sobota, 3 grudnia 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 33

Tym razem nie będzie tu notatki, tylko na dole. Napiszę tylko, że kocham jak pokazujecie w komentarzach swoje emocje, więc liczę, że będą i także one pod tym rozdziałem. :D

Małe nieporozumienie
Rozdział 33


*Woomin*

        Siedziałam wieczorem w domu, na parapecie w moim oknie. Lubiłam tak patrzeć w gwiazdy. Czułam wtedy jakiś wewnętrzny spokój i mogłam przemyśleć dużo spraw. Tym razem zastanawiałam się, jak powiem Hoyi o tym co postanowiłam. Nie mogłam się doczekać jego reakcji. Chciałam znowu móc go pocałować, przytulić. Nie wierzyłam, że to wszystko działo się naprawdę. Niestety to nie byłaby rzeczywistość, jeżeli ktoś nie zakłóciłby mojego spokoju.
- Woomin! Twój kolega. – Zawołała mama.
        Kolega? Miała na myśli Howona? O tej porze? Przestraszyłam się, co mogło się wydarzyć, że nagle zjawił się w moim domu wieczorem. Niepewnie zeszłam na dół. Kiedy ujrzałam w progu nie jego, a Kentaro, myślałam, że zaraz wyjdę z siebie. Jego mi brakowało do szczęście. Naprawdę.
- Czego chcesz? – Rzuciłam do niego, nawet za bardzo się nie zbliżając.
        Nie interesowało mnie, co rodzice pomyślą. Pomyślałam, że może go wyrzucą, jak zauważą, że nie jest dla mnie mile widzianą osobą.
- Teoretycznie to chciałabym porozmawiać i z tobą i twoimi rodzicami. – Oznajmił, a mi oczy o mały włos nie wyskoczyły z orbit przez jego bezczelność.
- Nie masz po co. Nic nie zainteresuje mnie, ani moich rodziców, co wyjdzie z twoich ust.
- Córeczko! – Wbiegła mama z powrotem do przedpokoju. – Jak ty odzywasz się do znajomych?
- Mamo! On dla mnie może nie istnieć. Więc nie nazwałabym go nawet znajomym. – Sama się dziwiłam sobie, że miałam w tamtej chwili tak cięty język.
- Widzi pani, bo pewnie jeszcze nie dowiedzieli się państwo z kim się spotyka Woomin? – Skierował te słowa do mojej mamy ten krętacz.
- Niestety poznaliśmy go. – Prychnęła lekko patrząc na mnie spod byka. Miło, że moja mama nadawała na tych samych falach co mój wróg.
- Oh to dla mnie zaskoczenie. Jak była ze mną nie chciała nic wam powiedzieć.
- To dlatego tak często tu bywałeś? Miło było, kiedy przychodziłeś na obiady do nas. – Zachichotała do niego, a we mnie co raz bardziej wrzało.
- Wybaczy pani, że wtedy nic nie widziała. Niestety Woomin nie jest pokojowo do mnie nastawiona i już widzę, że się denerwuję, więc tylko powiem to co miałem. Chciałbym ostrzec, że ten cały Howon, to on jest agresywną osobą. Uderzył mnie i nie zdziwię się, jak zrobi kiedyś krzywdę waszej córce.
- Powiedz może co takiego robiłeś, że oberwałeś! – Wydarłam się, tracąc nad sobą kontrolę. – On mnie obronił przed tobą idioto! – Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Niech pani wybaczy, ale ja nic takiego nie robiłem. Tylko rozmawiałem z Woomin, a on podszedł i mnie uderzył. Moim zdaniem jest o nią chorobliwie zazdrosny.
        Tego było dla mnie za wiele. Wydałam z siebie bliżej nie określony dźwięk, okazujący moje negatywne emocje. Podeszłam do niego i pociągnęłam za rękę na zewnątrz. Posłusznie ze mną wyszedł. Już za drzwiami na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek. Tak bardzo go nienawidziłam w tamtym momencie.
- Słuchaj! Czemu mi to robisz? Daj mi wreszcie święty spokój. Zajmij się jakąś inną dziewczyną. Cokolwiek. – Mówiłam wręcz błagalnie.
- Nie zamierzam. Ty jesteś ciekawsza niż inne dziewczyny. A skoro nie chcesz ze mną być to trudno. Utrudnię innym chłopakom zbliżanie się do ciebie.
        Złapałam się za głowę i zrobiłam kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić i powstrzymać od napadu furii. Miałam dość kompletnie tego co on robił.
- Nie rozumiem cię kompletnie. Dlaczego ja?
        Znowu uniósł kąciki ust łobuzersko. Nachylił się nade mnie, tak że jego usta były bardzo blisko mojego ucha. Przez jego oddech przeszły mnie ciarki.
- Bo cię kocham. – Wyszeptał uwodzicielsko, a mnie to aż obrzydzało.
        Po tych słowach po prostu mnie wyminął i zostawił w osłupieniu. Miałam ochotę właśnie wyładować na nim swoją złość, jak już nie było go przede mną. Jedyne co mi pozostało to mocne tupnięcie nogą. Weszłam z powrotem do mieszkania i trzasnęłam za sobą drzwiami. Momentalnie mama znowu była obok mnie.
- Posłuchaj kochanie. – Jej słowa wydawały mi się takie niewyraźne. – On chyba miał co do jednego rację. Ten Howon musi cię krzywdzić. Ostatnio jesteś strasznie nerwowa i masz chore pomysły w głowie. Wyprowadzka do Seulu, życie na własną rękę. Przecież ty sobie nie poradzisz w takiej sytuacji. Tata zdecydował po tym, co słyszał, że musimy cię odizolować od tego człowieka i przede wszystkim dla twojego bezpieczeństwa, nie możesz wyjechać.
- Co proszę? – Zwróciłam się oburzona w jej stronę -Ja dobrze słyszę? Słuchacie tego durnia? A co z moją wersją? On mnie prześladuje! W szkole nie mam przez niego spokoju! To was nie interesuje? Zrobił to specjalnie! – Byłam już cała zapłakana i rozłoszczona.
- Zdania nie zmienię. – Mówiąc to tata także się zjawił. – Mimo to, nie podoba mi się Howon.
- Nienawidzę was!
        Po tym jakże wymownym okrzyku, wbiegłam do swojego pokoju i nie zamierzałam długo z niego wyjść. Pójście do szkoły mnie przerażało. Nie wiedziałam, co rodzice wymyślili, by mnie rozdzielić z Hoyą, więc perspektywa, że mogłabym go po zajęciach nie zobaczyć, jeszcze bardziej mnie dobijała. Postanowiłam zostać w domu na jakiś czas.

*Danyoung*

        Kolejnego dnia postanowiłem odwiedzić Jimina, by sprawdzić, czy może dobrze się czuje. Dodatkowo chciałem z nim poważnie porozmawiać. Tyle się wydarzyło poprzedniego wieczoru, że przecież nie mogłem tego zignorować. Miałem tylko nadzieję, że on na trzeźwo nie będzie znowu się wszystkiego wypierał.
        Zapukałem do drzwi, które otworzyła mi Saeron. Od razu uśmiechnęła się na mój widok, choć nie miała pojęcia, że przyjdę.
- Ja do Jimina. – Wyjaśniłem szybko.
- Leży u siebie w pokoju skacowany i wszystko go drażni. Coś ty mu znowu zrobił? Majaczył twoje imię podobno w nocy. Dziewczyny słyszały. – Mówiła mi bardzo szybko.
- Ja? Nic nie zrobiłem. Znaczy… Ah może później ci powiem. W pierwszej kolejności muszę z nim sobie coś wyjaśnić. – Stwierdziłem, że tak będzie najlepiej.
        Wszedłem do jego pokoju, pukając jednocześnie w drzwi.
- Mówiłem, żeby wchodzić bez pukania, bo mnie ono drażni! – Krzyknął w moją stronę i rzucił jakąś poduszką.
        Miałem ochotę zaśmiać się z tego powodu, jednak czekała mnie poważna rozmowa, więc musiałem stonować. Podszedłem do jego łóżka, stanąłem i zacząłem kręcić głową na boki oraz cmokać.
- A to ty. – Przeraził się i momentalnie poprawił do siadu, więc pozwoliłem sobie usiąść koło niego.
        Nie wiedziałem od czego zacząć. Było mi ciężko. W końcu pierwszy raz komuś się podobałem. A w dodatku ta osoba nie bardzo jeszcze akceptowała taki stan rzeczy.
- Wczoraj. Wybacz, jeżeli robiłem coś głupiego. Byłem pijany. Nie myślałem trzeźwo. – Tłumaczył się, czym mnie zatkał.
        Wyczułem od razu w jego głosie strach. On udawał, że nie wiedział co robił. Chciał znowu wycofać się. Miałem tego dość. Musieliśmy wreszcie pogadać. Nie mogłem pozwolić na to, by tak to zostało. Wieczne kłótnie i problemy tylko z tego wynikały.
- Nie kłam. – Powiedziałem całkiem poważnie patrząc na niego, a on także na mnie spojrzał i nadal miał ten wystraszony wyraz twarzy,dodatkowo jego blada skóra od złego samopoczucia sprawiała, że te wrażenie było bardziej wyraźne.
- Nie chcę rozmawiać…
- Musimy! – Dawno nie podnosiłem głosu, bo z natury byłem spokojnym człowiekiem, tym razem musiałem podkreślić powagę sytuacji.
        Widziałam jak przełyka ślinę. Był zestresowany. Ja zresztą też, lecz nie mogliśmy tego uniknąć.
- Jimin, proszę cię. Zakończmy te nieporozumienia. Wczoraj mnie pocałowałeś. Wyznałeś co czujesz. Nie mów, że tłumaczy to twoje pijaństwo. Jeżeli coś do mnie czujesz, przestań się z tym kryć. Nie zmuszę cię do bycia ze mną. Jednak chcę wreszcie stawić tę sprawę jasno. Dłużej nie zniosę naszych kłótni i twoich wahań nastroju, jak u kobiet w ciąży. – Wygarnąłem mu dokładnie to co myślałem.
- Dobrze. – Wyszeptał. – Pogadajmy. Ja przepraszam. – Mówiąc to spuścił wzrok. – Przeze mnie pewnie ostatnio było ci źle. Naskakiwałem na ciebie z byle powodu. Przepraszałem już, ale robiłem potem to samo. Po prostu… Myślałem, że tak uda mi się pozbyć tego dziwnego uczucia. – Znowu patrzył na mnie, tak łagodnie jak nigdy dotąd.
- Czyli…
- Tak. Szaleje przez ciebie. Podobasz mi się. Nie wiem jak inaczej to określić. Nie wiem też co z tym powinienem zrobić.
        Zapadła cisza, bo ja nie wiedziałem co mu doradzić. Za chwilę przerwało ją otwarcie drzwi, w których ukazała nam się zapłakana Suri. Było pewne, że słyszała za dużo. Serce się krajało na jej widok. Poczułem się strasznie winny jej smutkowi.
- A więc to jest osoba, o której chcesz zapomnieć?! Jak dawno wiesz, że jesteś gejem?! – Wydarła się na niego, a mi się zrobiło przykro, bo brzmiało to obraźliwie.
- Sam nie wiem. To zaczęło się po tym jak Jira mnie odrzuciła. Na początku tego nie rozumiałem, a potem chciałem wyprzeć.
- Wykorzystałeś mnie! Skoro miałeś odwzajemnione uczucia, to po co robiłeś mi nadzieję?! – Nie podobały mi się jej słowa, bo niby rozumiałem, że została zraniona, mimo to, trochę przesadzała.
- Słuchaj. – Mówiąc to podniósł się i podszedł do niej. - Nie wiesz jak się czułem. Nie jesteś bez winy. Chciałem zerwać. Ty mi nie pozwalałaś. W ogóle zaufałaś mi znając mnie ponad dzień? Jestem skończonym draniem i egoistą. Widać to po mnie na pierwszy rzut oka, a ty…
        Przerwała mu soczystym liściem. Aż skrzywiłem twarz. Widziałem jak przygryzł wargę ze złości. Ta zaś wybiegła stamtąd po prostu. Znowu się zacząłem obwiniać w myślach przez tę całą sytuację.
- Przepraszam. – Szepnąłem podchodząc do niego i kładąc dłonie na jego ramiona.
- Przestań. – Odwrócił się do mnie. – Wszystko jest w porządku. – Posłał w moja stronę bardzo wymuszony uśmiech.
- To ty już nie kłam. – Mówiąc to przysunąłem go do siebie i po prostu przytuliłem, choć bardzo mnie to stresowało.
- Czy ja jestem, aż taki zły? Wszystko robię nie tak. – Mówił prawie płaczliwym głosem.
- Nie jesteś zły, po prostu potrzebujesz czasem czasu, by coś naprawić. – Zaśmiał się na te słowa.
        Czułem się lepiej mogąc go tak obejmować. Ciekaw byłem, czy jemu także było w tej chwili dobrze. Czy także jego serce waliło tak, jak moje.

*Howon*

        Czekałem cierpliwie na Woomin na ławce, z słuchawkami w uszach. Czyli tak jak zawsze. Zamaskowany, zamyślony. Otóż jeden z moich przyjaciół prowadzić kursy tańca dla młodzieży w Seulu i z chęcią przyjąłby kogoś z pasją, której nie brakowało jej. Bardzo chciałem, by z tego skorzystała. Nie musiała kończyć żadnej uczelni, bo w końcu nie była to żadna uczelnia. To była zielona lampka do jej usamodzielnienia się. Nie mogłem się doczekać jej reakcji. Z drugiej strony nie miałem pewności, czy mimo to się zgodzi. Chciałem jednak mieć takową nadzieję. Wtedy nasz związek nie malowałby się tak czarno. Bo jeżeli rzeczywiście tu zostałaby, moglibyśmy nie wytrwać za długo.
Ktoś nagle szturchnął mnie w ramię. Wiedziałem, że to nie ona, więc spojrzałem niepewnie na tę osobę. To był jej ojciec. Zaskoczyło mnie to i pospiesznie zsunąłem maskę i wyjąłem słuchawki z uszu, oraz wstałem, by się ukłonić.
- Daruj sobie. – Rzekł bezczelnie. – Masz stąd zmykać i już się nie pokazywać. – Syknął w moja stronę.
- Co pan mówi? – Zdziwiłem się.
- Woomin nie ma dziś w szkole. Siedzi w domu i nic nie je, nie chce wyjść. To twoja wina! – Podniósł głos, ale momentalnie ucichł rozglądając się, czy ktoś nie zwrócił uwagi. - Nagadałeś jej o jakimś wyjeździe do Seulu i tylko o tym gadała. Głupoty jej do głowy wbiłeś. Znam takich jak ty. Chciałeś ją tam zabrać i odizolować od rodziców, znajomych, osaczyć ją.
- Co?! – Tego było za wiele. Olałem w tamtym momencie wszelkie formy grzecznościowe. – Tym kto ją osacza jesteście wy. Nie wierzę, że moją winą jest jej głodówka i zamknięcie się w pokoju. To wasza wina. Nie potraficie się nią dobrze zaopiekować, kiedy ma prawdziwe problemy, a jak stara się usamodzielnić, to podcinacie jej skrzydła. Ona wiecznie nie może być pod waszą kontrolą!
- Jak śmiesz być tak bezczelny? Kentaro ma co do ciebie rację. Jesteś agresywny!
        Kiedy tylko usłyszałem to konkretne imię, miałem ochotę ironicznie się zaśmiać. Nie chciałem jednak wyjść na totalnego dziwaka. Odchrząknąłem i spojrzałem temu człowiekowi prosto w oczy.
- Cokolwiek co powiedział ten idiota, nie może być brane na poważnie. Niech pan wybaczy, on skrzywdził Woomin bardzo. Widziałem na własne oczy, jak ją prześladował. To nim się pan powinien zająć. Zgłosić to na policję, czy coś. On chce mi zaszkodzić, bo Woomin kocha mnie, a jego nienawidzi.
- Nie interesują mnie wasze sprzeczki. Ja po prostu chronię córkę, przed takimi ludźmi jak ty. Będę także ostrożny względem tamtego chłopaka, lecz to ciebie od początku mam dość. Nie będziesz więcej widział się z moją córką. Nie przychodź tu, ani też pod mój dom. Nie przestąpisz jego progu. Jasne?!
        Byłem wściekły. Miałem już powiedzieć temu człowiekowi jak najwięcej niemiłych słów, ale on bez słowa sobie odszedł ode mnie. Nie mógł mi zabronić widzieć się z Woomin. Nie teraz, gdy wiedzieliśmy co czujemy. Na dodatek ona była dorosła. Takie zachowanie nie było normalne.
***

        Kolejnego dnia znowu przyszedłem pod uczelnie. Nie myliłem się i zjawiła się na niej tym razem. Ujrzałem ją schodzącą po schodach. Kiedy mnie zobaczyła wytrzeszczyła szeroko oczy ze zdziwienia. Serio myślała, że się poddam? Podbiegła do mnie, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Wtuliła się szybko we mnie. Jakby się bała, że zaraz mnie ktoś jej zabierze. Głaskałem ją po głowie. Po chwili postanowiłem sprawdzić jak wygląda. Odsunąłem ją lekko i złapałem jej policzki, by nakierować jej twarz ku mnie. Podpuchnięte oczy od płaczu, blada cera. Przeraziło mnie to.
- Jak ty wyglądasz? – Rzekłem troszkę spanikowany. – Jakbyś miała zaraz wyzionąć ducha.
- Mój tata zaraz tu powinien być, martwię się, że coś zrobi głupiego, jak ciebie zobaczy. Przepraszam, powinieneś iść.
- Nie zmieniaj tematu. Nigdzie się nie ruszam. – Stwierdziłem uparcie. Chciałem jej pomóc. Musiałem.
- Howon. Ja cię kocham… Ale… Nie możemy nic zrobić. Wszystko jest przeciw nam. – Zaczęła dziwnie sapać między słowami. Zauważyłem, że na jej czole pojawiły się krople potu.
- Dobrze się czujesz? – Zapytałem ignorując jej wypowiedź, bo teraz był dla mnie istotniejszy jej stan.
- Oczywiście, wszystko w porządku. - Łamał jej się głos.
- Nie widzę tego. Dzwonię po pogotowie. – Oznajmiłem bez zapytania ją o zgodę.
- Nie. – Zaprotestowała chwytając moją dłoń, którą chciałem wyjąć telefon. – Ze mną dobrze. Wydaje ci się. Panikujesz.  
        Byłem zdenerwowany, że nie chciała się przyznać, do tego jak się czuła. Ona pogarszała sytuację. Wtedy stało się coś, co prawie mnie przyprawiło o zawał. Ona straciła przytomność. Oczywiście w pora podparłem ją tak, by nie upadła na ziemię. Wziąłem ją szybko na ręce i położyłem na pobliskiej ławce. Spanikowany wyciągnąłem telefon trzęsącą się ręką. Wykręcałem już numer na pogotowie, jak nagle mnie ktoś szarpnął i odsunął od ławki. Oczywiście jej ojciec.
- Co tu robisz?!
- Ratuję pana córkę! Niech pan mi nie przeszkadza! – Po tych słowach nacisnąłem zieloną słuchawkę.
        Obserwowałem go. Był przerażony jak zobaczył ją na ławce. Kucnął przy niej i coś jej szeptał. Kręciłem głową z zażenowaniem. A w słuchawce nikt się nie odzywał. Jak to możliwe? Wtedy mnie olśniło.
- Pan tu jest samochodem? - Przytaknął na moje pytanie. – To w takim razie szybciej się dostaniemy do szpitala samochodem. – Po tych słowach zabrałem ją z ławki i znowu uniosłem. – Niech pan prowadzi. – Dodałem w jego stronę.
        Już nie protestował. Zaprowadził mnie grzecznie w stronę parkingu, otwarł mi tylnie drzwi. Cały czas obserwowałem w drodze puls Woomin, byłem zestresowany i przerażony. Nie chciałem, by jej się stało cokolwiek. Czułem, że za nią odpowiadałem w tamtym momencie. Wiedziałem też, że teraz nic mnie nie powstrzyma przed zabraniem jej do Seulu, jak tylko będzie z nią dobrze. Nie mogłem zostawić ją z tymi nieodpowiedzialnymi rodzicami.




Dramaty, dramaty, mówiłam jak je kocham wprowadzać do opowiadań? Jeżeli nie to pewnie dawno to zauważyliście. :D Przepraszam was. Potrzebowałam tak to potoczyć. ^^ Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie, bo moja osobista, kochana beta się biedna zestresowała czytając ten rozdział. ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz