środa, 8 marca 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 6

Już szósty rozdział dla was. Ciekawe, czy i on jest godzien sześciu gwiazdek. :D
Pozdrawiam wszystkich cieplutko, kocham wasze komentarze i liczę na nie jak zwykle. - Ostatnio mam przereklamowane notki, wiem. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd

Rozdział 6



*Hakyeon*

        Całkowicie zestresowany podążałem do jej pokoju. Często się kłóciłem z Yeori, więc wejście do jej jaskini troszkę mnie przerażało. W końcu miałem ciężki charakter, a na dodatek na nią reagowałem wyjątkowo. Tym razem musiałem być bardzo miły, bo to ja czegoś potrzebowałem od niej. W myślach układałem sobie wypowiedź, którą chciałem przed nią wydusić z siebie.
        Kiedy stałem już pod drzwiami kilka razy się zawahałem przed zapukaniem do niej. Nie miałem jednak innego wyjścia, bo wiedziałem, że tylko ona może mnie uratować. Była kobietą i zapewne miała to co potrzebowałem. Zrobiłem to. Kilka stuknięć w jej wrota. Czekałem jakąś chwilę, jakby się ociągała. Za chwilę otworzyła je i doznałem szoku. Była w szlafroku! Pisknąłem i zakryłem oczy dłońmi.
- Co ty? Nie widziałeś kobiety w szlafroku? - Zapytała mnie przymulonym głosem, więc widocznie dopiero co ją obudziłem.
- Nie. - Odparłem szybko i nerwowo. - Nie powinnaś tak otwierać drzwi. - Mówiąc to lekko rozsunąłem dwa palce, by spojrzeć na nią, ale zaraz je zasunąłem z powrotem.
- Matko, człowieku panikujesz. Pod spodem mam jeszcze pełną pidżamę. Przecież to jest ubranie. Nie widzę powodu dla którego wyglądałbym źle. Jeżeli przyszedłeś narzekać na mnie i mój ubiór to do widzenia. - Po tych słowach już zamykała drzwi, dlatego pospiesznie wsunąłem jej się do środka, dokańczając jej czynność.
        W efekcie tej akcji stanęliśmy bardzo blisko i naprzeciw siebie. Popatrzyłem w jej oczy. Było w nich zmęczenie i lekka złość? Przełknąłem głośno ślinę, bo znowu wychodziło na to, że źle zacząłem. Obudziłem ją, rozdrażniając przy tym. Czekała pewnie, aż powiem czego ja od niej chcę, a ja stałem jak słup, bo bałem się zapytać i onieśmielała mnie odległość między nami. Doszło do mnie jak piękną kobietę miałem przed sobą. Na tę myśl miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Czemu tak o niej pomyślałem? To nie było istotne w moim celu.
- Yeori. Bo ja przyszedłem w pewnej sprawie... - Zacząłem niepewnie. - Widzisz, skoro jesteś dziewczyną, to może masz różne cudeńka do makijażu? - Zagadałem z lekko wymuszonym uśmiechem, bo chciałem brzmieć jak najmilej.
- Nie. Znaczy się, zależy co. Bo ja za bardzo się nie maluje, chyba że od święta. - Stwierdziła zaskoczona ewidentnie, a mnie zatkało, bo to oznaczało jedno. Jej piękno było całkowicie naturalne. Ta delikatna cera, aż prosiła się by jej dotknąć i zobaczyć, jaka jest przyjemna dla opuszków moich palców. Ah! Otrząsnąłem się szybko z tych myśli, bo przecież nie mogłem takowych mieć.
- W takim razie będę musiał znieść to, że moja twarz jest teraz naga. - Posmutniałem, a ona się zaśmiała. Bawiła ją moja męka?
- Przywiązujesz zbyt wielką wagę do tego. Wcale nie wyglądasz źle człowieku. Ja tam wolę patrzeć na ludzi, kiedy nie mają dziwnych masek na twarzy stworzonych z tony chemikaliów. - Powiedziała to tak, że poczułem się od razu inaczej. Jakby uszedł ze mnie strach, że wyglądam przerażająco.
- Naprawdę tak sądzisz? - Kiwnęła na to głową w celu potwierdzenia. Wydała mi się w tamtym momencie taka urocza i kochana. Emanowała szczerością i dobrocią. Dlaczego musiałem się z nią na co dzień kłócić? Postanowiłem, żeby zacząć być bardziej wyrozumiałym w jej względzie.
- To co, będziesz teraz tak sterczał? - Zagaiła, co już miało mi podnieść ciśnienie, ale szybko wziąłem głęboki wdech i uświadomiłem sobie, że przecież nie było to złośliwe z jej strony. Po prostu taki był jej sposób mówienia.
- Pójdę już w takim razie. Kupię sobie coś jak będziemy w mieście, a obecnie dam sobie radę bez makijażu. Na twoją odpowiedzialność oczywiście. Jeżeli to zaszkodzi mojemu wizerunkowi...
        Nagle na moich ustach pojawiła się jej dłoń. Jak mogła w ten sposób mnie uciszyć? Chciałem wybuchnąć, lecz gdy doszło do mojego umysłu, że ona dotykała moich ust znowu mnie zamroziło. Poczułem się z tym dziwnie. Żadna dziewczyna nie musnęła ich nawet do tej pory, a ona to zrobiła bez żadnego wahania. Kiedy puściła mnie, nie mówiłem już nic, bo brakowało mi języka w gębie. Po prostu wyszedłem z jej pokoju bez słowa. Na korytarzu chwilę przystanąłem i zastanowiłem się nad tym co się przed chwilą działo ze mną. Zrozumiałem, że moje reakcje nie były normalne. Bałem się tego.

*Yeori*

        Po wyjściu Hakyeona zastanawiałam się chwilowo, czy nie zachowywał się on dziwnie. Widziałam, że kilka razy prawie się wściekł, ale się powstrzymywał. Nie spodobało mi się to. Nie żeby moim priorytetem były kłótnie z nim. Po prostu czułam, że coś było nie tak. W dodatku wyszedł bez żadnego słowa wyjaśnienia. Jednak nawet przez chwilę nie pomyślałam, by z nim o tym porozmawiać. Nie chciałam, by wiedział iż coś zauważyłam. Wolałam już błogą nieświadomość.
        Postanowiłam pozbyć się głupich myśli i orzeźwić się zimnym prysznicem. Potrzebowałam tego po przepłakanym poprzednim dniu. Musiałam zmienić podejście. Po co ja się przejmowałam? Jeżeli Hyejung rzeczywiście dostanie hotel w swoje łapy, to będzie tego żałował tylko mój ojciec. I wtedy też będę wreszcie żyła bez żadnych zobowiązań i będę robić w życiu co mi się zamarzy. Do tej pory ciążył na mnie obowiązek. Przez to też starałam się być grzeczną córeczką. Wiem, że popełniłam błąd. Powinnam była być bardziej wyluzowana i dać sobie żyć. W końcu nigdy nie było wiadomo, kiedy tatuś zmieni zdanie. Założyłam, że wiecznie będzie spełniał swoje obietnice. Byłam naiwna. W końcu wiele razy mi opowiadał, iż był pewien, że matka kochała go i wiedziała, iż on ją także, a potem uciekła niedługo po moim urodzeniu bez wyjaśnień. Na podstawie tych wydarzeń mogłam pamiętać, że nie ufa się nawet własnej rodzinie. Ja wolałam być optymistką. Myślałam, że życie będzie łatwe. Pora była na to, by obudzić się z tego snu.
        Po długim i jakże pobudzającym prysznicu, wyszłam z łazienki pełna nowej energii. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na harmonogram na ten dzień. Targ staroci. To chyba najlepszy punkt dla mnie. Kochałam takie miejsca i kolekcjonowałam nawet kiedyś antyki. Odkąd wyjechałam na studia, stały one w pustym domu na obrzeżach miasta. Wtedy bowiem ojciec zdecydował się na zamieszkanie w naszym hotelu. Za duży był mu dom, na przebywanie samemu i tym sposobem spędzamy w nim czas tylko w święta.
        Sprawdziłam sobie przed wyjściem z pokoju zawartość portfela. Wiedziałam już, że musiałabym pójść wybrać pieniądze. W takich miejscach płaciło się tylko gotówką, a ja na pewno nie przeszłabym koło wielu rzeczy obojętnie. Nie chciałam potem żałować tego, że nie miałam pieniędzy, jak zobaczyłabym coś co mnie by zachwyciło.
***
        Chłopcy mniej byli zaciekawieni tymi straganami ode mnie. Można jedynie było podejrzewać Taekwoona o zainteresowanie. Dlaczego więc chcieli się w takim miejscu znaleźć? Nie rozumiałam tego. Za to zachwycałam się wieloma rzeczami, jednak nic nie było na tyle cudowne, bym chciała na to wydać moje pieniądze. Aż nie doszłam do jednego stoiska i zobaczyłam na nim prześliczne lustereczko z porysowaną od starości ramką. Musiało mieć wiele lat. Było na tyle małe by trzymać je w ręce, ale umiejscowione było na stojaczku. Szybko wyciągnęłam rękę i wskazałam na nie palcem, chcąc je zaklepać, lecz ktoś oprócz mnie wpadł na to samo i koło mojej ręki pojawiła się kolejna. Odwróciłam się w stronę jej właściciela. Był nim Hakyeon i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Mam tylko jedno takie lusterko, więc muszą się państwo między sobą dogadać, kto je weźmie. - Wtrąciła pani ze stoiska.
        Zmierzyłam go złowieszczym wzrokiem. Nie zamierzałam mu oddać tego tak łatwo. Upatrzyłam je sobie i naprawdę go pragnęłam. Musiał się pogodzić z przegraną. Pomyślałam, że może zrezygnował, widząc, że ja także go chce.
- Poproszę je. - Uśmiechnęłam się do sprzedawczyni, a ona kiwnęła głową, już szykując się do spakowania mi go.
- Chwila! Pierwszy je zauważyłem. - Oburzył się lider. - Po co ci lusterko, skoro się nie malujesz? - Wygarnął mi podenerwowany.
- Ono wygląda na stare i jest przepiękne, a ja kolekcjonuje antyki. - Oznajmiłam szczerze.
- Czyli u ciebie nie będzie z niego użytku. - Stwierdził pewien swego.
- A ty pewnie zniszczysz je, nie doceniając piękna. - Desperacko próbowałam go przekonać do mojej racji.
- Ile stłukłaś luster w przeciągu... pięciu lat? - Wystrzelił niespodziewanie z takim pytaniem.
- Może z dwa. - Powiedziałam po chwilowym zastanowieniu się.
- Widzisz? Ja w życiu nie strzaskałem ani jednego. Będzie u mnie bezpieczniejsze. -
        Znowu musiał być przeciwko mnie? Nie mógł mi ustąpić? Nie wiedziałam jak go jeszcze przekonać. Zdenerwowałam się nie na żarty i wzięłam kilka głębokich oddechów, by nie krzyknąć.
- Oby z tym było inaczej i przeżyj swoje 7 lat w nieszczęściu. - Burknęłam pokazując mu język i odchodząc w inną stronę.
        Zachowałam się tak niedojrzale. Poniosło mnie niepotrzebnie. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, by ktoś chciał kupić ten sam antyk co ja. Bardziej jednak denerwował mnie fakt, że on to kupował z czystego widzimisię, a nie by tak jak ja pozachwycać się antycznym wyrobem. Pomyślałam, że potrzebowałam ochłonąć i wtedy pojawił się koło mnie Hyuk z bananem na ustach.
- Patrz Noona co ci kupiłem! - Okrzyknął radośnie.
        W ręce trzymał metalowego motyla wyłożonego świecącymi kamyczkami i zmierzał z nim ku moim włosom. Czyżby to była spinka? Zachwyciłam się takową. Uwielbiałam spinać włosy, a ta na dodatek wyglądała na piękną. Wtem poczułam dziwne ukłucie w głowę.
- Aua! - Krzyknęłam, zabierając motyla Hyukowi i przyglądając się mu. To była broszka. - Hyuk! Chciałeś mi zrobić dziurę w głowie? To nie jest do upinania włosów. To broszka do ubrań.
        Spojrzał na mnie przerażony. Chyba naprawdę nie był świadomy co kupił. Jeszcze raz spojrzałam na ten podarunek. Ten motyl był prześliczny. Broszka, czy spinka i tak był cudowny i zapewne drogi.
- Dlaczego kupujesz mi coś takiego? - Zapytałam niepewnie.
- By podkreślić piękno Noony. Tylko nie wiedziałem, że tak się pomyliłem. Nie znam się na takiej starodawnej biżuterii. - Mówił to ze smutną minką, a mnie zawstydził kompletnie.
        Ja byłam pewna, że moje policzki były oblane rumieńcami, na szczęście on na nie patrzył. Nie wiedziałam co powinnam była odpowiedzieć. Podziękować i zaakceptować to? A może odmówić, bo to było zbyt wiele? Wahałam się, lecz postanowiłam, że nie będę mu robiła więcej przykrości.
- Dziękuję ci i tak. Jest bardzo śliczny. - Uśmiechnęłam się, przypinając go do mojego sweterka, który miałam na sobie.
- Cieszę się, że się podoba. - Rozpromienił się w jednej chwili. Ten to potrafił zmieniać nastrój.
- Co się podoba? - Wtrącił Hakyeon, pojawiając się przy nas i psując mi tym humor.
- Broszka, którą dostałam od Hyuka. - Zaczęłam ją głaskać i się nią specjalnie szczycić, a powoli wokół  nas pojawiała się reszta zgrai.
        Chwile staliśmy cicho, jakby nie umownie czekając na dojście reszty. Wtem wbiegł w środek naszego zbiegowiska Jaehwan jakiś zachwycony.
- Nie uwierzycie, co ja znalazłem za rogiem! - Wytrzeszczyłam oczy, bo byłam bardzo ciekawa, co takiego mogło go tak zainteresować, a wszyscy inni też czekali w ciszy na to co on dopowie. - Tam sprzedają Bubble Tea. - Oznajmił szczęśliwy z siebie. Ja już miałam zapytać co w tym cudownego, lecz przypomniałam sobie, że my nigdy tu nie mieliśmy takiego miejsca i także mnie to trochę zadowoliło.
- To idziemy tam! - Oznajmił Hyuk i prawie wszyscy ruszyli za Jaehwanem i ja także zamierzałam, ale ktoś złapał mnie za rękę i zatrzymał tym samym.
        To był Hongbin. Spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Czego on chciał? Ah no tak. Przypomniało mi się, że w końcu przy nim płakałam. Pewnie się martwił. Jednak przeliczyłam się.
- Dlaczego Hyuk ci to kupuje? Dlaczego Hakyeon nawija o tobie ostatnio i Taekwoon przestał się przejmować, że jesteś jego fanką i nawet się do ciebie uśmiecha? Wonsik rozmawia z tobą bardzo dużo, a  Jaehwan, on to już w ogóle jest dziwny względem ciebie. - Zaskoczyły mnie te słowa, a jeszcze bardziej dalszy ciąg. - Nie podoba mi się to strasznie. I tego też nie rozumiem. Już wiem, że nie chodzi mi oto, że to może się źle skończyć. Ja...
- Idziecie? -  Usłyszeliśmy głos, gdzieś za mną, który przerwał na moje nieszczęście jego wypowiedź.
        Należał on do Raviego. Miał bardzo dziwny wyraz twarzy. Podszedł do nas i pociągnął mnie w swoją stronę delikatnie, a Hongbin jednocześnie puścił mnie. Dziwnie się czułam tak zabierana od jednego do drugiego. Chciałem też tak bardzo wiedzieć o chodziło tamtemu, z drugiej strony bałam się i ulżyło mi, że Wonsik mu przerwał. Niezdecydowana byłam tak bardzo.
- Chodźmy. - Skierował do mnie z uśmiechem raper i ruszyłam za nim pośpiesznie, prowadzona przez niego, a za nami szedł wolniej Hongbin, co troszkę mnie zmartwiło.
        Pijąc już Bubble Tea myślałam co się wydarzyło. Co chciał mi przekazać Hongbin. Chłopcy byli szaleni i na to dowody mi przedstawiał? Westchnęłam. Jak mogło brzmieć zdanie, które nie dokończył. Wysiliłam umysł... Wtedy zadźwięczał mi w głowie głos Raviego. "Idziecie?" było jakby przepełnione negatywnymi emocjami. Był na nas zły? Nie. Uśmiechał się do mnie. Za to źle patrzył na Hongbina.
- Yah! - Wymknęło mi się od intensywnego myślenia i spowodowałam, że wszystkie oczy skierowały się na mnie. - Wybaczcie... Pomyślałam o czymś głupim. - Próbowałam im się jakoś wytłumaczyć.
- Jak cię coś gnębi Noona to możesz nam powiedzieć. - Rzekł Hyuk, łapiąc mnie za dłoń leżącą na stoliku, a ja przerażona szybko ją mu zabrałam.
- Na pewno nie będzie chciała przy was wszystkich gadać o swoich problemach. - Oburzył się Wonsik ich wścibskością.
- To ten sam powód co wczoraj? - Zapytał nagle troskliwie Hongbin. Normalnie oszaleję z nim. Zaprzeczyłam kręcąc głową.
- To przez te lusterko?! - Krzyknął oburzony Hakyeon, a ja zmierzyłam go tylko zimnym wzrokiem.
- Nie. To pewnie przeze mnie. - Powiedział ze stoickim spokojem Taekwoon, jakby do siebie, a ja zastanawiałam się, czym mógł mi zawinić.
- Ja stawiam na ojca! - Jaehwan wystrzelił, jak Filip z konopi, a ja wybuchłam śmiechem.
        Rozbawiło mnie ich zachowanie. Każdy coś spekulował, albo obwiniał siebie. To było miłe strasznie z ich strony, że chcieli wiedzieć, możliwe, że i pomóc. Choć tak szczerze bardzo źle ze mną nie było. Po prostu za mocno się głowiłam tym wszystkim. Złość na ojca też mi przechodziła. Powoli godziłam się, że wszystko jednak może być inne niż sobie zamarzyłam. A to wszystko dlatego, że postanowiłam sobie w tamtym momencie, iż nacieszę się chwilą z tym zespołem, którą sprezentował mi los, a potem sobie wszystko jakoś poukładam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz