poniedziałek, 4 lipca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 10

10 rozdział, taka okrągła liczba, a nie dawno nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę to opowiadanie. Zapraszam do komentowania. Na dole jest jeszcze notatka wyjaśniająca coś. Nie daje jej na górze, bo to dotyczy fabuły tego rozdziału i dlatego nie chcę nic zaspojelrować.

Małe nieporozumienie
Rozdział 10




*Myungsoo*

           Było mi smutno, że Saeron na mnie nakrzyczała i się rozłączyła. Ja tylko się nią przejmowałem. Co raczej i tak było dziwnym uczuciem dla mnie. Nie znałem tego wcześniej. Co tu się ze mną działo? Musiałem obmyślić coś, żeby nie była na mnie zła. W końcu mieliśmy iść na randkę. Tylko, że ja nie wiedziałem nawet co mógłbym jej podarować. Nie miałem zielonego pojęcia co ona może lubić.
           Gdy tak siedziałem sobie w salonie przed telewizorem, ktoś wszedł do domu. Było bardzo późno. A ja nie przypominałem sobie, kogo nie było w domu. Zdziwiłem się trochę widząc Sunggyu. Nie powiem, że mnie to cieszyło. Od rozmowy z nim, a raczej prawie kłótni byłem zły trochę na niego. Uważał, że nie nadaje się dla dziewczyny, którą sam ledwo znał. Po chwili zastanowienia, zacząłem zadawać sobie pytanie, gdzie on był, lecz głupio było mi to głośno powiedzieć. Był przecież liderem i najstarszym z nas. Mógł nawet przejść się po mieście i nic mi do tego.
           Jak na złość zasiadł obok mnie na kanapie. Wiedziałem, że chce o czymś pogadać, ja za to nie miałem ochoty. Zamierzałem wstać, a on mnie zatrzymał ręką. Był cały czas poważny. Stwierdziłem, że może jednak to coś poważnego i zostałem.
- Coś ci powiem. Powinieneś wiedzieć.
- Słucham? – Zapytałem niezbyt pewny, czy ucieszy mnie to co powie.
- Saeron została zaczepiona dziś przez jakiegoś typka.
- Co?! – Krzyknąłem podnosząc się do pionu. – Nic jej nie jest?
- Spokojnie. Jest cała i zdrowa. Nakrzyczała na ciebie pewnie tylko dlatego, że się stresowała. Nie przejmuj się tym.
           Mówił to tak stoicko. We mnie zaczęło się coś gotować.
- A skąd to wiesz?
- Byłem z nią. Poszedłem po nią, bo tak jej obiecałem. Wahałem się przez to, że mówiłeś, że ona ci się podoba. Nie chce, abyś myślał, że za nią latam. Ale no ja chciałem dotrzymać słowa. Na szczęście zjawiłem się w porę. Nie wiem co ten facet by zrobił, jakbym się nie zjawił.
- Czemu powiedziała, że jest już w domu? – Przerwałem mu, choć miał jeszcze coś dodać.
- Teraz to cię martwi? Może nie chciała abyś się przejmował.
- A dla mnie to wygląda, jakby nie chciała przyznać się, że jest tam z tobą.
           Usłyszałem jego westchnięcie. Podniósł się z miejsca i stanął naprzeciw mnie.
- Słuchaj. – Mówił wskazując mnie palcem. – Przestań sobie dopowiadać coś, co jest bzdurą. Myślisz, że w takiej chwili to się liczyło? Ogarnij się. To ty jutro masz z nią randkę.
           Uspokoiłem się. Nie wiedziałem, co mi siedziało w głowie. Sunggyu miał rację. Powinienem był ochłonąć. Może byłem już śpiący. Kiwnąłem do niego szeptając ciche przeprosiny i udałem się do pokoju, w którym spałem. Telewizję oglądałem już w pidżamie, więc jedynie ułożyłem się wygodnie na łóżku. Nie zamierzałem od razu zasnąć. Wziąłem do ręki telefon i napisałem sms.

Odbiorca: Saeron
Chciałem przeprosić za moją gwałtowność dzisiaj. Mam nadzieję, że nie jesteś zła i spotkanie aktualne. Wynagrodzę ci to. \(^_^)/
Słodkich snów.

           Myślałem, że to na tyle i dopiero rano otrzymam odpowiedź. Ku mojemu zaskoczeniu urządzenie w mojej ręce szybko zawibrowało.

Nadawca: Saeron
To ja przepraszam. Byłam troszkę czymś zestresowana. >_< Nie powinnam była tak krzyczeć. To do mnie niepodobne. Na co dzień jestem opanowana. Pewnie cię zraziłam do siebie. Jeszcze raz przepraszam. Widzimy się i obiecuję, że będę zdecydowanie milsza. \(~_~)/
Śpij dobrze.

           Zaśmiałem się w ekran mojej komórki. To było urocze. Cały gniew przeszedł i wiedziałem, że spokojnie mogę zasnąć, bo zapowiadał się ciekawy dzień.

*Jimin*

           Przeglądałem się bardzo długo w lustrze. Czarny kolor był taki zwyczajny, lecz jakoś mi to nie przeszkadzało. Stwierdziłem, że zawsze mogę się przyzwyczaić, albo wkrótce sobie znowu je przefarbuje na jakiś inny odcień. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z łazienki, pod której drzwiami czekała Saeron tupiąc nogą.
- Ile facet może tam siedzieć? Ja spotykam się dziś z Myungsoo. Nie chcę się spóźnić, bo pomyśli, że jestem jak wszystkie dziewczyny.
- A zależy ci na tym, aby myślał inaczej? – Zapytałem podchwytliwie.
- Nie twoja sprawa braciszku. – Uśmiechnęła się do mnie ironicznie. – Z drogi.
           Popchnęła mnie lekko w bok. Całe szczęście już mnie ta strona nie bolała tak, jak poprzedniego dnia. Postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza. Ubrałem buty na nogi i wyszedłem sobie powolnym krokiem. Otwierając drzwi z klatki usłyszałem kogoś.
- To nie może być tu.
           Kiedy stałem na zewnątrz ujrzałem jakiegoś młodego chłopaka. Kręcił się w tą i z powrotem, jakby zastanawiając się nad wejściem do klatki. Myślałem początkowo, że to jakiś idiota do Riyeon. W końcu opowiadała mi raz, że czasem jakieś typki kręcą się i ją szukają. On jednak nie wyglądał na podrywacza z klubu. Prędzej na jakąś sierotkę zagubioną w wielkim mieście.
- W czymś pomóc? – Chciałem być uprzejmy.
- Pewnie nie będziesz mógł. Ale może znasz Kwon Saeron?
- Och. – Zdziwiłem się. – Nie wyglądasz, jak Myungsoo. – Nie wiedziałem, po co gadałem taką głupotę.
- Kto?
- Chłopak z którym za chwilę ona idzie na randkę.
- Rozumiem. – Wydawało mi się, albo posmutniał mu wyraz twarzy. – Nieodpowiedni moment wybrałem. Możesz jej przekazać…  - Zastanowił się chwilę. – Lepiej nie mów jej nic. Co ona teraz porabia w życiu?
- Mogę ci powiedzieć, gdzie pracuje. – Nie wiem, czemu mu to gadałem, skoro nie wiedziałem, czy nawet Saeron go lubi.
- Z chęcią się tego dowiem.
- Jest barmanką.
- To niebezpieczny zawód. Ale to przydatna informacja. Porozmawiam z nią w takim razie innym razem. Dziękuję ci. – Już miał odchodzić, lecz zatrzymał się i odwrócił znowu do mnie. – A ty kim dla niej jesteś?
- Coś na rodzaj przyszywanego brata i współlokatora?
           Widać było, że nie ogarniał tego co właśnie powiedziałem. Obok niego pojawiła się nagle jakaś dziewczyna i uderzyła go w tył głowy.
- Dan! – Krzyknęła, aż podskoczyłem. – Chcesz mnie tu zgubić? Wiesz, że nie odnajduję się w Korei. Powiem twojemu tacie!
           Nic nie rozumiałem. Jedyne co wywnioskowałem, to to, że nie są stąd.
- Już po ciebie wracałem. Po prostu odszedłem tylko na chwilę coś sprawdzić. – Mówił tak łagodnie mimo iż ona się darła po nim. – Myślałem, że to mi zajmie chwilę, a tobie twoje zakupy dużo dłużej. Nie złość się, Jira.
- Przepraszam. Od wczoraj jestem rozdrażniona. – Mówiła już go poklepując po ramieniu z niewinną minką.
           Nie wiedzieć czemu rozśmieszyła mnie tym. Przez co także zauważyła moją obecność. Spojrzała się na mnie zaskoczona.
- Kto to? Jakiś twój kumpel z dawnych lat?
- Nie, nie. – Pokręcił przecząco głową. – Jakiś znajomy mojej dawnej przyjaciółki. Chodźmy już.
           Ujrzałem Myungsoo zbliżającego się do nas. Natomiast komiczna dwójka odchodziła w przeciwną stronę.
- O idzie kochaś naszej Saeron! – Sam nie wiem, czemu to powiedziałem, jak większość rzeczy które wypowiadałem.
           Przez to ten cały Dan odwrócił się i podbiegł blisko mnie.
- Serio ktoś taki, lata za Saeron? – Wyszeptał.
- Owszem.
           Widziałem jak robi wielkiego banana. W tym momencie przestałem całkowicie ogarniać tego człowieka. Pobiegł nagle za tą dziewczyną. Nawet nie zauważyłem, jak Myungsoo zjawił się koło mnie.
- Hej. – Przywitał się z uśmiechem.
- Witaj. – Odpowiedziałem mniej pozytywnie nastawiony.
- Jakiś kumpel? – Wskazał w stronę, gdzie zniknął ten cały Dan.
- Nie mój. Znajomy z dawnych lat Saeron. – Zachciało mi się go podenerwować.
           Mina mu skwaśniała od razu, a mnie to śmieszyło. Otóż, to nie tak, że go nie lubiłem. Nie pasował mi do siostrzyczki. Na dodatek chciał zepsuć moją teorię o Saeron i Sunggyu. Wiedziałem, że to nie prawda. Jednak już taki byłem, że jak coś sobie ubzdurałem to chciałem, aby to było prawdą.
- Skąd się tu wziął?
- A mnie pytasz? Pierwszy raz go tu widzę. Jeżeli to cię uspokoi.
           Irytowało mnie jego podejście. Zachowywał się, jakby bał się, że każdy mu odbije Saeron. Ciekawe, czy o mnie też tak choć przez chwilę myślał. Przecież praktycznie mieszkałem z nią pod jednym dachem.
           Nasza zainteresowana zeszła chwilę po moich słowach. Stwierdziłem, że przewietrzyłem się wystarczająco i wróciłem do mieszkania.

*Saeron*

           Byłam strasznie zestresowana schodząc na dół. Nie miałam pojęcia, jak powinnam była się zachować na randce. Nie wiedziałam też, czy dobrze robiłam idąc na takową z prawie obcą mi osobą, do której na dodatek na siłę starałam się przekonać. Co z tego, że był tak bardzo przystojny? To się nie liczyło dla mnie.
           Jak otwarłam drzwi prowadzące na zewnątrz ujrzałam Jimina stojącego z Myungsoo. Jak mnie zobaczył to wyminął mnie i wszedł do klatki. Ja natomiast stanęłam przed tym drugim i nie miałam pojęcia co powiedzieć. Wypadało się przywitać, a mi brakowało słów. Patrzyliśmy się na siebie. On z wielkim uśmiechem, ja przegryzając wargi ze zdenerwowania.
- Idziemy gdzieś? – Zapytałam niepewnie.
- Wiesz. Pomyślałem, że może ty gdzieś mnie zabierz. Nie znam tej okolicy za dobrze i nie wiem co takiego możesz lubić.
           I co ja miałam zrobić? Do kawiarni nie chciałam iść, skoro byłam dzień wcześniej. Dopiero po pewnym momencie coś, co przykuło moja uwagę mi pomogło. Wielki transparent o otwarciu kręgielni. Uratowało mnie to.
- Może nowo otwarta kręgielnia?
- Cudowny pomysł. Od razu ostrzegam, że nie będzie żadnych forów z racji, że jesteś dziewczyną.
           Prychnęłam na to.
- Ja jestem mistrzynią tej gry. To ty będziesz błagał o litość.
           Na te słowa roześmialiśmy, dzięki czemu atmosfera się rozluźniła. Pomyślałam, że może nie będzie tak źle, jak się obawiałam.
           Gdy już ruszyliśmy on chwycił mnie pod rękę, co mnie zdziwiło. Nie odezwałam się jednak. W końcu nie było to nic złego. Z drugiej strony dziwnie się tak czułam.
           Szybkim tempem doszliśmy do docelowego miejsca. Wielki bilbord przyciągał wzrok. Mienił się na czerwono. Weszliśmy do środka. Wszędzie wszechobecne odcienie szarego i czerwonego bardzo mi się spodobały. Po zostawieniu kurtek w szatni mogliśmy udać się na górę po schodach. Świeciło pustkami. W końcu zapewne jak i do mojego klubu musieliby przychodzić w takie miejsce ludzie z ościennych miast, bo tutaj sami staruszkowie i biedni studenci zamieszkiwali.
- To zaczynamy zabawę. – Oznajmił Myungsoo.
           Podeszliśmy do jednego ze stolików, gdzie zostawiłam na blacie telefon. On już chwycił kulę w ręce. Robił zamachy w jedną i drugą stronę, a ja się mu przyglądałam. Wreszcie rzucił ją. Zjechała na szynę. Zaśmiałam się w duchu. Odwrócił się do mnie z skwaszoną miną.
- Nie poszło mi.
- Patrz na mnie. – Rzekłam pewna siebie.
           Ruszyłam chwytając okrągły przedmiot. Zrobiłam odpowiedni zamach i puściłam ją. I popełniłam ten sam błąd co on. Zamurowało mnie.
- Słyszałem, że jesteś mistrzynią? – Zaczął ze mnie kpić. – To nie wyglądało mistrzowsko.
- Ah! – Zdenerwowałam się.
           Tym razem on zrobił Strike. Byłam załamana. Ja ledwo trafiłam po kilka kręgli. Nie wiedziałam, czemu tak było. Aczkolwiek powodem mogło być to, że w takim miejscu ostatni raz byłam z rodzicami. Wyszłam z wprawy? Zrobiło mi się smutno. Chciałam zaimponować i nic mi nie wyszło. W pewnym momencie usiadłam przy stoliku i patrzyłam na podłogę.
- Co jest? – Wystraszył się Myungsoo.
- N..Nic. – Wyjąkałam. – Po prostu, jestem beznadziejna.
- Nie gadaj głupot. Spójrz na mnie. – Podniosłam wzrok, a on klęczał przede mną i patrzył mi prosto w oczy. – Jesteś niesamowita. To tylko głupie kręgle. Musi być coś co umiesz dobrze robić. – Uniósł kąciki ust, pewnie mając jednocześnie nadzieję, że powtórzę ten gest.
           Ja nie potrafiłam. Oczywiście, że nie chodziło tylko o tą grę. Zrobiło mi się znowu źle na wspomnienie o rodzinie. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać. Chciałam pokazywać światu, że jestem silna mimo wszystko. Na szczęście uwierzył w ten błahy powód. Postarałam się więc go utwierdzić w przekonaniu.
- Umiem szybko jeść lody! Idźmy na lody, a na pewno zjem je szybciej. – Moje pomysły czasem samą mnie zadziwiały.
- Jeszcze nie widziałaś jak szybko je jem ja.
- A to nie dasz mi forów, skoro robię smutną minkę? – Zażartowałam.
- Ani mi się śni. – Roześmiał się, więc wszystko poszło po mojej myśli.
          Ruszyliśmy do najbliższej lodziarni. Żeby było mi trudniej wziął dla mnie większą porcję. Cwaniaczek się znalazł. Nie ścigaliśmy się jakoś specjalnie. Poniosła nas rozmowa. Nie pamiętam o czym dokładnie rozmawialiśmy, aż naszliśmy na temat pracy.
- Jesteś pewna, że chcesz nadal tam pracować?
- Myślę o tym. Niestety ciężko tu się czegoś chwycić.
- Nie myślałaś o wyjechaniu do większego miasta?
           Zastygłam. Miałabym się wynieść stąd? Nigdy moja głowa czegoś takiego nie rozważała. Może to było jakieś wyjście. Gorzej, że nie miałam i tak pojęcia gdzie miałabym pojechać. Tu także spędziłam większość mojego życia. Mój dom nadal stał pusty i nie zamieszkały oraz wystawiony przez obecnego właściciela na sprzedaż. Obiecałam sobie, że dopilnuje, by trafił w dobre ręce, choć nie miałam pojęcia jak tego dokonać. I dodatkowo czekałam, aż powróci pewna osoba. Ktoś, kto kilka lat temu musiał wyjechać, lecz obiecał do mnie wrócić

***

           Jimin postanowił odprowadzić mnie do pracy. Początkowo protestowałam, bo w końcu jego też napadnięto i bałam się, że znowu ich spotka. On nie dał za wygraną i uparł się, a ja nie mogłam go zamknąć w domu czy coś. Pod klubem stała jakaś jedna osoba. Odwrócony tyłem człowiek. Zazwyczaj nikt nie przychodził na samo otwarcie. Zrozumiałam jednak, o co chodzi, kiedy osoba ta odwróciła się naszą stronę i uśmiechnęła.
- Kopę lat. – Rzekł w moją stronę.
- Danyoung! – Krzyknęłam niezmiernie uradowana i oboje ruszyliśmy ku sobie.
           Prawie zapomniałam o obecności Jimina. Odwróciłam się do niego i chciałam coś mówić, ale on mnie uprzedził.
- A więc, jednak się znacie? – Zapytał.
- Owszem. – Odparłam zdziwiona.
- Dziś ten koleś przyszedł pod naszą kamienicę, zanim Myungsoo po ciebie przyszedł.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś? – Uderzyłam go w ramię.
- Ja go prosiłem, aby nic nie mówił. Chciałem zrobić niespodziankę.
- A moje tajemnice to wygadujesz od tak. – Nadal byłam oburzona.
- No miałem już tego nie robić, więc przestałem też wygadywać tobie to, co proszą inni bym nie mówił.

           Zaśmiałam się lekko i znowu spojrzałam na dawnego przyjaciela. Wyglądał tak samo miło, jak dawniej. Ten sam uśmiech, ten sam błysk w oczach.




*******
Chcę zakomunikować, że postać na gifie to oczywiście nowa osoba w opowiadaniu, czyli Danyoung. Ma on użyczony tylko i wyłącznie wygląd od Gongmyunga, aktora i członka zespołu 5urprise. Był już zaplanowany w spisie postaci, ale to było dawno i prawdopodobnie nikt o tym nie pamięta. :D
Pozdrawiam serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz