poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Miłość: Level Up!: Rozdział 9

Boję się wam pisać, że koniec coraz bliżej. :D Ale taka jest prawda. Ile osób nie może się doczekać opowiadania w którym głównymi bohaterami będą Chen, Xiumin i Kai? :D Ja nie mogę się doczekać, aż udostępnie wam jego zapowiedź. :D Wróćmy jeszcze do Chanyeola. :D Zapraszam do czytania, czekam na komentarze, które co środę bardzo poprawiają mi humorek. ;D

Miłość: Level Up!
Rozdział 9

*Chanyeol*

        Chodziłem podenerwowany od kilku dni. Nie miałem odwagi spotkać się z Riką po tym, co namieszałem. Myślałem, że dam radę walczyć o nią. A zamieniłem się w strachliwe dziecko. Na dodatek wyżywałem się na kolegach. Oczywiście tym kto oberwał najwięcej był nie kto inny, a sam Baekhyun. Współlokator i przyjaciel w jednym.
        Tego wieczoru siedzieliśmy po kolejnym ciężkim treningu w naszym pokoju. Ja leżałem na łóżku i grałem w głupie gierki na telefonie, a on siedział na fotelu i czytał jakieś czasopismo. Nie mówiliśmy ze sobą, bo każda rozmowa kończyła się źle.
- Mam dość! – Wybuchł nagle i wystraszyłem się tak, że aż podskoczyłem w miejscu. – Musisz coś zrobić ze sobą. Nie da się z tobą normalnie gadać, przebywać. To ja jestem tym denerwującym przecież. – Chciało mi się śmiać z jego ostatniego zdania. Miał rację. To on zawsze marudził, złościł się o byle co.
- Przepraszam. – Nie wiedziałem co więcej mógłbym mu powiedzieć, bo chyba nie to, że zawaliłem sprawę z dziewczyną, która mi się podobała. Bo w końcu tak się wypierałem tego, że ją polubię.
- Nie umówisz się z nią wreszcie? – Wyskoczył zaskakując mnie tym pytaniem.
- W pewnym sensie już się z nią raz umówiłem i wszystko zawaliłem. – Musiałem przestać bawić się w dziecko. On mógł mi przecież pomóc.
- Jak to?! Czemu nic mi nie mówisz? Ja ci mówiłem o każdej mojej miłości! Każdą moja randkę opowiadałem ze szczegółami. – To była prawda. Wiedziałem wszystko, choć nawet o to nie prosiłem. Ale to był Baekhyun… On lubił dużo mówić.
- Jakoś nie widziałem takiej potrzeby.
- Bałeś się przyznać do porażki. Wiedziałem, że zawróci ci w głowie. I co teraz postanowiłeś? Użalać się nad sobą do końca życia? – Zapytał sarkastycznie i już zmierzałem do rzucenia w niego poduszką, ale nie mogłem… Miał znowu niestety rację.
- Po prostu nie wiem jak dalej działać. Wiesz. Ona nie wiedziała, że traktowałem to wyjście jako randkę. A ja jeszcze ją pocałowałem. Na koniec powiedziałem, że nie powinniśmy tego robić. Jakbym wcale tego nie chciał. Wszystko pomieszałem. A ona była zagubiona i potwierdziła, że to nie miało się zdarzyć. – Gubiłem się w wyjaśnieniu mu tego, bo to wszystko było pokręcone.
- Faktycznie zrobiłeś niezły mętlik pewnie w jej głowie. Jeszcze teraz się do niej nie odzywasz. Wiesz, co ona może sobie pomyśleć? Pocałował mnie, nie spodobało mu się, to teraz nie chce już mnie znać. Czy coś w ten deseń. Albo może być gorzej. To dziewczyna, która pewnie tego wcześniej nie robiła. Na dodatek jeżeli wie o Sungyoonie… Wiesz… Ona myślała, że jesteś jego chłopakiem. – Ostatnie zdanie wypowiedział troszkę niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji.
- Teraz mi to mówisz? Skąd to wiesz? – Spanikowałem.
- Spokojnie. Powiedziała to mi i Kyungsoo. Znaczy się, nakierowała nas na to przypadkiem. Rozwialiśmy jej wątpliwości i powiedzieliśmy, że jesteś hetero… Tylko, że zdradziliśmy, że Sungyoonowi się podobałeś. – Powiedział to z troszkę skwaszoną miną. Domyślał się tego co ja. Rika pewnie nie chciała się do mnie przez to zbliżyć. Myślała, że zrani tym brata. Byłem taki głupi, że nie pomyślałem o takiej opcji, skoro sam tym się wcześniej przejąłem.
- Muszę jakoś dać jej do zrozumienia, że on się już mną nie interesuje. – Stwierdziłem i zamyślałem się w poszukaniu jakiegoś sposobu. Nic sensownego nie przychodziło mnie do głowy i zmęczenie zaczęło ostro o sobie dawać znać, więc zostawiłem sobie to na kolejny dzień na świeży umysł..

***

        Rano zostałem obudzony przed budzikiem, nie przez nikogo innego, jak Baekhyuna. Szarpał mnie za rękę, jakby dom się palił. Miałem ochotę już go uderzyć czymś. Przecież nasz sen był cenny. Musieliśmy jakoś przeżyć kolejny dzień treningów, a takie budzenie nie było ku temu ułatwieniem.
- Czego? – Warknąłem na niego.
- Musisz ją tu przyprowadzić! – Wyskoczył z pomysłem. Naprawdę nie mógł poczekać do mojego wstania?
- Wiem, że jesteś zły, iż cię budzę. Jednak byłem tak podekscytowany pomysłem, że nie mogłem czekać aż wstaniesz. – On tak serio?
- Uduszę cię kiedyś. – Fuknąłem i próbowałem odwrócić się w przeciwną do niego stronę.
- Yah! Ja ci chcę pomóc z problemami sercowymi, a ty tak mi się odpłacasz? – Oburzył się, jak zwykle gdy go nie słuchałem.
- Jestem tak niewyspany, że nawet nie dociera do mnie co mówisz. – Wymamrotałem od niechcenia.
- Chanyeol! Powiedz Sungyoonowi, by ją tu jutro przyprowadził popołudniu. Rozkręcimy ją i te sprawy. – Mówił to z wielką ekscytacją, a ja naprawdę miałem ochotę z powrotem zasnąć, bo na dodatek nie widziałem sensu w jego wypowiedzi. Jak to miało mi pomóc? Na dodatek czułaby się niezręcznie zapewne w tłumie jakim był nasz zespół.
- Pogadamy potem. – Spławiłem go i pewnie się obraził, lecz przynajmniej uciszył.

*Rika*

        Wiedziałam, że tak się stanie. Tego dnia użalałam się nad sobą, bo Chanyeol nie odzywał się długo jak na niego. Czułam, że to wszystko było winą mojego zachowania w dzień pocałunku. Pewnie już nie chciał mnie znać. Musiałam go do siebie zniechęcić. Bałam się, że już go nie zobaczę. Miałam ochotę się popłakać… Poprawka… Ja już płakałam. Łzy zaczęły lecieć niekontrolowanie. Wtuliłam twarz w moją poduszkę i szlochałam bardzo głośno. Przecież miało mi nie zależeć. Miałam myśleć o bracie. A jednak… Chyba było za późno dla mnie. Jak mogłam się w bardzo krótkim czasie tak przywiązać i zaufać? Nie rozumiałam. Nienawidziłam siebie.
        Do pokoju ktoś wszedł. Nie raczyłam nawet spojrzeć na tę osobę. Poczułam jak pod jej ciężarem ugina się materac łóżka i jej dłoń zaczęła mnie głaskać po głowie. Po tym rozpoznałam kto to. Sungyoon. Nigdy nie zapomnę momentów, jak wracałam do domu płakać po szkole, a on od małego przychodził do mnie, siadał na łóżku i w ten sposób mnie głaskał. Mimo iż był młodszy, to nade mną czuwał i takim czymś pocieszał mnie.
- Co się dzieje? – Powiedział zmartwionym głosem, przez co poczułam się jeszcze gorzej.
- Nie mogę powiedzieć. – Odpowiedziałam stłumionym głosem przez poduszkę.
- Musisz. Przecież wszystko sobie mówimy. – Wtedy coś mnie zakuło… On mi nie mówił wszystkiego.
        Podniosłam się do siadu i przetarłam łzy. Miałam ochotę z nim o tym pogadać, a on dał mi punkt do rozpoczęcia konwersacji.
- Nie prawda. – Oburzyłam się. – Nie wiedziałam, że podoba ci się Chanyeol. – Przeraziłam się po tym zdaniu, że mogłam być zbyt ostra, jednak nie mogłam cofnąć tego co powiedziałam, więc zostało mi czekać na jego odpowiedź.
- Owszem… - Zmieszał się. – Widzisz… Uwierzyłabyś mi, że poznałem go tak po prostu? Bo nagle okazało się, że moja przyjaciółka Amelia spędzała weekendy w ich dormie?
        Spojrzałam na niego z wytrzeszczem. Nie dziwiła mnie ta cała Amelia. Tylko to co powiedział wcześniej.
- Ja miałabym ci nie ufać? Nigdy mnie nie kłamałeś. Czemu miałabym myśleć, że to zmyślasz? – Wygarnęłam mu i widziałam, że znowu się zmieszał.
- Dla mnie to był wielki szok i nie wierzyłem, że to się dzieje. Poznanie takiej gwiazdy… Tak po prostu. Nadal nie ufam sobie, że to nie sen. – Zaśmiał się. – Jednak muszę cię poprawić. Już nie podoba mi się w tym sensie. Przeszło mi. Mam inny obiekt westchnień.
        W tamtym momencie nie wytrzymałam. Dostał kuksańca w ramię. Nawet go to nie ruszyło. W końcu moja licha piąstka pewnie mało go raniła. Ale musiałam. Byłam sfrustrowana, że wszystkiego dowiadywałam się ostatnia. Tym bardziej, że właśnie powstrzymywałam się od czegoś będąc w błędzie przez to.
- Przepraszam. Trudno mi teraz wyznawać co czuję. To samo tyczy się opowiadania o tym innym. – Mówił udawanym smutnym tonem, co mnie jak zwykle rozbawiło. Nie wychodziło to ani słodko w jego wykonaniu.
- Mi masz mówić wszystko! – Krzyknęłam na niego. – Czy ktoś wie, że masz kogoś innego na oku? – Zapytałam podchwytliwie.
- Chan… - Odpowiedział wręcz szeptem.
- Teraz to przegiąłeś. On jest bliżej ciebie ode mnie? – Nie potrafiłam być szczera w mojej złości, bo strasznie go kochałam. Po prostu troszkę mnie to zasmuciło.
- Wyrosłem z zwierzania się z wszystkiego starszej siostrzyczce… Albo nie chciałem cię tym obarczać… - Co on gadał? – Pamiętasz wcześniej, jak podobał mi się tamten chłopak?
- Który? – Było ich kilku, jednak domyślałam się o którego chodzi.
- Ten co mnie potem pobił. – Wyjaśnił. – Chciałaś wtedy mnie bronić. Byłaś wściekła. Źle się z tym czułem. Tak samo przy jego poprzednikach. Zawsze próbowałaś zrobić wszystko, by mi pomóc. W efekcie nic z tego nie wychodziło i byłaś zawiedziona, że nie możesz mnie wesprzeć w tej sytuacji. To jednak od początku była syzyfowa praca, bo oni byli normalnie w przeciwieństwie do mnie. – Chyba zaczynałam rozumieć do czego zmierzał. – Dlatego też przestałem ci mówić kto mi się podoba. Nie chciałem, byś to robiła. Łudziła się, że możesz mi jakoś pomóc. – Przy ostatnim zdaniu troszkę głos się mu stłumił.
- Niby wiem o co ci chodzi, jednak nie popieram twojej decyzji. Jestem nią zawiedziona. – Powiedziałam krzyżując ręce pod piersią, by ukazać swoją urazę do niego. – Ja ci w takim razie nic nie powiem.
- Ej! Przepraszam. Już wszystko ci powiem od teraz. Tylko… Wyjaw mi, czemu płakałaś? – Patrzył wręcz błagalnie na mnie. Źle to na mnie działało zawsze.
- Nie ma mowy. Tym razem nie ulegnę. – Odwróciłam od niego wzrok, by było mi łatwiej.
- Może będę ci mógł pomóc? No weź. – Mówiąc to zaczął ciągnąć moją rękę, jak małe dziecko, które chciało zabawkę.
- Już mi trochę pomogłeś. – Wyszeptałam od niechcenia.
- Jak to?  - Widać było, że go to zaskoczyło.
- Naprawdę ci nie zależy na Chanyeolu? – Zapytałam niepewnie.
- Jedynie na przyjaźni z nim. Bo wiele się we mnie zmieniło dzięki niej. – Wyznał szczerze, wyczułam to. – A co? – Dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Już nic chyba… Ja… - Wahałam się co miałam mu powiedzieć. – Wpadłam, jak śliwka w kompot. Tylko, że on już mnie nie chce znać, bo wszystko nawaliłam. – Prawie znowu się rozpłakałam przypominając sobie, jak się zachowywałam.
- Czemu tak uważasz? Jesteśmy dziś do niego po południu zaproszeni. W sensie do dormu. – Powiedział jakby gdyby nigdy nic.
- Żartujesz sobie? – Wydukałam zaskoczona.
- Nie. Ale też mnie to cieszy. – Wyszczerzył się. – U nich zawsze jest wesoło.
- Nie oto chodzi. – Sprowadziłam go na ziemię. -Mam iść do dormu pełnego chłopaków, których nie znam nawet? Chyba mnie z kimś pomyliłeś. – Byłam przerażona tą propozycją, nawet jeśli to oznaczało spędzenie czasu z Chanyeolem.
- Nie. Idziemy tam. Już zaakceptowałem to zaproszenie. – Odrzekł stanowczo.
- Nigdzie się nie wybieram. – Tym razem naprawdę się lekko zdenerwowałam.
- Rozumiem, że trzeba cię wynieść siła.
        Już wstał z łóżka i zmierzał do dźwignięcia mnie, ale zaczęłam piszczeć. Nienawidziłam, kiedy ktoś mnie unosił. Nie czułam się wtedy bezpieczna. Tym oto sposobem przekonał mnie bym poszła o własnych nogach. Przegrałam z nim i byłam cała w strachu, że wszystko pójdzie nie tak.

*Chanyeol*

        Niecierpliwie tupałem nogą i czekałem na głupi dzwonek w drzwiach. Cały czas zastanawiałem się, jak Sungyoon namówi Rikę na przyjście w takie miejsce. Wiedziałem, że było to dla niej wyzwaniem. Tyle osób na raz. Miałem jednak nadzieję, że dzięki mnie choć trochę otwarła się na ludzi. Może jedynie na mnie. Mimo to, błagałem los, by się zjawiła. Z drugiej strony bałem się, że Baekhyun ją speszy swoim zachowanie. Czułem, że może być dla niej zbyt natarczywy.
        W końcu usłyszałem upragniony dźwięk, wystrzeliłem jak z procy i się spóźniłem. Już drzwi zostały otwarte przez Sehuna, który najwidoczniej musiał być ich bliżej cały czas. Kiedy ja niecierpliwiłem się w salonie, on był w kuchni. Przyglądałem się więc jak zachowa się moja Rika. Trochę się zagalopowałem w myślach nazywając ją moją.
        Można się było spodziewać. Spuściła wzrok i znowu te włosy opadały jej wokół twarzy. Zupełnie…
- Jak postać z horroru. – Właśnie… Podskoczyłem uświadamiając sobie, że to powiedział Tao, który nagle pojawił się koło mnie. Był troszkę przerażony. No tak, bał się duchów.
- Ona nią nie jest. Uspokój się. To tylko zawstydzona dziewczyna. – Oburzyłem się w jego stronę.
- To ona ci się podoba? – Zapytał troszkę z taką ironią w głosie, co mnie zirytowało.
- Yah! A co jeśli? Chwila tylko… Skąd ten pomysł? Znaczy się, kto ci powiedział? – Byłem przerażony, że nawet on to jakimś sposobem wiedział.
- Baekhyun. Któżby inny. – Wiedziałem, że muszę się policzyć z tym człowiekiem.
- Ah czyli pewnie już wszyscy wiedzą. – Westchnąłem ciężko.
        Spojrzałem znowu na przedpokój, bo zdziwiłem się, że jeszcze oni nie przeszli koło nas. A ich tam nie było! Zajrzałem szybko do kuchni, czując że Tao podążał za mną. I to co tam ujrzałem zdenerwowało mnie. Śmiejąca się Rika do Sehuna, który pewnie opowiadał jej coś dziwnego na swój sposób. Poczułem ukłucie zazdrości, że tak szybko już z nim się spoufalała. Na dodatek Baekhyun był gdzieś w kącie z Sungyoonem i coś sobie szeptali do uszu… Czułem, że mnie obgadywali. Musiałem zrobić z tym wszystkim porządek. Po pierwsze wyciągnąłem Rikę z kuchni za rękę i udałem się z nią do mojego pokoju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz