czwartek, 23 listopada 2017

Wirus miłości: Rozdział 2


Wirus miłości
Rozdział 2

ef299422c59a4f73fe1041aa4a68af3f3efb9da3_hq.gif

*Jin *

            Słońce tego dnia świeciło dość intensywnie. Miałem przynajmniej wytłumaczenie, dlaczego nosiłem okulary przeciwsłoneczne. Niestety było to utrudnieniem dla mojego stroju. Nałożony kaptur na głowie sprawiał, że się gotowałem. Jeżeli jednak, chciałem wychodzić do parku, nie mogłem ryzykować rozpoznania. Musiałem tego dnia znowu tam się udać o podobnej porze. Pragnąłem zobaczyć skrzypaczkę. Bardzo zaciekawiła mnie jej osoba. Wyglądała na taką z duszą artysty.
            Kiedy dotarłem do mojego częstego miejsca pobytu w wolnym czasie, ujrzałem ją. Siedziała znowu machając nogami w powietrzu. Uśmiechnąłem się sam do siebie na ten uroczy widok. Udałem się w jej stronę i gdy już przystanąłem przy niej, ona spojrzała na mnie. Wyszczerzyła się szeroko i poklepała bez słowa wolną przestrzeń na jej ławce. Ucieszyło mnie to, bo wyglądało to tak, jakbym nie tylko ja chciał znowu porozmawiać.
— Będziesz teraz codziennie siadał obok mnie?  — zapytała zadziornie, co mi się spodobało.
— Możliwe. Jeżeli mi nie zabronisz.
            W tym momencie spojrzeliśmy na siebie. Wiedziałem, że bardzo chciała zdjąć moje okulary. Chciała zapewne ujrzeć moje oczy. Bałem się odkryć tożsamość. Może i nie była fanką, ale gdzieś mogła mnie w tym czasie inna zauważyć. One miały radary w oczach i widziały takie rzeczy z daleka. Mimo to, nie wykonałem żadnego ruchu, gdy ona sięgnęła po osłonę moich oczu. Nie wiedziałem, czemu mnie sparaliżowało. Kiedy ich nie miałem, nadal się sobie przyglądaliśmy. Czułem, jak ona przeszywała mnie wzrokiem. Nie widziałem jednak, ani szoku, czy zdziwienia wypisanego na jej twarzy. Jakby mnie nie znała.
— Musiałam to zrobić. Oczy to zwierciadła duszy i ja chciałam zobaczyć twoją. — Po tych słowach, odwróciła się i oddała mi moje okulary, a ja pospiesznie je nałożyłem. Naprawdę mnie nie rozpoznała? Nurtowało mnie to okropnie. Przecież już prawie każdy o nas wiedział i to nie tylko w Korei. Zaczynaliśmy być sławni na świecie.
— Nie przypominam ci kogoś? — dopytałem niepewnie, a ona pokręciła głową na boki. Dopiero po chwili zastygła i spojrzała na mnie podekscytowana.
— Wyglądasz strasznie podobnie do jednego mojego wujka jak był młody. Wiedziałam, że gdzieś widziałam takie oczy. — Zamrugałem kilkakrotnie patrząc na nią z niedowierzania, czego oczywiście nie mogła zobaczyć.
— Dziwne...  — szepnąłem, najwyraźniej na tyle cicho, że nic nie dosłyszała, bo nie zareagowała na to.
— Jesteś optymistą? Osobą, która cieszy się chwilą? — zapytała mnie, a ja trochę zadrżałem. Naprawdę to wypatrzyła z moich oczu? Co ona jakaś wróżka?! — Na dodatek masz duży talent i mnóstwo przyjaciół, jak mniemam? — dodała delikatnie chichocząc, a mi nie było do śmiechu.
— Skąd to wszystko wiesz? — mówiłem to ewidentnie wystraszony, a ona nadal się ze mnie śmiała.
— Nie wiem. Strzelam, bo mój wujek taki był — wyjaśniła to krótko, a ja odetchnąłem z ulgą. Choć było to nadal trochę niecodzienne.
— Znasz może zespół BTS? — Zmieniłem temat. To nie tak, że chciałem uciec od tamtego. Po prostu byłem ciekaw, czy naprawdę o nas nie słyszała, a może nas nie lubiła? Chciałem poznać jej opinię.
— Słyszałam oczywiście, bo wszędzie o nich głośno. Mimo to, jakbym jakiegoś spotkała, nie rozpoznałabym zapewne. Nie siedzę w ich fandomie. Słuchałam kilku piosenek, których tekst do mnie przemówił, ale do tego nie potrzebują ich znać bliżej — tłumaczyła mi, a ja powstrzymałem się, by nie robić tego co ona wcześniej. Owszem, nie rozpoznała jednego z członków. Cieszyło mnie to. Poznawała mnie jako Seokjina, a nie Jina z BTS. Potrzebowałem takiej odmiany. — A czemu o to pytasz? — wystrzeliła jednocześnie mnie dezorientując. Nie chciałem jej mówić, że do nich należę, a także nie miałem pojęcia jaką wymówkę podać.
— Aaa, bo widzisz. Oni mają ładną piosenkę First Love. Jest o grze na pianinie, może ci się spodoba. — Próbowałam wybrnąć taką odpowiedzią, choć wiedziałem, że nie miało to najmniejszego sensu.
— Właśnie tą piosenkę znam między innymi, lecz ona mi się nie podoba. — Ulżyło mi, bo załapała haczyk, a zrobiło mi się smutno na jej opinię.
— Dlaczego? — Bardzo pragnąłem dowiedzieć się przyczyny.
— Mówi o miłości do tego instrumentu, a ja go nienawidzę — powiedziała to jakoś tak pusto, zaskoczyła mnie tym. Naprawdę spodziewałem się, iż kochała muzykę i wszystko co z nią związane. Byłem bardzo ciekawski i chciałbym znać szczegóły. Niestety tego dnia musiałem już wracać do siebie, więc się pożegnaliśmy ze sobą. Miałem nadzieję, że zastanę ją w kolejne dni w tym samym miejscu.

*Hoseok*

            Weekend zjawił się bardzo szybko. Tym razem mieliśmy go wolny, jak co jakiś czas, gdy nie trwała nasza promocja, czy też trasa koncertowa. Mogliśmy robić co chcieliśmy, wrócić do rodziny, czy wyjść ze starymi znajomymi, tylko w miarę dyskretnie. Ja nie wiedziałem co tym razem zrobić, bo rodzice byli właśnie na wakacjach, a to do nich zazwyczaj jechałem w takich chwilach. Musiałem znaleźć sobie zajęcie, bo inaczej byłbym skazany na samotność w dormie z Jiminem. To nie tak, że go nie lubiłem. Po prostu spędzałem z nim i tak dużo czasu na co dzień, więc potrzebna była odmiana.
— Hyung. Co robimy w weekend? Idziemy do jakiegoś klubu zaszaleć? — zaproponował mi, a ja już miałem wybić mu to z głowy i wyjaśnić, jakie to nierozsądne w naszym przypadku, gdy nagle mnie olśniło co mogłem zrobić. Miałem numer tamtej dziewczyny! Postanowiłem pospiesznie do niej napisać, czy ma czas się spotkać. To było moje lekarstwo na nudę i przy okazji, chciałem się coś więcej o niej dowiedzieć, jak i pokazać, że z chęcią ją poznam.
— Ja mam co robić — skwitowałem propozycję Jimina, a ten zrobił smutna minkę i sobie poszedł do swojego pokoju. Zrobiło mi się trochę go szkoda, bo musiało mu się nudzić, mimo to, pragnienie poznania tamtej dziewczyny było większe. Nawet jej imienia nie znałem.
            Wybrałem jej numer, który nazwałem Ta dziwna nieznajoma i zacząłem pisać wiadomość. Kilka razy się poprawiałem zastanawiając co powinienem w niej zawrzeć. Ostateczna wybrałem najprostszą opcję. Zwykłe przywitanie Cześć. Szybko mi na nią odpisała.
Od: Ta dziwna nieznajoma
Hej! Czyli napisałeś. Co słychać?

            Uśmiechnąłem się do ekranu mojego urządzenia. Dobrze, że byłem sam w salonie, bo już zaczęłyby się spekulacje chłopaków. Tego nie potrzebowałem do szczęścia.

Do: Ta dziwna nieznajoma
Chcę poznać twoje imię i spotkać się.

            Uznałem, że nie będę owijać w bawełnę. Skoro chciałem ją zobaczyć, to nie mogłem pisać z nią cały dzień o głupotach, a jedynie po prostu się ugadać. W końcu na żywo mogliśmy sobie porozmawiać co u nas słychać.

Od: Ta dziwna dziewczyna
W takim razie, gdzie i kiedy? A zwą mnie Solji. A ciebie? Bo jakby nie było nadal też nie wiem, jak się zwiesz.

            Podanie imienia nie było aż tak ryzykowne, więc to zrobiłem. Dopisałem także, że możemy się spotkać pod kawiarnią przy pasach, na których się poznaliśmy. Najchętniej zaprosiłbym ją do dormu, bo wtedy nie byłoby ryzyka rozpoznania przez fanki, niestety było kilka powodów dla których nie mogłem tego zrobić. Po pierwsze, musiałbym pozbyć się Jimina. Po drugiej, dorm wyglądał strasznie, bo chłopcy zostawili okropny nieporządek, a po trzecie, na pewno wolała na pierwsze spotkanie umówić się w miejscu publicznym, by upewnić się, że nie jestem zboczeńcem. Różnie to bywało w życiu. Nawet ktoś kto ratuje życie, może za chwilę okazać się psychicznie chorą osobą. Ona zaś zgodziła się od razu na moje wytyczne i uznała, że lubi imię Hoseok u chłopaków i nawet nazwała tak swoją rybkę. Zaskoczyło mnie to bardzo pozytywnie.

***

            Czekałem na nią, nie zamawiając nic na razie. W końcu byłoby to niegrzeczne. Trochę się spóźniała, lecz nie miałem jej tego za złe. Rozglądałem się, czy nikt nie wyglądał w tym otoczeniu na moją fankę. Zastanawiałem się chwilę, co jeśli ona nią była? Mogła nadać imię rybki od mojego imienia. Kto wie?
            Wtedy zobaczyłem ją w wejściu. Rozglądała się za mną. Pomachałem do niej z szerokim uśmiechem i ona zdębiała. Patrzyła na mnie i odwracała za chwile na wszystkie strony, by upewnić się, że to do niej macham. Fakt. Zdjąłem maskę i byłem rozpoznawalny. Ewidentnie znała mój zespół, a co za tym idzie, wiedziała kim jestem. Niepewnym krokiem udała się w moja stronę.
— To ty? — zapytała cała zestresowana, a ja jej przytaknąłem. Byłem pewnie wyszczerzony okropnie, bo bawiła mnie jej reakcja na mnie. — Nie wierzę, że to ciebie poznałam. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że możesz być tym Hoseokiem. — Końcówkę powiedziała szeptem, bo pewnie też bała się, że ktoś nas usłyszy niepowołany.
— Widzisz? Przyznaj, rybka posiada to imię ode mnie? — rzekłem to dumnie, bo byłem prawie pewien tej odpowiedzi.
— Nie — odparła szybko, co mnie zdziwiło. Trudno się mówi. — Od Wonho z zespołu Monsta X. To mój największy bias. — Po tych słowach poczułem się zawiedziony. Nie byłem u niej na pierwszym miejscu. A może to i dobrze. I to nie dziwne byłoby, jakbym spotkał akurat fankę, która wielbiła mnie najbardziej?
— A kogo lubisz w naszym zespole? — Postanowiłem chociaż to się jeszcze dowiedzieć. Ciekawość mnie zjadała.
— Park Jimina. — Wytrzeszczyłem oczy, a ona odwracała ode mnie wzrok, jakby zawstydzona swoim wyborem. Nie wyglądała mi na taką, która mogła właśnie jego uwielbiać.
— Dzięki. — Udałem oburzenie. A ona zachichotała. Miała taki śliczny śmiech, że mógłby stać się moim dzwonkiem w telefonie.
— Przepraszam, nie jesteś w moim guście. Jesteś... — Zamyśliła się chwilę. — Za wesoły — dodała, a ja zdziwiłem się. Jak to można być za wesołym?
— Nie rozumiem tego komentarza. — Zmierzyłem ją przy tym podejrzliwym spojrzeniem i bałem się, że wykręci się od wyjaśnienia tego.
— Nie mogę uwierzyć, że istnieją ludzie tacy jak ty. Wiecznie głośni, szczęśliwi. Tak wyglądasz przed kamerami i przez to wydajesz mi się nie tyle co sztuczny, co nierealny? Nie wiem jak to określić. — Chyba zrozumiałem co miała na myśli. Westchnąłem delikatnie i obrałem sobie nowy cel w życiu. Pokazać tej dziewczynie jak powinno się cieszyć życiem. Ja też miałem wiele zmartwień, czasem czułem się niedoceniany. Mimo to, wiedziałem jak odreagować, jak się podnieść i uznałem, że ją tego nauczę powoli.

*Jungkook*

            Siedziałem na naszej kanapie w salonie i odczytywałem wiadomości od Jinah. Pisała do mnie w weekend o spotkanie ze mną i Taehyungiem. Westchnąłem na to ciężko. Niby mogłem wyjść jeszcze tej niedzieli, bo nie było jeszcze tak późno. Mimo to, nie chciałem tego robić z Tae. Obiecałem jej ostatnio, że następnym razem zaproponuje mu wyjście z nami i nie chciałem jej zawieść, choć tak bardzo bolało mnie jej zainteresowanie jego osobą. Wiedziałem, że jego pozytywna osobowość przyciągała ludzi i rozumiałem to. Sam uwielbiałem jego towarzystwo, ale przeszkadzało mi w Jinah to, że tak bardzo go chciała za każdym razem, jak się ze mną spotkała. Jakbym już nie wystarczał jej.
— Coś się tak głowisz? — zwrócił się do mnie właśnie on. Jakby nie mógł ktoś inny zapytać. Uznałem, że to może znak, iż powinienem mu przekazać prośbę przyjaciółki.
— Jinah chce się spotkać — zacząłem, bo nie mogłem się przemóc, by powiedzieć więcej.
— W takim razie idź do niej. Szwagierka nie może czekać. — Mówiąc to wyszczerzył się w tym swoim kwadratowym uśmiechu, a mnie przytkało. Co on powiedział?
— Jak ją nazwałeś? — wydukałem troszeczkę zestresowany.
— Szwagierka — powiedział wzruszając ramionami. Jakby nie rozumiejąc co mnie w tym dziwi. — Przecież to oczywiste, iż macie się ku sobie. — Mrugnął do mnie przy tym, a ja miałem ochotę mu coś wygarnąć. Niestety nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
— Ona chce spotkać się z nami dwoma. — Przełamałem się jedynie dlatego, by sprostować nieporozumienie. Ja wcale nie zbliżałem się w ten sposób z Jinah.
— Nie będę się bawił w przyzwoitkę. — Oburzył się Tae, a ja miałem ochotę śmiać się z jego upartości. Jakoś jego podejście do sprawy mnie rozweseliło. To tak, jakby wyczuł, że chciałem z nią spotkać się sam.
— To prędzej ja tak czuję się, gdy widujemy się we trójkę — odpowiedziałem mu to szczerze, a on wytrzeszczył oczy. Naprawdę nie zauważył, jak Jinah się na niego patrzy i mnie wtedy ignoruje?
— Nie rozumiem. Nigdy nie mógłbym na nią zwrócić uwagi. Po pierwsze to szwagierka! — wykrzyczał wręcz to ostatnie zdanie. — A po drugie, nie w moim typie — tłumaczył mi swój punkt widzenia. — Ja wiem, że wy jesteście sobie przeznaczeni i nic mi do tego.
            Jak zwykle coś sobie ubzdurał o niej i o mnie. Nie przeszkadzało mi to jednak tak bardzo. Byłem mu wdzięczny, że tak jak ja nie popiera naszych wspólnych spotkań. Prawda była taka, że chciał ją poznać kiedyś i kilka razy doczepił się z nudów. Po za tym, on nie był zainteresowany bardziej Jinah. A ona zaczęła świergotać o nim od tamtego momentu na okrągło. Tak jakby się w nim zakochała, czy coś. Nie chciałem, by tak było.
            Odpisałem jej pospiesznie, iż za chwilę się z nią spotkam, lecz niestety Tae nie może. Ona odesłała mi tylko Ok i smutną minkę. Wiedziałem, że się zawiedzie, a przecież nie mogłem nic na to poradzić. Nie miałem wpływu na decyzję kolegi i cieszyłem się nią jednocześnie, więc nie zamierzałem nalegać.

***

            Po chwili stałem pod jej domem. Uznaliśmy, że to u niej najlepiej będzie się spotkać. Rodzice tej dziewczyny znali mnie dobrze i nie mieli problemów z tym, że ją odwiedzałem. Wszedłem, więc wpuszczony przez jej mamę, bez żadnych komplikacji. Udałem się po schodach do jej pokoju bardzo szczęśliwy. Lubiłem przebywać z nią w nim. Przywoływało to wiele naszych wspólnych wspomnień.
            Kiedy byłem pod jej drzwiami, zapukałem, bo już raz zdarzyło mi się wejść w nieodpowiednim momencie do jej pokoju i wolałabym uniknąć powtórki z rozrywki. Dopiero po usłyszeniu słowa wejdź, pozwoliłem sobie na naciśnięcie klamki. Siedziała uśmiechnięta na podłodze i poklepała miejsce koło siebie. Zająłem je ochoczo i chciałem pytać co będziemy robić tego wieczoru, a ona mnie uprzedziła.
— Dzisiaj chcę ci coś wyznać — powiedziała to uciekając wzorkiem i można było u niej dojrzeć lekkie rumieńce. Moje serce na ten widok zaczęło mocniej bić. Pragnąłem wywoływać u niej taki stan częściej, bo była wtedy naprawdę słodka.
— Mów śmiało. — Chciałem brzmieć pewnie, a mimo to wydukałem to, jakbym to ja wyznawał nie wiadomo co.
— Lubię Taehyunga — wystrzeliła bardzo szybko, jakby bojąc się, że za chwilę się rozmyśli, by mi to powiedzieć. Ja wtedy poczułem się naprawdę zazdrosny. Nie powinienem. — Wiem, że to dziwnie brzmi. Ja nie potrafię przestać o nim myśleć. Chciałabym go widywać codziennie, a niestety on nie ma dla nas ostatnio czasu i przez to tęsknię. Kookie... — Przedłużyła moją ksywkę słodkim głosem. — Co ja mam robić? Wiem, że nie mam u niego szans, bo przecież żaden z was nie ma czasu na dziewczyny, a mimo to, chciałabym się do niego zbliżyć.
            Byłem tym załamany. Najchętniej wymazałbym z pamięci tę rozmowę. Za bardzo bolało. Podobał jej się mój przyjaciel z zespołu, a ja byłem kim dla niej? No tak, przyjacielem i nikim więcej. Mogłem się już dawno domyślić co chodziło po jej głowie. Po co ja ich zapoznałem ze sobą? Nie myślałem wtedy o tym, że coś do niej czułem, bo sam się tego wypierałem dość długo. Uważałem, że to między nami nie było nic, prócz tej chorej przyjaźni. Zawiodłem się na losie, że ze mnie tak sobie zadrwił.
— Nie wiem co ci doradzić. — W końcu odważyłem się odpowiedzieć. — Nie znam się na miłości — odparłem i tak zakończyliśmy ten temat. Jeszcze kilka razy mówiliśmy o Tae, bo ona nie potrafiła o nim nie mówić od jakiegoś czasu. Mimo to, oboje nie wracaliśmy do tamtego tematu. Ona pewnie dlatego, że wstydziła się o tym mówić, a ja, bo byłem zazdrosny i za bardzo mnie to bolało.
78bc218d124a3cda5dca378a3973b684ac0390b7_hq.gif

No i mamy drugi rozdzialik. Dowiadujemy się trochę więcej o nowej znajomej Jina, oraz mamy spotkanie Hoseoka i Solji. A w wątku Jungkooka dowiadujemy się o uczuciach Jinah i Kookiego. Co o tym wszystkim sądzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz