poniedziałek, 6 listopada 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 24

Diagnostyka serca
Rozdział 24


*Jongin*

            Opowiadałem wraz z Jiwon chłopakom o naszych przygodach na wsi. Szybko przyjęli ją ciepło. Wiedziałem, że tak będzie. Zawsze starali się być mili bardzo dobrze się zadomowiła w dormie. Od razu nawiązała z nimi kontakt i gadała jak najęta. Podobało mi się to. Nie chciałbym, żeby czuła się skrępowana wśród moich przyjaciół.
— To jest nie fair. — Oburzył się w pewnym momencie Yixing i wszyscy na niego spojrzeli. — Tyle razy prosiłem Baekhyuna, by zabrał mnie do swojej babci, a on co? Dlaczego mi to zrobiłeś? Czy ty się mścisz za to, że to ja jestem z Amelią? — wygarniał mu Chińczyk, a wszystkich to bawiło, bo wiadomym było, że Lay bardzo pragnął odwiedzić babcię Baekhyuna od czasów debiutu. Zawsze o tym mówił, jak planowaliśmy gdziekolwiek pojechać. Nigdy jednak nie rozumieliśmy, czemu tego tak bardzo chciał.
— Nie martw się. Oni byli u mojej drugiej babci. Nie u tej, którą chcesz odwiedzić. — Uspokoił go, po czym zwrócił się do nas. — Mam nadzieję, że dużo jej pomogliście. Nie pojechaliście tam tylko na niej żerować?
            Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem. Za kogo on mnie miał? Przecież obiecałem mu i powinien pamiętać, że ja dotrzymuję zawsze danego słowa. Miałem już odpowiedzieć mu bardziej stanowczo, a zostałem wyprzedzony przez Jiwon.
— Jasne, a przy okazji załapałam się na błotne kąpiele przez pewnego pana. — Zaśmiała się. Wiedziałem co miała na myśli. Wiele razy byłem powodem dla którego lądowała w błocie. Czasami zdarzało się to przypadkiem, a czasem celowo.
— Takie kąpiele są dobre na cerę, więc się ciesz — odezwał się oczywiście Tao, który nie zrozumiał przesłania jej wypowiedzi.
— Niestety to moje ciuchy na tym tylko ucierpiały, a twarz nie skorzystała — wyjaśniła Jiwon nieścisłość, a wszyscy zaśmiali się.
            Tak rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, aż każdy zaczął powoli szykować się do snu. W końcu od następnego dnia mieliśmy zacząć znowu ostre treningi i każdy chciał się wyspać. Ja powinienem był też to zrobić, a jednak tak bardzo nie chciałem, by Jiwon jechała do siebie. Wiedziałem, jak mało czasu będę miał od tamtego momentu. Ona chyba to czuła, bo też sama nie uciekała. Zaprosiłem ją jeszcze na chwilę do mojego pokoju, bo akurat Kyungsoo nie było w dormie. Spędzał ostatnie chwile z rodziną i miał przyjechać prosto do wytwórni na drugi dzień.
— Masz tu ładny porządek — pochwaliła mnie, a niestety nie mogłem przyznać, że to moja zasługa. Pewnie Kyungsoo posprzątał przed wyjazdem do rodziny.
— Dzięki. — Stwierdziłem, że nie będę jej zdradzać szczegółów, choć pewnie i tak się dowie wkrótce, jak potrafię bałaganić.
            Zasiedliśmy na moim łóżku i powstała między nami jakaś niezręczna cisza. Rozumiałem, że ona zbierała się do pożegnania, ale było to dla niej tak samo trudne, jak i dla mnie. Spojrzeliśmy na siebie. Zrobiło mi się smutno i nie potrafiłem odwzajemnić jej uśmiechu. Dlaczego tak bardzo panikowałem, jakby to oznaczało nasz koniec, a przecież tak nie było? Miałem po prostu wrócić do pracy i niby byłem tego świadom, że niedługo to nastąpi, a nagle zrobiło mi się tak ciężko na sercu.
            Ona nie przestała mi się przyglądać. Chwyciłem jej policzek w dłoń i zacząłem delikatnie go gładzić. Uniosła znowu kąciki ust, za to jej spojrzenie było także smutne, jak i zapewne moje. Przybliżyłem się do niej i drugą dłonią dotknąłem jej karku i przyciągnąłem za niego do siebie, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek. Kiedy mi na to pozwoliła, pogłębiłem go i zamieniłem w bardziej intensywny. Przez moje ciało przepłynęła fala gorąca. Była tak dobra w tym, że za każdym razem na mnie w ten sposób działała.
            Umieściła lodowatą dłoń pod moją koszulką. Wzdrygnąłem się, gdy ją poczułem na swoich mięśniach brzucha. Drugą zaplątała w moje włosy wywołując tym u mnie przyjemne dreszcze. Gdy pod moim ubraniem wjechała wyżej zatrzymałem nasz pocałunek i na nią spojrzałem. Zawstydziła się delikatnie, co poznałem po jej rumieńcach i uciekającym wzroku. Zaśmiałem się delikatnie, bo uwielbiałem wywoływać u niej tę uroczą stronę. Już uciekała ręką ode mnie, lecz chwyciłem ją w porę. Następnie złapałem ją za podbródek, by nakierować jej wzrok na mnie.
— Jiwon. Wiesz, że szaleńczo jestem w tobie zakochany? — Przytaknęła na to delikatnie.
— A ja nie jestem ci dłużna. Zawładnąłeś moim sercem. Wali właśnie jak oszalałe — powiedziała przyciszonym głosem.
            Znowu przybliżyłem nasze twarze, tym razem dałem jej buziaka w policzek, a następnie nachyliłem się nad jej uchem.
— Jesteś w takich momentach bardzo urocza. — Po tych słowach jeszcze raz się jej przyjrzałem. Tym razem była cała czerwona. I pomyśleć, że na co dzień była taka groźna względem innych ludzi, a ja zamieniałem ją w małą wystraszoną dziewczynkę. Byłem dumny z siebie.
            Po tym przyjemnie spędzonym czasie niechętnie się pożegnaliśmy, lecz już byliśmy spokojniejsi. W końcu oboje byliśmy świadomi, jak bardzo nam zależało na sobie nawzajem i wiele razy to zauważyliśmy. Mieliśmy wielką nadzieję, że nikt i nic nie zachwieje nas.

*Jongdae*

            Wszedłem do posiadłości ojca Chayeon niepewnie. Nie podobało mi się to, że znowu tu mieszkała. Z drugiej strony może przesadzałem. Nie znałem jej sytuacji wcześniej. Nagle bawiłem się w znawcę znając kilka jej opowieści. Może nie miała wcale tam tak tragicznie jak mi się wydawało? Z drugiej strony byłem pewien, że gdyby jej ojciec nie zagroził nam, nie wróciłaby w to miejsce, więc musiała mieć wielki uraz do niego.
            W przedpokoju przywitał mnie uśmiechnięty Yul. Nie wiedzieć czemu, wyczuwałem sztuczność w jego geście. Albo miałem paranoje, albo on także nie czuł się za dobrze w tym budynku. Doskwierały mi coraz bardziej wyrzuty sumienia, że on też był w to wplątany mimowolnie.
— Zaprowadzę cię do pokoju mojej siostry — zaproponował, a ja przytaknąłem mu. Wtedy z drzwi po prawej stronie wyłoniła się ich matka. Widząc mnie najpierw odchrząknęła, a potem przybrała promienny wyraz twarzy. Miła odmiana.
— Mogę ci zająć chwilę? — zapytała, a ja nie byłem pewien, czy to dobry pomysł. Nie mogłem jakoś jej odmówić. Coś mi podpowiadało, że nie powinienem.
— Yulchan idź do siebie — oznajmiła do chłopaka, a on jakby obrażony to zrobił. Zdziwiło mnie to. Tak bardzo był zły na matkę, czy tak bardzo chciał mnie odprowadzić?
— Przepraszam, że zajmuję ci czas, który chcesz spędzić z moją córką. Po prostu chcę ci podziękować. Dzięki tobie znowu jesteśmy w komplecie — mówiła to cicho. Ja nie wierzyłem w to co słyszę. Ja nic nie zrobiłem przecież. To oni chcieli na siłę ściągnąć swoje dzieci do tego miejsca i dopięli swego.
— To nie moja zasługa. Nie przyjmuję tego podziękowania — stwierdziłem stanowczo, a ona zmieniła wzrok na groźniejszy. Nie obchodziło mnie to, bo już i tak nie lubiła mnie wcześniej.
— Jestem w ciąży i naprawdę wiele dla mnie znaczy, by kolejne dziecko nie miało wybrakowanej rodziny. — Jakoś zabrzmiało mi to dość śmiesznie, że pragnąłem coś głupiego powiedzieć, ale wolałem się powstrzymać, by przypadkiem nie zostać wyrzuconym.
— Nie mam ochoty na takie rozmowy — rzekłem to surowym tonem i wtedy zobaczyłem na szczycie schodów moją dziewczynę. Domyślałem się, że brat ją powiadomił o moim przybyciu.
— Męczysz mi go? — wyraziła to oburzonym tonem w stronę swojej rodzicielki.
— Nie. Dziękuję mu, a on niekulturalnie odmawia przyjęcia moich dobrych intencji. — Słychać było w tonie jej głosu złość. Grabiłem sobie u teściowej.
— I słusznie — uznała Chayeon. — zabieram go, więc lepiej daj mu już spokój — dodała, po czym zbiegła ze schodów i chwyciła moja dłoń. Pociągnęła mnie w stronę z której przyszła, prawdopodobnie prowadząc mnie tym samym do swojego pokoju. Byłem zadowolony, że zabrała mnie od tamtej kobiety w końcu.
            Pomieszczenie w którym się następnie znalazłem było dość duże. Różniło się znacznie od jej wcześniejszego pokoiku i mojego w dormie. Nie mogłem się napatrzeć na te bogato wyglądające meble. Szybko jednak dziewczyna sprowadziła mnie na ziemię, bo zarzuciła mi ręce na szyję i złożyła całus na moich ustach, co wywołało u mnie zaskoczenie i nie tylko.
— Co tak patrzysz? — Udała smutną minkę, przez co wyglądała uroczo. — Mam prawo chyba do takich gestów? Potrzebuję dzisiaj dużo ciebie. Wiem, że brzmi to dziwnie. Po prostu muszę odreagować ciężki dzień — wyjaśniała, a ja uniosłem kąciki ust w cwaniackim uśmiechu. — Nie w tym sensie zbereźniku! — Udała złość na mnie. Nie wytrzymałem i uniosłem ją do góry,a następnie zacząłem nią kręcić w kółko. — Co ty robisz? — mówiła piskliwym głosikiem i śmiała się z tego.
— Wyrażam moje szczęście, że cię widzę. — Czułem się jak małe dziecko w tamtym momencie.
            Jak poczułem, że dłużej już nie dam rady, zbliżyłem się do jej łóżka i opadłem z nią na nie tak, że znajdowałem się na niej. Ona momentalnie zrobiła się cała czerwona, pewnie przez moją bliskość. Zacząłem ją intensywnie całować. Wiedziałem, że nie powinno nas ponosić w tym miejscu. Mimo to, zaczynałem gotować się wewnętrznie i nie myślałem racjonalnie. I wtedy musiał ktoś zapukać do drzwi.
— Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam. — Usłyszeliśmy, gdy podniosłem się z miejsca, jednocześnie trochę podenerwowany, że jej brat znowu nam to robił.
— Wynoś się spod drzwi, bo inaczej nie ręczę za siebie! — krzyknęła wściekle Chayeona, a ja wybuchłem śmiechem na jej reakcję. — Ej nie nabijaj się ze mnie. — Tym razem oberwało mi się za to poduszką i szybko jej ją odrzuciłem. Tak oto zaczęliśmy bitwę na poduszki. Ciekawe zajęcie, jak na parę dorosłych teoretycznie ludzi.

*Juniel*

            Znowu byłam w szpitalu. Już pragnęłam stamtąd wyjść, a dopiero co przeszłam badania i miałam być operowana tego dnia. Nie chciałam tego, lecz to było konieczne, jeżeli chciałam być bezpieczna. Usuwanie czegokolwiek z mózgu nie należało do najłatwiejszych zabiegów. Niestety czekało mnie to. Stresowałam się ogromnie, bo jeszcze Minseok się nie zjawiał. Obiecał, że zrobi wszystko, by tego dnia pożegnać się ze mną przed wjazdem na blok operacyjny i potem będzie czekał, aż wyjadę z niego, choć będę pewnie nieprzytomna. Był naprawdę najlepszym co mnie spotkało ostatnimi czasy.
            Do mojej sali wszedł lekarz. Posmutniałam, bo wiedziałam, że zaraz zostanę wprowadzona na blok operacyjny. Na dodatek z tym mężczyzną nie miałam tak dobrego kontaktu, jak z doktorem w Chinach i nie mogłam nawet poprosić o zaczekanie na moment. Przecież Minseok napisałaby, jakby miał nie przyjść wcale. I jak na zawołanie wparzył on do środka w tamtym momencie. Wszyscy na niego spojrzeli, jak stał zdyszany.
— Rozumiem, że chciałaby pani jeszcze porozmawiać z tym młodzieńcem. Więc dam wam chwilę — zaproponował lekarz. Może nie był tak sztywny jaki mi się wydawał. — Kilka minut i zaraz do pani wrócimy — wyjaśnił, a ja mu przytaknęłam, po czym zostawił nas samych.
— Przepraszam. Nie chcieli mnie puścić wcześniej z wytwórni. — Ledwo to potrafił wymawiać przez zadyszkę jakiej dostał.
— Nie szkodzi. Ważne, że już jesteś i wiem, iż mnie wspierasz. — Posłałam mu mój najszczerszy uśmiech. Nie wyrażał on i tak w pełni mojej wdzięczności. Tego nie dało się zobrazować. Ja po prostu mogłabym teraz dla niego wskoczyć w ogień. Gdyby nie on… Nawet nie chciałam o tym myśleć.
— Twoi rodzice nie zjawili się? — Zapytał niepewnie, bo nie wiedział zapewne, czy chciałam o tym rozmawiać.
— Mogą się spóźnić, lecz wyczuwam, iż tylko mama przyjdzie. — Odpowiedziałam mu spokojnie, a wewnętrznie czułam się zraniona przez ojca. Odkąd dowiedział się, że wróciłam do Minseoka, nie odzywał się do mnie.
— Będzie dobrze — rzekł szeptem i chwycił moją dłoń w swoje obie, jednocześnie zaczął głaskać. Miał swoje bardzo lodowate, a mi to ani trochę nie przeszkadzało. Nic mi nie przeszkadzało tego dnia. Nawet to, że za chwilę miałam operację.
            Tak oto po parunastu minutach zjawił się lekarz i Minseok puścił moją rękę dopiero przed wejściem na blok operacyjny. Podobało mi się to. Czułam, że wkrótce znowu go zobaczę i nic mi już nie będzie. Byłam spokojna, choć wcześniej miałam wiele obaw. Nie mogłam sobie wyobrazić tego, że nasze wspólne życie skończyłoby się w tym momencie.

***

            Uchyliłam moje powieki i na początku wystraszyłam się tego, że widzę, bo podświadomie zapomniałam o tym, że odzyskałam przecież wzrok. Dopiero z czasem pojmowałam co się dzieje. Czyżby już było po mojej drugiej operacji? Czułam ból w okolicach głowy. To musiało oznaczać, że tam coś miałam jednak robione. Bałam się podnieść głowę, więc tylko obróciłam ją w prawą stronę. Siedział tam na krześle Minseok, a na drugim obok moja mama. Uśmiechnęłam się na ten widok. Oboje spali na siedząco, a on dodatkowo chrapał. Musieli przy mnie czuwać długo.
            Po chwili zaczęłam myśleć o szczęściu jakie mnie spotkało, bo wyglądało na to, że przeżyłam operację. Co prawda, zawsze mogło jeszcze coś się pokomplikować, albo okazać się, że to nie wszystko, mimo to czułam straszną ulgę.
            Minseok zaczął się poprawiać na krześle, a po chwili otworzył oczy i jak tylko zauważył, że patrzę na niego, to zerwał się z miejsca. Wyglądał na spanikowanego, aż poczułam strach, że coś jeszcze jest nie tak. Zmroziło mnie.
— Juniel — szepnął — wezwę lekarza. Poczekaj. — Po tych słowach wybiegł z sali, a ja panikowałam w duchu. Zaczęłam snuć czarne scenariusze, że coś poszło nie tak.
— Miło, że pani tak wcześnie się przebudziła i proszę nie wstawać — powiedział poważnie lekarz, a moja mama zbudziła się na jego słowa i zaczęła się rozglądać, jakby nie ogarniając gdzie jest.
— Coś ze mną nie tak? — rzekłam załamanym głosem, bo zbierało mi się na płacz.
— Nie. — Zaśmiał się doktor, a ja spojrzałam zdziwiona. — Po prostu chciałem, by mnie zawołano, jak pani wstanie, by wyjaśnić, że już po wszystkim. Nie powinno u pani być więcej problemów. Glejak został poprawnie usunięty, nie było komplikacji. Będzie pani pod stałą opieka neurologów, lecz myślę, że na spokojnie mogę powiedzieć, iż jest pani bezpieczna. Dodatkowo potrzebuje może pani czegoś przeciwbólowego? — Zapytał, a ja próbowałam wszystko przetworzyć, bo jeszcze nie kontaktowałam do końca, a on mówił bardzo szybko. Gdy dotarło do mnie ostatnie pytanie wymruczałam ciche „tak”, bo choć próbowałam to ignorować, to rozrywało mnie od środka.
— Zaraz coś pani podamy. Myślę, że możecie wszyscy odetchnąć z ulgą. Najgorsze za panią. — Wyjaśnił, a mi kamień z serca spadł.

Jak się podoba wam ten rozdział?  Wydaje mi się mało interesujący, jednak musiałam go napisać. Dziękuję za komentarze i zapraszam za tydzień, oraz do innych opowiadań. W piątek pojawi się spis postaci nowego piątkowego opowiadania z zespołem BTS.

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz