Podaje wam kolejny rozdział. Wiem już ile będzie trwało jeszcze to opowiadanie. :D Nie powiem wam oczywiście. Niestety jak sobie pomyślę, że skończę je kiedykolwiek pisać, to robi mi się smutno. Wiem, że mam tak z każdym opowiadaniem, ale z każdym kolejnym to uczucie jest coraz gorsze. ;-;
Dziękuję za wspaniałe komentarze pod rozdziałami i zachęcam do komentowania także tego rozdziału. :)
Małe nieporozumienie
Rozdział 32
*Woomin*
Tego dnia nie chciałam się spotykać z Howonem. Riyeon zaprosiła mnie do swojego mieszkania. Chciała by nasza przyjaźń wróciła na dawny tor. Cieszyło mnie to ogromnie i strasznie na to liczyłam, że się dogadamy jak kiedyś. Bałam się troszkę spotkać z Jimin. Ona nigdy nie powiedziała do mnie złego słowa, lecz też nie wiedziałam jakie jest jej zdanie o naszej przeszłości. W końcu też się z nami wtedy przyjaźniła. Uwielbiałam ją. Też często jej się zwierzałam, bo była dobrym słuchaczem.
Kiedy zapukałam do drzwi, to otworzyła mi jakaś uśmiechnięta dziewczyna, której nie znałam. Musiała to być ich współlokatorka Saeron. Wyglądała na milutką osobę. Zaraz za nią ukazał się Jimin. Kiedyś jego siostra przedstawiła go nam. Był wtedy strasznym łobuzem. Miałam nadzieję, że z tego wyrósł.
- Witaj Woomin! – Krzyknęła dziewczyna, bo widocznie powiedzieli jej, że to ja przyjdę.
- Ty jesteś Saeron? – Zapytałam niepewnie.
- Owszem. – Przytaknęła. – A to…
- Znam go przecież. – Zaśmiałam się.
- Ah, ja zapominam, że twoja przyjaciółka jest jego siostra. – Tym razem to ona zachichotała.
- Dawno się nie widzieliśmy. – Odrzekł z łobuzerskim uśmiechem sam zainteresowany. – Nie przejmuj się moją obecnością. Wyrosłem z bitew na poduszki.
W kuchni już czekały na nas Riyeon i Jimin. Na stole leżały babeczki, najprawdopodobniej upieczone przez tę drugą. Zawsze lubiła coś upichcić. Widocznie nie zmieniło się to. Usiadłam z nimi. Obie szeroko się uśmiechały. Za mną z przedpokoju przydreptała ta Saeron i Jimin.
- Ja tylko zajmę chwilę. – Wtrąciła. – Wiecie. Muszę wam co oznajmić, a ostatnio się wymijałyśmy tylko. Przepraszam, że tak przy waszej koleżance. Widzicie. Wyjeżdżam do Seulu.
Obie wytrzeszczyły na nią oczy. Jimin wyglądał jakby już to wiedział. A mi zaświeciła się lampka. Wyjazd do Seulu. Ile bym dała, żeby się tam wyprowadzić na stałe. Z dala od kontrolującej mnie rodziny. Blisko Howona…
- Jadę z Danem, możliwe, że z Jiminem, jak się zdecyduje i fajnie byłoby kogoś jeszcze wziąć. Im nas więcej osób podzielimy rachunki będzie łatwiej, co nie? Mieszkania jeszcze nie znalazłam, jednak Dan i ja chyba dostaniemy pracę. No i dostałam się tam na studia.
- Studia? – Wydukała zaskoczona Riyeon.
- Od dawna na nie odkładałam. Wiele razy myślałam, że się poddam, ale stwierdziłam, że powinnam zadbać o swoją przyszłość.
- A mogłabym do was dołączyć? – Wystrzeliłam, nie przemyślając tego wcale.
Tym razem wzrok każdego zwrócił się na mnie. Poczułam się z lekka speszona.
- Oczywiście, że możesz. Byłoby idealnie. – Stwierdziła Saeron.
- Jesteś tego pewna? – Wyskoczyła na mnie Riyeon. – Dopiero co odnowiłyśmy kontakty, a ty znikniesz? – Poczułam w jej głosie smutek i zrobiło mi się przykro.
- Wiecie… - Postanowiłam być całkowicie szczera. – Czuję się osaczana przez rodziców. Ta szkoła nie jest tym czego chciałam. A na dodatek. Howon wyznał mi uczucia i prosił bym z nim jechała. Wtedy nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo w końcu to trochę jak skok na głęboką wodę. Teraz jak słyszę, że oni tam jadą, pragnęłabym do nich dołączyć i wreszcie zająć się moimi marzeniami, oderwać się od kontroli rodziców.
- Rozumiem to. – Odparła Jimin. – W końcu masz prawo decydować o sobie, a im dalej od nich będziesz tym bezpieczniej.
- Smutno mi trochę, jak pomyślę, że wyjedziesz tak daleko. Z drugiej strony, zasługujesz na to. – Dodała Riyeon.
Byłam tak rozpromieniona takim przebiegiem sytuacji. Pragnęłam, by urzeczywistnić to wszystko. Ostatecznie Saeron została z nami w kuchni i opowiadała jak to widzi. Dowiedziałam się także, że bardzo blisko przyjaźniła się z Jiminem. Zaskoczyło mnie to, bo ja go pamiętałam jeszcze jak był rozwydrzonym nastolatkiem. Tyle się zmieniło. Zauważyłam jeszcze, że troszkę był skrępowany, jak mówiliśmy o wyjeździe. Coś go gnębiło. Nie był pewny, czy chce jechać. Ciekawość mnie zżerała, lecz nie wiedziałam, czy mogłam zapytać o co chodzi. A no i śmieszyło mnie to, że ja miałam się ku sobie z Howonem, Jimin była z Woohyunem, a Riyeon z Dongwoo. Wszystkie trzy przyjaciółeczki miały chłopaków, którzy się przyjaźnili. Takie rzeczy były rzadkością.
W domu oznajmiłam, że postanowiłam wyjechać. Rodzice nie protestowali. Pewnie nie wierzyli w to, że uda mi się to zrobić. Z drugiej strony uznałam to za dobry znak i już planowałam, jak to powiem Hoyi. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć, jak cieszy się z tego powodu.
*Danyoung*
Rozmawiałem z Jirą, a raczej słuchałem jej narzekań. Płakała co jakiś czas. Smutno jej było, ponieważ wkrótce musiała pożegnać się z Sungyeolem. Bała się o ich związek. Zazdrościłem jej problemu. Może było to chore. Jednak, to ja byłem tym, który nie miał tak łatwo z znalezieniem kogokolwiek. Wtedy pomyślałem o Jiminie i jego słowach wypowiedzianych tamtego wieczoru. Dałbym wszystko, by to była prawda. Z drugiej strony, nie miałem pojęcia, czy mogłoby nam się udać.
Jak na zawołanie dostałem od niego wiadomość na telefonie. Wyświetliłem ją pospiesznie. Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia przez jej treść.
„Przyjdź do klubu. Teraz. Chcę porozmawiać.”
Wystraszyłem się troszkę. Zastanawiałem się, czy powinienem iść. Jakoś nagle zmieniłem zdanie co do tego, że chciałbym by coś do mnie czuł. Wiedziałem jaką trudność sprawiało mu to co mówił wtedy. Bał się tego uczucia. Byłem głupi. Jak mogłem przez chwilę pomyśleć, że to nie była prawda. Przecież czuć było w tej wypowiedzi wszystkie emocje. Niestety była to w większości rozpacz. Postanowiłem sobie, że jeżeli on mi wyzna wreszcie to szczerze, to odrzucę go. Nie chciałem robić mu kłopotu. A skoro wcześniej podobały się mu dziewczyny, zapewne znajdzie się kiedyś taka, która wybije mnie mu z głowy. Z tym oto przekonaniem, przeprosiłem siostrę i poszedłem w wyznaczone przez niego miejsce.
Droga była ciemna, bo było już późno. Taka aura sprzyjała moim przemyśleniom. Układałem przemowy w myślach. Chciałem pomóc Jiminowi. Nie mogłem myśleć tylko o sobie, że to szansa dla mnie. Byłoby to egoistyczne.
Niestety to co zastałem w klubie mnie nie zadowoliło. Jimin siedział przy ladzie. Wyglądał na wstawionego. Sączył pewnie już nie pierwszy drink i wpatrywał się w dno szklanki. Byłem wściekły. Chciał rozmawiać pijany? To nie był dobry pomysł. Pewnie zapomniałby wszystko na drugi dzień. Podszedłem do niego i usiadłem obok. Spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Uśmiechnął się do mnie niespodziewanie, przez co we mnie coś drgnęło. Musiałem być jednak silny.
- Cieszę się, że już jesteś. Posłuchaj. Czemu te wszystkie ładne dziewczyny nie robią już na mnie wrażenia? Totalnie się wypaliłem?
- Masz Suri. – Przypomniałem mu. – Nie powinieneś się rozglądać za innymi.
- Chcę z nią zerwać. – Powiedział stanowczo. – Muszę to zrobić, bo nic z tego nie będzie. Tylko co gorsza ona nie pozwala mi ze sobą zerwać bez powodu. Dziś miałem kolejne podejście. Twierdziła, że potrzebujemy jeszcze czasu i przekonam się do niej. Ja wiem, że tak nie będzie, ale boję się jej powiedzieć prawdę. Na razie udało mi się to tylko powiedzieć Saeron, a i tak było bardzo ciężko. Jednak jest lepiej, jak ktoś wie jak się czuję.
Byłem zaskoczony, że Jimin zwierzył się Saeron. Wiedziałem, że chciała z nim porozmawiać, lecz nie chciała mi opowiedzieć o rezultatach, bo w końcu była to tajemnica między nimi. Musiałem to uszanować, nawet jeżeli byłem w to zamieszany. Byłem za to ciekaw, co ona mu doradziła. Z tego co widziałem to przede wszystkim kazała mu zerwać z Suri. To była prawda, że nie mógł z nią być, skoro wiedział, że nie będzie między nimi nic. Nie mógł jej robić więcej nadziei.
- Ah. Ciężkie te życie. Nie wszystko jest takie klarowne i proste w nim. Myślę, że ty domyślasz się prawdy. Jesteś bardzo inteligentny. Chodźmy do domków. Jest późno. – Mówił jak najęty, a język mu się powoli plątał.
Kiedy wstał, to ewidentnie zakręciło mu się w głowie. Widać to było po jego mimice twarzy. Gdy zrobił pierwsze kroki, już widziałem, że się chwiał. Stwierdziłem, że muszę go odprowadzić, bo nie mogłem ręczyć, że w takim stanie trafiłby cały i zdrowy sam, a ja pewnie martwiłbym się potem o niego.
Wyszliśmy z klubu i szliśmy obok siebie. Nagle on skręcił w jeden w ślepych zaułków bez słowa. Nie rozumiałem czemu to zrobił i poszedłem za nim. Zatrzymał się i zaczął rozglądać. Stanąłem obok niego, a on niespodziewanie uwiesił się na mojej szyi obejmując ją ręka.
- Tutaj raz dorwały mnie zbiry. Głupia sytuacja.
- Chodźmy już. Gadasz od rzeczy. – Marudziłem troszkę.
Wtedy skierował na mnie swój wzrok. Patrzył mi w oczy, co mi się nie spodobało. Czułem się niekomfortowo.
- Czemu musisz tak na mnie działać? – Zapytał, czym sprawił, że zadrżałem. – Czemu nie jesteś dziewczyną?
Już chciałem jakoś wyjść spod jego ramienia, bo źle działała na mnie ta sytuacja. Wtedy on delikatnie złożył mi na ustach całusa. Był to szybki i dziecinny gest. Przez niego niestety zabiło moje serce szybciej. Bałem się, że w takim tempie to ja się w nim zakocham i nie będzie odwrotu. Nie chciałem tego, lecz jakby do tego doszło, już nie chciałbym, by Jimin o mnie zapomniał.
- Nie było to takie złe. Takich dreszczy nie czułem już dawno całując się prawdziwie z dziewczyną. A to tylko buziak. – Mówił jakby do siebie, a ja nie miałem pojęcia co robić. – Czemu ja się w ogóle boję związku z facetem? Wyjaśnisz mi? Jestem głupi.
Po tych słowach zrobił coś gorszego. Przysunął się do mnie i pocałował mnie tym razem tak prawdziwie, od czego zrobiło mi się aż gorąco. Także szybko się odsunął. Lecz ta krótka chwila wystarczyła, bym zrozumiał, że dla nas już było za późno. Musiałem podświadomie zaczynać coś czuć do niego ostatnio. A on także nie mógł się już niczego wyprzeć.
- Mogłoby to wyjść. – Rzekł uśmiechając się do mnie, przez co zapragnąłem wtulić się w niego.
- Porozmawiajmy o tym na trzeźwo. Dobrze? – Ocknąłem się.
Przytaknął mi i ruszył z powrotem na drogę bez słowa. Szedłem tym razem troszkę bardziej za nim. Bałem się zrównać z nim kroku, spojrzeć mu w oczy. Wiedziałem, że będą peszyć mnie teraz te czynności po uświadomieniu sobie mojej sytuacji. Nie miałem pojęcia co się z nami stanie. Liczyłem tylko, że tym razem zacznie się już jakoś układać. Bo ostatnie kłótnie były dla mnie męczące.
*Sunggyu*
Siedziałem niecierpliwie czekając na powrót Sungjonga. Zawsze się martwiłem, jak wracał późno, choć tego nie okazywałem mu. W końcu był z nasz najmłodszy i miał na tyle dziecinny styl bycia, że uważałem, iż nie da sobie rady w niczym sam. To było trochę głupie podejście. Zachowywałem się jak nadopiekuńczy rodzic. Dlatego tłumiłem w sobie te odczucia. Nie chciałem, by reszta zespołu mnie wyśmiewała.
Na dodatek nie lubiłem ostatnio siedzieć sam przez to, że na okrągło myślałem o Saeron. Chciałem ją zobaczyć. To może i było głupie. Liczyłem, że wkrótce zjawi się w progu dormu. Powinienem do niej napisać. Zapytać jak się ma. Pokazać jej, że jednak się poddaje i chcę z nią spróbować na nowo. Bałem się to zrobić. Podziwiałem jej odwagę i determinację. Mi tego bardzo brakowało. Wydawałem się sobie taki bezsilny. Wyciągałem dużo razy telefon i próbowałem nacisnąć zieloną słuchawkę przy jej imieniu, bądź pisałem wiadomości tekstowe, które potem kasowałem. Kilka z nich zapisało mi się w kopie robocze. Wszedłem na ten folder by je pousuwać.
„Powiedziałaś do zobaczenia. To znaczy, że jeszcze wpadniesz?”
„Miło było cię zobaczyć. Zapomniałem ci to powiedzieć.”
„Przepraszam za wszystko.”
„Tęsknię.”
„Śpisz już?”
„Co teraz robisz?”
„Czujesz się dziś dobrze?”
Tyle tego pisałem. Czemu tak trudno było mi nacisnąć wyślij? To nie wymagało zbyt wiele wysiłku. Wszedłem na rozszerzone opcje. Wybrałem „usuń wszystko”, ale mój nieszczęśliwie gruby paluch kliknął jakby dwie pozycje i załapało oczywiście tę drugą. Jakie było moje przerażenie, kiedy pojawił się komunikat, że wszystkie wiadomości zostały wysłane do odbiorcy. Siedziałem gapiąc się w ten ekran. Nie wiedziałem co ja powinienem zrobić. Nie dało się już tego wycofać. Stresowałem się tym, co ona pomyśli. Nagle ukazało się przychodzące połączenie od niej i już miałem je odrzucić. Z drugiej strony stwierdziłem, że to dziecinne i jednak odebrałem.
- Halo? – Przywitałem ją drżącym głosem.
- Sunggyu? Czemu nagle wysłałeś mi tyle smsów?
Zastanawiałem się nad jakaś wymówka, lecz żadna nie przychodziła mi do głowy. Przełknąłem głośno ślinę. Nie chciałem w żaden sposób już uciekać. Niestety nie potrafiłem zdobyć się na szczerość. Miotały mną wszelkie emocje.
- Miałem je w kopiach roboczych. – Nie skłamałem, mając nadzieję, że nie będzie pytała, dlaczego tam były.
- Rozumiem. Czyli nie zamierzałeś ich wysłać?
- Nie no… Bo wiesz… - Westchnąłem głęboko. – Zamierzałem pisząc je. Potem się wycofywałem. Wreszcie chcąc je usnąć, wysłałem. – Przez moment byłem z siebie dumny za szczerość.
- Och. – Zaskoczyła się. – W takim razie ci na nie odpowiem. – Oznajmiła. – Tak wpadnę. Dokładnie to niedługo, bo znowu mam sprawę do załatwienia w centrum. Ja także cieszyłam się widząc ciebie. Nie przepraszaj. Miałeś ciężko i ja to rozumiem. Także tęsknię. Jak słyszysz, to nie śpię. Rozmawiam z ważną dla mnie osobą i czuję się cudownie. Właśnie moja nadzieja na lepsze jutro się powiększyła.
Te słowa sprawiły, że po moich policzkach zleciały łzy. Ona była cudowna. Jak mogłem tak bardzo ją ranić, tak bardzo próbować od niej uciec. Nie zasłużyła na takie traktowanie. Ja nie zasłużyłem na nią. A jednak nadal chciała ze mną być, nadal coś czuła. Miałem ochotę ją w tamtym momencie wyściskać. Niestety była tak daleko ode mnie.
- Czuję, że dzisiejszej nocy nie prześpię. – Stwierdziła. – Będę myślała o tym jak wspaniale byłoby, gdybyś był obok mnie w tej chwili.
- Nie rób tego. Zrobi mi się smutno z tego powodu. Wolałbym, żebyś się wyspała.
- A ja wolałabym być obok ciebie. Człowiek nie może mieć wszystkiego.
Uśmiechnąłem się na te słowa. Rozbawiła mnie. Była daleko, ale nawet ta odległość nie przeszkodziła jej w poprawieniu mi humoru. Rozmawialiśmy tak dość długo. Jak przyszedł Sungjong, wszedłem do swojego pokoju. Mówiliśmy nadal. Ona opowiadała mi o różnych wydarzeniach z ostatnich dni. Ja w większości słuchałem i komentowałem jej historie. Czasami irytowałem ją czymś, oczywiście żartami, przez co się oburzała nie orientując się, że robiłem to specjalnie. Nie chciałem się rozłączać. Zerwaliśmy nockę na tej pogadance. Poczułem się senny około szóstej nad ranem, a ona musiała już wychodzić. Z łóżka, w którym się położyła bez możliwości skorzystania z niego. Przez te dwa czynniki musieliśmy się rozłączyć. Nie smuciło mnie to. Postanowiliśmy zadzwonić do siebie znowu, jak ona wróci z pracy. Wiedziałem, że tak szybciej minie mi czas do jej wizyty, o której swoją drogą nie chciała opowiadać. Miałem już ustalone, co jej powiem, kiedy się zjawi. Chciałem ją też przytulić, pocałować. Obiecać jej, że już nie zostawię jej samej. Zrozumiałem co było tak naprawdę błędem. Nie pojawienie się w jej życiu, a próba wymazania się z niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz