piątek, 22 kwietnia 2016

Utracone wspomnienia: Rozdział 4


Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału. ^^ Nie wiem, co napisać, więc tylko dodam, że czekam na komentarze. :D

Utracone wspomnienia
Rozdział 4


Rano zwykle czekał na mnie Henry. Zaprowadzał mnie do pracy, a po moim przepracowanym dniu, zjawiał się pod sklepem. Chodziłam potem na dwie godziny do niego. To stawało się codziennością. Dawało mi też wiele radości. Czasami zapominaliśmy o rozmowach o przeszłości i po prostu wygłupialiśmy się, oglądaliśmy film, albo po prostu rozmawialiśmy o niczym istotnym.
Opowiedział mi o SM. Jakie są tam zespoły. Jakie mają wymagania co do nowych ludzi. Jak wyglądają rekrutacje. Dowiedziałam się też o tym jak rygorystyczna jest ta wytwórnia. Trochę mnie to przerażało i chciałam współczuć tym gwiazdom. Jednak on mnie uspokajał, że w końcu ci ludzie i tak są szczęśliwi, bo spełniają swoje marzenia, pokazują swoje talenty i dobrze wiedzą co poświęcają. Mówił tak jakby znał ich osobiście.
Jednego popołudnia powiedział, że teraz musi mi przedstawić zespół Super Junior. Wytłumaczył, że jest dość liczny  i jeden z bardziej znanych. Dopiero jak pokazał mi jego skład zrozumiałam. W oczy rzucił mi się jeden człowiek na zdjęciu. Wyglądał identycznie jak Henry i nawet tak był tam podpisany. Zatkało mnie. To dlatego wszystko to mi tłumaczył? Jest jednym z nich? Ale skoro to tak ostra wytwórnia, to pozwalają mu na tyle wolnego? Co on tutaj robi? Nasunęło mi się mnóstwo pytań. Nie wiedziałam od czego zacząć.
- Jesteś w szoku? Nie spodziewałaś się, ani przez chwilę?
- Nie. Czemu teraz jesteś tu?
- Udało mi się wynegocjować przerwę. Długą przerwę.
- Nie wściekli się?
- Oczywiście, że tak. Niestety nie mogę na razie wrócić. – Odrzekł spokojnie.
- Dlaczego?
- Chodzi oto… Brakuje mi tam kogoś. Bardzo.
Spojrzałam na niego z zdziwieniem w oczach.
- Już wiesz o mnie prawie wszystko. Od jutra zaczniemy rozmowę o tobie.
- Jak się poznaliśmy?
- Do nas też dojdziemy.
          Zauważyłam, że coś było z nim nie tak. Na co dzień był rozpromieniony dużo mówił. A teraz strasznie posmutniał. Czyżbym powiedziała coś nie tak? Nie rozumiałam nic. Postanowiłam podejść i go przytulić. Wtuliłam się mocno. On natomiast zaczął gładzić moje włosy. To było bardzo przyjemne uczucie. Załapał mnie w pewnym momencie za podbródek i uniósł moją głowę tak, że patrzyłam mu w oczy. Miał je takie piękne. Widziałam w nich swoje odbicie. Nie wiem czemu nagle mu się zaszkliły. Jakby miał zacząć płakać. Zbliżył się do mojej twarzy i dotknął swoimi ustami moje. Lekko je tylko musnął i odsunął się pośpiesznie.
- Przepraszam. – Odrzekł otrząsając się.
          Czułam, że tak nie powinno być. Coś chyba zrozumiałam. Moje serce mocno zabiło. Bałam się. Jednak przełamałam strach i chwyciłam jego rękę i delikatnie przysunęłam z powrotem blisko siebie, po czym złożyłam na nim delikatny i głęboki pocałunek. Wiedziałam, że to nie pierwszy raz. Narząd znajdujący się w mojej klatce piersiowej mi to podpowiadał. Zrobiło mi się strasznie ciepło w tamtym miejscu. On odwzajemnił to samo. Wplątując swoje palce w moje włosy. Gdy już przestaliśmy i odsunęliśmy lekko patrząc na siebie, on uśmiechnął się szeroko. Ja za to przypomniałam sobie coś. Widziałam tę twarz w ten sposób często.
- Czy my… - Zaczęłam niepewnie.
- Tak. Spotykaliśmy się. Czuliśmy wiele do siebie. – Odpowiedział, pewnie szczęśliwy, że w końcu zrozumiałam.
- Przykro mi, że nic nie pamiętam.
- Nie przejmuj się. To nie twoja wina. Jestem szczęśliwy, bo mogę cię odzyskać. Był moment, że myślałem, iż wszystko jest już stracone. Te dwa nieszczęsne miesiące, gdy twoi rodzice nie chcieli nic o tobie mi powiedzieć.
- Oni wiedzieli o nas?
- Owszem. Początkowo nawet nie mieli nic przeciwko. Z czasem coś im uderzyło do głowy. Obwiniali mnie za każde nieszczęście, które się tobie przytrafiło.
- Nienawidzę ich za to, że próbowali mnie teraz od ciebie odciąć. Nie ważne co się stało. Powinnam była móc zdecydować sama o tym czy chcę z tobą nadal być. To tak jakby chcieli teraz ułożyć moje życie na nowo, według swoich zasad.
- Dlatego mam idealny pomysł. Chcesz się całkowicie zbuntować?
- Co masz na myśli?
- Wprowadź się do mnie. Oni zatęsknią i zrozumieją co zrobili źle i że nasze uczucie nie było dziecięcym kaprysem, bo przezwyciężyło nawet taką chwilę.
- Nie wiem czy powinnam. – Odsunęłam się momentalnie. Przeraziła mnie myśl, że miałabym nagle zamieszkać pod jednym dachem z chłopakiem. Nawet jeśli wiele dla mnie znaczył, to nie wiedziałam czy to był dobry pomysł. Jednak chciałam się wyrwać od rodziców.
- Muszę to przemyśleć.
- Dobrze. Spokojnie. Poczekam ile będzie trzeba. – Mówiąc to dał kosmyk moich włosów za ucho i pocałował w czoło. Po czym odsunął się i skierował do przedpokoju.
- Lepiej wymyśl jakąś wymówkę, już jesteś spóźniona do domu.

***

Gdy weszłam do mieszkania napotkałam zdziwione spojrzenie mamy, która siedziała w kuchni. Z czasem podniosła się i podeszła bliżej.
- Gdzie byłaś?
- Bo ja…
- I nie spotkałaś taty? Wyszedł ci naprzeciw, bo dziwiło go, że jeszcze cię nie ma.
- Poszłam inną drogą. – Wymyśliłam na szybko.
- Jak to inną?
- Koleżanka z pracy powiedziała, że chce mi pokazać gdzie mieszka. Więc trochę zboczyłyśmy. No i na dodatek się rozgadałyśmy…
- Kłamca to z ciebie nie doświadczony. Widzę, że to zmyślasz.
- Nie prawda.
          Wtedy drzwi się otworzyły. To był ojciec. Jego mina mówiła wszystko.
- Kpisz sobie z nas?
- Słucham?  Już mówiłam mamie, że zagadałam się z nową koleżanką. – Postanowiłam trwać przy tej wersji.
- A jak wyjaśnisz to, że twoja kierowniczka powiedziała mi, że pracujesz 6 godzin, a nie 8? Co robisz pozostałe dwie?
- Wy mi nic nie mówicie. A ja muszę się wam spowiadać? Chcę żyć swoim życiem osobistym, a nie ułożonym przez was.
- Nie odzyskałaś chyba wspomnień? – Wtrąciła mama. Zobaczyłam przerażenie w jej oczach. Tego najbardziej się bała?
- Nie. Jednak ktoś próbuje mi pomóc je odzyskać i jestem tej osobie naprawdę wdzięczna. Nie możecie mnie dłużej tak kontrolować. Ile ja mam lat?
- Widocznie za mało, by zrozumieć, że cię chronimy. Szczególnie przed wpływami ludzi z twojej przeszłości.
- Przed Henrym?
- Tak. On najwięcej złego przyniósł do naszego domu.
- Co takiego wam zrobił?
Zapadła cisza.
- Widać, że z nim rozmawiałaś. – Zaczął spokojnie tata. – Powiedział ci ile przez niego wypłakałaś łez?
- Dziękuję, ale kłamstw nie słucham. – Odrzekłam pewna swego. Odwróciłam się od niego i ruszyłam w stronę schodów. Przed stąpnięciem na nie, spojrzałam jeszcze na rodziców i dodałam. – Jutro się wyprowadzam.
          Szok pojawił się na twarzy mojej rodzicielki. Nie obchodziło już mnie ich zdanie. Miałam tego dosyć. Wiedziałam komu mogę ufać bardziej.

***
Wybiegając z domu rano rzuciłam się w objęcia Henryego. On złożył na moich ustach delikatnego buziaka i uśmiechnął się serdecznie.
- Co sprawa, że jesteś tak radosna z rana?
- Ty! – Zaśmiałam się lekko. – A tak naprawdę? Zdecydowałam się na przeniesienie do ciebie.
- Naprawdę?  Tak szybko?
- Dokładnie. Pokłóciłam się z rodzicami i myślę, że to najlepszy moment na ucieczkę.
- Cieszę się. Nie z twojej kłótni, ale z tego, że tak bardzo mi ufasz.
- Ty jedyny chcesz mi pomóc.
- Czyli dziś po pracy rozumiem, że zbieramy twoje rzeczy i do mnie?
- Tak. Nie zniosę ani dnia dłużej w tym domu.
          Byłam szczęśliwa. Czułam, że od tego momentu, będzie już tylko lepiej. Po pracy jednak zaskoczyło mnie coś. Nigdzie nie było Henryego. Tylko jakiś inny chłopak w płaszczu opierał się o ścianę sklepu. Zdawało mi się, że to jeden z członków Super Junior, lecz pewności nie miałam.
- Mnie też nie pamiętasz? – Zapytał od razu.
- Z przykrością muszę odpowiedzieć, że nie.
- To smutne. – Odparł.
- To może powiesz mi kim jesteś?
- Kyuhyun. Bardzo lubiłaś mi się zwierzać. Wygłupialiśmy się dużo razem.
- Dziwne. Jak mogłam być z takimi osobami w bliskich stosunkach?
- Spokojnie. Wkrótce wszystko ci się wyjaśni. Wracając do teraz. Henry poszedł na chwilkę do sklepu i poprosił o zaczekanie na ciebie.
- Już myślałam, że zrezygnował.
- On? O to możesz się nie martwić. Choć czasami… Nieistotne.
- Co jest nieistotne?
- Mam prośbę.
- Jaką?
- Nie zatrzymuj go za długo tutaj. – Nagle spoważniał i odwrócił wzrok.
- Ja go nie zatrzymuję.
- Jest tu ze względu na ciebie. Menadżerowie nie mają świętej cierpliwości. Igra z nimi. Jak tak dalej będzie zrujnuje sobie karierę. On nie ma w sobie za grosz rozwagi. Mnie nie słucha. Martwię się.
- Nic nie rozumiem.
- Nie wróci do wytwórni bez ciebie. Tak powiedział.
- Beze mnie? A co ja tam mam robić?
- Ah. Jeszcze nic nie wiesz… Niewyparzony język. Powonieniem się ugryźć.
          Nie wiedziałam, czy sens jest pytać. To pewnie miał mi dopiero z czasem wyjaśnić Henry. Dziwny był ten Kyuhyun. Zmartwił mnie tym, że to ja jestem powodem zatrzymania jego kariery. Czy powinnam się teraz jeszcze do niego wprowadzać? Tak może wszystko szybciej wyjaśni i będzie mógł wrócić. Miałam mętlik.   
          Moje przemyślenia przerwało zjawienie się Henryego. Miał ręce obładowane torbami.
- Chcesz pomóc w spakowaniu się jej, a masz już dwie pełne torby zakupów?
- To zostanie u niej w domu.
- Po co? – Zastanowiłam się.
- Muszę dać coś twoim rodzicom, skoro kradnę im córkę. – Zaśmiał się. Nawet jeśli za nimi nie przepadał, starał się zachować maniery. To było według mnie bardzo miłe z jego strony.
          Dotarliśmy do mnie szybkim tempem. Zrobiłam głęboki wdech przed naciśnięciem klamki. W środku nie widziałam nikogo. Dopiero jak wpuściłam chłopaków z salonu wyłoniła się mama.
- Kyuhyun? – Widać było, że zaskoczyła się.
- Witaj mamo. – Rzekł wyciągając dłonie w jej stronę.
          Zdziwiła mnie ta scena. Znali się? Spojrzałam na Henryego, ale on właśnie był odwrócony plecami do mnie w kuchni, gdzie kładł reklamówki z zakupami. Nie wiedziałam w ogóle co się dzieje. Mama nagle do niego podeszła.
- Czemu to robisz?
- Kupuje wam coś? Bo mimo, iż nie pochwalam tego co zrobiliście, to jesteście jej rodzicami.
- Zapewnij mnie, że znowu nie stanie się jej krzywda.
- Obiecuję. Ona będzie od teraz pod moją stałą opieką.
- Wtedy nie była.
          Mówili o moim wypadku.
- Ani razu więcej nie waż się jej zostawiać samej. Zrozumiałeś?
- Oczywiście. – Mówiąc to uśmiechnął się w jej stronę. – Niech pani się nie martwi. Nigdy nie powtórzy się tamta sytuacja. Nie tylko ja oto zadbam. A teraz wybaczy pani. Idziemy spakować Seol.
- Dobrze.
          Żadnych sprzeciwów? Pogodziła się chyba z tą informacją. Nic nie rozumiałam z tego o czym rozmawiali. Jednak starałam się w to nie wnikać. Miałam ważniejszą sprawę na głowie. Musiałam się spakować.
          Poszłam z chłopakami do mojego pokoju. Stwierdziłam, że najważniejsze są ciuchy. Nie chciałam przy nich pakować bielizny. Zawstydziłabym się. Zaczęłam więc od bluzek, spodni i tym podobnych rzeczy. Zapełniłam nimi jedną walizkę. Potem wrzuciłam książki i kilka drobnych przedmiotów. Nie miałam za dużo do zabrania. Na koniec wygoniłam ich, żeby wrzucić bieliznę. Ciężko było, bo Henry twierdził, że to nic takiego. Chciał przy tym być. Lecz Kyuhyun pomógł mi go wyprowadzić.
          Siedziałam chwilę sama. Nie mogłam uwierzyć, że uwalniam się z tego więzienia. Wszystko powoli się rozjaśniało. Brakowało moich wspomnień. Mimo to wierzyłam, że teraz będzie tylko lepiej. Byłam ciekawa jak dalej się to potoczy. Oraz, czy dobrze robię. Nie chciałabym, żeby przeze mnie Henry miał jakieś kłopoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz