sobota, 11 listopada 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 25

Diagnostyka serca
Rozdział 25


Jakiś czas później

*Juniel*

            Wyszłam z rozmowy kwalifikacyjnej pełna pozytywnej energii. Nie mogłam się doczekać przekazać Minseokowi wspaniałą wiadomość. Udało mi się znaleźć wreszcie pracę odpowiednią do mojego wykształcenia. Mogłam być przedszkolanką. Cieszyłam się ogromnie i najlepiej mogłam to odreagować spotykając się z nim. Wiedziałam niestety, że w tamtej chwili ostro trenował i nie powinnam była mu przeszkadzać, dlatego poprzestałam na krótkiej i treściwej wiadomości tekstowej. Napisałam po prostu, że wybrali mnie od razu. Nie minęła chwila, a mój telefon dzwonił i ukazała mi się tapeta z jego słodka buźką w stroju Myszki Micky. On czasem wyglądał jak małe dziecko.
Naprawdę dostałaś tą pracę?! — Musiałam odsunąć urządzenie od ucha, bo on krzyczał wręcz do niego.
— Tak! Rozpiera mnie szczęście. Wreszcie czuję, że żyję! — mówiłam bardzo podekscytowana.
Słyszę, ale ja też się tym cieszę. Wiem, jak tego pragnęłaś. Musimy to uczcić! — On naprawdę był w  wielkiej euforii i przez moment nawet wydawało mi się, że w większej niż ja. Zaśmiałam się na tę myśl.
— Dobrze. Więc co proponujesz? — zapytałam ciekawa jego pomysłu. Wiedziałam, że potrafił być nieobliczalny. I coś czułam, że tym razem mogę znowu tego doświadczyć.
Przyjdź do mnie dziś na dwudziestą — oznajmił mi, a ja pospiesznie się na to zgodziłam.
            Potem jeszcze tylko chwilę rozmawialiśmy, bo musiał wracać do treningu. Słyszałam jak inni wołają go i to ja go wygoniłam pocieszając, że zobaczymy się wieczorem. Postanowiłam, że ubiorę się ładnie na to spotkanie. Mimo, że miało być u niego w domu, to chciałam wyglądać jak najlepiej. Miałam przeczucie, że tak być powinno.
            Od operacji minęło sporo czasu. Z każdym dniem uświadamiałam sobie jak wiele ostatnio ważnych wydarzeń miało miejsce w moim życiu. Zanim poznałam Minseoka tkwiłam w tych ciemnościach, pogrążona w rutynie. Myślałam, że tak będzie zawsze, wątpiłam często w powodzenie zabiegu. Obawiałam się wielu rzeczy. Dalsze życie w samotności przerażało mnie, a nie widziałam dowodów na to, że mogłoby się poprawić wkrótce. Funkcjonowanie w stresie było dla mnie codziennością od wypadku. Brak wsparcia rodziców w dążeniu do wyzdrowienia wcale mi nie pomagał. Od pierwszego spotkania tego człowieka, zaczęła się we mnie pojawiać dopiero iskra nadziei, że przecież może być lepiej. Nie wiedziałam, jak on to zrobił, lecz moje myślenie zaczynało się momentalnie zmieniać odkąd pojawił się w moim szarym życiu. Zawdzięczałam mu wiele. Kochałam go nad życie i wiedziałam, że już nic tego nie mogło zachwiać po takich przejściach.

*Minseok*

            Zapaliłem zapałkę i przyłożyłem do konta świeczki, lecz ta za szybko się paliła i za chwilę gasiłem ją, by nie poparzyć palców. Musiałem powtórzyć czynność, by zdążyć zaświecić to co chciałem. Nastrój był mi potrzebny, bo chciałem powiększyć szczęście tego dnia u Juniel.
            Spojrzałem na talerze z gotową kolacją. Wszystko parowało, bo dopiero co to przyrządziłem, a mimo to, niepokoiłem się, że wystygnie zanim ona przyjdzie. Wtedy ujrzałem, że upalcowałem jedną z lampek na wino. Panicznie pobiegłem po szmatkę do kuchni i jak wróciłem wypolerowałem naczynie jak trzeba.
            Dzwonek domofonu mnie przeraził. Nagle zacząłem się stresować, że nic nie wyjdzie po mojej myśli, a było już za późno na rozmyślanie się. Obiecałem sobie, że nie stchórzę. Miałem zamiar tego dnia udowodnić, jak bardzo zależało mi na mojej Juniel.
            Gdy już jej otwarłem drzwi, olśniło mnie. Wyglądała zniewalająco. Ubrała obcisłą czerwoną sukienkę. Jej makijaż choć delikatny, uwydatnił śliczną twarz. Kolczyki ozdabiały ją. A jej włosy pofalowane delikatnie, dopełniały tego, że wyglądała jak dojrzała kobieta w tamtym momencie. Dobrze, że ja też postarałem się jakoś wyglądać. Wyczuła chyba, że próbowałem coś poważnego przygotować.
— Co to za piękny zapach? — zapytała mnie na początek.
— Pozwól, że zaprowadzę cię do niego. — Mówiąc to wyciągnąłem do niej rękę, a ona ułożyła na niej swoja dłoń i tak oto udaliśmy się do salonu.
            Jej oczy zaświeciły się na widok świeczek zapalonych na stoliku. Zasiedliśmy na poduszkach w kształcie serca, które leżały na podłodze, a plecami oparliśmy się o moją kanapę. Zrobiło się trochę niezręcznie, bo nie wiedzieliśmy oboje od czego zacząć. Jedzenie, rozmowa, czy może ja miałem spróbować od tego co zaplanowałem? Stwierdziłem, że za wcześnie było na to ostatnie i skierowałem w jej stronę życzenie „smacznego”, by nic nie zdążyło za bardzo ostygnąć. Był to niby dobry pomysł, lecz z drugiej strony, przez ciszę tam panującą, zacząłem się zastanawiać, czy dobrze robiłem, czy może powinienem zaczekać. Odtrąciłem te myśli, bo wiedziałem czego chciałem w końcu.
— Kochanie, jesteś cudownym kucharzem — oznajmiła mi z wyczuwalną szczerością. Trochę mnie to speszyło. Podziękowałem jej i po skończonym posiłku zebrałem talerze, by zanieść do kuchni, a tam wziąłem kilka głębokich oddechów nim wróciłem do salonu.
            Kiedy już znowu siedziałem z nią, nalałem jej wina i sobie bez słowa. Już miała chwytać swoją lampkę w dłoń, lecz gestem ręki ją zatrzymałem. Zacząłem się strasznie stresować. Poczułem, jak oblewa mnie pot z tego powodu. Nie chciałem się wycofać. Wyjąłem z kieszeni pudełeczko, które mnie cały czas tam uwierało. Na jego widok, oczy Juniel się poszerzyły. Ja oczywiście je otwarłem i skierowałem w jej stronę. Zaczęła się intensywnie przyglądać pierścionkowi, umieszczonemu w nim.
— Wiesz, że kocham cię bardzo mocno — zacząłem, a ona przytaknęłam, jakby trochę pospiesznie i wyglądało to komicznie, dzięki czemu trochę się rozluźniłem. — Zostaniesz ze mną do końca naszych dni? — zapytałem, choć poczułem, że nie tak miałem to zrobić.
— Oczywiście — odparła bez chwili zastanowienia, po czym, sama wzięła pierścionek i nałożyła go na odpowiedni palec. Po chwili zaczęła się przyglądać swojej dłoni. Nie wiedziałem co miałem zrobić. Byłem niby szczęśliwy, że się zgodziła, lecz zamurowało mnie kompletnie. Jakby nie docierało to jeszcze do mnie.
            Gdy nacieszyła się błyskotką, spojrzała na mnie, a jej oczy się zaszkliły. Zamrugała kilkakrotnie i poleciały jej łzy po policzku. Chwyciłem go i wytarłem, lecz ona płakała dalej.
— Oh Minseok... — wyszeptała  — kocham cię tak mocno — dodała i rzuciła się, by mnie pocałować. Robiła to bardzo drapieżnie, bo inaczej bym tego nie określił. Ten dzień i noc, były dla nas pełne wrażeń i nowych doświadczeń. Wiedzieliśmy już, jak bardzo nam na sobie zależało. Czuliśmy całymi sobą, że poradzimy sobie już z każdą przeciwnością losu.

S8B8AFw.gif

*Jiwon*

            Moje nowe biurko lśniło. Nie mogłam uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście. Awans, który dostałam był czymś cudownym. Jongin uważał, że znalazłam się na odpowiednim stanowisku. Miałam zająć miejsce krzykliwego pana Min i rządzić ludźmi, bo on w zaś został zastępcą dyrektora w zamian za dotychczasowego, który odszedł na zasłużoną emeryturę. Nadal miał być nade mną i nadal pewnie miał budzić we mnie strach, lecz wiedziałam, że w tym wszystkim była jakaś troska. Momentami czułam, jakby był moim ojcem. Pokazał mi podczas pracy pod jego skrzydłem wszystko, co było mi potrzebne, choć czasami w rygorystyczny sposób. Interesował się także moim życiem prywatnym i wiele razy mnie wspierał w ciężkich decyzjach. Na dodatek to dzięki niemu nie zostałam wywalona za każdym razem, jak coś nawaliłam, bo wstawiał się za mnie. Już za takie gesty byłam mu wdzięczna, a on wskazał mnie jeszcze na jedyną kompetentną osobę, na stanowisko kierownika działu.
            Od tego dnia miałam dyrygować ludźmi i rozdzielać im pracę. Miałam też brać wielką odpowiedzialność na swoje barki, lecz nie było to dla mnie przerażające. Byłam na to gotowa i podobało mi się to.
— Jak pani się podoba nowy pokój? — zapytał właśnie pan Min wchodząc do mnie.
— Jest cudowny — rzekłam nie kryjąc szczęścia, jakie tego dnia mi towarzyszyło.
— A co tam u twojej drugiej połówki? — Ah tak, był jedyną osobą w moim otoczeniu, oprócz mojej siostry, która wiedziała o mnie i Jonginie. Nie mogłam tego przed nim ukryć, bo zorientował się tego po rozmowie telefonicznej, gdy mój chłopak prosił go o wolne dla mnie.
— Teraz przygotowuje się do comebacku pełną parą i ma dla mnie mało czasu — powiedziałam udając smutny ton.
— Zaraz coś wymyślę — oznajmił rozbawiony czymś, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie, bo trochę obawiałam się, co kombinował.
— Mam się bać? — zagaiłam, a on zaśmiał się delikatnie i zaczął kręcić głową na boki.
— Zaraz wracam. — Po tych słowach, tak po prostu wyszedł, a ja zaczęłam się mocniej stresować. Nie wiedziałam co mógł wymyślić, bo to był bardzo dziwny człowiek.
            Nie chciałam za nim biec i miałam nadzieję, że wkrótce wróci mnie poinformować, o co mu chodziło. Nie myliłam się. Po kilkunastu minutach zjawił się znowu w wejściu. Widać było, że ledwo trzymał język za zębami przygryzając wargi. A ja czekałam rozgorączkowana.
— Masz załatwioną randkę o dziewiętnastej. Masz być wtedy pod tym adresem. Dlatego lepiej bierz się za robotę, bo nie chcesz przecież zostać po godzinach. — Następnie zostawił mi karteczkę na biurku z wizytówka restauracji i wyszedł tak bez żadnych wyjaśnień. Naprawdę nie wiedziałam jak to odebrać. Po chwili pobladłam uświadamiając sobie czyją wizytówkę mi podał. Zawsze mówiłam, że jak będę bogata to chcę tam jadać. Nie wiedziałam, że tak szybko będę mogła się tam udać. Jedyny minus był taki, że nie mogłam ubrać się tam wygodnie, tylko ładnie. Spanikowałam, że nie będę miała co na siebie włożyć i już wiedziałam, że wracając do domu, musiałam udać się do centrum handlowego, więc od razu zabrałam się za robotę, by skończyć jak najszybciej i zdążyć wszystko załatwić.

*Jongin*

            Zdziwiłem się słysząc szefa mojej Jiwon w słuchawce mojego telefonu, jednak bardzo szybko rozpromieniłem się. Wyjawił mi, że załatwił mi wczesne wyjście w wytwórni i lepiej bym nie pytał jak on to zrobił. Następnie podał mi adres restauracji w której miałem się zjawić i powiedział, że załatwi, by moja dziewczyna też się tam zjawiła. Przez chwilę pomyślałem, że to głupi żart, iż jej szef takie coś robił. Z drugiej strony opowiadała mi już, jak dowiedziała się o awansie, ile ten człowiek dla niej zrobił. Mimo to, jakoś ciężko było mi pojąć jego zachowanie.
            Po zakończonej rozmowie wbiłem w internet nazwę restauracji i prawie oczy wystrzeliły mi z orbit, gdy zobaczyłem jak prestiżowa była. Mimo to, uznałem, że raz mogłem zaszaleć i jakoś przełknę te stracone w niej pieniądze. Wszystko dla chwil z Jiwon.
            Kiedy wybiegłem z wytwórni i udałem się na postój taksówek, nawet nie pomyślałem o rozglądaniu się za fankami. Nic już dla mnie się nie liczyło oprócz przygotowania się na spotkanie z ukochaną.

***

            Pojawiliśmy się prawie jednocześnie z Jiwon, oboje przywiezieni taksówkami. Jej samochód był w naprawie, więc nie było innego wyjścia. Stanęliśmy naprzeciw siebie i analizowaliśmy swoje wyglądy. Ona była w czarnej sukience do kostek, które podkreślała jej kształtną figurę. Nie dało się zaprzeczyć, że pociągała mnie w takim wydaniu. Szkoda, że na co dzień spotykałem ją tylko w luźnych strojach. Mnie w garniturze było łatwo zobaczyć, lecz i tak wyglądało na to, że zrobiłem na niej wrażenie.
— Wchodzimy? — rzekłem posyłając jej uśmiech, a ona przytaknęła. Nie powinniśmy za długo w tamtym miejscu stać. Nigdy nie wiadomo, czy zza rogu nie wyskoczy paparazzi, bądź napalona fanka.
            W środku wystrój zapierał dech w piersiach. Okazało się, nikogo oprócz nas nie było. Byliśmy w wielkim szoku. A to jeszcze się pogłębiło, gdy wskazano nam stolik i oznajmiono, że wszystko dla nas jest na koszt firmy. Nic nie rozumiałem. Po chwili jednak wiedziałem, że wszystko się wyjaśni, gdy Jiwon uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
— Zapomniałam. — zaczęła mówić do mnie jakby zawiedziona sobą. — Przecież pan Min miał za ciotkę kobietę, która miała restaurację z wysokiej półki i jak widać, to nie były tylko przechwałki. — Zachichotała delikatnie.
Zaczęła się bujać na krześle na boki przeglądając kartę, a mnie zamurowało. Wyglądała jak małe dziecko, które dostało wymarzoną lalkę. Zaśmiałem się z niej pod nosem, za co zgromiła mnie groźnym spojrzeniem. Wiedziałem, że miałem już przechlapane, ale nie bałem się jej. Strasznie przywykłem do jej ostrego temperamentu i wiedziałem już doskonale jak go złagodzić. Nachyliłem się w jej stronę i dałem kosmyki jej włosów z prawej strony za ucho. Zatkało ją i na jej policzku zagościły rumieńce.
— Tak jest zdecydowanie lepiej. — Miałem szczęście, że jeszcze nie zorientowała się, że robiłem to specjalnie w takich chwilach. Moja kochana Jiwon.
            Cała kolacja minęła nam na jedzeniu pysznych i drogich dań, oraz rozmowach. Ona opowiadała o swoich wrażeniach w pierwszym dniu jako kierownik. Wiedziałem, że to idealne stanowisko dla niej i spełni się na nim. Czułem się z niej też dumny.
            Czasem zastanawiałem się, jak to się mogło stać, że ona zawróciła mi tak w głowie. Zaczęło się od małego podrywu, a potem już poszło wszystko tak szybko do przodu. Nie wiem, w którym momencie wpadliśmy. Jedno było pewne. Ja kochałem ją całym sobą, a ona mnie i to się liczyło dla nas na tamten moment. Przyszłość była ryzykowana, lecz woleliśmy żyć teraźniejszym czasem, niż przejmować się na zapas.

*Jongdae*

            Przesiadywałem dość często w domu Chayeon. Zawsze kiedy udało mi się tylko znaleźć chwilę to wsiadałem w taksówkę i do niej jechałem. Nasza miłość kwitła. Chłopcy jedynie uważali, że stałem się dziwny. Podobno nie dało się ze mną wytrzymać w jednym pomieszczeniu, bo wydzielałem dziwne emocje. Chodziłem od razu radośniejszy. Cieszyłem się głupimi rzeczami. Praktycznie jak za czasów kiedy się poznaliśmy  i nie mieliśmy wielu przejść za sobą. Na nowo odżyłem i chyba byłem sobą.
— O czym rozmyślasz? — zagadała do mnie Chayeon, a ja posłałem jej uśmiech.
— O tym, jak zmieniłaś moje życie — oznajmiłem to szczerze, a ją zatkało.
— Ja twoje? — Zdziwiła się, a ja przytaknąłem. — To ty wywróciłeś moje o sto osiemdziesiąt stopni. — Po tych słowach chwyciła placami mój nos. Często to robiła. Czego ona mi się go uczepiła?
— Nie kłóćmy się kto, na kogo bardziej wpłynął. — Zaśmiałem się.
            Patrzyliśmy sobie w oczy ze szczęściem w nich wypisanym. Chwyciłem za chwilę ją za podbródek, by przybliżyć za niego nasze twarze ku sobie. Zacząłem ją całować dość intensywnie. W mojej głowie znowu coś zagłuszyło rozsądek. Chciałem, by tym razem nikt na nie przerwał. Z każdą sekundą naszego pocałunku coraz bardziej pragnąłem, by to zaszło dalej.
            Oczywiście jak już leżałem na niej na łóżku i byłem blisko rozebrania swojej koszulki, ktoś musiał stukać. Wiedziałem, że jak będzie to Yul to chyba będę musiał z nim pogadać. Oczywiście nic bardziej mylnego, bo za chwilę słyszeliśmy jego głuche „Nie przeszkadzam?”. Nie wytrzymałem.
— Przeszkadzasz! — krzyknąłem i po chwili usłyszałem przeprosiny i kroki oddalające się od naszego pomieszczenia. Nie tracą chwili wróciłem do poprzedniej czynności.
            W końcu nikt i nic nam nie przerywało i oddaliśmy się chwili. Może brzmiałem jak napaleniec, ale cóż mogłem poradzić, że ta dziewczyna na mnie tak działała? Po prostu nie mogłem inaczej, a nigdy nie było nam dane spełnić naszych pragnień do wtedy. Dlaczego? Bo miała ciekawskiego i natrętnego braciszka, którego i tak kochałem, jakby był moim rodzeństwem.
            Po kilku niepowodzeniach z dziewczynami chciałem się poddać i mogła ominąć mnie wielka szansa w życiu, jaką było szczęście, którego doświadczałem z Chayeon. Dlatego zamiast wściekać się na głupi plan Luhana, byłem od jakiegoś czasu mu wdzięczny, że tamtego dnia popchnął nas do działań. Oboje bowiem zasialiśmy w sobie wtedy ziarnko niepewności. Myśleliśmy, że możemy być jedynie przyjaciółmi, a okazało się, że myliliśmy się bardzo. Byliśmy dla siebie stworzeni jako para zakochanych i idiotów.

*Chayeon*

            Moje życie powoli uległo pozytywnym zmianom. Zakochałam się z wzajemnością w moim śmiesznym gremilnie. Tak go nazwałam pewnego wieczoru i mu zostawiłam taką ksywkę. Tak wiele traciłam wcześniej, starając się wyprzeć uczucia do niego, a na szczęście nie trwało to długo, bo jemu nie dało się oprzeć.
            W domu zaczęło się powoli stabilizować. Tacie rzeczywiście wyregulowały się długi, a firma zaczęła być w szczytowej formie. Zatrudnił też dobrego doradcę finansowego, by ten pomógł mu nie zbankrutować więcej.
            Mama była w coraz to bardziej zaawansowanej ciąży i wychodziło na to, że mimo wieku, w którym w nią zaszła, wszystko przebiegało bez komplikacji. Yulchan przestał się też już załamywać mieszkaniem z rodzicami. Jakoś zrobiło się między nami nawet rodzinnie, choć wiele jeszcze nam brakowało, to małymi kroczkami rodzice naprawiali swoje błędy. Ważne, że postępy były widoczne i dziecko mogło urodzić się w dobrych warunkach.
            Moje rozmyślenia przerwało dzwonienie mojego telefonu. Mogłam się domyślić, że była to moja koleżanka z pracy. Su Rina od jakiegoś czasu spotykała się Youngtae i dzwoniła radzić się mnie o wszystko. Wiedziała, że wcześniej mu się podobałam i myślała, że to dobry pomysł, bym jej pomagała. Irytowało mnie to momentami, ale kochałam ją tak, że chciałam pomóc. Choć co ja mogłam wiedzieć? Za słabo znałam tego człowieka. Mimo to, starałam się jak tylko mogłam.
— Słucham? — zaczęłam przeciągając. Byłam gotowa na jej słowotok.
Widzisz, bo Youngtae zaprosił mnie do wesołego miasteczka. Nie wiem co robić. Nie mam lęku jakiegoś, czy coś, tylko po prostu nie wiem jak się ubrać w tako miejsce i jak się zachować. Wypada krzyczeć na atrakcjach będąc na randce? Bo ja wiesz lubię piszczeć, jak czuję adrenalinę. I co ja zrobię, jak mnie uzna za wariatkę? — Chciało mi się śmiać z jej paniki. Ja wiedziałabym, że z Jongdae mogę być sobą. Z drugiej strony, raczej z nim szybko w takie miejsce nie mogłabym pójść. Za ryzykowne.
— Bądź sobą. — Krótko, zwięźle i na temat. — Jak cię nie polubi taką, jaką jesteś, to co to będzie za sens? I ubierz się wygodnie. Lepiej bez żadnych sukienek, bo może ci ją podwiać na niektórych atrakcjach. — Czułam się, jakbym to ja była doświadczoną przez życie kobietą i miała więcej lat niż ona, a przecież było na odwrót. Ona miała wcześniej narzeczonego, z którym planowała ślub. A może to powodowało, że tak panikowała? Myślała, że znowu jej nie wyjdzie?
— Widocznie taki błąd popełniłam wcześniej — zaczęła mówić już spokojnie. Wiedziałam, że czas na zwierzanie jej się.
Ostatnio strasznie się na mnie otwarła i mówiła mi dosłownie o wszystkim. Miło było zawrzeć nowe przyjaźnie. Oprócz niej poznałam się blisko z Jiwon, którą polubili także moi rodzice i często zapraszali do nas i Juniel, która także była strasznie miła. Ale szczerze powiedziawszy to z dziewczyną Kaia lepiej się dogadywałam. Miałyśmy wiele różnic, a także wiele podobnych cech i tak gdzie trzeba uzupełniałam się z nią.  Tak więc wszystko układało się jak najlepiej w każdym aspekcie mojego życia.

BONUS

Musiałam ludzie, bo normalnie ten dzieciak nie daje mi spokoju. :D Tak, to Yulchan :D

orighfghgginal.gif
*Yulchan*

            Nudziło mi się okropnie w domu. Ojciec pracował, matka odpoczywała, a Chayeon gdzieś się zmyła. Nie wiedziałem co ze sobą począć. Postanowiłem jej trochę poprzeszkadzać. Wiedziałem, że nie wyszła do Jongdae to mogłem. Bo ogólnie dostałem zakaz zbliżania się do niej, czy zawracania jej głowy, gdy spotykała się z chłopakiem. Co ja mogłem poradzić, że zawsze jak coś od niej potrzebowałem to on był u niej? To nie tak, że robiłem to specjalnie.
            Wybrałem jej numer i po kilku sygnałach odebrała. Ucieszyło mnie to, bo była to szansa na zbicie nudy. Może i byłem czasem za bardzo uzależniony od niej, a to wszystko przez to, że miałem pecha do dziewczyn, a faceci nie lubili mnie za moje powodzenie u nich. Dużo dziewczyn w szkole chciała ze mną być, niestety większość z nich była pusta, albo bawiła się w księżniczki. Miałem tego dość.
— Co robisz siostrzyczko? — zacząłem przyjaźnie i spodziewałem się, że spławi mnie łatwo.
— Oglądamy Show me the money z Jiwon i jej siostrą — powiedziała lekko zirytowana, bo pewnie jej przeszkadzałem w patrzeniu w telewizor.
— O ja też chcę się przyłączyć. — Udałem zachwyt. — Podaj mi adres w smsie. — Już miałem się rozłączyć, by się nie zdążyła wypowiedzieć na ten temat, lecz nie zdążyłem.
My i tak już jesteśmy dawno w trakcie i nie będziesz wiedział co się dzieje. To jest połowa trzeciego sezonu — marudziła, a ja wiedziałem, że szuka wymówki, bym się nie zjawił.
— Co z tego? Widziałem ten sezon, ale w towarzystwie będzie milej — skłamałem, byle tylko wyjść z domu i nie oszaleć z nudów. Tym razem zanim cokolwiek wydusiła z siebie, przerwałem rozmowę.
            Za chwilę otrzymałem i wiadomość tekstową z adresem, oraz ostrzeżeniem, że mam zachowywać się, jak na człowieka przystało i nie zrobić jej wstydu. Byłem pełen euforii, że w końcu mogłem coś ze sobą zrobić. Wybiegłem z domu bez słowa. Na dworze była mżawka, więc narzuciłem na głowę kaptur mojej bluzy.
            Szybko znalazłem odpowiednie mieszkanie. Zadzwoniłem dzwonkiem kilka razy i odczekałem chwilę. Drzwi otworzyła mi jakaś młoda dziewczyna. Może była z rok młodsza ode mnie. Nie wiedziałem, co jej twarz mi mówi. Jak tylko przywitałem się i opuściłem kaptur, ona wyszczerzyła oczy.
— To ty! — krzyknęła, jakby z lekka oburzona. Co ja jej mogłem zrobić? Zastanawiało mnie to. — Nie poznajesz mnie? — Zmartwił mnie jej pretensjonalny ton. Nie chciałem mieć przechlapane u siostry Jiwon, skoro ta przyjaźniła się z moją.
— Niestety nie. — Może powinienem uznać, że na szczęście, z drugiej strony pewien byłem, że zaraz się dowiem.
— Zerwałeś niedawno z moją przyjaciółką i od tamtej pory ona jest tak podłamana, że nie chce nawet ze mną nigdzie wyjść, zmieniła styl ubierania się na mniej odważny i chodzi wszędzie ze spuszczoną głową. Co jej zrobiłeś?! — Brakowało mi poznać przyjaciółkę mojej najgorszej byłej. Co jak co, ale każda moja dziewczyna była coraz gorsza.
— Nic! Spytaj się, co jej zrobił Yongbin z którym ją nakryłem — odpowiedziałem może zbyt ostro, lecz miałem dość. Nie chciałem być osądzony o skrzywdzenie kogoś, kto dorobił mi rogi, kiedy to ja starałem się jak mogłem.
— Co ty mówisz? Przecież ona go nienawidzi… — Chyba zaczęło do niej docierać, że mogłem mówić prawdę. — Chcesz powiedzieć, że on był w jej domu, gdy mieliście ostatni raz się spotkać? — Przytaknąłem jej. Nie chciałem o tym gadać za bardzo, bo było to przykre wspomnienie.
            Nie byłem jakoś szaleńczo zakochany w tej dziewczynie. Po prostu mi się podobała i myślałem, że w końcu jest inna niż wszystkie te idiotki, jakie znałem. Chciałem być naprawdę dobrym chłopakiem dla niej i co ona zrobiła mi w zamian?
— Nie chce mi się w to wierzyć, że była taka głupia, by oddać się mu. Przecież to logiczne, że on tylko tego chciał. — Załamywała się biedna zachowaniem swojej przyjaciółki.
            Kogo w ogóle obchodziło, że staliśmy nadal w przedpokoju, a nasze siostry nawet nie zwracały na nas uwagi? Oglądały telewizję, jak my dyskutowaliśmy nad naszymi szkolnymi problemami. Zrobiło mi się żal tej dziewczyny, że musiała się zawieść na przyjaciółce.
— Jeszcze na drugi dzień usłyszałem, jak to mocno była zakochana w nim od niedawna, a ja tylko sprawiłem, że ją zauważył i jest mi wdzięczna. A gdy jej próbowałem wmówić, że on się nią pewnie zabawił, to usłyszałem tylko tyle, że lepszy dla niej taki szybki numerek, niż tak nudny chłopak jak ja. — Teoretycznie ta rozmowa sprawiła, że ją tak mocno znienawidziłem. Zraniła mnie z kilka razy podczas niej.
— Przepraszam za nią. — Spojrzałem na jej speszoną twarz, jak mówiła to ściszonym głosem.
— Nie twoja wina, że ona nie myśli — powiedziałem to delikatnie, a ona spuściła wzrok. — Halo! Patrz na mnie. — Posłusznie wykonała polecenie, a ja się nachyliłem, by być bliżej jej twarzy. — Ty jesteś za pewne rozsądniejsza i milsza. Nie powinnaś się marnować z takimi ludźmi. — Po tych słowach poczochrałem jej włosy, a ona niespodziewanie się zarumieniła. Wyglądała przy tym tak uroczo, że aż zamrugałem kilka razy z niedowierzaniem. Czyżbym właśnie poznał dziewczynę godną mojej uwagi?
— Coś tak nagle przycichła przy nim? — Stanęła koło nas Jiwon zaskoczona. — Normalnie gada jak najęta i ustawia mnie do pionu, a teraz zamieniła się w jakiś słup. Jiyoon czyżby się zakochała? — dodała, a ja spojrzałem na nią ostrym wzorkiem. Nie powinna tak jej dokuczać, skoro ta i tak była już zawstydzona.
            Jiyoon zaś zamieniła się w totalnego buraka i udała gdzieś w głąb mieszkania. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Skoro była taka mądra na co dzień, to może rzeczywiście zadziałałem przed chwilą na nią? Nie pozostało mi nic innego, jak spróbować ją poznać bliżej i ocenić jaka była i czy czasem nie była to w końcu dziewczyna, jakiej szukałem.
THE END

Dziękuję wszystkim za trwanie z tą opowieścią. Momentami trudno mi się ją pisało, bo jeden wątek miał dość zawiłą tematykę, mimo to, kocham uniwersum, które sobie tu wytworzyłam i mam nadzieję, że wy też. Czy będę tęsknić?  Chyba powoli dochodzę już do tego etapu, że jak coś kończę, to tak być musi i nie tęsknię. Jedynie nie umiem tego uczucia się pozbyć względem Małego nieporozumienia. Jakoś zakończenie tego opo, boli mnie najbardziej. Nie przejmujcie się. Moja przygoda z EXO się jeszcze nie skończy, oj nie. Dziwnie będzie, jak się skończy, bo ja prawie cały czas piszę o tym zespole. ;—; No nic, następni będę Baekhyun i Kyungsoo do swatania. Ktoś będzie czytał? Zapowiedź pojawi się już za tydzień. Wyczekujcie tego, a tymczasem pojawiła się w piątek zapowiedź opowiadania z BTS i w następny pojawi się też pierwszy rozdział.

tumblr_mzcoq90Rts1somhiro7_500.gif
tumblr_n5ee7eQ15c1sawj2lo3_500.gif

Bohaterowie też już pożegnali. Dziękuję wam za wsparcie, miłego komentarze i zainteresowanie moją twórczością. Kocham was wszystkich.

1 komentarz:

  1. Naprawdę kocham czytać twoje opowiadanie ^^ to miało w sobie inne ciekawe wątki i fajnie je rozwiązałaś :)

    OdpowiedzUsuń