środa, 20 lipca 2016

Kiedy dorosnę: Rozdział 23

Witajcie! Oto nowy rozdział, na który czekaliście już tydzień. Wybaczcie za to, ale teraz tak to będzie wyglądać. ;-; Ostatnio często ktoś mi pisze, że rozdziały wydają się krótsze co mnie martwiło, ale pisze je zdecydowanie dłuższe od niedawna. Więc możliwe, że to dlatego iż czasami mam mniej pesrspektyw i tak się wam wydaje?  Nie mam pojęcia. ;-;

Kiedy dorosnę?
Rozdział 23


*Kangjoon*

           Jak to zwykle bywa przed rozpoczęciem nagrań do dram, staff i aktorzy spotykają się na tak zwanym wyjściu integracyjnym. Byłem już przyzwyczajony do takich sytuacji, jednak dla Bory wszystko było nowe. Oczywiście udaliśmy się tam razem, bo jak jej obiecałem zamierzałem jej pomagać, by nie pogubiła się na początku. Wszystko miało się odbyć w przyjemnej restauracji, gdzie wcześniej dla wszystkich został zarezerwowany stolik, a raczej podłużny i obszerny stół.
           Gdy dotarliśmy na miejsce zasiedliśmy obok siebie w wyznaczonym miejscu. Część osób była już, a inni pewnie mogli się spóźnić, bo w końcu to nic zoobwiązującego. Czekaliśmy w ciszy na jakiś rozwój wydarzeń. Szybko pojawił się alkohol na stole, co zszokowało Borę.
- Coś nie tak? - Zapytałem.
- Po prostu, nie wiedziałam, że aż tak bardzo będziemy się integrować. - Rzekła z lekkim niepokojem.
- Spokojnie. Zazwyczaj ludzie i tak tu piją z umiarem, choć może czasami ktoś ze staffu przesadzi, ale wtedy jest wesoło. - Zaśmiałem się.
- Rozumiem. A mogę odmówić?
           Zastanowiło mnie to jej pytanie.
- Dlaczego?
- Bo widzisz... Ja nie lubię alkoholu. Robi mi się niedobrze na samą myśl. Mogę wypić jednego na toast, na więcej się nie zmuszę.
- Nie ma sprawy. A masz może prawo jazdy?
- Mam, a co to ma do tego? - Zaskoczyłem ją.
- To ja będę pił, a ty wrócisz samochodem. Nie żebym chciał cię wykorzystać do tego, by się napić. Chodzi oto, że będziesz miała idealną wymówkę.
           Na to uśmiechnęła się do mnie tak, jak to podobało mi się u niej najbardziej. Nie było to zbyt szeroko, raczej nieśmiało i uroczo. Tak bardzo chciałem w tamtym momencie, bym to był tą osobą, która najwięcej razy wywoła go u niej.

***
           Wszystko przebiegało na spotkaniu w radosnym i przyjemnym klimacie. Bora po czasie rozluźniła się i swobodnie rozmawiała z kilkoma kobietami z ekipy. Wszystko wskazywało  na to, że ten wieczór zakończy się w dobrym guście. Starałem się mało pić, by mieć trzeźwy umysł, niestety nie wszyscy stosowali sobie taką zasadę.
           Jeden z menadżerów, który miał ostatnio podobno dużo problemów w domu, pan Kwan, wypił chyba odrobinę za dużo. Chodził chwiejnym krokiem między ludźmi i opowiadał nieśmieszne dowcipy. Kiedy zbliżył się do nas, praktycznie zawiesił się na Borze, niby w celu przytulenia jej od tyłu. Zaczęło się wtedy gotować coś we mnie. Zauważyłem, że coś jej szepta do ucha, a ona ma zniesmaczoną minę. Chciała rękami oderwać go od siebie, jednak była zbyt delikatna. Uniosłem się więc pospiesznie.
- Proszę ją zostawić. - Na te słowa stanął mi naprzeciw.
- Niby dlaczego? Nie mogę poderwać sobie młodej dziewczynki? - Zaśmiał się. - A może jesteś zazdrosny?
           Nie bałem się tego, jakie konsekwencje mnie czekają, lecz tego, że mógłby skrzywdzić Borę.
- Oczywiście i mam do tego prawo, jako jej chłopak! - Wybuchłem.
           Czułem na sobie wzrok wszystkich i słyszałem ciche podszepty. Pan Kwan na te słowa poszedł dalej nie mówiąc już nic, a Bora patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Ja sam nie rozumiałem, czemu użyłem tego fałszywego argumentu.
- My już chyba wyjdziemy. - Rzekłem prawie szeptem, kłaniając się nisko.
           Pożegnaliśmy się z Borą ze wszystkimi, choć widziałem, że bardzo się stresowała sytuacją. Kiedy już byliśmy pod samochodem, z dala od restauracji ona zaczęła krzyczeć.
- Oszalałeś?! Teraz wszyscy pomyślą, że dzięki tobie mam tę rolę. Powinnam zrezygnować.
- Nie! Nawet nie wiesz, jak ciężko było znaleźć odpowiednią aktorkę. A ty nie dostaniesz drugiej takiej szansy.
- To co mam robić? Będą teraz wszyscy oburzeni.
- A co ja miałem robić? Patrzeć, jak cię napastuje? Wiem, że to alkohol uderzył mu do głowy i dlatego nie wiadomo było na co będzie go stać.
- Dziękuję ci, że stanąłeś w mojej obronie. Doceniam to, ale.. chłopak?
- Nic innego nie potrafiłem wymyślić. - Mówiłem zrozpaczony. - Wybacz mi.
- Nie mam czego. Po prostu teraz może być nieciekawie i zaczynam myśleć, że wcale ze mnie nie zrezygnowałeś.
- Próbowałem i nie potrafię. - Wyszeptałem wręcz.  
- Porozmawiamy, jak będziesz trzeźwy. Teraz jedziemy do domu. - Albo mi się zdawało, albo specjalnie uciekła od tematu.
           Nie chciałem się już odzywać, by nie palnąć znowu jakiejś głupoty. Droga powrotna odbyła się więc w ciszy. A na miejscu pożegnaliśmy się ze sobą bardzo formalnie, po czym Bora wsiadła w taksówkę. Byłem zdruzgotany całą sytuacją. Namieszałem nieźle. Miałem tylko nadzieję, że nie stracę chociaż jej przyjaźni. Bo tego bym nie zniósł.

*Bora*
           Kiedy wracałam taksówką do domu ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Po prostu miałam już dosyć na ten dzień. Od kilku dni myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się na wyprawie w zoo.  A teraz jeszcze Kangjoon... Dlaczego nie mógł tak po prostu o mnie zapomnieć? Może powinnam była zerwać z nim przyjaźń. Ale nie potrafiłam i dobrze wiedziałam, że on by też tego nie chciał. Wolał cierpieć, niż całkowicie to zakończyć. Ja za to musiałam poukładać swoje uczucia, by dłużej nie zbywać chłopaków, bo w końcu się pokłócą przeze mnie, a tego bardzo nie chciałam.  
           Pod drzwiami mieszkania stałam szukając w torebce kluczy. W ciemności nie potrafiłam ich wydobyć, więc trochę to trwało. Miałam ochotę ze złości wszystko wysypać z niej na ziemię i prawie bym to zrobiła, lecz poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Na chwilę zamarłam. Przypuszczałam kto to może być i w duchu prosiłam by to był właśnie on. Niby ostatnio zachowywał się dziwnie, jednak jego aż tak bardzo się nie bałam. Odwróciłam się powoli, by ujrzeć kto to i się nie myliłam. Przede mną stał Jinsu.
- Bora. Czemu cię nie było tak długo? - Mówił zmartwionym głosem i w oczach miał łzy.
- Spokojnie. Byłam na spotkaniu integracyjnym.
- Ja... Ja chciałem cię przeprosić, bo ty pewnie mnie teraz nienawidzisz.
- To nie tak. - Próbowałam go uspokoić, bo nie mogłam patrzeć na jego zaszklone oczy. - Powiedz, co ci się stało? Gdzie się podział dawny Jinsu?
- Powiem ci całą prawdę, jeżeli będę mógł wejść.
           Zaczęłam się wahać, czy powinnam była go wpuszczać do domu. Byłam w końcu sama jak palec. Mimo wszystko, miałam przeczucie, że on nic mi nie zrobi. To sprawiło, że zaufałam mu tym razem.
- Dobrze. Tylko jak coś znowu zrobisz nie tak, to będę musiała jakoś inaczej to rozwiązać.
- Rozumiem. Obiecuję być grzeczny. - Po tych słowach uśmiechnął się wymuszenie.
           Udało mi się nareszcie wydobyć klucze, dlatego pospiesznie otworzyłam drzwi i mogliśmy już być w środku. Kiedy zrzuciliśmy z siebie kurtki i obuwie, usiedliśmy na kanapie obok siebie, jednak ja odsunęłam się na bezpieczną odległość. Czekałam aż zacznie mówić, choć chwilę jeszcze panowała cisza. Pewnie musiał się zebrać w sobie, by cokolwiek powiedzieć.
- Ja wcale nie byłem w szkole z internatem.
           Nagłe wyznanie kłamstwa sprawiło, że spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Nie jeździłem także na żadne wakacje. Ojciec wszystkich okłamywał. Jak wiózł mnie w tamto miejsce.
- Jakie tamto miejsce?
- Byłem w psychiatryku. - Odrzekł zaciskając pięści.
           Zszokowała mnie ta informacja. Aczkolwiek ewidentnie było widać jego zachwianie ostatnim razem.
- Dlaczego twój tata ci to zrobił?
- Po odejściu mamy popadałem w depresję. Byłem jeszcze dzieckiem i nie rozumiałem co się stało, a jednak tak mnie to trafiło, że nie potrafiłem pójść do szkoły. Nie chciałem, ani jeść, ani wychodzić z łóżka. Nie potrafił sobie ze mną dać rady. Jedynie chciałem zobaczyć się z tobą, bo potrzebowałem kogoś kto mnie najbardziej zrozumiałby na tamten moment. Lecz on twierdził, że jak nie pójdę do szkoły to nici ze spotkań ze znajomymi. Wreszcie jakiś znajomy doradził mu, by zasięgnął pomocy u psychologa, a on po prostu zamknął mnie w psychiatryku.  
- To musiało być straszne, jak byłeś jeszcze dzieckiem.
- Owszem. Lekarze byli mili i starali się mi pomóc ze wszystkiego wyjść. Zauważyli też, że ciągle wspominałem o tobie. Tak bardzo chciałem z tobą móc porozmawiać. Ojciec zgodził się podczas odwiedzin opowiadać co u ciebie. Na początku dowiadywał się tego od twojej mamy, potem został twoim stałym klientem w salonie fryzjerskim.
- Czekaj... Czyli Pan Lee to twój tata?
- Owszem. Nie zorientowałaś się, bo nigdy nie spotkałaś mojego ojca. To było nawet mu na rękę, bo nie musiał ci się tłumaczyć  gdzie jestem i mógł dowiedzieć się tak wiele.
- Ale ty nie byłeś tak naprawdę chory, prawda?
- Z czasem z braku kogoś kto obdarzy mnie uczuciem choćby przyjaźni, zaczynałem szaleć. Jak tata przychodził bez wieści o tobie dostawałem szału. Płakałem, krzyczałem i musieli faszerować mnie lekami. Chyba jednak coś mi było. Leczenie dla dorosłych było bardziej drastyczne. Lekarze na mnie eksperymentowali różne leki.  Byłem już zresztą stałym mieszkaniem ośrodka. Myśleli, że tak będzie zawsze. Wkrótce tata stracił pracę i nie było go stać na dalsze trzymanie mnie tam, przynajmniej na jakiś czas. Dlatego tu jestem.
- Chcesz powiedzieć, że koniec końców, jesteś chory?
           Pokiwał tylko głową i po jego policzku spływała łza.
- Nie chcę cię więcej skrzywdzić. - Mówił już przez płacz. - Boję się do ciebie zbliżać. Możliwe, że niedługo znowu wrócę do psychiatryka. Tego też się panicznie boję.
- Chciałabym ci jakoś pomóc.
- Nie możesz. Lecz chcę mieć do ciebie małą prośbę.
- Jakąś?
- Pewnie to zbyt wiele. Możesz mnie tam odwiedzać? Jako przyjaciółka. Wtedy może byłoby mi łatwiej, gdyby ktoś szczerze lubiący mnie tam przychodził.
           Ja już praktycznie też miałam w oczach łzy. Strasznie słuchało mi się o jego cierpieniu. Przez tyle lat on myślał o mnie, a ja żyłam sobie beztrosko nie będąc świadoma jego krzywdy. Bardzo pragnęłam spełnić jego życzenie. Być dla niego jakimś oparciem. Wiedziałam, że może być mi trudno, mimo to, postanowiłam spełnić rolę jego przyjaciółki jak najlepiej bym potrafiła.
- Będę przyjeżdżać, tylko podaj mi adres, bo nie wiadomo, czy twój tata będzie chciał mi go dać.
- Oczywiście. Proszę. - Mówiąc to wręczył mi wizytówkę jakiegoś lekarza, pewnie pracującego w tym zakładzie.
- Zrobię co w mojej mocy, by być u ciebie często. Wiesz już kiedy mniej więcej tam wracasz?
- Prawdopodobnie w następnym tygodniu.
- Rozumiem.
- Jak coś to tam dzwoń. Oni ci powiedzą, czy już jestem.
- Dobrze. - Odpowiedziałam klepiąc go po ramieniu.
           Przy wychodzeniu przytuliłam go mocno w celu pokazania, że nadal jest dla mnie ważnym przyjacielem. Nie chciałam by czuł się gorszy przez to, że ma problemy. Było mi go strasznie żal, a na dodatek czułam się głupio, że przejmowałam się swoimi błahymi sprawami tak bardzo, a ktoś taki jak on miał o wiele gorzej.

*Taerin*

           Czekałam właśnie na Minhyuka, który miał wpaść do mnie do domu. Chciał pilnie o czymś ze mną porozmawiać i szczerze się tym stresowałam. Nerwowo uderzałam ołówkiem o biurko. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić, a w głowie gnieździły mi się same czarne scenariusze. Kiedy mama oznajmiła, że przyszedł mój kolega z niecierpliwością wpatrywałam się w drzwi do mojego pokoju. Jak tylko się w nich zjawił z wielkim uśmiechem troszkę mi ulżyło. Wszedł do środka i ruszył w moją stronę. Ja wstałam z krzesła i dałam mu całusa w policzek, po czym zasiedliśmy na moim łóżku, bo tak było najwygodniej.
- Co się stało?
- Niby nic wielkiego, ale musiałem z tobą pogadać.
- Słucham więc. - Mówiłam troszkę w gorącej wodzie kąpana.
- Ah, bo zobaczył mnie menadżer z tobą.
           Zamurowało mnie. Nic takiego? Przecież był gwiazdą i na pewno miał przechlapane przez taką sytuacje. O dziwo, że jeszcze mógł do mnie przyjść, a dla niego nic takiego?
- Nie patrz tak Rin. - Musiałam mieć wtedy dziwną minę. - Wszystko się ułożyło. Powiedział tylko, byśmy uważali i bardziej się kamuflowali. On jest wyrozumiały i nie ukarał nas w żaden sposób. Tylko martwi się o nas.
           W głowie znowu kłębiły mi się myśli, że gdyby nie ja, wcale nie byłoby problemu. Poczułam, że jestem strasznym ciężarem dla Minhyuka, choć on tego nie okazuje. A on tak kochał to co robił i mimo to, poświęcał czas na spotkania ze mną. Na dodatek było ciągłe ryzyko, że ktoś więcej się o nas dowie. Bałam się, że najrozsądniejszym wyjściem byłoby zerwanie.
- Wiem, że teraz pewnie się obwiniasz. Dlatego tak bardzo bałem się, ci to mówić. Ale musisz wiedzieć, bo teraz troszkę się zmieni. Będę raczej wychodził z tobą zakamuflowany i musimy wybierać bardziej ustronne miejsca na spotkanie. A najlepiej, jakbym cię po prostu odwiedzał w domu. Tylko, czy ty jesteś gotowa na takie trudności? Chcesz się poświęcić dla mnie? Bo widzisz, ja jestem w stanie to zrobić i jesteś dla mnie bardzo ważna. Jednak jestem gotów się wycofać, jeżeli to dla ciebie zbyt wiele.
            W tamtej chwili nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pierwsze co pomyślałam to, że stwierdzenie "męska decyzja" jest najbardziej błędnym. Otóż odkąd pamiętałam to mężczyźni zwalali podejmowanie ich na kobiety i posmutniałam, że Hyuk robił to samo. Nie chciałam decydować. Nie chciałam być tą, która postanowi, co dalej z nami.
- Mogę się nad tym zastanowić?
- Oczywiście.
           Czas to jedyne co mogło mi teraz pomóc. Musiałam przeanalizować za i przeciw, oraz to, czy będę bez niego potrafiła funkcjonować. Otóż on i Bora to jedyne osoby, które były mi tak bliskie. Nie byłam gotowa na tamten moment tak szybko stwierdzić, czy powrócenie do stanu przed poznaniem go, jest możliwe dla mnie.

*Jinwoo*

           Jak tylko zostałem sam w pokoju wyciągnąłem swoją komórkę i wklepałem sobie numer Jihyun do kontaktów. O mały włos zgubiłem tą kartę w zoo, a po prostu tyle się działo, że zapomniałem o przepisaniu go. Zastanawiałem się, czy powinienem był do niej napisać. Bardzo chciałem ją bliżej poznać, a jednak bałem się po ostatnim wykładzie menadżera, że nie mogę tego zrobić. Byłem w końcu członkiem zespołu i wiedziałem, że będę poświęcał się karierze, jak na to przystanę. A mimo to, sam menadżer uważał, że jesteśmy w takim wieku, gdzie ciągnie nas do poznawania ludzi.
           Nagle stwierdziłem, że może warto zaryzykować i zacząłem stukać w literki na ekranie.

Odbiorca: Jihyun
Witaj,
Tutaj JinJin. Nie wiem, czy mnie pamiętasz? Mam nadzieję, że tak. Otóż bardzo jestem ciekaw, jak wiele mamy jeszcze wspólnych tematów. Co powiesz na lepsze poznanie się? Jakiś wspólny wypad?
Pozdrawiam.

           Po wciśnięciu przycisku "Wyślij" zacząłem się stresować. Myślałem, czy moja wiadomość nie zabrzmiała dziwnie, albo czy aby na pewno, ona nadal chce mnie poznać. Nie wiedziałem, czemu tak bardzo się tym przejmowałem. Kiedy telefon zawibrował, mało co nie wypuściłem go z wrażenia.

Nadawca: Jihyun
Koleżko muszę cię zasmucić, ale laseczka do której pisałeś musiała ci podać zły numer. Ja jestem facetem i na żadne spotkanie się z tobą nie wybiorę. Homo nie jestem, więc no.

           Zamurowało mnie. Patrzyłem w ekran i czytałem kilka razy tę samą wiadomość. Zastanowiło mnie już tylko jedno. Czy ona specjalnie podała mi zły numer, by mnie spławić, czy może to zwykła pomyłka i tylko Moonbin mógłby pomóc mi ją naprawić. Postawiłem jednak na razie wstrzymać się z jakimikolwiek działaniami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz