wtorek, 29 listopada 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 8

Mamy kolejny rozdział. Niby zaczęłam dopiero co to opowiadanie, a już zbliżam się do 10 rozdziału. :O Jak to leci, tak szybko. Dziękuję za każdy komentarz tu i mam nadzieję, że i pod tym rozdziałem mogę na nie liczyć, bo naprawdę kocham je czytać. ^^

Miłosny scenariusz
Rozdział 8


*Junmyeon*

        Wszedłem do wytwórni lekko zestresowany. Nie miałem pojęcia, po co tak nagle zostałem wezwany. Nie sądziłem, bym coś robił źle, a na pewno nie chodziło o nic dobrego. Ruszyłem do pokoju w którym umówiłem się z menadżerem. Był w środku sam. Miał poważną minę jak się ze mną witał. Zero uśmiechu. Przerażało mnie to. Kiedy już usiedliśmy podał mi jakąś dużą kopertę do ręki. Zawahałem się przed otworzeniem jej. Ostateczni wyjąłem powoli jej zawartość, zauważając od razu, że były to zdjęcia. Rozłożyłem je przed sobą. Na wszystkich byłem z Kyurin. Nie robiliśmy na nich nic wielkiego. Jednak samo to znaczyło, że ktoś mnie obserwował.
- Dlaczego się nie maskujesz? Jesteś nieostrożny Junmyeon. – Wyrwał mnie z zamyślenia tą wypowiedzią.
- Przepraszam. Nie wiem, jak to się stało.
- Fanki cię znajdują wszędzie. Dlatego tak ważne jest maskować się. Zawsze byłeś ostrożny, a co to teraz znaczy?
        Sam się zastanawiałem. Przy niej chyba nie myślałem wcale o konsekwencjach. Zapominałem, że jestem idolem. Miałem ochotę uśmiechnąć się na tę myśl. Lecz z uwagi na to, że siedziałem tu z menadżerem, a nie w moim pokoju, gdzie mogłem sobie marzyć, musiałem się powstrzymać.
- Bardzo przepraszam. Poprawię się. Po prostu to były trochę stresujące sytuację i nie przemyślałem co robię.
- Nie umiem ci nawet porządnie wygarnąć tego, bo wiem, że jesteś posłusznym człowiekiem. – Westchnął. – A tak z milszych wieści, to byłem na chwilę na planie zerknąć, jak sobie radzisz i słyszałem same dobre słowa o tobie. Tak trzymaj. – Mówiąc to uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. A mogę coś pana zapytać? – Wtrąciłem jeszcze. – Widział pan Kyurin na planie?
- Owszem. Ale nie skupiłem się na niej za bardzo. A czemu?
- Bo chciałem wiedzieć, czy miałaby szansę dostać się do SM. – Stwierdziłem niepewnie, bojąc się jego reakcji, a on niespodziewanie zaczął się śmiać. – Coś nie tak powiedziałem?
- Spokojnie. Po prostu… Spodobała ci się? – Przeraziłem się tego pytania. Sam nie potrafiłem określić, czy podobała mi się. Nawet jeśli tak rzeczywiście było, nie mógłbym pozwolić, by to wyszło na jaw w wytwórni.
- Nie. Co pan? Ja tylko pytam, bo uważam, że ma talent i szkoda, by się marnowała. W dodatku przydałby się jej kontrakt z jakąś wytwórnią.
- Jak zabłyśnie po tej dramie to ktoś od nas sam się pewnie do niej odezwie. Zawsze może tu aplikować, a nuż ją przyjmą. A stwierdziłem tak, a nie inaczej, bo pomyślałem, że skoro ci się spodobała, chcesz mieć pewność, że będziesz ją widywał po zakończeniu tej dramy i gdyby tutaj należała, byłoby to bardziej realne.
- Pan ma dziwne myśli. – Udałem, że wcale nie wpadło mi to do głowy.
- Mam nadzieję, że to tylko dziwne myśli, bo lepiej będzie, jak nie będziesz się w nic angażował. Masz dużo na głowie, jako lider sławnego zespołu i to na tym musisz się dla nas skupiać. – Dodał jeszcze.
        Niby wiedziałem to wszystko, ale mimo to uważałem, że przesadzali. Widząc po Lay’u i Krisie, dało się żyć w związku, dobrze ukrywać to i pogodzić z tym karierę. Ja także tego cicho pragnąłem. Nie chodziło mi w tych przemyśleniach konkretnie o Kyurin, jednak całościowo o sytuację w jakiej się znajdowałem.

*Kyurin*

        Siedziałam w salonie, kiedy reszta coś bardzo głośno tam dyskutowała. Myśleli chyba nad tym, gdzie wyjdą. Nie umiałam się na tym skupić, bo moje myśli odbiegły daleko stamtąd. Nie wiedzieć czemu zastanawiałam się i głowiłam nad tym co zrobię w następnym tygodniu. Jak znajdę dach nad głową, czy rodzice nie będą mnie szukać. Na dodatek przypominałam sobie o pocałunku z Junmyeonem. Jak mogłam mu go zaproponować? Podobała mi się tamta chwila, choć nie powinna.
Z zamyślenia wyrwał mnie dosiadający się obok mnie Kai. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on patrzył na mnie z uśmiechem.
- O czym Noona tak myślisz? – Zapytał.
- O głupotach. Nic ważnego. – Nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
- Idziesz z nimi? – Ponownie się zwrócił do mnie.
- Nie. Junmyeon napisał, byśmy mu nie uciekali.
- Racja. Oni ostatnio wcale go nie słuchają. Wszędzie się szwendają. Są jak psy spuszczone ze smyczy.
- Mówisz jakbyś robił inaczej. – Sprostowałam go.
- Racja. Ja także z nimi wszędzie chodziłem. – Zaśmiał się. – Przejrzałaś mnie. Tym razem jednak się nigdzie nie wybieram.
- Czemu? – Zaciekawiłam się.
- Po pierwsze. Nie mam na to humoru. Po drugie. Ktoś musi się tobą Noona zająć, jak będziesz czekać na Junmyeona.
        Mimowolnie się uśmiechnęłam. Miło, że chciał ze mną zostać. Troszkę mnie krępowało jego zachowanie, bo w końcu traktował mnie jakoś wyjątkowo, albo mi się to wydawało. Reszta ludzi szybko zniknęła. Nie wiedziałam nawet gdzie poszli. Zostałam sama z Jonginem. Puściliśmy sobie telewizor i oglądaliśmy jakąś pierwszą znalezioną dramę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że zauważyłam, iż on nie patrzył w ekran, tylko gdzieś przez okno. Zmartwiło mnie to.
- Hej! Jongin. Taka ważna scena, a ty nie patrzysz. – Postanowiłam go ściągnąć na ziemię.
        Spojrzał się najpierw na mnie zdziwionym wzrokiem, a potem tylko przytaknął i skierował twarz na telewizor, lecz jego wzrok nadal wydawał się nie pochłaniać tego co się na nim wyświetlało.
- Coś się dzieje? – Zapytałam niepewnie.
- Może… - Westchnął. - Co byś zrobiła, gdyby wytwórnia wymagała od ciebie czegoś, co jest sprzeczne z tym co czujesz?
- Nie rozumiem. – Stwierdziłam szczerze.
- Jest pewna dziewczyna, znam ją od niedawna. Ona mi się podoba. – Jakoś poruszyły mnie te słowa. Poczułam się dziwnie. – A wytwórnia chce mnie wplątać w ustawiony związek. Tym sposobem ona pomyśli, że kogoś mam i nie będzie mną już zainteresowana, o ile w ogóle jest.
        Zestresowała mnie jego wypowiedź. Znał mnie od niedawna, zachowywał się dwuznacznie względem mnie. Miałam wielką nadzieję, że się myliłam.
- Noona? Coś nie tak?
- Nie nic.. Powinieneś jej to powiedzieć. – Wystrzeliłam byle co, bez namysłu.
- Tylko co? To co czuje?  Nie jest za wcześnie? Czy to, że będę tylko w udawanym związku?
- Uczucia musisz jej wyznać. – Mówiłam speszona.
        Wybuchł nagłym śmiechem, czym mnie znowu zaskoczył. Wstał ze swojego fotela, podszedł do tego na którym siedziałam i usiadł na jednym z jego oparć. Patrzył się mi w  oczy, co wywołało na moich policzkach różowe wypieki.
- Co cię tak śmieszy? – Z ledwością wydukałam to pytanie.
- Tamto wcześniejsze zdanie zabrzmiało jakby powiedział je Yoda. Słuchaj. Wyznaję jej uczucia. Co dalej?
        Tym razem moje oczy prawie wystrzeliły z orbit. Co proszę? Wyznawał mi uczucia? Musiałam szybko naprostować sytuację.
- Bo widzisz Jongin.. Ty…
        Znowu parsknął głośnym chichotem. Co tym razem?
- Naprawdę pomyślałaś, że chodzi mi o ciebie? Jak to zauważyłem, to postanowiłem się dłużej pobawić, wybacz, to mnie tak śmieszy. Głuptasie! Nie odbiłbym dziewczyny naszemu liderowi. Podoba mi się inna.
        Osłupiałam. Nie odbiłby mnie swojemu liderowi? Co on sugerował? Byłam bardziej zaskoczona jego wypowiedzią, niż przejęta pomocą mu w jego bolesnej, miłosnej sprawie. Musiałam ochłonąć po tym, jak się przed nim wydurniłam.
- Teraz wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Co z tobą? – Mówiąc to pomachał mi dłonią przed twarzą.
- Wybacz. Po prostu… Zdziwiłeś mnie stwierdzeniem, że nie zamierzasz mnie odbić Junmyeonowi.
- Aż to takie dziwne? Takich rzeczy nie robi się przyjaciołom. – Mówił poważnie zaskoczony.
        Tym razem to ja się zaśmiałam lekko.
- Wiem, że tak się nie robi, lecz stwierdziłeś tak, jakbym już była jego dziewczyną, albo co najmniej starał się o to.
- On jeszcze tego nie wie, a moim zdaniem podobasz mu się. – Rzekł dumny z siebie.
- Skąd takie wnioski? – Zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.
- To jak patrzy na ciebie po pierwsze. Po drugie, to jak jest o ciebie zazdrosny. Nie widzisz tego, tylko osoby trzecie już tak. Martwi się o ciebie i stara jak najlepiej przy tobie wypaść. Jeszcze nigdy nie widziałem go, by tak bardzo pilnował się przed popełnianiem gaf. Zazwyczaj to jest bardzo niezdarny.
        Nie potrafiłam zaakceptować wszystkiego co powiedział mi Jongin. Uznałam, że to mu się wydawało. Co ja miałam niby w sobie, że taki ktoś jak lider sławnego zespołu miałby zwrócić na mnie uwagę? Może troszczył się o mnie jak o przyjaciółkę. Nie mogłam liczyć na nic więcej z jego strony. W tamtym momencie wszedł sam zainteresowany do salonu. Nie wiem jak to się stało, że nie usłyszeliśmy jego wejścia do domu. Uśmiechnęłam się szeroko do niego, a on jakby odpowiedział mi troszkę wymuszenie, co mnie zmartwiło. Ja mu naprawdę nie mogłam się podobać. Reagowałby na mnie tak jak ja teraz na niego. Czyli on mi się podobał? Nie znałam się na uczuciach i nie miałam pojęcia, czy tak było.

*Junmyeon*

        Wszedłem do dormu z nadzieją, że wszystkich zastanę w nim. Oczywiście, jak zawsze się przeliczyłem. Kiedy otwarłem drzwi odpowiedziała mi cisza, co nie zdarzało się, jak wszyscy byli w mieszkaniu. Poszedłem więc w stronę salonu. Zanim do niego wszedłem zajrzałem do mojej pachnącej reklamówki. Miałem w niej babeczki z pobliskiej piekarni, które tak smakowały ostatnio chłopakom. I komu je miałem dać? Przeszedłem przez próg i zobaczyłem Kyurin siedzącą na fotelu oraz Kaia, siedzącego na jednym z oparci tego mebla. Poczułem się dziwnie. Jakbym nakrył ich na czymś. Byli tak blisko siebie w końcu.
        Ona uśmiechnęła się szeroko do mnie, ale ja musiałem się zmusić, by jej tym samym odpowiedzieć. Czyżbym był zazdrosny? Pięknie. Wiedziałem, że tak to się skończy. Jongin się do niej zbliży i owinie sobie wokół palca, a ja będę się patrzył tylko. Czarno to widziałem na tamten moment, lecz nie chciałem się wtrącać. Sam ją przyprowadziłem tu na weekend i mogłem przewidzieć, że się do siebie zbliżą.
        Kyurin podeszła do mnie z zmrużonymi oczami. Zastanawiałem się, czemu mnie tak badała wzrokiem.
- Co ci powiedzieli w tej wytwórni, że tak marnie wyglądasz? – Zaskoczyła mnie takim pytaniem i poczułem się od razu przyjemniej, że się tym zainteresowała.
- Nic takiego. – Zaśmiałem się nerwowo, drapiąc w tył głowy.
- Kłamiesz. – Stwierdziła machając na mnie palcem. – Mów tu nam zaraz.
        Zacząłem się zastanawiać, czy Rin czasem nie powinna wiedzieć, że nakryli nas. W końcu to także po część tyczyło się jej. A co jak to były jakieś fanki i będą ją prześladować? Wiedziałem, że powinienem ją ostrzec.
- Masz rację. Jest coś. Widzieli nas. Zrobili nam zdjęcia, bo ja głupi zapomniałem o maskowaniu się. Jakoś te zdjęcia trafiły do naszego menadżera. Zostałem tylko poproszony, bym bardziej uważał.
        Spojrzała na mnie z niepokojem. Nie wiedziałem co powiedzieć, by ją uspokoić. Nic się nie stało. Dlaczego ona tak patrzyła?
- Wybacz, że przeze mnie musisz się tłumaczyć. – Spuściła wzrok. – Nie powinnam tu przychodzić na weekend.
- Daj spokój. – Powiedziałem bardzo poważnie. – To moja wina, że byłem nieostrożny. Ty nic nie zrobiłaś. To mój wybór, że chcę ci pomóc. Jasne? – Mówiąc to podniosłem jej podbródek ku mnie.
        Jej oczy sprawiły, że przypomniałem sobie o naszym pocałunku. Tak bardzo chciałem go powtórzyć w tamtym momencie, lecz czyjeś odchrząknięcie sprowadziło mnie na ziemię. Przypomniało także o tym, że nie byliśmy sami w pokoju.
- Najchętniej bym wam nie przesKadzał, ale ktoś do Kyurin dzwoni. Jakiś Jooseung.
        Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Ona podeszła do telefonu i zrobiła zdziwioną minę. Widoczne nie spodziewała się od niego połączenia. Odebrała i przyłożyła urządzenie do ucha.
- Słucham? Co się stało?
        Nie było słychać, co mówił do niej nasz kolega, niestety nie było to nic miłego, skoro zrobiła nagle przerażoną twarz.
- Za chwilę tam będę. – Rzuciła i zakończyła połączenie. – Możesz mnie zawieść do szpitala? – Zwróciła się do mnie nie zmieniając ani na chwilę wyrazu twarzy.
- Coś mu jest?
- Ciężko mi wywnioskować z tej rozmowy. Poprosił tylko bym przyjechała do szpitala i płakał…
- Dobra to jedźmy.

        Oboje zapomnieliśmy, że Jongin był w pokoju. Wyszliśmy bardzo szybko i udaliśmy  do samochodu bez zbytecznych słów.  


piątek, 25 listopada 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 32

Podaje wam kolejny rozdział. Wiem już ile będzie trwało jeszcze to opowiadanie. :D Nie powiem wam oczywiście. Niestety jak sobie pomyślę, że skończę je kiedykolwiek pisać, to robi mi się smutno. Wiem, że mam tak z każdym opowiadaniem, ale z każdym kolejnym to uczucie jest coraz gorsze. ;-;
Dziękuję za wspaniałe komentarze pod rozdziałami i zachęcam do komentowania także tego rozdziału. :)

Małe nieporozumienie
Rozdział 32


*Woomin*

        Tego dnia nie chciałam się spotykać z Howonem. Riyeon zaprosiła mnie do swojego mieszkania. Chciała by nasza przyjaźń wróciła na dawny tor. Cieszyło mnie to ogromnie i strasznie na to liczyłam, że się dogadamy jak kiedyś. Bałam się troszkę spotkać z Jimin. Ona nigdy nie powiedziała do mnie złego słowa, lecz też nie wiedziałam jakie jest jej zdanie o naszej przeszłości. W końcu też się z nami wtedy przyjaźniła. Uwielbiałam ją. Też często jej się zwierzałam, bo była dobrym słuchaczem.
        Kiedy zapukałam do drzwi, to otworzyła mi jakaś uśmiechnięta dziewczyna, której nie znałam. Musiała to być ich współlokatorka Saeron. Wyglądała na milutką osobę. Zaraz za nią ukazał się Jimin. Kiedyś jego siostra przedstawiła go nam. Był wtedy strasznym łobuzem. Miałam nadzieję, że z tego wyrósł.
- Witaj Woomin! – Krzyknęła dziewczyna, bo widocznie powiedzieli jej, że to ja przyjdę.
- Ty jesteś Saeron? – Zapytałam niepewnie.
- Owszem. – Przytaknęła. – A to…
- Znam go przecież. – Zaśmiałam się.
- Ah, ja zapominam, że twoja przyjaciółka jest jego siostra. – Tym razem to ona zachichotała.
- Dawno się nie widzieliśmy. – Odrzekł z łobuzerskim uśmiechem sam zainteresowany. – Nie przejmuj się moją obecnością. Wyrosłem z bitew na poduszki.
        W kuchni już czekały na nas Riyeon i Jimin. Na stole leżały babeczki, najprawdopodobniej upieczone przez tę drugą. Zawsze lubiła coś upichcić. Widocznie nie zmieniło się to. Usiadłam z nimi. Obie szeroko się uśmiechały. Za mną z przedpokoju przydreptała ta Saeron i Jimin.
- Ja tylko zajmę chwilę. – Wtrąciła. – Wiecie. Muszę wam co oznajmić, a ostatnio się wymijałyśmy tylko. Przepraszam, że tak przy waszej koleżance. Widzicie. Wyjeżdżam do Seulu.
        Obie wytrzeszczyły na nią oczy. Jimin wyglądał jakby już to wiedział. A mi zaświeciła się lampka. Wyjazd do Seulu. Ile bym dała, żeby się tam wyprowadzić na stałe. Z dala od kontrolującej mnie rodziny. Blisko Howona…
- Jadę z Danem, możliwe, że z Jiminem, jak się zdecyduje i fajnie byłoby kogoś jeszcze wziąć. Im nas więcej osób podzielimy rachunki będzie łatwiej, co nie? Mieszkania jeszcze nie znalazłam, jednak Dan i ja chyba dostaniemy pracę. No i dostałam się tam na studia.
- Studia? – Wydukała zaskoczona Riyeon.
- Od dawna na nie odkładałam. Wiele razy myślałam, że się poddam, ale stwierdziłam, że powinnam zadbać o swoją przyszłość.
- A mogłabym do was dołączyć? – Wystrzeliłam, nie przemyślając tego wcale.
        Tym razem wzrok każdego zwrócił się na mnie. Poczułam się z lekka speszona.
- Oczywiście, że możesz. Byłoby idealnie. – Stwierdziła Saeron.
- Jesteś tego pewna? – Wyskoczyła na mnie Riyeon. – Dopiero co odnowiłyśmy kontakty, a ty znikniesz? – Poczułam w jej głosie smutek i zrobiło mi się przykro.
- Wiecie… - Postanowiłam być całkowicie szczera. – Czuję się osaczana przez rodziców. Ta szkoła nie jest tym czego chciałam. A na dodatek. Howon wyznał mi uczucia i prosił bym z nim jechała. Wtedy nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo w końcu to trochę jak skok na głęboką wodę. Teraz jak słyszę, że oni tam jadą, pragnęłabym do nich dołączyć i wreszcie zająć się moimi marzeniami, oderwać się od kontroli rodziców.
- Rozumiem to. – Odparła Jimin. – W końcu masz prawo decydować o sobie, a im dalej od nich będziesz tym bezpieczniej.
- Smutno mi trochę, jak pomyślę, że wyjedziesz tak daleko. Z drugiej strony, zasługujesz na to. – Dodała Riyeon.
        Byłam tak rozpromieniona takim przebiegiem sytuacji. Pragnęłam, by urzeczywistnić to wszystko. Ostatecznie Saeron została z nami w kuchni i opowiadała jak to widzi. Dowiedziałam się także, że bardzo blisko przyjaźniła się z Jiminem. Zaskoczyło mnie to, bo ja go pamiętałam jeszcze jak był rozwydrzonym nastolatkiem. Tyle się zmieniło. Zauważyłam jeszcze, że troszkę był skrępowany, jak mówiliśmy o wyjeździe. Coś go gnębiło. Nie był pewny, czy chce jechać. Ciekawość mnie zżerała, lecz nie wiedziałam, czy mogłam zapytać o co chodzi. A no i śmieszyło mnie to, że ja miałam się ku sobie z Howonem, Jimin była z Woohyunem, a Riyeon z Dongwoo. Wszystkie trzy przyjaciółeczki miały chłopaków, którzy się przyjaźnili. Takie rzeczy były rzadkością.
        W domu oznajmiłam, że postanowiłam wyjechać. Rodzice nie protestowali. Pewnie nie wierzyli w to, że uda mi się to zrobić. Z drugiej strony uznałam to za dobry znak i już planowałam, jak to powiem Hoyi. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć, jak cieszy się z tego powodu.

*Danyoung*

        Rozmawiałem z Jirą, a raczej słuchałem jej narzekań. Płakała co jakiś czas. Smutno jej było, ponieważ wkrótce musiała pożegnać się z Sungyeolem. Bała się o ich związek. Zazdrościłem jej problemu. Może było to chore. Jednak, to ja byłem tym, który nie miał tak łatwo z znalezieniem kogokolwiek. Wtedy pomyślałem o Jiminie i jego słowach wypowiedzianych tamtego wieczoru. Dałbym wszystko, by to była prawda. Z drugiej strony, nie miałem pojęcia, czy mogłoby nam się udać.
        Jak na zawołanie dostałem od niego wiadomość na telefonie. Wyświetliłem ją pospiesznie. Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia przez jej treść.

„Przyjdź do klubu. Teraz. Chcę porozmawiać.”

        Wystraszyłem się troszkę. Zastanawiałem się, czy powinienem iść. Jakoś nagle zmieniłem zdanie co do tego, że chciałbym by coś do mnie czuł. Wiedziałem jaką trudność sprawiało mu to co mówił wtedy. Bał się tego uczucia. Byłem głupi. Jak mogłem przez chwilę pomyśleć, że to nie była prawda. Przecież czuć było w tej wypowiedzi wszystkie emocje. Niestety była to w większości rozpacz. Postanowiłem sobie, że jeżeli on mi wyzna wreszcie to szczerze, to odrzucę go. Nie chciałem robić mu kłopotu. A skoro wcześniej podobały się mu dziewczyny, zapewne znajdzie się kiedyś taka, która wybije mnie mu z głowy. Z tym oto przekonaniem, przeprosiłem siostrę i poszedłem w wyznaczone przez niego miejsce.
        Droga była ciemna, bo było już późno. Taka aura sprzyjała moim przemyśleniom. Układałem przemowy w myślach. Chciałem pomóc Jiminowi. Nie mogłem myśleć tylko o sobie, że to szansa dla mnie. Byłoby to egoistyczne.
        Niestety to co zastałem w klubie mnie nie zadowoliło. Jimin siedział przy ladzie. Wyglądał na wstawionego. Sączył pewnie już nie pierwszy drink i wpatrywał się w dno szklanki. Byłem wściekły. Chciał rozmawiać pijany? To nie był dobry pomysł. Pewnie zapomniałby wszystko na drugi dzień. Podszedłem do niego i usiadłem obok. Spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Uśmiechnął się do mnie niespodziewanie, przez co we mnie coś drgnęło. Musiałem być jednak silny.
- Cieszę się, że już jesteś. Posłuchaj. Czemu te wszystkie ładne dziewczyny nie robią już na mnie wrażenia? Totalnie się wypaliłem?
- Masz Suri. – Przypomniałem mu. – Nie powinieneś się rozglądać za innymi.
- Chcę z nią zerwać. – Powiedział stanowczo. – Muszę to zrobić, bo nic z tego nie będzie. Tylko co gorsza ona nie pozwala mi ze sobą zerwać bez powodu. Dziś miałem kolejne podejście. Twierdziła, że potrzebujemy jeszcze czasu i przekonam się do niej. Ja wiem, że tak nie będzie, ale boję się jej powiedzieć prawdę. Na razie udało mi się to tylko powiedzieć Saeron, a i tak było bardzo ciężko. Jednak jest lepiej, jak ktoś wie jak się czuję.
        Byłem zaskoczony, że Jimin zwierzył się Saeron. Wiedziałem, że chciała z nim porozmawiać, lecz nie chciała mi opowiedzieć o rezultatach, bo w końcu była to tajemnica między nimi. Musiałem to uszanować, nawet jeżeli byłem w to zamieszany. Byłem  za to ciekaw, co ona mu doradziła. Z tego co widziałem to przede wszystkim kazała mu zerwać z Suri. To była prawda, że nie mógł z nią być, skoro wiedział, że nie będzie między nimi nic. Nie mógł jej robić więcej nadziei.
- Ah. Ciężkie te życie. Nie wszystko jest takie klarowne i proste w nim. Myślę, że ty domyślasz się prawdy. Jesteś bardzo inteligentny. Chodźmy do domków. Jest późno. – Mówił jak najęty, a język mu się powoli plątał.
        Kiedy wstał, to ewidentnie zakręciło mu się w głowie. Widać to było po jego mimice twarzy. Gdy zrobił pierwsze kroki, już widziałem, że się chwiał. Stwierdziłem, że muszę go odprowadzić, bo nie mogłem ręczyć, że w takim stanie trafiłby cały i zdrowy sam, a ja pewnie martwiłbym się potem o niego.
        Wyszliśmy z klubu i szliśmy obok siebie. Nagle on skręcił w jeden w ślepych zaułków bez słowa. Nie rozumiałem czemu to zrobił i poszedłem za nim. Zatrzymał się i zaczął rozglądać. Stanąłem obok niego, a on niespodziewanie uwiesił się na mojej szyi obejmując ją ręka.
- Tutaj raz dorwały mnie zbiry. Głupia sytuacja.
- Chodźmy już. Gadasz od rzeczy. – Marudziłem troszkę.
        Wtedy skierował na mnie swój wzrok. Patrzył mi w oczy, co mi się nie spodobało. Czułem się niekomfortowo.
- Czemu musisz tak na mnie działać? – Zapytał, czym sprawił, że zadrżałem. – Czemu nie jesteś dziewczyną?
        Już chciałem jakoś wyjść spod jego ramienia, bo źle działała na mnie ta sytuacja. Wtedy on delikatnie złożył mi na ustach całusa. Był to szybki i dziecinny gest. Przez niego niestety zabiło moje serce szybciej. Bałem się, że w takim tempie to ja się w nim zakocham i nie będzie odwrotu. Nie chciałem tego, lecz jakby do tego doszło, już nie chciałbym, by Jimin o mnie zapomniał.
- Nie było to takie złe. Takich dreszczy nie czułem już dawno całując się prawdziwie z dziewczyną. A to tylko buziak. – Mówił jakby do siebie, a ja nie miałem pojęcia co robić. – Czemu ja się w ogóle boję związku z facetem? Wyjaśnisz mi? Jestem głupi.
        Po tych słowach zrobił coś gorszego. Przysunął się do mnie i pocałował mnie tym razem tak prawdziwie, od czego zrobiło mi się aż gorąco. Także szybko się odsunął. Lecz ta krótka chwila wystarczyła, bym zrozumiał, że dla nas już było za późno. Musiałem podświadomie zaczynać coś czuć do niego ostatnio. A on także nie mógł się już niczego wyprzeć.
- Mogłoby to wyjść. – Rzekł uśmiechając się do mnie, przez co zapragnąłem wtulić się w niego.
- Porozmawiajmy o tym na trzeźwo. Dobrze? – Ocknąłem się.  
        Przytaknął mi i ruszył z powrotem na drogę bez słowa. Szedłem tym razem troszkę bardziej za nim. Bałem się zrównać z nim kroku, spojrzeć mu w oczy. Wiedziałem, że będą peszyć mnie teraz te czynności po uświadomieniu sobie mojej sytuacji. Nie miałem pojęcia co się z nami stanie. Liczyłem tylko, że tym razem zacznie się już jakoś układać. Bo ostatnie kłótnie były dla mnie męczące.

*Sunggyu*

        Siedziałem niecierpliwie czekając na powrót Sungjonga. Zawsze się martwiłem, jak wracał późno, choć tego nie okazywałem mu. W końcu był z nasz najmłodszy i miał na tyle dziecinny styl bycia, że uważałem, iż nie da sobie rady w niczym sam. To było trochę głupie podejście. Zachowywałem się jak nadopiekuńczy rodzic. Dlatego tłumiłem w sobie te odczucia. Nie chciałem, by reszta zespołu mnie wyśmiewała.
        Na dodatek nie lubiłem ostatnio siedzieć sam przez to, że na okrągło myślałem o Saeron. Chciałem ją zobaczyć. To może i było głupie. Liczyłem, że wkrótce zjawi się w progu dormu. Powinienem do niej napisać. Zapytać jak się ma. Pokazać jej, że jednak się poddaje i chcę z nią spróbować na nowo. Bałem się to zrobić. Podziwiałem jej odwagę i determinację. Mi tego bardzo brakowało. Wydawałem się sobie taki bezsilny. Wyciągałem dużo razy telefon i próbowałem nacisnąć zieloną słuchawkę przy jej imieniu, bądź pisałem wiadomości tekstowe, które potem kasowałem. Kilka z nich zapisało mi się w kopie robocze. Wszedłem na ten folder by je pousuwać.

„Powiedziałaś do zobaczenia. To znaczy, że jeszcze wpadniesz?”
„Miło było cię zobaczyć. Zapomniałem ci to powiedzieć.”
„Przepraszam za wszystko.”
„Tęsknię.”
„Śpisz już?”
„Co teraz robisz?”
„Czujesz się dziś dobrze?”

Tyle tego pisałem. Czemu tak trudno było mi nacisnąć wyślij? To nie wymagało zbyt wiele wysiłku. Wszedłem na rozszerzone opcje. Wybrałem „usuń wszystko”, ale mój nieszczęśliwie gruby paluch kliknął jakby dwie pozycje i załapało oczywiście tę drugą. Jakie było moje przerażenie, kiedy pojawił się komunikat, że wszystkie wiadomości zostały wysłane do odbiorcy. Siedziałem gapiąc się w ten ekran. Nie wiedziałem co ja powinienem zrobić. Nie dało się już tego wycofać. Stresowałem się tym, co ona pomyśli. Nagle ukazało się przychodzące połączenie od niej i już miałem je odrzucić. Z drugiej strony stwierdziłem, że to dziecinne i jednak odebrałem.
- Halo? – Przywitałem ją drżącym głosem.
- Sunggyu? Czemu nagle wysłałeś mi tyle smsów?
        Zastanawiałem się nad jakaś wymówka, lecz żadna nie przychodziła mi do głowy. Przełknąłem głośno ślinę. Nie chciałem w żaden sposób już uciekać. Niestety nie potrafiłem zdobyć się na szczerość. Miotały mną wszelkie emocje.
- Miałem je w kopiach roboczych. – Nie skłamałem, mając nadzieję, że nie będzie pytała, dlaczego tam były.
- Rozumiem. Czyli nie zamierzałeś ich wysłać?
- Nie no… Bo wiesz… - Westchnąłem głęboko. – Zamierzałem pisząc je. Potem się wycofywałem. Wreszcie chcąc je usnąć, wysłałem. – Przez moment byłem z siebie dumny za szczerość.
- Och. – Zaskoczyła się. – W takim razie ci na nie odpowiem. – Oznajmiła. – Tak wpadnę. Dokładnie to niedługo, bo znowu mam sprawę do załatwienia w centrum. Ja także cieszyłam się widząc ciebie. Nie przepraszaj. Miałeś ciężko i ja to rozumiem. Także tęsknię. Jak słyszysz, to nie śpię. Rozmawiam z ważną dla mnie osobą i czuję się cudownie. Właśnie moja nadzieja na lepsze jutro się powiększyła.
        Te słowa sprawiły, że po moich policzkach zleciały łzy. Ona była cudowna. Jak mogłem tak bardzo ją ranić, tak bardzo próbować od niej uciec. Nie zasłużyła na takie traktowanie. Ja nie zasłużyłem na nią. A jednak nadal chciała ze mną być, nadal coś czuła. Miałem ochotę ją w tamtym momencie wyściskać. Niestety była tak daleko ode mnie.
- Czuję, że dzisiejszej nocy nie prześpię. – Stwierdziła. – Będę myślała o tym jak wspaniale byłoby, gdybyś był obok mnie w tej chwili.
- Nie rób tego. Zrobi mi się smutno z tego powodu. Wolałbym, żebyś się wyspała.
- A ja wolałabym być obok ciebie. Człowiek nie może mieć wszystkiego.

        Uśmiechnąłem się na te słowa. Rozbawiła mnie. Była daleko, ale nawet ta odległość nie przeszkodziła jej w poprawieniu mi humoru. Rozmawialiśmy tak dość długo. Jak przyszedł Sungjong, wszedłem do swojego pokoju. Mówiliśmy nadal. Ona opowiadała mi o różnych wydarzeniach z ostatnich dni.  Ja w większości słuchałem i komentowałem jej historie. Czasami irytowałem ją czymś, oczywiście żartami, przez co się oburzała nie orientując się, że robiłem to specjalnie. Nie chciałem się rozłączać. Zerwaliśmy nockę na tej pogadance. Poczułem się senny około szóstej nad ranem, a ona musiała już wychodzić. Z łóżka, w którym się położyła bez możliwości skorzystania z niego. Przez te dwa czynniki musieliśmy się rozłączyć. Nie smuciło mnie to. Postanowiliśmy zadzwonić do siebie znowu, jak ona wróci z pracy. Wiedziałem, że tak szybciej minie mi czas do jej wizyty, o której swoją drogą nie chciała opowiadać. Miałem już ustalone, co jej powiem, kiedy się zjawi. Chciałem ją też przytulić, pocałować. Obiecać jej, że już nie zostawię jej samej. Zrozumiałem co było tak naprawdę błędem. Nie pojawienie się w jej życiu, a próba wymazania się z niego.