niedziela, 18 grudnia 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 11

Witam z kolejnym rozdziałem. Życzę bardzo miłego czytania. Ciekawa jestem jak zwykle opinii i jak to w mym zwyczaju bywa powtarzam się. :D

Miłosny scenariusz
Rozdział 11


*Junmyeon*

        Poniedziałek był ciężkim dniem. Na planie kręciliśmy ile się tylko dało. Pogoda w następnych dniach miała nie sprzyjać kręceniu. Przez to chciano, by kręcone sceny wychodziły jak najlepiej i nie trzeba było ich powtarzać, bo nikt nie życzył sobie opóźnienia. Każdy czekał na upragnioną przerwę, aby moc odetchnąć. Oczywiście ja pomyślałem od razu o Kyurin. Chciałem z nią jeść lunch i zapytać, czy wie już co z mieszkaniem. Miałem też ochotę zaprosić ją na randkę. Mimo, że dopiero co spędziła u mnie weekend, ja już bałem się, że będę za nią tęsknił. Niestety ktoś mi przeszkodził w podążaniu do niej.
- Junmyeon! – Usłyszałem wykrzyczane radośnie tuż za mną, więc się odwróciłem.
- Słucham?-  Powiedziałem, starając się ukryć moją irytację tą osobą.
        Jiyeon podbiegła do mnie i kiedy była już tuż przy mnie zaczęła się kręcić jak mała dziewczynka na boki.
- Jestem ciekawa, jak to się dzieje, że co chwile Kyurin wysiada z twojego samochodu. Spotykasz ją po drodze? – Mówiła z takim dziubkiem, co mnie irytowało.
Widać było na wylot jak bardzo była sztuczna. Nie lubiłem takich osób. Wiedziałem, że to na pewno ona chciała mnie skłócić z Kyurin. Nie potwierdził mi tego nikt, lecz mogłem być co do tego przekonany.  A na dodatek uczepiła się mnie jak jakiś rzep myśląc, że tak mnie do siebie przekona. Nie wiedziałem, że ktokolwiek może mnie tak bardzo do siebie zniechęcić.
- Nie będę się tobie tłumaczył. – Odpowiedziałem jej z udawanym uśmiechem. – Wybacz, ale mam zaplanowaną przerwę na lunch i…
- Mógłbyś ze mną zjeść Oppa. – Przerwała mi. W dodatku zamrugała oczami jakby coś jej wpadło do nich.
- Przykro mi, nie tym razem. – Miałem już odwrócić się wraz z tymi słowami, a ona złapała moją rękę.
- Oppa. Dlaczego jesteś taki dla mnie?
        Miarka się przebrała. Nie wytrzymałem. Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło, bo zazwyczaj staram się być miły dla kobiet, jednak ta wyjątkowo mnie odpychała. Miałem ochotę wykrzyczeć jej w twarz, że brzydzę się jej fałszem.
- Ponieważ próbowałaś mnie poróżnić z Kyurin i nie wybaczę ci tego. – Wygarnąłem jej. – Jak chciałaś mi zaimponować, to bardzo się popisałaś. – Dodałem z ironią.
        W jej oczach pojawiły się łzy. Tego mi brakowało. Powinienem był być łagodniejszy mówiąc jej to. Wtedy odwróciła się i pobiegła gdzieś przed siebie. Nie wiedziałem, czy iść za nią i dopilnować, by się ogarnęła do końca przerwy. Nie chciałem. Postanowiłem jeszcze podejść do Kyurin, więc musiałem jej poszukać.

*Kyurin*

        Siedząc na lunchu wykonałam z pięć telefonów z ogłoszeń o mieszkanie. Większość zwinięta została mi sprzed nosa. Nie mogłam tego przeboleć i zaczynałam wątpić, że coś znajdę w szybkim tempie. Martwiło mnie to, bo nie chciałam zostać już u EXO w dormie, a spanie w saunie nie wiadomo ile, także mi się nie uśmiechało. Mogłam pójść do jakiegoś taniego hoteliku na jakiś czas. To też jakieś rozwiązanie było, ale nie chciałam wydać pieniędzy za dużo, bo w końcu musiałam mieć jakieś, jak znalazłoby się mieszkanie.
- Co tak tu siedzisz sama z tą gazetą? Coś ciekawego piszą? – Zagadał do mnie Jooseung, który pojawił się nagle koło mnie.
- Przeglądam ogłoszenia mieszkań. – Odpowiedziałam krótko, bo nie chciało mi się rozgadywać.
- Rozumiem. I jak ci idzie?
- Beznadziejnie. Jeszcze ani jedno nie okazało się aktualne. Sprawdzałam już także w internecie. Jak ludzie tak szybko łapią okazję?
- Wiesz, niektórzy szukają mieszkań nie od dziś i na nie czatują. – Stwierdził.
- Masz rację. – Wypuściłam mnóstwo powietrza.  – Co ja mam robić? – Mówiąc to oparłam ręce na kolanach, a na dłoniach ułożyłam brodę.
- Mogę ci zaproponować bycie moją współlokatorką. Moja siostra miała nawet w pokoju łazienkę. Równie dobrze możesz u kogoś obcego taki pokój wynajmować, a po co? – Zaproponował grzecznie.
        Zaczęłam nad tym rozmyślać. Pewnie czułabym się niekomfortowo, lecz skoro spędziłam weekend z dwunastoma chłopakami, to jeden nie powinien był być dla mnie problemem. Nie znałam Jooseunga na tyle dobrze, by wiedzieć jak będzie mi się z nim mieszkać. Wydawał się uprzejmym i bardzo przyjaznym chłopakiem. Mógł to być dobry pomysł, jeżeli rzeczywiście byłby tylko moim współlokatorem. Z drugiej strony coś mnie niepokoiło i podpowiadało bym tego nie robiła.
        Zobaczyłam wtedy Junmyeona zbliżającego się w naszą stronę i uśmiechającego się do mnie. Nie potrafiłam nie odwzajemnić mu tego gestu. Widziałam, że Jooseung się mi uważnie przygląda. W końcu zapomniałam mu cokolwiek odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia co zrobić i kiedy to już Jun siedział obok mnie stwierdziłam, że może to jego się doradzę.
- Dobrze, że przyszedłeś. Mam pewien dylemat. Nie potrafię znaleźć mieszkania. Jooseung proponuje mi zostanie jego współlokatorką. Co o tym sądzisz?
        Zaczęłam się zastanawiać, czemu to jego zdanie chciałam poznać. Nawet nie przemyślałam, czy dobrze jest pytać w obecności samego pomysłodawcy. Traciłam ostatnio głowę i musiałam się otrząsnąć.
- Moim zdaniem to świetny pomysł. Lepiej chyba zostać współlokatorem kogoś, kogo się dobrze zna, a nie całkiem obcej osoby. Nigdy nie wiadomo, na kogo byś trafiła.
- Cieszę się, że popierasz moje zdanie. – Wtrącić Joo, a ja nadal miałam wątpliwości, mimo to zamierzałam posłuchać ich rad.
        Później musieliśmy wracać do pracy. Nie mogłam się na niej skupić, bo moje myśli odbiegały, gdzie indziej. Myślałam nad tym, jak to będzie kiedy się przeprowadzę do Jooseunga.
Czy czasem nie zrobi się niezręcznie? A może jeszcze bardziej się z nim zaprzyjaźnię?

*Junmyeon*

        Miałem mieszane uczucia, co do wprowadzenia się Kyurin do Jooseunga. Jednak była to tylko czysta zazdrość, że nie mogła ona mieszkać u mnie. A tak miało być lepiej. W dormie prędzej czy później zostałaby przyłapana przez naszego menadżera. Nie mogłem na to pozwolić, bo w końcu już i tak uważał, że coś do niej czuję, a to byłoby jednoznaczne, jakby u nas mieszkała. Bo komu innemu bym na to pozwolił. Amelia i Sumin spędzały u nas weekendy, ale to była inna sytuacja. W końcu przyszywany ojciec tej drugiej był jednym z menadżerów SM, więc miał kto się za nimi wstawić. Po drugie ufałem Joo i wolałem, by był to on niż ktoś obcy. Wiedziałem, że on nie skrzywdzi jej. Mimo to, egoistyczna myśli mnie nachodziły, bo bałem się, że tym sposobem oni się zbliżą do siebie. Czułem się osaczony z każdej strony. Cały czas bałem się, że ją stracę. To było trochę przerażające.
        Podążałem z Kyu na parking w stronę mojego samochodu. Musiała ze mną pojechać po swoje rzeczy, a potem miałem ją dostarczyć do mieszkania naszego kolegi. Wtedy zobaczyliśmy jakąś kobietę idącą w naszą stronę szybkim krokiem. Byłam wściekła i Kyurin przez nią zamurowało i stała bez ruchu. Szybko więc się domyśliłem, że to jej matka. Kiedy stanęła już tuż przed nią zaczęła aferę.
- Gdzieś ty była cały weekend?! – Rozejrzałem się, czy nikt się nie gapi, lecz oczywiście znalazło się kilka osób, które się odwróciły do nas.
- Nie twój interes. Już nie będę wam sprawiać problemów. Jeszcze tylko w jakiś dzień podjadę po moje rzeczy. – Odpowiedziała beznamiętnie do niej.
        Zaskoczyła mnie. Nie wyobrażałbym sobie tak zwracać się do osoby, która mnie wychowała. Może nie była to jej rodzona matka, ale ten chłód między nimi był, jak między obcymi, a nie rodziną. Zrobiło mi się smutno na tę myśl i wiedziałem, że ona także przeżywała w głębi to co się działo, choć starała się nie okazać żadnych emocji. Zobaczyłem jak jej dłoń się trzęsła. Bez namysłu ją złapałem, na co wytrzeszczyła oczy, tylko na kilka sekund, by powrócić do obojętnego wyrazu twarzy.  
- Jak możesz tak mówić? Tyle ci daliśmy. Widzę, że wdałaś się w matkę. – Wysyczała to przez zęby, a Kyurin na te słowa ścisnęła moją dłoń. Coś mi się wydawało, że wargi jej się trzęsą.
- Trzeba było mnie jej nie odbierać i pozwolić zgnić. – Mówiła to spokojnie, a w środku zapewne się gotowała.
        Nic nie rozumiałem z tej sytuacji, bo myślałem, że nie wiedziała nic o swojej prawdziwej rodzinie, więc nie miałem pojęcia dlaczego tak bolesne mogły być te słowa. Za to kobieta chyba nie mogła dłużej znieść postawy Kyurin i jej dłoń już się zamachiwała do uderzenia jej, jednak udało mi się ją złapać za nadgarstek w porę.
- Niech pani się uspokoi. – Rzekłem łagodnie. – Takim sposobem ranicie się wzajemnie. Powinnyście porozmawiać. Chyba nie chce pani stracić córki na zawsze? – Sam nie wiedziałem skąd było we mnie tyle odwagi.
        Puściłem ją i ona nagle upadła na kolana i zaczęła szlochać, chowając twarz w dłonie. Ukucnąłem przed nią.
- Niech pani wstanie. – Szepnąłem i podparłem jej łokieć i pomogłem jej w tej czynności. – Powinniście pójść do jakiejś kawiarni i dogadać się. Chodźmy, znam dobre miejsce. – Po tych słowach ruszyłem do swojego samochodu i machnąłem na nie, by za mną poszły. W głębi duszy byłem zestresowany jak nigdy dotąd.
***
        Siedzieliśmy w ciszy. Padły przeprosiny z obu stron. Kyurin przeprosiła za swój ciężki charakter, a jej matka za raniące słowa. Potem wyjaśniły sobie wiele. Okazało się, że na kobietę, małżonek naciskał ostatnio, odkąd Kyu została aktorką, winiąc ją za rozpieszczenie córki. Więc chciała się postarać to naprawić, a przez kłótnie z ojcem była tak rozemocjonowana, że wyżywała się na niej. A ojciec pozwalał na aktorstwo z nadzieję, że Kyurin szybko się podda. Nie chciał by nią została. Nawet matka nie wiedziała skąd nagle mu przyszedł do głowy pomysł z Richardem. Miałem ochotę tego człowieka rozszarpać słysząc o nim. Wyszło na to, że pogodziły się. Mimo to obie uważały, że tata Kyurin się nie zmieni i uznały, że będzie jednak lepiej, jak ta się już wyprowadzi. Inaczej będzie nadal się czepiał o jej zawód i wtrącał w jej przyszłość.
        Cieszyłem się, że udało im się porozumieć. Pożegnaliśmy ładnie mamę Kyurin i udaliśmy do samochodu, bo i tak już pewnie chłopacy się dziwili, że nas nie było. Zanim odpaliłem silnik, ona położyła rękę na moim ramieniu na co się wzdrygnąłem, bo jak zwykle się wystraszyłem.  
- Dziękuję Junmyeon. – Wyszeptała do mnie, a jak na nią spojrzałem obdarowała mnie pięknym uśmiechem. – Bez ciebie pewnie właśnie pożarłybyśmy się strasznie. Wszystko opanowałeś. Jesteś niesamowity. Nie dziwię się, że wybrali cię na lidera zespołu.
        Poczułem ciepło spowodowane jej nagłymi komplementami. Czułem się doceniony. Tak rzadko otrzymywałem tak ciepłe słowa. Od niej na dodatek działały z podwójną siłą.
- Nie ma sprawy. – Udało mi się wreszcie odezwać. Nie mogłem obojętnie patrzeć na tę sytuację.
- Pewnie jesteś ciekaw, kim była moja matka?
        Zamurowało mnie, bo nie spodziewałem się, że dane mogłoby mi się dowiedzieć tego. A ona sama poruszyła ten temat. Czy to mogło znaczyć, że mi ufała w pełni? Pokiwałem twierdząco głową.
- Może kiedyś ci opowiem. Myślałam, że teraz dam radę, lecz przeliczyłam się. To nie dlatego, że ci nie chcę tego powiedzieć. To trudne dla mnie o niej mówić.
        Uśmiechnąłem się lekko. Cieszyłem się, że tak z nią rozmawiałem. Pragnąłem znać ją, a nie jej rodzinę, z którą nie miała styczności od długiego czasu.
- Nie ważne kim była. Wiem kim ty jesteś i to się dla mnie najbardziej liczy.
        Nie te słowa spojrzała na mnie zszokowana. Rumieńce wkradły się na jej policzki. Wyglądała przepięknie. Nie powstrzymałem się. Moja dłoń, nie wiem nawet kiedy, zaczęła gładzić jeden z jej policzków, przez co jeszcze bardziej ujawniły się na nim dwa różowe wypieki. Przybliżyłem twarz do niej, trochę się bojąc, że źle robię. Musnąłem delikatnie jej usta, po czym czekałem na jej reakcję, choć pragnąłem prawdziwego pocałunku. Ona jednak chwyciła moją twarz w swoje małe rączki i przyciągnęła z powrotem do swojej i wtedy zaczęliśmy pocałunek pełen emocji. Nie mogliśmy się nacieszyć tą chwilą i kiedy ona przerwała, ja go ponowiłem, a kiedy ja zatrzymałem się bo zabrakło mi tchu, ona znowu kontynuowała. Nie wiedziałem ile to trwało, ale bałem się, że długo nie nastąpi na to kolejna okazja.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz