Zapraszam do czytania tego rozdziału. W tym opo z każdym rozdziałem zastanawiam się, czy nie będziecie mieli ochoty mnie zabić. :D No to czekam na reakcje w komentarzach. :D
Małe nieporozumienie
Rozdział 30
*Saeron*
Niespodzianka o tyle się udała, że Sunggyu był zaskoczony moją obecnością. Cieszyłam się, że mnie wpuścił do siebie, bo miałam obawy, iż będzie kazał mi odejść. Połowa sukcesu była za mną. Chciałam tylko z nim porozmawiać. Wiedziałam, że będzie ciężko. Musiałam jakoś się postarać, by go nie spłoszyć i dał mi powiedzieć wszystko to co zamierzałam mu przekazać. Układanie przemów zanim zjawiłam się u niego nic nie pomogło, bo ostatecznie siedziałam z nim w pokoju i milczeliśmy. Układałam sobie wszystko w głowie, lecz bałam się wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Nawet przez moment myślałam o ucieczce, jednak zaszłam już daleko i nie powinnam się wycofywać. On także nie pomagał. Nic nie mówił. Jakby czekał właśnie na moje wyjaśnienia. Pewnie zadawał sobie pytania w tylu „Co ona tu robi?”, „Czemu nie da mi spokoju?” i tym podobne..
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego. On zaciskał pięści na swoich kolanach. Musiał się mocno denerwować tą sytuacją. Zmartwiło mnie to. Trzymałam go w niepewności. Musiałam wziąć się w garść.
- Ja.. – Powiedzieliśmy równocześnie, spoglądając na siebie.
- Ty pierwsza. – Zasugerował.
Normalnie kłóciłabym się o tę całą kolejność. W tym wypadku chciałam wyrzucić wszystko z siebie jak najprędzej. W końcu po to przyszłam.
- Dobrze. – Wydusiłam chwiejnym głosem. – Jestem na ciebie zła. – Na te słowa wytrzeszczył na mnie oczy. – Znowu… Znowu to zrobiłeś. Uciekłeś od tego co trudne, zamiast stawić temu czoła. – Ukradkiem zauważyłam, że chciał coś powiedzieć, więc szybko mówiłam dalej. – Nie potrafię cię znienawidzić, choćbym nie wiem co sobie wmówiła. Nie oszukam serca. Jestem w stanie zrozumieć, czemu się tak zachowałeś. Nie podoba mi się, że zwiałeś. Rozumiałabym to, gdybyś jednak kochał tamtą. Ja wiem, że jest inaczej. Wiem wszystko. Widziałam cię też… Zawahałeś się. Nie powinieneś słuchać Riyeon. Ona nawet mnie nie zna i nie powinna mówić co jest dobre dla mnie. – Moja wypowiedź była strasznie chaotyczna i miałam wielką nadzieję, że mimo to on ją zrozumie. – Proszę cię. Nie uciekajmy od tego co czujemy. – Mówiąc to dotknęłam jego ramienia.
Patrzył na mnie przerażony. Czego on się tak bardzo bał?
- Nie mogę….
- Możesz. – Przerwałam mu pospiesznie. – Ja na ciebie czekałam, odkąd wiedziałam, że odrzuciłeś tę kobietę. Miałam nadzieję, na to, że wrócisz i mnie znowu przytulisz. Powiesz, że już wszystko w porządku, że tylko chwilowo się zawahałeś. Ja wtedy stwierdziłabym, że ci wybaczam. Bez żadnych komplikacji. I prawie to zrobiłeś. Powiedz szczerze, co do mnie czujesz?
Znowu zapadła cisza. Czekałam cierpliwie. Moje serce waliło jak oszalałe ze stresu. Mogłam w końcu powiedzieć coś nie tak. Musiałam uważać na każde słowo, by go nie zniechęcić.
- Myślę o tobie dniami i nocami. Martwię się, że cię zraniłem. Uważam siebie za potwora. Nie rozumiem, jak mogłem to wszystko zaprzepaścić. Lecz wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina. Czuję, że jak znowu się zbliżymy, to nie będziesz szczęśliwa. Jestem idolem. Na pewno będą przeciwności, czasem nawet trudniejsze niż pojawienie się mojej byłej.
- Oto właśnie chodzi, że trzeba spróbować przetrwać to wszystko. Jeżeli oboje postaramy się…
- Proszę Saeron. Nie przekonuj mnie. Nie chcę niczego testować. Chcę byś była szczęśliwa, a ja na ciebie już nie zasługuję.
- Bzdura! – Krzyknęłam podnosząc się. – Ja wiem co innego. Zwątpiłeś w siebie. Pomyśl, jak było zanim pojawiła się ona. Jak dobrze się dogadywaliśmy. – Powoli zaczynałam brzmieć, jak zdesperowana. Po prostu nie wiedziałam już co mu mówić, aby zrozumiał.
Nie wiedziałam z jakiego powodu on także wstał. Nie zamierzałam dłużej powstrzymywać się. Musiałam to zrobić. Zbliżyłam się do niego i po prostu przytuliłam. Potem już same poleciały łzy. Zaczęłam nawet szlochać. On także objął mnie. Zaczął jedną rękę głaskać mnie po głowie. Od razu zrobiło mi się cieplej i przyjemniej. Nie chciałam końca tej chwili. Mimo to, lekko się odsunęłam. Spojrzałam w jego oczy. Widziałam, że cierpi. Po co on się powstrzymywał? Zaryzykowałam i zbliżyłam swoją twarz do jego. Musnęłam jego usta delikatnie, a on zamienił ten gest w głęboki pocałunek. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Poczułam tak wiele emocji w tej jednej chwili. Mimo to, szybko zaczęłam myśleć, co się wydarzy jak się od siebie już oderwiemy. Nie chciałam go już słuchać. Stwierdziłam, że to czas, by on pomyślał nad tymi rzeczami, które mu tego dnia powiedziałam. Kiedy skończył mnie całować, odskoczyłam jak poparzona.
- Muszę iść, bo nie zdążę wrócić do siebie.
Jego reakcja zadowoliła mnie. Widać było po nim, że nie chciał bym wracała. Chyba udało mi się swoje osiągnąć. Nie mogłam jednak spoczywać na laurach. Musiałam o niego walczyć. Pokazać mu jak bardzo mi na nim zależy, choć już nie tego samego dnia.
Dałam mu buziaka w policzek w pośpiechu.
- Zobaczymy się wkrótce. – Dodałam i po prostu wybiegłam od niego.
Na zewnątrz upewniłam się, że za mną nie idzie. Na szczęście nie wychodził. Miałam ochotę się popłakać ponownie, bo moje emocje wariowały. Powstrzymywałam się. Liczyłam na to, że do następnej mojej wizyty będzie już wiedział czego chce. Za to teraz musiałam poukładać jeszcze kilka innych spraw.
*Jira*
- Czy ja się przesłyszałem?
Mój brat pojawił się w takim momencie. Jimin wymyślał jakąś chorą wymówkę, jakby nie mógł wreszcie się przyznać co go trapi. Gdyby nie tyczyła się Dana, wszystko byłoby w porządku. A tak to bałam się, że on jeszcze uwierzy w te słowa i nic dobrego z tego nie wyniknie. Widać było, że Jimin był w potrzasku i potrzebował z tego wybrnąć, nie mając pojęcia jak. Postanowiłam uratować sytuację.
- On zmyśla. – Wystrzeliłam, przez co oboje na mnie spojrzeli zaskoczeni. – Mówi tak, by nie przyznać się, że coś do mnie czuje nadal.
- To prawda? – Dociekał nadal mój brat. Co ich ugryzło.
Jimin spuścił wzrok. Nie chciał chyba patrzeć na żadnego z nas. Wahał się nad odpowiedzią. Nie dziwiłam mu się z jednej strony.
- Ona ma rację. – Wydusił z siebie, po czym zamierzał już odejść, ale Dan go chwycił za ramię.
Jimin miał szok wypisany na twarzy w tamtym momencie. Zwątpiłam przez chwilę, że to co powiedziałam było prawdą. Szczerze to nie pomyślałam, że może coś się między nimi wydarzyło ostatnio. Dan mało ze mną rozmawiał odkąd byłam z Sungyeolem i często znikał, mówiąc, że idzie do Saeron. A Jimina nie widywałam również na dłuższy czas. Uświadomiłam sobie, że mogłam się bardzo mylić. Patrząc teraz na nich nie wiedziałam, czy powinnam zostawić ich samych.
- Czemu mnie zatrzymujesz? Ja chcę pójść do siebie. Może spotkam się jeszcze z…
- Przestań! – Wybuchnął Dan. – Mam dość. – Momentalnie złagodniał. - Widzę, że ją prędzej czy później rzucisz. Powiedz jej wcześniej, że nic z tego nie będzie. Ona zrozumie. Nie zmusisz się do uczucia względem niej. Nie ważne w kim się zadłużyłeś. Nie wykorzystuj osoby trzeciej. Przecież robisz jej tym nadzieję. - Domyślałam się, że mówił o Suri.
Nagle Jimin zrzucił jego rękę ze swojego ramienia i spojrzał w jego stronę.
- Nie będziesz mi nic mówił. Ja wiem co powinienem zrobić. To ty masz problem. Zakochałeś się we mnie, prawda? Chciałbyś, żeby to co nagadałem Jirze było prawdą? – Czemu on tak traktował Dana? Nic nie rozumiałam w tamtym momencie.
- Nic z tych rzeczy. Uspokój się. Masz ostatnio paranoje. Skoro uważasz, że okłamałeś Jirę, rozumiem. Staram się ci wierzyć. Tylko co teraz jest prawdą? To, że nadal coś do niej czujesz? – Czułam się zbyteczna podczas tej rozmowy.
Z drugiej strony bałam się jak to się potoczy. Wolałam zaczekać, bo nie wiedziałam, czy Dan nie będzie potrzebował wsparcia. Jimin za to ewidentnie chciał coś ukryć. Wtedy już pomyślałam, że na pewno nie chodziło o uczucia do mnie. Byłam ślepa, bo ubzdurałam sobie swoją winę w tym wszystkim.
- Nie czuję nic do niej. To było chwilowe zauroczenie, a ona sobie wymyśliła, że mam z nią nadal problem. Nie wiedziałem, co miałem powiedzieć, by w końcu mi uwierzyła, że nie żywię do niej nic większego.
- Rozumiem. – Odpowiedział spokojnie Dan, choć czułam, że nie do końca się to zgadzało ze stanem faktycznym. – Już cię nie zatrzymuję.
Jimin jak na zawołanie pobiegł w stronę swojego domu. A brat podszedł do mnie i nagle mnie przytulił. Byłam w szoku. Coś rzeczywiście było z nimi nie tak.
- Ja już go nie rozumiem. – Westchnął po tym zdaniu. – Zachowuje się coraz dziwaczniej.
- Nic mi o tym nie mówiłeś. – Stwierdziłam.
- Nie chciałem ci zawracać głowy. Przepraszam. Teraz też nie mam chyba siły o tym rozmawiać. Chodźmy do domu.
Gwałtownie się ode mnie odsunął. Ja zostałam na środku chodnika z masą pytań w głowie. Martwiłam się o nich obu. I jeden i drugi widocznie cierpieli. Czułam się strasznie bezradna w tej sytuacji.
*Hoya*
Wreszcie nadeszło popołudnie, kiedy miałem się spotkać z Woomin w celu potańczenia. Niby darowaliśmy sobie tylko jeden dzień, ale czułem, że brakuje mi tego. Bałem się, co to będzie, jak za niedługo wrócę do Seulu. Nie chciałem się z nią na długo rozstawać. Wiedziałem, że więcej niż spotkania w weekendy nie będzie mnie stać, a i to było chwiejne. Zastanawiałem się, czy rozsądnie było brnąć dalej w tę znajomość w takiej sytuacji. Zawsze kończyło się to myślą, że nie potrafiłbym się z nią pożegnać na zawsze. Wręcz przeciwnie.
Czekałem w jej szkole siedząc na ławce. Patrzyłem się w telefon, sprawdzając, co działo się obecnie w świecie gwiazd, bo ostatnio starałem się od tego odpocząć. Uśmiechałem się na widok zabawnych postów na twitterze moich znajomych z showbizensu. Tak się wciągnąłem, że nie zauważyłem, jak ktoś nachylał się nade mną, by podejrzeć na co patrzę. Kiedy się zorientowałem, uniosłem gwałtownie głowę, przez co nasze twarze były blisko siebie. Oczywiście była to Woomin. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Gdyby nie to, że miałem maskę nasuniętą na twarz, pewnie nie powstrzymałbym się od pocałowania jej.
- Już przyszłaś. – Stwierdziłem przełykając głośno ślinę.
- Owszem. – Rzekła z uśmiechem na ustach.
Ruszyliśmy na naszą salę, jak ostatnio. Kiedy byliśmy już gotowi do tańca puściłem muzykę. Jak zwykle robiliśmy to co kochamy, wczuwając się w rytm. Choć Woomin tańczyła ostatnio zdecydowanie inaczej. Wkładała więcej energii w swoje tańce. Wiedziałem, że próbowała w ten sposób wyładowywać swoje nerwy i nie do końca mi się to spodobało. Mimo to, nie mogłem się na nią napatrzeć w takich momentach.
Podczas przerwy jaką sobie zrobiliśmy, zasiedliśmy na ławce i piliśmy butelkowaną wodę. Nie mogłem dłużej siedzieć w takiej ciszy jaka panowała między nami.
- Woomin. Czy ja mogę w końcu czegoś się dowiedzieć? Chciałbym ci pomóc. Jesteś codziennie podenerwowana, od spotkania tego drania w szkole. Boisz się go, czy coś?
- Miałam nadzieję, że nie będziesz o niego pytał. Spokojnie. Już jest lepiej. Pogodziłam się z Riyeon nawet. – Na końcu tego zdania kąciki jej ust uniosły się ku górze, co mnie zadowoliło.
- Cieszy mnie to. Lecz martwię się, że nie chcesz mi nic mówić. Czuję, jakbyś mi nie ufała. – Dodałem smutnym głosem.
- To nie tak. Ja… - Zawahała się. – Boję się, co o mnie pomyślisz, jak usłyszysz prawdę. Na dodatek uważam, że ta historia jest nie warta opowiadania jej tobie. W końcu traktujesz mnie jako partnerkę do tańca i nic poza tym. Czyż nie?
Czułem, że to ostatnie pytanie było podchwytliwe. Wyglądało to tak, jakby nie była pewna swojego zdania i chciała usłyszeć odpowiedź, co ja o tym myślę. Nie chciałem potwierdzić tego, bo już nie była tylko tym. Nie chciałem też od razu zdradzać moich uczuć. Byłem w lekkiej kropce i w myślach doszukiwałem się jakiejś dyplomatycznej odpowiedzi.
- Nie jestem pewien, czy masz rację. – Wiedziałem, że to zdanie wiele jej nie powie, a o to mi chodziło.
- Jak to?
- Nie będę już na ciebie naciskał. Wróćmy do tańca. – Mówiąc to wstałem i ruszyłem na środek parkietu, zostawiając ją z zadanym pytaniem. Musiałem jej namieszać w główce, bo nie byłbym sobą.
*Saeron*
Musiałam zaprosić Dana do siebie, by omówić kilka spraw i opowiedzieć mu, jak poszło mi w Seulu. Byłam strasznie podekscytowana. Tylko on wiedział, co tak naprawdę planowałam i miałam wielką nadzieję, że wszystkich tym zaskoczę. Martwiło mnie jednak to, że przez telefon upewniał się, czy nie ma Jimina w domu. Ten na szczęście gdzieś wyszedł. Nie wiedziałam co się z nimi dzieje, ale oboje wyglądali, jakby się nie dogadywali ostatnio.
Oczywiście mój przyjaciel zjawił się, jak zwykle punktualnie. Przygotowałam nam po herbatce i odkroiłam po dużym kawałku sernika. Siedzieliśmy tak chwileczkę w milczeniu delektując się ciepłym napojem.
- No to opowiadaj. – Zaczął Dan.
- Mamy to! Rozmowa za tydzień. – Oznajmiłam z szerokim uśmiechem.
- Myślisz, że dostaniemy się oboje do tej samej pracy? – Zaskoczył się.
- Owszem! Teraz tylko zagadanie do Jimina i dziewczyn, choć one jeszcze mają studia, więc pewnie zostaną tu. Może ktoś jeszcze z nami by wyjechał? Fajnie by było. Potem przyjdzie nam znalezienie mieszkania i można się przenosić. – Mówiłam to wszystko w szybkim tempie.
- Widzę, że nie możesz się doczekać. – Zaśmiał się. – Cieszę się, lecz coś czuje, że Jimin z nami też nie wyjedzie. – Odparł już smutniej. – Ale najpierw opowiedz jak poszło ci z Sunggyu?
- A tak… - Westchnęłam. – Z jednej strony dobrze. Zrobiłam mu chyba niezły mętlik w głowie. Niestety nie dało się mu przemówić wprost, więc użyłam innych środków.
Tym razem spojrzał na mnie z przerażeniem, wyobrażając sobie zapewne różne dziwne sytuacje. Szybko musiałam rozwiać jego wątpliwości.
- Spokojnie. Pocałowałam go, powiedziałam co chciałam, rzekłam do zobaczenia i wyszłam. Tak by nie zdążył nic odpowiedzieć. Musi to przemyśleć. – Mówiłam tym razem dokładnie akcentując każde zdanie.
- Rozumiem. – Odetchnął z ulgą. – Teraz pozwól, że powiem ci co się dzieje.
Zdziwił mnie tym stwierdzeniem. Czyli nic mi się nie przewidziało i coś było na rzeczy? On i Jimin pokłócili się o coś czy co? Zamiast poczekać, aż on coś powie, już snułam domysły.
- Nie rozumiem zachowania Jimina. Ja nie zmieniłem się wcale względem niego. On za to teraz jest zły na mnie o wszystko. Najpierw mnie przeprasza, za chwile drze się, bym go nie dotykał. Na dodatek chwali się tą całą Suri na wszystkie strony, jak z nim jestem, a nie wyglądają na szczęśliwą parę. A i jeszcze wydarzenie z wczoraj. Wykrzyczał do Jiry, że tak jakby coś do mnie czuje. Mi powiedział znowu, że dlatego to wymyślił, żeby ona dłużej nie myślała, że nie zapomniał o niej. Coś mi się wydaje, iż jednak boi się przyznać przede mną, że rzeczywiście coś jest na rzeczy. Nie wiem już co myśleć.
Moje oczy pewnie wyglądały, jakby miały zaraz wyskoczyć na wierzch. Byłam w szoku. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Mimo to, rzeczywiście to brzmiało, jakby Jimin bronił się przed uczuciami.
- Może spróbuję coś z niego wyciągnąć. W końcu jestem jego siostrzyczką. I swego czasu dużo o nim wiedziałam. Ostatnio się zamknął w sobie. Będę musiała się postarać, by czegoś dowiedzieć, lecz obiecuję, że będę robić co w mojej mocy.
- Nie musisz.
- Muszę. Oboje jesteście dla mnie ważni i zrobię to dla was obydwu. – Tym akcentem zakończyłam dyskusję na ten temat.
Musiałam znaleźć sposób na podejście Jimina. Postanowiłam najpierw powiedzieć mu o moich planach, a w zamian za to, on mógłby mi powiedzieć co się z nim dzieje. Nie miałam jednak pewności, że pójdzie łatwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz