciałam z kimś miłym tu przyjść i nie miałam okazji. Ta wydawała się idealna. Czekałam na niego przy stoliku i przeglądałam menu, które kusiło już samymi nazwami i zdjęciami, a co dopiero, jak się czytało skład danego deseru. Tak skupiłam się na owej książeczce, że nie zwróciłam uwagi, gdy ktoś się do mnie dosiadł.
           Jakie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam wpatrzonego we mnie Minwoo, z bananem na twarzy. Opierał swoją brodę na dłoniach. Cieszył się z tego, że byłam tak mało spostrzegawcza, czy z tego, że mnie widzi?  Nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko, że chcę już coś zamówić.
- Hej. Zamawiamy? – Zapytałam beznamiętnie. Nie wiem czemu taki poważny głos z siebie wydobyłam.
           Musiałam go tym speszyć, bo się otrząsnął, przeczesał palcami grzywkę i zaczął przytakiwać. Ale ze mnie fajtłapa.
- Co chciałabyś?
- To. – Wskazałam palcem w karcie mój wybór, przesuwając ją w jego stronę.
- Wezmę to samo.
- Mało oryginalnie. – Skwitowałam. Czemu nie ugryzłam się w język?
- Skoro tak uważasz… - Mówił zaglądając do menu. – To biorę to.
           Jego wyborem była czekolada z chili. Pewnie chciał mi zaimponować. Ja wiedziałam, że to był zły wybór. Kiedyś spróbowałam i prawie się udusiłam. Nie polecam. Mimo to, chciałam zobaczyć jak on temu podoła.
           Zawołaliśmy, więc wkrótce kelnerkę. Ona zapisała sobie, co chcieliśmy i ruszyła to zrealizować. W trakcie oczekiwania na jej powrót z naszymi deserami zaczęliśmy troszkę rozmawiać. On opowiedział mi, jak spędził ten dzień na planie, ja za to, co robiłam w domu, ponieważ miałam ten dzień wolny. Swobodnie prowadziło nam się pogawędkę i wtedy pojawiły się desery.
           Minwoo praktycznie rzucił się na swój. Ja zaczęłam się natomiast delektować swoim. Obserwowałam go uważnie. Ani drgnął przy zjadaniu tego. Nie mogłam w to wierzyć, a jednak był niewzruszony. Szczerze nie przypuszczałam, że taki z niego mężczyzna. Zaczynałam wątpić, że dali mu tak samo ostre to, jak mi ostatnio.
- Mogę skosztować twojego?
Spojrzał na mnie zaskoczony  i przysunął swoje naczynie w moją stronę, nabierając troszkę czekolady na łyżeczkę. Ja szybciutko zjadłam jej zawartość. Myślałam, że się ugotuję, kiedy smak chili do mnie dotarł. Zaczęłam machać ręką przed ustami i czułam jak cała robię się czerwona. Czy on jest jakimś potworem, że je to tak po prostu?
           Na szczęście na stole stała szklanka z wodą, bez wahania wypiłam ją jednym łykiem. On za to patrzył na mnie szczęśliwy. Pewnie bawiła go ta sytuacja.
- Co się śmiejesz? Jak ty możesz to jeść?
- Lubię ostre rzeczy. Jem je często, więc już nie działają na mnie w ten sposób.
           A więc wcale nie chciał się popisać, lecz wiedział, że da radę to zjeść ze smakiem. Coraz bardziej mnie zaciekawiał. Reszta spotkania przebiegła bardzo przyjemnie i nawet nie zauważyłam, kiedy była pora wracania.

***

- Dziękuję za dzisiaj. – Rzekł uśmiechając się serdecznie w moją stronę.
- To ja dziękuję. Bardzo dobrze się bawiłam. – Mówiąc to zaczęłam się kiwać w przód i tył.
- Powtórzymy to? – Miałam ochotę krzyczeć, że tak i to nie raz, jednak wolałam się powstrzymać.
- Oczywiście.
           Zapadła cisza. Patrzyliśmy na siebie. Ja zrobiłam krok w jego stronę. Wiedziałam już, że bardzo chcę go pocałować. Marzyłam wręcz o tym. Tak mi dobrze z nim się rozmawiało. Zauroczył mnie tym spotkaniem, a na dodatek, jego przystojna buźka, aż się prosiła o całusa. Wychyliłam się w jego stronę z zamkniętymi oczami robiąc dziubek z ust. Miałam nadzieję, że on zrobi to samo. Nie było dane mi tego sprawdzić, bo usłyszałam trzask drzwi dochodzący z mojego domu i aż podskoczyłam. Minwoo stał tak samo jak przed moim zamknięciem oczu? Czyżby nie miał ochoty mnie całować?
           Zerknęłam za siebie sprawdzić, kto się tak tłuk i przerwał mi taki moment. Oczywiście był to mój drogi ojczulek. Widziałam, że bierze nagle konewkę w rękę i zaczyna podlewać kwiaty przy płocie. Świetny moment na to znalazł. Gdy już mnie zauważył uśmiechnął się.
- Wybacz. Nie wiedziałem, że tu jesteś. Wchodzisz już do domu, czy będziecie tu stać? Bo jak tak, to ja wrócę się i potem…
- Spokojnie proszę pana. Yurin już miała wchodzić. – Rzekł Minwoo.
Chciałam chociaż buziaka. Musiał widzieć to. Czemu więc, olał moją inicjatywę? Jeszcze teraz odesłał mnie praktycznie do domu. Nic nie rozumiałam.

*Bora*

           Bałam się iść sama do domu. Nie wiedziałam jednak kogo wezwać. Miałam pustkę w głowie. Najchętniej biegłabym całą drogę. Moje kondycja nie była najlepsza, więc porzuciłam ten pomysł. Tylko pocieszałam się myślą, że może on żartował z tym, iż zobaczymy się wieczorem. Nie miałam pojęcia kim bym i czego chciał, a tak mnie przerażał. Tylko jeden telefon, a wywołał u mnie takie emocje. To straszne uczucie. Wiele bym dała, żeby to był tylko koszmar z którego zaraz się obudzę.
           Nagle znowu zaczął dzwonić. Trzęsącą się ręką wygrzebałam go z kieszeni. Oczywiście wyświetlił się napis „Brak numeru”. Przyspieszyłam kroku. Nie zamierzałam odebrać, ale także nie potrafiłam odrzucić połączenia i schować z powrotem urządzenia, które wydawało dźwięki.
           W pewnym momencie zatrzymało mnie szarpnięcie za moją dłoń kogoś za mną. O mały włos serce nie stanęło mi w miejscu. Gwałtownie odwróciłam się w stronę tej osoby i kiedy ujrzałam jakże znajomą mi twarz, z moich oczu popłynęły łzy. Strasznie mi ulżyło, lecz przez te wszystkie emocje jedyne co potrafiłam zrobić to wtulić się w Kangjoona. Nie wiedziałam co tu robił, mimo to ucieszyłam się ogromnie, że to on.
           Staliśmy jeszcze tak chwilę. Czułam jak głaszczę moją głowę. Ja szlochałam. Musiało to zapewne dziwnie wyglądać dla ludzi. Nie miałam wtedy głowy, by się tym przejmować. Byłam przestraszona.
- Co się stało? – Zapytał.
           Przestałam pociągać nosem. Lekko się odsunęłam i spojrzałam na niego. Musiałam wyglądać okropnie. Otarł moje łzy. Nie umiałam nic z siebie wydusić.
- Chodźmy może w stronę mieszkania. W nim mi wszystko wyjaśnisz. – Pokiwałam twierdząco głową.
           W jego głosie wyczuć można było troskę. Miał także smutny wzrok. Martwił się o mnie, a ja prawdopodobnie wyciągnęłam tylko pochopne wnioski. Byłam zła na siebie za ten wybuch emocji.
           Drogę przeszliśmy w milczeniu. Nawet nie zauważyłam, że kiedy pojawił się Kangjoon telefon przestał dzwonić. Ja nadal ściskałam go w ręce. Zorientowałam się w tej sytuacji dopiero, jak próbowałam wyjąć klucze do mieszkania. Postanowiłam się otrząsnąć, bo w końcu byłam bezpieczna.  
           W środku usiedliśmy na kanapie i zebrałam się w sobie do wyjaśnienia sytuacji. Wzięłam głęboki wdech i już miałam mówić, lecz on mi przerwał.
- Masz coś w lodówce?
- Oczywiście.
- To zaczekaj. Wezmę coś do jedzenia. Powinnaś zjeść kolację.
- Ale… - Zatkał moje usta palcem i wpatrywał się we mnie z uśmiechem na ustach.
- Ani się waż protestować.
- Dobrze. – Mówiąc to spuściłam głowę w dół.
           Czułam się niezręcznie. Wolałabym tego wszystkiego uniknąć. Jednak gdyby nie on, ta osoba mogłaby zapewne odważyć się podejść do mnie. Co wtedy bym zrobiła? Z jednej strony nie wiedziałam nawet kto to i nie miałam pewności, że tam był. Z drugiej byłam w miejscu publicznym i mogłabym krzyknąć i może ktoś by pomógł.
- Teraz mów. – Wyrwało mnie to z rozmyślania, bo nawet nie zauważyłam, że zdążył wrócić z kuchni z przekąskami.
           Opowiedziałam mu o tym podejrzanym telefonie i strachu jaki mnie ogarnął. On patrzył zmartwionym wzrokiem i kiwał głową.
- Pewnie po prostu przesadziłam i nie ma czym się przejmować.
- Żartujesz sobie?  To poważna sprawa. Jeżeli się to powtórzy powinnaś zgłosić to na policję.
- Nie chcę.
           Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co z tobą? Może ci się tak łatwo coś stać. On może być niebezpieczny. Nie możesz tego zignorować.
           Nie umiałam nic odpowiedzieć.
- Ja nawet boję się zostawić cię samą tutaj. Myślę co zrobić, bo muszę iść na plan za chwilę. Kogo mam tu wezwać? Jak myślisz?  
- Nikogo. Nic mi nie zrobi w mieszkaniu.
- A twoja przyjaciółka nie może przyjść?
- Ma stąd daleko do pracy.
- Ah. Zaraz wracam. Wykonam jeden, bądź kilka telefonów.
- Dobrze. – Powiedziałam ledwo słyszalnie.
           Wziął kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły znowu usłyszałam dzwonek mojego smartfona. Nie chciałam spojrzeć na wyświetlacz. Jednak ciekawość zwyciężyła. Ponownie „Brak numeru.” Widząc to, chwyciłam go i odebrałam.
- Słucham? – Zaczęłam.
           Po drugiej stronie było słychać cichy śmiech.
- To twój kochaś? Co ty sobie wyobrażasz? – Mówił drwiącym głosem. – Nie myśl, że mi tak uciekniesz. Obserwuję cię już długo. Nic przede mną nie ukryjesz.
           Przeszły mnie zimne dreszcze. Był cały czas w pobliżu? Czyli jednak nie jestem bezpieczna? Śledzi mnie od jakiegoś czasu? Kto może być tak stuknięty?
           Usłyszałam przerywany sygnał i jednocześnie wszedł do pokoju Kangjoon. Miał uśmiech na twarzy, lecz widząc mnie nagle znikł mu.
- Co jest? Dzwonił? – Potwierdziłam ruchem głowy. – To jest chore. Jutro zgłaszasz to. Rozumiemy się? A dziś muszę już iść. Patrz przez oczko kto puka. Nie wpuszczaj nikogo poza kimś znajomym. Ktoś do ciebie na noc przyjdzie. Nie wiem sam kto. Proszę. Bądź ostrożna do tego czasu.
- Dobrze. – Wyszeptałam.

*Eunwoo*

           Siedziałem przed biurkiem bazgrząc różne rzeczy w notatniku. Od jakiegoś czasu powtarzało się wśród tego imię Bora. Uświadomiłem sobie, że przecież ktoś może to ujrzeć. Na przykład Jinwoo wścieknie się, jak dowie się, że tylko o niej ostatnio myślę. Nic nie mogłem na to poradzić.
           Byłem bardzo zmęczony po dzisiejszym występie w programie. Moonbin już dawno spał. On bardzo wcześnie tego dnia wstał, więc mu się nie dziwiłem. Ja czułem, że szybko nie zasnę, dlatego siedziałem jeszcze chwilkę, lecz postanowiłem, że na mnie też pora. Miałem już zmierzać ku łazience, jednak mój telefon zawibrował i zaświecił się. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojego przyjaciela, Kangjoona. Wystraszyłem się, że dzwoni tak późno i szybko odebrałem.
           To co usłyszałem od niego przeraziło mnie. Ani chwili nie zawahałem się i powiedziałem, że wiem, kto może zaopiekować się przez noc Borą. Nie dodałem jedynie, że miałem na myśli siebie. Jak tylko skończyłem z nim rozmawiać napisałem kartkę.

„Wrócę rano. Nie martwcie się. Wytłumaczę się.
Dongmin.”

           Tak napisaną wiadomość zostawiłem na biurku. Wiedziałem, że Bin dostrzeże ją rano. W razie czego miałem zamiar zadzwonić do nich jak wstaną. W końcu wiem, o której. Może i narażałem się troszkę. Nie powinienem tego robić. Bardziej niż oto martwiła mnie sytuacja Bory. Bała się. A ja chciałem jej pomóc za wszelką cenę. Nie ważne w tamtej chwili były dla mnie inne sprawy. Jak zespół, czy zezłoszczenie przyjaciół.
           Po cichu wyszedłem z dormu i popędziłem w stronę mieszkania, w którym prawdopodobnie była już sama jak palec. Nie chciałem pozwolić, żeby długo czekała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz