środa, 29 marca 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 9

Dzień dobry. Daje wam kolejny rozdzialik i czekam na komentarze. :D Nie wiem znowu co napisać w notce.

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 9



*Yeori*     
        Mimo iż położyłam się o dziesiątej w nocy do snu , co było dla mnie dość wcześnie, zasnęłam szybko. Widocznie dzień ten wykończył mnie emocjonalnie. Ale nie dane było mi pospać długo. Walenie do drzwi rozległo się nagle i uniosłam się momentalnie do siadu. Spojrzałam na telefon. Była jedenasta. Idealnie. Godzina spania. Nie było co prawda tak późno, bym miała kogoś za to zabijać, jednak była to trochę niepokojąca pora na wizytę. Podeszłam do drzwi i zerknęłam przez tak zwane oczko w nich. Ujrzałam tupiącego z nogi na nogę Hakyeona. Nie wyglądał za dobrze, jakby trochę przestraszony? Pospiesznie więc otwarłam mu.
- Co się dzieje? - Rzekłam szybko, by uzyskać równie szybką odpowiedź, a ten krzyknął coś niezrozumiałego i zasłonił oczy dłońmi.
- Ubierz się, jak otwierasz drzwi. - Fuknął oburzony.
        Westchnęłam głęboko. Naprawdę zawstydzało go to, że stałam przed nim w pidżamie? Znowu? Przecież miałam na sobie długie frotowe spodnie i tak samo z bluzką. Co w tym było strasznego. Byłam odziana od stóp do głów.
- Znowu przeginasz. - Wygarnęłam mu. - Patrz na mnie. Mam na sobie ubrania. Jakbym zasnęła w tych dziennych też byś na mnie nie spojrzał?
- Chcesz mnie w ten sposób uwieść? - Mówił od rzeczy.
        Chwyciłam jego dłonie, którymi się osłaniał i odciągnęłam je na boki. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Prawie co parsnęłam z niego śmiechem. Wyglądał jak małe przerażone dziecko. Nie jak ten N, który kłócił się o wszystko ze mną.
- Widzisz? Wszystko w porządku. - Zwracałam się do niego, jak mama do bobasa. - Nie masz czego się bać. Teraz powiedz mi, w jakim celu tu się zjawiłeś? Bo domyślam się, że jakiś miałeś, by walić do mnie o takiej porze. - Starałam się być łagodna, bo nie miałam ochoty na kłótnie.
- N.. Najpierw puść moje dłonie. - Wyjąkał, a mnie zamurowało.
Właściwie nie byłam świadoma co robię, próbując go ogarnąć, a tymi słowami uświadomił mnie w tym, że trzymałam go za nie. Były bardzo delikatne w dotyku, jak na mężczyznę. O czym ja to myślałam? Szybko potrząsnęłam głowa, by wrócić na ziemię. Gwałtownie puściłam jego dłonie i czekałam na to co powie dalej.
- Taekwoon jest chory. Musiał się czymś zatruć! – Drugie zdanie prawie wykrzyczał. Ja się troszkę przeraziłam. – Wymiotował, ma chyba porządną gorączkę teraz i ledwo kontaktuje ze mną. – Panikował strasznie, a ja szukałam w głowie co powinnam była zrobić.
- Czekaj! – Poleciłam mu i zamknęłam przed nim drzwi.
        Poleciałam do szafki, w której trzymałam apteczkę. Były tam tabletki na zbicie gorączki. Wiedziałam, że początkowo ciężko będzie mu je podać, jeżeli nie jest do końca świadom co się dzieje. Pobiegłam potem do łazienki i wzięłam czysty ręczniczek. Po zastanowieniu się chwilę, wyjęłam drugi na zmianę. Potem zabrałam miskę i wszystko co potrzebowałam wrzuciłam do niej. Musiałam jakoś zbić jego temperaturę, a potem jak się ocknie dać jakieś leki. Na razie tyle mogłam zrobić. Pewnie nie chcieli jechać na pogotowie. Musiałam więc zająć się nim najprędzej jak się dało.
        Wybiegłam z pokoju i leciałam w stronę schodów nie zważając na to, czy Hakyeon szedł za mną. On teraz mnie nie obchodził. Człowiek w jego pokoju był w większej potrzebie. Z przejęcia prawie weszłam do złego pokoju, na szczęście zorientowałam się przed naciśnięciem klamki i podeszłam potem do odpowiednich drzwi.
Widok za nimi był taki jak można było się spodziewać. Leo leżał przykryty kołdrą pewnie przez swojego lidera i jego czoło było całe mokre od potu. Oczy miał zamknięte jakby spał, ale jak tylko podeszłam bliżej jego łóżka zaczął coś majaczyć niezrozumiałego. Serce mnie zabolało na ten widok. Zostawiłam kilka rzeczy na nocnej szafeczce i z miską weszłam do łazienki, by nalać wody. W tym czasie do pokoju wrócił Hakyeon. Usiadł na swoim łóżku i cierpliwie czekał. Patrzył zmartwionym wzrokiem na przyjaciela. Dlaczego on nie wpadł na zrobienie mu okładu? Nie chciałam mu tego wypominać. Nie było na to czasu i nie zamierzałam hałasować w tym pokoju.
Uklęknęłam przy łóżku Leo i zaczęłam kłaść mokre ręczniki na jego czoło. N przyglądał mi się uważnie. Nie wytrzymałam i odezwałam się szeptem.
- Dlaczego nie zrobiłeś mu okładów? – Bardziej pytałam z ciekawości, niż złośliwości.
- Szczerze? – Zawahał się. – Nie mam pojęcia. Spanikowałem. Najpierw wymiotował i kazał mi się nie przejmować, bo twierdził, że za chwilę mu przejdzie. Potem było coraz gorzej. Obiecałem, że nie wyślę go do szpitala. Nie miałem tu leków, a i wyleciało mi z głowy co w takiej sytuacji zrobić. Totalna pustka i jakoś stwierdziłem, że to ty będziesz miała teraz bardziej głowę na karku. – Poczułam przyjemne uczucie. Usłyszenie od Hakyeona, że jestem rozważna, było dla mnie dużo bardziej pozytywne niż usłyszenie tego od kogokolwiek innego.
- Idź lepiej może spać. Nie ma potrzeby, byśmy oboje ślęczeli nad Leo. - Stwierdziłam.
- Jesteś pewna, że to w porządku, byś ty się nim zajmowała, a ja będę w tym czasie smacznie chrapał? - Nagle zachciał być miły? Nie żeby mi się to nie podobało, ale naprawdę nie widziałam sensu w tym, byśmy oboje zarywali nockę. W dodatku krępowałam się strasznie tym, jak tak na mnie intensywnie patrzył.
- Myślę, że tak będzie dobrze. - Oznajmiłam szczerze.
- W takim razie pójdę do pokoju Wonsika. A ty jak będziesz miała potrzebę się położyć możesz skorzystać z mojego łóżka. - Wyszeptał to jeszcze ciszej niż wcześniej i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie sam na sam z chorym Taekwoonem.
        Z kilkoma okładami widziałam, że już lepiej wyglądała jego twarz. Postanowiłam zmierzyć mu temperaturę, choć stresowało mnie wkładanie mu termometru pod koszulkę. Zapewne byłam czerwona jak burak, robiąc to, ale to było dla jego dobra. Kiedy urządzenie zapikało, oznajmiając zmierzenie parametrów, które potrzebowałam sprawdzić. Okazało się, że gorączka spadła. Kucnęłam jeszcze na chwilkę przy jego łóżku, stwierdzając, że nic się nie stanie , jak sobie na niego popatrzę chwilkę. Chciałam też czekać, aż się przebudzi, by podać mu leki. Nie przewidziałam tego, że kiedy mi ulżyło, moja senność da o sobie znak.

*Leo*

        Przebudził mnie dźwięk upadku. Przeraziłem się i momentalnie usiadłem na łóżku. Zapomniałem o moim bólu w żołądku, który mi doskwierał i przez gwałtowny ruch zabolało troszkę mocniej, ale starałem się o tym nie myśleć. Zerknąłem na lewą stronę mojego łóżka. Ujrzałem leżącą Yeori na podłodze. To ona musiała najwidoczniej upaść. Zobaczyłem też miskę i lekarstwa na mojej szafeczce nocnej. Widocznie zaopiekowała się mną, jak byłem nieprzytomny. Poczułem ciepło pod klatką piersiową, lecz chwilę później zamieniło się to w smutek. Jak mogłem ją tak źle traktować wcześniej. Obwiniałem się o to ostatnio, a nie potrafiłem, jakoś bardziej się do niej zbliżyć, by jej wynagrodzić, to jak się zachowywałem. Za bardzo sobie ubzdurałem, że fanki są straszne, po ostatnim ataku jednej z tych psychicznych. Nie powinienem był wrzucać Yeori do tego worka. A na dodatek ona znowu zrobiła coś dla mnie bezinteresownie.
        Postanowiłem ją obudzić, by poszła spać do siebie. Ja chyba czułem się już dobrze, a ona padała. Zerknąłem na godzinę w telefonie. Trzecia w nocy. Musiała pójść do siebie. Nie mogła skończyć do rana na ziemi. A coś bardzo mnie blokowało przed obudzeniem jej. Nachyliłem się mimo to nad nią i szturchnąłem ją lekko ręką, a ona podskoczyła jak poparzona strasząc mnie przy tym, bo prawie jej głowa uderzyła by w mój nos. Jak to możliwe, że upadek nie obudził jej, a mój lekki dotyk, już tak?
- Co się dzieje? - Powiedziała chyba jeszcze w półśnie z lekko przymkniętymi oczami, które po chwili się rozszerzyły. - Obudziłam cię chrapaniem czy coś? Połóż się z powrotem. Musisz się wyspać, by dojść całkowicie do siebie. Albo nie! Chwila. Musisz wziąć leki. - Próbowała je wziąć trzęsącą się ręką.
        Zaśmiałem się delikatnie, zakrywając usta dłonią. Wyglądała prze zabawnie tak spanikowana. Na dodatek była tak przejęta pomocą, że nie zwracała uwagi iż siedziała przed swoim idolem w pidżamie w miśki i miała roztrzepaną fryzurę na wszystkie strony. Podobało mi się to bardzo. Jak mogłem pomyśleć o niej źle?
- Chcesz zginąć? Bawi cię to, że jesteś chory? - Oburzyła się. Wziąłem z jej ręki butelkę wody i tabletki po czym je zażyłem i zapiłem.
        Usiadłem przodem do niej i poklepałem miejsce koło mnie, by tam zasiadła. Musiałem z nią porozmawiać. Zasługiwała na moje przeprosiny.
- Wybacz. - Zacząłem, a ona patrzyła na mnie zaskoczona, jednocześnie siadając w wskazanym przeze mnie miejscu. - Nie powinienem był cię oceniać w ten sposób na początku. - To brzmiało trochę bez sensu, ale miałem nadzieję, że ona zrozumie przesłanie.
- Nie ma się czym przejmować. - Rzekła z uśmiechem. - Dlatego bałam się mówić prawdę, bo wiedziałam, że choć jeden z was może czuć się z tym źle. I czułam, że to właśnie będziesz ty. Na fanmeetingach zawsze zauważałam twoje wycofanie. Starałeś się trzymać dystans do fanek. Nie chciałam tak być przez ciebie traktowana.
- Ostatecznie i tak się tak zachowałem, jak przewidziałaś. Zabawne. - Prychnąłem. Takie rzeczy robiłem tylko przy chłopakach do tej pory, ale tym razem pozwoliłem sobie na to przy niej, bo w końcu poczułem się przy niej bardzo swobodnie.
- Mimo wszystko jesteś inny niż sobie wyobrażałam. Jednak nie potrafię powiedzieć, co konkretnie jest w tobie inne. - Powiedziała to jakimś poetyckim tonem. Może przez jej senność tak to wyszło.
- Długo mnie już tak uwielbiasz? - Zadałem beznadziejne pytanie.
- Chwilę po waszym debiucie pokochałam was. Szybko stałeś się moim ideałem. Piękny głos, to spojrzenie i tajemniczy charakter. Wybacz... - Spojrzała na mnie zakłopotana. - Ponosi mnie, a pewnie ciężko ci takie coś słuchać. - O dziwo to było dla mnie przyjemne i zaprzeczyłem kiwnięciem głowy, czekając, aż będzie kontynuować. - W pewne wakacje nawet bawiłam się w bycie twoją masterką. Fajnie było cykać ci zdjęcia, którymi zachwycali się potem inni...
- Przepraszam, że ci przerwę. - Wtrąciłem. - Czy to dlatego miałaś serię mnóstwa moich zdjęć z tej samej pozycji na telefonie?
- Widziałeś ten folder?! - Przeraziła się. - Tak, to dlatego, bo ja cykałam te zdjęcia dla innych. Musiałam ich robić więcej, bo nigdy nie wiedziałam, które przypadnie innym do gustu i które lepiej wyszło. W dodatku chciałam bardzo uchwycić zawsze twój uśmiech. Długo to jednak nie robiłam, bo kiedy wróciłam na studia, nie miałam czasu jeździć wszędzie gdzie się zjawialiście. - Ulżyło mi, bo wcześniej troszkę przerażały mnie te fotografie.
- Rozumiem. - Po tym, jak to wypowiedziałem ona bardzo głośno ziewnęła.
- W ogóle to Hakyeon był dla mnie teraz wyjątkowo miły. Patrzył cały czas na ciebie taki zmartwiony. Mam nadzieję, że ucieszy się rano, że jest ci lepiej. - Powiedziała szybko jak katarynka, zanim zdążyłem powiedzieć to co chciałem.
- On jest bardzo opiekuńczy względem nas. Jaehwan i Hyuk często nazywają go mamą. Tego nie widać na co dzień, jednak my to wiemy najlepiej. - Wyjaśniłem go i zanim zdążyła przejąć  pałeczkę, by coś dopowiedzieć pospiesznie dodałem. - Idź spać. Jesteś pewnie wykończona, a mi już zdecydowanie lepiej.
        Uśmiechnęła się do mnie szeroko, przez co zrobiło mi się bardzo miło. Pokiwała głową i zaczęła się zbierać. Na chwilę zawiesiła wzrok na łóżku Hakyeona i dopiero to sprawiło, że zauważyłem tam jego brak.
- Skoro czujesz się zdecydowanie lepiej, to idę do siebie. Co prawda Hakyeon kazał mi zająć jego łóżko, ale myślę, że to nie wypada i nie ma takowej potrzeby. - Wyjaśniła mi pospiesznie i udała się do wyjścia. - Śpij dobrze. - Powiedziała na odchodnym, a ja uniosłem kąciki ust mimowolnie.
        Było mi na początku jej żal, że przeze mnie nie spała. Po jej wyjściu stwierdziłem, że to dobrze, iż była to ona. Mogliśmy porozmawiać o naszym nieporozumieniu. Czułem ulgę. Tego potrzebowałem i wiedziałem, że po tej chwili jeszcze lepiej odczuję te wakacje. Nie zamierzałem już skupiać się na strachu przed przebywaniem z fanką. Mogłem teraz cieszyć się swobodnie wolnym i czasem z tą miłą osóbką, bo byłem pewien, że nasz kontakt nie zakończy się na tym hotelu. Widząc po zachowaniu chłopaków, polubili ją bardzo. Niektórzy aż za bardzo, więc nie pozwolą nam się z nią rozstać na zawsze. Będzie zmuszona z nami się przyjaźnić. Za dobrze znałem tych idiotów.

*Yeori*

        Kiedy przekroczyłam próg pokoju Taekwoona byłam bliska zawału. Przyjemne było uczucie, że wyjaśniliśmy sobie wszystko. Na dodatek mogłam popatrzeć na niego z bliska. Miałam ochotę piszczeć z emocji, a nie mogłam, bo wyszłabym na idiotkę i pobudziła cały hotel. Musiałam pospiesznie wrócić do pokoju, bo w końcu byłam w samej pidżamie i lepiej, żeby nikt mnie nie wyśmiał za taki strój. Zrobiłabym tym wstyd mojemu ojcu. "Córka właściciela hotelu paradująca w pidżamie w misie po korytarzach." Już widziałam takie nagłówki gazet przed sobą.

        Czułam, że prędko nie zasnę. Pomyślałam o tym, co wydarzyło się tego dnia. Najpierw informacja o tym, że mam rodzeństwo. Przytłoczyła mnie, a przecież powinna uszczęśliwić. Nie ważne jak to się stało. Odnalazłam brata, o którego istnieniu nawet nie śniłam. Hyuk wyznał mi uczucia. Krępowało i stresowało mnie to, a zapomniałam jaką byłam szczęściarą, że zwróciłam jego uwagę. Może bycie z idolem jest czymś ciężkim i nawet nie wiem, czy mogłabym być z Hyukiem, bo prawie go nie znałam, lecz takie coś nie powinno być dla mnie ciężarem, tylko pozytywem. Ale i tak najpiękniejszą chwilą była dla mnie rozmowa z Leo. Nic nie mogło przebić tej chwili. Jego głos był dla mnie jak muzyka, jego spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Na dodatek chyba przełamaliśmy tej nocy barierę, która nas dzieliła. Nie mogłam się przez to doczekać następnego dnia, bo chciałam w końcu wiedzieć, jak teraz będzie wyglądać nasza relacja. Postarałam się obrócić na bok w łóżku, by zasnąć i niedługo potem zmęczenie wreszcie o sobie przypomniało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz