czwartek, 30 listopada 2017

Wirus miłości: Rozdział 3

Wirus miłości
Rozdział 3

tumblr_ns2u0dsWlV1swpjpto1_400.gif
*Solji*
            Siedziałam na murku przed moją uczelnią. Przeglądałam notatki potrzebne mi na następne zajęcia. Miałam wtedy okienko, więc miałam dużo czasu. Wolałam siedzieć na słońcu, niż na stołówce, bo tam były osoby, których chciałam unikać. Zaczęłam się zastanawiać znowu nad swoim jestestwem. Miałam coraz bardziej siebie dość. Nawet poznanie sławnego Hoseoka wiele nie zmieniało. Byłam za słaba. Nie mogłam znieść tego co gotował mi los. Mimo to, nie mogłam nic z tym zrobić. Musiałam udawać w domu, że wszystko w porządku, bo nie chciałam martwić i tak już schorowanej matki i zestresowanego wiecznie taty. Siostra też miała swoje problemy. A przyjaciel? Mogłam go jeszcze tak zwać? Zniknął bez żadnego słowa. Wyjechał z miasta zostawiając mnie z tym wszystkim. Dobrze wiedział ile dla mnie znaczył i że dzięki niemu jakoś się trzymałam. Wszyscy patrzyli tylko na siebie. Niby normalnie. Lecz ja potrzebowałam pomocy. Byłam tego świadoma.
            Nagle zerwał się dość intensywny wiatr. Moje kartki rozsypały się po całych schodach. Pięknie. Tego mi brakowało do szczęścia, by moje notatki się zniszczyły. Zeskoczyłam z murka i momentalnie poczułam ból w kostce. Brawo dla mnie. Syknęłam z bólu, masując się w odpowiednim miejscu. To nie pomagało. Bolało jak cholera. Poleciały mi nawet łzy przez to. Wydarłam się z frustracji. Wtedy poczułam czyjąś rękę na plecach. Ktoś przy mnie kucnął. Niepewnie spojrzałam na tą osobę. Tuż przed twarzą miałam tą jego. Ha Sumyeong. Wszyscy dobrze go znali, więc i ja nie byłam gorsza.
— Nic ci nie jest? — wyszeptał, a mnie zatkało. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, a on chyba zaśmiał się przez to. — Boli cię? — dopytywał nadal dotykając mojej kostki, co mnie sprowadziło na ziemię, bo nawet ten dotyk sprawił, że zabolało.
— Niestety boli. — wydukałam. Ledwo posługiwałam się językiem. Nie byłam przyzwyczajona do takiej bliskości chłopaka. Nawet mój przyjaciel nie dotykał mnie nigdy.
— Zaprowadzę cię do pielęgniarki. Dobrze, że na naszej uczelni taka jest. — Mówiąc to chwycił mnie odpowiednio, by pomóc mi się oprzeć na nim.
— Muszę zebrać moje notatki. — Spanikowałam. To było dla mnie naprawdę ważne. Może nie bardziej niż noga, bo z nią też nie chciałam mieć problemu, a mimo wszystko, potrzebowałam ich przecież.
— Z czego to?
— Zarządzania — odpowiedziałam mu pospiesznie, a on zastanowił się nad czymś chwilę.
— Oddam ci swoje z zeszłego roku. Wiesz, że jestem pilny w nauce, to moje notatki są bardzo dobrze prowadzone. — Pochwalił się, a ja przystałam na to, więc mu przytaknęłam. Nie wątpiłam, że jego notatki mogą być najlepsze.
            Dałam się mu doprowadzić do odpowiedniego gabinetu. W środku zostawił mnie na kozetce i pożegnał się ze mną machnięciem ręki i uśmiechem. Spojrzałam potem przed siebie i mnie przymroziło. Na końcu gabinetu stała Nambyul, moja prześladowczyni. Miałam przechlapane. Przełknęłam głośno ślinę. Ona od zawsze latała za Ha Sumyeongiem. Nawet chwilę była jego dziewczyną, lecz z nieznanych nikomu przyczyn nie są razem. Mierzyła mnie zabójczym wzrokiem. Bałam się. Okropnie. Nie zwracałam nawet uwagi na ból jaki wywoływała u mnie pielęgniarka ruszając moją stopę. Chciałam stamtąd zwiać jak najszybciej, a z drugiej strony byłam przerażona, że jak wyjdę to dziewczyna mnie dorwie i rozszarpie na strzępy.
— Wygląda na to że zaraz powinien przejść ci ból. Nie wygląda ani na złamanie, ani zwichnięcie — oznajmiła mi kobieta, a ja przytaknęłam jej i cicho podziękowałam. Ona wsmarowała mi jakąś maść, po której poczułam ulgę.
            Ktoś wparował do gabinetu. Spojrzałam na drzwi. Znowu Sunmyeong? Ciekawa byłam w jakiej sprawie wrócił. On podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę zeszyt. Zdziwiłam się. Przecież miał ten przedmiot rok temu. Spojrzałam na niego pytająco.
— Kontynuuję notatki w zeszycie z tamtego roku, dlatego będziesz musiała to skserować i mi go oddać — oznajmił mi, a ja się zestresowałam. Ksero tylu stron nie wyszłoby mnie tanio, bo mogłam to wydrukować tylko w szkole, a nie miałam kompletnie kasy. Bałam się do tego przyznać, tym bardziej, że nadal obserwowała nas Nambyul. Pielęgniarka była jej matką, więc zrozumiałe, że często przesiadywała w tym miejscu.
— Nie będę mogła tego zrobić — wyszeptałam, by tamta nic nie słyszała, a on wytrzeszczył oczy.
— Dlaczego? — Nie rozumiał. To oczywiste. Kto normalny nie ma kasy na ksero? Westchnęłam znowu. Dość często to robiłam, bo miałam żałosne życie.
— Bo nie pójdę teraz z tą nogą jeszcze. Zaraz mi przejdzie, ale pewnie minie przerwa — zmyślałam. Nie szło mi to za dobrze, mimo to, łyknął haczyk.
— W takim razie zrobię to dla ciebie. Zaraz tu wrócę, więc nawet jak będą zajęcia i będziesz mogła wyjść to czekaj — zaanonsował mi. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że nie mogę się z tym zgodzić. Przecież nie miałabym jak oddać mu kasy. Co za wstyd będzie jak wróci.
— Wychodzę z gabinetu. — Usłyszałam głos kobiety zza pleców. — Nambyul jak ktoś będzie coś ode mnie chciał, powiedz by chwilę zaczekał. Postaram się wrócić w pięć minut. — Przeszły mnie dreszcze na myśl, że miałam spędzić pięć minut z jej córką sam na sam. Ratunku! Niech ktoś tu przyjdzie teraz!
           Jak tylko pielęgniarka wyszła, dziewczyna zbliżała się do mnie nadal mierząc mnie wzrokiem zabójczyni. Serce zaczęło mi walić ze strachu. Błagałam los, by Sumyeong skończył kserować szybciej te głupie notatki.
— Myślisz, że możesz sobie z nim filtrować? I co to za tłumaczenie? Nie możesz iść i skserować? Wiadomo, że taka sierota jak ty nie ma kasy. Chcesz go wykorzystać, bo jest za dobry dla ciebie? Dobrze, że moja mama cię nie zostawiła samej w gabinecie, bo pewnie byś ją okradła. — Bolały mnie jej słowa, jak zwykle. Wiedziała w które moje słabe strony ugodzić. Znała mnie na wylot.
— Nie jestem złodziejką — powiedziałam to cicho z pochyloną głową. Powstrzymywałam łzy zbierające się w moich oczach.
— Jasne. Na mnie nie zadziałasz w ten sposób. We wszystkich próbujesz wzbudzać litość. Mnie nie nabierzesz. I patrz jak do ciebie mówię! — Oburzyła się, podnosząc moją twarz za mój podbródek. Miała tak groźne spojrzenie, że bałam się, iż zrobi mi nim krzywdę.
— Przestań robić to przedstawienie w końcu. — Wygarnął jej nagle Sumyeong, bo pojawił się w drzwiach ze skserowanymi już notatkami. Czułam, że za chwilę i przed nim się upokorzę.
— Podoba ci się ta idiotka? — wystrzeliła do niego prosto z mostu, a on przymrużył oczy z niezrozumieniem w jej stronę. Po chwili prychnął.
— Naprawdę jesteś o mnie nadal zazdrosna? Myślałem, że wyjaśniliśmy sobie, iż nie jesteś dla mnie dobrą partią na dziewczynę — powiedział jej to bardzo dosadnie, na jej miejscu pewnie zapadłabym się pod ziemię, a ona uniosła jeszcze bardziej dumnie głowę. — A jej po prostu pomagam, bo mi jej żal. Jak każdego kto ma z tobą do czynienia. — Poczułam się dziwnie. Litował się nade mną? Jak to miałam zrozumieć? Po chwili położył obok mnie kartki, które był dla mnie kserować. — Trzymaj to i tych nie upuść. — Po tych słowach mrugnął do mnie i już miał wychodzić, jednak jeszcze raz odwrócił się. — Chodź Nambyul, wolę cię mieć na oku, byś jej teraz nie krzywdziła. — zwrócił się do dziewczyny na co ona oburzona spojrzała na niego z szeroko otwartą buzią.
— Rozkazujesz mi co mam robić? — odpysknęła mu, a on pokiwał głową.
— Wiem, że to lubisz. — Zaśmiał się, a ona wyszła stąpając ciężkim krokiem. Pewnie nie chciała dłużej z nami gadać. Ja patrzyłam jak znikają za drzwiami. Jedno można było przyznać. Wyglądali na śliczną parę, jak byli razem i szkoda, że ona, bo pewnie to była jej wina, zaprzepaściła ten związek.
            Poczułam nagle wibracje telefonu. Spojrzałam na ekran i uśmiechnęłam się szeroko widząc, że napisał do mnie Hoseok. Niby zwykła wiadomość, a ja cieszyłam się jak nigdy. Jednak jego ksywka nie była żartem. J-Hope. Może miał od teraz być moją nadzieją na to, że jeszcze będzie dobrze?

*Jungkook*

            Znowu byłem w mieszkaniu Jinah. Tym razem zaprosiła mnie, by ponarzekać na zły dzień. Wstała lewą nogą  i wszystko psuła. Śmiałem się z jej opowieści, ona się na mnie irytowała. Tak jak dawniej. Lubiłem się z nią droczyć, bo wtedy była przeurocza i zabawna. Ona denerwowała się i udawała, że już się do mnie nie odezwie. Nie bałem się o to, bo idealnie ją znałem. Wręcz na wylot. W pewnym momencie założyła ręce na piersi i zrobiła słodką minę, która miała być chyba groźna. Miała policzki, jak u chomika. Wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem, wskazując jej twarz palcem.
— Nie rób tak, bo ci go odgryzę — burknęła, a ja kontynuowałem leżąc na podłodze. — Tak ze mną pogrywasz? Zobaczymy co powiesz na to? — Wtedy zaczęła mnie atakować łaskotkami. Tego było za wiele. Zaczęła mnie boleć buzia od rechotania na okrągło.
Chciałem, by przestała, lecz nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Nagle jej dłonie zsunęły się i miałem chwilę, by ją powstrzymać. Chwyciłem jej nadgarstki i przeturlałem tak, że zawisnąłem nad nią. To było niebezpiecznie. Nasze twarze były tak blisko siebie. Zauważyłem rumieńce na jej policzkach, a czułem, że moje też zaczęły płonąć. Patrzyłem w jej oczy, które tak uwielbiałem. Wystarczyła chwila i mogłem złączyć nasze usta. Bałem się. Nie chciałem namieszać. Jej podobał się Taehyung i mogła by się na  mnie zawieść za takie zachowanie i stwierdzić, że to przeze mnie on się z nią nie widuje. Nie chciałem nieporozumień. Wolałem nie tracić jej jako przyjaciółki.
— Kookie… — szepnęła i przełknęła głośno ślinę. Po chwili przygryzła wargę. Tak się nie robi! — Już nie będę cię łaskotać. Obiecuję. Możesz mnie uwolnić. Słowo honoru.
            Gwałtownie się od niej oderwałem i oboje usiedliśmy momentalnie obok siebie i oparliśmy się plecami o jej łóżko. Zapadła niezręczna cisza. Stresowałem się, że przez to ona mnie przejrzy. Nie chciałem przecież tego.
— Czy ty może… — Widziałem, że próbuje zapytać o coś wstydliwego. Zawsze wtedy przeciągała słowa i zewlekała z tym mając nadzieję, że dopowiem sobie to co miała na myśli, a ona nie będzie musiała tego wypowiedzieć na głos. Jak zazwyczaj, tak i teraz, nie miałem pojęcia o co jej chodziło. — Poczułeś się dziwnie? — Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Starałem się jak mogłem, by wyglądać na opanowanego, a dygotałem cały w środku.
— Nie — szybko i stanowczo odpowiedziałem, dziwiąc się, że przyszło mi to z taką łatwością. Okłamywałem moją jedyną przyjaciółkę. Robiłem to niby dla dobra naszej relacji. Mimo to, nie wiedziałem, czy dobrze robiłem.
— Rozumiem — powiedziała to szeroko się do  mnie uśmiechając. Pewnie jej ulżyło, bo nie zdziwiłbym, jeśli miała jakieś podejrzenia co do mnie przez wcześniejszą scenę. — Nie chciałabym cię zranić — wyjaśniła i to utwierdziło mnie w przekonaniu, iż dobrze pomyślałem. Odetchnąłem z ulgą, gdy zmieniła za chwilę temat na opowieść o jej nowym członku rodziny, to znaczy, białym małym kotku. Był uroczy i ostatnio dużo o nim opowiadała. Oczywiście nazwała go Kookie. Czy ja byłem jej zwierzątkiem, czy jak? Zaśmiałem się na swoje myśli, a ona zaczęła mnie wypytywać o co mi znowu chodziło. Tak oto znowu zaczęliśmy się przekomarzać.

*Jin*

            Kilka dni z rzędu nie mogłem przyjść do parku. Było za dużo pracy, potem nie spotkałem dziewczyny. Zabawne było to, że nadal nie znaliśmy swoich imion. Praktycznie nie za wiele dowiedzieliśmy się o sobie. Po prostu mówiliśmy o mało istotnych rzeczach. Podobało mi się to, bo zachowywałem swoją tożsamość w tajemnicy. Tego dnia udało mi się w końcu ją zastać. Nie wyglądała na szczęśliwą. Siedziała i patrzyła na swoje tenisówki. Nie machała nogami, jak zazwyczaj, gdy ją zastawałem. Mogłem mieć pewność, że coś się wydarzyło u niej niedobrego. Pragnąłem ją jakoś pocieszyć. Nie lubiłem widzieć ludzi smutnych.
— Jak tam? — rzekłem promiennie w jej stronę, jakby chcąc zataić to, że widziałem, iż było źle.
— Tak sobie — odparła bezbarwnie. Zmroziło mnie. Zawsze jej głos tak świergotał i był ukojeniem dla moich uszu, a tym razem takie coś.
— Jak to? — Postanowiłem kontynuować wypytywanie, bo może potrzebowała się wygadać. Nie liczyłem na to, że jednak to zrobi. Mimo to, chciałem spróbować.
— Nic takiego. Niestety muszę się zbierać. — Po tych słowach podniosła się i nie uraczyła mnie nawet spojrzeniem.
            Nie mogłem znieść tego. Chwyciłem jej dłoń i ściągnąłem ją z powrotem do siadu. Ona spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Były takie piękne, choć smutne i zaszklone od zbierających się w nich łez. Miałem ochotę dotknąć jej policzka i pogładzić, a nie wypadało. Coraz bardziej chciałem się do niej zbliżyć. To zaczynało się robić kłopotliwe.
— Podaj mi swoje imię, zostaw mi jakiś kontakt do siebie. — Może brzmiałem jak szaleniec. Wolałem ryzykować, bo naprawdę pragnąłem rozwinąć naszą znajomość. Mogło to być dla mnie niebezpieczne, a tym bardziej dla niej, jak dowiedziałby się o tym nasze fanki. A ja nie chciałem brać pod uwagę żadnych konsekwencji. Widziałem, że nie rozumiała mnie.
— Nie mogę. Nie przywiązujmy się do siebie. Po prostu bądźmy nieznajomymi z parku dla siebie. — Uznała to pewnie za słuszne podejście, a ja nie. Wiedziałem, że jak w tym momencie odpuściłbym, to ten temat szybko nie wróci, jeżeli wcale. A jakbym nalegał, ona mogłaby się speszyć i więcej nie pokazać się w tym miejscu wtedy, kiedy i ja.
— Proszę. Nie skrzywdzę ciebie — mówiłem to błagalnie. Ona znowu odwróciła ode mnie wzrok. Musiałem coś dopowiedzieć, by ją przekonać, a słowa nie chciały się układać w mojej głowie. — Dlaczego nie chcesz tego? Coś ze mną nie tak? — Zacząłem szukać powodu i mieć nadzieję, że jeśli takowego nie znajdzie to ulegnie.
— Wątpię, że potrafiłbyś skrzywdzić kogokolwiek. Boję się poznać kolejnego tak dobrego człowieka, bo zazwyczaj to ja takowych ranię — wyjaśniła mi, a ja miałem większy mętlik w głowie przez taką wypowiedź. Nic nie rozumiałem.
— Nie wierzę w to — rzekłem dość stanowczo. Ona znowu przyjrzała mi się. Obserwowaliśmy siebie w skupieniu. Ona nie widziała za wiele przez mój nieszczęsny kamuflaż. Ja zaś zastanawiałem się, jak do niej dotrzeć. Po jakimś czasie na jej twarzy pojawił się uśmiech.
— Ten ostatni raz mogę spróbować — wyszeptała, jakby głos jej ugrzązł w gardle. — Nazywam się Dasum i jutro zostawię ci jakiś kontakt, bo teraz naprawdę muszę lecieć — oznajmiła mi i wstała, a ja puściłem ją. Pobiegła gdzieś przed siebie ze swoim sprzętem, z którym spotykałem ją codziennie. Ciekaw byłem, jak grała na skrzypcach. Postanowiłem prosić ją o pokaz następnym razem. Przyłapałem się na tym, że uśmiechałem się myśląc o niej. Była taką odmianą dla mnie od tego całego świata idoli. Potrzebowałem tego już dawno.

68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f6d67777971463854314c574269413d3d2d3330363234333531392e313437306236316463623036653832653131333.gif

Rozdział 3 podaje ukazuje nam trochę życia Solji, chwilę Jungkooka z Jinah, która jeszcze bardziej udowadnia mu co czuje do swojej przyjaciółki, zaś Jin poznaje w końcu imię dziewczyny z parku i dostaje od niej nadzieję na kontynuowanie znajomości. Co będzie dalej? :D

wtorek, 28 listopada 2017

Lekcje miłości: Rozdział 1


Lekcje miłości
Rozdział 1

tumblr_n0w5qmByrH1rxv75ko1_500.gif

*Kyungsoo*

            Siedziałem i dość intensywnie wpatrywałem się w ekran mojego laptopa. Żadna strona nie potrafiła mnie tego dnia zaciekawić. Myślałem już o obejrzeniu nawet anime, niestety nic nie podpadało pod mój gust. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem wyjątkowo marudny tego dnia.
            Jeszcze dosiadł się do mnie Baekhyun i zaczął obserwować co robię. Nudziło mu się zapewne, bo jego współlokator gdzieś wybył. Znając życie większość chłopaków była zajęta swoimi połówkami, bo jak tylko była chwila wolnego czasu, to oni chcieli ją w pełni z nimi wykorzystać. Nie dziwiłem się im. Gdybym miał dziewczynę, też bym tak robił na ich miejscu. Choć ja bym zapewne nie nadawał się do żadnego związku. Tak uważałem od jakiegoś czasu.
— Nie wiem, co ciekawego jest w pustej karcie przeglądarki. Próbuję zrozumieć, dlaczego się w nią tak gapisz — wtrącił się mój kolega, a ja starając się być nadal opanowany spojrzałem na niego. Podpierał swój podbródek i  marszczył czoło, patrząc na moje urządzenie.
— Po prostu się zamyśliłem, idioto — odpowiedziałem mu oschle, choć się starałem tak nie brzmieć.
— Dostałeś już może odpowiedź z tej szkoły języków? — Zmienił nagle temat, a mnie olśniło.
            Zapomniałem całkowicie, że uznaliśmy z Baekiem, naukę jakiegoś języka, za nasz nowy cel i zapisaliśmy się na prywatne zajęcia. Mieliśmy czekać na odpowiedź pozytywną, bądź negatywną, bo kto zgodziłby się na robienie zajęć dla dwójki osób i to jeszcze takich, do których trzeba się dostosować, a nie na odwrót, jak to zazwyczaj bywało.
            Wszedłem na mail, przy okazji kilka razy myląc się przy wpisywaniu hasło, na co Baekhyun chichotał pod nosem. Miałem ochotę go za to palnąć, lecz szkoda było się wysilać. Spojrzałem na wiadomości. Kilka wytłuszczonym drukiem okazało się zwyczajnym spamem, jedna od dyrektora naszej wytwórni z nowościami, jakie powinniśmy znać i ta która najbardziej była wyczekiwana. Otworzyłem ją pospiesznie i zacząłem czytać w szybkim tempie. Baekhyun nachylał się nade mną i robił zapewne to samo. Udało się! Było w niej napisane, że zostaliśmy zaakceptowani, jako uczestnicy prywatnego kursu języka tajlandzkiego, bo uznaliśmy, że tego jeszcze nie próbowaliśmy. Dodatkowo wypisano nam imię i nazwisko naszej nauczycielki, po którym poznałem, że była Koreanką. Ji Seomi. Ładne. Pomyślałem i zastanawiałem się, czy będzie to młoda kobieta, czy raczej w średnim wieku.
— Reklamują ci tu z boku najnowsze kosmetyki mojej ulubionej firmy. Kliknij! — Zachwycił się czymś mało istotnym Baekhyun. Zacząłem myśleć, że on tam szedł jedynie po to, by mi dotrzymać towarzystwa i wcale go nie cieszyło dostanie się tam, tak jak mnie. Miałem nadzieję, że nie pożałuję, iż zapisałem go ze sobą na te zajęcia.
— Mamy numer naszej nauczycielki. Musimy do niej napisać i ustalić termin pierwszych zajęć. Chcesz to zrobić, czy ja mam się tym zająć? — zaproponowałem, by nie było tak, że tylko ja coś robię, a on chwilę jakby zamyślił się i podparł dłonią swój podbródek.
— Dobrze — odpowiedział entuzjastycznie. — Zadzwonię do niej i ładnie oczaruję ją sobą — zażartował, a ja prychnąłem na to. Baek jak zwykle był pewny siebie. — Powiedz mi jedynie, kiedy chcemy pierwsze zajęcia.
— Myślę, że w piątek, skoro kończymy wcześniej trening. — Przytaknął mi na to i wstukał w swój smartfon numer z mojego monitora, po czym wyszedł z pokoju, aby porozmawiać.

*Baekhyun*

            Wykręciłem ten nieszczęsny numer. Szczerze, to odechciało mi się czegokolwiek uczyć i dopiero jak przeczytałem, że będzie nas uczyć kobieta jakoś się ocknąłem, że może być ciekawie. Wiedziałem, że powinnyśmy się ograniczyć do relacji uczniowie - nauczyciel. Mimo to, czułem, że będzie inaczej. Kyungsoo był delikatnym człowiekiem, choć wygląda na co dzień groźnie. Mógłby się zakochać, jeśli pani okaże się miła. Za to ja... Ja bardzo często ulegałem urokowi kobiet. Musieliśmy tylko uważać, by nie powtórzyła nam się sytuacja wcześniej i nie pokłócić się przypadkiem o nią.
            Z tą myślą czekałem na odebranie mojego połączenia. Sygnały nadal dźwięczały w moim uchu i powoli się denerwowałem. Miałem ochotę odłożyć telefon i spróbować później. Na szczęście usłyszałem, że ktoś odebrał.
Witam. Szkoła tłumaczeń Level Up, w czym mogę pomóc? — odezwał się skrzekliwy głos w głośniku. Przecież ta kobieta musi mieć koło pięćdziesiątki, jak nie lepiej!
— Witam, z tej strony Byun Baekhyun — odpowiedziałem już mało ochoczo. — Ja i mój kolega Do Kyungsoo mamy zacząć prywatny kurs tajlandzkiego. Chcieliśmy się umówić z panią Ji Seomi. Rozumiem, że to pani?
Jaki dzień państwu odpowiada? — oznajmiła bardzo powoli. Czułem, że jednak ciężko będzie się z nią dogadać i szybko znienawidzę ten kurs. Znowu zacząłem żałować, że się na to piszę.
— Piątek po godzinie siedemnastej. — Wybrałem taką, byśmy zdążyli się ogarnąć po treningu i nie gonić się z niczym.
W takim razie, zapraszam do nas o siedemnastej. Na portierni powiedzą wam, do jakiej sali się udać. Proszę wziąć ze sobą zeszyt i przybory do pisania, a materiały takie jak książki, dostaną państwo na miejscu. — Miałem ochotę przyspieszyć ją. Mówiła jakby nie miała chęci życia.
— Dobrze. Do zobaczenia w piątek. — Po tych słowach szybko się rozłączyłem, bojąc się, że pożegnanie u niej też będzie trwało wieczność.
— I jak? — wyskoczył nagle koło mnie Kyungsoo i miałem ochotę go uderzyź za wystraszenie mni. Podskoczyłem przez niego i prawie serce mi wyskoczyło. A dodatkowo może za wplątanie mnie w to wszystko.
— Jakaś stara baba z tej Seomi — skomentowałem skwaszony, a on wyglądał także na zawiedzionego.
— Idziemy się tam uczyć, a nie w innym celu, więc nie powinno nam to przeszkadzać — wypomniał mi to, pocieszając przy tym siebie bardziej niż mnie.
— Jak ma nas uczyć z takim entuzjazmem, jak rozmawia przez telefon, to ja długo tam nie wyrobię. — Mogłem się ugryźć w język i domyślić, iż Soo mnie za to skarci.
— To po co się zapisywałeś? Trzeba było dać sobie spokój. Sam sobie bym poradził. Nie potrzebuję ciężaru w twojej postaci. — Oburzył się, a mnie jakoś dotknęły te słowa. Ostatnio naprawdę było między nami źle. Byliśmy najczęściej kłócącymi się członkami od kilku tygodni. Zacząłem myśleć, że jednak musimy się zbliżyć, a ten kurs może nam w tym pomóc, bo inaczej zamienimy dorm w pole wojenne.

*Kyungsoo*

            Wszyscy siedzieli w salonie i coś robili. Chanyeol, jak zwykle grał na konsoli z częścią chłopaków. Niektórzy jak ja coś czytali. Zauważyłem, że Junmyeon jest jakiś zamyślony i zacząłem się zastanawiać, czy nie gryzie go coś. Może trzeba byłoby mu w czymś pomóc. Myślałem, jak zagadać do niego w tej sprawie. Domyśliłem się, iż pewnie chodziło o jego dziewczynę Kyurin.
            W pewnym momencie nasz lider wstał i ruszył do wyjścia z salonu. Chciałem za nim wyjść, ale najpierw zatrzymał się i odwrócił do nas, po czym zaczął się rozglądać.
— Chce ktoś kolację? — Pewnie chciał się czymś zająć i to wymyślił. Zgłosili się wszyscy z wyjątkiem mnie, bo ja postanowiłem mu pomóc. Kuchnia była dobrym miejscem, by wyciągnąć coś z niego.
— Idę z tobą — powiedziałem, na co on niepewnie przytaknął. Czułem, że chciał tego. Może nawet nie będę musiał nic z niego wyciągnąć i sam mi wszystko powie.
            Zacząłem od wyjęcia potrzebnych nam rzeczy, a on zajął się produktami z lodówki. Nie dyskutowaliśmy nad tym co zrobimy, lecz po prostu zaczęliśmy przygotowywać to co przyda się do kanapek dla dużej gromady chłopaków. Początkowo milczeliśmy i robiliśmy co trzeba, bo czekałem, czy Junmyeon coś powie. Nie minęła chwila i przerwał naszą ciszę.
— Mogę się ciebie poradzić? — zapytał, a ja mu kiwnąłem głową na zgodę, by nie przedłużać. — Wiem, że to głupio pytać kogoś, kto nie miał dziewczyny, jednak uznałem, że ty jesteś najbardziej rozsądny z nas wszystkich. — Schlebiało mi to co mówił, choć ugodziło mnie wspomnienie o tym, że nigdy nie mogę trafić na dziewczynę, która odwzajemni moje uczucia. — Kyurin ma wkrótce urodziny.
— I nie masz planu na prezent, czy spędzenie ich? — Wiedziałem już co go trapiło. Junmyeon był szczerym i kochanym facetem dla niej. Chciał zapewne jak najlepiej wypaść i stworzyć klimat tego dnia.
— Widzisz, jej rodzice, a raczej bardziej jej matka, chcieliby, żeby do nich przyszła w ten dzień. Za to, ja pragnąłbym też być tam z nią. Wtedy przydałoby się jej dać coś w prezencie. Mimo to, myślałem o czymś takim jeszcze, by od jej rodziców pojechać potem na obiad do jakiejś restauracji, ewentualnie w inne romantyczne miejsce i na koniec zrobić imprezę w dormie, bo was przecież też lubi. Tym sposobem miała by w urodziny i chwilę z rodziną, potem ze mną sam na sam, a na koniec coś szalonego, co potrzebuje każda młoda kobieta. — Jego plan był tak idealny, że zacząłem zazdrościć mu pomysłowości. Wszystko co wymyślił, wydawało mi się bardzo dobre. Zastanawiałem się w tamtym momencie, czego on jeszcze chciał ode mnie, skoro tak świetnie mu szło.
— I w czym mam ci pomóc? Ogarnięciu imprezy? — zwróciłem się do niego niepewnie.
— Chciałem po pierwsze spytać, czy to nie jest tandetne? — Zatkało mnie. On naprawdę nie doceniał siebie. Przecież Kyurin, znając ją, po takich urodzinach zejdzie na zawał i będzie płakała ze wzruszenia.
— Głupi jesteś?! To jest najlepsze co możesz zrobić. Ani mi się waż zmieniać tego i myśleć, że to jest nieodpowiednie — wygarnąłem mu, a on się zaśmiał i ewidentnie mu ulżyło. — A po drugie? — Skoro powiedział po pierwsze, to musiało być coś jeszcze.
— Mam wahania nad prezentem i miejscem naszego wspólnego wypadu. Bo imprezę pragnę zostawić w waszych rękach — wyjaśnił mi, a ja zrozumiałem. Musiałem mu doradzić wybór tych dwóch punktów.
— Masz jakieś propozycje? — dopytałem, by wiedzieć na czym stał.
— Oczywiście. Co do prezentu, wiem, że nie może być zbyt kosztowny, by ta się nie oburzyła, że wydaję na nią wszystko. Myślałem o jakiejś biżuterii, bądź czymś, co będzie mogła postawić na półce i za każdym razem jak na to spojrzy, to będzie pamiętać o mnie. A miejsce... W ostateczności może być to restauracja, choć wolałbym coś bardziej kreatywnego.
            Analizowałem jego słowa, krojąc jednocześnie pomidora. On wiedział, że myślałem i rozważałem jego wypowiedź, więc też skupił się na smarowaniu chleba. Co do prezentu, nie byłem pewien, co mu odpowiedzieć. Jego plan był ambitny i logiczny. Cokolwiek mi przychodziło do głowy, nie pasowało do jego kryteriów.
— Może wejdź do sklepów i rozejrzyj się, a coś cię olśni. — Zacząłem moje propozycje. — A miejsce randki możesz poszukać w internecie. Nigdy nie wiadomo, czy koło nas nie powstały jakieś nowe miejsca dla par. Myślę, że tak będzie najlepiej i po kolacji mogę ci w tym pomóc — wyjaśniłem mu, aż jego oczy się zaświeciły z radości. Czasami człowiek się głowi, a przecież mieliśmy tyle ułatwień w tych czasach.

*Baekhyun*

            Wychodziliśmy z Kyungsoo na pierwszy dzień naszego kursu językowego. Miałem wiele obaw. Nie chciało mi się już za bardzo czegokolwiek uczyć, a wiedziałem, że głupio będzie nie przyłożyć się do tego.  Co to byłby za wstyd, że Byun Baekhyun zapisał się na zajęcia, a potem skończyłby wszystko ze złym wynikiem. Nie chciałem sobie robić wstydu. Jeżeli fanki dowiedziałyby się o tym, pewnie zjadłyby mnie żywcem lub wyśmiały. Byłem zestresowany po części. Po co wpadłem na pomysł, że tak mogę dogadać się z D.O.? Mogłem z nim pójść na kręgle, czy coś.
— Coś taki zamyślony? — zapytał mnie Soo, sprowadzając tym samym na ziemię. Wchodziliśmy jednocześnie do samochodu, którym mieliśmy się udać na miejsce.
— Zastanawiam się, co robię ze swoim życiem. — Westchnąłem głęboko po tej wypowiedzi, a mój towarzysz spojrzał na mnie z niezrozumieniem, zapinając pas.
— Nie próbuj filozofować. Nie wychodzi ci to Baek — skwitował mnie, a we mnie powoli zawrzało.
— Wszystkiego się we mnie czepiasz. — Oburzyłem się, bo naprawdę miałem dziwne odczucie, jakby Kyungsoo uwziął się na mnie ostatnio. — Chyba przeszkadzam ci całym swoim jestestwem.
— Zauważ, że od jakiegoś czasu twoje wady się powiększyły. Jesteś głośniejszy i bardziej upierdliwy. — Na te słowa wytrzeszczyłem na niego oczy. Jak mógł tak mi powiedzieć?
— To chyba twoje uszy się stały wrażliwsze. Zawsze taki byłem. A ty zawsze śmiałeś się całymi dniami ze mnie. Co nagle tak spoważniałeś? — wygarnąłem mu to co myślę. Chyba naprawdę potrzebowaliśmy się dogadać jak najprędzej. W końcu mieszkamy razem i spędzamy mnóstwo czasu. Nie moglibyśmy wiecznie funkcjonować w ten sposób.
— Ja uważam inaczej. Może to dlatego, że ostatnio były słabsze treningi i nie masz jak wykorzystać swojej energii? Przecież ostatnio śpiewasz do trzeciej w nocy i słychać cię w całym dormie. — Zacząłem się zastanawiać nad jego słowami. Po chwili jednak mnie olśniło. Przecież wcześniej, jak miałem Lunę, znikałem, jak tylko miałem chwilę wolnego i ona. A od zerwania możliwe, że stałem się upierdliwy. Posmutniałem, bo naprawdę myślałem, że po prostu jestem sobą i nie zwracałem uwagi na to, że może to komuś przeszkadzać.
— Przepraszam — szepnąłem, a on zmierzył mnie znowu wzrokiem pełnym pytań.
— Ej, nie możesz teraz się dołować. Zaraz poznamy nauczycielkę i zaczniemy pierwsze lekcje. Musimy być w pełni skupieni. Nauczymy się na nowo przebywać w swoim towarzystwie. Zobaczysz. Jakoś kiedyś potrafiliśmy to doskonale. To nie będzie trudne. Ten kurs nam dobrze zrobi. — Soo miał rację. Musieliśmy przywrócić nasze stare więzy. Dla nas ten kurs nie miał być tylko nauką języka, a także miłości braterskiej, która gdzieś ostatnio się zagubiła.

giphy (3).gif
Tadam. Więc mamy pierwszy rozdział. Nie za długi, bo no nie potrafię go dłuższego napisać jakoś.
Jak wam się podoba to, że chłopcy wybrali Tajlandzki? Długo się głowiłam, jaki język wybrać, bo wiem, że Chiński, Angielski i Japoński, to pewnie coś tam wiedzą i ewentualnie w wytwórni ich przyuczają. Europejskie języki wydały mi się mało realne, by chcieli się ich uczyć, choć długo myślałam o francuskim, języku miłości, lecz stwierdziłam, że to przereklamowane. Ostatnio kpop coraz więcej przygarnia Tajlandczyków, więc stwierdziłam, że może to będzie dobry pomysł.
Druga rzecz, to wątek poboczny z Junmyeonem. Jak napisałam w zapowiedzi nad bohaterami, teraz będę takie mini wątki robić nawiązujące do poprzednich opowiadań, bo czasami ktoś mi wspominał, że tęskni za tą, albo tamtą postacią, więc będzie to takie przypomnienie dla mnie i dla was poprzednio złączonych przeze mnie par.

I czego jesteście ciekawi po tym pierwszym rozdziale? Co wam się podoba, bądź  nie? Czekam na opinie w komentarzach. I dziękuję, że ze mną jesteście przy nowych opowiadaniach. Tylko dzięki temu, że to czytacie i oceniacie mam ochotę nadal pisać. Inaczej dawno bym to rzuciła, bo wiem, jak przed udostępnieniem moich opowiadań to wyglądało. Zaczynałam tysiące opowiadań, a potem nie kończyłam żadnego. ;—;

niedziela, 26 listopada 2017

10 - Reakcje gif z Pentagon - Kiedy coś psujesz



1. Jinho
Wieszałaś pranie w dormie chłopaków, bo wcześniej cię o to poproszono i jedne ze spodni wydały się jakoś za ciężkie przy wyciąganiu. Wcześniej nie zauważyłaś jakoś tego, jak wkładałaś wszystko do pralki. Od razu poznałaś, że należały do Jinho, bo je kojarzyłaś i były najkrótsze ze wszystkich. 
Zajrzałaś w do jego kieszeni, bo to ona ciążyła i wtedy oniemiałaś. Był tam portfel, wypchany po brzegi. Otworzyłaś go szybko i zauważyłaś przemoknięte całkowicie banknoty, karty płatnicze ze schodzącą z nich farbą i jakieś upominkowe doszczętnie zniszczone. Byłaś tak przerażona, że nie dało się tego ukryć, gdy w pokoju zjawił się Jinho. 
— Nie widziałaś mojego... — wtedy zobaczył co trzymasz w ręce — portfela — dodał przygaszony. Potrząsnął głową na boki, jakby mając nadzieję, że to co widział nie było prawdą. — Ty go nie wyprałaś? — zapytał z widocznym podenerwowaniem. 
Od niechcenia przytaknęłaś prawie ze łzami w oczach, bo przecież to nie było jakieś małe przewinienie. Karty ewidentnie przydałoby się teraz wymienić, a pieniądze niby można było wysuszyć, ale i tak można było je łatwo uszkodzić. 
Jego reakcje jeszcze bardziej cię zmartwiła. Wydobył z siebie głośny krzyk, opisujący jego frustrację i tupnął jednocześnie nogą. 
wnerw ale nie na ciebie tylko ogólnie a dla ciebie był słodki
Ja wiem, że drugi raz mam wpadkę z praniem przy Jinho, ale ten pomysł na reakcje dała mi Rillithana i od razu podpasywał mi do tego gifa. :D 
2. Hui
Kamerowałaś zespół Pentagon, bo chcieli zrobić miły filmik dla swoich fanów. Musiałaś tylko trzymać kamerę w ręce i za nimi z nią chodzić. Była to dla ciebie także świetna zabawa, bo chłopacy byli śmieszni na swój sposób. Lubiłaś bardzo ich poczucie humoru. 
W pewnym momencie, gdy szłaś za Hwitaekiem, potknęłaś się o próg pomieszczenia i jakoś szybko straciłaś równowagę upadając i tym samym wypuszczając z rąk kamerę. Na czworakach od razu do niej podbiegłaś, bo bałaś się o nią. 
Gdy tylko wzięłaś ją do ręki zauważyłaś, że nie jest włączona. Miałaś już czarne scenariusze w głowie. Na szczęście zareagowała, jak tylko przycisnęłaś odpowiedni przycisk. Po chwili jednak zauważyłaś, że zielony pasek przechodzi przez środek wyświetlacza. Przeraziło cię to. Nie wiedziałaś, czy jest to do odwrócenia, czy trzeba było kupić nową kamerę oraz jak bardzo oberwie ci się za to.
Podszedł do ciebie lider zespołu i pytał, czy wszystko z tobą w porządku, a do ciebie to nie docierało, bo byłaś załamana tym, co stało się z urządzeniem. On wtedy przykucnął przed tobą tak, żebyś mogła na niego spojrzeć z góry i z szerokim uśmiechem zwrócił się do ciebie.
— Spokojnie, na pewno się da to naprawić, a ten wyświetlacz nie jest niezbędny do nagrywania. — Jakimś cudem jego promienne podejście dodało ci otuchy, więc uniosłaś kąciki ust nieśmiało.
KKupimy nowe :D 
3. Hongseok
Byłaś w pokoju swojego chłopaka, Hongseoka, w dormie. Siedziałaś na jego łóżku i rozmawialiście o wielu sprawach. Czas mijał wam dobrze razem, jak to zwykle bywało. Wiedziałaś, że robi się powoli późno i powinnaś była wracać, jednak nie chciałaś. Za dobrze się czułaś w jego towarzystwie.
Po jakimś czasie on uznał, że musi skorzystać w toalety, więc zostałaś sama w pomieszczeniu. Zaczęłaś sobie spacerować po pokoju. Oglądałaś różne rzeczy. Podeszłaś do jego figurek z Iron Mana. Był jego wielkim fanem i trochę cię to bawiło. Wzięłaś jedną do ręki i obejrzałaś z kilku stron, zastanawiając się co w niej takiego fajnego. Postanowiłaś sobie pomachać jej rączką w górę i w dół, w tym samym czasie słysząc trzaśnięcie drzwiami, najprawdopodobniej łazienki, co nie wiadomo czemu cię wystraszyło i z tego powodu trochę za mocno szarpnęłaś za rączkę Iron Mana i ta odłączyła się od reszty ciała. Patrzyłaś na to z szeroko otwartymi oczami, nie dowierzając, że figurka była tak mało trwała. 
Do pokoju wrócił jego właściciel i jak się odwróciłaś w jego stronę, zobaczyłaś przerażenie na jego twarzy. No tak, trzymałaś w jednej ręce Iron Mana, a w drugiej jego ramię. 
— Jak to możliwe, że go popsułaś?  — mówił to załamanym głosem, a ty nie wiedziałaś, jak się usprawiedliwić. 
— Odkupię ci ją! — zaproponowałaś, a on pokręcił głową na boki.
—To była limitowana edycja — Mówiąc to odwrócił wzrok od ciebie i miał tak skwaszoną minę, że zrobiło ci się przykro. 
4
4. E'Dawn
Szłaś właśnie wraz ze swoim chłopakiem Hyojongiem po mieście. Udawaliście się do kina i po drodze rozmawialiście o filmie, bo była to już kolejna część jednej serii, więc zastanawialiście się, co tym razem się tam wydarzy. Rozmowa wasza była bardzo wciągająca, więc nie zważałaś na otoczenie. W pewnym momencie wpadłaś boleśnie na jakiś przedmiot. Był to stojak z reklamą jednego ze sklepów. Upadł on z hukiem na ziemię. 
Przerażona nie przejmując się swoim kolanem, choć czułaś, że będziesz miała na nim siniaka, próbowałaś postawić transparent z powrotem. Niestety bez skutku, bo jedna z jego nóżek się oderwała i przechylał się w lewą stronę stronę i leciał ponownie. Wtedy ze sklepu wybiegł właściciel i zaczął po tobie krzyczeć. Przepraszałaś go, jednocześnie energicznie się kłaniając.
Kątem oka zobaczyłaś, jak Hyojong załamuje się tobą pochylając się, jakby jego górna część ciała stała się bezwładna. Nie dziwiłaś się, że był tak zdruzgotany. To nie pierwszy raz, jak podczas waszego wyjścia coś nabroiłaś. 
5
5. Shinwon
Byłaś tego dnia na zakupach ze swoim chłopakiem Shinwonem. Rozglądaliście się za wieloma rzeczami. Ty w szczególności przeglądałaś ciuchy i denerwowałaś się, bo nie mogłaś znaleźć odpowiednich rzeczy dla siebie. W pewnym momencie twoją uwagę przykuła torebka. Wydawało ci się, że wręcz lśniła. Przyjrzałaś się jej z bliska. 
— Podoba ci się? — dopytał cię Shinwon, a ty przytaknęłaś ze smutną miną. 
— Niestety nie stać mnie na nią i moim priorytetem jest kupienie sobie płaszcza na zimę. Nie mogę na nic innego wydawać pieniędzy. 
Zrezygnowana odłożyłaś ją i poszłaś dalej. Znalazłaś w końcu jakieś płaszcze w następnym sklepie. Postanowiłaś się udać z nimi do przebieralni, bo tylko tam było lustro. Kiedy wróciłaś z wybranym jednym z nich, nie widziałaś nigdzie Shinwona. Po chwili pojawił się przy kasie z torbą z poprzedniego sklepu. Uznałaś, że widocznie wrócił się coś tam kupić. 
Zapłaciłaś za wybrane przez ciebie rzeczy i wyszłaś z nim już na parking, bo osiągnęłaś cel zakupów. Pod samochodem on zatrzymał cię przed otworzeniem drzwi i wyciągnął z szerokim uśmiechem reklamówkę w twoją stronę. Zajrzałaś do niej i oniemiałaś. 
— To naprawdę ta torebka? — dopytałaś dla pewności, bo nie wierzyłaś swoim oczom. 
Szybko wyjęłaś ją z reklamówki i chciałaś ją tworzyć, lecz chyba zbyt gwałtownie szarpnęłaś za jej ramiona, bo guzik, który łączył jej dwie strony nagle z niej odpadł i poleciał wysoko. Byłaś w szoku. Ta torebka przecież nie była tania, a na dodatek był to prezent, a ty zepsułaś ją od razu, jak dostałaś. 
Spojrzałaś na swojego chłopaka smutnym wzrokiem, a on wyglądał na zażenowanego sytuacją i obrażonego na ciebie. Bałaś się cokolwiek mu powiedzieć, bo wiedziałaś, że go zawiodłaś delikatnie swoją niezdarnością. 
Wkurzony i fohch forever
6. Yeo One
Sprzątałaś w domu i słuchałaś jednocześnie muzyki, przez co robiłaś to tanecznym krokiem. Czasem za bardzo wczuwałaś się w rytm i zamykałaś oczy wymachując szmatką, aż w końcu zrobiłaś to, czego można było się spodziewać przy takim zachowaniu, zrzuciłaś ramkę ze zdjęciem z półki. 
Przestraszona podniosłaś to szybko z ziemi. Szklo się potłukło oczywiście. Byłaś zła na siebie, bo ramka była prezentem rocznicowym od twojego chłopaka Changgu. Niby liczyło się bardziej zdjęcie znajdujące w niej, ale i tak zrobiło ci się smutno, bo bardzo podobała ci się. 
Zdruzgotana i zapłakana zadzwoniłaś do Changgu się wyżalić. Odebrał bardzo szybko i zapytał co się stało. Włączył też rozmowę wideo, jak praktycznie zawsze to robił. Ty wahałaś się, czy zrobić to samo, bo w końcu płakałaś, jednak uznałaś, że i tak będzie coś podejrzewał, jak nie włączysz kamerki. 
— Co się stało? — zapytał przerażony, a ty pociągnęłaś delikatnie nosem. 
— Zepsułam — oznajmiłaś unosząc ramkę ze zdjęciem tak, by mógł ją zobaczyć. 
— Oj czym ty się przejmujesz kochanie?  Przecież to szkło da się tam wymienić. — Mówiąc to posłał ci pokrzepiający uśmiech, od którego poczułaś się od razy lepiej. Może rzeczywiście za bardzo spanikowałaś. — Chciałbym dłużej porozmawiać, lecz muszę kończyć, trzymaj się ciepło i nie przejmuj głupotami. — Po tych słowach posłał ci jeszcze całusa. 

7
7. Yan An
Byliście z Yananem w jego pokoju i siedzieliście na jego łóżku. Ciężko ci się w nim przebywało, bo wszędzie były rzeczy jego współlokatora Changgu. Jak nie ciuchy to inne gadżety. Wiedziałaś, że faceci potrafili śmiecić, ale nie przypuszczałaś, że potrafili żyć, aż w takim nieporządku. Nie rozumiałaś tego. Funkcjonowanie tam musiało przecież być ograniczone. Zapytałaś o to swojego chłopaka, bo z tego co było widać, on swoje rzeczy sprzątał, albo zrobił to dlatego, że przyszłaś. 
— Przywykłem. Wcześniej mu wszystko sprzątałem, ale niestety to była Syzyfowa praca. On nadal śmiecił i jeszcze narzekał, że przeze mnie nie może nic znaleźć. 
Znałaś to, bo twój tata też często marudził, jak po sprzątaniu mamy nie potrafił nic odnaleźć. Zaśmiałaś się na to w duchu. 
Po kilku wymienionych słowach, między wami zrobiło się trochę gęsto. Pragnęłaś, by twój chłopak wykonał jakiś ruch w twoją stronę. Jakby czytał w twoich myślach, nachylił się do pocałunku, a ty odruchowo oparłaś się dłonią z tyłu, ale ona natrafiła na jakąś przeszkodę. Kierowana emocjami nie pomyślałaś, by sprawdzić co to i po prostu zrzuciłaś to z łóżka. Okazało się, że był to jakiś szklany pojemniczek i delikatnie się obtłukł. 
Przestraszyłaś się, a jednocześnie zastanawiałaś, czemu to było na łóżku twojego chłopaka i co to było. Przyglądałaś się temu niepewnie.
— Mówiłem mu, by to wyrzucił. Był w tym kiedyś ładny zapach, żeby ładnie pachniało w naszym pokoju, ale on się zużył, a on nie chciał tej fioki się pozbyć, bo uznał, że na coś się to przyda. 
Zdziwiłaś się i nie byłaś z tego zadowolona, że to zniszczyłaś. Spojrzałaś na to skwaszoną miną. 
— Bardzo będzie zły? — zapytałaś niepewnie. 
—  Nie! A ja w końcu mogę to wyrzucić, mając jakiś pretekst. Patrz jak się cieszę. 
Po tych słowach wstał i zaczął dziwnie tańczyć, a ciebie to rozbawiło. Przestałaś się przejmować zniszczeniem. W końcu to nie było nic potrzebnego i nie powinno się znajdować w miejscu, w którym się znajdowało. 
8. Yuto
Siedziałaś w dormie zespołu Pentagon cały dzień i myślałaś właśnie co by tu porobić, bo zaczęłaś się nudzić. Yuto, twój przyjaciel, prosił cię o cierpliwość, bo chciał jeszcze kilka rzeczy zrobić, zanim spędzi z tobą czas. Oczywiście przystanęłaś na to, mając nadzieję, że porozmawiasz w tym czasie z kimś innym z zespołu, a wszyscy czymś byli zajęci.
Wtedy ujrzałaś przed sobą konsolę i uznałaś, że może fajnie byłoby zagrać. Włączyłaś ją i usiadłaś na poduszce, która leżała na ziemi. Grałaś dużo się emocjonując. Czasem machnęłaś zbyt gwałtownie joystickiem, czasem krzyknęłaś coś za głośno. Nikt nie zwracał na ciebie uwagi.
W pewnym momencie doszło do tego, że tak zamachnęłaś się kontrolerem, iż wyślizgnął się z twojej ręki i poleciał gdzieś do tyłu. Nic takiego nie stałoby się, gdyby nie to, że uderzył on w półkę i spadło z niej kilka książek, a one popchnęły świnkę skarbonkę z porcelany. Ta zaś potłukła się wraz z upadkiem na podłogę. Zmroziło cię niesamowicie. Nie miałaś pojęcia, do którego chłopaka należała, ale i tak nie powinnaś nic psuć. Bałaś się co będzie, jak właściciel się o tym dowie.
Zanim zdążyłaś cokolwiek zrobić, do salonu wszedł Yuto oznajmiając ci, że jest gotowy do wyjścia. Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię, gdy ujrzał roztrzaskaną skarbonkę i pieniądze delikatnie rozrzucone wokół niej.
— Co się stało mojej śwince? — zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy, a ty zdębiałaś. Miałaś nadzieję, że to nie należało do niego, niestety los sobie z ciebie zakpił.
— Grałam... — Bałaś się mówić dalej i twój głos delikatnie zadrżał.
— Czyli ty to zrobiłaś? — dodał, jakby nie było to oczywiste, skoro byłaś sama w tym pomieszczeniu. Przytaknęłaś na to, a on ciężko westchnął. — Trudno, przynieś mi proszę z kuchni zmiotkę, jest pod zlewem schowana.
Wykonałaś posłusznie jego polecenie i udałaś się do wskazanego przez niego pomieszczenia. Ulżyło ci, że nie był jakoś bardzo zły na ciebie. Mimo to nadal stresowałaś się całą sytuacją i było ci przykro. Kiedy wróciłaś i podałaś mu przedmioty, o które cię poprosił wcześniej on to zauważył.
— Ej spokojnie. Przecież nie będę się na ciebie gniewał — oznajmił i posłał w twoją stronę coś w rodzaju aegyo, ale jak zwykle wyszedł bardziej komicznie niż słodko, więc zachichotałaś na to delikatnie i o to mu chodziło, by wywołać twój uśmiech. 
nie potrafi się gniewać ale wyśmiejesz jego aegyo
9. Kino
Byłaś w wesołym miasteczku ze swoim chłopakiem Hyunggu. Przeszliście dużo atrakcji, więc byłaś powoli wykończona. Mimo to nie chciałaś marudzić, bo obiecałaś mu przejść z nim jak najwięcej. Jedyne czego się bałaś to wielki rollercoaster. Wiedziałaś, że będziesz musiała się przemóc bardzo, by na niego usiąść. Hyunggu za to był nim najbardziej podekscytowany i wiele razy już cię prosił o pójście na niego, ale zbywałaś go, że zrobicie to później. Nie mogłaś wiecznie tego odkładać.
Postanowiliście usiąść na chwilę na ławce, by odsapnąć, a po chwili usłyszeliście dźwięki, jakby coś działo się w oddali ciekawego. Słychać było, że ktoś na scenie przy wejściu mówił coś przez mikrofon, niestety, nie dało się dosłyszeć co dokładnie, wiec stanęłaś na ławce, by zobaczyć co tam się dzieje i wtedy stało się niespodziewane.
Poczułaś, jak ginie ci grunt pod jedną nogą i zachwiałaś się, na szczęście Hyunggu złapał cię w porę. Okazało się, że złamałaś kawałek ławki. Zdziwiłaś się, że tak łatwo się pod tobą zarwała. Zeskoczyłaś z niej i rozglądałaś, czy nikt z personelu tego nie widział. Byłaś trochę przestraszona, lecz twój chłopak miał plan.
— Nikt nie widział, że to nasza sprawka. Wystarczy, że uciekniemy z miejsca zbrodni i to na tamten rollercoaster! Tam nas nie złapią. — Mówiąc to trząsł zabawnie głową z ekscytacji, a ty parsknęłaś śmiechem i mu przytaknęłaś. Nadeszła pora na przełamanie lęku. 
czym się przejmujesz? Nikt nie wie że to my 
10. Wooseok
Pracowałaś tego dnia ciężko jako staf przy zespole Pentagon. Miałaś wśród nich przyjaciela o imieniu Wooseok. Był wśród nich najmłodszy, ale czasem wydawał ci się dojrzalszy w wielu sprawach od reszty. Siedziałaś z nim właśnie podczas przerwy na jednym stole i opowiadaliście sobie zabawne rzeczy. Dużo przy tym gestykulowaliście. Czas niestety szybko zleciał i musieliście wrócić do obowiązków. Schodząc poczułaś, jak na coś nadepnęłaś i chrupnęło pod twoją stopą.
Byłaś w wielkim szoku, bo okazało się to, iż był to mikrofon ze słuchawką. Domyśliłaś się szybko, że spadł widocznie wcześniej Wooseokowi. On widząc to syknął i zasłonił piąstką usta. Wiedziałaś jak drogi był ten sprzęt więc zmroziło cię, bo nie zarabiałaś tam za wiele, by pokrywać takie koszty bez problemu. 
Widziałaś, że w waszą stronę szedł dźwiękowiec. On zajmował się takimi rzeczami i jak tylko dostrzegłby ten mikrofon mógłby się wściec. Bałaś się panicznie i nie wiedziałaś co powiedzieć. 
Wtedy Wooseok odsunął cię trochę w tył i stanął naprzeciw mężczyzny. Zdziwiłaś się co on robi. Natomiast chłopak wyglądał, jakby przygryzał paznokcie z nerwów i dopiero po chwili zebrał się w sobie i odezwał.
— Nie wiem, jak to powiedzieć, ale zepsułem chyba mikrofon. 
Nie mogłaś uwierzyć, że powiedział to za ciebie. Wiedziałaś, że jemu raczej dużo za to nie zrobią, bo idolom się to często zdarzało. Mimo to, miałaś wielkie wyrzuty sumienia i czułaś ogromną wdzięczność, że się poświęcił za ciebie. 
Jak to powiedzieć zespułem coś tam wziął na siebeiwinę 
Wiem, że dzisiejsze reakcje wyszły krótkie, ale no taki temat, to tak jakoś mi pasowało. :D Może moja wena słaba była, choć nie czułam, by mi się je źle pisało, tylko jakoś nie pasowało mi się rozpisywać. ;-; 
Mam też smutną wiadomość. Za tydzień nie będzie raczej reakcji, dlatego prosiłabym uzbroić się w cierpliwość. Ja i tak się obawiałam, że będę je rzadko dodawać, ale udaje mi się w miarę regularnie to robić. :D 
Może być trochę błędów, bo nie miałam siły sprawdzić już tego.