środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 22

Nowy początek

Rozdział 21

Nastała sobota. Szykując się na pójście do dormu usłyszałam, jak dzwoni mój telefon. Nie chciałam odbierać, bo byłam zajęta. Postanowiłam, że zadzwonię jak skończę. Jednak ten nie uciszał się. Zdenerwowana podeszłam go odebrać. 

Amelia? — odezwał się po drugiej znajomy niski głos. 

— Nie. Fabryka ciastek… Co się stało Sehun, że tak dzwonisz i dzwonisz? — zapytałam niepewnie. Bałam się, że telefon mógł dotyczyć Namjun. 

Wiesz, bo ja myślałem, że ten twój kumpel. Sungyoon, czy jak się tam zwał. Że on mógłby przyjść z wami tym razem. — Ulżyło mi, choć i trochę mnie to zdziwiło. Uważałam, że nie będę zadawać zbędnych pytań. 

— Mogłabym po niego zadzwonić, czy nie ma planów — oznajmiłam szczerze. 

Dobrze się z nim wtedy bawiłem. A nie przyprowadziłyście go już potem ani razu — marudził maknae, czym mnie trochę rozbawił.  

— Zadzwonię do niego i dam ci znać co i jak — zasugerowałam. 

Jasne. Dziękuję ci. 

Rozłączyłam się z nim i wybrałam numer Sungyoona od razu, by mieć to z głowy i by ten zdążył w razie czego się przygotować. Odebrał speszonym głosem.

Słucham? 

— Co dzisiaj robisz? — rzuciłam od razu. 

Praktycznie spałem. Śniłaś mi się i nagle dzwonisz. To takie dziwne. — Zaskoczył mnie tą wypowiedzią. 

— A co takiego robiłam w tym śnie? — Byłam naprawdę ciekawa. 

Ustawiłaś mnie na randkę z Chanyeolem. — Zaśmiałam się mimowolnie po tym zdaniu. 

— Wybacz, bo ja dzwonię w czymś bliskim temu. A mianowicie… Sehun o ciebie pytał, czy możesz wpaść z nami do nich dziś. — Prawie jak randka z Chanem, bo przecież miał też tam być.

Naprawdę? — Słychać było ekscytację w jego głosie. 

— Czyli mam rozumieć, że idziesz z nami? — upewniałam się. 

Tak. Z wielką chęcią. O której idziecie? — mówił dużo żywiej niż tuż po odebraniu telefonu. Musiało go to już całkowicie rozbudzić.

— Teoretycznie zaraz będzie u mnie Sumin, więc możemy poczekać, aż się wyszykujesz i spotkać na tym skrzyżowaniu co ostatnio — zaproponowałam. 

Jasne. Szybko się zbieram.

Zakończyliśmy rozmowę. Śmiałam się w duchu z tej sytuacji. Cieszyło mnie to, że Sungyoon został polubiony przez chłopaków. W końcu sama na początku czułam się podobnie wśród nich jak on. 

Lada chwila zjawiła się Sumin. Nie przestawałam jej opowiadać o swojej przyjaciółce z rodzimego kraju. Cały czas byłam zachwycona tym, że tamta wkrótce przyjedzie i pozna tu moich teraźniejszych wspaniałych znajomych. 

***

Sumin i Sungyoon i ja z uśmiechami na ustach ruszyliśmy do drzwi dormu. Zadzwoniliśmy i długo nie czekaliśmy, żeby otworzył im Chanyeol. 

— Oh… — zdziwił się patrząc na stojącego Koreańczyka między nami. — Nie spodziewałem się, że przyjedziecie w takim składzie. 

Syngyoon spuścił wzrok. Zapadła cisza. Sumin spojrzała na rapera zażenowana. Zza niego wyskoczył na szczęście Sehun. 

— Wreszcie! — krzyknął wyskakując z mieszkania. Złapał Sungyoona za rękę i wciągnął do środka. Widać było, że tamten był zaskoczony.

My też weszłyśmy, a Sumin pokazywała język Chanyeolowi. 

— Co ja ci zrobiłem? — zapytał z charakterystycznymi dla niego wyłupiastymi oczami. 

— Mi nic, ale jak mogłeś się zwrócić tak przy biednym Sungyoonie? — oburzyła się, co też niemało mnie zastanowiło. 

— O, bronisz go — zaśmiałam się. 

— Jestem tolerancyjna po prostu — wyjaśniła. 

— Ja też. Nic nie poradzę na to, że przy nim gadam głupoty i się stresuję. Wiedząc, że mu się podobam czuję się dziwnie — tłumaczył się, co trochę szło zrozumieć. 

— Ciii! — wysyczała Koreanka z palcem na ustach. — Nie mów tego tak głośno — dodała.  

W przedpokoju nagle zjawiła się, jak burza Namjun. Zaczęła ubierać buty, a jej wyraz twarzy wyrażał więcej niż pewnie chciała.

— Co się stało? — zapytałam ze szczerą troską. 

— Nie twój interes. Nie będę patrzeć na jego romans! Mam go dość! — wybuchła ze łzami w oczach. O co jej chodziło? 

Nikt z obecnych tam osób nic nie zrozumiał. Udaliśmy się, więc do salonu zobaczyć, o co chodziło. Nie widzieliśmy jednak tam nic więcej, niż grającego z Sehunem Sungyoona, Yixinga rozmawiającego z Luhanem, leżącego na kanapie Kyungsoo z książką w ręce, Yifana śmiejącego się razem z Tao, Baekhyunem i Jongdae oraz Minseoka robiącego dziwne wygibasy. 

— O co jej chodziło? — zapytała Sumin w stronę zgromadzonych osób. 

— Komu? — odezwał się Luhan.

— Namjun. Wyszła wściekła jak osa — dodała Koreanka. 

— A to nie wiem. Rozmawiała wcześniej z Sehunem, wygłupiali się i te sprawy. A potem on usłyszał dzwonek i jak wrócił z Sungyoonem ona stała chwilę za nimi i poszła sobie — wyjaśnił nam Lu wzruszając ramionami. 

— Dziwne — stwierdziłam i spojrzałam na Sumin porozumiewawczo. 

— Myślisz o tym samym co ja? — spytała mnie. 

— Nie mam pojęcia o czym ty myślisz — odparłam szczerze.  

— Nie potrafisz się bawić w telepatię — oburzyła się. — Musimy pogadać w kuchni. 

Udałyśmy się tam, a jak się okazało nie było tam pusto, siedział w niej Junmyeon. A za nami jeszcze ktoś dreptał. Odwróciłam się i zobaczyłam Krisa.  

— Może jakieś, cześć kochanie, tęskniłam? — zwrócił się do Sumin z pretensją w głosie. 

— A no tak — zawahała się Sumin, po czym dała mu buziaka w policzek i dodała: — Muszę coś obgadać z Amelią. Zaraz do ciebie przyjdę. 

— Jasne, nie spiesz się. — Mówiąc to machnął ręką i wyszedł z pomieszczenia. 

— Co to było? — zapytał Koreańczyk.

— Ja po prostu muszę coś spytać Amelię na osobności, a ty nam nie przeszkadzasz. On niestety nie umie trzymać języka za zębami, więc musiał wyjść — wyjaśniła pospiesznie. 

— Miło mi — zaśmiał się. 

— Myślisz, że Namjun uważa, że Sehun jest blisko z Sungyoonem? — zwróciła się niespodziewanie do mnie, a Suho wytrzeszczył oczy słuchając nas. — Wiesz w jakim sensie… 

— Może i tak myśli — przyznałam, bo także miałam takie podejrzenia po owej scenie. —  Więc czemu się w takim razie wścieka? Myślałam, że to jedynie jej przyjaciel. 

Lider tym razem prychnął z bananem na twarzy. 

— Coś nie pasuje panu? — burknęła Sumin w jego stronę.

— Myślicie, że Sehun lubi chłopaków? — zdziwił się. 

— Nie my, tylko Namjun — rzekłam. 

— Jest w strasznym błędzie. Dziwne, że jest jego przyjaciółką skoro tego nie wie. Jeśli chodzi o lubienie tej samej płci to patrzy na złą osobę. — Zatkało nas, gdy to powiedział. Nawet nie podejrzewałyśmy nikogo. 

— Mówisz, że któryś z was… — zaciekawiła się Koreanka. 

— Tak, oczywiście nie powiem który. Za to mogę jeszcze dodać, żebyście się nie przejmowały jej humorkami. I tak tu wróci znając ją. — Próbował nas uspokoić, a ja zastanawiałam się, czy tym razem nie było to coś poważniejszego dla niej. 

— Ona potem się wyżywa na niewinnych za nieporozumienia — dodała oburzona Sumin. 

Szturchnęłam ją lekko, by ją uciszyć. Nie chciałam, by Junmyeon wiedział o naszych sprzeczkach. Obiecałam mu, że nie namieszam między chłopakami, a działo się całkowicie odwrotnie.

— O czymś nie wiem? — wtrącił, a ja nerwowo przełknęłam ślinę. 

— Ty miałbyś czegoś nie wiedzieć? — ironicznie powiedziała. 

— Nie wszystko jest mi dane wiedzieć. A jeżeli są jakieś zgrzyty między wami, wolałbym to skontrolować. Mam was na oku, skoro nie chcecie nic powiedzieć. — To chyba było jeszcze gorsze. Chciałam coś wtrącić, by go od tego odwieść, lecz nie było mi to dane. On widząc to położył palec na moje usta. — Spokojnie. Wszystko jest przecież w porządku? 

Po tych słowach wyszedł z kuchni. A my spojrzałyśmy po sobie trochę zakłopotane. Byłam nadal rozkojarzona przez wcześniejsze sytuacje, a trzeba było w końcu pójść do reszty, by nie wzbudzać podejrzeń, że coś było nie tak. 

W salonie zmieniło się coś. Sehun grał już z Chanyeolem. Baekhyun siedział za nimi i dopingował, jednak na mój widok podbiegł do nas. Brakowało natomiast troszkę więcej osób. W tym Sungyoona. 

— Gdzie poszedł Sungyoon? — rzuciłam od razu w stronę Baekhyuna. 

— Kyungsoo zagadał do niego i jakoś tak wyszło, że postanowił pokazać mu swoją kolekcję książek — odpowiedział mi.

— A to jest w dobrych rękach. — Uśmiechnęłam się, bo moim zdaniem oboje z Sugyoonem mieli podobne gusta i charaktery. A może to właśnie Kyungsoo był tym, o którym mówił Suho? Ciekawa byłam tego.  

— Nie przejmuj się nim, da sobie radę. Chcesz gdzieś dziś wyjść? — Pytanie Baeka sprowadziło mnie na ziemię. 

— Sama nie wiem… — Chciałam tego dnia spędzić czas ze wszystkimi, tymbardziej bez Namjun. 

W tej samej chwili stanął przy nas Yixing. Zaskoczył mnie.  

— Kto dzisiaj idzie do wesołego miasteczka? Dawno nie byłem — zaproponował. 

— Co ty tak nagle? — oburzył się Koreańczyk, a ja nie rozumiałam o co mu chodziło. 

— Właśnie miałam się gdzieś wybrać z Baekhyunem — skłamałam, by uniknąć czasu z Lay’em. 

— To chodźcie do wesołego — odparł jak gdyby nigdy nic. 

— Zdaje mi się, że Baekhyun chciał mi coś innego pokazać. — Spojrzałam na niego porozumiewawczo. Nie rozumiałam zachowania Chińczyka. Mieliśmy się unikać… 

— Tak. Nowa restauracja jest i tam robią pyszne sushi. — Uratował mnie Baek. 

— Rozumiem. — Lay spuścił wzrok. — To innym razem. W końcu nie codziennie można zjeść sushi w świeżo otwartej restauracji. 

Nie rozumiałam tej sytuacji. Czemu on wystrzelił z czymś takim. Może stwierdził, że sprawa ucichła? Zastanawiało mnie to, jaki był powód jego propozycji. Na dodatek nie chciałam wychodzić i zostawiać Sungyoona w tym miejscu. Z drugiej strony może się już swobodniej poczuł, nie mogłam wiecznie go pilnować. 

***


Do późnego popołudnia nic wielkiego się nie wydarzyło. Opowiedziałyśmy wraz z Sumin o pomyśle przyprowadzenia Kasi do dormu. Nawet Junmyeon poparł to. 

Około godziny szesnastej Baekhyun zaproponował mi, żebyśmy wyszli. Podjechaliśmy samochodem do miasta. Koreańczyk dobrze się zakamuflował. W końcu nigdy nie wiadomo było, gdzie pojawią się fanki. W restauracji jedliśmy w ciszy. Byłam cały czas zamyślona. Znowu siedziała w mojej głowie jedna osoba. Nawet nie zorientowałam się, kiedy z mojego talerza znikło wszystko. 

— Dostałem wiadomość, że prawie wszyscy poszli do tego wesołego miasteczka. — Ocknęłam się na te słowa towarzysza i zrobiło mi się przykro. 

— Nikt nie został? — dopytałam. 

— Pojedyncze osoby poszły gdzie indziej lub zostały chyba — oznajmił jakoś niechętnie.

— A Sungyoon? — kontynuowałam rozmowę. 

— Nie mam pojęcia. Nie wypisali mi tu współrzędnych każdej osoby. — Wyczuć dało się w jego głosie irytację. 

— Co się stało? — zdziwiłam się. 

— Pytasz w kółko o niego. Wyszliśmy, a nie rozmawiamy o niczym. Jesteś nieobecna. Nie przyszłabyś tu, gdyby nie to, że Lay poprosił cię też o wyjście i nie miałaś wymówki — oburzył się nie na żarty, a mnie zatkało. Byłam taka okropna dla niego?

— To nie tak… — próbowałam się tłumaczyć, choć czułam, że a nic się to zda. 

— Mam dość — przerwał. — Czemu na mnie nie spojrzysz, choć raz tak jak na niego? Unikacie się? Twój wzrok często na nim ląduje. Ja to widzę. Ja jestem cały czas obok, ale czuję się jak powietrze. Dlaczego muszę tak to odczuwać? — Zrozumiałam, że przeze mnie oprócz Yixinga, czy mnie, cierpiał i on. 

— Przepraszam — szepnęłam ze spuszczoną głową. 

— Dziś przeprosisz. Jutro będzie nadal tak samo. Wracajmy lepiej — zakończył dyskusję w ten sposób, a mi wstyd było wracać do tematu.  

Posłusznie zaczęłam się zbierać. Nie odezwałam się znowu w drodze powrotnej. Weszliśmy do dormu także w ciszy. Baekhyun bez słowa powędrował w stronę schodów, a ja skierowałam się do salonu. Doznałam szoku po tym co ujrzałam. 

Na kanapie siedzieli Kyungsoo i Sungyoon i całowali się! Byłam zła na siebie, że weszłam w takim momencie. Nie tylko nie chciałam przeszkodzić. Byłam zakłopotana tą sytuacją. Nie wiedziałam czy powinna była wyjść, czy zostać. Chłopcy oczywiście przestali od razu jak mnie zobaczyli. Patrzyli na mnie zakłopotani. 

— Wiesz… — odezwał się Sungyoon. 

— Nie ma sprawy. Przepraszam, że tak weszłam — mówiłam wycofując się z pomieszczenia. 

— Mogłaś się nie spodziewać zobaczenia takiego czegoś tu. — Uśmiechnął się nerwowo Kyungsoo, drapiąc tył swojej głowy. — Myśleliśmy, że długo nikt nie przyjdzie. Na dodatek weszłaś cichutko. Mimo to, to nasza wina. 

— Przestańmy się obwiniać — podsumowałam. – Rozumiem, że mam zachować to dla siebie co widziałam? 

— Bardzo bylibyśmy wdzięczni — odparł Sungyoon. 

— A gdzie podział się Baekhyun? — zapytał zdziwiony wokalista. 

— Tak jakby się pokłóciliśmy. Nie wiem co się dzieje. Nie chcę o tym gadać. 

Po tym wszystkim Sungyoon poszedł do domu. Niedługo wróciła też reszta. Byli roześmiani i szczęśliwi. Wypad do wesołego miasteczka musiał się udać.  Z czasem wszyscy pozbierali się też do spania. Ja starałam się ukryć moje samopoczucie, bo ciężko by mi się o nim rozmawiało z kimkolwiek. Na szczęście byli wszyscy tak przejęci, że nikt nic nie zauważył. 

***

Na drugi dzień czas mijał wszystkim na obijaniu się. Nikomu nie chciało się nic konkretnego robić. Do wieczora byłam bardzo smutna. Napisała do ojca około godziny dwudziestej wiadomość, że chciałabym wrócić. Byłam gotowa do wyjścia, jednak tata nie zjawiał się. W tamtym momencie zadzwonił telefon. To właśnie on dzwonił.

Córeczko, może odprowadzić cię jakiś kolega? Widzisz poszedłem z kolegami na piwo. — Rozumiałam to, bo moja prośba była nagła, mógł już inaczej zaplanować swój wieczór. 

— Nie ma sprawy. — Troszkę byłam zawiedziona, bo nie wiedziałam z kim wracać.

Rozłączyłam się spuszczając głowę w dół i ciężko wzdychając.

— Coś się stało? — spytał Lay, który pojawił się znikąd koło mnie. 

— Nie. Po prostu tata nie przyjdzie. Muszę jakoś wrócić — wyjaśniłam po krótce. 

— Możesz zostać. Skończyłaś już uczęszczać na kurs — przekonywał mnie, czym wprowadzał mnie w zakłopotanie.  

— Chcę dziś spędzić noc w domu — odpowiedziałam uparcie. 

— Pokłóciłaś się z Baekhyunem? — zgadywał. 

— Tak, troszkę. — Nie do końca chciałam mu to mówić. 

— Odprowadzę cię — wyskoczył nagle. Nie czekając na moją reakcję ruszył w stronę wyjścia. 

Na początku wahałam się. Potem stwierdziłam, że przecież mogliśmy w drodze porozmawiać, to nie była zbrodnia. Pożegnałam się z każdym, Sumin się zdziwiła, więc skłamałam, że nie czułam się najlepiej fizycznie i wyszłam razem z nim. 

Zaczęło się od ciszy. Dawno nie rozmawialiśmy. Szczególnie na osobności. Było troszkę niezręcznie. Na szczęście Yixing przejął inicjatywę.

— Więc, o co poszło? — dopytał, a ja westchnęłam na to. 

— Wolę o tym nie mówić — oznajmiłam szczerze. 

— Czy wy jesteście parą? — zarzucił pytaniem, które mnie zaskoczyło. 

— Nie — odparłam bez chwili zawahania. 

— Wiedziałem, lecz musiałem się upewnić — wyjaśnił, a ja znowu się zastanawiałam o co mu chodziło. 

— Zanosi się na burzę — stwierdziłam, że zmienię temat. — Mam nadzieję, że nie będziesz musiał wracać w deszczu. 

Później rozmowa się jakoś rozkręciła. Parę razy nawet zaśmiałam się dzięki niemu. Prawie zapomniałam jak cudownie i swobodnie się przy nim czułam. Zaczęłam rozumieć jeszcze bardziej ile traciłam tym dystansem. Nie chciałam jednak tak bardzo żadnych zgrzytów z Namjun, że nie zamierzałam zmieniać postanowienia. 

Gdy już byliśmy na miejscu deszcz lunął z nieba. Nie miałam innego wyjścia, jak zaproponowanie mu, żeby został, aż się troszkę uspokoi. Na dodatek taty nie było w domu, a panicznie bałam się burzy. To pierwszy raz, kiedy Chińczyk był w moim domu. Poszliśmy posiedzieć na górze w moim pokoju. Rozmawialiśmy nie zwracając uwagi na upływający czas. 

W pewnym momencie zaczęłam mu pokazywać swoje fandomowe gadżety, które kupowałam jak mieszkałam w Polsce. Wszędzie był Luhan, Key, Kyuhyun. Śmialiśmy się z tego. 

Podczas siedzenia na łóżku Yixinga zainteresowała jedna z poduszek w kształcie śmiesznego stworka. Chciał ją chyba chwycić i wychylił się lekko. Jak to na łóżkach bywa, nie wyczuł momentu kiedy się przewróci i wylądował na mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Tak samo jak w lesie. Tak samo jak po tańcu w moje urodziny. Mogłam znowu zajrzeć w ich głąb. Zbliżyliśmy swoje twarze do siebie. Nasze usta się dotknęły. Zaczął mnie całować. Intensywnie, namiętnie, jak próbował się odchylić, automatycznie przyciągnęłam go z powrotem. Czułam jak całe ciało ogarniało ciepło. To była kosmiczna chwila. Nigdy takiego czegoś nie doświadczyłam wcześniej. Po chwili coś sobie uświadomiłam i nagle go odepchnęłam. 

Usiadł pośpiesznie w normalnej pozycji. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Chciał dotknąć dłonią mojej twarzy. Odsunęłam jego rękę gwałtownie. 

— Czemu? — zapytał zaszklonymi oczami. Ja chciałam też płakać, niestety chcąc dopiąć swego musiałam być twarda. 

— Ja… — wahałam się co miałam powiedzieć. — Nic nie poczułam — skłamałam, bo przecież poczułam tak wiele pozytywnych emocji. Kochałam go. 

— Jak to? Przecież odwzajemniłaś pocałunek. — Nie dowierzał mi. 

— Stwierdziłam, że tak wypada, ale potem się opamiętałam. — Bałam się konsekwencji swojego zachowania. Na dodatek moje tłumaczenia musiały głupio brzmieć. 

— Wiesz…  W takim razie. Ja lepiej pójdę — rzekł mocno speszony. 

Wstał i poszedł w stronę drzwi. Wtedy zrozumiałam jak wielki błąd popełniałam. Chciałam tak bardzo jeszcze raz tą sytuację odtworzyć. Zmienić swoją odpowiedź. Nie wycofać się. 

Nagle usłyszałam okropnie głośny huk. Wybiegłam szybko z pokoju. Zobaczyłam leżącego na podłodze pod schodami i zwijającego się z bólu Lay’a. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz