wtorek, 15 listopada 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 6

Z reguły to opowiadanie piszę krótko, ale ten rozdział troszkę mnie poniósł, bo nie chciałam dzielić tego już. Mam nadzieję, że spodoba wam się rozwój wydarzeń w nim. Czekam na komentarze.

Miłosny scenariusz
Rozdział 6

*Kyurin*

        Weszłam do domu pełna nadziei na święty spokój. Pękała mi głowa, bo reżyser tego dnia nieźle dawał nam popalić swoim megafonem. Denerwowały go małe pomyłki. Przez to miałam jedynie ochotę na moje łóżko. Zdziwiłam się kiedy ujrzałam sportowe auto pod naszym domem, jednak jak już byłam w środku przypomniałam sobie, że mieliśmy mieć gości. Moi rodzice stali z jakimiś dwoma mężczyznami w salonie. Jeden z nich pracował z tatą wiele lat, a drugi wyglądał bardzo młodo. Możliwe, że jego wiek był zbliżony do mojego. Na dźwięk zamykanych drzwi, spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko i podszedł pospiesznie.
- Jestem Richard. - Tymi słowami uświadomiłam sobie, że wcale nie był Koreańczykiem.
- Ja jest...
- Wiem. Miło cię poznać Kyurin. - Rzekł wyciągając dłoń w moją stronę.
        Z grzeczności wyciągnęłam także moją, a on uniósł ją i kłaniając się musnął ustami. Dobre sobie. Podrywacz pierwsza klasa. Zaczynałam rozumieć, po co rodzice chcieli mnie na tym spotkaniu. Wiedziałam, że muszę szybko zniechęcić chłopaka do mnie. Najpierw chciałam zbadać grunt. Poszłam za nim posłusznie do salonu, udając zaskoczoną.
- Córeczko. Richard to bardzo bliski mi pracownik. Już od jakiegoś czasu wykazuje się i chciałem ci go przedstawić. – Zaczął wychwalać go ojciec. Miałam ochotę prychnąć z zażenowania.
- Cieszę się, że zaprosił mnie pan, bo widzę, że co do Kyurin nie kłamał pan ani trochę. Jest piękna. – Mówiąc to spojrzał na mnie z takim dziwnym błyskiem w oku.
        Byłam zdenerwowana tą sytuacją i nie wiedziałam, czy powstrzymać się od wybuchu, czy może jednak pokazać swoje rogi. Z jednej strony chciałam mieć święty spokój i nie słuchać potem narzekania rodziców, a z drugiej miałam nieodpartą ochotę utrzeć nosa temu człowiekowi. Czy on myśli, że może wszystko, bo jest amerykański, czy jakiś tam?
- Jesteście młodzi i pewnie nudzą was rozmowy dorosłych, może weźmiesz i porozmawiasz z Richardem u siebie? – Zapytała moja mama, czym dźwignęła mi już totalnie ciśnienie. To zabrzmiało tak, jak kiedyś mówiono do mnie w dzieciństwie, bym poszła się pobawić z koleżanką, bądź kolegą.
- Z chęcią pójdę do pokoju. – Wycedziłam przez zęby. – Ale sama. – Dodałam z poważnym akcentem i ruszyłam do siebie. Ciekawa byłam jakie nastąpią konsekwencje mojego zachowania.
        Położyłam się na łóżku i patrzyłam się w sufit. Czekałam aż te gbury pójdą sobie i będę mogła iść zjeść. A na dodatek chciałam mieć za sobą kazanie. Usłyszałam pukanie do drzwi w nadziei, że to ojciec przyszedł na mnie nakrzyczeć. Niestety kiedy powiedziałam oschłe "proszę" w drzwiach ukazał się ten bezczelny blondyn z uśmiechem na twarzy. Co go jeszcze cieszyło? Nie miałam zielonego pojęcia.
- Widzę, że masz charakterek. - Zwrócił się do mnie.
        Ja usiadłam na łóżku, żeby nie leżeć przy tym obcym człowieku. Nie żebym przejmowała się, że to niegrzeczne. Po prostu czułabym się niekomfortowo.
- Nie lubię towarzystwa moich rodziców. - Stwierdziłam szczerze, bo zawsze się nudziłam przy każdym kogo mi chcieli przedstawiać.
- Widzę. Oceniasz mnie po okładce. To bardzo niedobrze. - Mówiąc to rozglądał się po pokoju. - Ja chciałem być miły. - Dodał udawanym smutnym głosem. - Twoi rodzice chcieli byśmy się dogadali. Podobałaby się im perspektywa nas razem.
        Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Powstrzymałam się, by nie wyjść na jakąś mało inteligentną osobę. Myślałam nad tym, co mu powiedzieć, by dopiec tak, iż nie chciałby nawet na mnie spojrzeć. On niestety uprzedził mnie w swoich słowach.
- Widzę, że ci się to nie podoba. Nie próbuj mnie zniechęcać do siebie. Na pierwszy rzut oka podobasz mi się. Chciałbym cię także do mnie przekonać. - Zasugerował, na co prychnęłam kpiąco.
- Nie uda ci się to. Nie interesują mnie ustawione związki. Wierzę w prawdziwą miłość i mam dość takich zarozumiałych idiotów, co myślą, że jak są Amerykanami, mają kasę i wygląd, to mogą mieć każdą. - Wypowiedziałam bardzo szybko, wszystko, co mi ślina przyniosła na język.
- Yah. Jaka pyskata się znalazła. A kto powiedział, że nie potrafię sprawić, że zakochasz się we mnie?  - Po tych słowach dosiadł się bardzo blisko mnie i zbliżył do mojej twarzy swoją na niebezpieczną odległość, na co wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia. Bezczelny to było mało powiedziane.
- Jeśli myślisz, że uda ci się wkupić w łaski moich rodziców wyrywając mnie, to bardzo się zawiedziesz. - Odfuknęłam odwracając od niego wzrok, by nie poczuć się niepewnie. Rzadko faceci bywali mnie tak blisko.
- Jeszcze zobaczymy, Kyurin. - Wyszeptał mi to do ucha, przez co przeszły mnie ciarki, lecz te wcale nie były przyjemne.
- Zachowujesz się jak psychol. - Rzekłam odpychając go, przez co upadł na łóżko, a ja momentalnie z niego wstałam i wyszłam z pokoju.
        Miałam zamiar powiedzieć rodzicom, że nie chcę go więcej widzieć, żeby nie myśleli, że ich misterny plan to dobry pomysł. Już prawie weszłam na schody, by po nich zejść do salonu, ale ten dureń pociągnął mnie za rękę i obrócił przodem do siebie. Dzieliła nas zerowa odległość. Moje serce zabiło bardziej ze strachu, niż przez bliskość z nim.
- Słuchaj. Ze mną nie będziesz zadzierać. - Mówił cicho, by nikt nie zorientował się co się dzieje, a w jego głosie wyczuć się dało wściekłość i irytację.
- Puść mnie, bo zacznę krzyczeć. - Wycedziłam przez zęby.
- Zamknę ci buzię, to nie będziesz mogła. - Oczywiście po tych słowach, zrobił co zapowiedział.
        Wymusił na mnie pocałunek. Bardzo natarczywy. Mój pierwszy. Miałam kiedyś chłopaka nie jednego, ale żadnemu nie udało się zaliczyć tego kroku, gdyż lubiłam grać niedostępną, a teraz skradł mi go taki idiota. Łza poleciała z mojego oka i jakaś niewyobrażalna siła obudziła się we mnie, dzięki czemu odepchnęłam go. Uderzyłam go w twarz tak, że dźwięk rozniósł się echem.
- Znikaj mi z oczu! - Krzyknęłam, a raczej bliżej było mi do pisku.
- Jeszcze będziesz tego chciała. - Wyszeptał i zszedł, bo było już słychać głuche wołanie mojego taty "Co tam się dzieje?".
        Pewnie zamierzał opowiedzieć zmyśloną historyjkę moim rodzicom. Ja jednak nie miałam siły zejść i obronić się. Wolałam zamknąć się w pokoju po takim upokorzeniu. Czułam się, jakby mnie czymś zainfekował. Obrzydzenie w ustach sprawiało, że wykrzywiałam moją buzię na wszystkie strony. Oczywiście chwilę później ktoś zakłócił mój spokój. Stety, bądź niestety był to tata. Wszedł bez pukania i z naburmuszonym wyrazem twarzy.
- Jak mogłaś się tak zachować? - Nawet nie wiedziałam jak, mimo to nie miałam siły się kłócić. - Jutro szykuj się na jazdę autobusem. Zabieram ci kluczyki do tego grata, bo widocznie jesteś za bardzo rozpuszczona i nie powinnaś była dostawać od nas takich prezentów.
        Zawrzało we mnie. Ja jestem rozpieszczona? Wiedziałam, że długo nie wytrzymam w tym mieszkaniu. Wpadłam w furię i rzuciłam jedną z poduszek w ojca. Miałam dość jego i tego domu, który nie wyglądał nigdy jak dom kochającej się rodziny. Kochałam ich, bo w końcu to rodzice, wychowali mnie... Jednak wiecznie brakowało mi jednego najważniejszego czynnika w nim, może dlatego, że nigdy nie byłam ich prawdziwą córką.
- Bierz sobie wszystko co mi dałeś. Nawet wywal mnie stąd. Ja spokojnie sobie bez was poradzę. Bo jedyne co mi dajecie to pieniądze.
        W tym momencie chyba go coś dotknęło. Byłam gotowa, że podejdzie i uderzy mnie w twarz, a on najzwyczajniej po prostu wyszedł. Stwierdziłam, że to najwyższy czas, by znaleźć swoje lokum. Miałam oszczędności odłożone z prac sezonowych, a że teraz miałam mieć przez jakiś czas stały dochód, to mogłam sobie pozwolić na spróbowanie życia na własną rękę.

*Junmyeon*

        Widziałem, że coś się dzieje z Kyurin od rana. Trzęsła się cały dzień i powstrzymywała od wybuchu na co poniektóre osoby ze stafu. Starała się być miła i uśmiechnięta, lecz kiedy stała już sama, to przeklinała coś pod nosem, albo zamyślała się ze smutnym wyrazem twarzy. Nie wiedziałem, jak mógłbym dopytać ją, co się stało. Na lunchu chciałem do niej zagadać, niestety zniknęła mi z zasięgu wzroku. Chodziłem wszędzie szukając jej. W pewnym momencie przede mną szedł Jooseung i zauważyłem, że coś zwróciło jego uwagę, co jeszcze nie było w zasięgu mojego wzroku, na co zareagował uśmiechem.
- Tu jesteś! - Rzekł zadowolony? - Kyurin. - Zwrócił się w stronę siedzeń ułożonych jak na trybunach.
        A więc pierwszy ją znalazł. Przez chwilę chciałem po prostu zawrócić, jednak uznałem, że on może się czegoś dowiedzieć i niegrzecznie postanowiłem podsłuchać. Wiedziałem, że nie powinienem, mimo to ciekawość zwyciężyła.
- Ogłoszenia na wynajem mieszkań?! - Usłyszałem zdziwiony głos kolegi z pracy.
- Muszę się pilnie przeprowadzić. - Mówiła z wyraźnym stresem w głosie.
        Aż tak było źle z jej relacjami z rodzicami? Zmartwiłem się nie na żarty. Miałem ochotę wyskoczyć i z nią porozmawiać, ale nie chciałem im przeszkadzać.
- Może chcesz chwilowo zalokować się u mnie? - Zaproponował aktor, na co zadrżałem.
        Nie wiedzieć czemu nie podobała mi się jego odwaga względem niej. Tylko chwila. Czy on czasem nie mówił, że mieszkał z siostra i dlatego nie mógł jej pijanej przenocować? Jakby mi czytał w myślach, odpowiedział.
- Siostra się wyprowadziła i mam wolny pokój. Jak coś znajdziesz to się przeniesiesz. Nie będziesz musiała działać tak desperacko. - Zasugerował, a ja nie mogłem oszacować jak podoba jej się to, bo nic nie widziałem, ona zaś milczała.
- Sama nie wiem. - Odezwała się cicho. - Czułabym się bardzo niekomfortowo. Wolę już wyprowadzić się raz a dobrze, a nie co chwile się przenosić. Spokojnie. Dam sobie radę. - Wyobraziłem sobie, jak mówi to z pocieszającym uśmiech.
        Byłem zadowolony z jej odpowiedzi i uznałem, że nie będę więcej podsłuchiwać, bo jednak było to bardzo niegrzeczne z mojej strony, a najważniejsze już wiedziałem. Troszkę mi ulżyło, że nie było to coś poważnego. Na przykład, że się nie rozchorowała, lub nie działa jej się jakaś wielka krzywda. Nie mogłem zrozumieć, czemu tak się o nią martwiłem. Nie przeszkadzało mi to mocno. Nawet było to przyjemnym uczuciem.
***
        Idąc do swojego samochodu zauważyłem, że Kyurin mija parking bez wahania. Zdziwiło mnie to, iż nie kierowała się do samochodu. Bez zastanowienia krzyknąłem za nią.
- Kyurin?!
        Odwróciła się i rozglądała w poszukiwaniu mnie, aż wreszcie napotkała mnie wzrokiem i wskazała siebie palcem z pytającym wzrokiem. Podbiegłem do niej bliżej. Nie wiedziałem o co zapytać, by nie wyjść na wścibskiego.
- Gdzie masz swojego gruchota?
- Już nie mam. - Rzekła smutnym głosem. - Rodzice odebrali mi kluczyki.
        Zatkało mnie. Co musiało się wydarzyć? Chyba, że mieli wymienić jej go na lepszy. W to jednak wątpiłem widząc jej minę.
- Dlaczego? - Tylko tyle udało mi się wydusić.
- Długo by gadać. Wielka kłótnia. - Prychnęła. - Mam to gdzieś. Już jestem i tak nastawiona na przeprowadzkę.
- Czyli idziesz na autobus?
- Owszem. - Przytaknęła.
- To cię odwiozę. – Zaproponowałem pospiesznie, jakby bojąc się, że ucieknie mi.
        Nie odpowiedziała nic, uniosła kąciki ust i kiwnęła głową na zgodę. Cieszyłem się, że mogłem coś dla niej zrobić. Gdyby zawsze się tak do mnie uśmiechała, byłbym szczęśliwym człowiekiem.
        W samochodzie rozmawialiśmy o tym, co działo się tego dnia na planie, oraz o naszych obawach co do niektórych scen. Byliśmy w naszych pogawędkach coraz bardziej swobodni, co również mi odpowiadało. Bardzo chciałem, by Kyurin miała mnie nie tylko za znajomego z pracy. Bałem się, że nasza znajomość zakończy się po nagrywaniu tej dramy. By do tego nie doszło, wiedziałem, że muszę się postarać.
- Dziękuję za odwiezienie mnie. - Powiedziała to trzęsącym się głosem.
        Zauważyłem, że z niepokojem spojrzała w stronę drzwi swojego domu. Musiała mieć ciężko. Wzięła głęboki oddech i wyszła z mojego pojazdu. Patrzyłem jeszcze jak wchodzi do mieszkania. Nie chciało mi się odjeżdżać. Odchyliłem głowę w tył troszkę za gwałtownie i przez to zderzenie z moim oparciem było bolesne. Tak, to cały ja. Zacząłem masować sobie obalały tył głowy i dzięki temu, że się pochyliłem, zauważyłem, że jej apaszka leży na ziemi. Musiała jej wylecieć. Nie myśląc ani chwili wziąłem ją i wyskoczyłem z auta. Podszedłem do drzwi i już miałem w nie zapukać, czy zadzwonić, jednak otworzyły się nagle.
- Lepiej będzie jak wyjdziesz! – Krzyczała do kogoś wściekła Kyurin i to wskazywała ręką wyjście.
- Kto to? – Nagle przede mną pojawił się jakiś chłopak, nie przypominający w żadnym calu Azjaty.
- Nie twój interes. Może to być nawet mój kochanek. Nic ci do tego! Nie chcę cię znać! Odczep się ode mnie! – Darła się do niego z desperacją w głosie, a on mierzył mnie zabójczym wzrokiem.
        Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Znalazłem się w złym miejscu, o złej porze. Albo właśnie dobrze, że się zjawiłem? Zobaczyłem, że Kyu zaczynają łzawić oczy. Miałem ochotę podejść i jej je wytrzeć, oraz przytulić ją. Niestety stał mi na drodze ten bezczelny typ.
- Czy nie słyszałeś? Wyprosiła cię. – Oburzyłem się.
- A to jej rodzice mnie zaprosili. Więc mam prawo tu przebywać ile zechcę. – Odfuknął mi.
- Mam dość! Junmyeon? – Zwróciła się do mnie. – Zawieziesz mnie gdzieś? Ja się tylko spakuję.
- Oczywiście. Pomóc ci? – Nawet nie zastanawiałem się nad tym, czy miałem już być w dormie.
- Nie trzeba. Poczekaj chwilkę. – Poprosiła, a jej twarz znowu rozpromieniła się.
        Nie miałem pojęcia co kombinowała, mimo to pragnąłem zrobić dla niej jak najwięcej. Widziałem, że ma ciężko i wcale nie potrafiłem zrozumieć, ani tego człowieka, ani całej sytuacji. Liczyłem, że coś rozjaśni mi się w głowie podczas, kiedy będą ją zawoził tam, gdzie sobie będzie życzyła.
        Nie zamierzałem wracać do samochodu, bo nie wiedziałem, czy ten chłopak jej nie zatrzyma. Wszedłem więc do przedpokoju i oboje piorunowaliśmy siebie nawzajem morderczymi spojrzeniami. Kimkolwiek był, Kyurin go nienawidziła. Tak to nawet względem mnie się na początku nie zachowywała. Nie minęło dużo czasu, jak owa zainteresowana zjawiła się na schodach z walizką. Podbiegłem do niej i ją chwyciłem, a ona widocznie zmęczoną niesieniem jej przez krótką odległość, poddała się i mi ją oddała.
        Kiedy już siedzieliśmy w samochodzie, zanim go odpaliłem, czekałem, aż coś mi powie. Gdzie mamy jechać? Albo co to się wydarzyło?  Ona niestety milczała. Jakby bała się cokolwiek wyjaśniać.
- Przepraszam. – Wyszeptała. – Nie chciałam cię w nic wplątać. – Miałem jej przerwać, lecz nie zdążyłem. – Jakbyś mógł mnie zawieźć do sauny. Spędzę chyba tam weekend. Bo raczej ciężko w trakcie jego będzie znaleźć mieszkanie.
- Co proszę? Nie pozwolę ci spać w saunie. Naprawdę chcesz tam być z tymi babciami? – Wybuchłem bardziej ze złości na siebie, że nie mogę jej pomóc.
- Junmyeon, proszę cię. – Mówiła do mnie bardzo łagodnie.
- Zabiorę cię do dormu na weekend. – Stwierdziłem stanowczo i już miałem odpalać samochód, a ona zdezorientowała mnie kładąc rękę na moim ramieniu.
- Ja i dwunastu chłopaków? Muszę podziękować.
- Będą jeszcze dwie dziewczyny. – Wydukałem, starając się nie jąkać, bo jej dłoń mnie paraliżowała.
        Usiadła normalnie i wyglądała jakby zaczęła się nad czymś zastanawiać. Czekałem na jej odpowiedź, nie wiedząc, czy mogę wreszcie ruszyć.
- Dobra. Ale po weekendzie postaram się zmyć. – Stwierdziła pospiesznie.
- Nie ma sprawy. – Zakończyłem ten temat z uśmiechem na ustach.
        Ogromnie cieszyła mnie perspektywa spędzenia z Kyurin weekendu. Na dodatek nadal chciałem wiedzieć, co wydarzyło się w jej domu. Martwiłem się o nią, a w takim wypadku mogłem mieć ją na oku i w razie czego wesprzeć ją.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz