czwartek, 13 kwietnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 11

Kolejny rozdział dla was. ;D Ciekawa jestem jaka będzie wasza reakcja na niego. :D Mam nadzieję, że pozytywna. Czekam na komentarze i dziękuję za waszą uwagę. :3

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 11


*Hakyeon*

        Jak się zdenerwowałem kiedy Jaehwan przyszedł do hotelu z pijaną Yeori. Oni byli jacyś nierozważni? Co jakby ktoś go rozpoznał? A ludzie z hotelu lepiej, żeby też nie widzieli jej w tym stanie. Przecież jej ojciec mógł nas wywalić stąd, a nawet narobić nam problemów. Te dzieci nie rozumiały powagi sytuacji. I kto oczywiście postanowił ich ogarnąć? Ja! Musiałem odprowadzić Jaehwana do jego pokoju i ułożyć do łózka. Coś majaczył do mnie, lecz mnie to nie interesowało. Stwierdziłem, że rano zrobię mu niezłe kazanie.
Następnie poszedłem po Yeori. Zostawiłem ją w pokoju z śpiącym już Leo. Bałem się trochę, że mu nahałasuje nim tam wrócę, ale na szczęście siedziała grzecznie na podłodze patrząc na jego łóżko. Nawet nie poruszyła się, kiedy wszedłem. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za ramię, żeby podnieść ją. Jednak okazała się nie tak lekka jak się spodziewałem. Więc jedynie udało mi się unieść jej rękę.
- Wstań. Musisz wrócić do pokoju. – Oburzyłem się.
- Nie chce mi się. Ta podłoga jest wygodna. – Powiedziała tonem małego dziecka. Tego mi tylko brakowało. Zbuntowanej i pijanej Yeori.
- Proszę cię. Odprowadzę cię do siebie. – Starałem się być łagodny, by ją przekonać, choć wewnętrznie wrzałem.  
- A poczekasz aż zasnę?  - Spojrzała na mnie wielkimi oczami. Chyba właśnie zrozumiałem jak działały oczy kota w butach w Shreku.
- Dobrze. – Rzekłem od niechcenia.
        Tym sposobem wstała gwałtownie, a ja od razu chwyciłem ją pod ramię widząc, że zachwiała się. Nie chciałem, żeby upadła z powrotem na ziemię. Prowadziłem ją tak przez korytarze troszkę przerażony. Bo co bym zrobił, jak jej brat wyskoczyłby nagle gdzieś zza rogu? Nie znali się długo, ale na pewno miał instynkt braterskości w sobie i zabiłby mnie uznając, że to ja jestem winny jej stanu. Byłem tego prawie pewien.
        Na szczęście w windzie nie zrobiło się jej niedobrze i jakoś dotarliśmy szczęśliwie pod drzwi jej pokoju. Długo szukała karty, by otworzyć pokój i niestety nie pozwoliła mi zajrzeć do swojej torebki, więc zdążyłem się znowu zdenerwować. Gdy już byliśmy w środku ulżyło mi. Zrzuciła z siebie płaszcz, buty i torebkę cisnęła gdzieś w kąt. Szorując nogami doszła z moja pomocą do łóżka. Wszystko szło do tamtej pory w dobrym kierunku, lecz los musiał ze mnie zadrwić. Nie wiem, czy zrobiła to ona specjalnie, bo pod wpływem alkoholu jej odbiło, czy może to był przypadek, ale popchnęła mnie na materac mebla tak, że wylądowałem na plecach, a ona położyła się zaraz na mnie. Miałem ochotę już po niej krzyczeć.
- Dobranoc. – Wymamrotała i postanowiła chyba sobie tak na mnie zasnąć! To było zbyt wiele. Mimo to… Nie chciałem jej zrzucać i krzyczeć po niej.
        Pomyślałem, że może nic złego się nie stanie, jak tak zaśnie i potem jakoś ją sturlam z siebie. Objąłem więc ją jakoś odruchowo. Czekałem, aż usłyszę jakieś chrapanie, niestety długo takowe nie nastąpiło. Zacząłem odczuwać niezręczność. Pierwszy raz jakaś dziewczyna była tak blisko mnie, pierwszy raz kogoś tak obejmowałem, pierwszy raz byłem w łóżku z inną kobietą niż moja mama! Serce moje zaczęło mocno walić. Nie mogłem się zawstydzać! To była Yeori przecież. Ona… Właśnie… Co było z nią nie tak? Była bardzo śliczną i uroczą dziewczyną. Często się sprzeczaliśmy. Jednak takie kłótnie były zabawne na swój sposób. Chwila! Stop! O czym ja zacząłem wtedy myśleć? Przekręciłem ją na bok, żeby swobodnie wyjść. Musiałem stamtąd uciec. Nie dane jednak mi było nawet zdążyć się podnieść, bo ona chwyciła moją dłoń.
- Mamo…. Nie zostawiaj mnie już. – Wymamrotała najwidoczniej przez sen.
        Poczułem się dziwnie. Nie chciałem, by pomyślała, że jestem jej mamą która ją opuszcza. Zrobiło mi się jej żal, więc położyłem się na prawej stronie, by leżąc móc patrzeć na nią. Wyglądała żałośnie. Włosy na twarzy, usta ułożone w dziubek i lekko otwarte, na policzkach rumieńce symbolizujące duże upojenie. Jeszcze trzymała kurczowo moją dłoń. Słodka. Nie mogłem już odgonić tego od siebie. Miała w tej chwili jakiś magnes w sobie, który sprawiał, że pragnąłem się nadal w nią wpatrywać. Nie ruszała się, a ja obserwowałem ją. Moje kąciki ust uniosły się machinalnie. Czemu tak się zachowywałem? Gubiłem się powoli. Z takimi to przemyśleniami chyba zasnąłem.
***
        Kiedy otworzyłem oczy ona nadal spała, lecz była zdecydowanie bliżej mnie niż kiedy zasypialiśmy. Jej twarz dzieliły milimetry od mojej. Spanikowałem. To było za dużo. Na dodatek przygniatała mi głową rękę, więc nie mogłem po prostu uciec. Jak tylko zaczęła mrugać oczami przeraziłem się, że zaraz spojrzymy sobie w oczy. Oczywiście tak się stało. Ona była bardzo zdziwiona, ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Jak to wyglądało?
- Co tu robisz? – Wyszeptała jeszcze sennym głosem.
- Bo ty nie chciałaś mnie puścić. – Odpowiedziałem szybko, jak błyskawica.
        Wytrzeszczyła oczy na mnie. Pewnie nie spodziewała się tego po sobie. Miło, bo ja po sobie też nie spodziewałem się tego wszystkiego co zrobiłem. Nie byłem sam. Jedyna różnica to taka, że ona mogła to wytłumaczyć promilami we krwi, a ja czym?
- Przepraszam, pewnie sprawiłam problemy. – Czy ona jeszcze musiała do tego wszystkiego być miła i tak delikatnie szeptać do mnie z rana? Naprawdę zaczynałem się bać tego co się przez nią ze mną działo.
- Spokojnie. Nie z takimi sobie radziłem. – Pomijając, że z tamtymi męskimi problemami było łatwiej. Nie czułem się przy nich tak jak w tamtej chwili.  
- Powinniśmy chyba wstać. – Zasugerowała.
- Ja pierwszy to zrobię. Przyniosę ci wodę, tylko oddaj moją rękę.
        Uniosła głowę z wielkim trudem, sądząc po jej skrzywionej minie. Ja za to dzięki temu mogłem rzeczywiście wstać. Udałem się do jej małej kuchni jaką miała w pokoju. Wziąłem szklankę z suszarki, nalałem do niej wody i wróciłem do dziewczyny.
- Pewnie cię suszy. – Oznajmiłem, a ona na to przytaknęła siadając powoli.
Kiedy tak piła wodę jej telefon pokojowy zadzwonił. Uznałem, że to może chłopaki mnie szukają, więc bez zastanowienia odebrałem. Przerażenie mnie ogarnęło po zrozumieniu co narobiłem.
- Yeori. Przyjdź za chwilę do mnie. – Oznajmił jej ojciec jak domniemałem. – Słyszysz mnie?! – Oburzył się, bo się nie odzywałem. Pospiesznie więc podałem jej słuchawkę.  
        Chwyciła ją troszkę przerażona. Przyłożyła do ucha i czekałem co powie.
- Tak tato? Teraz? Daj mi chwilkę. Z kim? O czym mówisz? Dobrze. Nie złość się. – Tyle tylko słyszałem, bo jej taty już nie.
- I co powiedział? – Zapytałem spanikowany widząc jej zmartwioną twarz.
- Mam iść z tobą do niego. – Rzekła spuszczając wzrok, a ja o mały włos nie pisknąłem z przerażenia.
        Mój koszmar się ziścił. Ktoś musiał nas widzieć i umierałem w tamtym momencie ze strachu. Nie chciałem poznawać jej taty w takiej sytuacji.

*Yeori*

        Siedzieliśmy przerażeni w gabinecie mojego ojca. On długo wpatrywał się w nas zabójczym wzrokiem. Widziałam, jak po Hakyeonie zlatywał pot z czoła zapewne spowodowany stresem. Nie dziwiłam mu się. Mój rodzic potrafił być przerażający.
- Żądam wyjaśnień! – Krzyknął nagle, aż podskoczyliśmy. – Najpierw ty Yeori. Co to ma znaczyć, że jednej nocy śpisz w pokoju jednego z nich. Ochrona widziała cię jak wychodziłaś nad ranem z niego. Potem idziesz z jednym gdzieś i wracać późno, pijana, a ten oto tu człowiek, u którego w pokoju prawdopodobnie spałaś noc wcześniej, odprowadza cię i zostaje znowu u ciebie na noc?! Możesz mi wyjaśnić kim jest dla ciebie ten człowiek? Myślałem, że to twój idol i klient naszego hotelu. Jeżeli odpowiesz, że jest kimś innym niż twoim chłopakiem, to wiesz, że to się źle skończy?
        Spojrzałam na tatę z niezrozumieniem. Czyli jakby to był mój chłopak to on to zrozumiałby? Fakt, byłam dorosła. Nigdy nie czepiał się moim chłopaków i ich nie kontrolował, ani też mnie jak z nimi byłam. Myślałam, że spanie w jednym pokoju będzie dla niego już całkowitym przegięciem i że nie chciałby, bym była z jakimś idolem. Zaskoczył mnie pozytywnie, mimo iż był bardzo wściekły. Miałam ochotę opowiedzieć prawdę. Tata mi ufał… Bałam się jednak, że i tak mi nie uwierzy. Postanowiłam mimo to spróbować.
- To nieporozumienie. Noc wcześniej jego sąsiad z pokoju był chory, więc zawołali mnie i zaopiekowałam się nim. Robiłam mu okłady. Nic więcej. A wczoraj byłam troszkę przytłoczona wszystkim, więc poszłam z jednym z nich się rozerwać. Stąd też alkohol. Wróciłam nie do końca kontaktując, więc Hakyeon był na tyle miły, że dopilnował bym dotarła do pokoju. W środku błagałam go, by nie zostawiał mnie majacząc przez sen i zaczekał aż zasnę, ale nie przewidział, że sam też go zmorzy. – Wymyśliłam na poczekanie wyjaśnienie nie wiedząc ile z tego mijało się z prawdą.
- Przestań kombinować wymówki na poczekaniu. Przecież widzę, że kłamiesz. – Ale nie do końca przecież mówiłam nieprawdę. W większości się zgadzało. – Dla mnie wszystko jest jasne. Tamten co się z nim upiłaś pewnie wysłuchał twoich problemów, a ten tutaj jest twoim chłopakiem. Który zaraz pewnie zejdzie nam na zawał. Tylko dlaczego musicie już spać w jednym pokoju? Ta młodzież jest ostatnio za szybka. – Nie miałam siły protestować, tym bardziej, że musiałam to robić sama, bo mojego towarzysza zamroziło. – Nie mam nic przeciw wam. Wolałbym jednak wiedzieć. Ja podejrzewałem, że tak się to skończy. – Znowu niedowierzałam w to co słyszę. -Dziewczyna zajmująca się całymi dnami sześcioma chłopakami... Tylko pamiętaj Yeori, że bycie z idolem nie jest sielanką…. – Jego gadanie zaczęło mnie irytować. Przecież nie byłam nawet jego dziewczyną!
- Ja przepraszam pana. - Wydukał N. – My naprawdę nie jesteśmy razem.
        Ojciec zerknął podejrzliwie to na mnie, to na niego. Chyba zaczął pojmować, że naprawdę źle nas osądził.
- Na pewno żaden z nich nie jest? – Dodał niepewnie. – Nawet ten którym zajęłaś się w chorobie rzekomo, ani ten z którym piłaś? – Zaczął dopytywać się więcej.
- Nie. Żaden z nich nim nie jest. Po prostu się z nimi zaprzyjaźniłam.
        Odchrząknął głośno. Ulżyło mi, bo dotarło do niego wszystko. Zaczynał chyba to trawić, bo chwilę milczał. Czekałam na odzew jeszcze jakiś czas.
- Dobra. W takim razie tym razem was puszczam wolno. Jednak mam ostrzeżenie. Jeżeli któryś z was chce być z moją córką mam wiedzieć o tym. – Głupio mi było z powodu tej uwagi. – Ja nie gryzę, choć na takiego wyglądam. Ja po prostu lubię wiedzieć kto jest blisko z moją córką. Jest w końcu moim oczkiem w głowie. – Ostatnie zdanie strasznie mnie dotknęło. Naprawdę mnie kochał. Ja to wiedziałam.
        Po tych słowach zostaliśmy puszczeni wolno. Dopiero po wyjściu z gabinetu widać było, że Hakyeon się uspokoił. Naprawdę musiał się przestraszyć mojego taty. Współczułam mu i czułam się winna tej sytuacji.
- Przepraszam. – Z tymi słowami zaczęłam klepać go po ramieniu.
        Posłał w moja stronę lekki uśmiech. On się do mnie uśmiechał! Wypadałby to gdzieś zanotować. Na co dzień się kłóciliśmy, ale od oddania mi lusterka zaczęłam postrzegać go całkowicie inaczej. To nie tak, że się nie lubiliśmy. Po prostu oboje mieliśmy powściągliwe charakterki.
- Dziękuję ci też. – Wystrzeliłam zaskakując go chyba, bo zmarszczył czoło. – Dzięki tobie spałam spokojnie. – Taka była prawda. Gdyby nie on pewnie leżałabym gdzieś na korytarzu. Jaehwan też przestał myśleć racjonalnie w pewnym momencie. Nie pamiętałam momentu, jak zostałam odprowadzona do pokoju i co się tam stało. Miałam tylko pewność, że byłam pod dobrą opieką mamy i lidera zespołu, który tak bardzo kochałam.
- Daj spokój. Zrobiłabyś to samo w moim przypadku… - Dodał to niepewnie. I słusznie. Nie znał mnie na tyle. Lubiłam się pastwić na pijanych ludziach i pewnie, jakbym to ja zastała go pijanego, to bardziej skupiłabym się na zrobieniu mu jakiegoś kawału na złość niż opiece nad nim, ale na szczęście tego nie wiedział.

- Lepiej idź do chłopaków, bo możliwe, że się zastanawiają co z tobą. Ja idę się ogarnąć. Dzisiaj mamy w planach coś aktywnego z tego co kojarzę. Muszę więc zażyć jakieś ziółka, bo kac morderca nie ma serca i nie czuję się najlepiej. – Wypowiedziałam to bardzo szybko i pobiegłam do siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz