wtorek, 18 kwietnia 2017

Miłość: Level Up!: Rozdział 8

O mały włos, zapomniałabym o tym rozdziale. Straciłam rachubę dni przez te święta. :D Ale na szczęście jestem na czas. Wesołych po świętach wszystkim i życzę miłego czytania. :D

Miłość: Level Up!
Rozdział 8

*Rika*

        Pojawienie się Chanyeola w moim mieszkaniu obudziło we mnie nadzieję, że mu na mnie zależało. Na naszej znajomości rzecz jasna. Nie miałam na myśli niczego więcej. Bałam się zadużenia w nim, ale nie mogłam go przez to całkowicie unikać. Zresztą sama tego nie chciałam już robić. Był bardzo pozytywną osobą i dobrze mi się z nim spędzało czas. To było przyjemne uczucie, a takie rzadkie w moim przypadku. Jeśli zaś chodziło o strach przed tą całą Jumi... Stwierdziłam, że to w niej tkwi problem. Musiałam więc się jej pozbyć. Nie bawiło mnie jej ciągłe wpadanie do mnie, by ponarzekać na przyjaciółki, które nie rozumieją jej miłości do Chanyeola. To nie była dziewczyna w której towarzystwie mogłabym się dobrze czuć. Mój plan pozbycia się jej postanowiłam wdrożyć tego wieczoru. Zaprosiłam ją do siebie i powiedziała, że z chęcią przyjdzie.
        Jak zwykle wparowała do mnie bez żadnego pukania i usiadła na moim łóżku. Choć ja siedziałam przed komputerem. Podeszłam więc do niej i zajęłam miejsce obok niej. Zastawiałam się, jak jej to powiedzieć. Stwierdziłam, że prosto z mostu nie zaszkodzi skoro mi nie zależało. Jednak to ona zaczęła niespodziewanie rozmowę.
- Ja może pierwsza coś powiem. Potem cię wysłucham. Słuchaj. Uważam, że nasza przyjaźń nie ma sensu. - Warto wiedzieć, że to była przyjaźń i miło, że to ja nie musiałam tego mówić. - Nie powiedziałaś mi, że twój brat woli chłopaków! Moja koleżanka, o której ci tyle opowiadałam, teraz płacze w poduszkę. Zraniło ją to. Pewnie nie zainteresowałaby się nim, gdybyś powiedziała mi to od razu. - Robiła mi głupie wyrzuty.
- Mówiłam, że ona na pewno nie jest w jego typie i by się nie wysilała. Ty mnie jednak nie słuchałaś. - Odpowiedziałam beznamiętnie, bo wcale mnie to wszystko nie ruszało.
- Twój brat też zawinił. Był dla niej za miły. Robił jej tym nadzieję. - To już mi się nie spodobało.
- Jakie nadzieje?  Co niby zrobił? - Żądałam wyjaśnień.
- Uśmiechał się do niej często i zgodził się na korepetycje...
- Co w tym niby nadzwyczajnego? Jest po prostu przyjazny. Jak ja się do ciebie uśmiechnę, albo pomogę ci w nauce, to oznaczać będzie, że mi się podobasz?! - Zawrzało we mnie nie na żarty. Zawsze będę bronić braciszka.
- Też jesteś na tyle pokręcona, że lubisz tę samą płeć? Stuknięta rodzina! - Wykrzyczała na mnie, a ja prawie nie wybuchłam na to śmiechem, uznałam też, że nie chce mi się jej wyprowadzać z błędu. - Idę stąd i więcej tutaj moja noga nie postanie! - Mówiąc to wyszła trzaskając drzwiami bardzo mocno.
        Ulżyło mi, że pozbyłam się tego jednego ciążącego problemu. I to w dodatku w tak banalny sposób. Bronienie tajemnicy brata było dla niej karygodnym przewinieniem. Widać było od razu po niej, że nie miała rodzeństwa. Nie wiedziała co to znaczyło.
        Podskoczyłam, kiedy mój telefon wydał dźwięk oznaczający wiadomość na kakaotalku i podbiegłam od razu do niego. Któżby inny to był, jak nie Chan? Zapytał, czy pójdziemy do kina. Przez chwilę się zawahałam. To znowu brzmiało mi na randkę. Bałam się. Za dużo romansów się napatrzyłam, by nie wiedzieć, że od kina się zawsze zaczyna. Czy on był głupi i mnie podrywał ignorując uczucia Sungyoona, czy może naprawdę myślał, że takie zachowanie jest normalne dla przyjaciół, a ja wszystko wyolbrzymiałam? Oczywiście pierwsza opcja wydała mi się mało realna. Nie takie dziewczyny widział na co dzień. Słodkie buźki członkiń girlsbandu przy mojej to niebo, a ziemia. Z nadzieją, że on kieruje się drugą opcją, zgodziłam się. Szczerze to ostatnio byłam w kinie z wycieczką szkolną. Bo z kim miałabym innym tam iść? Dodatkowo przerażała mnie troszkę myśl o tych wszystkich tłumach w takim miejscu. Jednak z myślą, że będę szła tam z Chanyeolem, jakoś się tym nie przejmowałam.

*Chanyeol*

        Zgodziła się pójść ze mną do kina! Miałem ochotę wykrzyczeć to światu, ale musiałem się powstrzymać. To nic jeszcze nie znaczyło. W końcu nie tylko na randki chodziło się w takie miejsce. Celem udania się tam faktycznie powinien być film, lecz już się tak przyjęło wśród ludzi, że często zaczynało się od niego randkowanie. Dla mnie znaczyło to właśnie te drugie. Wiedziałem, że trudno będzie pokazać to Rice. Nie byłem obeznany w takich rzeczach, bo do tej pory tego nie potrzebowałem. Teraz pojawiła się ona. Moim marzeniem było uszczęśliwienie jej. Bałem się tylko, że mogłaby uciec po poznaniu moich zamiarów. Dlatego musiałem być ostrożny.
        Kiedy dotarłem pod jej dom zacząłem się uważnie rozglądać. Zawsze gdzieś za rogiem mogła czaić się ta jej sąsiadka, która mnie przerażała. Zadzwoniłem kilka razy w dzwonek do drzwi. Otworzyła jej matka, co mnie troszkę wybiło z rytmu. Nie tego się spodziewałem.
- Ah przyszedłeś. Już wołam Rikę. Jak coś to lubi strasznie czekoladę i lody. - Ostatnie zdanie wręcz wyszeptała do mnie. Przytaknąłem z uśmiechem w celu podziękowania. Nie zaprzeczałem niczemu, bo po tym co Sungyoon ostatnio powiedział mi o swojej matce wiedziałem, że nie miało to sensu.
        Rika bardzo szybko zbiegła na zawołanie swojej rodzicielki i udaliśmy się do kina. Milczeliśmy dość długo. Nie wiedziałem, czemu nagle nie miałem pojęcia co mówić. Czułem się strasznie niezręcznie. Tak bardzo chciałem przerwać ciszę, a nie mogłem się na to zdobyć. Każdy temat jaki przychodził mi do głowy wydawał się nieodpowiedni. W kinie już jednak musieliśmy się odezwać.
- To co oglądamy? – Zacząłem unikając jej wzroku przy okazji.
- Horror? Chociaż..
- Jasne! – Odparłem zanim zdążyła się namyślić. To był świetny pomysł na randkę. Ona przerażona, a ja jej obrońca. To musiało zadziałać na nią.
        Weszliśmy na salę, która na szczęście była praktycznie pusta, więc zdjąłem w środku maskę i kaptur. Usiedliśmy w przedostatnim rzędzie i byłem gotowy na wszystko. Wiedziałem co powinienem zrobić. Widziałem to wiele razy na filmach i w dramach. Skupiłem się na początku na filmie, bo pomyślałem, że zacznie się lekko. Bardzo się myliłem. Wyglądające z ciemnych miejsc istoty przyprawiały mnie o ciarki. Tak wciągnąłem się w fabułę, że zapomniałem o reszcie świata. Bałem się. Kilka razy zakryłem twarz ręką. To był obrzydliwy i okropnie straszny horror.
        Jak jednej bohaterce odpadła głowa, zacząłem krzyczeć przerażony. Spojrzałem na Rikę, a ona tylko wybuchła śmiechem przeze mnie. Nie bała się? Ani trochę? Czyli nawaliłem! No to miałem już pewne, że nabijać się będzie ze mnie na każdym kroku. Jak z tego, że z nią przegrywam w gry. Miałem przechlapane.
- Skoro ja się nie boję to mam cię złapać za rączkę, żeby się nie bał? – Wyszeptała do mnie z chytrym uśmieszkiem.
        Ja za to przemyślałem sprawę. To była szansa wyjścia z tej sytuacji. Postanowiłem udawać głupiego.
- Tak. Bo inaczej będę się bał. – Po tym wyciągnąłem dłoń w jej stronę i spojrzałem na nią wymownie. Ona za to wytrzeszczyła na mnie oczy. Niechętnie, ale bez protestów chwyciła ją, a ja zacisnąłem delikatnie, tak by mi nie uciekła.
        Poczułem się bardzo dumny z siebie. Nawet w tej ciemności widziałem jej rumieńce. Choć tyle udało mi się z niej wyciągnąć. W pewnym momencie niekontrolowanie zacząłem kciukiem głaskać tę jej dłoń.
- Co ty robisz? – Wyszeptała delikatnie jąkając się.
        Spojrzałem na nią i się lekko uśmiechnąłem. Ona z niezrozumieniem wypisanym na twarzy mi się przyglądała. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym… Musiałem szybko się otrząsnąć. Za szybko nie mogłem działać. Nie chciałem jej przestraszyć. Kiedy wróciłem wzrokiem do ekranu pojawiły się napisy końcowe. Przegapiłem ostatnie sceny. Jakoś tego nie żałowałem. Nie podobał mi się ten horror. Zbyt przerażający. Przez niego się wygłupiłem.
        Wychodząc z sali trzymałem nadal ją za rękę. Ona jej z jakiegoś powodu nie zabrała, a ja nie chciałem puszczać. Mogłem zawsze udawać, że się zapomniałem, a wiedziałem, że nie będzie łatwo taką sytuację wywołać ponownie.
        Na holu zacząłem się rozglądać, czy nie ma czegoś ciekawego w pobliżu. I znalazłem. Fotobudka. Pociągnąłem ją w jej stronę. Nie wiedziałem, czemu ona się nie odzywała. Dopiero kiedy zatrzymałem się przed tym zmyślnym urządzeniem zauważyłem, że Rika miała spuszczoną w dół głowę i jej włosy znowu opadały jej na twarz. Prychnąłem lekko.
- Z czego się śmiejesz? – Oburzyła się podnosząc na mnie wzrok.
- Nie ważne. Chodź zrobić sobie zdjęcie. – Mówiąc to wciągnąłem ją do ciasnego pomieszczenia.
        Delikatnie ją objąłem. Zadrżała na ten mój ruch. Kolejny pożądany efekt. Pozowałem do zdjęć, jak gdyby nigdy nic, a ona siedziała sztywno. Nie mogłem się powstrzymać i do jednej fotki dałem jej całusa w policzek. Wstała na to gwałtownie z miejsca. Przeraziłem się, że zrobiłem coś źle i zamiast się wytłumaczyć… Pociągnąłem ją zbyt gwałtownie w swoją stronę i wylądowała prawie na mnie dociskając mnie do ścianki budki. Nasze twarze się spotkały. Te oczy, ten nosek, te wargi… Znowu mnie poniosło, tym razem gorzej. Musnąłem jej usta delikatnie swoimi. Poczekałem, czy będzie chciała się wyrwać. Ona tylko patrzyła na mnie pytającym wzrokiem, więc pocałowałem ją już normalnie. Byłem mimo wszystko delikatny, by jej do siebie nie zrazić. Udało mi się na szczęście opanować, by też nie był za długi i po chwili odsunęliśmy się od siebie. Doszło do mnie, że mogła tego nie chcieć. Załamałem się swoim zachowaniem.
- Przepraszam, nie powinniśmy. – Wyszeptałem, bo na więcej mnie nie było stać.
- Wiem. – Dodała zaciskając piąstki na swoich kolanach. Nie pierwszy raz to robiła. – Chodźmy lepiej. – Mówiąc to wyszła z budki nie patrząc na mnie.
        Wyszedłbym tuż za nią, ale przypomniałem sobie o zdjęciach. Wziąłem je. Pocałunek też się uwiecznił. Pewnie któreś z nas upadając wcisnęło przycisk. Schowałem więc je do kieszeni, a te które były dość zwyczajne wręczyłem jej do ręki, jak ją dogoniłem, bo szła szybkim krokiem.
- Dziękuję. – Odparła znowu ze spuszczoną w dół głową.
- Rika. Zatrzymaj się na chwilkę. – Poprosiłem. Zatrzymała się oczywiście nie zmieniając kierunku patrzenia. – Proszę, nie krępuj się mnie przez tą sytuację. – Bałem się szczerze, że wszystko zmaściłem. Nie powinienem się był dziwić jeżeli przestałaby się do mnie odzywać znowu. Byłem zbyt niecierpliwy. Chyba jednak się dla niej nie nadawałem. Potrzebowała kogoś kto stopniowo ją do siebie przekonałby. Jak mogłem pocałować ją, kiedy ona nawet jeszcze nie wiedziała, że widziałem w  tym spotkaniu randkę? Byłem taki przerażony swoim zachowaniem.
- Przepraszam, ale nie potrafię się teraz zachować naturalnie. – Oznajmiła. – Muszę ochłonąć. – Wyznała, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- Wybacz, że mnie poniosło. Czuję się z tym okropnie. – Sam już nie wiedziałem, co powinienem mówić.
- Nie szkodzi. Po prostu, nie wiem, jak się zachować w takiej sytuacji. Mało kiedy wychodzę z domu, nie mam znajomych, przyjaciół, a zaczynam się przywiązywać do ciebie… Tylko tego się nie spodziewałam. Nie wiem co chciałeś tym zyskać. Na koniec dodałeś jednak słusznie. Nie powinniśmy.
Nie wiedziałem co bardziej mnie zabolało. To, że zmieszałem ją okropnie, czy ostatnie zdanie wypowiedziane przez nią. Nie powinniśmy. Powiedziałem to… Choć ja tak nie sądziłem. Miałem prawo polubić ją w ten sposób. Pewnie jeszcze nie zrozumiała, dlaczego ją pocałowałem. Musiałem jej to pokazać, lecz w tamtym momencie zacząłem się obawiać, że ona tego nie będzie chciała. Czułem, że mnie odrzuci, jak przyjdzie co do czego. Nie wiedziałem, czy lepiej nie było się poddać na starcie. Z drugiej strony. Nie zrobiła tego jeszcze. Nie powiedziała definitywnie nie. Na razie nie wierzyła w siebie i moim zadaniem było pokazać jej, że zależy mi na niej i zawalczyć o jej uczucia.

*Rika*

        Będąc już sama w pokoju znowu robiłam to, co ostatnio zaczęło być dla mnie codziennością. Siedziałam skulona na moim łóżku i patrzyłam w ścianę. Tylko tym razem czasem się uśmiechałam sama do siebie przypominając sobie pocałunek. Był słodki. Taki jak wyobrażałam sobie w najpiękniejszych snach. Nie przejmowałam się w tamtym momencie tym, że praktycznie dałam mu do zrozumienia, że nie chciałam tego. Wręcz przeciwnie. W momencie kiedy zbliżyliśmy się do siebie, to moje serce zaczęło walić, jak oszalałe i błagało, by to zrobił. Mimo to, powiedziałam mu, że nie możemy tak robić… Dlaczego? Cały czas myślałam, że to może zranić Sungyoona. Nie potrafiłam nie pomyśleć o nim w pierwszej kolejności. Kochałam mojego braciszka. Był delikatny. Dla niego byłabym gotowa zrezygnować nawet z wielkiej miłości. A ta taką chyba jeszcze nie była? Przyznać musiałam, że zawrócił mi w głowie ten człowiek… Od razu zaprzyjaźnił się ze mną w ekspresowym tempie, wiedział jak mnie podjeść, był jeszcze zabawny, okropnie przystojny. To była kwestia chwili, bym zaczęła coś czuć. Bronienie się nic nie dawało. Serce w takiej sytuacji nigdy nie słuchało. Dla dobra brata jednak… Musiałam zrezygnować z niego, zanim cokolwiek się między nami zaczęło. Bałam się, że to mnie w końcu zrani. Tym bardziej, że wychodziło na to, iż nie ubzdurałam sobie tego, że nie byłam mu obojętna. W końcu to on mnie pocałował. Może i nie znaczyło to dla niego wiele.

        Musiałam się jedynie pocieszyć tym, że miałam okazję na taki pocałunek. Tyle mi pozostało. Zapomnienie o nim było prawie niemożliwe, więc by nie popaść w jakiegoś dołka, postanowiłam pozwolić sobie jarać się nim ile się dało. Ale nie mogłam dopuścić do powtórzenia takiej sytuacji i to mnie zaczęło smucić. Trzeba było stać się bardziej stanowczą, choć nie miałam pojęcia, czy potrafiłam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz