środa, 28 grudnia 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 37

Tam dam i kolejny rozdział. Notka na dole bo dotyczy fabuły rozdziału. :D
Ps. Życzę wam szczęśliwego i pełnego miłych chwil Nowego Roku oraz dobrej zabawy dzisiaj.

Małe nieporozumienie
Rozdział 37



*Riyeon*
        Dzień w którym chłopacy wyjechali był dla mnie smutny. Chciałam gdzieś się zaszyć i płakać. Nie wiedziałam czemu tak reagowałam. Przywykłam chyba w tak krótkim czasie do towarzystwa Dongwoo. On zawsze mnie rozbawiał i wspierał. I pomyśleć, że wcale nie byli tak długo w naszym miasteczku, a ja tak się przywiązałam. Dziwiłam się, że Jimin była twarda i pilnowała mnie, a zazwyczaj było na odwrót. Może to także z powodu Woomin. Wiedziałam, że ta także wkrótce wyjedzie. Dopiero co odnowiłam z nią kontakty, a już miałam ją stracić. Byłam świadoma tego, jak bardzo ten wyjazd miał zmienić jej życie. Mimo to, nie potrafiłam tego zaakceptować jak na razie.
        Kiedy reszta wpadła na urządzenie u nas imprezy pożegnalnej dla Saeron, Jimina, Dana i Woomin, byłam niezadowolona. Nie podobało mi się świętowanie czegoś, co mnie dołowało. Saeron może nie przyjaźniła się z nami, lecz przywykłyśmy do jej towarzystwa. Miałam też pojęcie, że od teraz Jimin będzie martwiła się o swojego brata i to także było nieciekawą opcją. Wszyscy nas opuszczali i miałyśmy zostać same jak palec. Chyba, że zaprzyjaźniłybyśmy się jeszcze z Jirą, to zostałyby nas trzy. Jakoś jednak wydawało mi się to małym uzupełnieniem. Nikt bowiem nie mógł zastąpić Woomin. Nikt nie przeszedł tyle ze mną wspólnego ile ona. Tak samo Dongwoo. On był wyjątkowy. Kochałam go, jak nikogo innego. Domyślałam się, że moja przyjaciółka miała takie samo nastawienie do pożegnania Woohyuna i brata.
        Wszyscy siedzieli przy stole w kuchni, rozmawiając o głupotach. Dan i Jimin śmieszyli mnie swoim zachowaniem, a i tak ledwo było mnie stać na uśmiech. Saeron podśpiewywała piosenki Infinite, bo ostatnio stała się ich gorącą fanką. A moje kochane przyjaciółeczki starały się mnie rozluźnić. A jeszcze Jira coś majaczyła, że jej smutno. Tak to wyglądało, jakbyśmy byli pijani i każdy żył w swoim świecie. Nie przypominało to żadnej imprezy. Marzyłam o tym, by ktoś to przerwał, a moja prośba została wysłuchana. Zadzwonił bowiem dzwonek do drzwi. Podeszłam zadowolona otworzyć i widok za nimi już nie był tak ciekawy. Kentaro. On naprawdę myślał, że może tak przyjść?
- Czego? – Oburzyłam się. Nie zamierzałam być ani trochę miła.
- Chcę powiedzieć, że Woomin… Ja nie chcę by ona wyjeżdżała. Ty na pewno też. Zrób coś. – Mówił pełen rozpaczy.
        Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem. Wiedziałam, że to byłoby wredne. Nie to mnie jednak powstrzymywało. On działał mi na nerwy. Na dodatek myślał, że zacznę z nim współpracować? Cieszyłam się, że Woo mogła się od niego wyrwać, bo to był psychol jakich mało. Ja natomiast mogłam dopiero zacząć z nim mieć problemy. Przecież do kogo przyjdzie, jak jej nie będzie? Będzie mnie błagał o kontakt z nią. On nie zrozumiał do tej pory, jak bardzo nienawidzimy go obie. Myślał chyba, że któraś z nas się zlituje. Jak bardzo się mylił. Uśmiechnęłam się do niego chytrze i zamknęłam przed nim drzwi. Nie zamierzałam dłużej go słuchać, ani widzieć. I tak już mój humor pogorszył jeszcze bardziej. Zamiast być smutna, byłam wściekła. Wróciłam do reszty towarzystwa z postanowieniem rozluźnienia się. Nikt nie słyszał rozmowy z przedpokoju jakimś cudem, oraz nie pytał kto to był na szczęście. W razie czego miałam zamiar i tak powiedzieć, że to sąsiadka. Podeszłam do barku w którym miałam różne niespodzianki i wyciągnęłam butelkę czegoś wysokoprocentowego. Teraz miała zacząć się zabawa. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przecież to miała być impreza a nie kondukt żałobny.

*Myungsoo*

        Byłem strasznie zdenerwowany przekraczając próg naszego dormu. W przedpokoju już było widać, że nasz lider i maknae nie popisywali się przez czas, jak nas jeszcze nie było. Zawalone wieszaki, przez co nie było dla nas miejsca. Nierówno ułożone buty. W salonie, który był zazwyczaj taki piękny, wtedy nic nie było widać. Sofa była pełna jakiś papierów, na stoliku pudełka po chińszczyźnie. Telewizor grał mimo braku obecności kogoś przed nim. Udałem się do kuchnie, gdzie zastałem stertę brudnych naczyń, oraz poplamioną kuchenkę i lodówkę. Co on tu wyprawiał? Zostawione płatki z mlekiem w misce nie wyglądały najciekawiej. Szybkim krokiem podszedłem więc do łazienki. Tam także nie było dobrze. Otwarta szafeczka. Poprzewracane pudełka szamponu na wannie. Miałem zamiar zajrzeć do jednego z pokoi i zacząć kazanie, jakbym to ja był tym najstarszym. Zostałem jednak uprzedzony przez innych. Howon zerkał już do Sungjonga i darł się na niego, że nie ma z niego pożytku, a Woohyun wszedł do Sunggyu i się zamknęli. Nie wiedziałem co począć, bo miałem ochotę się na kimś wyżyć, a zabrano mi te okazje. Wtedy podszedł do mnie Sungyeol.
- Co my teraz zrobimy? Jak możemy żyć w takim brudzie? Powinniśmy to sprzątać? Ale to nie my to zrobiliśmy. – Był widocznie oburzony jak każdy z nas.
        Kiedy Woohyun wyszedł do nas z powrotem, czekaliśmy na jakieś wyjaśnienia. Spojrzał na nas przerażony, jakby bał się jak zareagujemy.
- No panie Nam. Słuchamy, co ci powiedział nasz kochany Sunggyu. – Wygarnąłem sarkastycznie.
- Ma wenę i nie chce by mu cokolwiek przeszkadzało. Nie ma też przez to czasu na nic innego, więc jak chcemy mieć czysto, możemy sprzątać. – Zatkało mnie na tą wypowiedź.
        Nie wytrzymałem ani chwili dłużej i naparłem na drzwi jego pokoju. Zaskoczył się moim wtargnięciem i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Wiedziałem, że nie chodziło mi tylko o nieporządek. Byłem zły na Sunggyu od jakiegoś czasu i miałem okazję mu oznajmić co myślę.
- Dlaczego? Tak bardzo musisz pokazywać, że jesteś smutny i potrzebujesz pomocy? Weź się w garść.
        Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Jakby mnie wcale nie rozumiał. Czułem się w tamtym momencie dziwnie. Może ja coś źle odbierałem?
- Nie mam pojęcia o czym gadasz. – Stwierdził. – Wiesz, ja po prostu chcę napisać piosenkę. To dla mnie ważne.
        Zamrugałem kilka razy. Naprawdę to było tylko to? Myślałem, że krył się w tym jakiś jego smutek. Chciałem go postawić na nogi gwałtownie, a on serio wyglądał, jakby wszystko było z nim w porządku. Nic nie mogłem ogarnąć. Coś się bardzo zmieniło?
- Ah Myungsoo. Jak coś, to między mną i Saeron jest dobrze. Myślę, że nie masz się czym przejmować. Zajmij się sobą. Rozerwij się póki jeszcze możesz. Za bardzo się o nią troszczysz. Zostaw to mnie. – Coś się zagotowało we mnie na jego ostatnie zdanie i nie wiadome było, czemu zrobiłem się taki porywczy. Może to wina zazdrości? Zazdrościłem bowiem, że on miał wszystko, a ja zostałem z niczym.
- Ostatnio także ci ją powierzyłem i zawaliłeś sprawę. I to nie raz. Teraz muszę być ostrożny. – Oznajmiłem.
        On wcale nie wyglądał jakby się tego nie spodziewał. Ze stoickim spokojem wymalowanym na twarzy, wstał i podszedł do mnie, kładąc ręce na moich ramionach.
- Uspokój się. Złość piękności szkodzi. Już jest naprawdę dobrze. Po prostu miałem długą chwilę słabości. To się nie powtórzy. Mówię ci serio, zacznij dbać o siebie, bo słabo wyglądasz. – Po tych słowach poklepał mnie lekko i wyszedł z pomieszczenia. Ja jeszcze chwilę prychałem w miejscu.
        Miał w jednym racje. Musiałem się wziąć za siebie, bo zachowywałem się co najmniej dziwnie. Postanowiłem spędzić wieczór w jednym z klubów. Byłem bowiem pewien, że alkohol i taniec choć trochę mnie odprężą. A w każdym razie taką miałem nadzieję. Nie zamierzałem poznawać kobiet. Po prostu chciałem rozrywki na wieczór. To miało być tylko tyle.

*Jimin*

        Pomysł Riyeon o opiciu naszej przeprowadzki był nie do końca czymś dobrym. Dan źle się poczuł i musiał wracać do domu z Jirą. Ona jakoś mocno się trzymała, więc mogła się nim zająć. Biedak ledwo trzymał się na nogach. Martwiłem się o niego. Moja siostra poszła spać przy wszystkich na kanapę w salonie. Sama pomysłodawczyni nie chciała wyjść z łazienki. Jedynie ja, Saeron i Woomin mogliśmy powiedzieć, że wyglądaliśmy na trzeźwych. Woo jednak musiała wracać do domu, a ta druga zaciągnęła mnie na dach. Stwierdziła, że chce pooglądać ostatni raz gwiazdy na tym niebie. Jakby miały być całkowicie inne niż w Seulu. Nie wiedziałem wcale, że można od tak było wejść na dach i sobie tam posiedzieć. Siedzieliśmy tam w ciszy.
        Zacząłem myśleć jak wiele się zmieniło. Z zbuntowanego idioty, który ranił tylko swoją siostrę zachowaniem, stałem się ckliwym chłopakiem. Zyskałem nowe ważne osoby. Do tej pory miałem Jimin i ciocię, której nie cierpiałem i nie dogadywałem się z nią. A teraz miałem dwie nowe przyjaciółki, no może nawet cztery, jeżeli liczyć, że pogodziłem się z Jirą i Woomin wydawała się miła. Dodatkowo miałem chłopaka, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. Sam zadziwiłem siebie.
- Niedługo nie będzie nas tutaj. – Wyszeptała Saeron. Miała łzy w oczach.
- Dlaczego płaczesz?
        Byłem zły na siebie, że nie zauważyłem tego wcześniej. Przesunąłem się bliżej niej i objąłem ramieniem. Ona odwróciła się do mnie i wybuchła jeszcze większym szlochem. Co się działo?
- Saeron… Co jest? – Zacząłem się trząść z przerażania, bo nie rozumiałem co się z nią działo.
- Bo, bo… Ja się boję. – Wyszeptała. – Wiesz, nowe miejsce, nowa praca, wszystko nowe.
- Tego chyba chciałaś, co nie? – Zapytałem delikatnie.
- Tak. – Odparła pociągając nosem. – Tak musi być. Muszę zostawić za sobą miejsca przypominające mi o rodzicach. Lecz z drugiej strony, nie wiem czy dobrze robię. Tutaj są moje wspomnienia. Tu się wychowywałam. Tu żyli oni.
- Musisz żyć swoim życiem Saeron. – Wreszcie udało mi się coś mądrego powiedzieć. – Oni na pewno będą szczęśliwi, jeśli ty też taka będziesz. Widzą cię i czuwają nad tobą na pewno. Chcą byś to zrobiła dla siebie.
- Wierzysz w niebo? – Zaskoczyła mnie nagłym pytaniem.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że ono istnieje. – Powiedziałem szczerze. – Albo coś podobnego. Bo inaczej bliskie mi osoby wyparowały? Nie chcę tego przyjąć do myśli.
- Rozumiem.
        Nie wiedziałem jednak jakie jest jej zdanie. Nie zamierzałem jej pytać. Uznałem to za nieistotne. Ważne, że przestała płakać. Jeszcze chwile siedzieliśmy rozmyślając, a potem udaliśmy się spać. Czekał nas ciężki tydzień klimatyzowania się w Seulu. Ja często zmieniałem miejsca pobytu, więc nie widziałem problemu. Oby tylko nic więcej nie stawało nam na drodze do lepszej przyszłości.

*Myungsoo*

        Piłem jednego drinka. Słabo mi szło. Jakoś miałem ochotę go wylać. To był któryś tam z kolei, a z każdy coraz gorzej mi podchodził. Może to był błąd? Nie wiedziałem co się ze mną działo. Zrozumiałem, że przesadzałem. Życie się wszystkim układało, powinienem być szczęśliwy. A ja użalałem się nad sobą. W dormie zrobiłem aferę, bo nie chciałem pokazać jak mi smutno. W końcu na kogoś zwróciłem uwagę, ale to nie ja byłem jej przeznaczony. Westchnąłem ciężko. Czy ja zamieniałem się w jakiegoś emo?
- Problemy? – Odezwał się żeński głos koło mnie, na co się odwróciłem w jego stronę.
        Dziewczyna może w podobnym do mnie wieku. Ubrana w drogie ciuszki i dość wyzywająco. Czarna obcisła sukienka pewnie przyciągnęła oko nie jednego faceta w klubie. Na szczęście wstępu do niego nie mieli jacyś chorzy napaleńcy, bo pewnie by źle skończyła. Uśmiechnąłem się do niej lekko i zarazem bardzo sztucznie. Nie chciałem nawiązywać znajomości. Spojrzałem ponownie gdzieś w przestrzeń, by wrócić do moich dołujących myśli.
- Jak ty myślisz, że masz problemy, to posłuchaj moich. – Zaczęła siadając zaraz obok mnie, co mnie zaskoczyło. Nie widziała, że chciałem być sam? – Rodzice zostawili mnie z wypasionym domem, samochodem, spadkiem i ogromną firmą na głowie, o której nie mam zielonego pojęcia. To jest dopiero beznadzieja. Nie wiem, czy powinnam się jej pozbyć, czy postarać się douczyć i rządzić nią, jakby oni o tym marzyli. Tylko, że ja się nie nadaje, a nie chcę zaprzepaścić czegoś, co tak trudno było im osiągnąć.
        Zastanawiałem się po co mi to wszystko mówiła. Troszkę mnie to bawiło, że kompletnie mnie nie znała, a podeszła opowiedzieć mi o swoim życiu. Może potrzebowała wysłuchania. Mogłem to dla niej zrobić. Szczerze to myślałem na pierwszy rzut oka, że to kolejna pusta lalunia, ale się chyba pomyliłem.
- A wszyscy faceci w tym klubie. – Wzdrygnęła się dziwnie, jakby przypomniała sobie jakiś koszmar. – Oni chcieliby tylko położyć na mnie łapy. – Po chwili zaczęła kręcić przecząco głową. – Nie tak to miałam powiedzieć. Nie na mnie. Na mojej kasie! Przyszłam się dowartościować, z nadzieją, że poderwie mnie przystojniak, a tu same dziady łapczywe i brzydkie. – Westchnęła i położyła głowę na barku jakby z bezsilności.
        Nie powstrzymałem się i zaśmiałem lekko. Była taka jakaś bezradna. Miałem ochotę podnieść jej tą głowę i przytrzymać, ale nie znaliśmy się na tyle, bym mógł się tak odważyć. Z drugiej strony zrobiłbym tak kiedyś. Teraz chciałem być ostrożniejszy w kontaktach z kobietami.
- Czemu mi się zwierzasz? – Zwróciłem się do niej po chwili ciszy.
- Bo wyglądałeś na przybitego. Chciałam pokazać, że mam gorzej. – Stwierdziła nie zmieniając swojej pozycji i wydymała usta na kształt jakiejś kaczki.
- Nie bałaś się tak odezwać do obcej osoby? – Zadałem konkretniejsze pytanie, bo mnie to nurtowało.
- Ah głupoty gadasz. Wiedziałam, że jesteś miły, po twoim głosie. Mam taki dar.
        Spojrzałem na nią nie ukrywając szoku. Co ona do mnie mówiła? Dar? Ciekawe. Była coraz to zabawniejsza. Po chwili dotarło do mnie, że wcale się nie odezwałem przed jej paplaniną. Co za kit ona mi chciała wcisnąć? Może próbowała mnie poderwać.
- Nie słyszałaś mnie zanim podeszłaś. – Udałem oburzenie jej zachowaniem.
- Głuptas z ciebie. Słyszę cię codziennie w moim odtwarzaczu. – Mówiąc to palcem dźgnęła mnie w nos.
        Śmiałe podejście z jej strony zamurowało mnie. Na dodatek okazała się fanką. Nie wiedziałem, czy powinienem był kontynuować tę znajomość. Może lepiej było po prostu wyjść? Bo jeśli to mój saesaeng, to mogło się porobić zamieszanie.
- Wiesz, ja się będę zbierał.
- Ja tu się staram cię pocieszyć, a ty sobie pójdziesz?! – Gwałtownie się podniosła z miejsca.
- Jest późno… - Chciałem się wytłumaczyć, choć trochę mnie przeraziła.
- Bez tańca nie wyjdziesz. – Zarządziła i chwyciła moją rękę, przez co troszkę się skrępowałem.
        Pociągła mnie na parkiet, a ja z jakiegoś powodu nie protestowałem. Miałem uciekać, a dałem się jej omamić. Jak nic czekało mnie tłumaczenie się, bo przecież to logiczne, że na drugi dzień mogło pojawić się w każdej gazecie zwierzenie fanki z poderwania członka Infinite. Bałem się tego. Nie zamierzałem tracić kariery, a jednak nie wyszedłem, nie wyrwałem się jej.
        Kiedy byliśmy na środku parkietu ona położyła moje ręce na swoich biodrach, a swoje zawiesiła mi na szyi. Poczułem się dziwnie. Zrobiło mi się gorąco i chciałem zwiać. Patrzyła prosto na mnie takim wzrokiem… to ona powinna być zawstydzona, a nie ja. W końcu ja byłem facetem, czyż nie? Jej ruchy z każdą sekundą były coraz bardziej uwodzicielskie. Myślałem, że wyjdę z siebie. Jej ciało przylegało w pewnym momencie do mojego. Zaczęło mnie to pociągać, lecz nie chciałem dać po sobie o tym poznać.
- Pobladłeś! – Próbowała przekrzyczeć muzykę. – Rozluźnij się!
        Poszedłem za jej radą, wziąłem kilka oddechów i zacząłem oddawać się muzyce. Ona odwróciła się wtedy do mnie tyłem, a ja ją przyciągnąłem do siebie. Trzymałem ją w talii. Ocierała się o mnie. Zaczęło mi się to podobać. Miałem twarz w jej włosach. Pięknie pachniały. Chyba mnie poniosło. Obróciłem ją z powrotem do siebie, przyciągnąłem gwałtownie, co dało efekt zaskoczeni na jej twarzy, a po chwili zamienił się on w uśmiech. Uwodzicielski. Chwyciłem jej tył głowy i zacząłem ją łapczywie całować. Miałem tyle promili we krwi, że to potęgowało moje pożądanie, które we mnie udało jej się obudzić. Mogła być z siebie dumna. Miałem ochotę wtedy tylko na jedno. Rozwaga odeszła gdzieś na bok i zapomniałem o całym świecie, problemach i karierze. Oczywiście w takich momentach muszą się urywać filmy. W moim przypadku nie było inaczej.



Tak wiem, że rozdział w większości z alkoholem i o Myungsoo, ale taką miałam potrzebę. :D

Jestem też ciekawa co powiecie o tym, że wprowadzam nowy wątek, a zapowiadałem, że już niedługo opowiadanie się kończy. :D  Nie powiem wam, czy to tak miało być, czy coś sie zmieniło. :D

A to nasza Minji:




poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rok pełen zmian: Prolog


Rok pełen zmian
Prolog
Dzień rozpoczęcia roku szkolnego był dla mnie taki, jak zazwyczaj. Nic wyjątkowego. Rodzice nawet nie zainteresowali się tym, że wchodzę na uczelnię. Tyko braciszek życzył mi powodzenia. Cieszyłam się, że to już ostatni rok. Niby nie przeszkadzało mi uczenie się, lecz chciałam się w końcu usamodzielnić. W domu od dawna nie czuję się za dobrze. Rodzice tylko czekali na to, aż nie będę siedzieć im na głowie.

Szłam więc z myślą, że odbębnię ten rok bez żadnych komplikacji i będzie wszystko w najlepszym porządku. Nie miałam znajomych, którzy mogliby mnie rozpraszać od nauki. Każdy dzień wyglądał tak samo. Uczelnia, dom, obiad, nauka, sen. Nie wiedziałam w sumie, jak to się stało, że przez te kilka lat na uniwersytecie nie poznałam się z nikim bliżej. Może dlatego, że tematy na jakie rozmawiały inne dziewczyny mnie nie interesowały. Zakupy? Nie miałam na nie pieniędzy. Makijaż? To nie dla mnie. Gwiazdy showbiznesu? Nie miałam czasu na interesowanie się takimi rzeczami. Faceci? No dobrze… Ten jeden temat nie był do końca taki bez sensu. Zdarzało się, że jacyś wpadali mi w oko. Tylko co z tego skoro po pierwsze byłam dla nich niezauważalna, a po drugie, nie potrafiłabym o tym mówić otwarcie.
        Tym sposobem rozmawiałam z ludźmi jedynie, jak chcieli ode mnie odpisać notatki, pomocy w nauce do egzaminów i tak dalej. Nie byłam z tego powodu bardzo smutna. Choć były chwile, kiedy chciałabym się komuś pożalić, pójść z kimś na lody, obejrzeć jakieś komedie na rozluźnienie. Niestety. Do tego pierwszego miałam tylko maskotkę żaby, która już nie miała jednego oka. A resztę takich czynności robiłam całkowicie sama, lub brałam gdzieś braciszka.
        Stanęłam na parkingu przed budynkiem, do którego zmierzałam. Westchnęłam głęboko. Miałam zrobić już krok w przód w stronę schodów, ale zamurowało mnie, jak usłyszałam pisk opon. Obok mnie stanął masywny pojazd. Wyskoczył z niego tylnymi drzwiami jakiś chłopak, którego pierwszy raz widziałam na oczy. Był z pierwszego roku? Albo jakimś cudem mi umknął?
        Wyglądał na ciekawego człowieka. Był jak na mój gust bardzo przystojny. Brązowe włosy lekko pokręcone. Charakterystyczne kości policzkowe i dość wysoki. Miałam ochotę mu się dłużej przyglądać. Dopiero z czasem zauważyłam, że z przodu samochodu wyszła para dorosłych, pewnie jego rodzice.
- Kangjoon! Wszystko w porządku? – Podbiegając do chłopaka wołała kobieta. – Tata znowu zaszalał na drodze.
- Spieszyło się nam, to musiałem przyspieszyć. Panikujesz.
        Sytuacja wyglądała prze zabawnie. Widać było z niej, że mamusia była nadopiekuńcza, a ojciec w miarę wyluzowany. Ona poprawiała jeszcze włosy chłopaka, jak małemu dziecku. A on stał z rękami schowanymi w kieszeni.

        Nie przemyślałam tego, że gapienie się na ich może być dziwne. W pewnym momencie on mnie dostrzegł. Przyglądał się mi, a ja się przeraziłam, lecz nie uciekłam wzrokiem. Na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech i pomachał do mnie ręką, na co jego matka spojrzała w moją stronę. Wtedy już spaliłam się ze wstydu i zwiałam do środka uczelni. Bałam się, że ten rok, jednak będzie inny. Co jeżeli ten chłopak pomyślał, że spodobał mi się na pierwszy rzut oka? Pomyślałam, że będzie o tym rozpowiadał jak dowie się, jakim cieniem w szkole jestem. Załamałam się, że mogę nie zaznać spokoju.


Świąteczny prezent. Nowe opowiadanie.


Dzień doberek wszystkim. :D Witam w ten jeszcze świąteczny wieczór z dobrym humorem. Otóż moja kochana siostrzyczka na święta zrobiła mi okładkę do kolejnego opowiadania, które jest praktycznie prawie napisane, ale dla dobrego efektu, chcę je udostępnić dopiero, jak będzie gotowe w całości i sprawdzone. Otóż nie chcę by było za słabe. To pierwsze opowiadanie, gdzie choć będą bohaterami dwie gwiazdy koreańskie, od razu można powiedzieć, że aktorzy, to nie będą tam one w nim aktorami, tylko zwykłymi ludźmi. Pierwszy raz na taki rodzaj ff wpadłam i mam nadzieję, że też wam się spodoba. Jest to krótka historia, ale resztę powiem potem. Dzisiaj chciałam wam zrobić niespodziankę otwierając je na wattpadzie i tutaj, plus dodanie bohaterów i prologu. Jestem ciekawa, czy kogoś z was zainteresuje to. Ale na razie nie jestem w stanie powiedzieć za ile czasu ruszą rozdziały. :D 



Rok pełen zmian: 




Główna bohaterka, Ha Ganeul, przyzwyczajona do traktowania w domu, jak powietrze nie interesuje się się szkolnymi znajomościami. Będąc na ostatnim roku studiów, nie wie co to prawdziwa przyjaźń. Przez to też ma problemy z wyrażaniem siebie przed innymi. A co jeśli zapozna się bliżej z dwoma nowymi chłopakami? Jak poradzi sobie w takiej sytuacji? Nigdy w końcu nikt nie wysilał się jej bliżej poznać.

Gatunek:  Romans, Hetero, Fanfik, Korea, Aktorzy
Gwiazdy występujące: Seo Kangjoon, Jisoo.
Ilość rozdziałów: (?)
Stan: Zaplanowane
Dni w których będą dodawane rozdziały: ?



Bohaterowie:

1. Seo Kangjoon



Podstawowe informacje: Nowy chłopak na uczelni Ganeul. Przeniósł się z innej nie pierwszy raz.

2. Kim Jisoo



Podstawowe informacje: Bardzo znany na uczelnie, przez udzielanie się w wielu kategoriach i dobry wygląd. Niestety ludzie troszkę od niego odstają mimo to, bo bywa agresywny.

3. Ha Ganeul



Podstawowe informacje: Dziewczyna na ostatnim roku studiów z małymi wymaganiami od życia. Nie planuje spełniania jakiś wielkich marzeń i przyzwyczajona jest do samotnego trybu życia na tyle, że nie wie jak się zachować względem nowo poznanych ludzi. Nie potrafi także mówić wprost tego, o czym myśli.




sobota, 24 grudnia 2016

Małe nieporozumienie: Rozdział 36 - Pożegnanie

No więc, zapraszam do czytania. :D Dziękuję wam za to, że to czytacie i kochacie te opowiadanie. Ja uwielbiam je pisać i rozstanie z nim będzie ciężkie. Czekam na relację w komentarzach. :D


Małe nieporozumienie
Rozdział 36 - Pożegnanie



*Sungyeol*
Tak wyjątkowej randki, jak wymyśliłem dla mnie i Jiry, na pewno jeszcze nie przeżyła. Miałem tylko nadzieję, że mój pomysł wypali i okaże się strzałem w dziesiątkę. Musiałem przyjąć  także takie wyjście, że mogłoby się jej to nie spodobać. Nie wiedziałem jednak co w takiej sytuacji zrobię. Wolałem liczyć na to, że będzie dobrze. Szykując się do wyjścia, dałem jej znać smsem, by także za chwilę była gotowa. Nie pytała na szczęście o nic, więc mogłem ją zaskoczyć. O to mi chodziło. Zdziwiła się, kiedy podjechałem po nią samochodem. Pewnie nie myślała, że zabiorę ją gdzieś daleko, a tu psikus. Zapowiadało się ciekawie, skoro miała się tak dziwić na wszystko co wykombinowałem.
       Usiadła niepewnie na miejscu pasażera. Marszczyła czoło, jakby próbując w myślach mnie rozgryźć. Wyglądało to komicznie, a mimo to powstrzymywałem się od śmiechu, żeby przypadkiem jej nie urazić. Dość krótko trwało jej milczenie.
- Sungyeol... - Przeciągnęła moje imię. - Jedziemy gdzieś dalej?
- Musimy korzystać. Skoro to nasze ostatnie spotkanie przed moim powrotem do pracy, to postanowiłem ci to wynagrodzić. - Oznajmiłem zadowolony z siebie i swojej pomysłowości.
- Ty też masz jakieś wątpliwości? - Zapytała nagle, co mnie zbiło z tropu. Nie byłem pewien, czy dobrze wnioskowałem, co miała na myśli.
- W związku z czym? - Spytałem delikatnie.
- Z nami. Tym, czy przetrwamy jak wyjedziesz. W końcu będzie nas dzielić jakaś odległość. Może nie jest ona do niepokonania, ale twój grafik nie pozwoli zapewne często nam się widywać.
- Będzie zapewne trudno. - Zacząłem szczerze. - Choćby nie wiem co przysięgam, że cię nie zaniedbam. Jesteś dla mnie ważna. Dzięki tobie moje życie jest jeszcze ciekawsze. Nie zamierzam cię tracić, więc będę się starał jak mogę. Po za tym... Mamy telefony, internet. Wiem, że to nie to samo, lecz i tak mogliśmy wyjątkowo widywać się tu codziennie. Normalnie pary też nie mają takie szczęścia i spotykają się raz na jakiś czas. To czemu mamy nie dać rady?
       Chwilowo na nią zerknąłem, bo miałem akurat czerwone światło i zobaczyłem na jej policzkach łzy. Byłem wściekły, że nie mogłem jej przytulić w tamtym momencie i zetrzeć tę niepotrzebne krople, które wypłynęły z jej ślicznych oczu. Tak być nie powinno. Miała się tego dnia śmiać, a nie płakać.
- Proszę nie płacz, kochanie. - Rzekłem smutnym głosem.
- Spokojnie, to ze wzruszenia. To były piękne słowa. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tyle mogę znaczyć dla jakiejś osoby. - Ulżyło mi, słysząc tę wypowiedź.
- I to nie takiej byle jakiej. Wiesz ile dziewczyn chciałoby siedzieć na twoim miejscu? - Postanowiłem rozluźnić atmosferę, bo nie byłem z tych rozczulających się nad sobą facetów. Owszem umiałem mówić o uczuciach, jednak ograniczałem to do minimum, które było potrzebne, by dana osoba była ich świadoma.
- Mogłeś sobie to darować. - Odpysknęła mi sarkastycznie, przez co oboje wybuchliśmy śmiechem.


***


       Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Jira bezskutecznie starała się badać okolicę. Nie miała pojęcia gdzie jest, bo w końcu także nie była stąd. Mieszkała w tym miasteczku od niedawna, stąd też nie wiedziała o otaczających go atrakcjach. Było to dla mnie wielką zaletą, bo miałem pewność, że nie odwiedzała jeszcze takowych miejsc, chyba że ich odpowiedniki gdzieś indziej.
       Otaczała nas piękna polana, a pogoda dopisywała idealnie. Słonecznie i bez żadnych zapowiedzi na deszcz, czy inne licho. Nawet wiatr lekko powiewał łagodząc tylko upał. Ruszyliśmy w stronę miejsca docelowego. Jezioro do którego zmierzaliśmy okazało się ogromne. Na zdjęciach nie widziałem tego efektu, a na żywo robiło wrażenie. Zauważyłem niepokój wypisany na twarzy mojej towarzyszki, lecz początkowo go zignorowałem, myśląc, że chodziło tylko o jej niedoinformowanie. Podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku i zapytał czy zwie się Lee Sungyeol. Oznajmił mi także, że wszystko gotowe i łódka na nas czeka. Na słowo "łódka" poczułem, jak Jira chwyta moją rękę i powstrzymała mnie tym przed ruszeniem za tym człowiekiem.
- Coś nie tak? - Spytałem przestraszony, bo zaczęła się na dodatek trząść.
- Ja nie mogę. - Wydukała z ledwością, a ja zauważyłem dodatkowo, że pobladła.
- Jak to? - Nie rozumiałem jej zachowania.
- Chcesz bym płynęła z tobą łódką? - Przytaknąłem. - Ja nie mogę. Mam chorobę morską.  
       Tego nie mogłem przewidzieć. Bardzo mnie zaskoczyła. Już chciałem się załamać i wrócić do domu przegrany. Mój pomysł okazał się niewypałem. Poczułem się beznadziejnie.
- A jaki był cel popłynięcia? - Zapytała mnie sprowadzając na ziemię.
- Wyspa, na której mieliśmy zjeść razem i miały wokół nas biegać zwierzątka...
- Nie idzie tam się inaczej dostać? - Przerwała mi.
       Kiedy miałem oznajmić, że nie mam bladego pojęcia, czy jest jakaś inna możliwość, właściciel interesu podszedł do nas.
- Z drugiej strony wyspy jest most. - Oznajmił, bo pewnie słyszał naszą rozmowę.
       Oczy mi się zaświeciły, na wieść, że nie wszystko było stracone. Byłem ponownie szczęśliwy. Wiedziałem, że na samej wysepce na pewno Jirze się już spodoba, więc  poprosiliśmy o wskazówkę jak się dostać do mostu i pospiesznie tam ruszyliśmy.
- Przepraszam, że zepsułam twój romantyczny plan. - Zawróciła się do mnie, jak już zbliżyliśmy się do mostu.
- Przestań, to nie twoja wina. Ja na przykład boję się… duchów.
       Wtedy ona wybuchła śmiechem. Ja myślałem, że się zapadnę pod ziemię wyznając jej moje lęki, a ta nabijała się ze mnie, pewnie nie wierząc mi. I licz tu na wsparcie kobiety. Naprawdę bałem się ich.
- Myślisz, że żarty sobie stroję? – Oburzyłem się.
- Owszem. – Stwierdziła, próbując się uspokoić.
- Jak możesz? Ja naprawdę w nie wierzę. – Zacząłem powoli się irytować.
- Ah. Czyli dlatego szedłeś na mnie z łopatą pierwszego dnia? Bałeś się, że będę duchem? – Znowu zachichotała.
- To nie jest zabawne. Uważałem cię za złodzieja wtedy. A duchy przychodzą zazwyczaj jak jest ciemno..
- Jeżeli chciałeś mnie pocieszyć, to ci się udało. – Wtrąciła mi się znowu w pół zdania. – Daruj sobie drążenie tego. – Mówiąc to poklepała moje ramię.
- Widzisz przecież, że mówię poważnie. – Uparłem się.
- Wiem też, że jesteś świetnym aktorem kochanie. – Dodała i ruszyła przed siebie.
       Przekomarzaliśmy się tak jeszcze jakiś czas. Z czasem przerodziło się to w kłótnię, potem pogodziliśmy się i skupiliśmy na atrakcjach wysepki. Czas płynął zdecydowanie za szybko. Mimo to, było nam naprawdę dobrze, spędzając czas razem w ten sposób. Wiedziałem, że za nic w świecie nie chciałbym stracić tej dziewczyny i czekała mnie długa droga pełna starań o nasz związek.


*Riyeon*


       Szliśmy z Dongwoo uliczkami miasteczka. Mieliśmy zamiar spędzić ten dzień na spokojnie. Zwykłe wyjście do kawiarni. Nic specjalnego. Była to nasza ostatnia randka przed wyjazdem, ale nie zamierzaliśmy jej robić wyjątkowej. Nie chcieliśmy akcentować, że za niedługo wydarzy się coś smutnego. W końcu to nie był jakiś koniec dla nas. Po prostu mieliśmy zacząć się widywać mniej, lecz nasze uczucie nadal pozostawało między nami, więc nie było się czym przejmować. Może jego sława była w jakimś stopniu utrudnieniem, jednak skoro on nie przejmował się niczym, to ja mu ufałam.
       Wtedy zatrzymaliśmy się przed jedną z wystaw sklepowych. Był to sklep zoologiczny. Słodkie zwierzątka przykuły naszą uwagę. Zaczęliśmy wymieniać też, jakie stworzonka chcielibyśmy przygarnąć. Nie zauważyliśmy nawet, że ktoś stanął za nami i chwilę nam się przyglądał. Dopiero po czasie ujrzałam tę osobę w odbiciu szyby. Wyprostowałam się momentalnie i odwróciłam w stronę idioty z kpiącym uśmiechem na twarzy. Nawet nie pamiętałam imienia tego człowieka. W końcu nic dla mnie nie znaczył. Dongwoo wyglądał na zdezorientowanego, przez co poczułam się źle.
- Riyeon. Dziwie widzieć cię z mężczyzną poza klubem. – Prychnął w moją stronę pogardliwie. – Jesteś jej kuzynem? Bratem?
- Narzeczonym. – Wystrzelił bez wahania mój chłopak, a ja drgnęłam. Nie mogłam uwierzyć temu co usłyszałam. Zastanawiałam się, czy planował już mi się oświadczać, czy może powiedział tylko tak specjalnie przy tym mężczyźnie.
- Ona pozwoliła się komuś do siebie zbliżyć? – Kpił ze mnie dalej Jeonghwan, bo wtedy właśnie przypomniało mi się jego imię. – A wiesz ilu przed tobą miało tę dziewczynę?
       Pospiesznie spojrzałam z niepokojem na Dongwoo. Nadal patrzył wrogo na tego osobnika. Bałam się. Co prawda opowiadałam mu wiele razy o mojej reputacji i tym, że i tak żaden z tych mężczyzn z klubu, z którymi przetańczyłam całe noce, nie dotknął mnie. On wtedy tylko powtarzał, że mi ufa, oraz, że nie obchodzi go moja przeszłość, bo jest ze mną w teraźniejszości. Kochałam to, że nie oceniał mnie za moje głupie wybryki. Mimo to, przestraszyłam się, że ten człowiek, który stał przed nami mógł wzbudzić w nim jakieś mieszane uczucia.
- Posłuchaj. Nie opowiadaj bajek o niej. Znam ją. Wiem jaka jest. Przyznaj, że po prostu zazdrościsz, iż taka dziewczyna jak ona, nie spojrzała na ciebie w poważniejszy sposób.
       Zapadła cisza. Widziałam jak na czole Jeonghwana pojawiają się zmarszczki, bo został wyprowadzony z równowagi. Zaciskał pięść. Widocznie, został ugodzony w czuły punkt. Poczułam satysfakcję, oraz dumę z mojego wspaniałego faceta.
- Spróbuj mnie uderzyć. – Zaczął prowokować go Dongwoo, co już wzbudziło we mnie obawy. – Pamiętaj jednak, że moja buzia jest cenna i nie będzie cię stać na odszkodowanie.
       Miałam ochotę zaśmiać się z tego co usłyszałam.  Brzmiało to bardzo komicznie. Mimo to, podziałało na tego głupka, bo po prostu sobie poszedł. Chciał mi dopiec, a sam się sparzył. Jakie to przykre. Spojrzałam pospiesznie na mojego promyczka. Tak go zwałam, przez jego ciągłe uśmiechanie się i rozbawianie mnie. On także odwrócił się do mnie i szeroko rozszerzył usta w dobrze znanym mi geście.
- Nie przejmujmy się tą sytuacją. Przed nami jeszcze wspaniała randka. Nie ma co marnować czasu na jakąś stresującą sytuację. – Po tym jak to oznajmił wziął moją rękę pod pachę i udaliśmy się do naszego celu.


*Woomin*


       Wypełniałam kolejny już papierek w związku z rezygnacją ze szkoły. Było z tym więcej roboty niż z rejestracją w biurze pracy. Po co im było tak dużo moich podpisów, tego nie rozumiałam. Irytowało mnie to, że tak dużo czasu spędzałam w sekretariacie. A Howon tak bardzo chciał mi towarzyszyć, a przecież zanudziłby się na śmierć czekając na mnie. Oczywiście nie obyło się bez pomyłek z mojej strony, bo zawsze takowe robiłam, gdy ktoś stał nade mną i się gapił, jak coś wypisywałam, a robiła to sekretarka. Starałam się skupić tylko i wyłącznie na papierze, lecz nie potrafiłam.
- Rezygnacja? – Usłyszałam za sobą tak bardzo znienawidzony głos. – Nie możesz rezygnować z egzaminów. Po co ci było więc zaczynanie tej szkoły? – Ględził nade mną, a ja oczywiście nie mogłam tego zignorować.
- To nie twój interes. Skoro odchodzę z tej szkoły, która nigdy nie była moim marzeniem, to jednoznacznie rezygnuję z egzaminów. – Powiedziałam pretensjonalnym głosem.
- Jak to ze szkoły? Co ty wyprawiasz? – Nadal nie dawał mi spokoju.
- Zmieniam swoje życie na prowadzone przeze mnie, a nie rodziców. – Burknęłam machając długopisem nad kartka, bo jak na złość się rozpisał.
- Przemyślałaś to?
       Odwróciłam się w jego stronę z irytacją na twarzy. Zobaczyłam w jego oczach szok i przerażenie? Tak bardzo dziwne uczucia, jak na Kentaro. Nie wiedziałam przez chwilę co miałam o tym myśleć. Otrząsnęłam się szybko, przypominając sobie, że dobry z niego aktor był od zawsze.
- Posłuchaj. – Zwróciłam się do niego, wywijając długopisem w jego stronę. – Jak tak bardzo chcesz mnie zamęczyć pytaniami, to chociaż poczekaj przed sekretariatem i daj mi dokończyć ostatnią kartkę, bo nie ręczę za siebie. – Wydusiłam z siebie te słowa w przyśpieszonym tempie, a on o dziwo tylko grzecznie przytaknął i wyszedł.
       Powędrowałam za nim wzrokiem i zauważyłam, że zasiadł na ławce przed sekretariatem. Zaczynałam się przerażać jego dziwnego zachowania. Nie był agresywny, niemiły i pewny siebie. Wiedziałam niby, że byliśmy w nieodpowiednim pomieszczeniu na jego popisy, jednak coś czułam, że było nie tak.
       Po skończeniu całej biurokracji, zostałam jeszcze poinformowana o mnóstwie nie interesujących mnie rzeczy, ale z grzeczności ich wysłuchałam. Kiedy wreszcie chciałam odetchnąć z ulgą, nie mogłam. W końcu ten człowiek nadal na mnie czekał. Nie podeszłam do niego, tylko ruszyłam w stronę wyjścia z budynku, a on za mną.
- Dlaczego to robisz? – Zapytał gdy już zrównał mi kroku.
- Chcę robić to co lubię i wyjechać z dala stąd, by rodzice nie mieli już na mnie wpływu. – Wyjaśniłam krótko i ogólnie.
- Gdzie pojedziesz? Jak sobie samej poradzisz? Co będziesz robić? – Mówił to jak jakiś desperat.
- Nie będę sama. Jadę z innymi znajomymi i będę blisko chłopaka. Nie przejmuj się więc, nie zginę. Chyba, że tego byś chciał, to twoje niedoczekanie. – Stwierdziłam beznamiętnie.
       Wyszliśmy drzwiami, zeszliśmy po schodach i złapał mnie za nadgarstek, bo chciałam iść już w swoją stronę.
- Czego jeszcze? – Fuknęłam, niestety szybko poczułam się dziwnie. On miał w oczach łzy.
- Woomin… Robisz to przeze mnie. Porozmawiajmy. – Nie rozumiałam nic z jego słów.
- Nie mamy o czym. – Odparłam, próbując wyrwać rękę z jego uścisku bezskutecznie.
- Ja cię kochałem. Wiem, że zachowywałem się niestosownie. Odbiło mi. Byłem szaleńcem. Powinienem był się leczyć. Wtedy nie zraniłbym cię i zostałabyś. – Przeszły mnie dreszcze przerażenia, bo naprawdę nie brzmiało to ciekawie.
- Myślisz, że jak zaczniesz tak mówić, to co zmienisz? Nic to ci nie da. Kentaro. Nie jesteś pępkiem świata. Może jesteś jednym z czynników powodujących moje przeniesienie, lecz nie głównym. Jak powiedziałam, uciekam od rodziców. Daj sobie spokój z tymi sztucznymi gadkami. – Mimo iż tak się wyraziłam, czułam jakby nie było nic sztucznego w jego mowie.
- A co jeśli powiem, że twoja zemsta wtedy mnie nie ruszyła, bo to na tobie zależało mi bardziej? – Wtedy coś we mnie się zagotowało.
- Tak więc po co umawiałeś się z innymi będąc ze mną?! – Krzyknęłam, bo nerwy mi puściły.
- Tamta się do mnie przyczepiła, a z Riyeon już tłumaczyłem. Z nią byłem pierwszą i nie potrafiłem zerwać. – Wtedy już wiedziałam, iż to jego zagrania. Takie tłumaczenie nie trzymało się kupy. Pamiętałam jak on się zwracał do tamtej kobiety.
- Skończ już!
       Nagle jego wyraz twarzy się zmienił. Nadal wyczuwalna była desperacja, jednak tym razem dodatkowo jego chytrość była widoczna w oczach. Coś wykombinował.
- Jak nie zostaniesz, to rozpowiem w gazetach z kim chodzisz. Wtedy na pewno fanki i wytwórnia rozdzielą was. – Rzekł pewien siebie.
- A jaki masz dowód? – Zapytałam bez zająknięcia, bo wiedziałam, że żaden. – Gadać to sobie każdy może.
       W tym momencie puścił moją dłoń z rezygnacji. Ja nie czekałam na jego reakcję. Po prostu odwróciłam się i poszłam zadowolona z siebie.


*Woohyun*


       Siedziałem z Jimin na huśtawkach. Często na nie razem chodziliśmy. Oboje je uwielbialiśmy. Przychodziliśmy dopiero wieczorami na nie, bo w dzień biegało tam pełno dzieci. To był nasz ostatni wspólny wieczór przed naszym wyjazdem. Spojrzałem w gwiazdy z nadzieją, że jakaś spadnie, bym mógł wypowiedzieć życzenie. Te jak na złość siedziały na tym niebie nie racząc mnie słuchać. Po chwili odwróciłem się w stronę Jimin. W blasku księżyca wyglądała przepięknie. W dzień oczywiście też, lecz nocami coś dodawało jej dodatkowego uroku. Ona była chyba zamyślona, bo zawsze narzekała, jak się na nią jakiś czas patrzyłem.
- Czemu nie pada śnieg? Lubię śnieg. – Wymamrotała nagle słodkim głosikiem, a ja zareagowałem delikatnym śmiechem.
- O tej porze roku chcesz śnieg? – Zapytałem rozbawiony, aż po chwili nie dotarło coś do mnie. – Czym się stresujesz? – Zawsze mówiła o pogodzie, kiedy bała się podjąć wstydliwy, bądź denerwujący ją temat. Zdążyłem ją poznać bardzo dobrze, w krótkim czasie.
- Twoim odejściem. – Wyszeptała, a ja dokładnie to usłyszałam.
- Hej, hej. Jakie odejście? Po prostu wracam do pracy po wakacjach.
- Nie będziesz tu mógł być za często. – Mówiła nadal cicho i spuściła wzrok.
- Ty też będziesz mogła odwiedzać mnie w Seulu.
- Będę ci tylko zawadzać.
       Zacząłem się irytować tym co mówiła. Cmoknąłem z zażenowania. Za kogo mnie uważała? Za takiego, co podrywa dziewczynę, obiecuje jej wiele, okazuje miłość, a potem wyjeżdża i urywa kontakt? Przecież ja ani przez chwilę takiej opcji nie brałem pod uwagę. Wiedziałem, że będzie ciężko i ona też powinna pisząc się na spotykanie ze mną. Bałem się trochę, że miała wątpliwości, bo mogła zażądać w takim momencie zerwania kontaktu. To wszystko przez te głupie gwiazdy. Jakby jakaś spadła byłoby łatwiej, bo musiałaby spełnić moje życzenie.
- Jimin, co to znaczy? Nie chcesz bym nadal z tobą był? Nie rozumiem nic.
- Mam wątpliwości. To oczywiste, że chciałabym nadal z tobą być. Jednak kiedy wyjedziesz będziesz miał obowiązki. Nie możesz się rozpraszać takim czymś, jak…
- Przestań proszę. – Przerwałem jej.
       Spojrzała na mnie w końcu. Miała załzawione oczy. Nie chciała mnie zostawić. Doskonale rozumiała na początku co nas czeka. Nagle coś jej odbiło. Musiałem wybić jej te wątpliwości z głowy. Wstałem z huśtawki, podszedłem by stanąć jej naprzeciw i upadłem na kolana. Zobaczyłem zaskoczenie w jej oczach. Objąłem jej dłonie swoimi. Na jej policzkach ukazały się rumieńce, które uwielbiałem. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie przejmowałem się piaskiem, który mógł pobrudzić moje spodnie, zimnem, które od niego ciągło, ani tym, co mógłby pomyśleć jakiś przechodzeń.
- Słuchaj. – Zacząłem patrząc w jej błyszczące oczka. – Ja Woohyun, obiecuję, że nie spojrzę na żadną dziewczynę nigdy, jak na ciebie. Przede mną oko w oko stało wiele kobiet. Fanki, koleżanki z pracy. Nigdy, żadna z nich nie sprawiła, że czułem się tak jak to zwykłem przy tobie. Kocham cię Jimin. To nie żarty, więc proszę nie kpij z moich uczuć. Nie pozwolę ci mnie zostawić. Potrzebuję cię.
       Czułem, że będę musiał poczekać na odzew, bo w końcu była bardzo wstydliwa. Byłem cierpliwy. Przygryzła wargę z nerwów. Miałem ochotę ją przez to pocałować, lecz wolałem poczekać na zakończenie rozmowy. Wszystko po kolei.
- Ja ciebie też potrzebuję. – Spojrzałem na nią zawiedziony. – Coś nie tak?
- Ja ciebie też… Liczyłem na kocham. Co to ma być? – Oburzyłem się oczywiście żartami.
- Przepraszam. – A ona przeraziła się na serio. – Kocham cię. Przecież wiesz, że…
       Nie chciałem słuchać jej tłumaczenia. Już i tak zwlekałem z naszym pocałunkiem. Od razu złożyłem na jej ustach moje. Przez chwilę osłupiała. Potem poddała się temu gestowi, przez co bez wahania go pogłębiłem, jednak będąc nadal przy tym delikatny. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy ona uczyniła go bardziej namiętnym. Ta kobieta potrafiła mnie zaskoczyć. Często sprawiała podczas mojego pobytu w tym miejscu, że czułem się, jakbym żył we śnie. Ona wydawała mi się za idealna.

Kto myślał, że to ostatni rozdział? :D Zawiodę was, jeszcze trochę was pomęczę.


A no jeszcze życzę wam zdrowych, spokojnych i pełnych wrażeń świąt. Wypocznijcie wszyscy i nacieszcie się tymi magicznymi chwilami, :D