piątek, 15 kwietnia 2016

Utracone wspomnienia: Rozdział 2



Oto i 2 rozdział mojego nowego opowiadania. Wątpię by ktoś je czytał. Jednak zapraszam do komentowania. ;3 

Utracone wspomnienia
Rozdział 2

Odwróciłam się gwałtownie.  Zobaczyłam przed sobą trzy dziewczyny.  Ich wzrok nie  był przyjemny.  Patrzyły na mnie jakbym im kogoś zabiła.  Najgorsze,  że nawet jeżeli coś im zrobiłam, to tego nie pamiętam.  
- Mówię wam, to ona.  -  Odrzekła najwyższa z nich.  
- Tamta była ładniejsza. -  Dodała najszczuplejsza.
- Przecież oni nakładali jej tonę makijażu,  bo musiała być ładna.  
       Nie miałam pojęcia o czym one mówią.  Widocznie uważały mnie za jakąś osobę,  lecz nie miały pewności,  że nią jestem.  
- Zapytajmy więc wprost.  Czy to ty jesteś tą dziewczyną,  przez którą Henry ma kłopoty?
       “Znowu ten Henry. ” Pomyślałam. Obawiałam  że jest osobą,  którą powinnam pamiętać.
- Nie wiem o czym do mnie mówicie.  -  I nie kłamałam.  
- Nie udawaj.  Powinnaś była wtedy umrzeć.  
       Zatkało mnie.  Co takiego zrobiłam,  że życzono mi śmierci?
- Licz się ze słowami. -  Rzekł jakiś męski głos.
Należał do jakiegoś człowieka,  który do nas podszedł.  Coś mi on mówił,  jednak przez okulary słoneczne i kaptur nie wiedziałam kto to.  Jakby zresztą to zdjął pewnie i tak bym nie rozpoznała .  
- Kim jesteś,  że śmiesz się wtrącać.
- Nie twój interes.  - Zachrząkał.  Wtedy zorientowałam się, że cały czas modelowanie głos.  -  Ta dziewczyna nie jest niczemu winna. A nawet jeśli to ta sama, to kto ci dał prawo do wydania na nią wyroku?
- Chodźmy dziewczyny,  bo ten natręt nam nie da spokoju.- Zwróciła się do reszty dziewczyn jedna z nich i na te słowa, odwróciły się i odeszły.
        Ja jeszcze za nimi patrzyłam, dopóki nie pojawił się przede mną ten chłopak. Chwycił moje ramiona i prawdopodobnie spojrzał w oczy. Tak to wyglądało, ale okulary nie pozwalały mi tego ocenić.
- Nic ci nie zrobiły te psycholki? – Zapytał już swoim głosem. Zorientowała się dzięki temu kto to. To był ten sławny Henry.
- Spokojnie. Nie zdążyły, mimo to twierdziły, że powinnam była umrzeć. Nie rozumiem o co im chodziło.
- Nie słuchaj takich osób. Nie wiedzą, co mówią.
- W jaki sposób nagle się tu pojawiłeś? – Bardzo chciałam o to go zapytać.
- Widzisz… Szedłem sobie spokojnie ulicą, gdy zobaczyłem, że wyszłaś z domu i postanowiłem, że zagadam. Nie odważyłem się i jedynie cię śledziłem. Tylko jak weszłaś do sklepu, ja na chwilę poszedłem w inne miejsce i dlatego nie podszedłem od razu, gdy te dziewczyny cię zaczepiły. Żałuję. Na szczęście nic nie zrobiły.
- Śledziłeś mnie?
- Po prostu podążałem za tobą, chcąc się odezwać do ciebie.
- Dobrze. Dziękuję, że mnie obroniłeś.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogę teraz porozmawiać bez twoich rodziców. Naprawdę mnie nie pamiętasz?
- Kompletnie. A oni próbują mi wmówić, że jesteś kimś złym.
- Zawsze mnie nie lubili, ale teraz przeginają. Ja nigdy bym cię nie skrzywdził. Wiem, że ciężko ci pewnie wierzyć w te słowa skoro teraz teoretycznie mnie nie znasz.
- Chcę ci wierzyć, bo jestem świadoma, że rodzice oszukują mnie i wiele przede mną zatajają. Jednak ciężko zaufać, gdy nie pamięta się kto ma rację.
- Całkowicie cię rozumiem. Muszę na nowo wzbudzić w tobie ufność do mnie po prostu. – Mówiąc to szeroko się uśmiechnął.
Zdjął okulary z nosa. Patrzył na mnie dwoma świecącymi się kamyczkami i teraz mogłam to dostrzec. To pogorszyło sprawę, bo jego wzrok mnie zaczął rozpraszać.
- Kim byłeś dla mnie?
- Myślę, że powinienem wszystko przypomnieć ci po kolei i na dodatek kierując się w stronę twojego domu, aby rodzice nic nie podejrzewali, że robisz tak długo zakupy.
- Masz rację.
        Oboje ruszyliśmy równym krokiem. Miałam tak wiele pytań.
- Na początek powiedz mi co pamiętasz. Gdzie się uczyłaś?
- Prywatna i droga szkoła. Tata powiedział, że skończyłam ją z dobrym wynikiem.
- Prawda. A co z zajęciami po szkole?  I pracą?
- Pracą? Powiedzieli, że jeszcze nie pracowałam.
- Można było się domyślić. Kiepsko. To zacznijmy od podstaw. Jakiej muzyki słuchałaś?
- Co to ma do rzeczy?
- To jeden z najważniejszych faktów.
- Słuchałam tylko klasycznej muzyki, bo współczesna według mnie jest robiona wyłącznie dla pieniędzy.
- Co proszę? Twoi rodzice to wymyślili?
- Wiedziałam, że coś w tym nie trzyma się kupy.
- W takim razie zrobimy tak. Dzisiaj powiem ci jaką naprawdę uwielbiałaś, a ty w domu sobie ją sprawdzisz. Chodzi o K-pop…
- Nie mam możliwości. – Przerwałam.
- Ponieważ?
- Ojciec kontroluje to co robię w Internecie.
- Jak oni mogą się tak zachowywać względem 21 letniej dziewczyny?
- Gdyby nie to, że nic nie pamiętam i na razie nie mam własnych pieniędzy, wyprowadziłabym się i spróbowała poznać swoją przeszłość.
- Ja bym cię z chęcią przygarnął.
        O czym on gadał? Miałabym mieszkać z chłopakiem?
        Byliśmy już przed moim mieszkaniem. Nie chciałam iść. Ale musiałam. Henry zrobił nagle coś niespodziewanego. Przytulił mnie delikatnie.
- Tak się na razie witajmy i żegnajmy. Dobrze?
- Jasne. – Sama nie wiem, czemu na to przystałam. Pewnie dlatego, że było to przyjemne.
- Teraz będziesz mogła wychodzić?
- Udało mi się wynegocjować pracę u rodziców. A przed chwilą znalazłam takową w sklepie zabawkami. Tak więc będę regularnie teraz wychodzić.
- To cudownie. O której wychodzisz do pracy?
- Na 9. Bo o tej godzinie otwierają.
- O której muszę tu przyjść, by iść z tobą?
        Naprawdę zależało mu na pomocy mi. Czy taki ktoś mógłby mnie skrzywdzić?
- Myślę, że pół godzinki wcześniej wystarczy na zajście.
- Punkt 8:30 będę pod twoimi drzwiami.
- Nie stój za blisko, żeby rodzice cię nie zauważyli.
- Spokojnie. Potrafię być dyskretny.
        Rozśmieszyło mnie to. On na widok mojego śmiechu, uśmiechnął się znowu szeroko. Potem dotknął dłonią mojej twarzy i pogłaskał mój policzek.
- Wybacz, lecz tęskniłem okropnie. Lepiej wejdź do środka.
- No dobrze.
        Przytulił mnie jeszcze raz, a ja później podbiegłam do drzwi domu. Zanim jednak weszłam do środka, odwróciłam się ostatni raz do niego i podniosłam kąciki ust. Odwzajemnił to i pomachał do mnie. Był słodki. Mimo to musiałam uważać. Przecież nie wiedziałam, nawet kim jest.
        W domu panował spokój, jak zwykle. Mama była w kuchni.
- Co tak długo trwały te zakupy? – Rzuciła podejrzliwie.
- Znalazłam pracę po drodze.
- Tak szybko?
- Mam szczęście. W sklepie z zabawkami kogoś potrzebują.
- Chcesz w takim miejscu zaczynać?
- Gdzieś trzeba. Ja naprawdę wcześniej nic nie robiłam?
- Mówiliśmy już o tym. Nie pracowałaś.
- Dziwne. – Czułam, że to kłamstwo. Kolejne.
        I znowu dzień pełen tajemnic. Pojawił się po raz drugi Henry. Kimkolwiek był dla mnie chce mi teraz pomóc w odzyskaniu wspomnień. Nie powinnam komuś kogo całkowicie nie pamiętam ufać, lecz on jedyny wydaje się wiedzieć coś więcej. Wychodzi na to, że nawet miałam pracę. I słuchałam całkiem innej muzyki. K-pop. Szkoda, że nic mi to nie mówi. Obmyśliłam plan jak się tego dowiem. Moja przyjaciółka zapewne słuchała tego samego. Muszę zawołać do siebie Chaerin. Mam nadzieję, że wypali to co wykombinowałam.
Wracając do Henry’ego. Nie wiem co sprawia, że mu ufam. Czuję, że był kimś istotnym w moim życiu. Możliwe, że pomoże mi wszystkiego się dowiedzieć i wrócić do normalności.
***
        Rin weszła do mojego pokoju niepewnie. Zdziwiło ją najwidoczniej to, iż tym razem ja zaproponowałam spotkanie. Może pomyślała, że sobie coś przypomniałam? Ciekawe co jej chodziło po głowie.
- Witaj przyjaciółeczko. – Rzuciłam.
- Co ci się stało? – Odrzekła z zauważalnym zdziwieniem.
- Nic, po prostu chcę ci się pochwalić, że mam pracę.
- Naprawdę? – Oczy prawie jej wystrzeliły z orbit. – Gdzie?
- W sklepie z zabawkami.
- To świetnie. A co twoi rodzice na to?
- Już z nimi to uzgodniłam wcześniej. Mogę zerknąć na twój telefon?
- Po co ci mój telefon?
- Chcę coś zerknąć.
- Boję się.
- Proszę.
- No dobrze. – Mówiąc to wyjęła z kieszeni smartphona.
        Wzięłam go do ręki. Od razu weszłam na odtwarzacz muzyczny, trzymając telefon tak, aby Chae Rin nic nie widziała. Odpaliłam pierwszą lepszą piosenkę na liście o tytule „Bang Bang Bang”. Jak tylko wydobyły się dźwięki, przyjaciółeczka przeraziła się. Piosenka była bardzo żywa. Poczułam, że to coś cudownego. Aż miałam ochotę wstać i tańczyć. Jednak szybko spauzowałam utwór. Nie chciałam, żeby rodzice usłyszeli czego słuchamy. Jeszcze zabroniliby jej tu przychodzić.
- Dziękuję. – Oddałam jej sprzęt. – A więc takich rzeczy słuchałam?
- Co ty wygadujesz? Ty nie…
- Dość. – Przerwałam. – Wiem, że słuchałam k-pop.
- Skąd wiesz?
- Nie ważne. Czemu tak ważne było ukrycie tegoprzede mną?
- Bo to się wiąże z wieloma innymi sprawami. – Widać było, że nie chciała więcej mi zdradzić.
- Nie męczę cię już. Możesz iść. Teraz wiem, że wcale nie mogę słuchać rodziców. Z wszystkim mnie okłamią.
- Wybacz.
- Ty nie masz za co się winić. Choć mogłabyś mi więcej opowiedzieć o przeszłości. Trudno. Skoro się boisz tak bardzo moich rodziców to nie będę cię zmuszać.
- Myślisz, że będziemy się znowu mogły normalnie przyjaźnić?
- Dopóki nie odzyskam wspomnień, lub nie dowiem się większości rzeczy na temat mojej przyszłości, może być ciężko. Nie umiem ci ufać, bo zatajasz wszystko.
- Rozumiem. Pójdę już.
- Dobrze. Pa.
Wyszła. Ja natomiast nie wiedziałam, co teraz mam dalej robić. Chciałam bardziej poznać ten cały k-pop. Ciężko jednak będzie bez internetu. Pomyślałam więc nad wynegocjowaniem zniesienia ograniczeń. Choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Postanowiłam również, że zrobię to w inny dzień.
Rano wstałam godzinę wcześniej niż nastawiłam budzik. Zjadłam więc porządne śniadanie. Wybierałam strój do pracy bardzo dokładnie. Chciałam zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Nałożyłam delikatny makijaż. Nie wiem po co to zrobiłam. Nie często się malowałam. Czyżby powodem był Henry? Ale niby czemu miałoby tak być? Sama nie wiedziałam co siedziało w mojej głowie.
Kiedy wybiła 8 zaczęłam się niecierpliwić. Każda sekunda się dłużyła. O 8:10 nie wtrzymałam i wyszłam na dwór. Postanowiłam, że tam zaczekam na Henryego. Jednak nie musiałam tego robić. Bowiem on stał pod ścianą mieszkania obok. Od razu stanął prosto po zobaczeniu mnie. Podszedł do mnie i przytulił.
- Jak się spało?
- Dobrze. Już dawno wstałam wyspana.
- Widzę, że byłaś niecierpliwa i wyszłaś wcześniej?
- Tak… Ty również.
- Wiedziałem, że tak zrobisz. Często tak robiłaś.
- Czyli dużo się widywaliśmy?
- Oczywiście. – Uśmiechnął się. – Skoro wyszliśmy wcześniej, to co powiesz na lody po drodze?
- Tak z rana? Lodziarnia chyba jeszcze zamknięta.
- Faktycznie. Mój błąd.
Zachichotałam.
- Śmieszy cię to?
- Tak. A co ty robisz? Nie pracujesz?
- Ja… Obecnie mam przerwę. Chciałbym zmienić ostatnio pracę. Niestety mam zobowiązania i nie mogę. Dlatego na razie zrobiłem sobie tak jakby długi urlop.
- Nie lubisz tej pracy?
- Kocham, chociaż pochłania mi mnóstwo czasu. I muszę się jej poświęcać, wiecznie się uśmiechać. Teraz nie mogę tego robić.
- Czemu?
- Muszę pomóc ci z wszystkim. Beze mnie nie dasz rady.
- A właśnie. Dorwałam wczoraj telefon Dae Rin. Włączyłam piosenkę „Bang Bang Bang”  mając nadzieję, że jeżeli ją znałam, coś mi to przypomni. Jednak nic z tego nie wyszło. Ale podobała mi się.
- Musisz dowiedzieć się więcej o tym. Tu nie chodzi o sam rodzaj muzyki.
- Dziś będę negocjować Internet z tatą. Może coś z tego wyjdzie.
- Jeśli nie da rady, to coś wymyślimy.
- Dziękuję ci.
- Nie masz za co. Ja po prostu chcę, żeby znowu było tak jak przed tym nieszczęsnym dniem. Pragnę tego.
- Czemu ci na tym tak zależy?
- Zrozumiesz z czasem.
        Szliśmy okrężną droga, żeby jak najwięcej ze sobą spędzić czasu przed moją pracą. Rozmawialiśmy na luźne tematy. Nie czułam przy nim żadnej krępacji. Czy ja byłam tak swobodna przy każdych chłopakach?  Czy tylko on taki był? Sprawiał także, że uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Co w nim było tak magicznego?
        Gdy stanęliśmy już przed drzwiami sklepu zapytał.
- Zapiszesz sobie może mój numer telefonu? Napiszesz mi potem o której kończysz.
- Oczywiście.
        Podyktował mi ciąg znaków. Nie wiedziałam pod jaką nazwą wprowadzić jego kontakt.
- Jak masz na nazwisko?
- Lau.
- To nie jest koreańskie nazwisko?
- Jestem w połowie Chińczykiem i w połowie Tajwańczykiem.
- Ou. – Zdziwiło mnie to. Po jego akcencie się nie zorientowałam. Faktycznie jego oczy były jakieś inne.
- Na dodatek urodziłem się w Toronto.
- Naprawdę?
- Tak. Tu mieszkam od kilku lat.
- Niesamowite. Jesteś wielokulturowy.
Zaśmiał się.
- Tak to można ująć. Dobra wchodź do pracy. Nie chcesz mieć spóźnienia w pierwszy dzień chyba?
- Masz rację.
Przytuliliśmy się znowu i weszłam do sklepu. Miałam nadzieję, że spiszę się dobrze w pracy. Jednocześnie chciałam już wracać do domu z Henrym i poznawać go lepiej.Oraz oczywiście moją przeszłość.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz