sobota, 30 lipca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 15

Witam z nowym rozdziałem. ;3 Od następnej soboty może być ciężko z dodaniem rozdziału w ten dzień tygodnia. Dlatego raczej spodziewajcie się go w piątki przez 2 tygodnie.
Liczę na jakieś opinie w komentarzach i dziękuje za czytanie tego ff. Pozdrawiam. :3

Małe nieporozumienie
Rozdział 15



*Sungyeol*

           Przez tydzień w Seoulu chłopacy dokuczali mi, że byłem wredny dla Jiry. Kazali mi to przez ten czas przemyśleć. O dziwo posłuchałem się ich i doszedłem do wniosku, że rzeczywiście przesadzałem. Ona nic takiego mi nie zrobiła. Była troszkę zbyt ciekawska, ale zarazem pozytywnie stuknięta. Była naszą sąsiadką tylko tymczasowo. Mogłem być milszy dla niej. Jeżeli dowiedziałaby się kim jesteśmy, może zrozumiałaby moje postępowanie. Byliśmy czasami przewrażliwieni przez te wszystkie psychofanki. Baliśmy się zdemaskowania, bo to wiązało się z tym, że musielibyśmy nawet tam się ukrywać. Było już to coraz bardziej uciążliwe dla nas, bo w końcu byliśmy coraz starsi i mieliśmy ludzkie potrzeby. Postanowiłem więc, że ją przeproszę i spróbuję jej to wszystko wyjaśnić. Nie wiem co mi odbiło, a jednak nie chciałem, żeby miała złe zdanie o mnie.
           Jak tylko byliśmy już rozpakowani, nie tłumacząc się chłopakom wyszedłem z mieszkania. Nie zamierzałem słuchać, jak to śmieją się ze mnie, że się skruszyłem. Nie do końca też przygotowałem się co powiedzieć, jak już ją zobaczę. Zdecydowałem się na spontaniczne zachowanie.
           Zadzwoniłem w dzwonek do drzwi jej domu. Czekałem wyprostowany i z uniesioną głową, aż ktoś mi otworzy. Zrobił to ten cały przyjaciel Saeron, który oberwał wtedy od złodziei. Zdziwiłem się trochę. Bo nikt mi nie mówił, że są powiązani.
- Hej. W czym mogę pomóc? - Zapytał uprzejmie i z uśmiechem na buzi.
- Jest może Jira?
           Zaczął mnie nagle mierzyć wzrokiem z góry do dołu, co mnie bardzo zestresowało. Zastanawiałem się, co o mnie myśli.
- Niestety jej nie ma. A w jakiej sprawie przyszedłeś?
- Eh. - Westchnąłem. - Chciałem ją za coś przeprosić. - Sam nie wiem, po co mu to mówiłem.
- A co takiego się stało? - Mówił zaskoczony, choć wydawało mi się, że udawał.
- Bo źle ją potraktowałem.
- A więc teraz mam pewność. Jesteś Sungyeol? - W tym momencie przełknąłem głośno ślinę i już chciałem zwiać, uświadamiając sobie, że musiała o mnie mu nagadać. - Spokojnie człowieku. Ja cię nie zjem. Wiem jednak o co ci chodzi i z chęcią cię wysłucham, oraz opowiem co nieco o Jirze. Co ty na to?
           Zdziwiłem się, że nie chce mi zrobić krzywdy, za to co jej narobiłem. Dodatkowo chciał mi o niej opowiedzieć? Nie wiedziałem, czy to dobry pomysł. Ja miałem ją tylko przeprosić i w nic więcej się nie plątać. Ale znowu zaskoczyłem sam siebie. Postanowiłem się zgodzić.
- Z chęcią. - Rzekłem.
           Gestem ręki zostałem zaproszony do środka mieszkania. Już w samym przedpokoju było widać, że jest ciekawie urządzone. Musieli należeć do bogatszej rodziny. Nie bardzo mnie to interesowało. Szedłem za Danem, nie będąc pewny czy dobrze pamiętam jego imię. Zatrzymał się przed jednym pokojem na półpiętrze.
- Wejdź się rozgość, ja pójdę nam zrobić coś do picia.
           Nie rozumiałem, jak może być dla mnie taki miły. Może cieszyło go to, że chciałem jednak przeprosić? Albo miał nadzieję, że zostanę przyszłym chłopakiem Jiry? Oby nie to drugie, bo byłem pewny, że się zwiedzie. Nie zamierzałem się z nią spoufalać w takim stopniu.
           Kiedy siedziałem sobie na jednym z krzeseł przy biurku, Dan zdążył wrócić z jakimś przeźroczystym napojem w szklankach. Na brzegach miały po plasterku cytryny. Domyślałem się, że to woda, bądź lemoniada. Usiadł on także na kolejnym krześle, postawił szklanki i chwilę się mi przyglądał.
- Tak więc słucham cię. Nie wiem za wiele. Tylko tyle, że Jira wtargnęła ci do mieszkania, a ty sobie z niej zadrwiłeś podczas puszczenia filmu romantycznego. Szczerze to trochę chciało mi się śmiać, jak mi to opowiadała. A potem jak była u was prawie doprowadziłeś ją do płaczu.
           Zrozumiałem w tym momencie, jak to musiało wyglądać od jej strony. Najpierw wyszedłem do niej z grabiami, co było zrozumiałe i wskazywało na to, że się przestraszyłem. Potem pozwoliłem jej zostać, przez co zapewne uwierzyła, że jestem miły. Zamiast wprost powiedzieć, że sobie jej nie życzę w mieszkaniu, zrobiłem sobie z niej żarty, udając, że robię romantyczny klimat i na koniec bum, pocałunek o zapachu czosnku. A kiedy ponownie do nas wpadła, zacząłem ją wyzywać, nie wiedząc jeszcze jakie były jej intencje. A może chciała mnie przeprosić, za wtargnięcie? A może mimo tego, jak ją potraktowałem, chciała mnie nadal poznać?
- Byłem troszkę na nią zły. - Postanowiłem się także wytłumaczyć, by nie wyjść na tyrana. - Wiesz, ona jest troszkę za ciekawska. Przez te całe fanki jesteśmy przewrażliwieni, a ona tak jakby zaatakowała moją prywatność, którą cenię mimo wszystko.
- Rozumiem cię w pełni.
- Nie chcę się zakrywać Sunggyu, lecz on nie lepiej na początku potraktował Saeron.
           W tym momencie chyba go zszokowałem. Musiał nie znać tej części historii.
- Jak to? - Zapytał.
- Był dla niej strasznie niemiły, bo uparł się, że jest saesangiem.
           Na te słowa wybuchł śmiechem, co mnie znowu zszokowało.
- Posłuchaj, czy to nie zabawne? Ona was uznała za morderców, on ją za fankę. Ty uznałeś Jirę za natarczywą wariatkę. Same nieporozumienia.
           Lekko się uśmiechnąłem, bo faktycznie ciekawie to brzmiało.
- A teraz ja ci coś powiem o niej. To nie jest tak, że chciała ci z butami wejść w życie. Po prostu, jak sam zaznaczyłeś, jest nad wyraz ciekawska. W Stanach zawsze pierwsza witała nowych sąsiadów, by zobaczyć co to za jedni. Żadna tajemnica się przed nią nie ukryła. Śmieję się często, że powinna zostać detektywem. Taki już ma charakter, jednak nie zamierza ona nikogo tym krzywdzić. Często i tak wszystko co się dowie, zachowuje dla siebie, ewentualnie mówi mi.
- Zaczynam rozumieć. Teraz jak to opowiadasz, brzmi to o wiele zabawniej. Z mojego punktu widzenia, była zbyt wścibska i niegrzeczna. Tak jak już mówiłem wcześniej, ja inaczej patrzę na takie zachowanie.
           Nie okłamałem go. W tamtym momencie wszystko zaczęło się układać w mojej głowie. Chciałem bardzo móc z nią wreszcie porozmawiać i wyjaśnić niedomówienia. A może udałoby się z tego przerodzić w jakąś głębszą znajomość? Miałem oczywiście na myśli przyjaźń, czy koleżeństwo, żadne zbędne uczucia.
- A chciałbym cię jeszcze uspokoić w jednej sprawie. - Wyrwał mnie nagle z zamyśleń. - Bo tobie może się zdawać, że jej się podobasz. Jeżeli to będzie kłopot, to wystarczy to zignorować. Przejdzie jej. Często tak ma i dopóki nie dasz jej nadziei, nie będzie ci się narzucać i znajdzie sobie inny obiekt westchnień. Wiem, że nie powinienem tego mówić, lecz niektórzy boją się potem przez to z nią zadawać, a myślę, że jednak moglibyście się dogadać ze sobą.
           Zdziwiło mnie to ostrzeżenie. Co prawda, miał rację. Wydawało mi się, że starała się na początku mnie poderwać. Może i miała taki zamiar. Mimo to, to co powiedział Dan zdało mi się zbyteczne. Nie powinien był rozpowiadać, kto się jej podobał.
- A tak w ogóle jesteś jej bratem?
- Nie rodzonym. Nasi rodzice się zeszli i teoretycznie nawet nie mają ślubu.
           Zdziwiło mnie to. Głupio mi było spytać  co z ich pozostałymi rodzicami, bo po pierwsze nie chciałem poruszać drażliwego tematu, a po drugie co mnie to mogło interesować?
- Gdzie jest tak w ogóle Jira? - Zapytałem, przypominając sobie, że wcale o tym mi nie mówił.
- Poszła na lody z Jiminem. - Rzekł spokojnie, a mi się to jakoś nie spodobało.

*Saeron*

           Siedziałam w pracy tego dni, cierpliwie czekając na koniec zmiany. Zazwyczaj o tej porze już nie przychodzili kliencie, bo godziny szczytu były popołudniu, kiedy było jeszcze ciepło. Zaczęłam już powoli sprzątać stoliki. Podśpiewywałam sobie coś pod nosem. Jimin tego dnia miał wolne, a Yeorin, która tutaj pracowała musiała wcześniej wyjść, tak więc nikt mnie nie słyszał.
           Wystraszyłam się w pewnym momencie dzwonka oznajmującego, że ktoś jednak jeszcze wszedł. Zdenerwowałam się, bo miałam nadzieję, zamknąć na czas, a teraz plan mi legnął w gruzach. Uniosłam wzrok na drzwi i ujrzałam w nich uśmiechniętego Sunggyu.
- Jaki koktajl pani mi poleca? - Zadrwił ze mnie.
           Miałam ochotę rzucić w niego szmatką, którą trzymałam w ręce, lecz się powstrzymałam. Miło wiedzieć, że wrócili. Szkoda, że nie odzywali się przez cały tydzień. Niby byłam w stanie to rozumieć, bo byli zaganiani zapewne tam w swojej wytwórni.
- Już zamknięte. Do widzenia. - Zażartowałam również.
- Hmmm, czyli nie zrobisz mi pysznego soczku? - Próbował udawać słodkiego, co mnie rozśmieszyło.
- Ty na poważnie coś chcesz się napić?
           Przytaknął głową, jak małe dziecko. Pospiesznie ruszyłam do umytego co prawda już urządzenia. Skoro miał tak wielką zachciankę, to żal było odmówić.
- Jakie smaki? - Zapytałam.
- Zdam się na ciebie.
           Na te słowa pojawił się na moich ustach złowieszczy uśmiech. Nie żebym była jakaś niemiła. Po prostu chciałam z niego zażartować sobie. Wrzuciłam do sokowirówki to co było pod ręką. Szpinak, ogórek, melon. Idealne połączenie. Ciekawa byłam, czy lubi ten pierwszy produkt, bo w końcu tyle osób go nienawidziło.
- Proszę. Oto twoja dawka witamin. - Dodałam wręczając  mu napój.
           Spojrzał na niego troszkę skrzywiony. Wziął łyka i wytrzeszczył oczy. Potem nagle zaczął pić na jednym łyku, a ja nie wiedziałam co się działo. Smakowało mu?
- Orzeźwiające i pyszne. - Uzyskałam szybką odpowiedź.
           Zamurowało mnie, a po chwili wybuchłam głośnym śmiechem, przez co Sunggyu gapił się na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- Co jest? - Oburzył się, chcąc pewnie wyjaśnień mojego zachowania.
- Nic. Po prostu chciałam z ciebie zażartować i dałam tam szpinak, którego nikt nie lubi, ogórek i melon i miałam nadzieję, że nie będzie to smaczne.
- A to widzisz, trafiłaś na fana szpinaku. - Teraz on się cieszył z wygranej. - Tylko dlaczego chciałaś być dla mnie wredna?
- To nie tak. Ja po prostu jestem troszkę fochnięta, za to, że nie dawaliście znać nic przez ten tydzień. Gdyby nie dziewczyny, nic bym pewnie nie wiedziała.
- Dzwoniłem przecież do ciebie jak spałaś. Gadałem z Jiminem i miał ci przekazać, żebyś oddzwoniła, jak będziesz mieć czas, to postaram się odebrać. Nie przekazał ci? Ja myślałem, że po prostu nie masz kiedy i pogadamy jak wrócę.
           Zaskoczył mnie po raz kolejny. A więc pamiętał o mnie? To było miłe, że dzwonił. Szkoda, że o tym nie wiedziałam. Jimin chyba znowu prosił się o ochrzan. Jeżeli coś jest ważne to tego nie mówi, jeśli coś powinien przekazać, to zapomina.
- Nic nie wiedziałam. W takim razie przepraszam za takowe zachowanie.
- Spokojnie. Wszystko było na wesoło, więc ci wybaczam. I teraz zastanawia mnie jedno. Mojego telefonu oczekiwałaś, a Myungsoo odrzucałaś.
           W tym momencie spojrzałam na swoje palce u stóp. Nie chciałam się tłumaczyć.
- Nie mówmy o tym. - Powiedziałam prawie błagalnie.
- Masz rację. Nie psujmy dobrego nastroju. To gdzie idziemy?
- Do domu? - Udałam, że nie zamierzam nigdzie z nim się wybierać.
- Skoro tak chcesz. Zrobisz mi coś dobrego? Jestem okropnie głodny.
           Jeszcze tego mi brakowało. Głodnego Sunggyu w domu. Mimo to, cieszyłam się z jego przyjścia. Razem posprzątaliśmy jeszcze przed zamknięciem i szliśmy spacerkiem do mnie rozmawiając o różnych sprawach. Czułam się przy nim bardzo swobodnie i bałam się, że wkrótce to wszystko minie. Będą musieli w końcu wrócić do pracy i będzie gorzej niż przez ten tydzień, bo mogą już tu nie wrócić. Starałam się cieszyć w tamtym momencie chwilą, lecz jakoś smutek na sercu nadal mi ciążył.

*Jira*

           Dość długo byłam na spacerze z Jiminem. Okazał się zabawny i przyjazny, choć jego wygląd początkowo mówił co innego. Cieszyłam się, że zgodziłam się na wypad z nim. Poprawiło mi to znacznie humor. Mieliśmy nawet dużo wspólnych tematów, przez co czas zleciał nam bardzo szybko i nim się obejrzałam ściemniało się. Odprowadził mnie więc pod dom. Miłe to było z jego strony. Na schodkach do mojego mieszkania zobaczyłam, że ktoś siedzi, ze spuszczoną głową. Zmartwiło to nas i ostrożnie podeszliśmy. Dopiero jak się podniósł, zauważyłam, że to Sungyeol. Co on tu robił?
- Hej. - Zagadał do mnie.
- Znasz go? - Zapytał Jimin dla pewności.
- Niestety tak. - Prychnęłam. - Możesz zostawić nas samych? - Zwróciłam się już grzeczniej do mojego towarzysza.
- Jasne. Do zobaczenia. - Pożegnał się i ruszył do siebie.
           Ja za to gapiłam się najbardziej wrogim spojrzeniem jakie mogłam z siebie wydobyć na Sungyeola. On wyglądał na zakłopotanego. Nie rozumiałam po co przyszedł. Chciał jeszcze bardziej mi wygarnąć? A może wie, że odkryłam kim są i prosić o trzymanie buzi na kłódkę? Po co innego mógłby przyjść.
- Chciałem przeprosić. - Zamurowało mnie na te słowa. - Czekam tu już dość długo. Wcześniej jak byłem, to twój brat wpuścił mnie do środka i rozmawiałem z nim. Teraz siedzę tu i schnę, bo kurcze chodzisz z jakimiś dziwnymi typami po mieście. On źle wygląda. Taka dziewczyna jak ty... - Niedowierzałam temu co słyszę, pouczał mnie?
- Stop! - Przerwałam. - Jaka dziewczyna? Ta za którą mnie uważałeś? Obsesyjna, stuknięta. To masz na myśli? Słuchaj uważnie. Będę spotykać się z kim chcę i nic ci do tego...
           Nagle chwycił mnie w pasie i przyciągnął gwałtownie do siebie. Zbliżył nasze twarze na tyle blisko, że mogłam zajrzeć w głębię jego oczu. Patrzyłam w nie z osłupieniem. Moje serce zaczęło walić, z myślą, że zaraz dojdzie do pocałunku. Nasze usta złączą się w jedność. Ale do tego nie doszło, przez co zawiodłam się?
- Przepraszam. Musiałem cię jakoś uciszyć. - Bezczelny. - Miałaś rację. Nie powinienem się wtrącać. Po prostu jestem zmęczony i zestresowany i plotę trzy po trzy. Wybacz. Przyszedłem w pokojowych zamiarach, lecz źle zacząłem. Spróbuję od nowa. - Wziął głęboki wdech i miałam nadzieję tym razem, że będzie dalej mówił i znowu mnie zaskoczył.
           Złączył nas pocałunkiem. Bardzo intensywnym. Pozwoliłam mu na to. Wbił się w moje usta zachłannie. Czułam jak cała drżę. Był to najlepszy pocałunek jakiego doznałam. Oddałam go pospiesznie, jak tylko próbował się oderwać. Nie przejmowałam się , że w każdej chwili może ktoś wyjść z mieszkania. A powinnam. W pewnym momencie usłyszałam chrząknięcie taty Dana. Od razu od siebie odskoczyliśmy.
- Spokojnie. Nic nie widziałem. - Rzekł i wyminął nas, by dojść do swojego samochodu.
           Niestety wiadome było, że widział za dużo, przez co czułam się okropnie zawstydzona. Nie lubił mnie, a teraz takie coś. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zrobiłabym to, gdyby tym razem Sungyeol nie próbował zwrócić uwagi na siebie także chrząknięciem.
- Och wybacz. To było...
- Nie wyobrażaj sobie nic wielkiego. - Przerwał mi. - To były przeprosiny za tamten zły pocałunek. Tak, żebyś ten zapamiętała lepiej. I jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie do tej pory i nakrzyczenie na ciebie na początku. Nie krępuj się nas odwiedzać, bo chłopcy cię polubili. Teraz pójdę, bo już ci wystarczająco kłopotów narobiłem.
           Mówił bardzo szybko, ale do mnie docierało to w zwolnionym tempie. Czy on sugerował, że pocałował mnie tak o? Nie dlatego, że mu się spodobałam? Czy on wiedział jak działają uczucia i emocje? Z jakiej on był planety? Owszem, dzięki temu zapomnę o tym złym pocałunku, lecz jak zapomnieć tę scenę sprzed kilku minut?  To wszystko co we mnie zawirowało podczas tej czynności. Jego zachowanie zdenerwowało mnie. Miałam ochotę uderzyć go w twarz. Tymczasem zatrzymałam go przed odejściem łapiąc za rękaw bluzki, którą miał na sobie. Przez co spojrzał na mnie zaskoczony, bo trzymałam go tak osłupiała, odkąd skończył przemowę.
- Czy ty miałeś kiedykolwiek dziewczynę? - Zapytałam z furią w głosie.
- Nie. - Odparł bez żadnych emocji.
- To można ci wybaczyć, że nie wiesz, że nie powinno się całować kogoś z kim nie zamierzasz się spotykać. To źle działa na dziewczyny, wiesz? - Próbowałam mu wygarnąć to ostro, a wyglądało to tak, jakbym grzecznie mu wszystko tłumaczyła, bo nie potrafiłam być w tamtym momencie dla niego wredna.
- Przesadzasz. To tylko pocałunek.
- Tylko? Może dla ciebie. Nigdy więcej mnie nie całuj, skoro ci się nie podobam. Jasne?! - Oburzyłam się jednak.
- Jasne. - Powiedział znowu ze spokojem, wyrwał mi swoją rękę i poszedł.

           Ja zostałam sama szarpana przez emocje, które we mnie pozostawił. Musiałam go wybić sobie z głowy. A przez niego właśnie moje serce wariowało. Czułam się jakby zrobił mi pranie mózgu tym pocałunkiem. Miałam ochotę siąść i płakać. Bo w końcu pomyślałam, że więcej nie doznam takowych uczuć związanych z nim. Nie wiedziałam teraz tylko, jak mam to zapomnieć.



środa, 27 lipca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 24








Witajcie, witajcie. :D Wiem, że późno, ale byłam cały dzień poza domem, więc musicie mi wybaczyć. ;-; Ale jestem w środę, więc jest dobrze. :D
Teraz WAŻNE OGŁOSZENIE. Od następnego tygodnia mam urlop, co za tym idzie wyjazdy. W następną środę jeszcze uda mi się też zapewne jakoś późno udostępnić. Ale za dwa tygodnie będę w górach, więc raczej nie. Dlatego nie wiem, czy wtedy udostępnić wam z rana we wtorek, czy w czwartek bardzo późno. Bo jak udostępnię wcześniej, to w następnym tygodniu będziecie dłużej czekać. Mam dylemat. I możecie się tu wypowiedzieć, a za tydzień wam powiem, jaką podjęłam decyzję. :D  Jestem po prostu sumienna i źle mi, że muszę zburzyć grafik. :D
Oczywiście w komentarzach mile widziane opinie dotyczące rozdziału i opowiadania. ;3 Pozdrawiam i dziękuję, za to, że to czytacie. :D

Kiedy dorosnę?
Rozdział 24



*Seorin*

           Spotkania z Sanhą od teraz przebiegły bardzo przyjemnie. Spotykaliśmy się na Bubble Tea, a jedyne co się ostatnio zmieniło to, że musiał przychodzić na te spotkania zakamuflowany. Czasami nawet wyglądało to zabawnie. Ostatnio nawet zaczął on więcej mówić. Jak był już śmielszy, to mogłam pośmiać się z jego dziecinnego zachowania i zabawnego stylu bycia. Podobało mi się w nim to, że był strasznie beztroski. Chwile szybko nam mijały i nim się obejrzałam, uzależniłam się od tych spotkań. Byłam wdzięczna losowi, za przypadek, który nas ze sobą złączył, bo jeszcze nigdy wcześniej tak dobrze z nikim się nie bawiłam.
           Tego dnia postanowił, że odprowadzi mnie do domu. Choć bardziej odpowiednim stwierdzeniem było, że się uparł. Z jednej strony martwiłam się, że potem będzie miał dalej do siebie, a z drugiej cieszyłam z jego słodkiego gestu. Droga zleciała nam na śmianiu się i rozmawianiu. Nie chciało mi się wierzyć, jak byłam już pod domem, że to koniec na ten dzień. I po części się nie myliłam.
           Już chciałam się z nim pożegnać, kiedy chwycił moją rękę. Zauważyłam, że zaczyna się rumienić i patrzeć na mnie z speszonym wzrokiem. Nagle zbliżył swoją twarz do mojej, cmoknął mnie w policzek, a następnie odskoczył lekko w tył. To działo się tak szybko, że w pierwszym momencie mnie zamurowało. Następnie uświadamiając sobie, co się wydarzyło, także zrobiłam się cała czerwona i spuściłam nieśmiało wzrok.
- Przepraszam. - Powiedział.
- Za co? - Zdziwiłam się, bo przecież było widać, że mi się podobało.
- Ja chyba, nie powinienem był. Nie będziesz zła?
- Głuptas. - Tylko tyle byłam w stanie mu na to odpowiedzieć.
- Nie rozumiem. - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Chodzi mi oto, że nic złego nie zrobiłeś. Wręcz przeciwnie. To było słodkie. - Sama nie wiedziałam, jak się na to zdobyłam.
           Sanha także znowu się zawstydził i uśmiechnął.
- Czyli mogę się już codziennie z tobą tak żegnać? - Zapytał.
- Jeżeli tego chcesz, to z wielką chęcią na to przystanę.
           Widać było dwie iskierki w jego oczach, jak to usłyszał. Żałowałam, że wcześniej go unikałam i starałam się odtrącić. Ominęłoby mnie tak wiele, gdyby nie postarał się wtedy o mój powrót i gdyby nie wsparcie mojej mamy.

*Kangjoon *

           Stresowałem się całą sytuacją, którą niestety jasno pamiętałem. Złość Bory za to, że okrzyknąłem się jej chłopakiem, była dla mnie największym problemem. Bałem się, że to koniec naszej przyjaźni, a na planie może zrobić się niezręcznie między nami. Jakże wielkie szczęście spowodowała u mnie wiadomość od niej na telefonie.

Nadawca: Bora
Spotkajmy się przed pracą. Najlepiej w wytwórni,  jeżeli jest tam miejsce, w którym będziemy mogli porozmawiać. Bo i tak muszę tam być wcześniej, bo szef mnie prosił.

           Tak więc czekałem na nią cierpliwie. Trochę się jeszcze stresowałem, bo w końcu mogła przyjść po to by powiedzieć mi, że od teraz będziemy się widywać czysto służbowo. Nie miałem pojęcia czego się po niej spodziewać.
           Kiedy ujrzałem ją z daleka uśmiechniętą, od razu spadł mi kamień z serca. Czułem, że to dobry znak. I miałem nadzieję, że się nie myliłem. Ugadaliśmy się w sali, która zazwyczaj stała pusta i mało kto do niej zaglądał. Bora wiedziała o tym, bo jak pracowała na portierni nikt nigdy nie brał tego klucza. Usiedliśmy na ławeczce znajdującej się w tym pomieszczeniu.
- Od czego by tu zacząć. - Mówiła patrząc na swoje stopy, co znaczyło, że krępuje się tego tematu.
- Powinienem cię przeprosić. - Wystrzeliłem.
- Spokojnie. Nie musisz. - Spojrzała na mnie. - Ja martwię się o ciebie. Skoro nadal coś do mnie czujesz możesz wkrótce cierpieć.
- Jak to wkrótce?
- Ja w każdej chwili mogę sobie kogoś znaleźć. I co wtedy zrobisz?
           Zaniepokoiłem się. Wiedziałem, że Dongmin za nią lata już dawno i pogodziłem się z tą myślą. Nawet go w tym wspierałem. Tylko, co jeśli rzeczywiście się zejdą? O tym na tamten moment nie myślałem. Przez jej słowa, zacząłem się nad tym zastanawiać, lecz miałem pustkę w głowie. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Koniec końców, patrzyłem się na nią bez słowa.
- Rozumiem, że nie pomyślałeś o tym. - Wyczytała z odpowiedź mojego zachowania.
- Racja. - Wyszeptałem, bo nie potrafiłem z siebie wydobyć głośniejszego dźwięku.
- Kangjoon, ja nadal chcę się z tobą przyjaźnić. A także nie chcę cię ranić. Powiedz mi co powinnam zrobić w tej sytuacji? - Zapytała już ze łzami w oczach, co mnie przeraziło.
- Posłuchaj. Nie patrz na mnie. - Chwyciłem jej podbródek kierując twarz w moim kierunku. - Jeżeli chcesz nadal mnie jako przyjaciela, to będę nim i to najlepiej jak potrafię. Jeśli masz mnie dość, wystarczy jedno słowo i zniknę w cień. Będziemy widywać się czysto służbowo. Natomiast jak kogoś pokochasz... Nie zwracaj uwagi na to co będę czuł. Pewnie zanim przywyknę do sytuacji, że jesteś szczęśliwa u boku innego, trochę minie. Ale przecież w końcu będę musiał to zaakceptować? Może to nawet sprowadzi bardziej mnie na ziemię.
           W tym momencie otarła łzy i nagle mnie przytuliła bardzo mocno.
- Dziękuję. - Wyszeptała, co wywołało u mnie lekki uśmiech.

*Minhyuk*

           Kiedy Taerin napisała do mnie, że podjęła decyzje i chce mi powiedzieć ją na żywo wieczorem, to dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Nawet trening wydawał się męczący, a w końcu kochałem taniec. Nie potrafiłem się na niczym skupić. W głowie gnieździły się same czarne scenariusze. Miałem od początku nadzieję, że zależy jej na mnie na tyle, iż nie będzie potrafiła odejść, ale z minuty na minutę zaczynałem w to wątpić. Bałem się, że jednak się podda i już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu. Wiedziałem, że byłem jeszcze młody i mogłem spotkać wiele dziewczyn mimo to, jako członek boysbandu rzadko się z takowymi widywałem i większość obcych to były napalone fanki,  z którymi nie dało rady by się zaprzyjaźnić. I choć mawiają, że tego kwiata pół świata, to Rin dla mnie była wyjątkowa.
           Gdy oznajmiono mi koniec treningu, wyprułem do szatni pospiesznie. Wziąłem szybki prysznic, by być odpowiednio odświeżony i ubrałem się w czyste ubrania. Pożegnałem się z chłopakami, którym nawet nie musiałem już mówić, gdzie idę. Zanim wyszedłem z wytwórni nałożyłem kaptur na głowę i maskę na twarz. Musiałem się teraz dobrze kamuflować. Wziąłem taksówkę, bo chciałem być jak najszybciej na miejscu.
Drzwi otworzyła mi jej mama z uśmiechem. Przywitałem się grzecznie, zdjąłem buty w przedpokoju i poszedłem na górę do jej pokoju. Siedziała przy swoim biurku. Wpatrywałem się w nią chwilę bez słowa. Jak uniosła głowę zauważyła mnie i chyba się wystraszyła, bo podskoczyła na krześle. Zaśmiałem się mimowolnie na ten widok.
- Chcesz mnie o zawał przyprawić? - Oburzyła się. - Wszedłeś tu cicho i stoisz sobie bez słowa.
- Myślałem, że już po krokach zorientujesz się, że to ja. - Rzuciłem na swoją obronę.
- Zamyślona byłam. - Powiedziała to już smutniej, przez co mnie zaniepokoiła.
           Zasiedliśmy na jej łóżku, jak to robiliśmy zazwyczaj. Patrzyła na mnie maślanymi oczami. Tak jakby to była jej ostatnia okazja na przyjrzenie się mi. Byłem w szoku. Złe scenariusze wydawały mi się wtedy takie realne. Czułem, że nasz koniec jest bliski, przez co moje serce zaczęło walić, jak oszalałe.
- Pragnę ci coś opowiedzieć, zanim wyznam ci decyzję, którą podjęłam.
           Przytaknąłem na zgodę, bo bałem się odezwać.
- Ja jestem troszkę wycofana jeśli chodzi o kontakty z rówieśnikami. Jakoś nie umiem się do nich dopasować. Pewnie, więc zauważyłeś, że nigdy nie opowiadam o swoich znajomych i z nimi nigdzie nie wychodzę? I słusznie, bo takowych nie posiadam.
           Zrobiło mi się momentalnie źle. Jak można było nie dogadywać się z taką wspaniałą osobą? Nie chciałem w to wierzyć, lecz ufałem, że to prawda. W końcu Rin nigdy nie zmyślała. Szkoda, że wcześniej o tym nie wiedziałem. Jeszcze bardziej bym się starał, aby czuła się wyjątkowo.
- Dlatego miałam do tej pory tylko moją kochaną siostrzyczkę. Aż nie pojawiłeś się ty.
           Na ostatnie zdanie uśmiechnąłem się w duchu.
- Jesteś dla mnie ważny. Znowu uwierzyłam, że jestem normalna i można mnie polubić. Zawsze byłam optymistką, lecz nie potrafiłam uwierzyć w siebie. Jeżeli coś mi wychodziło, nie mówiłam, że to moja zasługa, tylko szczęścia. Długo tak żyłam. Dopiero z momentem zbliżenia się do ciebie poczułam się doceniana. Podczas naszego ostatniego spotkania, jak powiedziałeś, że dla mnie możesz się poświęcić na początku nie dotarło do mnie to zdanie. Jak wyszedłeś i sobie je przypomniałam, o mało co serce nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Działasz na mnie jak lekarstwo, które było mi zawsze potrzebne do pełni szczęścia. Dlatego...
           Tutaj przerwała. Nie rozumiałem co się dzieje. Z wypowiedzi, można było wnioskować, że nie będzie potrafiła się ze mną rozstać. To czemu nadal miała smutny wzrok? Patrzyła na swoje stopy.  Machała nimi na boki. Znowu spojrzała w końcu na mnie.
- Może to będzie samolubne. Jednak chcę prosić, byś kontynuował swoje leczenie. Nie zostawiaj mnie. Wiem, że będzie ciężko i strasznie się boję, bo teraz dotarło do mnie, jak bardzo ryzykujesz. Niestety, jak na to nie patrzyłam, tak nie mogłam znaleźć argumentu, żeby pozwolić ci odejść. - Mówiła to już ze łzami w oczach.
           Ja poczułem ogromne ciepło. Miałem ochotę podskoczyć do sufitu, po jej przemowie. Nie zrobiłem tego. Po prostu ją przytuliłem, by mogła jeszcze chwilkę popłakać. Pewnie tego potrzebowała. Byłem przepełniony szczęściem i miałem nadzieję, że nikt szybko nam go nie przerwie. Nie liczyło się dla mnie w tej chwili za wiele. Cieszyłem się chwilą, mając ją w swoich objęciach i nie mam pojęcia, jak długo tak trwaliśmy jeszcze tamtego wieczoru.

*Myungjun*

           Po całej akcji w zoo, żaden z nas nie widział się z Borą. Ja bardzo tego pragnąłem, bo w końcu odkryłem przed nią swoje uczucia. Może i próbowałem z tego wybrnąć, lecz można było się domyślić, że jest ona na tyle bystra, że już wszystko wiedziała. Kiedy usłyszałem, że ktoś widział ją wchodzącą do wytwórni, nie zastanawiałem się ani chwili i zacząłem jej szukać. Minąłem kilku pracowników, którzy cieszyli się z czegoś, co sobie opowiadali i przypadkiem dosłyszałem o czym mówią.
- Kangjoon trochę zaszalał. Wkręcić swoją dziewczynę do obsady? Za bardzo się panoszy.
           Miałem tylko nadzieje, że nie mieli na myśli tej, o której pomyślałem w tamtym momencie. Poszedłem więc ukradkiem za nimi, udając, że tak naprawdę pomyliłem kierunki.
- A może ta cała Bora ma talent? W końcu przyszła na przesłuchanie normalnie i to reżyser zdecydował co i jak.
- Dobrze wiesz, że ten człowiek bardzo go faworyzuje i wystarczyło zapewne kilka słów, aby zgodził się ją wziąć.
- Myślisz, że tak łatwo oddałby główną rolę komuś, kogo nie uważałaby za odpowiednią osobę? Nie czarujmy się, ale dobrze wiemy ile kandydatur odrzucił i niektóre także z polecenia innych.
           Wkurzałem się, że tak obgadywali biedną Borę i było mi smutno słysząc, że jest z Kangjoonem. Pocieszałem się, że może to być równie dobrze plotka. Postanowiłem zajrzeć na portiernie i spytać, do jakiego pokoju wzięła klucz. Musiałem z nią się zobaczyć. Chciałem być pewien, że to nieprawda.
           Kiedy dotarłem na portiernię spotkałem miły uśmiech nowej pracownicy.
- Przepraszam, czy Bora może brała klucz do jakiegoś pokoju?
           Chwileczkę się zastanowiła, potem spojrzała na mnie zakłopotana.
- A kto to jest? Należy do girlsbandu? Czy nie?
- Nie, ona nie jest z Hello Venus. - Zaśmiałem się.
- Ah, czyli to pewnie ta co pytała, czy do pokoju 24 został zabrany kluczyk przez Kangjoona!
           No proszę. Jeszcze byli tam razem. Uderzyłem się w czoło na opamiętanie, przez co dziewczyna przyglądała mi się z niepokojem. Przecież grali razem w dramie. Mogli ćwiczyć przed nagraniami, czy coś takiego. Byłem głupi i zazdrosny. Stwierdziłem, że jak pójdę się z nimi zobaczyć wszystko się wyjaśni.
           Ruszyłem przed wymieniony pokój. Po drodze zauważyłem w oddali znowu tych samych plotkujących pracowników. Czy oni nie mieli nic do roboty, że krążyli tak po korytarzach? Sam nie byłem co prawda lepszy.
           Drzwi do sali były lekko uchylone, więc łatwo mogłem tam zajrzeć. Dojrzałem ich na ławce i zrobiło mi się momentalnie smutno. Bora była przytulona do niego. Chciałem znaleźć dobry argument na pocieszenie się, mimo to nic nie przychodziło mi do głowy. Wydawało mi się w tamtej chwili, że te plotki są prawdziwe. Choć chciałem bardzo usłyszeć od kogoś, że to wszystko kłamstwo, to tak się oczywiście nie stało. Wręcz przeciwnie. Koło mnie przeszły właśnie dwie aktorki.
- Jakie to było piękne, kiedy Kangjoon wydarł się, że jest jej chłopakiem! - Los chyba chciał mnie jeszcze bardziej dobić.
- I bezmyślne. Teraz wszyscy będą ich obgadywać.  
- Nie uważasz, że to kochane z jego strony, iż w tamtej chwili takie rzeczy się dla niego nie liczyły?
           Dalej nic już nie słyszałem, bo za bardzo się ode mnie oddaliły. Zrozumiałem, że to nie były tylko plotki. Oni się do tego przyznali. Stąd też tyle osób o tym gadało. I na dodatek siedzieli sobie w tej sali jak gdyby nigdy nic. Co oni sobie wyobrażali?
           W tamtym momencie spojrzałem znowu w głąb pomieszczenia. Tym razem siedzieli już normalnie. Rozmawiali, jednak zbyt cicho, by móc coś usłyszeć. Nagle Kangjoon spojrzał w moją stronę.
- Kto tam?! - Krzyknął, a ja w tej sekundzie szybko się wycofałem trzaskając drzwiami przy tym i stanąłem oparty o ścianę obok nich.
           Wiedziałem, że i tak mnie nakryli, lecz nie miałem pewności, że zorientowali się kim jestem. Miałem szansę uciec, ale w tamtej chwili drzwi się znowu otworzyły i wyskoczył z nich Kangjoon.
- O Myungjun! - Odrzekł radośnie widząc mnie. - Chciałeś pogadać z Borą? - Zapytał, a ja nie wiedziałem przez moment co odpowiedzieć.
- Nie.. Ja tylko przypadkiem szedłem i ... - Dukałem ze stresu. - Nie chciałem was podglądać.
- Spokojnie. My nie mamy nic do ukrycia. -  Te słowa były dla mnie bolesne.
- To ja już pójdę. - Szybko wystrzeliłem i zacząłem biec, jak jakiś wariat.
           Byłem zły, smutny i zawiedziony. Czemu ona mi  nic nie powiedziała wtedy w zoo? A może jeszcze wtedy nie byli razem? Tyle pytań mnie nurtowało, a nikt nie mógł mi na nie wtedy odpowiedzieć.

*Moonbin*

           Zauważyłem, że Jinwoo od kilku dni chodził nie w sosie. Denerwowały go błahe sprawy. Panicznie prosił, aby Minhyuk i Sanha opowiadali mu, jak układa im się z ich "znajomymi". Dziwiło mnie to. Wiedziałem, że coś jest nie tak i miałem pewne podejrzenia. Otóż Jihyun pisała do mnie ostatnio, że mój kumpel się do niej nie odezwał. Smutno jej było z tego powodu, bo w końcu dobrze im się rozmawiało. Ja chciałem jej podać jego numer, by sama się do niego odezwała, lecz ona odmówiła, bo bała się, że to będzie narzucanie się. Bałem się, że zrezygnował z poznania jej przez to co mówił nam ostatnio menadżer. W końcu był liderem i chciał zapewne dawać przykład. Zmartwiło mnie to i jak podczas treningu zostaliśmy chwilę sami, postanowiłem go oto zapytać.
- Słuchaj. Jak tam poznawanie Jihyun? - Stwierdziłem, że udam, iż nic nie wiem.
- Nijak. - Rzekł oburzony. - Ona dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać.
           Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Jak to mógłby być możliwe. Musiałby chyba pisać z inną Jihyun niż moja przyjaciółka.
- To niemożliwe. - Tylko tyle potrafiłem powiedzieć.
- A jednak. W końcu dała mi fałszywy numer.
           Zamurowało mnie i jednocześnie miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, co zrobiłem po kilku sekundach otępienia, a Jinwoo przyglądał mi się z powagą i wrogim spojrzeniem.
- Co jest? Co cię tak śmieszy?
- Ja tu snuję rozmyślenia, czemu do niej nie piszesz. Szczerze to ona też pytała mnie oto zmartwiona. Myślałem, że to przez słowa menadżera, a któreś z was po prostu się pomyliło. Albo ona podała ci jedną z cyferek źle, albo ty coś źle zapisałeś.             

           Patrzył na mnie zaskoczony. Ubzdurał sobie biedak, że ta nie chce go znać, a ona oczekiwała na jego wiadomość. Czyż to nie było prze zabawne? Jak ten los czasami z nas kpił. Oczywiście po uspokojeniu się, dałem mu prawdziwy numer do Jihyun i od razu wybiegł z sali, by do niej zadzwonić.