wtorek, 6 grudnia 2016

Miłosny scenariusz: Rozdział 9

Rozdział jest z perspektywy Kyurin w całości, mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza. Po prostu miałam teraz do napisania sceny, które chciałam tylko z jej strony pokazać. :) A i oczywiście zapraszam do komentowania.
Miłosny scenariusz
Rozdział 9


*Kyurin*
        Wbiegliśmy na oddział pełni obaw. Dopiero, kiedy zauważyłam, że Jooseung tylko siedział w poczekalni odetchnęłam z ulgą. Podbiegłam do niego, lecz on nawet nie uniósł wzroku, jak się zjawiłam.
- Jooseung? – Zwróciłam się do niego delikatnie.
        Spojrzał na mnie. Miał całe opuchnięte oczy od płaczu. Byłam przerażona. Nawet nie miałam pomysłu co mogło się wydarzyć. Bałam się pytać, bałam się milczeć.
- Moja si.. siostra. – Zaczął dukać i znowu w jego oczach pojawiała się woda. – Ona może umrzeć.
        Jedyne co mi przyszło do głowy to przesunięcie jednego z krzeseł tak, że siadłam naprzeciw niego. Patrzyłam mu w oczy. Złapałam jego policzki. Musiałam coś zrobić.
- Ratują ją teraz?
- Tak. Jak jej nie uratują… To będzie moja wina. – Znowu miał się rozpłakać, jednak powstrzymywał się pewnie przez moje towarzystwo.
- Czemu niby tak myślisz?
- Miałem się nią zajmować. A to ja poprosiłem, by się wyprowadziła i jej nie przypilnowałem.
- Głupie tłumaczenie. – Prychnęłam. – A co jej się stało?
- Samochód ją potrącił. – Mówił takim zrozpaczonym głosem, że żałowałam, iż nie potrafiłam pocieszać ludzi.
- I to mogło się stać zawsze. To nie dlatego, że się wyprowadziła. – Znalazłam chociaż jakieś mądre zdanie w mojej głowie.
- Ale… - Nagle spojrzał w przestrzeń za mną.
Odwróciłam się i ujrzałam stojącego za mną Junmyeona. Kompletnie o nim zapomniałam. Było mi głupio, że go zaciągnęłam za sobą.
- Przyjechaliście razem? – Zaskoczył się.
        Zdziwiło mnie to, że to odwróciło jego uwagę od tragedii. Czy to było teraz ważniejsze?
- Kyurin jest u mnie na weekend. Przywiozłem ją. – Wytłumaczył mój towarzysz, przez co obawiałam się reakcji Jooseunga.
- Do mnie nie chciałaś przyjść. – Zauważył, co mnie zakłopotało.
- To wydarzyło się nagle. Wróciłam do domu i stało się coś tam, co wymusiło na mnie wyniesienie się. Junmyeon wtedy jeszcze nie wrócił, bo zostawiłam coś w jego samochodzie i chciał oddać, więc poprosiłam, by odwiózł mnie do sauny, lecz się nie zgodził. – Zaczęłam się tłumaczyć, czując się winna czegoś, a nie miałam pojęcia czego.
- Rozumiem. Takie tłumaczenie jest zbędne. Nie jestem twoim facetem,  żebyś musiała wszystko w szczegółach mi wyjaśniać. Poczułem lekką zazdrość, a teraz to już nie ważne. Dziękuję, że się zjawiłaś. Nie chcę tu być sam. – Dodał, łapiąc moje dłonie, przez co poczułam się niezręcznie.
        Wtedy drzwi do przejścia na salę operacyjną się otwarły i zza nich wyłonił się pędzący personel, prowadzący łóżko. Domyśliłam się, że była to siostra Jooseunga, bo ten momentalnie wstał i podbiegł do nich i udał się za nimi w stronę jednego z pokoi, gdzie pewnie miała teraz leżeć. Zdawało mi się, że skoro ją wywieźli tam, to pewnie przeżyła zabieg. Chciałam już pobiec za nim, kiedy poczułam rękę Junmyeona na swojej, więc spojrzała na niego pytająco.
- Pewnie ciebie na razie nie wpuszczą. Spokojnie. – Stwierdził.
        Sama nie miałam pojęcia, czemu byłam tak przejęta. Z drugiej strony Jooseung był dla mnie od początku miły i wydawał się promiennym człowiekiem. Bolało widzieć go w takim stanie. Chciałam za wszelką cenę móc go wesprzeć w trudnej chwili, choć wiedziałam, że mogłam niewiele.
- Masz rację. – Wyszeptałam. – Myślę, że ja dziś z nim zostanę tu. Będzie potrzebował kogoś. – Zasugerowałam. – Wrócę jutro jakimś autobusem.
- Nie. – Zaprotestował. – Jutro zadzwoń po mnie to cię odbiorę.
        Przytaknęłam na zgodę. Był dla mnie tak uprzejmy. Głupio było mi tak go wykorzystać, oraz opuszczać na rzecz Jooseunga. Jednak nie wyobrażałam sobie zostawić go samego. Wiedziałam, że Junmyeon to zrozumie.

***
        Pod koniec dnia Gayoon, bo tak miała na imię jego siostra, obudziła się. Lekarze oznajmili, że wszystko powinno być z nią dobrze. Żadnych uszczerbków na zdrowiu poważnych nie otrzymała. Liczyło się to, że szybko trafiła do szpitala. Można było odetchnąć z ulgą. Poproszono nas także, by nie zostawać na noc w szpitalu skoro wszystko się ustabilizowało. Wyszłam więc na korytarz zadzwonić po Junmyeona, lecz nie odbierał. Zdziwiło mnie to. Może wyszedł gdzieś?
- Coś nie tak? - Zapytał Jooseung, widząc jak z zdziwioną miną wpatruję się w telefon. – Wiesz, jest już późno, więc jak był zmęczony, to mógł zasnąć.
        Zasmuciłam się, bo jedynym wyjściem z sytuacji była wtedy dla mnie taksówka. Miałam udać się już na schody prowadzące do wyjścia, ale on mnie zawoałał.
- Nie mów, że jedziesz tam taksówką? – Zapytał.
- To nic wielkiego. – Stwierdziłam.
- Nie mogę na to pozwolić. Chodźmy do mnie. Mam stąd dwa kroki dosłownie. Napijesz się herbaty, a potem cię odwiozę. – Zaproponował, a ja się wahałam przed odpowiedzią.
- Może lepiej bez herbaty. Wolałabym być już na miejscu.
- Muszę jakoś ci się odwdzięczyć, za zjawienie się. A skoro co chwile mnie spławiasz to ciężko będzie inaczej. – Wypomniał mi. Zrozumiałam jego aluzję.
- No dobrze, tylko jedna herbatka.

***

        Podczas naszej rozmowy, rozglądałam się po mieszkaniu. Było takie zwyczajne, a zarazem coś sprawiało, że miło się w nim siedziało. Może chodziło o przytulny wystrój? Albo o towarzystwo?  Nie miałam pojęcia skąd wzięłam takie wnioski. Mimo to, brakowało mi czegoś, czego zaznałam w dormie EXO i nie chodziło mi w tamtym momencie o wszechobecny tam hałas. Zauważyłam, że Jooseung miał wszędzie porozstawiane zdjęcia w ramkach, czy ze swoją siostrą, czy też z jakimiś innymi członkami rodziny prawdopodobnie.  W trakcie mojego wieczornego pobytu u niego, rozmawialiśmy o różnych sprawach. W końcu przerwał nam jego dzwoniący telefon.
- Tak ciociu? – Zwrócił się do osoby po drugiej stronie z zaskoczoną miną.
- Rozmawiałam z twoją siostrą. – Ta kobieta miała tak krzykliwy głos, że nie dało się nie słyszeć, tego co mówiła.
- To pewnie wiesz o tym co jej się przytrafiło? – Widać było po nim, że się tym zestresował.
- Owszem. Ale ja nie o tym. Było minęło. Skoro już jest z nią dobrze, po co rozpamiętywać coś przykrego? – Zdziwiło mnie jej podejście do sprawy.
- Więc czemu dzwonisz?
- Oh no przyznaj się. Co to za dziewczyna?
        Drgnęłam na te pytanie. On spojrzał na mnie i zorientował się, że wszystko słyszę.
- Nie wiem o czym mówisz ciociu. – Zaczął wymijać się od odpowiedzi.
- Jak to? Podobno była z tobą u siostry jakaś dziewczyna, siedziała z tobą do końca. Czemu nie pochwaliłeś się, że kogoś masz? Dlatego chciałeś, by Gayoon się wyprowadziła? – Każde z jej zdań ociekało ciekawością i na dodatek wypowiadała je bardzo szybko, że ledwo nadążałam.
- Nie mam dziewczyny. Wiesz dobrze, że ona zawsze wyolbrzymia. To po prostu koleżanka z pracy. – Poczułam się lepiej, że zamierzał to sprostować, bo nie chciałam być brana za kogoś innego niż byłam.
- Jaka normalna koleżanka w pracy wspiera cię, gdy twoja siostra jest w szpitalu?
- Ciociu proszę. – Przeciągnął ostatnie słowo, by bardziej do niej trafiło.
- Pewnie podobasz się jej, a nawet tego nie widzisz. Ty to zawsze nie zauważasz tego co masz pod nosem, albo robisz to za późno. Tak samo jak uciekła ci sprzed nosa wtedy ta… Jak jej było… - Czułam się niezręcznie słuchając tego wszystkiego.
- Przestań! Nie ważne jak miała na imię. Spokojnie. Potrafię o siebie zadbać. Nie śpieszę się z podrywaniem kobiet, bo uważam, że najpierw trzeba bliżej poznać daną osobę. Nie jestem desperatem, by podrywać każdą od razu na pierwszym spotkaniu. – Tłumaczył jej się.
- A czasami warto tak zaryzykować…
- Nie mogę tego dłużej słuchać. – Powiedział to jednocześnie z jeszcze ględzącą coś ciotką i rozłączył ją. – Wybacz za to. Tak jak ci wcześniej wspominałem. Gayoon pisze sobie historyjki z mojego życia, a potem opowiada każdemu. – Westchnął ciężko. – Prawie się otarła z życiem, ja się obwiniałem, a ona już jest ponownie sobą. Podziwiam jej podejście do sprawy.
- Chyba tak lepiej, niż miałaby być przerażona, czy też załamana tym wydarzeniem? – Zauważyłam, bo chciałam go uspokoić.
- Masz rację. – Przytaknął.
- Na mnie już pora, bo jak na zwykłą koleżankę z pracy i tak za długo tu siedzę. – Stwierdziłam szczerze.
- Daj spokój. Moja ciocia ma staroświeckie podejście. Jak dla mnie to możesz tu nawet nocować.
- Wolę wrócić do dormu. – Mówiąc to wstałam z krzesła i uśmiechnęłam się serdecznie do niego.
- Czekaj. Kyurin. – Zaczął sam wstając.  - Ty naprawdę uważasz, że jestem twoim kolegą z pracy? Nikim więcej? – Zamurowało mnie.
        Zaczęłam się zastanawiać, co miał przez to na myśli. Jak to tylko kolega z pracy? Kim chciał być więcej? Tak bardzo nie rozumiałam mężczyzn. Zawsze mówili dla mnie dziwnym językiem.
- Oczywiście, że jesteś dla mnie przyja… - W tym momencie położył palec na moich ustach, czym nie pozwolił mi dokończyć.
- Nie chcę przyjaźni. Proszę cię. Nie nazywaj mnie przyjacielem. To tak jakbyś na starcie mnie skreśliła.
- Skreśliła z czego? – Nadal nic nie rozumiałam.
- Nie ważne. – Oznajmił łapiąc się za głowę. – Uznajmy, że tego nie powiedziałem.
        Potem ruszył do swojego przedpokoju, a ja podreptałam za nim. Nie miałam pojęcia, jak odebrać jego zachowanie. Wydawało się mi co najmniej dziwne. Pewnie każdy inny domyślił się o co chodzi, lecz nie ja. Byłam za tępa w takich sprawach.

***

        W wejściu przywitała mnie Amelia. Wychodziło na to, że wszyscy spali, albo nie było ich w dormie. Panowała tam dziwna cisza. Nie taka jak jeszcze przed tym jak zniknęli wszyscy.
- Nie odbierałaś. – Zaczęła, jak byłam jeszcze w trakcie rozbierania butów.
        Spojrzałam na nią zaskoczona. W końcu, to Junmyeon nie odbierał ode mnie. Zerknęłam więc na telefon i zauważyłam, że ekran na nim był ciemny i przyciskanie w kółko guziczka odblokowującego nic nie dawało. Padła mi bateria.
- Ah. Nie wiedziałam. – Wyszeptałam.
- Zdarza się. – Pocieszyła mnie uśmiechając się do mnie. – Tylko Junmyeon trochę spanikował. Zadzwoniłaś, a potem odzywała się tylko poczta, nie znał numeru Jooseunga i nie miał jak się dowiedzieć co z tobą. Miał już jechać do tego szpitala, sprawdzić czy tam jesteś i tak dalej, ale chłopcy postanowili go uspokoić. Twierdziliśmy, że nic ci się nie stanie przy waszym przyjacielu z pracy, a on jak zwykle wyolbrzymiał. Dlatego też wyciągnęli go Lay i Kris do klubu na rozluźnienie.
        Byłam w szoku wysłuchując jej wypowiedzi. Aż tak się mną przejął? Przecież nie mogło mi się nic stać, jak wspomniała wcześniej Amelia. Poczułam ciepło na sercu, spowodowane jego troską. Nie wiedziałam, czy taki był dla każdego, mimo to cieszyłam się, że taki był względem mnie. I pomyśleć, że ja chciałam go nienawidzić. Przecież ten człowiek był złoty.
- Może zadzwonię, że już ze mną w porządku, by się nie martwił? – Zasugerowałam nieśmiało, bo sama chciałam wiedzieć jak się teraz miewał.
- Myślę, że lepiej będzie, jak na niego zaczekasz. Jak dasz mu znać, to przyjedzie tu w podskokach, a tak to się rozerwie całkiem. Potrzebne mu to, bo podobno ostatnio chodzi podenerwowany. Pewnie znowu się czymś przejmuje. Kto jak kto, jednak on nigdy nam nie mówi co go trapi, a wszystkich innych problemy stara się rozwiązywać i bierze je na siebie.
        To co powiedziała zasmuciło mnie troszkę. Junmyeon coraz bardziej wydawał mi się człowiekiem, który bardziej myślał o innych niż o sobie. Nie podobało mi się to. Ja zawsze podchodziłam do życia egoistycznie. Żal mi było tego człowieka, że nie potrafił o siebie zadbać.
- Masz rację poczekam na niego.

***

        Prawie zasnęłam czekając na niego w jego pokoju. Mogłam to robić w innym pomieszczeniu, lecz akurat nie było Sehuna w dormie na tę noc. Nie pamiętałam dlaczego. Ja za to chciałam pomyśleć nad pewnymi faktami w samotności, a przebywanie w kuchni, czy salonie, gdzie każdy może wejść mogło mi to utrudnić. Nie lubiłam być rozpraszana, kiedy rozmyślałam. A o czym mogłam myśleć, jak nie sytuacji w której się znajdowałam, czy też wcześniejszej scenie w mieszkaniu Jooseunga, której nie pojęłam. Oraz słowach Kaia na temat Junmyeona. One bardzo utkwiły mi w pamięci. Mimo iż w nie wierzyłam, to nurtowały mnie. Mówiłam sobie „A co jeśli?”.
        Oczywiście i w tym pomieszczeniu ktoś mi przerwał. Właściciel tego pokoju musiał w końcu się w nim zjawić. Wstałam gwałtownie, jak tylko drzwi się otworzyły. Kiedy Junmyeon wszedł do środka spojrzał na mnie zaskoczony. Najwidoczniej nie to spodziewał się zobaczyć w swoim pokoju.
- Myślałem, że wszyscy śpią, a ty nadal jesteś w szpitalu. – Mówił troszkę chwiejnym głosem, przez co domyśliłam się, iż musiał mieć w sobie kilka promili.
- Wróciłam. Bo jego siostra się obudziła. Dzwoniłam wtedy do ciebie Ci o tym powiedzieć.
- Ah tak. Nie odebrałem, bo byłem zmęczony i spałem, a potem ty nie odebrałaś. – Podsumował.
- Bo mi rozładował  się telefon. – Wyjaśniłam. – Przepraszam. Pewnie się martwiłeś.
- Spokoooojnie. – Mówił, przeciągając te słowo ze śmiechem objawiającym jego zakłopotanie.
- Nie musisz się mną przejmować. – Wyszeptałam. - Ja nie zasługuję na twoją troskę. – Powiedziałam to co mi przyszło do głowy.
- Kyurin. – Moje imię brzmiało z jego ust tak cudownie, że aż zadrżałam. – To nie tak, że ja się martwię o ciebie, bo jesteś moją koleżanką, ja po prostu… Nie wiem… - Widać było, że próbował się zdobyć do powiedzenia czegoś więcej, ale nie potrafił. Nie wiedziałam, czy przez alkohol, czy może z innego powodu.
- Porozmawiajmy jutro na trzeźwo. Czekałam tylko, by cię uspokoić.
        Miałam wyjść, jednak nim zdążyłam go minąć stanął naprzeciw mnie. Zbliżył się bardzo i prawie nasze twarze prze niego się stykały ze sobą. Poczułam się dziwnie. Czemu to zrobił? Nie miałam pojęcia. Osłupiałam tak, że nie wiedziałam, jak mam wykonać jakikolwiek ruch. Wtedy on zrobił znowu coś nagłego i niespodziewanego. Patrzył na mnie takim smutnym wzrokiem, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Pewnie ze strachu tylko dotknął swoimi, moje, po czym dsunął się szybko i spojrzał na mnie lekko przestraszony. Ja nadal stałam jak zamurowana. Nie miałam pojęcia, czy chciałam wyjść, czy zostać i zaczekać, co on będzie próbował dalej zrobić. Została mi opcja druga, bo nadal nie potrafiłam się ruszyć. On znowu się zbliżył, chyba dlatego, że nie wnosiłam sprzeciwu. Tym razem dotknął ręką mojego policzka i zaczął go gładzić, co wywołało na nim rumieńce. Czułam się dobrze, mogłam pozwolić mu na wszystko, lecz coś jeszcze mnie niepokoiło.
- Powinnam… - Chciałam spróbować coś powiedzieć i wtedy on mnie uciszył swoimi wargami.
        Zaczął tak delikatnie i czule mnie całować. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, oraz zalała mnie fala gorąca. Zawiesiłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam go bliżej. Nie wiedziałam, czemu to robiłam. Może dlatego, że dałam się całkowicie ponieść górującym nade mną hormonom w tamtym momencie, albo pragnęłam tego podświadomie. Nasz pocałunek nie stawał się ani przez chwilę gwałtowny, czy może zbyt zachłanny. Oboje baliśmy się go pogłębić. On pewnie, by mnie nie zranić, ja bo nie wiedziałam, czy wypadało. Kiedy oderwaliśmy się od siebie i zobaczyłam w jego oczach zaskoczenie, o dziwo uśmiechnęłam się. Jakoś spodobał mi się ten widok. Jego rozszerzone oczka były cudowne. Wreszcie ocknęłam się. Puściłam go i odsunęłam na bezpieczną odległość.
- Pora spać. – Stwierdziłam, wymijając go. Tym razem to on nie ruszył się z miejsca stojąc, jak zamrożony.

        Wróciłam do pokoju, w którym spałam z Amelią, ale zaśnięcie było trudną sprawą, gdy myślało się równocześnie. A myślałam nad tym, dlaczego się tak zachowałam względem niego. Jego można było wytłumaczyć procentami we krwi, a mnie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz