wtorek, 29 listopada 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 8

Mamy kolejny rozdział. Niby zaczęłam dopiero co to opowiadanie, a już zbliżam się do 10 rozdziału. :O Jak to leci, tak szybko. Dziękuję za każdy komentarz tu i mam nadzieję, że i pod tym rozdziałem mogę na nie liczyć, bo naprawdę kocham je czytać. ^^

Miłosny scenariusz
Rozdział 8


*Junmyeon*

        Wszedłem do wytwórni lekko zestresowany. Nie miałem pojęcia, po co tak nagle zostałem wezwany. Nie sądziłem, bym coś robił źle, a na pewno nie chodziło o nic dobrego. Ruszyłem do pokoju w którym umówiłem się z menadżerem. Był w środku sam. Miał poważną minę jak się ze mną witał. Zero uśmiechu. Przerażało mnie to. Kiedy już usiedliśmy podał mi jakąś dużą kopertę do ręki. Zawahałem się przed otworzeniem jej. Ostateczni wyjąłem powoli jej zawartość, zauważając od razu, że były to zdjęcia. Rozłożyłem je przed sobą. Na wszystkich byłem z Kyurin. Nie robiliśmy na nich nic wielkiego. Jednak samo to znaczyło, że ktoś mnie obserwował.
- Dlaczego się nie maskujesz? Jesteś nieostrożny Junmyeon. – Wyrwał mnie z zamyślenia tą wypowiedzią.
- Przepraszam. Nie wiem, jak to się stało.
- Fanki cię znajdują wszędzie. Dlatego tak ważne jest maskować się. Zawsze byłeś ostrożny, a co to teraz znaczy?
        Sam się zastanawiałem. Przy niej chyba nie myślałem wcale o konsekwencjach. Zapominałem, że jestem idolem. Miałem ochotę uśmiechnąć się na tę myśl. Lecz z uwagi na to, że siedziałem tu z menadżerem, a nie w moim pokoju, gdzie mogłem sobie marzyć, musiałem się powstrzymać.
- Bardzo przepraszam. Poprawię się. Po prostu to były trochę stresujące sytuację i nie przemyślałem co robię.
- Nie umiem ci nawet porządnie wygarnąć tego, bo wiem, że jesteś posłusznym człowiekiem. – Westchnął. – A tak z milszych wieści, to byłem na chwilę na planie zerknąć, jak sobie radzisz i słyszałem same dobre słowa o tobie. Tak trzymaj. – Mówiąc to uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. A mogę coś pana zapytać? – Wtrąciłem jeszcze. – Widział pan Kyurin na planie?
- Owszem. Ale nie skupiłem się na niej za bardzo. A czemu?
- Bo chciałem wiedzieć, czy miałaby szansę dostać się do SM. – Stwierdziłem niepewnie, bojąc się jego reakcji, a on niespodziewanie zaczął się śmiać. – Coś nie tak powiedziałem?
- Spokojnie. Po prostu… Spodobała ci się? – Przeraziłem się tego pytania. Sam nie potrafiłem określić, czy podobała mi się. Nawet jeśli tak rzeczywiście było, nie mógłbym pozwolić, by to wyszło na jaw w wytwórni.
- Nie. Co pan? Ja tylko pytam, bo uważam, że ma talent i szkoda, by się marnowała. W dodatku przydałby się jej kontrakt z jakąś wytwórnią.
- Jak zabłyśnie po tej dramie to ktoś od nas sam się pewnie do niej odezwie. Zawsze może tu aplikować, a nuż ją przyjmą. A stwierdziłem tak, a nie inaczej, bo pomyślałem, że skoro ci się spodobała, chcesz mieć pewność, że będziesz ją widywał po zakończeniu tej dramy i gdyby tutaj należała, byłoby to bardziej realne.
- Pan ma dziwne myśli. – Udałem, że wcale nie wpadło mi to do głowy.
- Mam nadzieję, że to tylko dziwne myśli, bo lepiej będzie, jak nie będziesz się w nic angażował. Masz dużo na głowie, jako lider sławnego zespołu i to na tym musisz się dla nas skupiać. – Dodał jeszcze.
        Niby wiedziałem to wszystko, ale mimo to uważałem, że przesadzali. Widząc po Lay’u i Krisie, dało się żyć w związku, dobrze ukrywać to i pogodzić z tym karierę. Ja także tego cicho pragnąłem. Nie chodziło mi w tych przemyśleniach konkretnie o Kyurin, jednak całościowo o sytuację w jakiej się znajdowałem.

*Kyurin*

        Siedziałam w salonie, kiedy reszta coś bardzo głośno tam dyskutowała. Myśleli chyba nad tym, gdzie wyjdą. Nie umiałam się na tym skupić, bo moje myśli odbiegły daleko stamtąd. Nie wiedzieć czemu zastanawiałam się i głowiłam nad tym co zrobię w następnym tygodniu. Jak znajdę dach nad głową, czy rodzice nie będą mnie szukać. Na dodatek przypominałam sobie o pocałunku z Junmyeonem. Jak mogłam mu go zaproponować? Podobała mi się tamta chwila, choć nie powinna.
Z zamyślenia wyrwał mnie dosiadający się obok mnie Kai. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on patrzył na mnie z uśmiechem.
- O czym Noona tak myślisz? – Zapytał.
- O głupotach. Nic ważnego. – Nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
- Idziesz z nimi? – Ponownie się zwrócił do mnie.
- Nie. Junmyeon napisał, byśmy mu nie uciekali.
- Racja. Oni ostatnio wcale go nie słuchają. Wszędzie się szwendają. Są jak psy spuszczone ze smyczy.
- Mówisz jakbyś robił inaczej. – Sprostowałam go.
- Racja. Ja także z nimi wszędzie chodziłem. – Zaśmiał się. – Przejrzałaś mnie. Tym razem jednak się nigdzie nie wybieram.
- Czemu? – Zaciekawiłam się.
- Po pierwsze. Nie mam na to humoru. Po drugie. Ktoś musi się tobą Noona zająć, jak będziesz czekać na Junmyeona.
        Mimowolnie się uśmiechnęłam. Miło, że chciał ze mną zostać. Troszkę mnie krępowało jego zachowanie, bo w końcu traktował mnie jakoś wyjątkowo, albo mi się to wydawało. Reszta ludzi szybko zniknęła. Nie wiedziałam nawet gdzie poszli. Zostałam sama z Jonginem. Puściliśmy sobie telewizor i oglądaliśmy jakąś pierwszą znalezioną dramę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że zauważyłam, iż on nie patrzył w ekran, tylko gdzieś przez okno. Zmartwiło mnie to.
- Hej! Jongin. Taka ważna scena, a ty nie patrzysz. – Postanowiłam go ściągnąć na ziemię.
        Spojrzał się najpierw na mnie zdziwionym wzrokiem, a potem tylko przytaknął i skierował twarz na telewizor, lecz jego wzrok nadal wydawał się nie pochłaniać tego co się na nim wyświetlało.
- Coś się dzieje? – Zapytałam niepewnie.
- Może… - Westchnął. - Co byś zrobiła, gdyby wytwórnia wymagała od ciebie czegoś, co jest sprzeczne z tym co czujesz?
- Nie rozumiem. – Stwierdziłam szczerze.
- Jest pewna dziewczyna, znam ją od niedawna. Ona mi się podoba. – Jakoś poruszyły mnie te słowa. Poczułam się dziwnie. – A wytwórnia chce mnie wplątać w ustawiony związek. Tym sposobem ona pomyśli, że kogoś mam i nie będzie mną już zainteresowana, o ile w ogóle jest.
        Zestresowała mnie jego wypowiedź. Znał mnie od niedawna, zachowywał się dwuznacznie względem mnie. Miałam wielką nadzieję, że się myliłam.
- Noona? Coś nie tak?
- Nie nic.. Powinieneś jej to powiedzieć. – Wystrzeliłam byle co, bez namysłu.
- Tylko co? To co czuje?  Nie jest za wcześnie? Czy to, że będę tylko w udawanym związku?
- Uczucia musisz jej wyznać. – Mówiłam speszona.
        Wybuchł nagłym śmiechem, czym mnie znowu zaskoczył. Wstał ze swojego fotela, podszedł do tego na którym siedziałam i usiadł na jednym z jego oparć. Patrzył się mi w  oczy, co wywołało na moich policzkach różowe wypieki.
- Co cię tak śmieszy? – Z ledwością wydukałam to pytanie.
- Tamto wcześniejsze zdanie zabrzmiało jakby powiedział je Yoda. Słuchaj. Wyznaję jej uczucia. Co dalej?
        Tym razem moje oczy prawie wystrzeliły z orbit. Co proszę? Wyznawał mi uczucia? Musiałam szybko naprostować sytuację.
- Bo widzisz Jongin.. Ty…
        Znowu parsknął głośnym chichotem. Co tym razem?
- Naprawdę pomyślałaś, że chodzi mi o ciebie? Jak to zauważyłem, to postanowiłem się dłużej pobawić, wybacz, to mnie tak śmieszy. Głuptasie! Nie odbiłbym dziewczyny naszemu liderowi. Podoba mi się inna.
        Osłupiałam. Nie odbiłby mnie swojemu liderowi? Co on sugerował? Byłam bardziej zaskoczona jego wypowiedzią, niż przejęta pomocą mu w jego bolesnej, miłosnej sprawie. Musiałam ochłonąć po tym, jak się przed nim wydurniłam.
- Teraz wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Co z tobą? – Mówiąc to pomachał mi dłonią przed twarzą.
- Wybacz. Po prostu… Zdziwiłeś mnie stwierdzeniem, że nie zamierzasz mnie odbić Junmyeonowi.
- Aż to takie dziwne? Takich rzeczy nie robi się przyjaciołom. – Mówił poważnie zaskoczony.
        Tym razem to ja się zaśmiałam lekko.
- Wiem, że tak się nie robi, lecz stwierdziłeś tak, jakbym już była jego dziewczyną, albo co najmniej starał się o to.
- On jeszcze tego nie wie, a moim zdaniem podobasz mu się. – Rzekł dumny z siebie.
- Skąd takie wnioski? – Zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.
- To jak patrzy na ciebie po pierwsze. Po drugie, to jak jest o ciebie zazdrosny. Nie widzisz tego, tylko osoby trzecie już tak. Martwi się o ciebie i stara jak najlepiej przy tobie wypaść. Jeszcze nigdy nie widziałem go, by tak bardzo pilnował się przed popełnianiem gaf. Zazwyczaj to jest bardzo niezdarny.
        Nie potrafiłam zaakceptować wszystkiego co powiedział mi Jongin. Uznałam, że to mu się wydawało. Co ja miałam niby w sobie, że taki ktoś jak lider sławnego zespołu miałby zwrócić na mnie uwagę? Może troszczył się o mnie jak o przyjaciółkę. Nie mogłam liczyć na nic więcej z jego strony. W tamtym momencie wszedł sam zainteresowany do salonu. Nie wiem jak to się stało, że nie usłyszeliśmy jego wejścia do domu. Uśmiechnęłam się szeroko do niego, a on jakby odpowiedział mi troszkę wymuszenie, co mnie zmartwiło. Ja mu naprawdę nie mogłam się podobać. Reagowałby na mnie tak jak ja teraz na niego. Czyli on mi się podobał? Nie znałam się na uczuciach i nie miałam pojęcia, czy tak było.

*Junmyeon*

        Wszedłem do dormu z nadzieją, że wszystkich zastanę w nim. Oczywiście, jak zawsze się przeliczyłem. Kiedy otwarłem drzwi odpowiedziała mi cisza, co nie zdarzało się, jak wszyscy byli w mieszkaniu. Poszedłem więc w stronę salonu. Zanim do niego wszedłem zajrzałem do mojej pachnącej reklamówki. Miałem w niej babeczki z pobliskiej piekarni, które tak smakowały ostatnio chłopakom. I komu je miałem dać? Przeszedłem przez próg i zobaczyłem Kyurin siedzącą na fotelu oraz Kaia, siedzącego na jednym z oparci tego mebla. Poczułem się dziwnie. Jakbym nakrył ich na czymś. Byli tak blisko siebie w końcu.
        Ona uśmiechnęła się szeroko do mnie, ale ja musiałem się zmusić, by jej tym samym odpowiedzieć. Czyżbym był zazdrosny? Pięknie. Wiedziałem, że tak to się skończy. Jongin się do niej zbliży i owinie sobie wokół palca, a ja będę się patrzył tylko. Czarno to widziałem na tamten moment, lecz nie chciałem się wtrącać. Sam ją przyprowadziłem tu na weekend i mogłem przewidzieć, że się do siebie zbliżą.
        Kyurin podeszła do mnie z zmrużonymi oczami. Zastanawiałem się, czemu mnie tak badała wzrokiem.
- Co ci powiedzieli w tej wytwórni, że tak marnie wyglądasz? – Zaskoczyła mnie takim pytaniem i poczułem się od razu przyjemniej, że się tym zainteresowała.
- Nic takiego. – Zaśmiałem się nerwowo, drapiąc w tył głowy.
- Kłamiesz. – Stwierdziła machając na mnie palcem. – Mów tu nam zaraz.
        Zacząłem się zastanawiać, czy Rin czasem nie powinna wiedzieć, że nakryli nas. W końcu to także po część tyczyło się jej. A co jak to były jakieś fanki i będą ją prześladować? Wiedziałem, że powinienem ją ostrzec.
- Masz rację. Jest coś. Widzieli nas. Zrobili nam zdjęcia, bo ja głupi zapomniałem o maskowaniu się. Jakoś te zdjęcia trafiły do naszego menadżera. Zostałem tylko poproszony, bym bardziej uważał.
        Spojrzała na mnie z niepokojem. Nie wiedziałem co powiedzieć, by ją uspokoić. Nic się nie stało. Dlaczego ona tak patrzyła?
- Wybacz, że przeze mnie musisz się tłumaczyć. – Spuściła wzrok. – Nie powinnam tu przychodzić na weekend.
- Daj spokój. – Powiedziałem bardzo poważnie. – To moja wina, że byłem nieostrożny. Ty nic nie zrobiłaś. To mój wybór, że chcę ci pomóc. Jasne? – Mówiąc to podniosłem jej podbródek ku mnie.
        Jej oczy sprawiły, że przypomniałem sobie o naszym pocałunku. Tak bardzo chciałem go powtórzyć w tamtym momencie, lecz czyjeś odchrząknięcie sprowadziło mnie na ziemię. Przypomniało także o tym, że nie byliśmy sami w pokoju.
- Najchętniej bym wam nie przesKadzał, ale ktoś do Kyurin dzwoni. Jakiś Jooseung.
        Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Ona podeszła do telefonu i zrobiła zdziwioną minę. Widoczne nie spodziewała się od niego połączenia. Odebrała i przyłożyła urządzenie do ucha.
- Słucham? Co się stało?
        Nie było słychać, co mówił do niej nasz kolega, niestety nie było to nic miłego, skoro zrobiła nagle przerażoną twarz.
- Za chwilę tam będę. – Rzuciła i zakończyła połączenie. – Możesz mnie zawieść do szpitala? – Zwróciła się do mnie nie zmieniając ani na chwilę wyrazu twarzy.
- Coś mu jest?
- Ciężko mi wywnioskować z tej rozmowy. Poprosił tylko bym przyjechała do szpitala i płakał…
- Dobra to jedźmy.

        Oboje zapomnieliśmy, że Jongin był w pokoju. Wyszliśmy bardzo szybko i udaliśmy  do samochodu bez zbytecznych słów.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz