Lekcje miłości
Rozdział 1
*Kyungsoo*
Siedziałem i dość intensywnie wpatrywałem się w ekran mojego laptopa. Żadna strona nie potrafiła mnie tego dnia zaciekawić. Myślałem już o obejrzeniu nawet anime, niestety nic nie podpadało pod mój gust. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem wyjątkowo marudny tego dnia.
Jeszcze dosiadł się do mnie Baekhyun i zaczął obserwować co robię. Nudziło mu się zapewne, bo jego współlokator gdzieś wybył. Znając życie większość chłopaków była zajęta swoimi połówkami, bo jak tylko była chwila wolnego czasu, to oni chcieli ją w pełni z nimi wykorzystać. Nie dziwiłem się im. Gdybym miał dziewczynę, też bym tak robił na ich miejscu. Choć ja bym zapewne nie nadawał się do żadnego związku. Tak uważałem od jakiegoś czasu.
— Nie wiem, co ciekawego jest w pustej karcie przeglądarki. Próbuję zrozumieć, dlaczego się w nią tak gapisz — wtrącił się mój kolega, a ja starając się być nadal opanowany spojrzałem na niego. Podpierał swój podbródek i marszczył czoło, patrząc na moje urządzenie.
— Po prostu się zamyśliłem, idioto — odpowiedziałem mu oschle, choć się starałem tak nie brzmieć.
— Dostałeś już może odpowiedź z tej szkoły języków? — Zmienił nagle temat, a mnie olśniło.
Zapomniałem całkowicie, że uznaliśmy z Baekiem, naukę jakiegoś języka, za nasz nowy cel i zapisaliśmy się na prywatne zajęcia. Mieliśmy czekać na odpowiedź pozytywną, bądź negatywną, bo kto zgodziłby się na robienie zajęć dla dwójki osób i to jeszcze takich, do których trzeba się dostosować, a nie na odwrót, jak to zazwyczaj bywało.
Wszedłem na mail, przy okazji kilka razy myląc się przy wpisywaniu hasło, na co Baekhyun chichotał pod nosem. Miałem ochotę go za to palnąć, lecz szkoda było się wysilać. Spojrzałem na wiadomości. Kilka wytłuszczonym drukiem okazało się zwyczajnym spamem, jedna od dyrektora naszej wytwórni z nowościami, jakie powinniśmy znać i ta która najbardziej była wyczekiwana. Otworzyłem ją pospiesznie i zacząłem czytać w szybkim tempie. Baekhyun nachylał się nade mną i robił zapewne to samo. Udało się! Było w niej napisane, że zostaliśmy zaakceptowani, jako uczestnicy prywatnego kursu języka tajlandzkiego, bo uznaliśmy, że tego jeszcze nie próbowaliśmy. Dodatkowo wypisano nam imię i nazwisko naszej nauczycielki, po którym poznałem, że była Koreanką. Ji Seomi. Ładne. Pomyślałem i zastanawiałem się, czy będzie to młoda kobieta, czy raczej w średnim wieku.
— Reklamują ci tu z boku najnowsze kosmetyki mojej ulubionej firmy. Kliknij! — Zachwycił się czymś mało istotnym Baekhyun. Zacząłem myśleć, że on tam szedł jedynie po to, by mi dotrzymać towarzystwa i wcale go nie cieszyło dostanie się tam, tak jak mnie. Miałem nadzieję, że nie pożałuję, iż zapisałem go ze sobą na te zajęcia.
— Mamy numer naszej nauczycielki. Musimy do niej napisać i ustalić termin pierwszych zajęć. Chcesz to zrobić, czy ja mam się tym zająć? — zaproponowałem, by nie było tak, że tylko ja coś robię, a on chwilę jakby zamyślił się i podparł dłonią swój podbródek.
— Dobrze — odpowiedział entuzjastycznie. — Zadzwonię do niej i ładnie oczaruję ją sobą — zażartował, a ja prychnąłem na to. Baek jak zwykle był pewny siebie. — Powiedz mi jedynie, kiedy chcemy pierwsze zajęcia.
— Myślę, że w piątek, skoro kończymy wcześniej trening. — Przytaknął mi na to i wstukał w swój smartfon numer z mojego monitora, po czym wyszedł z pokoju, aby porozmawiać.
*Baekhyun*
Wykręciłem ten nieszczęsny numer. Szczerze, to odechciało mi się czegokolwiek uczyć i dopiero jak przeczytałem, że będzie nas uczyć kobieta jakoś się ocknąłem, że może być ciekawie. Wiedziałem, że powinnyśmy się ograniczyć do relacji uczniowie - nauczyciel. Mimo to, czułem, że będzie inaczej. Kyungsoo był delikatnym człowiekiem, choć wygląda na co dzień groźnie. Mógłby się zakochać, jeśli pani okaże się miła. Za to ja... Ja bardzo często ulegałem urokowi kobiet. Musieliśmy tylko uważać, by nie powtórzyła nam się sytuacja wcześniej i nie pokłócić się przypadkiem o nią.
Z tą myślą czekałem na odebranie mojego połączenia. Sygnały nadal dźwięczały w moim uchu i powoli się denerwowałem. Miałem ochotę odłożyć telefon i spróbować później. Na szczęście usłyszałem, że ktoś odebrał.
— Witam. Szkoła tłumaczeń Level Up, w czym mogę pomóc? — odezwał się skrzekliwy głos w głośniku. Przecież ta kobieta musi mieć koło pięćdziesiątki, jak nie lepiej!
— Witam, z tej strony Byun Baekhyun — odpowiedziałem już mało ochoczo. — Ja i mój kolega Do Kyungsoo mamy zacząć prywatny kurs tajlandzkiego. Chcieliśmy się umówić z panią Ji Seomi. Rozumiem, że to pani?
— Jaki dzień państwu odpowiada? — oznajmiła bardzo powoli. Czułem, że jednak ciężko będzie się z nią dogadać i szybko znienawidzę ten kurs. Znowu zacząłem żałować, że się na to piszę.
— Piątek po godzinie siedemnastej. — Wybrałem taką, byśmy zdążyli się ogarnąć po treningu i nie gonić się z niczym.
— W takim razie, zapraszam do nas o siedemnastej. Na portierni powiedzą wam, do jakiej sali się udać. Proszę wziąć ze sobą zeszyt i przybory do pisania, a materiały takie jak książki, dostaną państwo na miejscu. — Miałem ochotę przyspieszyć ją. Mówiła jakby nie miała chęci życia.
— Dobrze. Do zobaczenia w piątek. — Po tych słowach szybko się rozłączyłem, bojąc się, że pożegnanie u niej też będzie trwało wieczność.
— I jak? — wyskoczył nagle koło mnie Kyungsoo i miałem ochotę go uderzyź za wystraszenie mni. Podskoczyłem przez niego i prawie serce mi wyskoczyło. A dodatkowo może za wplątanie mnie w to wszystko.
— Jakaś stara baba z tej Seomi — skomentowałem skwaszony, a on wyglądał także na zawiedzionego.
— Idziemy się tam uczyć, a nie w innym celu, więc nie powinno nam to przeszkadzać — wypomniał mi to, pocieszając przy tym siebie bardziej niż mnie.
— Jak ma nas uczyć z takim entuzjazmem, jak rozmawia przez telefon, to ja długo tam nie wyrobię. — Mogłem się ugryźć w język i domyślić, iż Soo mnie za to skarci.
— To po co się zapisywałeś? Trzeba było dać sobie spokój. Sam sobie bym poradził. Nie potrzebuję ciężaru w twojej postaci. — Oburzył się, a mnie jakoś dotknęły te słowa. Ostatnio naprawdę było między nami źle. Byliśmy najczęściej kłócącymi się członkami od kilku tygodni. Zacząłem myśleć, że jednak musimy się zbliżyć, a ten kurs może nam w tym pomóc, bo inaczej zamienimy dorm w pole wojenne.
*Kyungsoo*
Wszyscy siedzieli w salonie i coś robili. Chanyeol, jak zwykle grał na konsoli z częścią chłopaków. Niektórzy jak ja coś czytali. Zauważyłem, że Junmyeon jest jakiś zamyślony i zacząłem się zastanawiać, czy nie gryzie go coś. Może trzeba byłoby mu w czymś pomóc. Myślałem, jak zagadać do niego w tej sprawie. Domyśliłem się, iż pewnie chodziło o jego dziewczynę Kyurin.
W pewnym momencie nasz lider wstał i ruszył do wyjścia z salonu. Chciałem za nim wyjść, ale najpierw zatrzymał się i odwrócił do nas, po czym zaczął się rozglądać.
— Chce ktoś kolację? — Pewnie chciał się czymś zająć i to wymyślił. Zgłosili się wszyscy z wyjątkiem mnie, bo ja postanowiłem mu pomóc. Kuchnia była dobrym miejscem, by wyciągnąć coś z niego.
— Idę z tobą — powiedziałem, na co on niepewnie przytaknął. Czułem, że chciał tego. Może nawet nie będę musiał nic z niego wyciągnąć i sam mi wszystko powie.
Zacząłem od wyjęcia potrzebnych nam rzeczy, a on zajął się produktami z lodówki. Nie dyskutowaliśmy nad tym co zrobimy, lecz po prostu zaczęliśmy przygotowywać to co przyda się do kanapek dla dużej gromady chłopaków. Początkowo milczeliśmy i robiliśmy co trzeba, bo czekałem, czy Junmyeon coś powie. Nie minęła chwila i przerwał naszą ciszę.
— Mogę się ciebie poradzić? — zapytał, a ja mu kiwnąłem głową na zgodę, by nie przedłużać. — Wiem, że to głupio pytać kogoś, kto nie miał dziewczyny, jednak uznałem, że ty jesteś najbardziej rozsądny z nas wszystkich. — Schlebiało mi to co mówił, choć ugodziło mnie wspomnienie o tym, że nigdy nie mogę trafić na dziewczynę, która odwzajemni moje uczucia. — Kyurin ma wkrótce urodziny.
— I nie masz planu na prezent, czy spędzenie ich? — Wiedziałem już co go trapiło. Junmyeon był szczerym i kochanym facetem dla niej. Chciał zapewne jak najlepiej wypaść i stworzyć klimat tego dnia.
— Widzisz, jej rodzice, a raczej bardziej jej matka, chcieliby, żeby do nich przyszła w ten dzień. Za to, ja pragnąłbym też być tam z nią. Wtedy przydałoby się jej dać coś w prezencie. Mimo to, myślałem o czymś takim jeszcze, by od jej rodziców pojechać potem na obiad do jakiejś restauracji, ewentualnie w inne romantyczne miejsce i na koniec zrobić imprezę w dormie, bo was przecież też lubi. Tym sposobem miała by w urodziny i chwilę z rodziną, potem ze mną sam na sam, a na koniec coś szalonego, co potrzebuje każda młoda kobieta. — Jego plan był tak idealny, że zacząłem zazdrościć mu pomysłowości. Wszystko co wymyślił, wydawało mi się bardzo dobre. Zastanawiałem się w tamtym momencie, czego on jeszcze chciał ode mnie, skoro tak świetnie mu szło.
— I w czym mam ci pomóc? Ogarnięciu imprezy? — zwróciłem się do niego niepewnie.
— Chciałem po pierwsze spytać, czy to nie jest tandetne? — Zatkało mnie. On naprawdę nie doceniał siebie. Przecież Kyurin, znając ją, po takich urodzinach zejdzie na zawał i będzie płakała ze wzruszenia.
— Głupi jesteś?! To jest najlepsze co możesz zrobić. Ani mi się waż zmieniać tego i myśleć, że to jest nieodpowiednie — wygarnąłem mu, a on się zaśmiał i ewidentnie mu ulżyło. — A po drugie? — Skoro powiedział po pierwsze, to musiało być coś jeszcze.
— Mam wahania nad prezentem i miejscem naszego wspólnego wypadu. Bo imprezę pragnę zostawić w waszych rękach — wyjaśnił mi, a ja zrozumiałem. Musiałem mu doradzić wybór tych dwóch punktów.
— Masz jakieś propozycje? — dopytałem, by wiedzieć na czym stał.
— Oczywiście. Co do prezentu, wiem, że nie może być zbyt kosztowny, by ta się nie oburzyła, że wydaję na nią wszystko. Myślałem o jakiejś biżuterii, bądź czymś, co będzie mogła postawić na półce i za każdym razem jak na to spojrzy, to będzie pamiętać o mnie. A miejsce... W ostateczności może być to restauracja, choć wolałbym coś bardziej kreatywnego.
Analizowałem jego słowa, krojąc jednocześnie pomidora. On wiedział, że myślałem i rozważałem jego wypowiedź, więc też skupił się na smarowaniu chleba. Co do prezentu, nie byłem pewien, co mu odpowiedzieć. Jego plan był ambitny i logiczny. Cokolwiek mi przychodziło do głowy, nie pasowało do jego kryteriów.
— Może wejdź do sklepów i rozejrzyj się, a coś cię olśni. — Zacząłem moje propozycje. — A miejsce randki możesz poszukać w internecie. Nigdy nie wiadomo, czy koło nas nie powstały jakieś nowe miejsca dla par. Myślę, że tak będzie najlepiej i po kolacji mogę ci w tym pomóc — wyjaśniłem mu, aż jego oczy się zaświeciły z radości. Czasami człowiek się głowi, a przecież mieliśmy tyle ułatwień w tych czasach.
*Baekhyun*
Wychodziliśmy z Kyungsoo na pierwszy dzień naszego kursu językowego. Miałem wiele obaw. Nie chciało mi się już za bardzo czegokolwiek uczyć, a wiedziałem, że głupio będzie nie przyłożyć się do tego. Co to byłby za wstyd, że Byun Baekhyun zapisał się na zajęcia, a potem skończyłby wszystko ze złym wynikiem. Nie chciałem sobie robić wstydu. Jeżeli fanki dowiedziałyby się o tym, pewnie zjadłyby mnie żywcem lub wyśmiały. Byłem zestresowany po części. Po co wpadłem na pomysł, że tak mogę dogadać się z D.O.? Mogłem z nim pójść na kręgle, czy coś.
— Coś taki zamyślony? — zapytał mnie Soo, sprowadzając tym samym na ziemię. Wchodziliśmy jednocześnie do samochodu, którym mieliśmy się udać na miejsce.
— Zastanawiam się, co robię ze swoim życiem. — Westchnąłem głęboko po tej wypowiedzi, a mój towarzysz spojrzał na mnie z niezrozumieniem, zapinając pas.
— Nie próbuj filozofować. Nie wychodzi ci to Baek — skwitował mnie, a we mnie powoli zawrzało.
— Wszystkiego się we mnie czepiasz. — Oburzyłem się, bo naprawdę miałem dziwne odczucie, jakby Kyungsoo uwziął się na mnie ostatnio. — Chyba przeszkadzam ci całym swoim jestestwem.
— Zauważ, że od jakiegoś czasu twoje wady się powiększyły. Jesteś głośniejszy i bardziej upierdliwy. — Na te słowa wytrzeszczyłem na niego oczy. Jak mógł tak mi powiedzieć?
— To chyba twoje uszy się stały wrażliwsze. Zawsze taki byłem. A ty zawsze śmiałeś się całymi dniami ze mnie. Co nagle tak spoważniałeś? — wygarnąłem mu to co myślę. Chyba naprawdę potrzebowaliśmy się dogadać jak najprędzej. W końcu mieszkamy razem i spędzamy mnóstwo czasu. Nie moglibyśmy wiecznie funkcjonować w ten sposób.
— Ja uważam inaczej. Może to dlatego, że ostatnio były słabsze treningi i nie masz jak wykorzystać swojej energii? Przecież ostatnio śpiewasz do trzeciej w nocy i słychać cię w całym dormie. — Zacząłem się zastanawiać nad jego słowami. Po chwili jednak mnie olśniło. Przecież wcześniej, jak miałem Lunę, znikałem, jak tylko miałem chwilę wolnego i ona. A od zerwania możliwe, że stałem się upierdliwy. Posmutniałem, bo naprawdę myślałem, że po prostu jestem sobą i nie zwracałem uwagi na to, że może to komuś przeszkadzać.
— Przepraszam — szepnąłem, a on zmierzył mnie znowu wzrokiem pełnym pytań.
— Ej, nie możesz teraz się dołować. Zaraz poznamy nauczycielkę i zaczniemy pierwsze lekcje. Musimy być w pełni skupieni. Nauczymy się na nowo przebywać w swoim towarzystwie. Zobaczysz. Jakoś kiedyś potrafiliśmy to doskonale. To nie będzie trudne. Ten kurs nam dobrze zrobi. — Soo miał rację. Musieliśmy przywrócić nasze stare więzy. Dla nas ten kurs nie miał być tylko nauką języka, a także miłości braterskiej, która gdzieś ostatnio się zagubiła.
Tadam. Więc mamy pierwszy rozdział. Nie za długi, bo no nie potrafię go dłuższego napisać jakoś.
Jak wam się podoba to, że chłopcy wybrali Tajlandzki? Długo się głowiłam, jaki język wybrać, bo wiem, że Chiński, Angielski i Japoński, to pewnie coś tam wiedzą i ewentualnie w wytwórni ich przyuczają. Europejskie języki wydały mi się mało realne, by chcieli się ich uczyć, choć długo myślałam o francuskim, języku miłości, lecz stwierdziłam, że to przereklamowane. Ostatnio kpop coraz więcej przygarnia Tajlandczyków, więc stwierdziłam, że może to będzie dobry pomysł.
Druga rzecz, to wątek poboczny z Junmyeonem. Jak napisałam w zapowiedzi nad bohaterami, teraz będę takie mini wątki robić nawiązujące do poprzednich opowiadań, bo czasami ktoś mi wspominał, że tęskni za tą, albo tamtą postacią, więc będzie to takie przypomnienie dla mnie i dla was poprzednio złączonych przeze mnie par.
I czego jesteście ciekawi po tym pierwszym rozdziale? Co wam się podoba, bądź nie? Czekam na opinie w komentarzach. I dziękuję, że ze mną jesteście przy nowych opowiadaniach. Tylko dzięki temu, że to czytacie i oceniacie mam ochotę nadal pisać. Inaczej dawno bym to rzuciła, bo wiem, jak przed udostępnieniem moich opowiadań to wyglądało. Zaczynałam tysiące opowiadań, a potem nie kończyłam żadnego. ;—;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz