środa, 8 marca 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 9

Po podwójnej dawce z poprzedniego tygodnia, wreszcie kolejny rozdział. :D
Tym razem już nie daję nic do przodu, od razu piszę. :D Czekam na wasze opinie na temat tego co tu porobiłam. :D Pozdrawiam was ciepło. :D

Rok pełen zmian
Rozdział 9

Listopad

        Udało mi się wreszcie około godziny pierwszej w nocy namówić Kangjoona do położenia się na kanapie w salonie. Wcześniej gadał jak najęty o rzeczach, których nawet nie rozumiałam. Nie dało mu się wmówić, że była późna godzina. Warunkiem pod jakim zgodził się pójść spać, było zostanie przy nim, aż zaśnie. Oczywiście nie obyło się jeszcze przez jakiś czas, bez gadania. Gdyby taki otwarty był na uczelni. Albo gdyby wśród tych słów, były takie, które nakierowałyby mnie, czy mam u niego szanse. A on gadał o jakiś filmach, aktorach. Nic nie ogarniałam.
- Po co piliście? – Zapytałam w pewnym momencie.
        Wtedy już był spokojniejszy. Leżał, a ja kucałam przy nim.
- Bo Jisoo było smutno, że z nim nie poszłaś. A ja.. też byłem smutny. – Zastanowiło mnie, czemu się zawahał w połowie zdania.
- Czemu byłeś smutny? – Miałam nadzieję, że to z niego wyciągnę.
- Jakoś tak… - Skłamał oczywiście. Jak na pijanego nieźle kombinował. – Czemu zrezygnowałaś? Przecież prosiłem…
- To nie tak. Nie mam czasu i chęci na imprezy. – Przerwałam mu, również z fałszywymi argumentami. – Na dodatek nie chcę mu dłużej robić nadziei. Za bardzo się na mnie nakręcił. Ja na zbyt wiele mu pozwoliłam.
- Czyli przekreślasz go? – Zdziwił się.
- Nie wiem… Po prostu. Na razie nic z tego nie będzie. Muszę się wycofać. – Miałam ochotę nagle się popłakać. Nie wiedziałam nawet czemu.
- Szkoda, że jestem pijany… - Powiedział jakby do siebie.
- Czemu? – Spytałam ciekawa powodu jego wywodu.
- Chciałbym ci coś teraz powiedzieć, ale nie uwierzysz mi i pewnie nie będę pamiętał. – Powoli seplenił, bo był w takim stanie, że plątał mu się język.
- Myślisz, że nie będziesz nic pamiętał? – Spytałam, ponieważ na coś wpadłam.
- Nie wiem. Nigdy tyle nie piłem. – Stwierdził.
        Byłam pewna, że to szaleństwo. Jednak bardzo pragnęłam coś sprawdzić. Miałam tylko nadzieję, że na drugi dzień wspomnienie o tym wyparuje z niego, inaczej musiałabym się tłumaczyć. Z jednej strony powinnam była się opanować. Z drugiej, długo taka okazja mogła się nie zdarzyć.

Raz kozie śmierć. Albo to teraz zrobię i będę wiedzieć, albo będę żałować przez następne dni mojego życia.

        Przysunęłam się blisko niego. On patrzył uważnie co robiłam. Nie podejrzewał zapewne, że takie coś mogłoby się wydarzyć. Stresowałam się. Moje serce skakało jak szalone. Krew napłynęła do moich policzków. Poczułam momentalnie przypływ gorąca, a jeszcze nie zrobiłam tego, tylko o tym myślałam. Jego oczy wydały mi się nagle jeszcze bardziej hipnotyzujące. Położyłam dłoń na jego licu. Zamrugał zaskoczony. Przysunęłam się jeszcze bardziej. Nachyliłam twarz i dotknęłam ustami jego usta, a to on wyciągnął się bardziej i zaczął mnie całować. Fala dreszczy, spowodowanych nadmiarem emocji ogarnęła mnie. Pogłębiłam szybko pocałunek, jakbym bała się, że zaraz ktoś nam przerwie. Jego dłoń pojawiła się w moich włosach. Miałam ochotę ciągnąć to do rana. Nie potrzebowałam już nic więcej. Zrobiło mi się bardzo przyjemnie. Nawet odór alkoholu nie był dla mnie przeszkodą. Zaczęłam mieć trudności z oddychaniem, lecz bałam się to przerwać. Desperacko próbowałam jeszcze chwilę wytrzymać. Wtedy on sturlał się z sofy i upadł na ziemię.
- Auuu! – Krzyknął dość głośno łapiąc się za rękę, którą się oparł przy upadaniu.
- Nic ci nie jest? – Wydukałam przerażona, obwiniając się oczywiście w myślach.
- Nie, już dobrze. – Powiedział podnosząc głowę i posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
        Myślałam, że zaraz zaatakuję go ponownie, bo po prostu wydawało mi się to za krótko. Starałam się otrząsnąć, by nie wyjść na napaloną. Przecież on nawet nie był świadom, dlaczego ja to zrobiłam. Klęknął naprzeciwko mnie. Spojrzał w moje oczy i potarł mój policzek dłonią, po czym delikatnie złożył całusa na moich ustach. Zamurowało mnie. To było takie kochane. Następnie rozłożył ramiona i dał znak swoimi dłońmi, bym się do niego przytuliła. By było nam wygodniej, również klęknęłam przed nim i wykonałam to czego chciał. Opatulił mnie swoimi ramionami, przez co zrobiło mi się przyjemnie na sercu. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Pragnęłam, by ta chwila trwała. Niestety to uświadomiło mnie, jak śpiąca byłam.
- Mogę spać przytulony do ciebie? – Wyszeptał mi do ucha.
        W pierwszej chwili chciałam już się zgodzić i cieszyć jego bliskością. Przemyślałam jednak, że lepiej będzie, jak się obudzimy oddzielnie. W końcu nie chciałam, by pamiętał to wszystko. Nie zamierzałam rano się mu tłumaczyć. Musiałam wymyślić z przykrością jakąś wymówkę.
- Niestety ta kanapa się nie rozkłada, a i ona i moje łóżko są dla nas za małe. – Powiedziałam niepewnie.
- Rozumiem. – Dodał smętniejszym głosem. – Niestety długo już tak nie wtrzymam w tej pozycji i zaraz znuży mnie sen, a ciebie pewnie też. Powinniśmy iść spać.
        Miał całkowitą rację. Postanowiłam być tą pierwszą, która się od niego oderwie. Jak ujrzałam ponownie jego twarz coś we mnie znowu wstąpiło. Uświadomiłam sobie, że na drugi dzień może wszystko wrócić do normy, więc pospiesznie pocałowałam go. Była to krótka chwila, ale musiałam to zrobić. Po tym geście uciekłam do siebie do pokoju bez słowa.

Teraz już chociaż wiem na czym stoję i co czuję. Muszę tylko jakoś przyzwyczaić się do tej myśli.

***

Rano chciałam iść przygotować śniadanie Kangjoonowi i sobie. Miałam nadzieję, że będzie spał dłużej ode mnie skoro był w złym stanie wieczorem. Po cichutku podreptałam do kuchni. Zobaczyłam tam mamę. Przeraziłam się, że uczepi się tego, że Kangjoon był na noc. Ona uśmiechnęła się do mnie i pomachała jakąś karteczką w moją stronę.
- Twój kolega rano się spieszył i zostawił to.
        Wyrwałam jej to wręcz z ręki. Bałam się na to spojrzeć. Pewnie uciekł, bo wszystko zapamiętał i przeraził się mnie. W końcu on taki nieśmiały. Zerknęłam jednak na świstek papieru.

„Wybacz, że na ciebie nie poczekałem. Musiałem pobiec do domu szybko przeprosić rodziców za kłopot. Dziękuję za przenocowanie mnie i przepraszam. Mam nadzieję, że nie zrobiłem nic złego po pijanemu, bo kompletnie nic nie pamiętam. Nawet tego jak się u ciebie znalazłem. Jeżeli coś było nie tak, możesz mnie skarcić na uczelni.”

Dlaczego czuję pustkę? Przecież tego chciałam? Miał nie pamiętać. A z jakiegoś powodu smuci mnie to.

***

Od Halloween starałam się unikać Jisoo. Wiedziałam, że powinnam była go przeprosić, tylko nie starczało mi na to odwagi. Bałam się, że znowu będzie próbował mi wyznać uczucia, pocałuje mnie i tym podobne, a ja zamiast powiedzieć mu, że tak nie powinno być, to pewnie pozwoliłabym mu na wszystko. O ile uświadomiłam sobie uczucia do Kangjoona, nie mogłam zaprzeczyć, iż Jisoo działał na mnie jak narkotyk. Niby mówiłam sobie, że już nie zrobię nic głupiego i nie pozwolę mu na więcej, jednak jakby przyszło co do czego oddałabym się pożądaniu. To nie było zdrowe zachowanie ani trochę.
Niestety tego jednego dnia, kiedy Jisoo postanowił nie dać za wygraną, nie było na uczelni Kangjoona. Miał wizytę kontrolną u jakiegoś lekarza, którego nazwy spamiętać nie potrafiłam. Siedziałam wtedy na korytarzu, na ławce, kiedy nagle miejsce koło mnie zajął pan przystojniaczek. Od razu pobladłam. Miałam ochotę wstać i odejść, a sparaliżowało mnie. Stwierdziłam, że będę odważna.
- Powinnam przeprosić. Wystawiłam cię w bardzo głupi sposób. – Zaczęłam, co nie łatwo przeszło mi przez gardło.
- Nie szkodzi. Bardziej boli mnie to, że unikasz mnie jak ognia. Czy coś zrobiłem nie tak? Wiem, że ostatnio przesadziłem…
        Położyłam palec na jego ustach, przez co znowu poczułam się niezręcznie, ale chciałam go uciszyć.
- To nie o to chodzi. Ja po prostu. Czułam się źle z tym jak cię potraktowałam i nie odważyłam się na rozmowę z tobą.
        Chwycił mi tę dłoń, którą jeszcze chwile miałam w powietrzu, choć odsunęłam ją od jego warg. Przeszył mnie dreszcz. Bałam się co nastąpi.
- W takim razie musisz mi to zrekompensować. Pójdziemy coś zjeść po zajęciach. – Zasugerował, a ja poczułam, że nie miałam wyboru i musiałam się na to zgodzić.
- Dobrze. Zjemy coś.

Jeżeli miałoby się coś wydarzyć, to powiem mu całkowitą prawdę o moich uczuciach. Wyznam… Właściwie co? Może i jestem pewna, że coś czuję do Kangjoona, a co z jego uczuciami? Co jeśli mnie nawet nie chciał? Może w jego sercu jest ktoś inny, może traktuje mnie jak siostrę?

        Przekreślenie Jisoo nie było do końca dla mnie pozytywnym pomysłem. Chłopak się starał jak mógł, bym czuła się przy nim dobrze. Momentami było świetnie i może gdyby nie pojawił się Kangjoon… Zgubiłam się. O ile kilka minut wcześniej wiedziałam czego chce, tak w tamtej chwili wszystko się na nowo pokomplikowało.

***

Po zajęciach Jisoo czekał pod uczelnią na mnie. Opierał się o murek szkolny. Miałam już do niego podejść, lecz ktoś wymijając szturchnął mnie ramieniem i zatrzymałam się. Była to jedna z takich ładniutkich dziewczyn. Podskakując pojawiła się przed Jisoo i wręczyła mu kartkę. On wyglądał na zdezorientowanego, ona speszoną. Pobiegła potem gdzieś przed siebie. Ja podeszłam do niego już mniej pewnie. Spojrzałam na świstek zastanawiając się, czy coś mi powie.
- Patrz jak jestem rozchwytywany. To już kolejny numer dzisiaj, jaki dostałem.
        Poczułam się dziwnie. Chciał pewnie bym poczuła się zazdrosna. A ja bardziej zastanawiałam się, czy jeśli go totalnie odrzucę, to skorzystałby z jakiegoś z tych numerów. W tamtym momencie skierował rękę z tą kartką w stronę kosza na śmieci. Szybko wyrwałam mu ją i wcisnęłam do kieszeni w jego koszuli.
- Zostaw w razie czego. Nigdy nie wiadomo, kiedy ci się czyjś numer przyda. – Zmyślałam na poczekanie wymówkę.
        On zrobił zdzwioną minę, lecz nic na to nie odpowiedział. Pewnie nie wiedział za bardzo co. Między nami zapanowała niezręczna cisza. Szliśmy do najbliższej jadłodajni. W wejściu powitała nas przyjemna pani wskazując wolne miejsca przy jednym ze stolików. Zasiedliśmy na nich również bez słów. W karcie dań ujrzałam pozycję wydającą mi się dobrym rozwiązaniem i postanowiłam ją zamówić. Po jakimś czasie kelnerka zapytała co wybraliśmy i po podaniu jej tego, on wreszcie przemówił.
- Posłuchaj… Ja myślę, że skoro już całowaliśmy się i robiliśmy inne rzeczy, moglibyśmy chodzić ze sobą. – Chciałam mu szybko przerwać, ale uznałam, że będzie to niegrzeczne. – W końcu dochodzi między nami do różnych sytuacji, a tak byłyby naturalne i może wtedy łatwiej poczułabyś coś do mnie.
        Ostatnie zdanie przez moment zabrzmiało jak wybawienie. Niestety szybko uświadomiłam sobie, że to nie tak powinno być. Jeżeli jednak, coś Kangjoon do mnie czuł, nie wybaczyłabym sobie, że zdecydowałam się na próbę zapomnienia o nim, a na dodatek nie mogłam wykorzystywać Jisoo do zapomnienia o Kangjoonie. Wiedziałam już co powinnam była powiedzieć.
- Ja uważam inaczej. Już za długo cię zbywam. Boję się, że nic z tego nie wyjdzie, a po pozwoleniu ci na tak wiele, jeszcze mocniej cię zranię, jeżeli zechcę to zakończyć. Dlatego… - Chwilowo się wahałam, bo jak się domyśliłam ostatnio byłam troszkę egoistyczna, lecz nadszedł czas to zakończyć. – Nie możemy więcej się tak zachowywać. Powinniśmy zdystansować, a ty poszukać sobie lepszej drugiej połówki, która doceni twoje uczucia.
- Jesteś pewna, że to jest to czego chcesz?

Nie jestem…

- Owszem. Tak będzie dla nas najlepiej.

Miałam nadzieję, że nie będę żałować tej decyzji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz