sobota, 5 listopada 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 29

Jej oto i mamy kolejny rozdział. Nie będe dużo pisać tu na górze, by nie probić spojlerów. Więc dokończę notkę na dole. :D Chcę bardzo poznać wasze opinie na temat tego rozdziału, więc jak zwykle będę wdzięczna za komentarze. :D

Ps. Trzymajcie kciuki, bym dzisiaj kupiła biet o 12 na 24k :D  


Małe nieporozumienie
Rozdział 29



*Danyoung*
        Poszedłem do mieszkania Infinite z myślą, że pewnie Sungyeol chciał znowu porozmawiać o Jirze. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to dwóch innych chłopaków chciało się ze mną widzieć. Nie miałem pojęcia, po co im byłem potrzebny. Stresowałem się, jak poprosili bym zasiadł na krześle naprzeciw Woohyuna i Myungsoo. Oni usiedli na kanapie i dzielił nas mały stolik. Miałem ochotę zwiać jak najszybciej.
- Co się stało? - Zapytałem nieśmiało.
- Mamy do ciebie kilka pytań związanych z Saeron. - A więc to tak. Podstępni byli, nie powiem.
- Słucham. - Stwierdziłem, że chcę chociaż wiedzieć, o co zamierzają pytać.
- Co ona robi w Seulu? - Zaczął stanowczo Myungsoo.
        Zrozumiałem, że jakimś cudem musieli dowiedzieć się o jej wizycie u Sunggyu. Niestety byli w błędzie jeżeli myśleli, że mogą od tak wyciągnąć ze mnie wszystko w tym temacie. Byłem jej przyjacielem i to pewne, że miałem zamiar chronić jej tajemnice. Nie byłem też takim paplą jak Jimin, nie obrażając go. Dlatego też on nic nie wiedział. Tym razem tylko ja byłem wtajemniczony we wszystko i nie mogłem nic wyjawić, dopóki Saeron nie zapnie wszystkiego na ostatni guzik
- Myślicie, że wam coś powiem? Mogę jedynie zasugerować, iż pojechała tam w kilku sprawach, oprócz odwiedzenia waszego kumpla. A szczegółów wam nie zdradzę. - Postarałem się oto, by zabrzmieć przekonująco.
- Rozumiemy cię. Nie będziemy pytać o to, co chciała tam załatwiać. - Sprostował Woohyun. - Jako przyjaciele Sunggyu chcemy wiedzieć, czemu jego odwiedziła? To jakieś pożegnanie, na które go stać nie było?
        Denerwowała mnie ich dociekliwość. Nie lubiłem od dawna Myungsoo, bo wiedziałem, że za bardzo narzucał się Saeron. O Woohyunie niby słyszałem wiele dobrego, lecz jakoś nie miałem pewności co do niego.
- Naprawdę nie mogę wam za wiele wyjawić. Może wasz przyjaciel wyjawi wam, co wydarzyło się. Ja sam nie wiem, na co ona się odważy. Może i być tak, że przyjdzie, ale nic nie będzie potrafiła zrobić, powiedzieć z tego co zaplanowała.
- Jesteśmy bardzo zestresowani. Wiemy, że oni powinni się dogadać. Mimo to, mamy obawy co do jej wizyty i niego.
- Nie macie o co się bać. – Uspokoiłem ich. – Cokolwiek się wydarzy, będzie dobrze. – Wiedziałem, że to im nie pomoże. Ja za to wierzyłem w te słowa całym sobą. Wiedziałem w końcu jak bardzo Saeron się poświęcała i w jakiej sprawie. Miałem nadzieję, że Sunggyu niczego nie odwali, bo po nim nigdy nic nie wiadomo.
*Riyeon*
       
        Podczas jednego z okienek w zajęciach, rozeszłam się z Jimin, ona potrzebowała udać się do biblioteki, a ja chciałam coś sprawdzić. Udałam się w miejsce, koło którego bardzo często swego czasu przechodziłam. Szkoła baletowa. To w niej uczyła się, moja była przyjaciółka. Miałam marzenie, by wybiegła mnie przywitać. Gdyby nic się nie zmieniło, słuchałabym właśnie, jak to nudno jest na lekcjach beze mnie i Jimin. Jak to nie ma tam do kogo otworzyć ust. Niestety wiele się zmieniło, jednak ktoś wysłuchał moją prośbę.
        Z budynku wybiegła Woomin, lecz w  zupełnie innym stanie niż chciałam ją ujrzeć. Po jej policzkach spływały łzy. Twarz była już czerwona od płaczu. Zawsze dużo płakała. Dawno tak serce mnie nie ściskało na widok cudzych łez. Zauważyła mnie. Zatrzymała się i wpatrywała we mnie, jak osłupiała. Speszyło mnie to trochę. Ja też się tylko potrafiłam gapić. Nagle ktoś ją chyba odwrócił tyłem do mnie. Kiedy spojrzałam wyżej, by ujrzeć kto to zrobił, krew mnie zalała. To był on... Kentaro.
- Gdzie uciekasz?! - Krzyknął na nią. Ja nie potrafiłam się ruszyć z miejsca.
- Proszę zostaw mnie. - Mówiła błagalnie, wybuchając na koniec głośnym szlochem, próbując wyrwać dłoń z jego uścisku.
        Tego było za wiele. Nie mogłam na to po prostu patrzeć. Podeszłam do nich i nie wiedząc, czy dobrze robię, uderzyłam go w twarz. Odrzuciło go to. Puścił dzięki temu Woomin i ta zamiast próbować odejść, przyglądała mi się. On za to ujawnił swój podły uśmiech na mój widok.
- Proszę. Nie chwaliłaś się, że udało ci się pogodzić z Riyeon. Jak widzę, to wiele się zmieniło, po tym jak zniknąłem.
- Nie twój interes co się zmieniło. Ty dla mnie już nie istniejesz.- Wtrąciła Woo, czym mnie zaskoczyła. Od kiedy była taka odważna?
- Jeszcze zobaczymy. Nie pozwolę ci o mnie zapomnieć. - Podsumował Japończyk i wszedł z powrotem do budynku, przed którym staliśmy.
- Co się dzieje? - Zapytałam, nie myśląc o tym, że przecież i tak pewnie mi nie powie nic. Nie byłyśmy już przyjaciółkami, a ja w przepływie emocji o tym zapomniałam.  
- Za dużo gadania. Nie chcesz tego słuchać. Nienawidzisz mnie. - Mówiła to poważnie, wycierając wcześniej wylane łzy.
- Nie potrafię teraz tego tak zostawić. - Stwierdziłam, zadziwiając samą siebie. - Chyba najwyższy czas, byśmy zachowały się dojrzale i porozmawiały. - Nie przejęłam wcale tym, że powinnam była niedługo wracać na zajęcia. Mogłam w końcu zrobić co chciałam. Skoro i tak odważyłam się na taki krok, to lepiej było tego nie odkładać.
- Masz rację. Musimy sobie wiele wyjaśnić... Albo raczej, ja muszę tobie wyjaśnić. – Zaskoczyło mnie to, że tak szybko ją przekonałam.
        Usiadłyśmy na ławce, która mieściła się po drugiej stronie ulicy. Często siedziałyśmy na niej kiedyś. Tyle wspomnień się z nią wiązało. Czasami przechodząc obok niej po naszej kłótni, miałam ochotę uronić łzę.
- Jak to się stało, że już nie jesteście razem? - Zapytałam prosto z mostu. W końcu nawet zaryzykowała naszą przyjaźń dla niego.
- Ja już wtedy nie powinnam była do niego wracać. Jednak szantażował mnie. Mówił, że wszystkim rozpowie, że z nim sypiam i jestem łatwa. Bo ja się mu kilka razy oddałam będąc z nim. To wstydziłam się ci nawet mówić. Dodatkowo chciał powiedzieć o wiele za dużo moim rodzicom. Przez to miałabym okropne problemy.
- Chcesz mi powiedzieć, że wtedy wcale nie chciałaś już z nim być?
Byłam w szoku. Czułam się okrutnie. Powinnam wtedy była zauważyć, że ona tak naprawdę cierpiała. Jej słowa, o tym, że wcale nie byłam jej przyjaciółką...
- Właśnie. Dlaczego więc wtedy mnie tak odtrąciłaś?
- On... Mówił też, że jak go zostawię, to zrobi ci krzywdę. Nie fizyczną, tylko psychiczną. Chciałam cię trzymać od wszystkiego z daleka, by cię nie ranił już.  
- Co ty gadasz?
        Nie umiałam wierzyć temu co słyszałam. W końcu ona totalnie  poświęciła się dla mnie. Brzmiało to tak mało realistycznie. Jakbym była ważniejsza niż jej szczęście. Zawsze mogła mnie ostrzec. Przypomniałam sobie coś, co doskonale to wszystko tłumaczyło. Woomin miała problemy ze sobą. Chodziła do psychologa, bo miała zaburzenia. Nie potrafiła akceptować siebie i nadmiernie pozwalała, by inni ją krzywdzili. Jej zachowanie nigdy nie było racjonalne. Wtedy zapewne nawet nie przeszło jej przez głowę, że mogła się nam zwierzyć, abyśmy jej pomogły. A co dopiero o tym, by komuś naskarżyć na Kentaro. Ona zwyczajnie sobie ubzdurała w głowie, że nikt jej nie pomoże i musi poddać się jemu. On wykorzystał jej problem z osobowością. Podły typ.
- W pewnym momencie zaczęłam coś sobie uświadamiać. - Kontynuowała, by pewnie wyjaśnić dalszy ciąg historii. - Dowiedziałam się, że ktoś widział go z dziewczyną w klubie.
- Miał kolejną? - Ledwo wydusiłam to z siebie, bo zdziwienie odebrało mi mowę.
- Owszem. Ja miałam nadzieję, że ją naprawdę kochał i postanowiłam się na nim dzięki niej zemścić.  
- Ty? - Tym razem już miałam ochotę powiedzieć, żeby przestała sobie ze mnie stroić żarty, lecz ona mówiła to z powagą.
- Tak. Odbiło mi totalnie.
*Woomin*
        Byłam bardzo zdeterminowana, by tego wieczoru wszystko zakończyć. Miałam dość jego gierek. Na ostatnich zajęciach z moją nową panią psycholog zrozumiałam, że powinnam potrafić się postawić w takiej sytuacji. Nie miałam większego planu. Liczyłam na to, że on coś do niej czuł, bo to tylko mogło sprawić, że zemsta mogła być słodka.
        Szłam za nim ciemnymi uliczkami naszego miasteczka. Byłam przerażona. Bałam się, że ktoś zaraz wyskoczy zza rogu i mnie zaatakuje. Tak wiele słyszało się o podobnych sytuacjach. Przez skupienie się na strachu, prawie zapomniałam o moim celu. Na szczęście był cały czas przede mną. Wszedł do jednego z klubów. Musiałam chwilę odczekać i następnie sama udałam się do środka. Schowana za jednym z filarów przy wejściu, przyjrzałam się, jak podchodzi do baru. Czekała już na niego. Była taka śliczna. Miała krągłości tam gdzie trzeba. Pewne było, że musiał także z nią sypiać. Poczułam się bardzo źle. W porównaniu do niej wyglądałam, jak mała dziewczynka, która raczkuje w związkach. Musiało łączyć ich coś więcej. Skoro miał takiego kogoś jak ona, to po co byłam mu ja? Czemu tak bardzo mnie przy sobie trzymał? Nie rozumiałam tego.
        Stwierdziłam, że trzeba przerwać im sielankę. Szkoda mi było jedynie tej dziewczyny, która zapewne nie była świadoma, że on ją zdradzał. Bałam się, że przyczynię się tym do jej załamania i już miałam się wycofać, lecz przypomniało mi się, jak się czułam dowiadując się o Kentaro i Riyeon. Byłam wdzięczna losowi, że to wyszło na jaw. Nawet jeśli okropnie mnie to bolało.
        Ruszyłam więc pełna obaw w stronę ich miejsca. Kiedy zjawiłam się koło nich, zapomniałam co powinnam był powiedzieć. Patrzyłam się bezdźwięcznie. Zauważyli mnie oczywiście i przerażenie w jego oczach było bezcenne. To pragnęłam zobaczyć. Dziewczyna natomiast nie wiedziała chyba co się dzieje, bo spoglądała to na niego, to na mnie.
- Przepraszam. – Zaczęłam. – To co powiem, zasmuci cię.
        Jakimś cudem mnie nie powstrzymywał. Może wiedział, że już nic nie wskóra. Ona pytająco na mnie patrzyła czekając na wyjaśnienia. Zbierałam się w sobie, by się ponownie odezwać.
- Ten chłopak. Wszystko co on mówi, to prawdopodobnie kłamstwa. Nie jesteś jego jedyną. Nie wiem ile nas jest. Jednak też jestem jego dziewczyną. – Powiedziałam stanowczo.
        Ona nadal na mnie patrzyła z niezrozumieniem. Pewnie nie docierało to do niej. Albo nawet mi nie wierzyła. Pospiesznie wyjęłam telefon z kieszeni, moją trzęsącą się ręką. Znalazłam czat z Kentaro. Podałam jej urządzenie. Wzięła bez wahania i zaczęła czytać. Oczy się jej powiększały ze zdziwienia. Mi za to było smutno, że to ja ją uświadamiałam w tym wszystkim. Wiedziałam, jak prawdopodobnie się czuła.
- Przykro mi. – Powiedziałam smutnym tonem.
- Dziękuję. – Wreszcie odezwała się. –Teraz w końcu wszystko rozumiem.
        Mówiąc to wstała z siedzenia, podeszła do niego i uderzyła go liścia w twarz. Pewnie często tak dostawał, bo nawet nie drgnął. Ona wyszła. Przypuszczałam, że pobiegnie za nią. On za to podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy. Jego były zaszklone. Czyżby jednak coś go ruszyło? Wreszcie.
- Ja… To nie to co myślisz.
        Śmiał mi się jeszcze tłumaczyć. Mi? Jej powinien. Ze mną nie miał już żadnych szans. Nie miałam już przyjaźni, którą mógł zepsuć. Nie bałam się, że powie głupoty rodzicom, bo wiedziałam, że to głupi szantaż, na którego zrealizowanie nie odważyłby się. W szkole i tak nikt mnie nie lubił, więc jakaś głupia plotka nic by nie zmieniła. Pierwszy raz byłam pewna swego. Nie odpowiadając na nic, poszłam sobie. Nie obchodziło mnie co zamierzał zrobić. Nie chciałam, by się do mnie zbliżał nigdy więcej.
- Pewnie to od tamtego momentu tak się zmieniłaś. – Stwierdziła po mojej zakończone wypowiedzi.
- Owszem. Cieszę się, że zdobyłam się wtedy na taki krok. Potem nawet terapie poszły mi lepiej. Pani psycholog, która mnie wtedy prowadziła, zdziałała cuda. Praktycznie nie czuję, że jeszcze kiedykolwiek będę musiała do jej gabinetu wchodzić.
- On odczepił się od ciebie po tym wszystkim?
Westchnęłam głęboko.
- Nie. Po prostu od następnego dnia nie zjawił się w szkole. Podobno wrócił do Japonii z powodów rodzinnych. Nie wiedziałam, czy to prawda, ale się tym nie przejęłam. – Wyznałam szczerze.
        Czułam się cudownie, że mogłam rozmawiać z Riyeon. Wyjaśnienie jej wszystkiego, to było coś, o czym marzyłam od dawna. Nie wiedziałam, co ona o wszystkim myśli. Pragnęłam by nasza przyjaźń znowu wyszła na prostą. Miałam obawy, że to już niemożliwe, mimo to obiecałam sobie, postarać się tym razem jak będę tylko potrafiła, by odzyskać to co straciłam.
   
*Jimin*
       
        W pracy trzeba było przeprowadzić inwentaryzację, dlatego musiałem zgodzić się na nockę. Nie rozumiałem czemu Saeron wzięła kolejny dzień wolny, a jak wróciłem do mieszkania nie było jej w nim. Wszystko mi śmierdziało w jej zachowaniu od kilku dni. Przez swoje problemy nie skupiłem się na tym, lecz widziałem, jak ukrywała się, gdy ktoś do niej dzwonił. Codziennie zaglądała niecierpliwie do skrzynki na listy. Musiałem się dowiedzieć co się dzieje, choć czułem, że właśnie dziś wyjaśni mi się to samo.
        Po odespaniu nocy postanowiłem się przejść. Nie z Suri, bo momentami miałem jej dość. Potrzebowałem spaceru na przemyślenie wielu spraw. Ostatnio miałem w głowie jedynie mętlik. Nic nie działo się po mojej myśli. Miałem zamiar zwierzyć się Saeron, niestety nie wiedziałem nawet co miałbym jej powiedzieć, bo sam nie miałem pojęcia co się ze mną działo.
        Idąc jedną z bardziej znanych mi uliczek i zbliżając się do jednego budynku, którego mieszkańcy bardzo byli mi znani, zauważyłem go. Wychodził właśnie z niego i zrobił kilka kroków, by wejść w bramę sąsiedniego domu. Szedł do Infinite? Dan? Po co? Miałem ochotę podbiec do niego i zapytać. Nie miałem jednak odwagi, oraz nie zdążyłbym. Musiałbym krzyknąć, a głos ugrzązł mi w gardle. Pierwsza moja myśl była taka, że on się umawia z jednym członkiem zespołu. Choć pewnie to głupie, bo w końcu powiedziałby coś Saeron. Z drugiej strony, może chciał, by ta trzymała to w tajemnicy? Usiadłem na schodkach przed jego mieszkaniem. Postanowiłem na niego poczekać, choć nie miałem zielonego pojęcia ile mu to zajmie. Zastanawiałem się, czy dobrze robię, bo przecież ostatnio byłem dla niego okropny. To nie była jego wina. Może powinienem go porządnie przeprosić? A co jakbym powiedział mu co się dzieje w mojej głowie? Pewnie przeraziłby się. A może by mi pomógł się z tego wyleczyć? Mówię, jakbym zachorował, a w końcu, to chyba nie była choroba. To tylko chwilowe podupadnięcie na duchu. Tak to nazwałem.
        Po jakimś czasie zacząłem się niecierpliwić i jedyne o czym już myślałem, to o tym, czy rzeczywiście z którymś z nich nie jest. Desperacko wyciągnąłem telefon z kieszeni i wpisałem w wyszukiwarkę w nim hasło "zespół Infinite". Wyskoczyło bardzo dużo wyników. Zacząłem analizować każdego członka. Sunggyu odpadał, Myungsoo także przez jego latanie za Saeron, Sungyeol był z Jirą, Dongwoo z Riyeon, Woohyun z moją siostrą... Ale się ustawili w naszym mieście. Nie powiem, że mi się to spodobało. Wszystkie dziewczyny zgarniali. Z drugiej strony, jak przystało na idolów, byli złodziejami serc. Sungjong? Hmm.. Nie kojarzyłem go. Wyglądał jak dziewczyna na moje oko, więc stwierdziłem, że nie pasował do Dana, bo ten także był delikatny i potrzebował faceta, a nie takiego czegoś. Został mi Hoya. On wyglądał nawet dobrze. Mięśnie miał niezłe, giętkie ciało, co było widać na zdjęciach i filmikach na których tańczył. Nie można było zaprzeczyć, że przy nim to ja byłem małą mrówką. O czym ja tak w ogóle myślałem? Przekląłem na siebie w duchu. Odłożyłem telefon obok siebie i zacząłem szarpać swoje włosy ze złości.
- Co ty robisz? - Usłyszałem głos za mną.
        Nie wiedziałem nawet, kiedy drzwi się otwarły i stanęła w nich Jira. No to pięknie. Miałem wielkiego pecha tego dnia. Wstałem pospiesznie, zabrałem komórkę, wsadziłem do kieszeni i szybko poprawiłem włosy.
- Ja już idę. Przepraszam. - Próbowałem odwrócić się od niej jak najszybciej, żeby nie zadawała mi pytań.  
- Proszę. Zaczekaj. - Powiedziała to tak delikatnie, jakby bała się mnie zranić tymi słowami. Posłuchałem jej, bo jakże by inaczej. - Czemu tu siedziałeś? Chciałeś ze mną porozmawiać?
        Miałem zamiar potwierdzić to, bo bałem się prawdy. Mimo to, otrząsnąłem się, bo nie miałem pojęcia, o czym mógłbym chcieć z nią rozmawiać. Nie wykręciłbym się potem.
- Nie. Chciałem pogadać z Danem.
- Nie kłam.
        Miło, że uważała, iż moja ledwo wypowiedziana prawda, to oszustwo. Co więc miałem jej powiedzieć? Zdenerwowało mnie to, że myślała, iż tylko o niej myślę. Dawno zapomniałem o jej odrzuceniu. Miałem inne problemy. Musiałem jakoś ją w tym uświadomić.
- Mówię szczerze. Widziałem, że wchodził obok do tych idiotów i nie zdążyłem go zawołać, więc czekałem, aż stamtąd wyjdzie. - Pomyślałem, że jeżeli powiem jej stanowczo te zdanie, bez zająknięć w to uwierzy.
- Jimin. Martwię się o ciebie. Boję się, że wcale nie jesteś z Suri dlatego, że ci się podoba. Dziwnie sie zachowałeś, jak nas zobaczyłeś w parku.
- Masz rację. Ona mi się nie podoba. - Stwierdziłem oschle. - Jednak nie przejmuj się. To nie chodzi o ciebie. Twoje odrzucenie nie było dla mnie niczym wielkim. Po prostu polubiłem cię, lecz i tak było za szybko, by zrodziło się coś większego między nami.
- Przestań! - Krzyknęłam ze łzami w oczach. - Nie chcę byś mnie oszukiwał, tylko po to bym poczuła się lepiej. Całymi dniami myślę, czy cię za mocno nie zraniłam. Kocham Sungyeola i jestem z nim bardzo szczęśliwa, tylko czasami myślę, że nie zasługuję na niego, bo odrzuciłam ciebie. Tak więc wolałabym jakbyś był ze mną szczery. Dalej coś do mnie czujesz?
        Tego było za wiele. Musiałem wybuchnąć, bo nie byłbym sobą. Zdenerwowała mnie jej postawa i nie chciałem jej zdradzać szczegółów, ale przez mój przypływ złości, jako pierwsza dowiedziała się mojej słodkiej tajemnicy.
- Zrozum, że to nie ty jesteś problemem, tylko twój brat! - Wytrzeszczyła oczy na mnie. - Zaczynam dziwnie się przy nim czuć. Ja cały czas kłócę się z samym sobą w jego obecności. Boję się. To jest obecnie największy mój kłopot. Nie wiem co powinienem robić. Jego dotyk mnie peszy, jego wzrok, głos... dziwnie na mnie działają. Mam tego dość. Chcę sobie wmówić, że to tylko chwilowe, że mi przejdzie, lecz jest z dnia na dzień coraz gorzej. - Rozpłakałem się i klęknąłem na chodniku. Moje emocje dały górę. Jednak poczułem ulgę, że ktoś to wie.
- Czy ja się przesłyszałem? - Zamurowało mnie na ten głos.
        Czy on musiał wrócić właśnie w takiej chwili? Bałem się. Czułem, że teraz byłem w potrzasku. Jak miałem się z tego wykaraskać? Potrzebowałem pomocy. Pilnej.

Bardzo bałam się dodać ten rozdział, z taką końcówką. Nie wiem jak to odbierzecie. Trochę mnie to stresuje, bo pierwszy raz takie coś piszę. :O Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to. :/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz