piątek, 1 lipca 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 9


Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział i czekam na wasze wspaniałe komentarze. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 9


*Sunggyu*

           Gdy wróciłem do domu, zastałem tam tylko Sungyeola. Chodził i nucił coś sobie oraz wcale nie zwracał na mnie uwagi. Wiedziałem, że zawsze był dziwny, lecz coś czułem, że to nie był normalne nawet jak na niego. Wyglądało to, jakby czymś się cieszył. Chciałem oto zapytać, jednak nie miałem odwagi. Poszedłem do pokoju się przebrać , a następnie zasiadłem w salonie i dopiero, gdy przeszedł koło mnie, zauważył, że wróciłem.
- O gdzie byłeś? - Zapytał.
- Nie wiem, czy chcę mówić. A ty co robiłeś, że taki szczęśliwy?
- Nie wiem, czy chcę mówić. - Odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
- Rozumiem, że to coś bardzo ciekawego? - Spróbowałem coś wyciągnąć.
- Coś za coś. Ty mówisz, gdzie byłeś, ja co się tutaj działo.
- No dobrze. - Zgodziłem się. - Wyszedłem z Saeron.
- Randka?
- Nie.Zwykłe spotkanie przyjaciół.
- Jasne. - Rzekł, tak jakby mi nie wierzył.
- No więc co z tobą?
- Była tu nasza sąsiadka. Ładna i śmieszna trochę. Widać było, że coś kręci. Szybko zorientowałem się, że chce się do mnie zbliżyć. No to ją do siebie zniechęciłem.
           Czasami nie wierzyłem w tego człowieka. Nie rozumiałem celu jego zachowania ani trochę.
- W jaki sposób?
- Puściłem romantyczny film. Poszedłem raz niby, że do kibelka, a tak naprawdę zjadłem sobie czosnek. Siedząc już z nią ziewałem dużo razy, aby poczuła ten piękny odór. A potem... Udawałem, że próbuję ją pocałować. Chciałbyś widzieć jej minę. - Zaczął się śmiać bardzo głośno.
- Jesteś ty normalny?
- Owszem. - Dalej chichotał. - Jestem ciekaw, czy jeszcze tu przyjdzie.
- A co ona zrobiła po tym nie pocałunku? - Zapytałem jeszcze.
- Dała się pocałować. A potem stwierdziła, że śpieszy jej się do domu. Więc na bank się spłoszyła.
- Co jeśli jej się to podobało i uciekła, tylko dlatego, że się zawstydziła?
- O tym nie pomyślałem. - Mówił, drapiąc się za podbródek. - Trudno, będzie wesoło, jak znowu wpadnie.
           Dla niego wszystko było takie proste? Prawdopodobnie jakaś dziewczyna przez niego dostała palpitacji serca, bo ją pocałował, a ten nie przejmuje się swoim zachowaniem. Podziwiałem go nawet. Ja się martwiłem, że Saeron może uznać nasze spotkanie za coś zobowiązującego, a tego nie chciałem. Teraz żałuję, bo szczerze coś przy niej poczułem. Wolałbym jednak, aby nikt się o tym nie dowiedział. W końcu dopiero zaczynałem moje leczenie uczuć. Nie chciałem od razu przerzucić ich na kogoś innego.  Miałem jeszcze nadzieję, że ona nie zrobi kroku w moją stronę, bo bałem się, że wtedy nie oprę się pokusie przeżycia ponownie pięknego uczucia. Miałem totalny mętlik w głowie i układanie go sobie, przerwał mi Myungsoo, który wtedy skądś wrócił.
- Hej Sunggyu. - Zawołał do mnie na wejściu z całkowicie poważną miną.
- Coś nie tak?
- Chciałbym cię o kilka rzeczy zapytać.
- Wal śmiało. - Powiedziałem to mało pewnie, bo coś czułem, że nie spodobają mi się jego pytania.
- Czy ciebie coś łączy z Saeron? - No i miałem rację.
           Zastanawiałem się, co mam na to odpowiedzieć. Nie łączył nas nic. Lecz tak troszkę obawiałem się do czego zmierza.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
- To świetnie, bo idę z nią jutro na randkę. - Powiedział już to z uniesionymi kącikami ust.
           Mi natomiast mina zrzędła. Poczułem się dziwnie. Mój przyjaciel i Saeron? Jakoś nie wyobrażałem sobie ich razem.
- Słuchaj... To nieodpowiednia dziewczyna dla ciebie, a raczej, ty nie jesteś odpowiednim chłopakiem dla niej. - Sam nie wiem, po co takie głupoty gadałem.
- Co proszę?! - Oburzył się. Ja nie wiedziałem, czy powinienem się zatrzymać, czy wymyślić jakieś argumenty.
- Ona dużo przeszła. - Kontynuowałem teatrzyk. - Potrzebuje wsparcia i zrozumienia.
- I ja nie mogę jej go dać? - Widać było po nim, że łatwo się nie podda.
- Nie bądź zły, ale przecież wiemy...
- Nic nie wiesz. - Przerwał mi. - Nie masz pojęcia co się ze mną stało, odkąd pierwszy raz w barze przyjrzałem się jej z bliska. Chyba, że tak naprawdę ci na niej zależy?
- Po prostu, udało mi się już ją poznać i wyrażałem swoje zdanie. - Odparłem zrezygnowany, bo w końcu miałem sobie to darować.
           Usiadłem smutny w moim pokoju. Nie miałem zielonego pojęcia co robić. Z jednej strony nie chciałem ranić Myungsoo skoro mu na niej zależało i miałem się nie angażować uczuciowo. A z drugiej, bardzo chciałem spróbować zapomnieć dzięki Saeron o przeszłości. Zapomniałem o jednym fakcie. Ona zgodziła sie z nim wyjść na randkę, co za tym idzie, mnie traktuje zapewne tylko jako przyjaciela. Zrozumiałem, że nie mam szans. Wziąłem misiaczka od niej. Spojrzałem na jego uśmiech, który mnie zdołował, bo wyobraziłem sobie go na twarzy Saeron. Jak mogłem tak szybko się do niej przywiązać? Przecież jeszcze kilka dni temu jej nienawidziłem. Musiałem to zadusić w zarodku, lecz wiedziałem, że nie będzie z tym łatwo.

*Saeron*

           Zamykałam bar jak co wieczór. Nic ciekawego tego dnia w pracy się nie wydarzyło. Było całkowicie spokojnie. Wypatrywałam Sunggyu, który przecież tak bardzo chciał po mnie przyjść. Smutno robiło mi się, kiedy nie widziałam go nawet gdzieś w oddali. Bardzo liczyłam na to, że mnie lubi, skoro zależało mu, a jednak się chyba pomyliłam. Zresztą po co taka gwiazda, jak on, miałaby się narażać dla mnie.
           Nagle poczułam zimną dłoń oplatającą mój nadgarstek. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam jakiegoś chłopaka, może w podobnym wieku do mnie z limem pod okiem. Wyglądał obleśnie i podejrzanie się uśmiechał.
- Co robi dziewczyna samiuteńka o tej porze? - Rzekł zachrypiałym niskim głosem.
- Nie twój interes! - Wydarłam się, próbując wyrwać rękę, lecz to nic nie dawało.
           Jego ucisk był mocny. Przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął przyglądać się mi z góry do dołu. Zatrzymał wzrok na moich piersiach.
- Niczego sobie. - Na te słowa, wymierzyłam mu wolną ręką policzek, jednak ten w porę zatrzymał moją rękę i teraz trzymał mnie za obie. Szarpałam się na darmo.
- Zostaw ją w tej chwili. - Usłyszałam, jakże upragniony teraz przeze mnie głos, gdzieś za mną.
- A ktoś ty? Wara. Ta dziwka jest moja! - Mówił idiota na przeciw mnie.
- Jak tyś ją nazwał?! - Głos furii wydobył się z Sunggyu.
           Wszystko następne wydarzyło się bardzo szybko. Najpierw koło mnie pojawiła się pięść, która celnie wymierzona, trafiła tego idiotę prosto w twarz. Dzięki czemu, zostałam uwolniona z jego ucisku i on wylądował na ziemi. Następnie mój wybawca, chwycił mnie za dłoń i pociągnął za sobą. Biegliśmy chwilę, a gdy wiedzieliśmy, że jesteśmy daleko przed tą osobą, skręciliśmy w jakiś zaułek, aby odsapnąć.
- Nic ci nie jest?! – Panikował jednocześnie macając moje policzki, jakby sprawdzał, czy są całe.
Potem klepał mnie po ramionach. Ja złapałam jego ręce, aby zatrzymać go i uspokoić, przy czym zrobiłam się czerwona.
- Żyję. Jestem cała. Nie zdążył nic zrobić. – Starałam się powiedzieć to jak najszybciej.
           Przyciągnął mnie do siebie więżąc w uścisku. Przytulił mnie bardzo mocno, jakby bał się, że ten człowiek przyjdzie i mu mnie wyrwie . To było kochane. Ja także objęłam go swoimi o wiele mniejszymi rączkami. Nie wiem ile tak staliśmy, ale najchętniej nie odrywałabym się od niego wcale. Wiedziałam, że nie dane będzie mi tak często się w niego wtulić, dlatego tak bardzo pragnęłam by ta chwila się nie kończyła. Niestety przerwał nam dzwonek mojego telefonu.
           Ciężko westchnęłam odsuwając się od niego. On za to przymrużył oczy i uważniemi się przyglądał. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? – Zaczęłam.
- Tu Myungsoo. Saeron. Słyszałem dlaczego Jimin był pobity. Jakieś typki grasują tutaj ostatnio. Musisz uważać. Jesteś już w domu? – Zrozumiałam, że nie wiedział, iż Sunggyu jest ze mną.
- Jestem cała i zdrowa. Nie ma się czym przejmować.
- Jest. Musisz zmienić pracę. Wracanie…
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! – Nie wiedząc czemu krzyknęłam to, jak i tak samo bez większej przyczyny się rozłączyłam.
- Kto to był? – Zapytał wybawiciel.
- Myungsoo. Zdenerwował mnie, bo kazał mi zmienić pracę. – Rzekłam już z udawanym oburzeniem.
- Co do tego miał rację. To niebezpieczne, że zawsze wracasz tak późno.
- Co za różnica? Jimina zaatakowali w dzień.
- Co?! – Widać było, że go zaskoczyłam.
- No tak. Nie wiesz…
- Teraz będę się o ciebie martwić – Wyszeptał, jakby wolał, abym tego nie słyszała.
- Będziemy tu stać w tym zaułku? – Zapytałam, tylko po to, by zmienić temat i przy okazji spuściłam wzrok.
- Idziemy. Odprowadzam cię pod same drzwi. I jutro do pracy także nie idziesz sama. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że chciałbym, abyś ją zmieniła. Nie będę cię jednak zmuszać. Kim dla ciebie jestem, abym miał to robić?
           Ta wypowiedź była przepełniona troską i smutkiem. Choć wiedziałam, że to nie nowa praca sprawi, że będzie tu bezpieczniej, to miałam ochotę ją zmienić, tylko dla niego. Aby był już spokojniejszy o mnie. Czemu to tak na mnie działało. Wpatrywałam się w niego. Nadal staliśmy w miejscu.
- Zastanowię się nad tym. – Stwierdziłam spokojnie, przełamując ciszę.
- Dziękuje. – Rzekł uśmiechając się ciepło.

*Jimin*

           Kiedy byłyśmy nareszcie same w domu chciałam bardzo porozmawiać z Riyeon o tym co myśli o chłopakach, ale wcześniej postanowiłam przeprosić Jimina. Weszłam do pokoju w którym cały czas siedział. Było mi bardzo głupio, że rzuciłam w jego stronę pochopne podejrzenia i na dodatek nie ja się nim zajęłam. W końcu do tej pory to robiłam i nie wiem, czemu nagle zaczęłam się buntować.
- Czego? – Rzucił, kiedy uchyliłam zaledwie drzwi.
- Chcę porozmawiać. – Zaczęłam niepewnie.
- To wchodź.
           Posłusznie podreptałam do niego. Oczywiście, leżał na łóżku i coś pykał na swoim telefonie. Przykucnęłam przy nim na podłodze. Jak za dawnych czasów, gdy jeszcze był mniejszy. Często do niego tak przychodziłam i obiecywałam, że kiedy dorośniemy wszystko będzie łatwiejsze.
- Przepraszam. Ja nie powinnam była wypowiedzieć tych słów.
- Hmmm. Racja. Nie powinnaś. – Nadal nie odrywał wzroku od małego ekranu.
- Byłam zestresowana. Inaczej nie wybuchłabym. Po prostu ty ostatnio co chwilę się w coś pakujesz. Myślałam, że jest co raz gorzej.
           W tym momencie zmienił pozycję do siadu i odłożył komórkę. Patrzył na mnie i złapał moje dłonie.
- Droga siostrzyczko. Obiecuję, że już nic się nie wpakuję. A ty obiecaj, że już nie zostawisz mnie samego. Nawet nie wiesz, jakie piekło potrafi zrobić ciotka, kiedy ciebie nie ma.
- Obiecuję.
- A i jeszcze jedna rzecz. – Tu udał zamyślenie kierując wzrok ku sufitowi. – Co jest nie tak z Saeron, że mi pomaga?
- Bo widzisz, ona straciła rodzeństwo i rodziców. Podobno przypominasz jej o jej braciszku.
- Ah! Wszystko jasne. A już się przez chwilę bałem, że leci na mnie.
- Co?! – Nie spodziewałam się, że takie będzie miał podejrzenia.
- Rozmyśliłem się, jak zobaczyłem najpierw Sunggyu, teraz Myungsoo. Ale na bank to z tym pierwszym jest po kryjomu.
- Czemu tak uważasz? – Szczerze byłam ciekawa, co powie.
- Widzisz. Dzwonił tu, jak zamieszkałem z wami. I odebrałem, bo ona spała. Potem jej mówiłem, że kochaś dzwonił, to nawet na mnie się nie wściekła, ani nic. I ta ich dzisiejsza randka.
- Bez sensu. Ona jutro chce iść z Myungsoo. Po co, by to robiła?
- Dla zmyłki! Nie chcą, by inni o nich wiedzieli.
- Dlaczego mieliby tego nie chcieć? Zresztą to bez sensu. Przecież myślała, że są mordercami.
- Kto to powiedział? Woohyun! On z nimi współpracuje.
- Z kim? – Usłyszałam pytanie od strony drzwi.
- Z Saeron i Sunggyu. – Odparłam.      
           Mój brat pokazywał mi palec na ustach, więc odwróciłam się. Byłam tak zamyślona, że nie zorientowałam się, że to sama zainteresowana weszła do pokoju. Patrzyła na nas z założonymi rękami na piersi. Myślałam, że się zapadnę pod ziemię.
- Słucham więc, w czym z nami współpracuje?
- Eee… - Chciałam coś wydukać, lecz nic mi nie przychodziło do głowy.
- W imprezie urodzinowej dla… - Zaciął się Jimin. – Twojej papugi, której nie masz. – To było najgłupsze co mógł powiedzieć.
- Naśmiewasz się ze mnie? – Mimo wszystko, ona to łyknęła. – Super. Najpierw gadałeś głupoty o mnie Sunggyu, potem wygadałeś Myungsoo, że spotkałam się z Sunggyu, a teraz obgadujesz mnie. Ile tu mamy przewinień, a ja jestem dla ciebie taka miła. A czekaj. Wtargnięcie do łazienki też mam liczyć?
- Co? – Nie wiedziałam, o czym ona mówi i bałam się, bo wyglądało, jakby była na niego zła.
- Nie istotne. – Skierował się do mnie Jimin, a potem do Saeron. – Ja po prostu mówię co mi ślina na język przyniesie.
- Myślę, że chcę zemsty.
           Teraz już całkowicie się bałam.
- Jakiej? – Rzekł odważnie, jakby z chęcią chciał to przyjąć.
- Przefarbujemy ci włosy na normalny kolor! – Rzuciła.
- Jak normalny?! – Oburzył się i aż się podniósł, co zaowocowało bólem u niego.
- Mam czarną farbę, więc się nada.
- Tylko ten fiolet odzwierciedla moją duszę!
- Jasne. Jimin! W sensie siostro Jimina i moja współlokatorko. Musisz mi pomóc go zabrać do łazienki.
- Ani się waż. – Zaczął wymachiwać rękami.
           Ja się śmiałam i starałam się go złapać, bo byłam ciekawa efektu po farbowaniu i także chciałam podroczyć się z braciszkiem. To była zabawna noc, a raczej już prawie świt. W naszym mieszkaniu nie można było chodzić o ludzkich porach spać. Zawsze coś się działo.
           Do akcji przyłączyła się także Riyeon. Jimin w pewnym momencie się poddał i przestał wydziwiać, bo inaczej szarpanina, nawet jeżeli na żarty trochę go bolała w miejscach pobicia. Tak oto nasz biedaczek skończył z nowym kolorem włosów, a my padłyśmy spać dopiero nad ranem. O dziwo  nie w swoich łóżkach. Ja jakimś cudem zagadałam się z Saeron i zasnęłam u niej razem z nią. Zaś Riyeon i Jimin zamienili się pokojami, by udowodnić czyje łóżko jest mniej wygodne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz