czwartek, 6 kwietnia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 10

Rozdział w pewnym sensie jest specjalny. Wyjaśnię na dole. Ale dłuższy chyba od tych co zazwyczaj pisze. :D Życzę miłego czytania. I liczę na komentarze jak zawsze. :3

Hotel gdzien sześciu gwiazd
Rozdział 10



*Yeori*

        Kiedy obudziłam się o dziwo wyspana i ze świeżymi myślami poczułam się zdecydowanie lepiej. Okazało się w końcu, że mam brata. Moja rodzina się powiększyła. Na dodatek mogłam go teraz poznać, bo mieszkał prawie pod jednym dachem, skoro nocował w tym hotelu. Bardzo chciałam tego dnia z nim porozmawiać. Dowiedzieć się, jak on czuł się z takimi informacjami. Dla niego musiało być gorzej. Dowiedział się, że matka troszkę podkoloryzowała mu historię i nas rozdzieliła. Na dodatek zrzuciła tłumaczenie się na ojca. Współczułam staruszkowi, że musiał nam to wszystko przekazać. Mimo słabego kontaktu z nim, zawsze go kochałam. Miałam do tej pory tylko jego.
        Chciałam już dzwonić do pokoju Hyejunga, czy ma czas na spotkanie, ale przypomniało mi się, że grafik z chłopakami miałam zapchany od rana. W planach była wyprawa do muzeum. Naprawdę to ich interesowało? Rozumiałam, że muzea w Seulu miały ciekawe zasoby. Kości dinozaurów i temu podobne eksponaty. A u nas? Krótka historyjka naszego miasteczka, którą słyszałam z tysiące razy. Jednak klient nasz pan. Miałam nadzieję, że nie będą się nudzić. Potem chcieli udać się spektakl do opery. Tam także nic interesującego według mnie nie grali. Zastanawiałam się, czy powinnam im w tym wszystkim towarzyszyć. Mogłabym zawsze ich tam odstawić i pozwiedzaliby sobie sami. Z drugiej strony lubiłam z nimi spędzać czas, ale co niby było do roboty w takich miejscach?
        Nagle zadzwonił hotelowy telefon i jak poparzona do niego podbiegłam spodziewając się usłyszeć ojca. A ku mojemu zaskoczeniu był to Jaehwan, co od razu poznałam po głosie przywitania.
- Co się stało? - Zapytałam grzecznie.
- Chciałem dać ci znać, że jesteśmy gotowi. Czekamy już tylko na ciebie. - Powiedział to z jakąś dziwną radością w głosie.
- Dobrze. Zaraz... - Przerwało mi pukanie do drzwi. - Czekaj chwilkę. - Oznajmiłam do słuchawki, po czym zwróciłam się w stronę drzwi. - Kto tam?
- Hyejung. - Ledwo dosłyszałam. Zestresowało mnie, że to był on.
- Wejdź. - Zezwoliłam mu i z powrotem odezwałam się do Kena. - Zaraz do was przyjdę. Na razie. - Po tych słowach odłożyłam słuchawkę i wstałam pośpiesznie z łóżka na którym siedziałam, bo w moim pokoju już był mój brat.
- Przepraszam, że cię nachodzę, bo pewnie masz kupę roboty. - Stwierdził nieśmiało, a mnie zdziwiło jak zmienił totalnie do mnie nastawienie, porównując te z pierwszego jego najścia.
- Nie ma sprawy. Faktycznie zaraz muszę wyjść. Ale najpierw cię wysłucham.
- A gdzie się wybierasz? - Wtrącił pospiesznie.
- Muszę wziąć dziś chłopaków do muzeum i opery. Pewnie gdzieś jeszcze będą chcieli wyjść po obiedzie. - Mówiłam, sama się nad tym zastanawiając.
- Rozumiem. A czy problemem będzie, jak wybiorę się z wami?
        Zaczęłam nad tym myśleć. Był wtajemniczony przez ojca, że przebywał u nas ten zespół, więc to nie powinno być problemem. Logiczne było, że chciał to zrobić, by spędzić czas ze mną, bo pewnie wyjątkowo go miał. W końcu jako zastępca normalnie pracował bardzo dużo. Po przeanalizowaniu sytuacji przytaknęłam na to.

*Ken*

        Może było to niemożliwe, ale stęskniłem się za Yeori. W końcu nie widziałem jej poprzedniego dnia. Wiedziałem też, że Hyuk został wczoraj w hotelu i miałem co do tego złe przeczucia. Miał jakiś popsuty humor. Był złośliwy. Może pokłócił się z nią i teraz ona także tego dnia taka będzie? Twierdziłem, że wtedy na pewno będę musiał ją rozweselić. Taka była moja działka w zespole. Rozbawiałem do łez. Miałem szerokie poczucie humoru. Jednak w jej przypadku było coś jeszcze. Pragnąłem, by miała uśmiech na ustach codziennie. Taki, jakim nas przywitała pierwszego dnia. Pełen szczerości i optymizmu. Wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że wakacje będą bardzo ciekawe. Dawno nie widziałem takiego uśmiechu, który by przykuł moją uwagę, jak ten od niej. Coś w nim musiało być. Obiecałem sobie, że tego dnia wywołam go mnóstwo razy.
        Na moje nieszczęście coś poszło nie tak. Yeori nie przyszła do nas sama, a z jakimś chłopakiem. Wyglądał na takiego w podobnym wieku do niej i miał ubrany garnitur. Może jeden z pracowników jej ojca? A może to jakiś jej ustawiony narzeczony? Serce mnie zakuło na tę myśl. Jedyne co mnie pocieszało to to, że była szczęśliwa. Jakby na nasz widok.
- Jeden dzień bez was, a ja tak tęskniłam. - Powiedziała w naszą stronę i zadrżałem z radości. Kolejny plus. Tęskniła.
- Ja ci nie wystarczałem? - Wtrącił Hyuk i mi przestało być wesoło. Co to znaczyło?
- Przecież źle się czułeś i miałeś leżeć w łóżku wczoraj? - Oburzył się Hakyeon.
- Spokojnie. Poczułem się lepiej to nudziło mi się. Poszedłem więc do Yeori i trochę pograliśmy. - Tłumaczył się, a sama zainteresowana jakoś dziwnie uciekła wzrokiem od nas. Coś musiało się wydarzyć więcej i chciałem koniecznie wiedzieć co.
- Przepraszam, że jeszcze ja cię męczyłem w nocy. -Dodał lider, a ja już po prostu nie ogarniałem, co się działo.
- To ja powinienem przepraszać, że musiała się mną zająć. - Zagaił Taekwoon. Zaczynałem wątpić w swoje umiejętności dedukcji. Co się działo w nocy?
- Ważne, że już lepiej się czujesz. - Posłała mu nieśmiały uśmiech. Taekwoon był chory? Ona się nim zajęła? Czemu tylko ja byłem tak zacofany w kontakcie z nią?
        Na domiar złego stał cały czas obok niej ten facet. Byłem zły, bo nawet nie raczyła go przedstawić. Mieliśmy domyślać się co tu robił?
- Kim jest ten chłopak za tobą? - Zapytał nagle Taekwoon. Czytał mi chyba w myślach.
- A przepraszam was. To Hyejung... - Zawahała się, jakby nie wiedząc jak go dalej przedstawić.
- Jestem pracownikiem jej ojca i wyraziłem dziś chęć dołączenia do was. W końcu wielu rzeczy tu jeszcze nie widziałem odkąd tu mieszkam, a wypadałoby znać pracując w hotelu. - Zaśmiał się nerwowo po tych słowach.
        Wyglądał na takiego ułożonego i rozważnego. Totalne przeciwieństwo mnie. Gadatliwego i dzikusa. Poczułem się przy nim tak mały... W pewnym momencie mnie olśniło. Czyżby, to był ten chłopak przez którego miała Yeori zepsuty raz humor? Zawrzało we mnie na tę myśl. Z drugiej strony... To by znaczyło, że dogadali się. Gryzło mnie wiele myśli i chciałbym o tak wiele zapytać. Musiałem uzbroić się w cierpliwość i zobaczyć, co czas pokaże.

***

        Doszliśmy na wielki plac w środku tego miasteczka. Przed nami stał gmach muzeum do którego się wybieraliśmy. Chłopcy po drodze się wygłupiali, a Yeori jak na złość rozmawiała tylko z tym całym Hyejungiem. Byłem okropnie zazdrosny. Nie wiedziałem jak ją od niego odciągnąć.
        Nagle Hyuk poleciał jak strzała przed siebie. Okazało się, że stała tuż przed budynkiem fotobudka. Po zjawieniu się przy niej zaczął na nas machać, byśmy się pospieszyli. Zaśmiałem się z niego.
- Jest wolne! Chodźcie! Zrobimy sobie zdjęcia z Yeori! - Krzyczał do nas.
        Ją to musiało zaskoczyć, bo spojrzała na nas zdziwiona. Wtedy ja postanowiłem skorzystać z okazji. Chwyciłem jej rękę i pociągnąłem za sobą i pośpiesznym krokiem udaliśmy się do tej budki. Hyuk zmierzył mnie zabójczym wzrokiem, kiedy wszedłem do niej z Yeori i zasłoniłem zaraz za nami kurtynę. Nie obchodziło mnie to, co on myślał. Wiedziałem, że też grał nieczysto, by spędzać z nią czas.
- Po co wam... - Już miała zadawać mi zbędne pytania, lecz położyłem jej palec na ustach.
- Kto by nie chciał zdjęcia z taką śliczną dziewczyną? - Zapytałem dokuczliwie.
        Zauważyłem, że wywołałem u niej rumieńce. Zawstydziłem ją, więc bardzo dobrze. Tak to miało zadziałać.
- Uważaj, bo ja potrafię pozować godzinami do jednego zdjęcia. - Oznajmiła żartobliwie, a ja tylko pokiwałem na to głową.
        Pierwsze zdjęcie zrobiliśmy sobie dość naturalne. Do drugiego ona dodała "V" ułożone z palców, a ja nadymałem policzki, co ją rozbawiło i kolejne wyszło, jak się śmialiśmy. Na jednym zrobiliśmy zeza, a potem próbowałem się odwrócić do niej by coś zaproponować jednocześnie z nią. Nasze twarze spotkały się zdecydowanie za blisko. Patrzyłem w jej szklące się od radości oczy. Mogłem się w nich zatracić. Nie przeszkadzałoby mi to. Jednak nie chciałem tak szybko się zdradzić z tym, że mi się podobała. Pośpiesznie się od niej odsunąłem i odwróciłem wzrok.
        Zasłonka się odsłoniła i poraziło nas światło z zewnątrz. Oczywiście to był niecierpliwy Hyuk. Wziąłem swoje zdjęcia do ręki i wyszedłem mu z budki, bo przecież chłopak by mnie zabił, jakbym coś jeszcze przedłużył. Stanąłem obok Hyejunga, który stał daleko od miejsca zamieszania. Nie chciałem patrzeć, jak Yeori wygłupia się z innym.
- Ty nie zamierzasz sobie cyknąć z nią fotki? - Zagadałem do niego, bo chciałem poznać jego intencję.
- Czuję się jeszcze troszkę skrępowany przy niej. Lepiej będzie, jak tam nie wejdę, bo zrobi się niezręcznie. - Oho. Nie spodobała mi się ta wypowiedź. To znaczyło, że ona mu się podobała?
- Czemu tak? - Musiałem oczywiście być ciekawski.
- Pewnie mi nie uwierzysz, ale wczoraj dowiedzieliśmy się, że jesteśmy rodzeństwem. W dodatku bliźniakami. - Wyszeptał to wręcz, jakby bojąc się, że ktoś niepotrzebnie nas usłyszy.
        Mnie zamurowało. Życie chyba jednak mnie kochało. Okazało się, że są rodziną, co wykluczało, że chłopak się nią interesował w ten sam sposób co ja. Po drugie Yeori musiała przeżyć dzień wcześniej szok. Byłem zaskoczony, że była w tak dobrym humorze. Po trzecie zobaczyłem kolejne plusy zagadania do niego. Przymilenie się jej rodzince mogło być czymś dobrym dla zbliżenia się do niej.
- Nie masz czym się przejmować. Yeori jest otwartą dziewczyną. - Zacząłem go pocieszać. - Na pewno nie będzie się przy tobie czuła źle. Wskakuj do tej budki, bo pora na wasze pierwsze zdjęcie razem. Co to za bliźniaki bez wspólnego zdjęcie co nie? Chyba, że już jakieś macie?  - Wywołałem na twarzy Hyejunga uśmiech. Jak zwykle udało mi się kogoś rozweselić.
- Nie mamy z tego co mi wiadomo. Masz rację. Spróbuję.
        Akurat wtedy wychodziła ostatnia chętna osoba, którą był Wonsik, a Yeori zamierzała już opuścić budkę, ale Hyejung ją zatrzymał. Za chwilę słyszeliśmy ich śmiechy spowodowane prawdopodobnie jakimiś wygłupami. Byłem z siebie dumny. Wszyscy inni nie wiedzieli co ze sobą począć, bo w końcu tylko ja wiedziałem, kim on naprawdę był na tamtą chwilę. Postanowiłem wyjaśnić im to później.

***

        Po bardzo długim i nudnym wykładzie w muzeum, za co najchętniej udusiłbym Hakyeona, bo on uparł się na odwiedzenie tego miejsca, weszliśmy do budynku obok. Mieliśmy zarezerwowane bilety na spektakl. Oczywiście najbardziej nie mógł się doczekać Leo, bo on lubił takie klimaty okropnie. Ja miałem podzielone zdanie. Z jednej strony, także często oglądałem takie rzeczy z ciekawością, ale tego dnia miałem ochotę na więcej interakcji z Yeori. A w takim miejscu mogło być o nie ciężko.
        Tyle dobrze, że los się lekko do mnie uśmiechnął po raz któryś tego dnia i wylądowałem na miejscu obok niej. Jak się wszystko zaczęło, ona ziewała i rozciągała się w miejscu. Miałem więc pewność, że nie chciała wcale tego oglądać. Może widziała już tę sztukę, albo to nie było w jej stylu. Postanowiłem ponownie skorzystać z okazji. Na dodatek nie było już z nami Hyejunga, bo stwierdził, że musi wrócić do biura, więc nie czułem wyrzutów sumienia, że odciągnąłbym ją od brata.
- Chcesz stąd wyjść? - Szepnąłem nachylając się do jej ucha.
        Podskoczyła lekko w miejscu, bo pewnie nie spodziewała się tego. Po chwili jednak doszło do niej, co jej powiedziałem i kiwnęła twierdząco głową. Po cichu wyszliśmy schyleni. Na szczęście Hyuk siedział przed nami, to nawet nie widział naszej ucieczki. Inaczej mógł nam jakoś przeszkodzić.
- Nie interesuje cię to? - Zapytała niepewnie, kiedy udało nam się wydostać z sali.
- Jakoś nie mam na to dzisiaj ochoty. - Oznajmiłem szczerze.
- Rozumiem. - Mówiła kiwając głową. - To co teraz mamy robić? Oni tam będą z dwie godziny. Nie możemy tu siedzieć tyle na korytarzu.
- Chodźmy więc na dwór i wróćmy za te dwie godziny. - Oznajmiłem radośnie, a ona jakby na to czekała ruszyła do wyjścia, a ja wraz z nią.
        Wyszliśmy na miasto i postanowiliśmy się udać do jakiejś kawiarni na początek. Zasiedliśmy tam przy stoliku i po złożeniu zamówienia spojrzałem na nią dokładnie. Miałem ochotę skomentować jej wygląd, ale nie chciałem się powtarzać. Takie ciągłe komplementowanie mogłoby się jej jeszcze nie spodobać. Stwierdziłem, że zacznę od poważnej rozmowy, która mogłaby mnie z nią zbliżyć.
- Czyli od wczoraj masz brata? - Zaskoczyłem ją tym pytaniem.
- Powiedział ci?
- Tak. Przed fotobudką. Ja go namówiłem, by do niej wszedł. Przełamanie pierwszych lodów chyba się udało, co nie? - Mówiłem to dumny ze swojego misternego planu.
- Dziękuję ci. Starałam się być przy nim swobodna, jednak on wydaje się być bardziej zamknięty w sobie. Potrzebuje czasu na otwarcie się do mnie. Zresztą nie codziennie dowiaduje się, że ma się siostrę. To ja jestem dziwna, że tak szybko przywykłam do nowych wiadomości.
- Nie jesteś dziwna. - Wtrąciłem. - Jesteś niesamowita. - Palnąłem ten tani tekst bez przemyślenia sytuacji. - A co jeszcze się dowiedziałaś? - Dodałem pospiesznie, by zmienić temat i aby nie zapadła między nami cisza.
- Dużo nowych rzeczy o mojej matce i to jak bardzo tata przez nią musiał cierpieć. Nie powiedział tego wprost, ale widziałam to w jego oczach. - Cieszyłem się, że mówiła mi wszystko, choć mogło to też być dla mnie zagrożeniem, bo chyba coraz bardziej nie chciałem być tylko jej przyjacielem.
- Pewnie troszkę za dużo jak na jeden dzień? - Zagaiłem.
- Może... Ale myślę, że jakby na tym był koniec, to byłoby wszystko w porządku. A jest coś jeszcze. Mogę ci coś powiedzieć w sekrecie? To dotyczy jednego z was. - Ściszyła głos, jakby bojąc się, że ktoś tu z nich wparzy.
- Mów. - Byłem strasznie ciekaw co miała na myśli.
- Hyuk... Wyznał mi wczoraj, że mu się podobam. - Poczułem wszechogarniające mnie ciepło. Było dla mnie bardzo niedobrze. - Stwierdził też, że nie jest jedynym wśród was... Nie wiem co o tym myśleć. - Bałem się, że mi to mówiła. Chyba uznała, że nie byłem to ja. Musiałem to zrobić... Wyprowadzić ją z błędu.
- A co jeśli podobasz też się mi? - Przełknąłem głośno ślinę mówiąc to, ona zaś pobladła i spojrzała na mnie z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. - To nic wielkiego, bo jeszcze mało się znamy, ale właśnie pragnę przez to poznać cię bliżej. - Zacząłem pospiesznie się tłumaczyć.
- Dlaczego ja? - Tym razem ona mnie zdziwiła.
- Nie wiem jak jest z Hyukiem. Ja zauroczyłem się twoim uśmiechem, swobodą... Jesteś naprawdę pozytywną osobą. - Stwierdziłem, że nie będę owijał w bawełnę.
- Z wami jest coś bardzo nie tak. Żeby dwóch kolegów z jednego zespołu... Macie beznadziejny gust. - Zażartowała, co mnie trochę uspokoiło. - Nie mam pojęcia, jak z wami teraz postępować. - Dodała.
- Ani się waż dla nas się zmieniać. - Narzuciłem jej. - Bądź dalej sobą i daj się nam bliżej poznać. A może ty także poczujesz coś względem jednego z nas? - Coś czułem, że ta odpowiedź ją nie zadowoliła.
- Nie powinnam była na to pozwolić. Jestem w pracy. Nawet jeśli zaczynam się do was zbliżać, to nie powinnam była tak bardzo. - Spuściła wzrok. - Ojciec nie będzie ze mnie dumny. I jesteście idolami z tysiącem fanek... One by mnie za to udusiły najchętniej. - Troszkę zdenerwowałem się tą wypowiedzią.
- Po pierwsze. To nie twoja wina, że zapadłaś nam w sercach. Po prostu to się dzieje. Po drugie. Fanki powinny nas kochać bez względu na takie rzeczy. Żonaci idole też istnieją. Więc co złego w tym, że my mamy także uczucia? - Wygarnąłem jej bardziej poważnie, by do niej dotarło to.
- Dobrze. - Powiedziała stłumionym głosem. - Nie widzę sensu tego wszystkiego. Ale masz rację. Nie mogę was zmusić byście mnie nie lubili. - To zdanie też mi się nie spodobało, choć już brzmiało lepiej niż poprzednie jej wypowiedzi.
- W takim razie pójdźmy dziś wieczorem na randkę. - Wystrzeliłem, bo zamierzałem tego dnia działać na całego. Nie tylko pragnąłem być lepszy od Hyuka, lecz także miałem wielką ochotę na spędzenie z nią jak największej ilości czasu.
- Nie mogę... Jestem...
- Dziewczyną. Młodą dziewczyną, która ma prawo zaszaleć. - Przerwałem jej, bo wiedziałem, że nie powie nic pozytywnego.
- Niech tak będzie. Tylko gdzie chcesz mnie zabrać? - Rzekła to jakby od niechcenia.
- Macie tu jakieś kluby? - Zapytałem z szerokim uśmiechem na ustach.

*Yeori*

        Patrzyłam na siebie w lustrze. Nie wiedziałam w sobie niczego nadzwyczajnego. Wyglądałam według mnie, jak zwykła szara dziewczyna. Więc co im odbiło? Co mi odbiło, że zgodziłam się wyjść z Jaehwanem wiedząc jaki był jego cel? Ah tak. Obudził się we mnie zew dobrej zabawy. Kto by nie chciał pójść potańczyć z własnym idolem? Na dodatek lubiłam kluby, taniec i czasem troszeczkę alkoholu też zdarzało mi się napić. Starałam się nie robić tego często i w dużych ilościach, bo nie wiedziałam ile moja głowa zniesie. Nie chciałam doprowadzać się do nieprzytomności i zapominać co robiłam, albo co gorsza odwalić jakieś szopki. Za to ludzie mnie podziwiali. Potrafiłam się kontrolować.
        Na chwilę się zastanowiłam, czy Ken powiedział coś reszcie chłopaków. Pewnie nie, bo taki Hyuk już biegłby za nami. Westchnęłam głęboko. Bardzo się bałam do nich zbliżać. Jednak to działo się tak szybko i nie miałam nad tym kontroli. Pójście na żywioł mogło być lepszym rozwiązaniem, choć nie byłam jeszcze co do tego przekonana.
        Czekał oczywiście na mnie przy recepcji. Uśmiechał się w moją stronę. Ciekawa byłam co sądził o moim wyborze. Co jak co, ale wiedziałam jak się ubrać na takie imprezy. Często chodziłam na nie z przyjaciółmi. Krótka, skórzana, falbaniasta spódniczka, przeźroczyste rajstopki, szpileczki. Bluzka w neonowym pomarańczowym kolorze podkreślająca figurę. Mimo to nie zrobiłam sobie makijażu. Wolałam czuć się swobodnie.
- I jak? - Zapytałam go.
- Pięknie! - Zachwycił się mój towarzysz. - Idziemy? - Zapytał wyciągając mi swoje ramię, które chwyciłam. Stwierdziłam, że tego wieczoru raz pójdę na całość. Chciałam posłuchać go i zobaczyć, jak będę się czuła.

***

        Klub, jak to bywało, był głośny i zatłoczony. Ludzie szaleli na parkiecie, rozmawiali głośno przy stolikach i zamawiali coś przy ladzie. Pierwszy raz byłam w tymi miejscu, bo przyjaciele jeszcze nigdy nie odwiedzali mnie w moim miasteczku, a sama nie miałam powodu tutaj przychodzić. Wyglądało na to, że każdy był zajęty sobą, co mnie cieszyło. W Seulu ludzie przychodzili często, by także poznać nowe osoby w klubach i przez to przyczepiali się często do nas jacyś nieciekawi ludzie.
        Podeszliśmy coś zamówić. Ja byłam ciekawa jednego drinka, więc postawiłam na niego, a Jaehwan wziął jakiegoś innego. Kiedy otrzymaliśmy to co chcieliśmy, znaleźliśmy miejsce dla dwóch osób i usiedliśmy na wygodnej skórzanej mini kanapie. Było troszkę ciasnawo. Pewnie specjalnie, bo był to stolik dla zakochanych. Przez przypadek dotknęłam jego dłoni swoją, kiedy chciałam się nią oprzeć. Szybko zabrałam ją jak poparzona. Zawstydzały mnie takie gesty, choć na co dzień byłam otwarta. On to jednak na moje nieszczęście zauważył.
- Nie krępuj się mojego dotyku. - Oznajmił i chwycił mnie za dłoń ponownie, przez co poczułam wypieki na twarzy. - Chodźmy zatańczyć. - Zasugerował i zaciągnął mnie na parkiet.
        Aby czuć się przy nim swobodniej wypiłam troszkę więcej niż zazwyczaj. Moje ciało w pewnym momencie ponosiło. Troszkę zbyt odważnie tańczyłam i zbyt wiele mówiłam. Na niego też zaczęły powoli działać procenty. Podczas jednego z odpoczynków, kiedy chciał usiąść z powrotem na kanapie, wleciał na mnie dosłownie, jakby się o coś potykając. Nasze usta przypadkiem się spotkały, co mną poruszyło, a on jakby pobudzony tym impulsem wpił się w nie intensywnie. Pocałunek, albo trwał długo, albo wydawało mi się tak przez alkohol. Ale serce przy tym mało co nie wyskoczyło ze mnie. Jeszcze tak cudownego pocałunku nie przeżyłam, a było ich kilka w moich krótkim życiu. Kiedy oderwaliśmy się od siebie on troszkę spanikował.
- Przepraszam. Mam nadzieję, że to nie był twój pierwszy...
- Nie. - Przerwałam mu krótko w porę. Wtedy nie przejmowałam się tym co się wydarzyło, bo w końcu byłam pijana.
- Ulga. Nie chciałem go skradać bez twojej woli.
- Nie tłumacz się. Chciałeś tego, a ja na to zezwoliłam. Nie ma po co tego rozdrabniać. - Oznajmiłam szczerze się do niego uśmiechając przy okazji.
        Z jednej strony cieszyłam się, że do tego doszło. Uświadomiłam sobie, że nie ma co się powstrzymywać od uczuć. Jak przyjdą to trzeba będzie coś z nimi zrobić. Ale w końcu byłam młoda i miałam prawo kochać. Obawiałam się tylko, że zakocham się w tym, w którym nie powinnam była. Dwom się podobałam i jak na razie nie miałam pojęcia, czy któryś z nich był w moim typie...

Rozdział specjalnie napisany z myślą o mojej siostrze, która jest moją betą. Marudziła, że zaniedbuje Kena i tak dalej. Oraz, że nawet w jego rozdziałach jest go mało. Tak więc powstało takie coś. :D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz