piątek, 29 kwietnia 2016

Utracone wspomnienia: Rozdział 6



Zapraszam do czytania, komentowania itd. Jakoś ciężko mi się pisze to opowiadanie. ;-; Mam nadzieję, że zmieni się to, bo nie chcę go przerywać mimo, iż mało kto je czyta.

Utracone wspomnienia
Rozdział 6

           Czekałam na Henryego, aż wróci z tych zakupów. Po tym co usłyszałam od Amber od razu się rozłączyłam, bo bałam się usłyszeć coś więcej. Nie wiedziałam, jak zacznę z nim rozmowę, jednak musiałam zażądać wyjaśnień. Chodziłam podenerwowana z kąta w kąt. Bałam się. Zaufałam mu tak szybko, a on to wykorzystał? Ciekawe co na to mi powie.
           Usłyszałam otwierające się drzwi. Podbiegłam pośpiesznie. Normalnie przywitałabym go z uśmiechem na ustach. Tym razem miałam bardzo wściekłą minę i miałam nadzieję, że on to zauważy.
- Jestem kochanie.
- Witaj z powrotem. - Odpowiedziałam ozięble.
           Położył reklamówki z zakupami na podłogę i próbował mnie przytulić. Ja odsunęłam się od niego.
- Co się stało?
- Będziesz musiał mi coś wyjaśnić.
- Nic nie rozumiem. Tylko chwilę mnie nie było.
- Odebrałam twój telefon.
- Kto to był?
- Amber.
- Przecież wiesz kto to.
- Nie oto chodzi.
- Możesz mi więc powiedzieć o co?
           Do moich oczu napłynęły łzy.
- Dlaczego zataiłeś przede mną, że nie byliśmy razem już od jakiegoś czasu?
- Bo żałowałem tego zerwania.
- Super. Czyli to ty zerwałeś?
- Tak i przez to stała ci się ta krzywda... - Spuścił wzrok.
           Nie chciałam go dłużej słuchać. Wzięłam do ręki kurtkę i po prostu planowałam wyjść, zanim to zrobiłam usłyszałam jeszcze.
- Gdzie idziesz? Nie chcesz dać mi tego wyjaśnić?
- Nie. Muszę się przejść i pomyśleć, co powinnam teraz zrobić.
           Trzasnęłam głośno drzwiami. Nie miałam zielonego pojęcia dokąd pójść. Nie wiedziałam nawet czego chcę. Na dodatek zaczęło padać. Idealna pogoda do przemyśleń. Zadawałam sobie pytanie. Czy powinnam go wysłuchać?  Wiedziałam, że go kochałam. Czułam to. Jednak z jakiegoś powodu ze mną zerwał. Na pewno mocno mnie wtedy zranił. Na dodatek uważał, że przez to zerwanie wydarzył mi się ten cały wypadek. Może chciał najpierw mi o tym opowiedzieć? Ah ciężka sprawa, jak się nic nie pamięta. Nie wiedziałam komu mogę wierzyć. Byłam pewna wcześniej, że jemu. A teraz niczego nie jestem już pewna. Nie mogę wrócić do rodziców z powodu takiej kłótni. Przecież nie po to zrobiłam bunt przeciwko nim. Bałam się wysłuchać go. Mogłam zmienić o nim zdanie i znowu nie mieć nikogo. Kompletnie nic mi nie przychodziło do głowy.
           Po godzinie na deszczu i doszczętnym przemoknięciu wróciłam do mieszkania. Czułam w kościach, że się przeziębiłam. Panowała grobowa cisza, jak weszłam do środka. Zobaczyłam, że Henry siedzi na kanapie wpatrzony w telefon leżący na blacie. W pewnym momencie odwrócił się do mnie.
- Wróciłaś? Biedna, cała przemokłaś.
- Bywa. - Postanowiłam, że będę twarda i nie ugnę się jego urokowi.
- Dzwonili z wytwórni. Powiedzieli, że muszę się dziś wstawić tam wieczorem najpóźniej. Albo będę miał problemy.
- Rozumiem. To idź.
- Ja nie chcę odchodzić pokłócony z tobą…
           Nie umiałam nic na to odpowiedzieć.
- Zrobimy tak. Wrócę na jakiś czas do nich. W jakiś weekend się wyrwę i pogadamy. Do tego czasu może ochłoniesz.
- To się okaże.
- Dobrze. Może poproszę kogoś, żeby cię odwiedził i doglądnął.
- Nie potrzebuję niani. - Prychnęłam. Może zachowałam się dziecinnie. Jednak miałam dość kłamstw. Nie liczyłam, że on też będzie mnie w czymś oszukiwał.
***
           Przesiadywałam w pustym mieszkaniu dwa tygodnie. Zostawił mi je, żebym nie musiała wracać do rodziców. Głupio mi tak było to przyjąć, lecz nie miałam innego wyjścia. Codziennie chodziłam do pracy i wracałam do domu, gdzie z nudów zaczęłam ćwiczyć taniec i śpiewać. Pomyślałam, że może spróbuję wszystkiego na nowo. Miałam nadzieję, że przyjmą mnie z powrotem do wytwórni, lub znajdę jakąś nową. W końcu utrata pamięci nie wiąże się z utratą talentu. Czasami przypominały mi się moje ciężkie ćwiczenia. Jestem pewna, że dawna ja nie chciałaby tego wszystkiego zaprzepaścić.
           Jednego słonecznego dnia już wychodziłam pobiegać, bo to też często robiłam z słuchawkami na uszach. Już je zakładałam i nacisnęłam klamkę. Zdziwiłam się jednak gdy otwarłam drzwi. Za nimi stał jakiś chłopak. Może mniej więcej w moim wieku.
- Hej. – Przywitał się.
- Witam. Pewnie przyszedłeś do Henryego.
- Wiem, że Henry wrócił do wytwórni. Przyszedłem do ciebie. Sam mi dał adres.
- Po co? – Zrozumiałam, że te pytanie zabrzmiało niegrzecznie. – Znaczy się… Czemu dał ci ten adres?
- Czyli na serio mnie nie pamiętasz.
- Przykro mi.
- Woohyun. Byłem trainee w SM tak jak i ty.
- Ah… - Szkoda, że go nie pamiętałam.
- Poznałaś mnie jakieś kilka miesięcy przed wypadkiem.
- Rozumiem. Nadal nie wiem jak do niego doszło.
- Wszystko ci powiem. Dokończę za Henryego. Przyjechałem na dwa tygodnie. Potem zostaniesz tu, lub wrócisz do wytwórni. Będziesz miała wybór.
- Skąd pewność, że cię wpuszczę. Jesteś dla mnie jak obcy. W dodatku przysłał cię on.
- Pokłóciliście się?
- Nic ci nie mówił?
- Nie. Powiedział tylko, że nie zdążył opowiedzieć ci jak doszło do wypadku. Dowiedział się też, że jeżeli przyjdziesz do wytwórni i pokażesz, że nadal masz ten sam talent to nie będziesz musiała wiele nadrabiać i znowu zaczną cię przygotowywać do debiutu z grupą. Z taką różnicą, że nie będziesz już liderką.
- Co proszę?
- No to też miałem ci opowiedzieć. Byłaś blisko debiutu razem z kilkoma dziewczynami. Miałaś stać na czele zespołu, bo byłaś tą która najdłużej na to czekała, bo nie mogli znaleźć odpowiednich osób, które byłyby tak dobre, żeby stanąć z tobą na scenie. Miałaś zapał i determinację jak nikt inny.
- Nie robisz sobie jaj?
- Nie. Wszystko opowiadam ci na odwrót. Taki fajtłapa ze mnie, że pewnie nie podołam temu co powierzył mi Henry.
- Powierzył. Brzmi jakby był twoim szefem.
- Szefem może nie. Ale mentorem owszem. Chciałem być tak uzdolniony i przystojny jak on.
- Bez przesady. Ty też jesteś niczego sobie. – Rzekłam z uśmiechem. Już lubiłam tego chłopaka, choć nie mogłam sobie go wcale przypomnieć.
- Ja pójdę pobiegać. A ty się rozgość.
- Jasne.
           Wyszłam. Na szczęście na dworze trochę się ochłodziło i było idealnie na bieganie. Wciągnęłam mocno powietrze. Było wspaniałe. Zaczęłam od powolnego truchtu przy piosence Shinee „Married to the music”. Kochałam tą piosenkę.
           Nagle poczułam piorunujący ból głowy. Zatrzymałam się i pochyliłam. Przeszło. Jednocześnie w moich myślach pojawiło się nowe wspomnienie.

Płakałam. Byłam w łazience. Tylko ja i moje problemy. Spojrzałam w lustro. Wraz z łzami spływał mój makijaż. Zaczęłam ścierać go chusteczką wylewając więcej łez. Cierpiałam. Dlaczego? Widziałam Henryego uśmiechniętego od ucha do ucha wraz z pozostałymi członkami Super Junior. Ominął mnie i nawet nie odpowiedział na moje przywitanie. Nie wiedziałam, czemu ze mną zerwał. A tym bardziej nie wiedziałam, czemu zaczął mnie traktować jak powietrze. Co ja mu zrobiłam?
Wyszłam na pusty korytarz. Rozglądałam się uważnie, czy aby na pewno nikt się nie kręci. Wyglądało na czysty teren. Jednak gdy ruszyłam wzdłuż ściany pospiesznie, z jednego z bocznych korytarzy wyskoczył jakiś chłopak i zderzyłam się z nim.
Spojrzałam kto to, to był Woohyun. Nie chciałam się mu tłumaczyć, więc spróbowałam go wyminąć. Na daremne. Złapał mnie za rękę. Przyciągnął do siebie i przytulił. Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Powoli przestałam płakać.
- Znowu z jego powodu?
           Pokiwałam głową twierdząco. Nie chciało mi się mówić.
- Co tym razem?
           Musiałam się odezwać.
- Nie odpowiedział mi na przywitanie. Jestem już dla niego nikim. Tak szybko zapomniał, o tym co czuł?
- A co jeśli nie czuł? Nie oszukujmy się. Nawet nie wiesz, czemu z tobą zerwał. Na pewno miał inną na oku. To facet.
- On taki nie jest.
- Każdy facet taki jest?
- Nawet ty? – Zapytałam, lecz byłam pewna, że wiem co odpowie.
- Ja jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Ciebie nigdy bym nie puścił.
           Mówiąc to przybliżył się i złożył mi soczysty pocałunek. Nie czułam nic nawet trochę podobnego, co czułam, gdy całował mnie Henry. Jednak zgadzałam się na to.

- Dlaczego akceptowałam jego pocałunki. Kim on był? Czyżby moim nowym chłopakiem? Tylko, czy wtedy Henry wysłał go tutaj. Może o nas nie wiedział? Nic nie rozumiem. – Prowadziłam monolog z słuchawkami na uszach.
Jak można się było domyślić, mówiłam przez to donośnie. Zorientowałam się o tym w momencie, jak jakaś starsza pani na mnie dziwnie spojrzała. Tak jakby zobaczyła ducha.
Postanowiłam wyłączyć na chwilę myśli i pobiec szybciej. Za jakiś czas wróciłam do domu.
           Otworzyłam drzwi. Usłyszałam szum dochodzący z łazienki. Wychodziło na to, że nasz nieproszony gość brał prysznic. Kiedy ściągałam buty w przedpokoju coś przykuło moją uwagę na podłodze. Był to skrawek gazety. Dokładnie wycięte z niej zdjęcie. Na nim byłam przytulona do Woohyuna.
           Od razu podbiegłam do laptopa. Nie wiedziałam jak zacząć. Wpisałam w przeglądarkę Seolyun i Woohyun. Wyskoczyło mi kilka stron plotkarskich. Zaczęłam od pierwszej.

„Seolyun do niedawna była głównym tematem plotek. Oskarżano ją o związek z Henrym Lau z Super Junior. SM wszystkiemu zaprzeczało. Teraz już oficjalnie została dziewczyną Woohyuna. On także jest trainee, tak jak ona w tej wytwórni. Czyżby prawdziwy romans między rówieśnikami, czy tylko przykrywka?” – Pisało wytłuszczonym drukiem.

           Chwilę się zastanowiłam, czy chcę wiedzieć więcej. Mogłam nieźle sobie namieszać. Nie mogłam się oprzeć otwarcia kolejnego linka.

Widziano Seolyun z Henrym w jednym z klubów. Ewidentnie ją obejmował. Co więc z Woohyunem? Rzeczywiście ten związek był tylko wymysłem SM, by chronić swoją trainee przed atakiem fanek Henryego? (…)
Można powiedzieć, że Henry był bardzo nieuważny pokazując się z nią w takim miejscu. Trwała tam jednak zamknięta impreza. Nie miał prawa wejść nikt z poza wytwórni. Mimo to, ktoś musi tam ich bardzo nie lubić. Zdjęcia zrobione podczas imprezy tej dwójce wyciekły jakimś cudem do lokalnych gazet.

- O co w tym chodzi? Nic nie rozumiem. – Mówiłam do siebie.
           Trzeci link nadal nie odpowiedział na moje pytanie.

Portale społecznościowe przepełnione kłótniami. Hashtag #IhateSeolyun stał się popularny. Fanki Henryego z Super Junior są wściekłe. Otóż Seolyun, jedna z trainee SM, jest według nich dziewczyną tego Chińskiego piosenkarza. Mimo iż SM ślepo potwierdza, że owa Koreanka chodzi z Woohyunem innym trainee tej wytwórni, one znajdują mnóstwo dowodów na potwierdzenie swojej teorii. Nikt już prawie nie wierzy w ten związek. A SM zachowuje się jakby powtarzane w kółko kłamstwo miało zostać przyjęte za prawdę z czasem.

           Nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Do głowy przychodziło mnóstwo pytań. Na dodatek kolejne wspomnienie napłynęło do mnie znienacka.

           Siedziałam na gorącym asfalcie. Miałam opuchnięte oko. Bolały mnie nogi. Były odrapane. Zostałam pobita przez jakieś dziewczyny. Odwróciłam się spoglądając na budynek za sobą. To była moja wytwórnia. SM Entertaiment. Fabryka talentów. Miejsce nie warte tylu lat starania.
           W drzwiach zobaczyłam wychodzącego Henryego. Szybko się podniosłam. Lecz było chyba za późno. Spojrzał na mnie zanim zdążyłam unieść tyłek i bez zastanowienia podbiegł i wyciągnął rękę.
- Co się stało?
- Nic takiego. Kolejne idiotki myślały, że nadal jesteśmy razem.
- Przepraszam. Cierpisz, za to co jest przeszłością. I ja jestem głównym tego powodem.
- Sama nie wiem. Jak jeszcze z tobą byłam, to nikt mnie nie atakował. Teraz boję się wyjść z wytwórni. Obiecałeś, że będziesz mnie chronić. Tak to twoja wina, ale dlatego, że mnie zostawiłeś.
- Przestań tak mówić.
- Niby czemu? Taka jest prawda. Żegnam.
- Czekaj. – Złapał mnie za nadgarstek. – Musisz mieć to opatrzone.
- Nie potrzebuję twojej pomocy już. Miło, że choć raz się odezwałeś. – Już miałam iść, lecz postanowiłam coś jeszcze dodać. – Nie dotykaj mnie więcej. Ja nie zapominam tak łatwo jak ty. Nadal coś czuję. Pa.

Popłakałam się przypominając sobie jak wtedy miałam wszystkiego dość. Pragnęłam, żeby to wszystko było koszmarem. Mimo iż byłam wściekła na Henryego chciałam go przytulić. Potrzebowałam go obok siebie.




środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 28

Nowy początek

Rozdział 28


Z czasem zaczęli pojawiać się zaproszeni goście. Zjawił się Kyuhyun i od razu podszedł do mnie porozmawiać. Przyszedł także Jonghyun, Key i Teamin. Z f(x) zdołały wpaść tylko Amber i Luna. Mimo wszystko tym sposobem powoli zaczęła się cala impreza. Wszyscy rozmawiali, śmiali się i wygłupiali. W tle leciała muzyka. Widać było, że każdy ma bardzo dobry humor. 

Sungyoon przyprowadził ze sobą Jinkiego, na prośbę Minzy, co mnie w sumie zdziwiło. Nie wszyscy w końcu mu ufali. Jak można było przypuszczać, pomysł z pojawieniem się Jinkiego nie spodobał się Luhanowi, Layowi i Baekhyunowi. Wszyscy trzej patrzyli na niego zabójczym wzrokiem. On to zauważył, dlatego cały czas się peszył i uciekał wzrokiem. W pewnym momencie widziałam jak podszedł do dwóch Chińczyków stojących razem. 

Widziałam, że między nimi wrzała jakaś dyskusja i martwiło mnie to. Nie chciałam, by się pokłócili, albo, żeby zrobiło się przykro Minzy z tego powodu. Musiałam zaingerować, bo im najpewniej chodziło o mnie. Podeszłam pospiesznie do nich. 

— Coś się stało? — zaczęłam.

— Po prostu nie trawimy tego człowieka i tyle — burknął Luhan. 

— Lepiej będzie jak po prostu wyjdę — zasugerował Jinki.

— Nie. Minzy będzie smutna, albo też pójdzie. — Przejęłam się nią. Widziałam, że starała się rozmawiać z Luną, która do niej zagadała, lecz uciekała zmartwonym wzrokiem w stronę naszego kręgu. — Możecie ten jeden raz się uspokoić? 

— Amelio, nie proś mnie bym akceptował tego człowieka. To przez niego długo nie mogłaś się odnaleźć w uczuciach — odparł Luhan. 

— Teraz jest dobrze. I skoro ja potrafię z nim normalnie rozmawiać i przebywać, to nie widzę powodu dla którego wy nadal macie być na niego źli — próbowałam ich przekonać. Nie chciałam między nimi sprzeczek tego dnia.  

— Który z was jest jej chłopakiem? — wystrzelił niespodziewanie Jinki. 

— Żaden — rzuciłam nie myśląc nad tym, ale jednocześnie Yixing powiedział "ja".

Luhan wyszczerzył oczy na przyjaciela. Ja także byłam zaskoczona i na dodatek poczułam ciepło na policzkach. Nie chciałabym zaprzeczyć temu, lecz i tak powinnam najpierw z nim porozmawiać o tym na osobności, a nie tak na forum.  

— Znowu mnie okłamujesz? Drugi raz twierdzisz, że jesteś jej chłopakiem i drugi raz jest to nieprawdą — oburzył się Jinki, a mnie rozbawiło to, że na początku faktycznie go w tym temacie kłamaliśmy.

— Po prostu... — Chciał już coś powiedzieć, więc mu przerwałam.

— Słuchajcie, ja mam dość. Nie chcę widzieć żadnych zgrzytów. Ja także mam ochotę się bawić, a nie tylko zastanawiać się, czy nie skoczycie sobie do gardeł zaraz. Czy wyraziłam się jasno? — Byłam stanowcza, chociaż bardzo rozpraszał mnie zawiedziony wzrok Yixinga. 

— Tak — odpowiedzieli po chwili wahania całą trójką i potem rozeszliśmy się. 

Specjalnie zmieniłam temat. Nawet jeżeli chciałam być z nim, to nie miałam zamiaru tego wyznawać w takiej atmosferze. Na dodatek zdenerwowała mnie ta sytuacja i musiałam ochłonąć. Nie zamierzałam wysłuchiwać kłótni przyjaciół z chłopakiem przyjaciółki. 

Sumin wpadła później na pomysł zagrania w kalambury. Wszyscy zaakceptowali go z wielką radością. Gra ta, spowodowała dużo śmiechu. Podzieliliśmy się na drużyny dwuosobowe, żeby to zbyt długo nie trwało. Zwyciężył Chanyeol z Sungyoonem, a tuż za nim był Baekhyun z Luną. Jongdae oburzał się, że Chanyeol na pewno oszukiwał, bo z tych jego podpowiedzi nie dało się nic zrozumieć, mimo to Sungyoon zgadywał każdą. 

Ostatecznie tak jak to na każdej imprezie bywało podgłośniono muzykę i wszyscy zaczęliśmy tańczyć. Ja chciałam podejść do Lay’a, a niestety byłam wyrywana co chwilę, przez kogoś innego. Niektórzy bawili się w stałych parach. Oczywiście Sumin z Yifanem, Jonghyun z Key'em, Kasia z Chenem, Namjun z Sehunem, Minzy z Jinkim, a dodatkowo Baekhyun z Luną, bo ta w tym dniu nie odstępowała go na krok, co podobało mi się. 

Gdy powoli robiło się późno stopniowo ludzie się rozchodzili. Wypatrywałam Yixinga ponownie, lecz nie mogłam go dojrzeć. Myślałam, że może był zmęczony lub znudzony i poszedł spać. Martwiłam się, bo kolejny dzień zmarnowałam i nie wyznałam mu uczuć. Nie wiedziałam już jak powinnam była to zrobić. 

Kiedy wychodziłam z pokoju ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Okazało się, że to on. Byliśmy nagle blisko siebie. Zamurowało mnie i zrobiło mi się ciepło. 

— Musimy porozmawiać. Chodź ze mną. — Mówiąc to pociągnął mnie prosto do pokoju w którym zazwyczaj spałam, jak nocowałam w dormie. 

— Dlaczego tu? — zapytałam zestresowana, choć mogłam się domyślić.

— Nikt nam tu nie będzie przeszkadzał — wyszeptał, co nadało sytuacji nastroju. 

W pokoju stanęłam naprzeciw niego. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Uwielbiałam jego oczy. Mogłam w nich się zatracić. On także wyglądał na mocno zagłębionego w moich. 

— Nie wiem jak zacząć — zaśmiał się. — Wiele się wydarzyło. Najpierw ty miałaś problemy przez tamtego idiotę. Potem wynikło wiele nieporozumień między nami. Na dodatek nie byłaś obojętna także Baekhyunowi i oboje nie chcieliśmy go zranić. Dłużej tak być nie może — oznajmił stanowczo i poważnie. — Wiedz, że przez ten czas, od momentu naszego poznania zakochiwałem się w tobie coraz bardziej. Moje uczucie nadal rośnie i nie poskromię go, choćbym nie wiem jak chciał. Próbowałem odejść w cień, pozwolić ci być z kimś innym i za każdym razem kończyło się to ogromnym bólem serca. — Po tych słowach odgarnął mi włosy z twarzy. Myślałam, że już skończył i chciałam też coś powiedzieć. 

— Ja… — przerwał mi przykładając palec do ust. 

— Czekaj, teraz ja mówię. Twoja kolej też przyjdzie, cierpliwości. — Uśmiechnął się do mnie, a ja czułam się cudownie i czekałam aż skończy. — Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. Mogę mówić o moim uczuciu cały dzień, tylko że żadne słowo nie jest w stanie go opisać. I proszę cię... Nie odrzucaj mnie znowu. Oboje wiemy, że wcale tego nie chcesz. — Przytakiwałam na jego słowa. — Teraz ty. 

Ciężko oddychało mi się, bo powietrze między nami zaczęło mi się wydawać jakieś gęstsze. Mój głos ugrzązł w krtani. 

— Powiedziałeś wszystko tak pięknie, że moja wypowiedź może się wydać prosta i przereklamowana. — To była prawda. Jego wypowiedź była poruszająca i skradała moje myśli o nim. — Masz rację. Kocham cię i boję się tego co nas czeka. Wiem, że ty… — Znowu użył gestu, by mnie uciszyć. Miałam ochotę go zbesztać za to. 

— Powiedz kolejny raz, proszę. To, że mnie kochasz. — Zrozumiałam czemu to zrobił. 

— Kocham cię — powiedziałam to bez zająknięcia i poczułam, jak przepełnia mnie szczęście.

— Moje serce chyba zaraz wyskoczy — rzekł łapiąc się za klatkę piersiową, co  mnie rozbawiło. 

— Wiesz co? Jestem ci coś winna — zasugerowałam, bo chciałam od dłuższej chwili coś zrobić. On czekał na mój kolejny krok. Może domyślał się o co chodziło. 

Przybliżyłam się do niego. Stanęłam na placach, ponieważ był ode mnie zdecydowanie wyższy. Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie. Nasze usta prawie się stykały już. Jednak jeszcze chwilę zawahałam się. Następnie złożyłam na tych jego swój pocałunek. On pogłębił go bez wahania. Oboje byliśmy na pewno wtedy szczęśliwi. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Bałam się, że za chwile okaże się, że to tylko sen albo ktoś nam to przerwie. Nasze serca biły w szybkim tempie. Pogrążeni byliśmy w namiętności. On wplątywał palce w moje włosy. Ja gładziłam jego policzki. Gdy już odsunęliśmy się od siebie ledwo oddychaliśmy. Jedyne co przyszło nam do głowy, to przytulenie się do siebie. Przyciągnął mnie, złapał i oparł swój podbródek na mojej głowie. 

— Myślisz, że mamy szansę przetrwać? — zapytałam trochę lękliwie. 

— Czemu mielibyśmy nie? — zdziwił się. 

— Wiesz, wytwórnia, fanki — odparłam, myśląc o wcześniejszej rozmowie z Luhanem. 

— A co z Sumin i Krisem? Kryją się i im wychodzi. Nam też będzie się układać. Najlepiej obiecajmy sobie coś.

— Co takiego? — zaciekawiłam się. 

— Nigdy nic nas już nie rozdzieli. — Tego właśnie chciałam. 

— Dobrze, to daj paluszek — zaproponowałam. 

— Ty tak na serio mówisz? — Widziałam szok na jego twarzy. 

Wyciągnęłam najmniejszy palec w jego stronę i spojrzałam udawanym groźnym wzrokiem. 

— A wyglądam jakbym żartowała? — zapytałam poważnym tonem. 

Lay zaśmiał się i chwycił swoim placem mój. 

— Może usiądziemy jeszcze chwilę i porozmawiamy? Chcę pobyć z tobą sam na sam nim pojedziesz do domu — zasugerował, na co się oczywiście zgodziłam. Oboje myśleliśmy w tamtym momencie tylko o sobie. Nie chciałam wracać tego dnia. — Zrobię nam herbatkę, więc zaczekaj — dodał. 

Poszedł tak jak mówił. Pogrążyłam się w myślach. Czułam się wspaniale. Jak nigdy wcześniej. Wiedziałam, że teraz dopiero zacznie się dla mnie prawdziwie piękne życie tu w Korei. Wiedziałam też, że będę musiała być od tamtej pory ostrożna. Nie mógł się o tym nikt dowiedzieć. Zastanawiałam się także, jak zareagują na to inni. Domyślałam się, że wiele osób będzie cieszyć się naszym szczęściem. 

Chińczyk wrócił do pokoju z dwoma filiżankami w ręce  i uśmiechem na buzi. 

— Mam pewne wieści. — Mówiąc to postawił na szafeczce przy łóżku herbatę i przysiadł obok mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona, czekając, co takiego zamierzał mi oznajmić. — Otóż twoja podstępna przyjaciółka zadzwoniła do twojego taty, że impreza jest do późna i tu zostajecie i zajęła moje miejsce w pokoju. 

— Naprawdę?! — oburzyłam się jej zachowaniem, bo to znaczyło, że poszła spać do pokoju Jongdae. — Ja jej zaraz… — Wraz z tymi słowami podniosłam się i pragnęłam iść jej coś powiedzieć. 

On złapał mnie za rękę, żeby mnie zatrzymać. 

— Spokojnie. Ona śpi i nic złego nie zrobili. Chen nie jest głupi. Rozmawiałem z nim w kuchni. Problem jest inny. Chyba nie mam gdzie spać. 

Przełknęłam ciężko ślinę. Nie wiedziałam, czy powinnam była to robić, jednak ufałam mu bezgranicznie. 

— Spałeś już tu kilka razy, w takim razie gdy zrobisz to kolejny raz to nie będzie problem — uznałam. 

— Jesteś pewna? — dopytywał, a ja widziałam po nim, że go to cieszyło. Kiwnęłam więc twierdząco. — To idę po materac. — Złapałam jego rękę, by nie wychodził. 

— Nie musisz — szepnęłam niepewnie. 

— Chcesz powiedzieć... że tu... z tobą? — wyjąkał, a ja ponownie przytaknęłam. — Obiecuję, że będę grzeczny i… — Widziałam jak się stresował, więc chciałam go uspokoić. 

— Nie musisz... — wyrwało mi się. Zamieniłam się najpewniej wtedy w buraka i pośpiesznie zaczęłam się poprawiać. — To znaczy, chodzi o to... Bo widzisz...

Oboje spojrzeliśmy na siebie i  wybuchnęliśmy śmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas przy herbatce. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Na dodatek z nim zawsze potrafiłam swobodnie rozmawiać, tak jak z nikim innym. Czas nam zleciał bardzo szybko. Nie czuliśmy długo zmęczenia. 

Kiedy byłam już w piżamie i weszłam do pokoju wracając z łazienki, zastałam Chińczyka bez koszulki i w samych bokserkach. Zatkało mnie. Oczywiście wypieki pojawiły się znowu na moich policzkach. Stałam jakiś czas osłupiała.

— Co się stało? — zapytał, jak gdyby nigdy nic. Go nie krępowało, że tak go widziałam? — A chodzi oto jak jestem ubrany? Czy raczej rozebrany? — Dygnęłam bez słowa głową. — Jak chcesz to się ubiorę. Po prostu jest tak gorąco, że tak będzie wygodniej mi spać.  

— Nie.. Nie.. Nie ma problemu — wydukałam. 

Podszedł do mnie i wyciągnął ręce w moją stronę. Ja zbliżyłam się cały czas spięta. Gdy poczułam przy sobie jego tors, zalała mnie fala gorąca. Nie wiedziałam, że dotyk nagiego ciała może mieć taki wpływ. Było mi przyjemnie. Wszystkie złe wspomnienia odchodziły w niepamięć. Uniosłam głowę by na niego spojrzeć. On pocałował mnie, a ja odwzajemniłam to. Namiętnie to kontynuując zbliżyliśmy się automatycznie do łóżka. Najpierw na nim usiedliśmy nie przerywając niczego. Następnie on powoli się kładł, a ja na nim. Nasze serca znowu przyspieszyły. Przeturlaliśmy się by zamienić się miejscami. Swoje pocałunki chciał już przenieść na moją szyję, gdy poczułam jego oddech na niej, przeszły mnie zimne dreszcze. On zaś zawahał się i podniósł trochę. 

— Nie przesadzam? — upewnił się. 

— Nie — odrzekła bez zastanowienia. — Czuję się wspaniale przy tobie. 

— Cieszy mnie to. — Po tych słowach kontynuował, to co przerwał. 

Tej nocy, przełamałam wszystkie bariery, jakie się w mnie wcześniej zrodziły. Poddałam się pożądaniu i niczego ani trochę nie żałowałam. Oboje staliśmy się jednością. To była najpiękniejsza chwila w naszym życiu. 

***

Kiedy się przebudziłam, ujrzałam przed sobą Lay'a wpatrzonego we mnie. Widząc, że ja także otwiera oczy, pogłaskał mnie po policzku. 

— Dzień dobry kochanie — wyszeptał, a ja zachwycałam się wewnętrznie jego zaspanym głosem.

— Czyli to wszystko... To nie był tylko sen? — zapytałam dla pewności. 

— Oczywiście, że nie — odparł uśmiechnięty. 

— Coś ci powiem. — Naszło mnie na wyznanie, skoro on dzień wcześniej ukradł mi te lepsze wypowiedzi. — Chcę móc budzić się w ten sposób przy tobie jak najczęściej. Móc jak najwięcej patrzeć w twoje oczy i być przy tobie już na zawsze — oznajmiłam odważnie, bez zająknięcia. 

— Myślę, że to marzenie się spełni. Chyba, że się mną znudzisz — zażartował.

W tym momencie uderzyłam go lekko piąstką, to nie było zabawne. Po tym wszystkim nie wyobrażałam sobie, by nasze życie mogło być nudne. 

— Prędzej to ty mną się znudzisz — wymamrotałam.  

— Jestem od ciebie uzależniony, więc nie ma mowy. 

Wybuchliśmy śmiechem. Po chwili przysunęłam się do niego, by móc się wtulić, lecz ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Nie przypuszczaliśmy kto to może być i trochę mnie to zestresowało i poczułam żal, iż ktoś nam przerywał takie chwile. 

— Sprawdzam, czy żyjecie — Usłyszeliśmy głos Luhana. 

Lay pośpiesznie wyskoczył z łóżka i nałożył na siebie koszulkę i dresy. Ja za to odruchowo zakryłam się kołdrą, mimo iż miałam piżamę. 

— Wejdź — oznajmił mój chłopak. 

Początkowo zajrzał tylko wystawiając głowę do pokoju. Po czym wszedł cały. Obdarzył nas cwaniackim spojrzeniem. Czułam, że nie obędzie się bez komentarza sytuacji. 

— Spaliście w jednym łóżku? — zagaił Chińczyk.

Oboje nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć i patrzyliśmy po sobie porozumiewawczo. 

— Tak jakby — wymijająco odpowiedział Yixing. Luhana chyba nie zadowoliła ta odpowiedź. 

— Jak to tak jakby? Mogliście spać razem, lub nie. Raczej nie ma nic pomiędzy. Tak trudno odpowiedzieć przyjacielowi? — oburzył się.

— Jesteśmy parą! — wykrzyczałam radośnie. Miałam nadzieję, że to odwiedzie Luhana od tematu. 

— Nie zmieniaj... — Po chwili dopiero dotarło do niego, co usłyszał. — Naprawdę?  — zapytał z wyczuwalną radością w głosie, na co pokiwaliśmy mu potwierdzająco głowami. — Cieszę się okropnie. 

Po tych słowach podbiegł do Lay'a, przybił mu piątkę, a potem podszedł i przytulił mnie. Podobała mi się jego reakcja. Pewne mu całkowicie ulżyło, że się dogadaliśmy. Martwił się jak nikt inny o nas.  

— Takie wiadomości z samego rana. Umililiście mi dzień. Czyli zrobiłeś to co zaplanowałeś? — zagadał do Lay’a nagle. 

— Wyszło całkowicie inaczej — odparł mu on, drapiąc się w tył głowy. 

— Co planował? — Chciałam to wiedzieć. 

— Nic jej nie mów. — Powstrzymał go zatkaniem ręką buzi, zanim nasz przyjaciel otworzył usta. — To będzie przydatny patent na jakąś randkę. 

Ja za to wypchałam policzki powietrzem w celu udawania oburzenia. Wybuchnęliśmy przez to wszyscy śmiechem. To był piękny poranek. 

***

Postanowiłam umyć kubki po herbacie.  W tym celu udałam się do kuchni gdzie zastałam Chanyeola i Sungyoona. Zaskoczył mnie ten widok. 

— A wy co? — zdziwiłam się. 

— Co co? — zapytał raper.

Oboje mieli podkrążone oczy, wyglądali jak jakieś zombie. 

— Graliśmy całą noc w taką fajną grę z zombie — dodał nie patrząc nawet na mnie. Czyli gra adekwatna dla ich wyglądu?

— Rozumiem... — powiedziałam mało przekonywująco. 

Chanyeol wyszedł, a Sungyoon zwrócił się do mnie pospiesznie. Obserwował też nerwowo, czy nikt nie szedł. 

— Powiem ci coś, jak będziesz udawała, że nic nie wiesz — szeptał nerwowo. 

— Oczywiście, mów. 

W jego oczach pojawiła się ekscytacja, a ja byłam strasznie ciekawa o co chodziło. 

— Jak tak graliśmy, udało mu się wygrać ze mną pierwszy raz, dzięki moim wskazówkom. Ucieszyłem się i rzuciłem się na niego go przytulić i jakoś tak wyszło... Że dałem mu buziaka w emocjach.

— Co?!  — zszokowałam się i trochę może za głośno krzyknęłam, więc przytkałam buzię dłonią.

— Przeraziłem się, jak zareaguje. Spojrzał na mnie i nie wiedział co ma z tym fantem zrobić. Bałem się, że właśnie zawaliłem przyjaźń. A on... - Wtedy zamilkł, bo w pomieszczeniu nagle pojawił się Yixing. 

— Przeszkadzam? — zwrócił się do nas niepewnie. 

— Nie skądże — rzekł Sungyoon z rumieńcem na twarzy. — Ja już wychodzę — zarzucił i chciał uciec, ale ja chwyciłam go za rękaw bluzy. 

— Ja chcę wiedzieć, co miałeś powiedzieć — jęknęłam, tupiąc nogą, jak małe dziecko. 

— To ja się wycofam — odparł mój chłopak i wyszedł tyłem z kuchni, co wyglądało zabawnie. 

— Dokończ! — rozkazałam mu stanowczo. 

— On… Poklepał mnie po plecach i powiedział, że przyniesie nam coś do picia i kontynuowaliśmy grę i w ogóle nie zmienił nastawienia. Nie wiem co przez to rozumieć, wygląda jakby mu to nie przeszkadzało. — Nie wiedziałam co o tym myśleć. Cieszyłam się, że ta wpadka nie zmieniła jego nastawienia. 

— Rzeczywiście. Zaskakujące — wymamrotałam pod nosem. 

Później jeszcze powiedziałam mu, że jestem z Lay'em na co on także zareagował pozytywnie. Chciałam tego dnia rozpowiedzieć to każdemu. Jednak najbardziej nie mogłam się doczekać rozmowy z Sumin i Kasią. To był mój szczęśliwy nowy początek, więc ciekawe jaki będzie koniec tej historii  


***

Tak to koniec opowiadania. Co stało się z resztą? 

Chen musiał pożegnać się z Kasią i starali się być w związku na odległość. Jednak takie związki bywają kruche, tak i ten szybko się posypał.

Baekhyun zbliżył się z Luną z f(x), od imprezy po której wraz z resztą dziewczyn odprowadziła go do dormu. Ludzie z wytwórni to także zauważyli i uznali, że ogłoszą ich związek, by zrobić rozgłos o obu zespołach. Dzięki temu nie dość, że Baekhyun poczuł, że komuś na nim zależy, to nie musieli się ukrywać. 

Sehun i Namjun często się kłócili i rozstawali, lecz za każdym razem do siebie wracali. Wiele razy prawie ich przyłapały razem fanki. Jednak sprytny maknae zawsze wiedział, jak wywinąć się z sytuacji. 

Kris i Sumin radzili sobie tak samo dobrze, jak do tej pory. 

Minzy i Jinki poszli potem razem na studia. On odziedziczył firmę po ojcu i żyli razem w dobrobycie. 

Sungyoon i Chanyeol zostali najlepszymi przyjaciółmi, choć czasami zdarzały im się sytuacje podobne do tego buziaka podczas grania. Chan tylko udawał, że nic się nie stało za każdym razem.

Lay i Amelia byli oczywiście strasznie zakochani w sobie. Spędzali jak najwięcej czasu razem. Bywały i ciężkie chwile, kiedy musiał wyjechać w trasę i tym podobne. Lecz silnie trwali w uczuciu i dzięki niemu zaszli bardzo daleko.




Osoby, które już czytały moje kolejne opowiadanie doskonale wiedzą, że niektóre historie potoczyły się inaczej niż tu napisałam. Polecam gorąco moje pozostałe opowiadania z uniwersum EXO, to kawałek mojej historii.


Bardzo ucieszę się z każdej waszej opinii. Jakby znalazł się ktoś, kto przeczyta to po latach i po tej ostatecznej poprawce, to powiedzcie, czy teraz już jest lepiej. ^_^


Mam sentyment do tego opowiadania, dlatego pojawi się tu na dniach bonus do niego. Muszę to zrobić, bo jestem dumna, że w końcu ogarnęłam to co najbardziej bolało mnie w tej książce. A przypominając sobie tą historię zatęskniłam za tym paringiem i innymi postaciami.