czwartek, 27 kwietnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 13

Haha ten rozdział jest jakiś pechowy. Bo wiecie mam przygotowane kilka rozdziałów do przodu, bo w tym tygodniu i następnym może być ciężko z pisaniem. I miałam przez pomyłkę udostępnić 14, a nie ten. Już wszystko przygotowałam. :D Głupia ja. :D
To pewnie przez emocje, bo dzisiaj jadę na Pyrkon i wstałam własnie o 3 nad ranem. Tragedia. Mam nadzieję, że nie wykończę się tam i będę się dobrze bawić, a wam życzę miłego czytania. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 13



*Yeori*

        Stałam na recepcji czekając na chłopaków i rozmawiałam z nowym pracownikiem. Był miły i troszkę nieśmiały. Mimo to bez problemu nawiązałam z nim kontakt i zaczęłam go rozkręcać. W pewnym momencie widziałam, jak dziwnie zerka za mnie. Jakby coś tam zobaczył i udawał, że tego nie widzi. Chciałam sprawdzić co to, ale czyjeś dłonie odcięły mi światło. Poczułam się dziwnie. Nagła ciemność. Wiedziałam, że musiał to być ktoś z zespołu, tylko który z nich. Pomyślałam o pierwszej osobie, która byłaby do tego zdolna.
- Hyuk. – Rzuciłam i nic się nie zmieniło.
- Nie, zgaduj dalej. – Odpowiedział mi modelując głos na bardziej piskliwy. Wiedziałam, kto był mistrzem takich dźwięków.
- Jaehwan! – Krzyknęłam radośnie i pewna siebie.
        Ręce ustąpiły. Odwróciłam się do niego przodem, a on zrobił dziubek z ust jak jakaś kaczka, co oczywiście mnie rozśmieszyło. Lubiłam jak robił takie dziwnie miny.
- Za szybko zgadłaś. Za dobrze nas znasz. – Uznał ze smutnym tonem głosu. Oczywiście było to udawane, a ja uznałam, że też się pobawię w jego grę.
- Przepraszam. – Dodałam również z takim samym brzmieniem i spuściłam wzrok, oraz zaczęłam się kręcić w miejscu, jakby zażenowana swoją osobą.
- Ej chwileczkę. – Rzekł chwytając moje policzki w dłonie i podnosząc moją głowę. Od razu źle zareagowałam. Moje głupie wiecznie różowiejące policzki dały się we znaki. Czułam to. – Wszystko tylko nie twój smutek. Nawet jeżeli to był żart. Rozumiemy się? – Chciałam na to pokiwać głową, lecz nie potrafiłam jakoś się ruszyć.
- Możesz mnie puścić? – Powiedziałam to troszkę chwiejnym głosem.
- Czujesz się niezręcznie? – Zapytał mnie o to z cwaniackim uśmieszkiem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie rozmawiałam z nim w cztery oczy, od tamtego felernego wieczoru, kiedy oboje daliśmy się ponieść procentom. Niestety wszystko pamiętałam i nie wiedziałam jak się po tym zachować.
- Troszkę. – Nie wiedziałam, czy powinnam była się przyznawać do tego.
- Co ty na to, żeby ponowić na trzeźwo to co zrobiliśmy ostatnio w klubie? – Mrugnął do mnie, a mnie zamurowało totalnie. On oszalał, tak?
- Tu? - Wytrzeszczyłam na niego oczy, a on wybuchł śmiechem i wreszcie mnie puścił, by złapać się za brzuch.
- Oczywiście, że nie. Żartowałem sobie, gdybyś widziała swoją minę. – Chichotał jeszcze tak chwilę, a ja klepnęłam go w ramie ze złości.
- Nie naśmiewaj się ze mnie. Jeszcze się za to zemszczę zobaczysz. – Kiwałam na niego palcem, grożąc mu nim, a on go sobie nagle chwycił.
- Przepraszam. – Uniósł moją dłoń i złożył na niej całusa.
        Co on sobie wyobrażał? Ile ludzi musiało to widzieć. Byliśmy w końcu w bardzo widocznym miejscu. I gdzie się podziali chłopcy? Dlaczego przyszedł akurat tylko on? Miałam tysiące myśli na minutę, by nie skupiać się na tym geście, który tak bardzo mnie speszył. Kiedy poluzował moją dłoń, ja od razu ją od niego odsunęłam i zaczęłam nią przeczesywać włosy, oraz wypuszczać ciężko powietrze.
- Gdzie reszta? – Postanowiłam szybko uciec od tematu, by zaraz nie stopić się z tego gorącego powietrza.
- Powiedziałem im, że spóźnisz się piętnaście minut, więc nie ma się co śpieszyć, a oni w to uwierzyli i zejdą dopiero za chwilę. – Wyjaśnił dumny ze swojego planu.
        Cwaniak z niego był niezły. Mimo to, nie popierałam jego pomysłu. Już widziałam jak Hakyeon narzeka, że się spóźniłam. Miałam ochotę coś na ten temat powiedzieć, lecz nie zdążyłam, bo nagle koło nas zjawił się Hyuk. Oboje się go wystraszyliśmy.
- Zachowujecie się, jakbym was na czymś przyłapał. – Rzekł to bardzo poważnie i mierzył nas wzrokiem.
- Na czym byś miał? Tak tylko stoimy. – Nie potrafiłam kłamać, bardzo…
- Jasne. – Odfuknął. – Jesteś nadal zła, że wszedłem ci w kadr, jak rozmawiałaś z przyjaciółką prawda? Pewnie mnie obgadywałaś. – On naprawdę myślał o takim czymś? Byłam w szoku.
- Tak było. – Wtrącił Ken, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. – Marudziła, aż mnie uszy od tego bolą. – Mówił zatykając je i jednym okiem zamrugał do mnie, tak by Hyuk tego nie zauważył.
        Był strasznie przekonywujący. Potrafił idealnie kłamać. Przeraziło mnie to trochę, ale czego mogłam się spodziewać po idolach, którzy często muszą udawać, grać i tym podobne. W tym momencie Hyuk obrócił mnie do siebie i położył ręce na moich ramiona i wpatrywał się mi w oczy.
- Przepraszam cię jeszcze raz. Wybacz mi w końcu. - Znowu byłam zawstydzona i na dodatek nie wiedziałam co mam powiedzieć mu, bo wcale nie o to chodziło. Ja już nie byłam zła na niego.
        Uratowało mnie pojawienie się reszty. Kiedy ich zobaczyłam zaczęłam specjalnie machać do Wonsika. Stwierdziłam, że to dobry pomysł oderwania się od Hyuka, a Ravi z chęcią i uśmiechem na twarzy mi odmachał. Dzięki temu zmienił się wreszcie temat i zostałam uwolniona od tej szalonej dwójki. To nie tak, że nie lubiłam ich. Trochę jednak przytłaczało mnie to wszystko. Może nie byli w moim typie. Sama nie wiem czemu się tak zachowywałam i czułam dziwnie. Nie chciałam ich ranić. A nie miałam pojęcia co robić ze sobą.

*Hyuk*

        Całe popołudnie nurtowało mnie to, że Yeori mogłaby być na mnie zła. Z drugiej strony coś mi więcej śmierdziało. Mianowicie Jaehwan. Był jakiś inny. Jakby pewniejszy swego? Czyżby między nim… Olśniło mnie. To na czymś innym ich przyłapałem. On na pewno ją podrywał. Pewnie nie próżnował. W końcu razem imprezowali już. Jeżeli coś wtedy się wydarzyło, to ona mogłaby się czuć przy mnie niezręcznie. Postanowiłem wybadać to wieczorem. Chciałem podejść do niej pod pretekstem rozmowy i spędzenia razem czasu.
        Udałem się pod jej drzwi, kiedy Hongbin poszedł pod prysznic, bo chciałem uniknąć zbędnych pytań przed wyjściem, czy też zatrzymania mnie. On także nie zachowywał się za dobrze. Mógł także lubić Yeori w takim stopniu jak ja, jak nie bardziej. Co jak co, ale ja wiedziałem jedno. Hongbin był strasznym romantykiem w duchu. Często ubierał maskę, by ukryć coś. Jeżeli on naprawdę by się postarał pewnie miałby większe szanse ode mnie. To nie tak, że uważałem się za kogoś gorszego, po prostu czułem , że on potrafiłby lepiej okazać swoje uczucia. Ja dopiero raczkowałem w tym wszystkim. Sam nie byłem pewien jak mocno zależało mi na Yeori. Podobała mi się, zdawało mi się, że z dnia na dzień przywiązuje się coraz bardziej do niej. Lubiłem jej uśmiech i postawę. I co dalej? Czegoś tu brakowało. Może tego, by ona poczuła to samo?
        Zapukałem do środka, a nie usłyszałem ani odzewu, ani by ktoś się zbliżał do drzwi. Mimo to z pokoju dochodziły jakieś dźwięki. Jakby włączona muzyka, ale było to za bardzo stłumione. Wszedłem ostrożnie do środka. Wtedy zrozumiałem, kąpała się, a dźwięki to była rzeczywiście muzyka prawdopodobnie puszczona z telefonu w łazience, oraz szum prysznica. Poczułem się trochę głupio, że wszedłem do środka w takim momencie. Musiałem się szybko ewakuować, by przypadkiem nie wyszła do mnie w samym ręczniku. Lecz zanim to zrobiłem zauważyłem, że jednak jej telefon leży na komodzie. Wziąłem go przed wyjściem, bo zrodził się w mojej głowie mały plan.
        Wiedziałem, że po części mi się oberwie po wszystkim. W końcu drugi raz zabrałem jej telefon. Co prawda wcześniej nie swoimi rękami, lecz przeglądałem go z chłopakami. Tym razem jednak zależało mi na czymś innym. Naprawieniu czegoś. Na szczęście okazało się, że nie zmieniła hasła do odblokowania go. Wszedłem od razu w kontakty stojąc na jednym z korytarzy. Zorientowałem się, że nie mam pojęcia do kogo mam dzwonić, bo nie znałem nawet imienia jej przyjaciółki. Uratował mnie rejestr połączeń, który pokazał mi z kim wtedy rozmawiała. A więc była to niejaka Serim. Czekałem tylko chwileczkę zanim odebrała. Kiedy zobaczyła moją twarz pisnęła i wytrzeszczyła oczy, co mnie uradowało. Lubiłem jak ktoś tak na mnie reagował.
- Czemu jesteś Hyukiem, dzwonisz z telefonu mojej przyjaciółki i nie ma jej koło ciebie? – Mówiła to z prędkością światła, co mnie rozbawiło, więc się lekko zaśmiałem. – Wiem! Powiedziała ci? Tak? Że jesteś moim biasem nad biasami? – Zamurowało mnie, bo tego to już się nie spodziewałem. Moja wielka fanka była po drugiej stronie linii.
- Nie powiedziała. – Odpowiedziałem lekko zakłopotany, mimo to starałem się nadal ładnie uśmiechać. – Dzwonię z innego powodu.
- Ale się wkopałam. – Zachichotała, zakrywając swoją twarz dłonią. Była bardzo urocza dzięki temu.
- Słuchaj. Jesteś pokłócona z Yeori, prawda? – Zacząłem to po co zadzwoniłem.
-  Tak trochę…. Widzisz, ona zawsze wszystko nam mówiła, a teraz nagle ukrywa coś przed nami. Czuję się, jakby przestała nas uważać za przyjaciółki, czy coś. – Tłumaczyła odwracając wzrok od kamery. Bałem się, że za chwilę mogłaby się rozpłakać, więc szybko przeszedłem dalej.
- Ja wszystko wyjaśnię. Przyjechaliśmy tu na wakacje. Yeori musi się nami zajmować i dlatego nie pojechała z wami. Tak zarządził jej ojciec. – Spojrzała z otwartą szeroko buzią.
- Jak zachowuje się przy Leo? Czerwieni się? Jest zestresowana? A może ukradła jego serce? – Poczułem się dziwnie. Jakby troszkę odrzucony.
- Nie dogadują się za bardzo. – Powiedziałem trochę zbyt oschle. – Teraz jest troszkę lepiej, ale początkowo mieli mały problem. A raczej Taekwoon miał z nią. Jednak pragnę zaznaczyć, że odwodzisz mnie od głównego tematu. – Zasugerowałem.
- Wybacz, jestem trochę bardzo podekscytowana tym wszystkim. Nie wyobrażam sobie nawet jak cudownie ma się Yeori. –Westchnęła z zachwycenia. – Ale już cię uważnie słucham. Patrzenie na ciebie w ekranie telefonu to już dla mnie za dużo.
        Znowu się zaśmiałem. Przecież ta dziewczyna była zwariowana. Musiałem jednak pamiętać co chciałem osiągnąć. Pogodzić ją z Yeori i naprawić to co zepsułem.
- Chciałbym byś jej wybaczyła. Ona to zrobiła, bo taki był warunek naszych menadżerów. Nie miał nikt wiedzieć gdzie jesteśmy. Chciano byśmy mieli spokojne sumienie. Na dodatek ona ma troszkę problemów z tatą chyba ostatnio. Pewnie pragnęła przyłożyć się do danego jej zadania, by pokazać, jak jej zależy na hotelu i bała się wam coś powiedzieć. Wątpię, że tu chodziło o zaufanie. Prędzej poczucie obowiązku. Proszę zrozum ją. – Miałem nadzieję, że wszystko ubrałem w dobre słowa. Ona przytakiwała mi jak mówiłem.
- Jesteś niesamowity, że tak się starasz jej pomóc. Zadzwonię do niej jeszcze dziś, jak oddasz jej telefon. Obiecuję. Porozmawiam z nią… Albo mam lepszy plan. – Wyglądało to zabawnie, bo jakby nagle podskoczyła. – Pójdź do jej ojca i spytaj…
- O nie, nie, nie. Ja się go boję. – Rzekłem szczerze. Widziałem co prawda tylko jego zdjęcia na korytarzach. Zdawało mi się i tak, że był bardzo surowy i poważny.
- Spokojnie. On jest dobrym człowiekiem. I to jest coś co planowałyśmy wcześniej już z Yeori i on o tym wiedział. Musisz go spytać, czy możemy zgodnie z planem przyjechać. Bo miałyśmy nocować w hotelu po naszej wspólnej wycieczce. Jak spyta czemu ty, to powiedz, że chciałyśmy zrobić niespodziankę i coś tam pozmyślaj. – Mówiła to pewna, że wykonam, co ona mi podpowiadała, a ja byłem przerażony.
- Ale co jak spyta, skąd się znamy? Przecież nie powinniśmy się znać. – Zacząłem się wykręcać.
- Wymyślisz coś. Hyukkie proszę cię. – Przeciągała słowa, robiąc to w tak słodki sposób, że nie mogłem już odmówić. Westchnąłem głęboko i zacząłem kiwać głową.
- Zrobię to, a ty zapłacisz za mój pogrzeb, jak przy wykonywaniu tej misji zginę. – Zażartowałem do niej, a ona na to zachichotała. Już polubiłem brzmienie jej śmiechu, choć zniekształcone lekko przez dźwięk w telefonie.
        Po rozłączeniu się, szybko przepisałem sobie numer, by móc poinformować dziewczynę, czy mi się powiodła rozmowa i odwróciłem się w stronę pokoju Yoeri. Ona w tym momencie wyszła z niego z mokrymi włosami, na szczęście w pełni ubrana. Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem. Pewnie szukała telefonu. Przełknąłem głośno ślinę. Musiałem jej go oddać, ale w tamtym momencie się bałem.
- Ja wyjaśnię ci to. – Zacząłem, a ona podeszła do mnie ciężkim krokiem.
- Słucham uważnie. Po co znowu grzebałeś w moim telefonie? – Rzekła z wyczuwalnym oburzeniem w jej tonie głosu. Zrobiło mi się trochę smutno.
- Chciałem numer twojej przyjaciółki, by wszystko naprawić. – Stwierdziłem, że połowiczne kłamstwo będzie najlepsze.
- Nie byłam już na ciebie zła. Przestań. I nie próbuj nawet do niej dzwonić. Ona by umarła na zawał. Nawet nie wiesz, jak ona potrafi się tobą zachwycać. Jesteś jak miłość jej życia. Ona wszystkich chłopaków do ciebie porównuje. To już wyższy poziom uwielbiania. – Kiedy mi to powiedziała, miałem ochotę wybuchnąć śmiechem i poczułem się bardzo przyjemnie. Pierwszy raz poznawałem taką fankę i miałem okazję zobaczyć ją jeszcze, jak się postaram.
- Masz rację, lepiej jak będę z dala się w takim razie od tego trzymał. – Udałem, że przejąłem się jej fazą na mnie. – Ale naprawdę nie jesteś już zła?
- Nie… Kiedy przestałeś do mnie mówić nieformalnie? – Zwróciła mi uwagę. – Dopiero zauważyłam. – Mówiła to jakby się nad czymś zastanawiając.
- Stwierdziłem, że tak będę brzmiał bardziej dojrzale. Bez zwracania się Noona. Jak chcesz możesz mi mówić Oppa. – Wypiąłem się dumny ze swojego pomysłu.
- Ani mi się śni. Do młodszego chłopaka mam mówić Oppa? – Zaśmiała się, przez co mi ulżyło. – Mów do mnie jak chcesz. Choć troszkę dziwnie będzie się teraz przyzwyczaić.
        Jeszcze chwileczkę sobie porozmawialiśmy na korytarzu, potem udałem się do siebie. Rozmyślałem jak rano mam podejść do mojej misji. Już mniej się bałem. Byłem bardzo podekscytowany.
***

        Nie wiedziałem jak zapukać do gabinetu jej ojca. Stres pojawił się, gdy stanąłem przed nim. Drzwi obok tych się otworzyły i wyszedł z nich brat Yeori. Spojrzałem na niego troszkę przerażony. On uśmiechnął się do mnie i podszedł.
- Boisz się? – Zapytał i lekko się przy tym zaśmiał, co mnie rozproszyło.
- Mam trochę przerażające wyobrażenia. – Wyszeptałem, bo bałem się, że ktoś mógłby to usłyszeć.
- Nie masz czego się bać. Choć jak twój kolega wyszedł stąd blady jak ściana… To nie jestem pewien. Mam na myśli tego najciemniejszego z was. – O czym on mówił?
- Był tu ktoś oprócz mnie? – Zdziwiłem się.
- Nie wiem jak się on zwie. Przyszli raz wezwani z rana. On i Yeori. Potem wyszedł cały blady, jak mówię. Ale spokojnie. Ja cię nie straszę, tylko tak się śmieje. – Pewnie ostatnie zdanie wypowiedział, bo musiałem wyglądać na wystraszonego, bo taki w tamtym momencie byłem. – Moim zdaniem nie zje cię. Ah ja i mój niewyparzony język. Nie powinienem był cię straszyć. – Widać było, że szczerze się zmartwił.
        Musiałem się wziąć w garść. Skoro wszyscy mówili, że nic mi się nie stanie za tymi drzwiami, to pora była je przekroczyć. Zastukałem nadal niepewnie, a Hyejung poklepał mnie po ramieniu i poszedł gdzieś. Usłyszałem stłumione „proszę”, więc wszedłem. Gabinet był dość przytulny, a mężczyzna nie podnosił wzorku z nad jakiś dokumentów. Kiedy jednak to zrobił zacząłem się pospiesznie mu kłaniać i witać z nim formalnie.
- Coś ty taki roztrzęsiony? Coś z tymi chłopakami nie tak w tych czasach. Wszyscy tu wchodzą przerażeni. – Zaśmiał się, przez co poczułem się sto razy lepiej. Ulżyło mi.
- Przepraszam. – Odpowiedziałem już pewniej. – Ja w takiej sprawie… A powinienem się przedstawić. – Uświadomiłem sobie i zacząłem się drapać w tył głowy ze stresu. – Jestem Hyuk, z tego zespołu, którym opiekuje się Yeori.
- Miło mi. Co cię więc tu sprowadza? Jakaś skarga? – Zaczął pytać poważnie.
- Nie, nie. Jest tu idealnie. Przyjaciółka Yeori o coś mnie prosi. Niech pan nie pyta skąd ją znam, bo to długa historia. W każdym razie. Podobno przyjaciółki miały przyjechać po podróży do hotelu i nocować tu jakiś czas. Chciałem spytać, czy to aktualne, bo one chcą jej zrobić niespodziankę. – Wyjaśniłem pospiesznie.
- Ah to. To były dwie dziewczyny i trzech chłopaków… Prawda? – Zwrócił się do mnie, a mnie zamroziło.
- Chłopaków? – Zapytałem niepotrzebnie na głos.
-  Tak było ustalone. Też mi się to nie do końca wtedy podobało, tym bardziej, że jednego z nich nie lubię, bo jak chodził z Yeori był bardzo zaborczy…
- Chodził z Yeori? – Tego było dla mnie za wiele. Pomagałem jej w spotkaniu się z jej byłym? Przeraziło mnie to i momentalnie pragnąłem to odkręcić. Przecież tak być nie mogło. Jednak nie mogłem nagle zmienić zdania, bo co by sobie ten ojciec pomyślał.
- Skoro ci ona o nim nie opowiedziała, to i ja nie muszę. Dobra. Możesz powiedzieć, że niech przyjadą. Tylko niech nie narobią jakiś kłopotów tutaj. Daj znać mi jakby coś się zmieniło.
        Wychodząc byłem trochę załamany. Były chłopak Yoeri miał tu się zjawić. Znienawidziłem siebie, że zgodziłem się bez poznania szczegółów. Bałem się co z tego wyniknie. Pospiesznie poszedłem gdzieś w jakiś zaułek, których było pełno w tym hotelu i wybrałem numer Serim. Odebrała od razu.
- Czemu nie wiedziałem, że oprócz was przyjeżdżają chłopcy? – Zapytałem z pretensjami.
- Spokojnie. Jak z nimi gadałam to tylko Chanyoon chce z nami tam się wybrać. Pozostali nie mają już czasu na to. – Mówiła to bardzo spokojnie.
- I to pewnie jej były? – Znowu mówiłem oschle. Byłem zły.
- Tak… - Odpowiedziała już mniej pewnie. – Gdzie o nim słyszałeś? Ona raczej nie opowiada tego chętnie. Jak sam wiesz to jej były. Nie są już ze sobą i nie będą. Czemu to jest takie ważne? – Widać było, że trochę ją zaniepokoiłem. Pewnie zaczęła podejrzewać coś między mną i Yeori. Nic dziwnego, zachowywałem się dwuznacznie.
- Przepraszam. Nie powinienem się był tym interesować. W każdym razie możecie przyjechać. – Dodałem na koniec tej rozmowy i się rozłączyłem, bo bałem się, że będę musiał się tłumaczyć.



poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Miłość: Level Up!: Rozdział 9

Boję się wam pisać, że koniec coraz bliżej. :D Ale taka jest prawda. Ile osób nie może się doczekać opowiadania w którym głównymi bohaterami będą Chen, Xiumin i Kai? :D Ja nie mogę się doczekać, aż udostępnie wam jego zapowiedź. :D Wróćmy jeszcze do Chanyeola. :D Zapraszam do czytania, czekam na komentarze, które co środę bardzo poprawiają mi humorek. ;D

Miłość: Level Up!
Rozdział 9

*Chanyeol*

        Chodziłem podenerwowany od kilku dni. Nie miałem odwagi spotkać się z Riką po tym, co namieszałem. Myślałem, że dam radę walczyć o nią. A zamieniłem się w strachliwe dziecko. Na dodatek wyżywałem się na kolegach. Oczywiście tym kto oberwał najwięcej był nie kto inny, a sam Baekhyun. Współlokator i przyjaciel w jednym.
        Tego wieczoru siedzieliśmy po kolejnym ciężkim treningu w naszym pokoju. Ja leżałem na łóżku i grałem w głupie gierki na telefonie, a on siedział na fotelu i czytał jakieś czasopismo. Nie mówiliśmy ze sobą, bo każda rozmowa kończyła się źle.
- Mam dość! – Wybuchł nagle i wystraszyłem się tak, że aż podskoczyłem w miejscu. – Musisz coś zrobić ze sobą. Nie da się z tobą normalnie gadać, przebywać. To ja jestem tym denerwującym przecież. – Chciało mi się śmiać z jego ostatniego zdania. Miał rację. To on zawsze marudził, złościł się o byle co.
- Przepraszam. – Nie wiedziałem co więcej mógłbym mu powiedzieć, bo chyba nie to, że zawaliłem sprawę z dziewczyną, która mi się podobała. Bo w końcu tak się wypierałem tego, że ją polubię.
- Nie umówisz się z nią wreszcie? – Wyskoczył zaskakując mnie tym pytaniem.
- W pewnym sensie już się z nią raz umówiłem i wszystko zawaliłem. – Musiałem przestać bawić się w dziecko. On mógł mi przecież pomóc.
- Jak to?! Czemu nic mi nie mówisz? Ja ci mówiłem o każdej mojej miłości! Każdą moja randkę opowiadałem ze szczegółami. – To była prawda. Wiedziałem wszystko, choć nawet o to nie prosiłem. Ale to był Baekhyun… On lubił dużo mówić.
- Jakoś nie widziałem takiej potrzeby.
- Bałeś się przyznać do porażki. Wiedziałem, że zawróci ci w głowie. I co teraz postanowiłeś? Użalać się nad sobą do końca życia? – Zapytał sarkastycznie i już zmierzałem do rzucenia w niego poduszką, ale nie mogłem… Miał znowu niestety rację.
- Po prostu nie wiem jak dalej działać. Wiesz. Ona nie wiedziała, że traktowałem to wyjście jako randkę. A ja jeszcze ją pocałowałem. Na koniec powiedziałem, że nie powinniśmy tego robić. Jakbym wcale tego nie chciał. Wszystko pomieszałem. A ona była zagubiona i potwierdziła, że to nie miało się zdarzyć. – Gubiłem się w wyjaśnieniu mu tego, bo to wszystko było pokręcone.
- Faktycznie zrobiłeś niezły mętlik pewnie w jej głowie. Jeszcze teraz się do niej nie odzywasz. Wiesz, co ona może sobie pomyśleć? Pocałował mnie, nie spodobało mu się, to teraz nie chce już mnie znać. Czy coś w ten deseń. Albo może być gorzej. To dziewczyna, która pewnie tego wcześniej nie robiła. Na dodatek jeżeli wie o Sungyoonie… Wiesz… Ona myślała, że jesteś jego chłopakiem. – Ostatnie zdanie wypowiedział troszkę niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji.
- Teraz mi to mówisz? Skąd to wiesz? – Spanikowałem.
- Spokojnie. Powiedziała to mi i Kyungsoo. Znaczy się, nakierowała nas na to przypadkiem. Rozwialiśmy jej wątpliwości i powiedzieliśmy, że jesteś hetero… Tylko, że zdradziliśmy, że Sungyoonowi się podobałeś. – Powiedział to z troszkę skwaszoną miną. Domyślał się tego co ja. Rika pewnie nie chciała się do mnie przez to zbliżyć. Myślała, że zrani tym brata. Byłem taki głupi, że nie pomyślałem o takiej opcji, skoro sam tym się wcześniej przejąłem.
- Muszę jakoś dać jej do zrozumienia, że on się już mną nie interesuje. – Stwierdziłem i zamyślałem się w poszukaniu jakiegoś sposobu. Nic sensownego nie przychodziło mnie do głowy i zmęczenie zaczęło ostro o sobie dawać znać, więc zostawiłem sobie to na kolejny dzień na świeży umysł..

***

        Rano zostałem obudzony przed budzikiem, nie przez nikogo innego, jak Baekhyuna. Szarpał mnie za rękę, jakby dom się palił. Miałem ochotę już go uderzyć czymś. Przecież nasz sen był cenny. Musieliśmy jakoś przeżyć kolejny dzień treningów, a takie budzenie nie było ku temu ułatwieniem.
- Czego? – Warknąłem na niego.
- Musisz ją tu przyprowadzić! – Wyskoczył z pomysłem. Naprawdę nie mógł poczekać do mojego wstania?
- Wiem, że jesteś zły, iż cię budzę. Jednak byłem tak podekscytowany pomysłem, że nie mogłem czekać aż wstaniesz. – On tak serio?
- Uduszę cię kiedyś. – Fuknąłem i próbowałem odwrócić się w przeciwną do niego stronę.
- Yah! Ja ci chcę pomóc z problemami sercowymi, a ty tak mi się odpłacasz? – Oburzył się, jak zwykle gdy go nie słuchałem.
- Jestem tak niewyspany, że nawet nie dociera do mnie co mówisz. – Wymamrotałem od niechcenia.
- Chanyeol! Powiedz Sungyoonowi, by ją tu jutro przyprowadził popołudniu. Rozkręcimy ją i te sprawy. – Mówił to z wielką ekscytacją, a ja naprawdę miałem ochotę z powrotem zasnąć, bo na dodatek nie widziałem sensu w jego wypowiedzi. Jak to miało mi pomóc? Na dodatek czułaby się niezręcznie zapewne w tłumie jakim był nasz zespół.
- Pogadamy potem. – Spławiłem go i pewnie się obraził, lecz przynajmniej uciszył.

*Rika*

        Wiedziałam, że tak się stanie. Tego dnia użalałam się nad sobą, bo Chanyeol nie odzywał się długo jak na niego. Czułam, że to wszystko było winą mojego zachowania w dzień pocałunku. Pewnie już nie chciał mnie znać. Musiałam go do siebie zniechęcić. Bałam się, że już go nie zobaczę. Miałam ochotę się popłakać… Poprawka… Ja już płakałam. Łzy zaczęły lecieć niekontrolowanie. Wtuliłam twarz w moją poduszkę i szlochałam bardzo głośno. Przecież miało mi nie zależeć. Miałam myśleć o bracie. A jednak… Chyba było za późno dla mnie. Jak mogłam się w bardzo krótkim czasie tak przywiązać i zaufać? Nie rozumiałam. Nienawidziłam siebie.
        Do pokoju ktoś wszedł. Nie raczyłam nawet spojrzeć na tę osobę. Poczułam jak pod jej ciężarem ugina się materac łóżka i jej dłoń zaczęła mnie głaskać po głowie. Po tym rozpoznałam kto to. Sungyoon. Nigdy nie zapomnę momentów, jak wracałam do domu płakać po szkole, a on od małego przychodził do mnie, siadał na łóżku i w ten sposób mnie głaskał. Mimo iż był młodszy, to nade mną czuwał i takim czymś pocieszał mnie.
- Co się dzieje? – Powiedział zmartwionym głosem, przez co poczułam się jeszcze gorzej.
- Nie mogę powiedzieć. – Odpowiedziałam stłumionym głosem przez poduszkę.
- Musisz. Przecież wszystko sobie mówimy. – Wtedy coś mnie zakuło… On mi nie mówił wszystkiego.
        Podniosłam się do siadu i przetarłam łzy. Miałam ochotę z nim o tym pogadać, a on dał mi punkt do rozpoczęcia konwersacji.
- Nie prawda. – Oburzyłam się. – Nie wiedziałam, że podoba ci się Chanyeol. – Przeraziłam się po tym zdaniu, że mogłam być zbyt ostra, jednak nie mogłam cofnąć tego co powiedziałam, więc zostało mi czekać na jego odpowiedź.
- Owszem… - Zmieszał się. – Widzisz… Uwierzyłabyś mi, że poznałem go tak po prostu? Bo nagle okazało się, że moja przyjaciółka Amelia spędzała weekendy w ich dormie?
        Spojrzałam na niego z wytrzeszczem. Nie dziwiła mnie ta cała Amelia. Tylko to co powiedział wcześniej.
- Ja miałabym ci nie ufać? Nigdy mnie nie kłamałeś. Czemu miałabym myśleć, że to zmyślasz? – Wygarnęłam mu i widziałam, że znowu się zmieszał.
- Dla mnie to był wielki szok i nie wierzyłem, że to się dzieje. Poznanie takiej gwiazdy… Tak po prostu. Nadal nie ufam sobie, że to nie sen. – Zaśmiał się. – Jednak muszę cię poprawić. Już nie podoba mi się w tym sensie. Przeszło mi. Mam inny obiekt westchnień.
        W tamtym momencie nie wytrzymałam. Dostał kuksańca w ramię. Nawet go to nie ruszyło. W końcu moja licha piąstka pewnie mało go raniła. Ale musiałam. Byłam sfrustrowana, że wszystkiego dowiadywałam się ostatnia. Tym bardziej, że właśnie powstrzymywałam się od czegoś będąc w błędzie przez to.
- Przepraszam. Trudno mi teraz wyznawać co czuję. To samo tyczy się opowiadania o tym innym. – Mówił udawanym smutnym tonem, co mnie jak zwykle rozbawiło. Nie wychodziło to ani słodko w jego wykonaniu.
- Mi masz mówić wszystko! – Krzyknęłam na niego. – Czy ktoś wie, że masz kogoś innego na oku? – Zapytałam podchwytliwie.
- Chan… - Odpowiedział wręcz szeptem.
- Teraz to przegiąłeś. On jest bliżej ciebie ode mnie? – Nie potrafiłam być szczera w mojej złości, bo strasznie go kochałam. Po prostu troszkę mnie to zasmuciło.
- Wyrosłem z zwierzania się z wszystkiego starszej siostrzyczce… Albo nie chciałem cię tym obarczać… - Co on gadał? – Pamiętasz wcześniej, jak podobał mi się tamten chłopak?
- Który? – Było ich kilku, jednak domyślałam się o którego chodzi.
- Ten co mnie potem pobił. – Wyjaśnił. – Chciałaś wtedy mnie bronić. Byłaś wściekła. Źle się z tym czułem. Tak samo przy jego poprzednikach. Zawsze próbowałaś zrobić wszystko, by mi pomóc. W efekcie nic z tego nie wychodziło i byłaś zawiedziona, że nie możesz mnie wesprzeć w tej sytuacji. To jednak od początku była syzyfowa praca, bo oni byli normalnie w przeciwieństwie do mnie. – Chyba zaczynałam rozumieć do czego zmierzał. – Dlatego też przestałem ci mówić kto mi się podoba. Nie chciałem, byś to robiła. Łudziła się, że możesz mi jakoś pomóc. – Przy ostatnim zdaniu troszkę głos się mu stłumił.
- Niby wiem o co ci chodzi, jednak nie popieram twojej decyzji. Jestem nią zawiedziona. – Powiedziałam krzyżując ręce pod piersią, by ukazać swoją urazę do niego. – Ja ci w takim razie nic nie powiem.
- Ej! Przepraszam. Już wszystko ci powiem od teraz. Tylko… Wyjaw mi, czemu płakałaś? – Patrzył wręcz błagalnie na mnie. Źle to na mnie działało zawsze.
- Nie ma mowy. Tym razem nie ulegnę. – Odwróciłam od niego wzrok, by było mi łatwiej.
- Może będę ci mógł pomóc? No weź. – Mówiąc to zaczął ciągnąć moją rękę, jak małe dziecko, które chciało zabawkę.
- Już mi trochę pomogłeś. – Wyszeptałam od niechcenia.
- Jak to?  - Widać było, że go to zaskoczyło.
- Naprawdę ci nie zależy na Chanyeolu? – Zapytałam niepewnie.
- Jedynie na przyjaźni z nim. Bo wiele się we mnie zmieniło dzięki niej. – Wyznał szczerze, wyczułam to. – A co? – Dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Już nic chyba… Ja… - Wahałam się co miałam mu powiedzieć. – Wpadłam, jak śliwka w kompot. Tylko, że on już mnie nie chce znać, bo wszystko nawaliłam. – Prawie znowu się rozpłakałam przypominając sobie, jak się zachowywałam.
- Czemu tak uważasz? Jesteśmy dziś do niego po południu zaproszeni. W sensie do dormu. – Powiedział jakby gdyby nigdy nic.
- Żartujesz sobie? – Wydukałam zaskoczona.
- Nie. Ale też mnie to cieszy. – Wyszczerzył się. – U nich zawsze jest wesoło.
- Nie oto chodzi. – Sprowadziłam go na ziemię. -Mam iść do dormu pełnego chłopaków, których nie znam nawet? Chyba mnie z kimś pomyliłeś. – Byłam przerażona tą propozycją, nawet jeśli to oznaczało spędzenie czasu z Chanyeolem.
- Nie. Idziemy tam. Już zaakceptowałem to zaproszenie. – Odrzekł stanowczo.
- Nigdzie się nie wybieram. – Tym razem naprawdę się lekko zdenerwowałam.
- Rozumiem, że trzeba cię wynieść siła.
        Już wstał z łóżka i zmierzał do dźwignięcia mnie, ale zaczęłam piszczeć. Nienawidziłam, kiedy ktoś mnie unosił. Nie czułam się wtedy bezpieczna. Tym oto sposobem przekonał mnie bym poszła o własnych nogach. Przegrałam z nim i byłam cała w strachu, że wszystko pójdzie nie tak.

*Chanyeol*

        Niecierpliwie tupałem nogą i czekałem na głupi dzwonek w drzwiach. Cały czas zastanawiałem się, jak Sungyoon namówi Rikę na przyjście w takie miejsce. Wiedziałem, że było to dla niej wyzwaniem. Tyle osób na raz. Miałem jednak nadzieję, że dzięki mnie choć trochę otwarła się na ludzi. Może jedynie na mnie. Mimo to, błagałem los, by się zjawiła. Z drugiej strony bałem się, że Baekhyun ją speszy swoim zachowanie. Czułem, że może być dla niej zbyt natarczywy.
        W końcu usłyszałem upragniony dźwięk, wystrzeliłem jak z procy i się spóźniłem. Już drzwi zostały otwarte przez Sehuna, który najwidoczniej musiał być ich bliżej cały czas. Kiedy ja niecierpliwiłem się w salonie, on był w kuchni. Przyglądałem się więc jak zachowa się moja Rika. Trochę się zagalopowałem w myślach nazywając ją moją.
        Można się było spodziewać. Spuściła wzrok i znowu te włosy opadały jej wokół twarzy. Zupełnie…
- Jak postać z horroru. – Właśnie… Podskoczyłem uświadamiając sobie, że to powiedział Tao, który nagle pojawił się koło mnie. Był troszkę przerażony. No tak, bał się duchów.
- Ona nią nie jest. Uspokój się. To tylko zawstydzona dziewczyna. – Oburzyłem się w jego stronę.
- To ona ci się podoba? – Zapytał troszkę z taką ironią w głosie, co mnie zirytowało.
- Yah! A co jeśli? Chwila tylko… Skąd ten pomysł? Znaczy się, kto ci powiedział? – Byłem przerażony, że nawet on to jakimś sposobem wiedział.
- Baekhyun. Któżby inny. – Wiedziałem, że muszę się policzyć z tym człowiekiem.
- Ah czyli pewnie już wszyscy wiedzą. – Westchnąłem ciężko.
        Spojrzałem znowu na przedpokój, bo zdziwiłem się, że jeszcze oni nie przeszli koło nas. A ich tam nie było! Zajrzałem szybko do kuchni, czując że Tao podążał za mną. I to co tam ujrzałem zdenerwowało mnie. Śmiejąca się Rika do Sehuna, który pewnie opowiadał jej coś dziwnego na swój sposób. Poczułem ukłucie zazdrości, że tak szybko już z nim się spoufalała. Na dodatek Baekhyun był gdzieś w kącie z Sungyoonem i coś sobie szeptali do uszu… Czułem, że mnie obgadywali. Musiałem zrobić z tym wszystkim porządek. Po pierwsze wyciągnąłem Rikę z kuchni za rękę i udałem się z nią do mojego pokoju.


czwartek, 20 kwietnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 12

Kolejnej tury końcówka haha :D Śmiesznie to brzmi. Czy ktoś już ma swoje typy, z kim widzi Yeori? Powiem tak… To dopiero początek, więc ja sama jeszcze się waham. Choć myślałam, że mam już kogoś wybranego :D  Już nigdy więcej nie piszę haremówki. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 12


*Yeori*

        Już miałam lecieć do chłopaków, bo pewnie na mnie czekali. Czułam jednak wychodząc z pokoju, że o czymś zapominam i idąc korytarzem nie dawało mi to spokoju. Starałam się skupić na tym, czego potrzebowałam. Już widziałam uśmiechniętego Hyuka, bo dotarłam na ich piętro i nagle mnie olśniło. Nie wzięłam telefonu. Bez słowa wyjaśnień popędziłam do swojego pokoju z powrotem. Jak poparzona wleciałam do niego zostawiając otwarte drzwi, a urządzenie z idealnym wyczuciem czasu zaczęło dzwonić, dzięki czemu od razu namierzyłam je wzrokiem na szafeczce koło łóżka. Chwyciłam je w dłonie i odebrałam, oraz uniosłam tak, by było mnie dobrze widać, bo była to wideo rozmowa od jednej z moich dwóch przyjaciółek, Serim. Niezbyt było mi to na rękę skoro się spieszyłam, jednak postanowiłam chociaż ładnie się wytłumaczyć.
- Hej Yeori! Słyszałam, że rozmawiałaś już z Seo. A do mnie mogłabyś też zadzwonić? - Wygarnęła mi na wstępnym z udawaną obrazą.
- Wybacz Serim. Wiesz jak to jest. Mam tu dużo roboty i nie myślę o rzeczach przyziemnych.- Zaczęłam się spowiadać, choć szczerze było mi głupio, że je zaniedbywałam odkąd zaczęły się wakacje.
- Wybaczę, ale pod warunkiem, że spełnisz daną nam obietnicę! - Przełknęłam głośno ślinę, bo było ich trochę, a ja obawiałam się, że mówiła o tej, która nie była odpowiednia w tym momencie.
- Ja muszę... - Nie dane było mi dokończyć zdania o tym, że spieszy mi się, bo ktoś objął mnie w pasie i oparł podbródek na moim ramieniu. Spanikowana szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę, by moja przyjaciółka nie zobaczyła Hyuka, który zjawił się znikąd,  jednak jej szok na twarzy źle wróżył. - Oszalałeś?! - Wybuchłam odsuwając się od niego i odwracając w jego stronę.
- Coś nie tak? Ja chciałem cię tylko przytulić. - Powiedział, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
- Bardzo nie tak. Człowieku, ta dziewczyna, to była moja przyjaciółka. Jeżeli cię zobaczyła to już po nas. - Panikowałam strasznie.
- Dlaczego? Nie wie, że się nami zajmujesz? - Dziwiło go to, a mnie również zaskoczyła jego reakcja.
- Czemu miałaby? Muszę zachowywać to w totalnej tajemnicy przed każdym, czyż nie?
- Moim zdaniem przyjaciele to ktoś komu ufasz i dochowaliby twojej tajemnicy. Nie rozumiem.
        Był naprawdę bardzo zdziwiony czymś, co mi wydawało się oczywiste. Zwątpiłam po tym co powiedział. Ja przecież ufałam moim przyjaciółkom i faktycznie wiedziałam, że one by nic nie rozpowiedziały. A mimo to wolałam im tego nie mówić. Czy ja zachowałam się słusznie? Według mnie tak było mi nakazane postąpić, ale z drugiej strony... Moje myśli musiały zostać rozproszone przez ponowny dźwięk przychodzącego połączenia.
- Odbierz i powiedz, że tu jesteśmy. Po co to kryć? I dodaj, że Hyuk na żywo jest bardzo przystojny i...
- Przestań. - Tym razem to ja przerwałam i starałam się brzmieć łagodnie, bo nie chciałam na niego wybuchnąć. - Wyjdź proszę i zaczekaj na mnie przed pokojem. Ja powiem to co uważam za słuszne i zaraz do ciebie wyjdę. - Podsumowałam podejmując według mnie słuszną decyzję.
        Odebrałam i znowu widziałam zdenerwowaną, tylko tym razem naprawdę, Serim. Gdyby wzrok w takiej rozmowie na odległość mógł zabić, to już leżałabym martwa.
- Przepraszam. Miałam małe najście. - Powiedziałam to chwiejnym głosem, bojąc się wygadać prawdę. Nie szło mi za dobrze kłamanie.
- Co to znaczyło? Czemu Hyuk z VIXX przytula cię nagle od tak? To jest twoja praca? Co on tam robi? - Mówiła to szybko i unosiła głos nie wiem czy bardziej z nerwów, czy z ekscytacji.
- Jaki Hyuk? - Zaśmiałam się nerwowo, ale starałam się, by zabrzmiało to tak, iż kpiłam z jej wypowiedzi. - To był... Mój przyjaciel z dzieciństwa. Często mu mówią, że jest do niego podobny. - Stwierdziłam, że to kupi.
- Jasne. - Niestety się myliłam. - Chyba jest coś o czym nam nie powiedziałaś? Widać jak kręcisz na pierwszy rzut oka. A ja myślałam, że mówimy sobie wszystko. - Przypomniałam teraz sobie ilu rzeczy one ostatnio nie wiedziały i znowu zrobiło mi się przykro. - Nie mogę dłużej ciągnąć tej rozmowy, bo wyniknie z tego wielka kłótnia, tak czuję. Zadzwoń, jak zdecydujesz się na powiedzenie prawdy. - Po tych słowach jej twarz zniknęła z ekranu mojego telefonu, a po moim policzku poleciała niekontrolowana łza. Wytarłam ją szybko myśląc o tym, że nie chcę się pokazać przed Hyukiem zapłakana.
        Wzięłam do mojej ręki jeszcze małą torebkę i wyszłam z pokoju. Drzwi do niego nadal były otwarte. Pewnie Hyuk zamierzał podsłuchiwać i je też tak zostawił. Spojrzał na mnie przejętym wzrokiem. Czyżby wyczuł, że mogłam posmutnieć po tym? Wymusiłam więc uśmiech, by go oszukać, że wszystko grało i chyba go kupił, bo od razu odwzajemnił.
- Idziemy do reszty? - Zapytałam ochoczo.
- Jasne. - Przytaknął i ruszyliśmy tam gdzie trzeba było. Ja miałam nadzieję, że nie będę myśleć o tym jak zawiodłam moją przyjaciółkę i skupię się nad rozwiązaniem później.

*Wonsik*

        Bardzo przejąłem się widząc Yeori w złym stanie. Była rozkojarzona i od razu można było się zorientować, że coś ją gryzło. Przy chłopakach udawałem, że niczego nie widzę. Bo pewnie ona nie chciała być zdemaskowana. Jednak można było od razu dostrzec, że nie tylko ja coś spostrzegłem. Jaehwan starał się ją rozbawiać na siłę, a ona tylko delikatnie się uśmiechała, a normalnie przecież tak głośno się śmiała. Hakyeon był dla niej wyjątkowo miły, choć może ku temu był inny powód. Hongbin i Taekwoon także uważnie się przyglądali.
        Niepokoiło mnie także to co działo się ostatnio z chłopakami. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby któremuś spodobała się Yeori, jednak to nie było zdrowe co się wyprawiało. Musiałem przeprowadzić wywiady i zaplanowałem to na ten wieczór.
        Kiedy byłem już sam w swoim pokoju zawołałem przez telefon do siebie Hyuka. Ten był bardzo szybko. Przez chwilę pomyślałem, że zabawię się w detektywa i będę przesłuchiwał świadków po kolei, a na koniec ofiarę. Oczywiście nią była Yeori. Miał troszeczkę zdziwioną minę widząc, że byłem sam. Rzadko tak z nim spędzałem czas.
- Coś się stało? - Zapytał niepewnie.
- Nie. Chcę się czegoś dowiedzieć. Zacznę prosto z mostu. Podoba ci się Yeori? - Wytrzeszczył na początek na mnie oczy. Odchrząknął po chwili i milczał jeszcze jakiś czas. Wiedział, że nie powinien mnie okłamywać, więc pewnie zastanawiał się jak to ubrać w słowa.
- Racja. Podoba mi się i o tym wie. - Tym razem to ja się zszokowałem.
- Wow, szybki jesteś. - Oznajmiłem niepotrzebnie na głos.
- Coś czuję, że nie tylko ja... A co tobie się też podoba? - Znowu mnie zamurowało. Niby skąd wziął taki wniosek? A no tak, pytałem o nią. Jednak ja miałem czysto przyjacielskie zamiary. Chciałem pomóc i jej i moim kumplom z zespołu.
- Nie. Znaczy miła z niej dziewczyna. Mimo to, traktuję ją jak przyjaciółkę. - Wyjaśniłem, by nie było nieporozumień.
- To dobrze, bo ja to już dostaję paranoi i w każdym widzę rywala. - Mówił to tak poważnie, że aż się przeraziłem. Dlaczego doszło do takich rzeczy?
- Nie przesadzasz trochę? - Postanowiłem go jakoś opanować.
- Ani trochę. Ja pierwszy zauważyłem, że noona jest cudowna i naprawdę będzie mi źle i smutno, jak ktoś inny z naszego zespołu mi ją odbije.
- Hyuk, nie zapominaj kim dla siebie jesteśmy. Moim zdaniem wszystko wyolbrzymiłeś. - Szczerze się zdenerwowałem, jednak musiałem brzmieć łagodnie, bo to nie kłótni chciałem. - To na pewno nie jest jeszcze jakieś wielkie uczucie, by od razu dochodzić do takich wniosków. Tyle razem przeszliśmy i myślę, że powinniście bez względu na wszystko poczekać na to, aż Yeori was pozna bliżej i będzie mogła zadecydować, czy któryś z was ma u niej szansę i zaakceptować jej decyzję. Nie chcemy przecież żadnej wojny. - Byłem dumny ze swojej wypowiedzi. Miałem nadzieję, że choć trochę ona mu coś rozjaśniła.
- Może racja... - Wahał się. - Tylko, że nie wybaczę sobie, jeżeli Hongbin z nią będzie. Nie zgadzam się na to! - Tym to już mnie wystraszył. Nie było Hongbina na mojej liście podejrzanych. Zachowywał się względem niej, jak względem każdej dziewczyny, a dodatkowo myślałem, że denerwuje się na zachowanie chłopaków nie dlatego, że podobać się mogła mu Yeori, a dlatego, że go to wszystko irytuje i tak jak ja obawia się, że coś złego wyniknie z ich rywalizacji.
- Skąd taki wniosek? - Chciałem dowodów.
- Mam ku temu swoje powody, by go podejrzewać. Popytaj go co myśli. Bo czuję, że ma problem, a ze mną nie pogada jeżeli dotyczy to Yeori. - Zmartwiło mnie to co powiedział.
- Dobrze. To poproś teraz go tutaj. I proszę cię jeszcze raz, opanuj się troszkę. - Kiwnął głową i wyszedł.
        Po tej rozmowie poczułem się dziwnie. Wychodziło na to, że to wszyscy mogli być podejrzani. Nie miałem jednak pojęcia jak to się mogło stać. Przecież każdy z nas był inny, miał inne upodobania, więc czemu miałaby im się spodobać ta sama akurat dziewczyna? Może któryś z nich pomylił przyjacielskie stosunki z czymś więcej.
        Hongbin wszedł uśmiechając się do mnie. Pewnie nie spodziewał się nawet w jakiej sprawie go zawołałem. Nie chciałem mu psuć humoru, jednak musiałem.
- Ja nie będę dziś owijać w bawełnę. - Zacząłem, kiedy usiadł już mi naprzeciw. - Co sądzisz o Yeori?
- Nie rozumiem. - Odpowiedział zmieszany.
- Ostatnio przerwałem ci, bo myślałem, że chcesz na nią naskoczyć, bo nie podoba ci się zachowanie chłopaków względem niej. -Przypomniałem sobie, jak przysłuchiwałem się jego wypowiedzi kilka dni temu.
- To nie tak... Bo ja... - Próbował się jakoś wykręcić.
- Mów szczerze co ci leży na sercu. - Stwierdziłem, że będzie potrzebował takiego zdania.
- Nie wiem co się ze mną dzieje. - Rzekł zrezygnowany, a mnie to trochę martwiło, bo wychodziło, że Hyuk mógł mieć rację. - Wcześniej byłem wściekły na chłopaków, że zachowywali się dziwnie, jednak teraz sam już nie wiem nic. Czuję się jakby zazdrosny, gdy któryś z nich się z nią dobrze dogaduje. Nawet jak Hakyeon się z nią kłóci to mam wrażenie, że chciałbym by mi też poświęciła tyle uwagi co jemu. - Mówił to ze spuszczonym wzrokiem.
- Czyżby zacząłeś coś do niej czuć? - Przeraziłam się.
- Nie wiem. Dobrze wiem, że podoba się Hyukowi i Jaehwanowi, obiecałem sobie, że nie wejdę im w drogę. Mimo to... gdy widzę, jak nasz maknae kuleje w podchodach, albo Ken strasznie się narzuca, coś się we mnie gotuje i mam wrażenie, że też powinienem się postarać.  Boję się tego. Yeori jest na dodatek taka promienna i uprzejma. Jak widzę, że coś ją gryzie, jak dziś, to zaraz mam ochotę ją przytulić i pocieszyć. Hyung, powiedz, że nic z tego nie będzie i nie powinienem się łudzić. - Spojrzał na mnie błagalnie. Coś czułem, że on czegoś jeszcze się boi, prócz konkurowania z chłopakami.
- Nie jestem pewien, czy mogę. Wiesz, a może akurat ona wolałaby kogoś takiego jak ty? Nie znamy jej na tyle, by stwierdzić, kto bardziej do niej pasuje. - Odpowiedziałem szczerze, bo takiej rozmowy on potrzebował.
- Mam nadzieję, że ja się jej nie spodobam. - Stwierdził już szeptem i podniósł się z miejsca jakby chciał wyjść. - Nie chcę się angażować na razie. - Dodał i udał się do drzwi bez niczego.
        Byłem już pewien. Trzech podejrzanych. Jaehwan nie krył się z niczym i ich wypad do klubu mówił mi sam za siebie, że zamierzał poderwać Yeori. Od Hyuka i Hongbina wszystko wyciągnąłem. Musiałem pójść do Yeori spróbować porozmawiać o tym co ją tego dnia gnębiło i wybadać przy okazji, czy domyślała się czegoś z zachowania chłopaków. Nie chciałem być wścibski. Musiałem pomóc. Bo jak na razie byłem jedyną neutralną i zainteresowaną tym wszystkim osobą.
        Zapukałem do jej pokoju niepewnie. Usłyszałem ciche "proszę", więc przycisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Yeori siedziała na swoim łóżku oparta z tyłu o stos poduszek i wychyliła głowę znad książki, której prawdopodobnie przerwałem czytanie. Uśmiechnęła się szeroko do mnie. Ucieszyło mnie to, bo wolałem, żeby miała dobry humor.
- Co cię tu sprowadza? – Zagadała miłym głosem.
- Chciałem porozmawiać. – Po tym zdaniu poklepała miejsce obok siebie, więc usiadłem przy niej. A ona zasiadła tak, by być koło mnie, a nie za moimi plecami.
- Więc zamieniam się w słuch.    
- Powiedz… Coś się stało może? Bo dzisiaj byłaś jakaś nieprzytomna. – Zacząłem temat.
- Ah. – Westchnęła głęboko. – Widzisz, pokłóciłam się z przyjaciółką i jest mi smutno. Nie wiem też, czy jak druga się o tym dowie, to także nie będzie zła. – Ulżyło mi, że powodem nie był żaden z nas. Mimo to zamierzałem jej pomóc.
- A o co wam poszło jeżeli można wiedzieć?
- Hyuk pojawił mi się w kadrze, kiedy z nią rozmawiałam na wiadomości wideo… A ja ukrywałam przed nimi waszą obecność tu, bo tak mi kazano. Ona nie dała sobie wmówić, że się jej przewidziało i od razu zauważyła, że kręcę, więc się na mnie obraziła. – Po tym spuściła głowę w dół. To było przykre. Miło było z jej strony, że kryła nas, tylko, czy powinna nawet zatajać takie rzeczy przed przyjaciółmi, którym raczej ufała?
- Co teraz zamierzasz? – Stwierdziłem, że upewnię się czy ma jakieś pomysły.
- Nie wiem co robić. Może mogłabym im powiedzieć. I tak będą złe, że dopiero teraz. Znając je będę musiała im to wynagrodzić. I jak sobie teraz przypomniałam to obiecałam, że po naszej podróży będę mogły przenocować jakiś czas w moim hotelu za darmo… Jednak jeżeli wy nadal tu będziecie, może to być…
- Ja nie widzę problemu. – Przerwałem jej. – Coraz bardziej cię lubimy, a twoi przyjaciele na pewno są cudowni. Nie masz się czego obawiać, jeżeli ich dobrze znasz. – Patrzyła na mnie troszkę zaskoczona.
- Co cię tak dziwi? – Zaśmiałem się.
- Nie czulibyście się niezręcznie? Szczególnie Taekwoon. Widzę, że krępuje go towarzystwo fanów…
- Po prostu ostatnio miał kilka niemiłych sytuacji z nimi. Dlatego nabrał dystansu. Myślę, poznanie kolejnych pozytywnych fanek dobrze mu zrobi. – Widać było, że ją pocieszyłem, bo od razu się rozpromieniła. Jednak nie wiedziałem jak zacząć drugi temat.
- Mogę się jeszcze ciebie coś poradzić? Bo widzisz… Chodzi o chłopaków, a ty powiedziałeś na początku, że zawsze się mogę do ciebie zwrócić… - Było po niej widać, że niepewnie wchodziła na ten temat. Cieszyłem się, bo widziałem w tym okazję do mojego celu. O ile nie chciała pogadać o tym samym.
- Wal śmiało. – Zachęciłem ją.
- Hyuk wyznał, że mu się podobam. – Powiedziała to uciekając wzrokiem, a ja byłem w szoku. Jednak to było to. – Jaehwan też. Nie wiem co z nimi się dzieje. Też ich lubię, ale przecież nie do tego stopnia. Znam was zaledwie trochę. Nie rozumiem, jak mogłam im wpaść w oko w tak krótkim czasie. Jeszcze inni czasem tak dziwnie się zachowują. Czuję się troszkę niezręcznie w tej sytuacji. – Mówiła to bardzo szybko, jakby bojąc się, że nie zdąży mi wszystkiego powiedzieć. – Ja nie chcę wam robić problemów, boję się też, że przez to może dojść do nieporozumień między nimi. Ja wiem, że nie zawiniłam, tylko teraz jestem załamana, bo nie będę miała pojęcia jak to rozwiązać.
        Zacząłem się zastanawiać, czy troszkę ją nakierować, że oni nie byli jedyni. W końcu Hongbina zachowanie mówiło same za siebie. Obawiałem się, że to ją podłamie. Już się martwiła. Musiałem ją jakoś na razie uspokoić i pokazać, że ma we mnie wsparcie. Tylko tyle mogłem na tamtą chwilę zrobić.
- Ja myślę, że powinnaś udawać, iż nic się nie stało. – Mówiłem powoli. – Oni na pewno będą się o ciebie starać. Nie poddadzą się łatwo. Ty za to musisz się przekonać, czy chcesz cokolwiek, by z tego było. Całkiem możliwe, że nie spodoba ci się ani Ken, ani Hyuk. Nie możesz się tym smucić. Taka jest kolej rzeczy i serce nie sługa….
- Czyli sugerujesz, że jeśli coś poczuje, powinnam iść za głosem serca? – Wtrąciła się zbijając mnie z tropu. Nie rozumiałem tego pytania.
- Oczywiście. A jaki miałaś inny plan? – Spojrzałem na nią szerokimi oczami.
- Uciec. Jesteście idolami i wasze fanki…
- Nie podoba mi się twoje podejście. – Miałem ochotę się zaśmiać, że co chwile wchodziliśmy sobie w pół zdania, ale nie wypadało w takim momencie. – Traktujesz nas jak ludzi normalnych? Tak mi się do tej pory wydawało. Dlaczego więc masz i w tym przypadku inaczej na nas patrzeć? Jesteśmy ludźmi. Mamy prawo kochać, być szczęśliwi, a ty także. Niezależnie z kim chciałabyś byś dzielić swoją przyszłość, masz do tego pełne prawo. Może i okoliczności są troszkę trudne, mimo to, nie możesz się poddawać już na starcie. – Czułem się dumny ze swojej wypowiedzi, bo brzmiała przekonywująco, a jej twarz znowu stała się promienna po niej. Taka jak być powinna cały czas.
- Jesteś kolejną osobą, która pokazuje iż przejmuje się tym bezpodstawnie. – Zachichotała zabawnie. – Dziękuję Wonsik. Wspaniały z ciebie przyjaciel. Od razu lepiej się czuję po tej rozmowie.
        Ulżyło mi. Wiedziałem, że jeszcze zasypiając pewnie będzie dużo myślała na ten temat. Miałem nadzieję, że dzięki mnie już tylko pozytywnie. Poczochrałem ją po głowie delikatnie. Potem postanowiłem udać się do siebie i rzuciłem jeszcze na odchodnym, by następnym razem sama przyszła do mnie w takiej sprawie, na co przytaknęła. Naprawdę nasza relacja była coraz bardziej przyjacielska i to mnie bardzo zadowoliło.