środa, 29 marca 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 12

Rok pełen zmian
Rozdział 12

Luty (Epilog)
        Miłość. Czasem sprawia, że dostajesz skrzydeł i masz wrażenie, że potrafisz latać. Innym razem ukłuje cię pewnego dnia i boli bardzo mocno. Sprawia, że serce chce ci wyskoczyć, kiedy widzisz ukochaną osobę, a jednocześnie drżysz na jej widok. Tajemnicze uczucie, które tak trudno zdefiniować, wyjaśnić.
        Wracałem z Ganeul do domu. Był koniec roku szkolnego. Dla nas także koniec studiów. Zbliżały się walentynki, przez co zastanawiałem się, czy spędzę je sam, czy może poszczęści się i będę mógł zorganizować je z nią. Ona milczała całą drogę. Ciekawiło mnie, czy choć przez chwilę zastanowiła się nad tym, co stanie się z naszą znajomością. Czy w jakiś sposób zależało jej na mnie?
        Przystanęliśmy przed jej mieszkaniem. Patrzyliśmy na siebie nic nie mówiąc. Oboje nie lubiliśmy nic mówić na pożegnanie. A tym razem wypadało. Ona wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Ja w głowie próbowałem ułożyć moją przemowę, którą i tak już dziesięć razy w ciągu dnia zdążyłem zmienić. Stwierdziłem, że nie będę się wahał i powiem co mi leży na sercu, jednak to nie było takie proste.
        Zacząłem od złapania jej dłoni. Wziąłem ją chwyciłem w swoją i zacząłem głaskać kciukiem. Speszyła się na ten gest i wytrzeszczyła na mnie oczy. Oczywiście nie obyło się, bez jej uroczych rumieńców na twarzy. Uśmiechnąłem się. Odwzajemniła to o dziwo. Na dodatek nie był to zwykły uśmiech, był jakiś taki... ciepły? Spojrzałem w jej oczy, które wiele razy mnie rozpraszały. Były tym razem takie piękne. Drugą rękę umieściłem na jej policzku i zacząłem nią go gładzić. Wzdrygnęła się, jak poczuła ten dotyk, ale szybko potem znowu uniosła kąciki ust. Dziwiłem się, że tego nie przerwała. Czyżby Jisoo dobrze mnie naprowadził i ona tylko na to czekała? Zrobiłem krok do przodu. Choć miałem zacząć od słów, to wyszło mi to inaczej. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej delikatne i drobne wargi. Nie mogłem dłużej pozwolić, by marzły. Wtopiłem się w nie. Ona zawiesiła nagle ręce na mojej szyi. Trwaliśmy w zachłannym pocałunku. Robiło się mi gorąco i zaczęły pojawiać się problemy z oddychaniem, lecz tak bardzo bałem się to zakończyć. Za to ona zsunęła ręce na moje ramiona i lekko mnie odepchnęła, przez co momentalnie odskoczyłem.
- Czemu? - Zapytała. Nie byłem pewny do czego do końca te pytanie się tyczyło, jednak uznałem, że powiem to co podpowiada mi serce.
- Kocham cię. - Wypowiedziałem na jednym tchu.
        Wyszczerzyła na mnie oczy i nic nie mówiła. Milczała. Ta cisza była dość uciążliwa. Liczyłem na jakąś reakcję. Nawet dostatnie od niej z liścia wydawało się czymś lepszym od tej niepewności, jaką we mnie zasiała swoim zachowaniem.
- Nie zrozum mnie źle. - Postanowiłem wyjaśnić sytuację. - Ja już czuję to długo. Po prostu wcześniej był Jisoo, potem nie wiedziałem co robić. Bałem się odrzucenia. Nie wytrzymałbym na uczelni, jakbyś zaczęła mnie tam ignorować. Na dodatek powiedziałaś, że nie chcesz być z nikim do ukończenia studiów. Dlatego robię to dzisiaj. Wyznaję ci, jak bardzo dla mnie jesteś ważna. Nigdy przy nikim nie czułem się tak, jak przy tobie. Sprawiłaś, że moje życie nabrało sensu. Dla ciebie zrobię wszystko.
        Ona nadal tylko patrzyła nic nie mówiąc. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Widocznie jednak źle to odebrałem. Albo bała się powiedzieć co ona czuje.
- Nie musisz nic mówić. - Stwierdziłem. - Po prostu przyjdź do mnie, jak stwierdzisz, że chcesz mnie zaakceptować, a jeżeli nie przyjdziesz, uznam, że nic nie czułaś. Nie będę cię już nachodził, ani też więcej nie zapytam, czy chcesz ze mną spróbować. Proszę tylko. Przemyśl sytuację. - Powiedziałem co mi ślina na język przyniosła i odszedłem zostawiając ją. Chciałem by była pewna czego chce, bo ja poczułem, że zaraz zachowam się desperacko i coś zepsuje. Musiałem zniknąć z jej oczu, póki była nadzieja na to, że wszystko jest w porządku i zrobiłem to dobrze.

***

        Kiedy mnie pocałował poczułam ciepło mnie ogarniające i prawie straciłam głowę. Jednak szybko się ocknęłam, przypominając sobie nasz wcześniejszy pocałunek w śniegu. Nie raczył nawet wyjaśnić dlaczego do niego doszło. Miałam potem mętlik w głowie i uspokajałam do tej pory moje serce, że to nic nie znaczyło. Ono dawało już potem znać o sobie każdego dnia. Nie potrafiłam spokojnie się uczyć, spać, funkcjonować. Niecierpliwie czekałam, aż Kangjoon uraczy mnie jakimiś wyjaśnieniami. Miałam cichą nadzieję, że coś do mnie czuł.
        W tamtym momencie znowu mnie całował, a ja postanowiłam, że poproszę o rozjaśnienie sytuacji, zanim się wywinie.
- Czemu? – Tylko tyle oczywiście udało mi się wydusić z siebie. Chciałam zapytać, czemu dopiero teraz, dlaczego nie wcześniej, a on zrozumiał to inaczej.
- Kocham cię. – To jedno wyrażenie sprawiło, że osłupiałam.
Niby na to liczyłam, ale co teraz powinnam była zrobić? W filmach dziewczyna powiedziałaby „Ja ciebie też”. Byłby happy end.. A ja nie potrafiłam nawet zmienić mimiki twarzy, poruszyć się, a co dopiero jeśli chodziło o mówienie.
- Nie zrozum mnie źle. – Kontynuował, więc zamieniłam się w słuch. - Ja już czuję to długo. Po prostu wcześniej był Jisoo, potem nie wiedziałem co robić. Bałem się odrzucenia. Nie wytrzymałbym na uczelni, jakbyś zaczęła mnie tam ignorować. Na dodatek powiedziałaś, że nie chcesz być z nikim do ukończenia studiów. Dlatego robię to dzisiaj. Wyznaję ci, jak bardzo dla mnie jesteś ważna. Nigdy przy nikim nie czułem się tak, jak przy tobie. Sprawiłaś, że moje życie nabrało sensu. Dla ciebie zrobię wszystko. – Mówił, jak nakręcony, przez co ledwo umiałam ogarnąć co słyszę.
        Miałam już się zebrać do odpowiedzi, lecz zaczęłam analizować jego wypowiedź. Pamiętał moją głupią wymówkę, że nie chcę chłopaka dopóki się uczę? Uszanował ją. To trochę zabawne, bo nie chciałam, by uwierzył w takie coś. Mimo to, on to zrobił. A ja głupia głowiłam się tyle czasu, czy mogę go interesować… Nie zdążyłam pozbierać słów do kupy i on znowu przemówił.
- Nie musisz nic mówić. Po prostu przyjdź do mnie, jak stwierdzisz, że chcesz mnie zaakceptować, a jeżeli nie przyjdziesz, uznam, że nic nie czułaś. Nie będę cię już nachodził, ani też więcej nie zapytam, czy chcesz ze mną spróbować. Proszę tylko. Przemyśl sytuację.

Ja chcę cię tu i teraz. Ja cię też kocham. Zaczekaj i daj mi się zebrać by to powiedzieć.

        Niestety nie było happy endu. On po prostu sobie poszedł po tych słowach. Miałam już dzwonić, żeby się zatrzymał, lecz uświadomiłam sobie, że nie mam nawet jego numeru. Nie wiedziałam, czy odważę się przyjść do niego i powiedzieć co czuje. Bałam się, że mogę już zawsze zbierać się do tego, zamiast działać. Czułam się w tamtym momencie strasznie zagubiona.

Czy to koniec mojej szalonej miłości? A może to początek czegoś cudownego, jeżeli się postaram?


Notka tutaj… Tak więc… Tak to koniec… Pierwszej części. Przecież tak tego nie można zostawić. Pewnie zabijecie mnie za ten Polsat. Powiem tak. Druga część pojawi się na pewno wkrótce, ale ciężko dać mi konkretną datę, bo to nie zależy ode mnie, tylko od mojej bety. ^^” Więc prosiłbym was o trochę cierpliwości. Tymczasem możecie mi napisać co sądzicie o tej pierwszej części? Udało mi się pierwszy raz napisać coś w swoim AU, a nie tylko o idolach. :D Jeszcze charakter tego opowiadania jest dość wyjątkowy. Dlatego jestem ciekawa tych opinii. A no i jestem ciekawa co przypuszczacie, że będzie w drugiej części i co zrobiła Ganeul. :D Pozdrawiam ciepło. Dziękuję za czytanie tego i do następnego.



Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 9

Dzień dobry. Daje wam kolejny rozdzialik i czekam na komentarze. :D Nie wiem znowu co napisać w notce.

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 9



*Yeori*     
        Mimo iż położyłam się o dziesiątej w nocy do snu , co było dla mnie dość wcześnie, zasnęłam szybko. Widocznie dzień ten wykończył mnie emocjonalnie. Ale nie dane było mi pospać długo. Walenie do drzwi rozległo się nagle i uniosłam się momentalnie do siadu. Spojrzałam na telefon. Była jedenasta. Idealnie. Godzina spania. Nie było co prawda tak późno, bym miała kogoś za to zabijać, jednak była to trochę niepokojąca pora na wizytę. Podeszłam do drzwi i zerknęłam przez tak zwane oczko w nich. Ujrzałam tupiącego z nogi na nogę Hakyeona. Nie wyglądał za dobrze, jakby trochę przestraszony? Pospiesznie więc otwarłam mu.
- Co się dzieje? - Rzekłam szybko, by uzyskać równie szybką odpowiedź, a ten krzyknął coś niezrozumiałego i zasłonił oczy dłońmi.
- Ubierz się, jak otwierasz drzwi. - Fuknął oburzony.
        Westchnęłam głęboko. Naprawdę zawstydzało go to, że stałam przed nim w pidżamie? Znowu? Przecież miałam na sobie długie frotowe spodnie i tak samo z bluzką. Co w tym było strasznego. Byłam odziana od stóp do głów.
- Znowu przeginasz. - Wygarnęłam mu. - Patrz na mnie. Mam na sobie ubrania. Jakbym zasnęła w tych dziennych też byś na mnie nie spojrzał?
- Chcesz mnie w ten sposób uwieść? - Mówił od rzeczy.
        Chwyciłam jego dłonie, którymi się osłaniał i odciągnęłam je na boki. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Prawie co parsnęłam z niego śmiechem. Wyglądał jak małe przerażone dziecko. Nie jak ten N, który kłócił się o wszystko ze mną.
- Widzisz? Wszystko w porządku. - Zwracałam się do niego, jak mama do bobasa. - Nie masz czego się bać. Teraz powiedz mi, w jakim celu tu się zjawiłeś? Bo domyślam się, że jakiś miałeś, by walić do mnie o takiej porze. - Starałam się być łagodna, bo nie miałam ochoty na kłótnie.
- N.. Najpierw puść moje dłonie. - Wyjąkał, a mnie zamurowało.
Właściwie nie byłam świadoma co robię, próbując go ogarnąć, a tymi słowami uświadomił mnie w tym, że trzymałam go za nie. Były bardzo delikatne w dotyku, jak na mężczyznę. O czym ja to myślałam? Szybko potrząsnęłam głowa, by wrócić na ziemię. Gwałtownie puściłam jego dłonie i czekałam na to co powie dalej.
- Taekwoon jest chory. Musiał się czymś zatruć! – Drugie zdanie prawie wykrzyczał. Ja się troszkę przeraziłam. – Wymiotował, ma chyba porządną gorączkę teraz i ledwo kontaktuje ze mną. – Panikował strasznie, a ja szukałam w głowie co powinnam była zrobić.
- Czekaj! – Poleciłam mu i zamknęłam przed nim drzwi.
        Poleciałam do szafki, w której trzymałam apteczkę. Były tam tabletki na zbicie gorączki. Wiedziałam, że początkowo ciężko będzie mu je podać, jeżeli nie jest do końca świadom co się dzieje. Pobiegłam potem do łazienki i wzięłam czysty ręczniczek. Po zastanowieniu się chwilę, wyjęłam drugi na zmianę. Potem zabrałam miskę i wszystko co potrzebowałam wrzuciłam do niej. Musiałam jakoś zbić jego temperaturę, a potem jak się ocknie dać jakieś leki. Na razie tyle mogłam zrobić. Pewnie nie chcieli jechać na pogotowie. Musiałam więc zająć się nim najprędzej jak się dało.
        Wybiegłam z pokoju i leciałam w stronę schodów nie zważając na to, czy Hakyeon szedł za mną. On teraz mnie nie obchodził. Człowiek w jego pokoju był w większej potrzebie. Z przejęcia prawie weszłam do złego pokoju, na szczęście zorientowałam się przed naciśnięciem klamki i podeszłam potem do odpowiednich drzwi.
Widok za nimi był taki jak można było się spodziewać. Leo leżał przykryty kołdrą pewnie przez swojego lidera i jego czoło było całe mokre od potu. Oczy miał zamknięte jakby spał, ale jak tylko podeszłam bliżej jego łóżka zaczął coś majaczyć niezrozumiałego. Serce mnie zabolało na ten widok. Zostawiłam kilka rzeczy na nocnej szafeczce i z miską weszłam do łazienki, by nalać wody. W tym czasie do pokoju wrócił Hakyeon. Usiadł na swoim łóżku i cierpliwie czekał. Patrzył zmartwionym wzrokiem na przyjaciela. Dlaczego on nie wpadł na zrobienie mu okładu? Nie chciałam mu tego wypominać. Nie było na to czasu i nie zamierzałam hałasować w tym pokoju.
Uklęknęłam przy łóżku Leo i zaczęłam kłaść mokre ręczniki na jego czoło. N przyglądał mi się uważnie. Nie wytrzymałam i odezwałam się szeptem.
- Dlaczego nie zrobiłeś mu okładów? – Bardziej pytałam z ciekawości, niż złośliwości.
- Szczerze? – Zawahał się. – Nie mam pojęcia. Spanikowałem. Najpierw wymiotował i kazał mi się nie przejmować, bo twierdził, że za chwilę mu przejdzie. Potem było coraz gorzej. Obiecałem, że nie wyślę go do szpitala. Nie miałem tu leków, a i wyleciało mi z głowy co w takiej sytuacji zrobić. Totalna pustka i jakoś stwierdziłem, że to ty będziesz miała teraz bardziej głowę na karku. – Poczułam przyjemne uczucie. Usłyszenie od Hakyeona, że jestem rozważna, było dla mnie dużo bardziej pozytywne niż usłyszenie tego od kogokolwiek innego.
- Idź lepiej może spać. Nie ma potrzeby, byśmy oboje ślęczeli nad Leo. - Stwierdziłam.
- Jesteś pewna, że to w porządku, byś ty się nim zajmowała, a ja będę w tym czasie smacznie chrapał? - Nagle zachciał być miły? Nie żeby mi się to nie podobało, ale naprawdę nie widziałam sensu w tym, byśmy oboje zarywali nockę. W dodatku krępowałam się strasznie tym, jak tak na mnie intensywnie patrzył.
- Myślę, że tak będzie dobrze. - Oznajmiłam szczerze.
- W takim razie pójdę do pokoju Wonsika. A ty jak będziesz miała potrzebę się położyć możesz skorzystać z mojego łóżka. - Wyszeptał to jeszcze ciszej niż wcześniej i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie sam na sam z chorym Taekwoonem.
        Z kilkoma okładami widziałam, że już lepiej wyglądała jego twarz. Postanowiłam zmierzyć mu temperaturę, choć stresowało mnie wkładanie mu termometru pod koszulkę. Zapewne byłam czerwona jak burak, robiąc to, ale to było dla jego dobra. Kiedy urządzenie zapikało, oznajmiając zmierzenie parametrów, które potrzebowałam sprawdzić. Okazało się, że gorączka spadła. Kucnęłam jeszcze na chwilkę przy jego łóżku, stwierdzając, że nic się nie stanie , jak sobie na niego popatrzę chwilkę. Chciałam też czekać, aż się przebudzi, by podać mu leki. Nie przewidziałam tego, że kiedy mi ulżyło, moja senność da o sobie znak.

*Leo*

        Przebudził mnie dźwięk upadku. Przeraziłem się i momentalnie usiadłem na łóżku. Zapomniałem o moim bólu w żołądku, który mi doskwierał i przez gwałtowny ruch zabolało troszkę mocniej, ale starałem się o tym nie myśleć. Zerknąłem na lewą stronę mojego łóżka. Ujrzałem leżącą Yeori na podłodze. To ona musiała najwidoczniej upaść. Zobaczyłem też miskę i lekarstwa na mojej szafeczce nocnej. Widocznie zaopiekowała się mną, jak byłem nieprzytomny. Poczułem ciepło pod klatką piersiową, lecz chwilę później zamieniło się to w smutek. Jak mogłem ją tak źle traktować wcześniej. Obwiniałem się o to ostatnio, a nie potrafiłem, jakoś bardziej się do niej zbliżyć, by jej wynagrodzić, to jak się zachowywałem. Za bardzo sobie ubzdurałem, że fanki są straszne, po ostatnim ataku jednej z tych psychicznych. Nie powinienem był wrzucać Yeori do tego worka. A na dodatek ona znowu zrobiła coś dla mnie bezinteresownie.
        Postanowiłem ją obudzić, by poszła spać do siebie. Ja chyba czułem się już dobrze, a ona padała. Zerknąłem na godzinę w telefonie. Trzecia w nocy. Musiała pójść do siebie. Nie mogła skończyć do rana na ziemi. A coś bardzo mnie blokowało przed obudzeniem jej. Nachyliłem się mimo to nad nią i szturchnąłem ją lekko ręką, a ona podskoczyła jak poparzona strasząc mnie przy tym, bo prawie jej głowa uderzyła by w mój nos. Jak to możliwe, że upadek nie obudził jej, a mój lekki dotyk, już tak?
- Co się dzieje? - Powiedziała chyba jeszcze w półśnie z lekko przymkniętymi oczami, które po chwili się rozszerzyły. - Obudziłam cię chrapaniem czy coś? Połóż się z powrotem. Musisz się wyspać, by dojść całkowicie do siebie. Albo nie! Chwila. Musisz wziąć leki. - Próbowała je wziąć trzęsącą się ręką.
        Zaśmiałem się delikatnie, zakrywając usta dłonią. Wyglądała prze zabawnie tak spanikowana. Na dodatek była tak przejęta pomocą, że nie zwracała uwagi iż siedziała przed swoim idolem w pidżamie w miśki i miała roztrzepaną fryzurę na wszystkie strony. Podobało mi się to bardzo. Jak mogłem pomyśleć o niej źle?
- Chcesz zginąć? Bawi cię to, że jesteś chory? - Oburzyła się. Wziąłem z jej ręki butelkę wody i tabletki po czym je zażyłem i zapiłem.
        Usiadłem przodem do niej i poklepałem miejsce koło mnie, by tam zasiadła. Musiałem z nią porozmawiać. Zasługiwała na moje przeprosiny.
- Wybacz. - Zacząłem, a ona patrzyła na mnie zaskoczona, jednocześnie siadając w wskazanym przeze mnie miejscu. - Nie powinienem był cię oceniać w ten sposób na początku. - To brzmiało trochę bez sensu, ale miałem nadzieję, że ona zrozumie przesłanie.
- Nie ma się czym przejmować. - Rzekła z uśmiechem. - Dlatego bałam się mówić prawdę, bo wiedziałam, że choć jeden z was może czuć się z tym źle. I czułam, że to właśnie będziesz ty. Na fanmeetingach zawsze zauważałam twoje wycofanie. Starałeś się trzymać dystans do fanek. Nie chciałam tak być przez ciebie traktowana.
- Ostatecznie i tak się tak zachowałem, jak przewidziałaś. Zabawne. - Prychnąłem. Takie rzeczy robiłem tylko przy chłopakach do tej pory, ale tym razem pozwoliłem sobie na to przy niej, bo w końcu poczułem się przy niej bardzo swobodnie.
- Mimo wszystko jesteś inny niż sobie wyobrażałam. Jednak nie potrafię powiedzieć, co konkretnie jest w tobie inne. - Powiedziała to jakimś poetyckim tonem. Może przez jej senność tak to wyszło.
- Długo mnie już tak uwielbiasz? - Zadałem beznadziejne pytanie.
- Chwilę po waszym debiucie pokochałam was. Szybko stałeś się moim ideałem. Piękny głos, to spojrzenie i tajemniczy charakter. Wybacz... - Spojrzała na mnie zakłopotana. - Ponosi mnie, a pewnie ciężko ci takie coś słuchać. - O dziwo to było dla mnie przyjemne i zaprzeczyłem kiwnięciem głowy, czekając, aż będzie kontynuować. - W pewne wakacje nawet bawiłam się w bycie twoją masterką. Fajnie było cykać ci zdjęcia, którymi zachwycali się potem inni...
- Przepraszam, że ci przerwę. - Wtrąciłem. - Czy to dlatego miałaś serię mnóstwa moich zdjęć z tej samej pozycji na telefonie?
- Widziałeś ten folder?! - Przeraziła się. - Tak, to dlatego, bo ja cykałam te zdjęcia dla innych. Musiałam ich robić więcej, bo nigdy nie wiedziałam, które przypadnie innym do gustu i które lepiej wyszło. W dodatku chciałam bardzo uchwycić zawsze twój uśmiech. Długo to jednak nie robiłam, bo kiedy wróciłam na studia, nie miałam czasu jeździć wszędzie gdzie się zjawialiście. - Ulżyło mi, bo wcześniej troszkę przerażały mnie te fotografie.
- Rozumiem. - Po tym, jak to wypowiedziałem ona bardzo głośno ziewnęła.
- W ogóle to Hakyeon był dla mnie teraz wyjątkowo miły. Patrzył cały czas na ciebie taki zmartwiony. Mam nadzieję, że ucieszy się rano, że jest ci lepiej. - Powiedziała szybko jak katarynka, zanim zdążyłem powiedzieć to co chciałem.
- On jest bardzo opiekuńczy względem nas. Jaehwan i Hyuk często nazywają go mamą. Tego nie widać na co dzień, jednak my to wiemy najlepiej. - Wyjaśniłem go i zanim zdążyła przejąć  pałeczkę, by coś dopowiedzieć pospiesznie dodałem. - Idź spać. Jesteś pewnie wykończona, a mi już zdecydowanie lepiej.
        Uśmiechnęła się do mnie szeroko, przez co zrobiło mi się bardzo miło. Pokiwała głową i zaczęła się zbierać. Na chwilę zawiesiła wzrok na łóżku Hakyeona i dopiero to sprawiło, że zauważyłem tam jego brak.
- Skoro czujesz się zdecydowanie lepiej, to idę do siebie. Co prawda Hakyeon kazał mi zająć jego łóżko, ale myślę, że to nie wypada i nie ma takowej potrzeby. - Wyjaśniła mi pospiesznie i udała się do wyjścia. - Śpij dobrze. - Powiedziała na odchodnym, a ja uniosłem kąciki ust mimowolnie.
        Było mi na początku jej żal, że przeze mnie nie spała. Po jej wyjściu stwierdziłem, że to dobrze, iż była to ona. Mogliśmy porozmawiać o naszym nieporozumieniu. Czułem ulgę. Tego potrzebowałem i wiedziałem, że po tej chwili jeszcze lepiej odczuję te wakacje. Nie zamierzałem już skupiać się na strachu przed przebywaniem z fanką. Mogłem teraz cieszyć się swobodnie wolnym i czasem z tą miłą osóbką, bo byłem pewien, że nasz kontakt nie zakończy się na tym hotelu. Widząc po zachowaniu chłopaków, polubili ją bardzo. Niektórzy aż za bardzo, więc nie pozwolą nam się z nią rozstać na zawsze. Będzie zmuszona z nami się przyjaźnić. Za dobrze znałem tych idiotów.

*Yeori*

        Kiedy przekroczyłam próg pokoju Taekwoona byłam bliska zawału. Przyjemne było uczucie, że wyjaśniliśmy sobie wszystko. Na dodatek mogłam popatrzeć na niego z bliska. Miałam ochotę piszczeć z emocji, a nie mogłam, bo wyszłabym na idiotkę i pobudziła cały hotel. Musiałam pospiesznie wrócić do pokoju, bo w końcu byłam w samej pidżamie i lepiej, żeby nikt mnie nie wyśmiał za taki strój. Zrobiłabym tym wstyd mojemu ojcu. "Córka właściciela hotelu paradująca w pidżamie w misie po korytarzach." Już widziałam takie nagłówki gazet przed sobą.

        Czułam, że prędko nie zasnę. Pomyślałam o tym, co wydarzyło się tego dnia. Najpierw informacja o tym, że mam rodzeństwo. Przytłoczyła mnie, a przecież powinna uszczęśliwić. Nie ważne jak to się stało. Odnalazłam brata, o którego istnieniu nawet nie śniłam. Hyuk wyznał mi uczucia. Krępowało i stresowało mnie to, a zapomniałam jaką byłam szczęściarą, że zwróciłam jego uwagę. Może bycie z idolem jest czymś ciężkim i nawet nie wiem, czy mogłabym być z Hyukiem, bo prawie go nie znałam, lecz takie coś nie powinno być dla mnie ciężarem, tylko pozytywem. Ale i tak najpiękniejszą chwilą była dla mnie rozmowa z Leo. Nic nie mogło przebić tej chwili. Jego głos był dla mnie jak muzyka, jego spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Na dodatek chyba przełamaliśmy tej nocy barierę, która nas dzieliła. Nie mogłam się przez to doczekać następnego dnia, bo chciałam w końcu wiedzieć, jak teraz będzie wyglądać nasza relacja. Postarałam się obrócić na bok w łóżku, by zasnąć i niedługo potem zmęczenie wreszcie o sobie przypomniało.



poniedziałek, 27 marca 2017

Miłość: Level Up: Rozdział 5


Szybko idą mi te rozdziały Chanyeola. Ledwo się obejrzę i będzie koniec opowiadania.:O Jednak jestem zadowolona, że udaje mi się utrzymywać te opowiadanie bez wielkich dramatów i smutów. W końcu coś pozytywnego. :D Mam nadzieję, że jakoś mi to idzie. Pozdrawiam was ciepło i czekam na komentarze. :D
Miłość: Level Up!
Rozdział 5


*Rika*
        Na co ja się zgodziłam? Byłam przerażona myślą, że miałam spędzić czas z tym człowiekiem sam na sam. Do tej pory tylko z nim pisałam i grałam online. A spotkanie to całkowicie inna sprawa. Jeszcze zaproponował bym czekała w parku, otoczona przez dziwnych ludzi. Cały czas zastanawiałam się, czy nie wyglądam dziwnie, bo niektórzy się na mnie gapili. Stałam sobie grzecznie w sukience w misie z białymi falbankami i włosy upięłam niebieską kokardką w kropki. Czemu ja postawiłam na taki strój? Chciałam wyglądać ładnie wychodząc do ludzi, ale chyba wybrałam zbyt dziecinny styl. Miałam nadzieję, że Chan nie będzie się mnie przez to wstydził. Lubiłam się tak ubierać, jednak przez to wyglądałam zapewne, jak stuknięta nastolatka, a miałam już swoje lata.
        Kiedy ujrzałam ubranego na czarno, z czapką na głowie i okularami słonecznymi człowieka, wysiadającego z taksówki, byłam prawie pewna, że to Yeol. Czekałam tylko, aż do mnie podejdzie, by nie zrobić gafy. Tak jak przypuszczałam zrobił to po zapłaceniu kierowcy. Smutne było to, że nie widziałam jego oczu. Za to ujrzałam ogromny banan na buzi, gdy tylko stanął naprzeciw mnie.
- Słodko wyglądasz. - Powiedział szczęśliwy, a ja pomyślałam, czy lepiej nie zwiać i schować się gdzieś. Zawstydził mnie dwoma słowami, a to był dopiero początek. W internecie potrafiłam na takie coś dać cięty komentarz, a w normalnym świecie byłam bezbronna.
- Chodźmy już tam gdzie mamy. - Odpowiedziałam ze spuszczonym wzrokiem.
- W takim razie ruszajmy. - Odparł ochoczo.
        Myślałam, że przejdziemy się w ciszy, lecz to chyba było dla niego coś niepojętego. Zaczął opowiadać mi jak najęty różne rzeczy ze swojego dnia. Większość z nich była zabawnymi historiami z udziałem członków z jego zespołu. Naprawdę mnie nimi rozbawiał. Wiedziałam, że ci chłopcy są pozytywnie zakręceni, ale i tak mnie zadziwiał swoją przemową. Naprawdę musiał być duszą towarzystwa, skoro potrafił nawet mnie czymś zaciekawić.
        Zatrzymaliśmy się w pewnym momencie, przed czymś co na pierwszy rzut oka wyglądało na zwykłą cukiernie połączoną z kawiarnią. Jednak najpierw szyld z napisem "Cyber Kawiarnia", a później to co ujrzałam na wystawie, czyli tort z bloczków, jak w Minecrafcie, Mario z czekolady, utwierdziło mnie w tym, że była wyjątkowa. Zachwyciłam się od razu tym miejscem.
- I jak? - Zapytał Chan.
        Spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem i było po nim widać, że był dumny ze swojej pomysłowości. Nie dziwiłam mu się. Pewnie pragnął mnie pozytywnie zaskoczyć i to mu się udało.
- Cudownie. - Rzekłam i weszliśmy do środka.
        We wnętrzu okazało się, że nie tylko była to kawiarnia. Znajdowało się tam bowiem jeszcze przejście do mini salonu gier. Nie umiałam pojąć, kto mógłby być tak cudownym pomysłodawcą. W takie miejsce mogłabym chodzić codziennie.
- Wow! Nie wiedziałam, że takie coś tu się znajduje. - Zaczęłam wyrażać swoje emocje.
- Bo nigdzie nie wychodzisz. Inaczej dowiedziałabyś się o niej. - Wytknął mi to.
- Z kim mam wychodzić? Jak nikt mnie nie lubi. - Rzekłam oburzona.
- Czyli tu tylko chodziło o to, że nie potrafisz się dogadać z ludźmi? Nie przejmuj się. Teraz masz z kim odkrywać takie miejsca. Bo ja cię lubię. - Powiedział to bardzo szybko, ale ostatnie zdanie zamroziło mnie w czasie.
        Poczułam jak robię się czerwona i zwróciłam swoją twarz na niego. Dotarło to chyba do niego, że powiedział coś dwuznacznego i podrapał się w tył głowy i uśmiechnął nerwowo.
- Usiądźmy może przy stoliku, bo torujemy przejście. - Zmienił także temat.
        Zrobiliśmy tak jak powiedział. Wybraliśmy stolik dla dwóch osób i zasiedliśmy naprzeciw siebie. Wzięliśmy do ręki karty z menu i przeglądaliśmy je w milczeniu. Ja chwilowo patrzyłam się na nią i nic do mnie nie przemawiało, bo nie potrafiłam skupić się na literkach. Musiał mnie on tak wyprowadzić z równowagi? Postanowiłam się otrząsnąć, w tym celu potrząsnęłam głową na boki. Zerknęłam jeszcze raz na kartę i zaczęłam wybierać, co chciałabym zamówić.
- Ja jestem ciekawa zestawu Super Mario Bros... - Zasugerowałam swój wybór. - Ciasto z tym motywem, napój wyskokowy, cokolwiek to znaczy, oraz losowa figurka. Podoba mi się, że wszystko tu jest tak tajemnicze. - Dodałam szczerze i wreszcie udało mi się spojrzeć z powrotem na Chanyeola, który nie wiem kiedy zdjął okulary. To było bezpieczne posunięcie?
- Ja wezmę zestaw Pokemon! Ostatnio strasznie dużo w nie grywam, odkąd wyszła ta wersja Pokemon Go! - Mówił to taki podekscytowany, że miałam ochotę się z niego zaśmiać. Na szczęście się powstrzymałam. - W takim razie idę złożyć zamówienie do lady. - Oznajmił i podniósł się z miejsca.
        Kiedy  tak czekałam na jego powrót do stolika, przyjrzałam się wszystkiemu wokół. Na ścianach namalowane były postaci ze znanych wszystkim gier. Czułam się tak przytulnie w tym miejscu. Wiedziałam, że zostanie moim ulubionym. Moje przemyślenia przerwało ponowne pojawienie się Yeola.
- Zaraz przyniosą nam zamówienie. - Poinformował mnie, a ja przytaknęłam na to.
- Możesz tak w ogóle często wychodzić? - Zapytałam o coś, co mnie zaciekawiło jakoś.
- Nie często. Jak mamy promocje, to czasem ledwo mam czas na wyspanie się. Wtedy przynajmniej z miesiąc przed harujemy na pełnych obrotach, więc każdy trening kończy się o wiele później i wiele więcej musimy na nich z siebie dawać, a potem chodzenie do programów, przygotowania do nich i ćwiczenie i jeszcze raz ćwiczenie wszystkiego w między czasie przez czas ustalony przez wytwórnie, a ostatnio zaraz po promocji zaczynamy przygotowania do koncertów. I dopiero po nich mamy jakiś czas chwilowo, aż nie rzucimy się znowu w ten wir. - Zasmuciła mnie ta informacja. Przecież tak szło się wykończyć. A jeszcze poświęcił swój cenny czas na mnie. - Nie martw się. - Musiał mnie przejrzeć. - Dla ciebie znajdę czas nawet w okresie promocji. - Powiedział z uśmiechem, a mnie zamurowało.
        Czemu niby chciał mnie traktować wyjątkowo? Dlaczego  mi to robił? Dawał mi nadzieję na to, że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Bałam się angażować. Musiałam być na razie ostrożna. Postanowiłam wytrzymać do promocji jego i wtedy zobaczyć, jak będzie się zachowywał.
***
        Po zjedzeniu słodkości i wypiciu bardzo smacznych koktajli, rozpakowaliśmy nasze pudełeczka z figurkami. Ja dostałam księżniczkę z Mario, co mnie zawiodło, a on dostał Pokemona o nazwie Chimchar. Wybuchłam na to śmiechem. Jego odstające uszy strasznie przypominały małpkę, do której był upodobniony ten stworek, a z tego co czytałam Chan miał moc ognia w tym całym zespole, a to był ognisty typ.
- Ktoś tu chyba nieźle ze mnie kpi! - Oburzył się Yeol.
- Po prostu idealnie dopasowane. - Rechotałam dalej, a mu się to raczej nie podobało. - Widzisz. Ja mam gorzej. Wolałabym Mario, czy Luigiego, a nie księżniczkę. - Udałam smutną minkę, by go pocieszyć jakoś.
- Do ciebie ktoś też dobrał dobrze. W końcu jesteś littleprincess, czyż nie? - Powiedział to z chytrym uśmieszkiem, czepiając się mojego nicku z większości gier i portali.
- Oj tam. Widzisz! Jesteśmy kwita.
- A ja mam lepszy plan. - Wystrzelił nagle. - Dam ci Chimchara, a ty mi księżniczkę. Będą nam o sobie nawzajem przypominać.  Co ty na to?
        Zamrugałam kilka razy w jego stronę z zaskoczenia. Takie rzeczy robiły pary, lub bliscy przyjaciele. Coraz więcej gestów przemawiało do mnie, że ta relacja biegła w jedną z tych ścieżek. Miałam tylko nadzieję, że jak tak dalej pójdzie, to nie będzie to jednostronne zauroczenie z mojej strony. Naprawdę musiałam uważać.
- Ok. Zróbmy tak. - Odpowiedziałam nieśmiało.

*Chanyeol*

        Kolejnym etapem naszego wypadu, miało być granie w salonie gier połączonym z tą kawiarnią. Cieszyłem się, bo naprawdę było widać po Rice, że wszystko jej się podobało w tym miejscu. Strzeliłem w dziesiątkę z pomysłem na to spotkanie. Martwiło mnie tylko jedno. Osoba trzecia mogłaby wyciągnąć pochopne wnioski z naszych zachowań. Popełniałem co chwile jakieś gafy, które sprawiały wrażenie, że Rika mi się podoba i byliśmy na randce. Nie chciałem tworzyć takiego nieporozumienia. Może i była cudowną dziewczyną i coraz ciekawsza mi się wydawała. Jednak nie mógłbym umawiać się z nią. Po pierwsze była siostrą Sungyoona, a po drugie, nie dałaby rady być z kimś takim jak ja. To byłoby dla niej za ciężkie, skoro była uprzedzona do ludzi. Martwiłem się więc, czy nie odebrała źle zachowania mojego w tamtym dniu.
        Postanowiliśmy zacząć nasze granie od wyścigówek. Nieźle się na tym skupiliśmy i udało mi się z nią kilka razy wygrać. W takim miejscu miałem przewagę najwidoczniej. Kolejną atrakcją wybraną przez nas były bijatyki. Tutaj ona wypadała o wiele lepiej. Znała dobre kombinacje, a ja zawsze stawiałem na losowe ruchy. Można było powiedzieć, że zemściła się na mnie. Na końcu ledwo namówiłem ją na ddra. Kochałem to, a ona zaczęła się tłumaczyć sukienką, zmęczeniem, czym mnie nie przekonała. Wreszcie dała się przekonać i nawet dobrze jej szło, a nie tego się spodziewałem po osobie, która przesiadywała w domu. Zręczności jej nie brakowało, więc w jednych piosenkach ja wygrywałem, w innych ona.
        Wybraliśmy na zakończenie bardzo szybką piosenkę. Wiedziałem, że wykończymy się nią maksymalnie, ale też będzie zabawnie. Śmialiśmy się wykonując szybkie i zabawne ruchy, aż nadepnąłem na swoją sznurówką i na szczęście upadłem tylko na mój pechowy tyłek. Ona popłakała się wręcz ze śmiechu, wskazując mnie palcem. A mnie okropnie to bolało, lecz powstrzymałem się przed okrzykami wyrażającymi moje cierpienie. Jednak grymasu na twarzy nie potrafiłem ukryć. Zauważyłem kątem oka, że ona nagle pobladła, zbiegła ze swojego podestu, przeszła naokoło urządzenia i kucnęła przy mnie, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Przepraszam, nie powinnam się śmiać z twojego nieszczęścia. Wszystko w porządku? - Widać było po niej, że strasznie się przejęła.
        Poczułem przyjemne uczucie. Zapomniałem o bólu i patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Ona była naprawdę śliczna. Te jej wyjątkowe duże oczka się wręcz świeciły. A malutki nosek dodawał jej uroku. I wtedy mój wzrok spoczął na czym, na czym nie powinien. Jej drobne usta, które przygryzła właśnie w tym momencie pewnie ze stresu. Źle to na mnie zadziałało. Zapragnąłem złożyć na nich pocałunek. Nie mogłem tego zrobić. Musiałem szybko się ocknąć.
- Już mi lepiej. - Wydukałem i wstałem gwałtownie na równe nogi, żeby się jej nie przyglądać z tak bliska, bo to było niebezpieczne dla mnie w tamtym momencie. - Już jest późno, więc pewnie powinienem wracać i odstawić cię do domu. - Oznajmiłem to bardzo niechętnie, bo czas spędzony z nią był bardzo ciekawy.
- Masz rację. Musimy wrócić. - Nie wiedziałem czemu, lecz wyczułem zawód także w jej głosie.
        Jak na zawołanie zadzwonił jej telefon. Przeraziłem się widząc po jej wyświetlaczu, że był to Sungyoon. Nie miałem pojęcia, czy powinniśmy mu mówić o tym wypadzie. Mógł to źle odebrać. Ona chyba też nie była pewna, co mu powiedzieć, bo patrzyła się w ekran i wahała przed odebraniem połączenia.
- Wiesz, bo ja nie potrafię za bardzo kłamać. - Zaczęła niepewnie.
- Spokojnie. Nic złego przecież nie robimy. - Mówiłem to tak, jakby chcąc utwierdzić w tym także siebie.
        Odebrała więc ten telefon troszkę niepewnie.
- Słucham? - Zaczęłam, a ja słyszałem tylko jej wypowiedzi. - Jestem z Chanyeolem, ale już się zbieramy do powrotu... Dobrze. - Po tych słowach wyciągnęła rękę z urządzeniem w moją stronę. - Chce z tobą mówić. - Powiedziała szeptem.
        Przeraziłem się troszkę. Chciał mnie ochrzanić, że jestem z jego siostrą po za domem o tak późnej porze? Miałem ochotę uniknąć tej rozmowy, a nie mogłem.
- Co chcesz? - Zapytałem chwiejnym głosem. Miałem nadzieję, że nie zabrzmiałem trochę niegrzecznie.
- Mógłbyś odprowadzić moją siostrę? Nie chcę by wracała o takiej porze sama. - Oznajmił mi to z troską, a mi ulżyło, że chodziło właśnie o to.
-I tak, miałem taki zamiar, więc nie ma problemu. - Rzekłem radośnie, by go uspokoić.
- Channie! Jesteś niesamowity. Ale to pewnie wiesz. Dziękuję ci za to co robisz. Oby Rika znalazła kiedyś takiego faceta, jak ty, to nie będę się musiał już o nią martwić nigdy. - Ostatnie zdanie troszkę mnie zakłopotało, lecz wolałem nie dać tego poznać po sobie.
        Po tej rozmowie zebraliśmy się do wyjścia. Na dworze było już chłodnawo, a Rika chyba tego nie przewidziała, bo jej sukienka była cienka i miała krótki rękaw. Od razu zaczęła telepać się z zimna na zewnątrz. Nie mogłem na to patrzeć. Zdjąłem swoją bluzę i wyciągnąłem rękę z nią w jej stronę. Gdybym miał odpinaną narzuciłbym ją na nią, niestety był to tak zwany kangurek. Spojrzała na mnie nieśmiało. Już miała chwycić bluzę dygoczącą ręką, lecz ją wycofała.
- Tobie będzie zimno. - Stwierdziła.
        Ja miałem pod spodem i tak koszulkę na długi, a jej nagie ręce i nogi przerażały.
- Spokojnie. Jestem w lepszej sytuacji od ciebie i jestem gorącym chłopakiem, więc dam radę. - Powiedziałem to z szerokim uśmiechem, czym chyba ją przekonałem.
        Ubrała ją na siebie, a ja powstrzymywałem się od śmiechu. Za długie rękawy wyglądały przezabawnie, a całość sięgała jej prawie na długość sukienki. Faktycznie byłem gigantem, jak niektórzy sądzili.
        Doszliśmy pod jej dom dość szybko, albo mi to zleciało, bo w drodze rozmawialiśmy o grach i naszych ulubionych tematach. Było bardzo przyjemnie. Nie chciałem jeszcze wracać do dormu. Przez to staliśmy pod jej bramą i zapadła chwila ciszy. Wychodziło na to, że też nie zamierzała się żegnać. Trudna sytuacja.
- Dziękuje za dziś. - Wreszcie przerwała krępującą chwilę. - Bawiłam się cudownie. - Mówiąc to spojrzała na mnie i ewidentnie emanowało z niej wielkie szczęście.
        Dzięki temu zrobiło mi się ciepło w klatce piersiowej. Wiedziałem, że będę chciał szybko spędzić z nią kolejne chwile. Musiałem coś wykombinować i nagle mnie olśniło.
- Słyszałem, że Sungyoon, Amelia i Sumin robią sobie wycieczkę pojutrze. - Wystrzeliłem, a ona przyglądała mi się badawczo. - Mogę do ciebie przyjść wieczorem? Zrobimy sobie jakiś maraton filmowy, czy coś. - Zaproponowałem i niecierpliwie czekałem na odpowiedź.
- Dobrze. - Przytaknęła, lecz nadal widziałem u niej zaskoczenie. Pewnie nie spodziewała się, że będę chciał ją jak najszybciej znowu zobaczyć... Ja też. Coś było ze mną nie tak i obawiałem się najgorszego.