niedziela, 25 czerwca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 7

Tadam! Jestem ciekawa waszej reakcji na ten rozdział. Ostatnio nie pochwalaliście zachowania Kangjoona, zobaczymy, co powiecie tym razem. :D Kocham wasze komentarze.

Rok pełen zmian 2

Rozdział 7

Sieprień

        W pracy, jak zwykle ostatnimi czasy, byłam rozkojarzona. Otóż tym razem myślałam, jak porozmawiać mam z Kangjoonem o tej wycieczce. Może dałoby się ją jakoś skrócić, by pojechać potem na plażę z Jisoo i Chanmi. On widział, że coś mnie nurtuje.
- Rozmawiałaś z Jisoo? - Zapytał od razu.
- Owszem. I tak wiedział, że jesteśmy razem. - Oznajmiłam spokojnie. - Twierdził, że po moim zachowaniu wszystko wyczytał.
- Widzisz? Nie było się czym przejmować. - Dodał z uśmiechem na ustach.
- Wiem też, dlaczego nie kazałeś nic mu mówić. - Szybko jeszcze wtrąciłam. - Teraz więcej rozumiem.
- Cieszę się. Myślałem, że nie pamiętał tego, jak mi to powiedział. Teraz możemy cieszyć się zbliżającą się naszą wycieczką.

Właśnie o niej musimy pogadać. Czemu ja jeszcze muszę mieć czasem problem z wyrażaniem myśli?

- Muszę iść coś pokserować na zaplecze. - Mogłam sobie pogratulować. Znowu uciekłam przed ciężkim tematem. Byłam w tym zbyt dobra.
- Idę z tobą.
        Niepewnie mu przytaknęłam, poszłam do ciasnego pokoiku i zaczęłam bawić się przyciskami w ogromnej maszynie. Kangjoon wchodząc tam ze mną zamknął za sobą drzwi. Zrobiło mi się gorąco i nie wiedziałam, czy przez moją krępację sytuacją, czy  może była to wina tego pomieszczenia.
- Chcę ci coś powiedzieć. Spójrz na  mnie na chwilę. - Zasugerował stając blisko mnie, zdecydowanie za blisko.
        Kiedy spojrzałam w głębie jego oczu, prawie się rozpłynęłam. Kochałam ten wzrok. Pełen miłości, troski, wsparcia i jeszcze innych pozytywnych uczuć. Miałam ochotę się wtulić w jego tors, bo kiedy tak na mnie patrzył nie umiałam się nawet odezwać. Stałam zahipnotyzowana nim.
- Kocham cię Ha Ganeul. - Moje serce zabiło szybciej. - Wiesz dobrze o tym, jak wiele dla mnie znaczysz. Chcę dlatego spędzić z tobą te wakacje i innymi drogimi i bliskimi memu sercu osobami, moimi rodzicami. Jesteście dla mnie najważniejsi.
        Nie mogłam mu przerwać. Ta wypowiedź była szczera i przepełniona ciepłem. Mój mózg mówił: "Powiedz mu o twoim dylemacie". A serce się poddało nie chcąc go rozczarować. Tak zależało mu na tym wyjeździe. Byłabym okrutna każąc wszystko zmieniać, a on byłby gotowy się poświęcić, jeśli tylko bym poprosiła. Zawsze traktował moje słowa jako święte. Nawet jak nie były kierowane dla niego. Jak to nieszczęsne postanowienie o nie posiadaniu chłopaka do zakończenia nauki, które wymyśliłam na poczekaniu. Był cudownym chłopakiem. Wiedziałam, że przy nim już zawsze będę szczęśliwa. Musiałam tylko jeszcze popracować nad sobą, by on także nie żałował swojej decyzji nigdy. Tak więc postanowiłam poświęcić okazję do odwdzięczenia się Jisoo i skupić się na mojej relacji z Kangjoonem. Nadal czekała mnie ciężka rozmowa.
        Jak tak rozmyślałam, cały czas byłam wpatrzona w Kangjoona. On czekał. W końcu wyznał mi coś takiego, a ja sobie stałam i milczałam. Szybko odchrząknęłam.
- Ja ciebie też kocham i jesteś dla mnie bardzo ważny. Dzięki tobie chcę się zmienić na lepsze i wiem co to szczęście. - Powiedziałam to całkowicie szczerze.
        Wtedy on uśmiechnął się. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i złożył na mych ustach delikatny pocałunek. Nie przejęliśmy się, że w każdej chwili może ktoś nam wtargnąć do środka i nas nakryć. Ta chwila była magiczna i tego wtedy pragnęłam.

***

        Do rozmowy z Jisoo przymierzałam się tydzień. Nie było ku temu dobrej okazji. Często też gdzieś znikał. Pracował po godzinach. Trochę mnie to martwiło, ale nie wiedziałam, co mogłam w tej sytuacji zrobić. Widziałam, że nie tylko ja się nim przejęłam. Często Chanmi podążała za nim przejętym wzrokiem. Wcześniej wydawało mi się, że się do siebie zbliżyli, ale od pewnego czasu Jisoo był nieobecny i ją ignorował kompletnie. Miałam nadzieję, że nie przeze mnie. Przecież wiedział, że jestem z Kangjoonem. Dlaczego więc mógłby źle zareagować, jak to potwierdziłam?
        Udało mi się wreszcie złapać Jisoo w domu. Wróciłam z pracy, a on oglądał film w salonie. Dosiadłam się do niego, a ten nawet nie drgnął. Patrzył się tępo w ekran. Odchrząknęłam cicho i nadal nic.
- Jisoo? - Zagadałam szeptem. - Mogę z tobą porozmawiać?
        Kiwnął jakby na zgodę, ale nadal na mnie nie patrzył.
- Chodzi mi o wycieczkę. - Na te słowa już, jakby się ożywił. Ja za to posmutniałam momentalnie.
        Uzyskałam jego kontakt wzrokowy i tego pożałowałam. Wiedziałam, że ciężej będzie mi to wszystko wyjaśnić w takiej sytuacji.
- Ja i Kangjoon... Zanim zdążyłam z nim o tym pogadać, on już wykupił mi, jemu i jego rodzicom wyprawę w góry. Chciałam to jakoś pozmieniać. Nie mogę jednak. On na jedno moje słowo wszystko odwoła, a ja nie chcę tego, bo koszty się mu nie zwrócą wszystkie, a rodzice...
- Czemu się tak przejmujesz? - Przerwał mi. - Tak trudno powiedzieć ci, że nie pojedziecie? Ganeul... Ja tylko wyskoczyłem z propozycją. Zawsze można zrobić to w jakiś wolny weekend. Pojechać na trochę. A skoro on już zaplanował wszystko wcześniej i pewnie chciał cię zaskoczyć, to nie ma co tego zmieniać. - Znowu wyszło na to, że ja wyolbrzymiałam i bałam się na zapas. - Na drugi raz po prostu do mnie przyjdź i mi to powiedz, a nie głowisz się i stresujesz niepotrzebnie.
        Poczułam znowu ulgę. Miałam też ochotę się rozpłakać. Chciałam go przytulić, podziękować za zrozumienie, ale wiedziałam, że nie powinnam, więc się powstrzymałam. Wymusiłam tylko uśmiech.
- Przepraszam. A z tobą wszystko w porządku? - Dodałam przypominając sobie co się ostatnio z nim działo.
- W najlepszym. - Coś czułam, że nie był ze mną szczery.
- Mam taką nadzieję, bo nie wyglądasz za dobrze ostatnio. - Powiedziałam to pod nosem, tak że z ledwością to usłyszał i zrozumiał.
- Nie przejmuj się mną. Lepiej planuj już co musisz wziąć na te wakacje z Kangjoonem. Potem będziesz wszystko na ostatnią chwilę przygotowywać.
        Niby cieszyłam się, że rozmowa potoczyła się tak, a nie inaczej. A z drugiej strony trapiła mnie jego postawa. Zero uśmiechu. Głos brzmiał monotonnie. To nie był Jisoo, którego znałam.

***

        Przez następne dni obserwowałam Jisoo zmartwiona. Widać było po nim, że wcale nie było z nim dobrze. Pytałam go czasem jak się czuje, by być pewną, czy się nie przeziębił, albo nie miał jakiś innych problemów. A on zawsze odpowiadał, że wszystko u niego w porządku. Do tego uśmiechał się strasznie sztucznie. Nie wiedziałam już jak z niego coś wyciągnąć. Aż do pewnego felernego wieczoru...
        Stałam sobie w kuchni zalewając zupkę instant wrzątkiem. Byłam sama w mieszkaniu, bo każdy gdzieś się wybierał. Był już wieczór. Usłyszałam otwieranie drzwi, więc wyjrzałam z kuchni, by sprawdzić, kto wrócił. Był to Jisoo i to w nie za dobrym stanie. Chwiejnym krokiem wszedł do środka. Podbiegłam do niego pospiesznie nie zważając na nic innego. Uśmiechnął się na mój widok i stanął tuż przede mną. Poczułam od niego woń alkoholu.

Zaczynam powoli myśleć, że mieszkam z jakimś menelem. Pije tylko i pije.

- Co się stało? - Zapytałam niepewnie.
- Nic. - Wyszeptał. - Albo może i coś... - Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem. Nie lubiłam, kiedy ktoś się ze mną tak bawił. Mógłby powiedzieć to jasno i klarownie co było nie tak. - Jest jedna sprawa. Ty. - Wskazał przy tym na mnie palcem.
        Zamurowało mnie. Nadal myślał o mnie? Co ja mu zrobiłam? Bałam się, że za niedługo to moje sumienie nie zniesie patrzenia na niego.
- Czemu? - Taka forma pytania była bez sensu.
- Martwisz się o mnie, interesujesz się mną. Nie mogę przez to nic zrobić. Wolałbym byś skupiła się tylko na Kangjoonie. Wtedy może będzie łatwiej się pozbyć tych uczuć. Ale ty jesteś dla mnie za dobra.
        Poczułam się bardzo dziwnie po tych jego słowach. Jak miałam się nim nie przejąć? Skoro jego stan był moją winą, to oczywistym było, że przejmowałam się nim. Na dodatek był dla mnie przyjacielem. A przyjaciele chyba myślą o sobie.
- Jeszcze patrzysz tak na mnie teraz. - Jego dłoń pojawiła się na moim policzku. - Mam wtedy ochotę zapomnieć o wszystkim i nadal o ciebie walczyć, choć przegrałem dawno temu.
        Dlaczego tak ciężko było mi pojąć jego zachowanie? Szczególnie to co zrobił później. Przysunął się bliżej mnie, choć prawie stracił przy tym równowagę. Na szczęście udało mu się stanąć w miarę stabilnie. Przenosząc dłoń z mojego lica na tył głowy, wywołał u mnie dreszcze. Wiedziałam, że powinnam była go zatrzymać, lecz nie zdążyłam zareagować, kiedy gwałtownie wpił się w moje usta. Wymusił na mnie pocałunek. Byłam na niego wściekła. Nie powinien był tego robić. Na dodatek miał w sobie tyle siły, że odepchnięcie go mi nie wychodziło. Dopiero jak skończył robić co chciał, mogłam odetchnąć.
- Idioto! - Krzyknęłam na niego pierwszy raz odkąd go poznałam. - Czy ty myślisz, że to coś da? Dobrze wiesz, że mi także ciężko w tej sytuacji. Chciałbyś bym była szczęśliwa. Nie potrafię się cieszyć niczym, bo widzę co chwilę, że źle z tobą. Nie rozumiem, dlaczego mi dane jest być z osobą, którą kochasz i przez to musisz cierpieć. Czemu nie spodobała ci się jedna z tych dziewczyn, które za tobą latały? Byłoby o wiele łatwiej. Los sobie z nas kpi, czy coś? - Mówiłam od rzeczy i to co mi przyniosła ślina na język. Musiałam tak zrobić, bo wszystko to ciążyło we mnie.
- Właśnie. One za mną biegały. A ty nie prosiłaś o uwagę. Wręcz przeciwnie. Byłaś zawsze w cieniu innych. Kiedy wpadłem na ciebie na stołówce, uświadomiłem sobie, że poznanie ciebie może być ciekawe. Nie prosiłaś o uwagę, a ja zapragnąłem ją na tobie skupić. Potem wszystko potoczyło się tak szybko... I tak prędko jak cię pokochałem, tak prędko straciłem. Gdybym od początku zauważył, że Kangjoon i ty pasujecie do siebie lepiej... Może udałoby mi się w porę odwrócić i zostawić was sobie, ale ja byłem ślepy i pewien siebie. Myślałem, że wiem, jak na ciebie zadziałać, że będziesz tylko moja. Potem stałem się zdesperowany. Nadal jestem. Pomogłem wam się zejść, a oczekuję cudu, który nigdy nie będzie miał miejsca. Przepraszam za wszystko. Lepiej będzie jak się wyniosę stąd.
        Miał już zamiar mnie wyminąć, lecz go zatrzymałam chwytając za rękę mniej więcej na wysokości łokcia.
- To ja przepraszam. Poczekaj. Może będzie ci lepiej, jak teraz wyjadę na dwa tygodnie we wrześniu z Kangjoonem. Łatwiej będzie ci o mnie zapomnieć jak mnie tu nie będzie. - Próbowałam go tym pocieszyć, ale także musiałam uważać, by nie zrozumiał mnie źle. Mimo wszystko był dla mnie ważny, choć trochę mniej niż Kangjoon. Nie chciałam go całkowicie stracić. Pragnęłam się nadal z nim przyjaźnić. Nie zniosłabym także niewiedzy, czy już z nim lepiej. Codziennie zastanawiałabym się jak się czuje i obwiniała.

Jesteśmy przyjaciółmi i nimi zostańmy już na zawsze. Dobrze?



piątek, 23 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 5

Jestem na urlopie, a mam mniej czasu niż w normalnym tygodniu. :D Ale nie przejmujcie się. Mam porobione zapasy i rozdziały będą regularnie. Tak wgl, to poprawiam powoli Nowy Początek. Nie ruszam fabuły, bo dużo osób go już czytało i mam kilka nawiązań w moich kolejnych opowiadaniach o EXO, choć kilka scen załagodziłam. Skupiłam się jednak na ortografii i dodaniu opisów, by było to bardziej przejrzyste. :D Boli mnie jak widzę, że kolejne osoby to czytają, a ja wtedy tak słabo pisałam. ;-; Dlatego przekonałam się, by wreszcie się za nie wziąć. Nie wiem, czy was interesuje ta wiadomość, ale no stwierdziłam, iż to tutaj ogłoszę. :D

Diagnostyka serca
Rozdział 5



*Chayeon*
            Byłam bardzo zdziwiona, że Jongdae tak zareagował na mój smutek. Schlebiało mi to troszkę, że się mną przejął. Z drugiej strony martwiłam się, że za szybko pozwalałam mu wkroczyć w moje życie. Był idolem wielu dziewczyn, a ja zwykłą szarą myszką. Mógłby łatwo się mną znudzić, a ja za mocno zawsze angażowałam się poznając kogoś. Potrzebowałam jakiegoś pocieszenia, przyjaźni, ale bałam się, że nie będzie ona wieczna. Niestety jak zwykle wolałam ryzykować niż w porę się wycofać. Postanowiłam jednak wyznaczyć sobie i jemu pewne granice.
            Nagle szybko pędząca taksówka zatrzymała się na miejscu parkingowym, koło którego stałam. Z niej wyszedł mój nowy znajomy uśmiechnięty do mnie od ucha do ucha. Jak sobie przypomniałam pierwsze wrażenie jakie na mnie zrobił i porównałam do obrazu z tej chwili, to chciało mi się śmiać, jak było ono mylne przez jego zły humor. Nie dziwiłam się, że wtedy taki miał, bo Jongin był na pewno kłopotliwym przyjacielem ze swoimi kontuzjami i zatajaniem ich.
- Dotarłem. - Oznajmił mi radośnie.
- Cieszę się z tego powodu. Pewnie jesteś głodny po treningu ? - Zasugerowałam.
- Jak wilk. Więc lepiej chodźmy zjeść coś, bo skończysz jak czerwony kapturek. - Zaśmiał się wraz z tymi słowami, a ja mu zawtórowałam.
            Ruszyliśmy w stronę jednej restauracji z szybkim jedzeniem. Wiedziałam to tylko ja, bo on zapewne po prostu podążał tam, gdzie go prowadziłam. Nie mogłam iść w lepsze miejsce, bo oszczędzałam pieniądze i nie stać mnie było na większe luksusy. A nie pozwoliłabym nawet, by za mnie zapłacił. Nie byłam żebraczką, ani jego dziewczyną, a jedynie w takim przypadku bym to zaakceptowała.
- Powiedz mi coś o sobie. - Wystrzelił nagle odrywając mnie od moich przemyśleń.
- Co takiego? Jestem zwykłą dziewczyną, mieszkającą w zwykłym zakątku Seulu, z najzwyklejszą... - Zawahałam się chwilę nad tym co chciałam powiedzieć. - Z bardzo pokręconą rodziną. - Poprawiłam się, bo to nie tak, że chciałam go kłamać, że jest idealnie, ja po prostu nie zamierzałam mu się od razu ze wszystkiego zwierzać, ale chciałam być szczera.
- Dlaczego takie masz o niej zdanie? - Dociekał, czego się obawiałam trochę.
- Wiele się w niej wydarzyło. Przez to jestem troszkę czasami zbyt emocjonalna. Płaczę dość często. Czasem z bardzo błahych rzeczy. Niestety nie potrafię się powstrzymywać. - Wyjaśniłam dość ogólnikowo.  - Nie chcę się zagłębiać w szczegóły na pierwszym naszym spotkaniu. Nie wykluczam jednak, że mogę ci to kiedyś opowiedzieć... Jeżeli cię to nie zanudzi.
- Jestem dobrym słuchaczem. - Oznajmił nadal się do mnie szeroko szczerząc. Aż dziwiło mnie, jak on mógł cały czas wyglądać na tak szczęśliwego. Nie miał zmartwień? Zaciekawił mnie.
- A ty? Jaki jesteś na co dzień? Kariera idola nie jest ciężka? Dobrze dogadujesz się z rodziną? - Sama nie powiedziałam prawie nic, a zadałam tyle pytań... Byłam zbyt zachłanna.
- Może i jest czasem ciężko. Często jestem całymi dnami przemęczony i nie mam na nic już ochoty, mimo to kocham to co robię. To, że mogę śpiewać i to, że moim głosem wpływam na wiele ludzi. Uwielbiam, także to, że wiele osób się mną zachwyca, jestem w centrum uwagi. - Widać było, że to ostatnie zdanie powiedział żartobliwie. - A rodzinę mam kochaną. Nie zamieniłbym na żadną inną. - Dodał krótko, a mi ulżyło, że choć jednego człowieka poznałam w dobrej sytuacji rodzinnej.
            Ja swoją nie byłam gotowa mu przedstawić. nie chciałam go od razu do siebie zrażać i nie lubiłam także zbytnio się nią chwalić. Bo nie było też czym....

*Jongin*

            Nie mogłem wpaść na to, gdzie spotkam się z Jiwon, lub gdzie ją zabiorę. Rzadko z kimś gdzieś wychodziłem poza chłopakami. Nie byłem ekspertem  w randkowaniu. Wiedziałem za to jak działać na kobiety. Skąd? Jakiś instynkt miałem w sobie i postanowiłem go wykorzystać. Może to było trochę za wcześnie, ale wiadomym już było w jakim celu zamierzałem się spotykać z Jiwon. Chciałem ją bliżej poznać. Nie miałem pojęcia co mnie tak do niej przyciągnęło. Miała coś w sobie.
            Ustaliłem z nią w końcu, że podjedzie po mnie pod wytwórnie swoim samochodem. Było to dla mnie udogodnienie, skoro miałem nadal oszczędzać nogę. Wychodząc z wytwórni minąłem się na korytarzu z Krystal.
- Hej Jongin! - Zatrzymałem się na jej okrzyk i uśmiechnąłem do niej. - Słyszałam o twojej nodze. Ile razy mam ci powtarzać, byś się oszczędzał? - Mówiąc to przyłożyła mi lekko z pięści w lewe ramię.
            Ja udałem, że mnie to zabolało i skwasiłem swoją minę w tym celu, oraz chwyciłem się w miejscu uderzenia.
- Jak możesz mnie tak brutalnie traktować? - Szybko jednak wybuchłem śmiechem widząc jej zirytowaną minę. Lubiłem się z nią drażnić bardzo.
- Wcale nie przeszkadza ci to, że wszyscy się o ciebie martwią? - Oburzyła się, a ja już miałem odpowiedzieć coś, lecz rozproszył mnie dźwięk klaksonu.
            To była oczywiście Jiwon w samochodzie. Stała tuż przed wejściem do wytwórni. Widziała mnie chyba przez szklane drzwi, bo się gapiła w moją stronę. Nie wiedziała tylko, że w takim miejscu nie parkuje się samochodu? Już bałem się być jej pasażerem.
- Idę, bo wzywają mnie. - Oznajmiłem ochoczo i wtedy Krystal chwyciła moją rękę, zatrzymując mnie tym.
- Miłej randki. - Mrugnęła do mnie, a ja nie zamierzałem zaprzeczać, bo w końcu chciałem, by była to randka, więc rzuciłem szybkie "dzięki" i wyszedłem.
- To była twoja dziewczyna? - Usłyszałem głupie pytanie wchodząc do pojazdu i miałem ochotę przez moment pożartować sobie z Jiwon, ale z drugiej strony nie chciałem by źle rozumiała moje zachowania.
- To przyjaciółka i nic więcej z tego nie było i nie będzie. - Wyjaśniłem dokładnie tak jak było.
- Jesteś pewien, że jej się nie podobasz? - Ciągnęła dalej ten temat, co mnie troszkę zaczęło irytować.
- Spokojnie. Nie masz o co być zazdrosna. Krystal wiele razy mówiła mi, że nie jestem w jej typie i tak samo ona. Nadaje się tylko na przyjaciółkę.
- Nie jestem zazdrosna. - Oburzyła się. - Zastanawiam się po co ci ja, skoro masz tyle ładnych dziewczyn wokół siebie. - Dodała coś co mnie nieźle rozbawiło i na szczęście zaczęła ruszać, bo za długo już staliśmy w tym niedozwolonym miejscu. Byłby problem, gdyby ochrona przyszła jej zwrócić uwagę i zauważyliby mnie w jej samochodzie.
- Te ładne dziewczyny niekoniecznie są miłe, czy ciekawe z charakteru. Wiele im brakuje. Za to ty mnie przyciągnęłaś dość szybko do siebie. - Wyznałem szczerze. Lubiłem mówić to co miałem w głowie, bo wiedziałem, że lepiej stawiać sprawy jasno. - I gdzie jedziemy?
- Może lepiej, żebyśmy się nikomu nie rzucili w oczy, więc wezmę cię do siebie? Moja siostra wyjechała na kilka dni, więc nie będzie problemu. - Zaproponowała, a mi znowu zaświeciła się żarówka.
- Czyli będziemy sami? - Mówiłem to patrząc na nią jednoznacznym wzrokiem tak, że kiedy na mnie zerknęła zrobiła się cała czerwona.
- Bardziej chodzi o to, że moja siostra bardzo lubi cię jako członka zespołu i lepiej, by nie wiedziała, że cię znam. - Oznajmiła wymijająco, ale i tak zareagowała, jak oczekiwałem. Wiedziałem jak ją zawstydzić. Widać było po niej, że mało kiedy była podrywana.
- Jasne. - Odpowiedziałem śmiejąc się, a ona wyglądała na oburzoną moim zachowaniem.
            Resztę drogi jechaliśmy w milczeniu. Kiedy wysiedliśmy pod jej domem troszeczkę się zaskoczyłem. Był ładny i dość duży. Z zewnątrz wyglądał na taki co sporo kosztował, a ona mieszkała w nim sama z siostrą? Musiała więc mieć jakąś inną kasę niż tylko tę ze swojej pracy. Może była jakąś dziedziczką. Z drugiej strony nie powinno było mnie to interesować, bo ani nie przeszkadzało mi w poznaniu jej bliżej, ani też nie pomagało.
- Gapisz się, jakbyś nigdy nie widział domu. Coś nie tak? - Ocuciła mnie.
- Po prostu mi się podoba i troszkę się zapatrzyłem. - Wyjaśniłem grzecznie.
- Wchodź więc do środka. - Odparła i otwarła drzwi wraz z tymi słowami.
            Posłuchałem jej i wewnątrz znowu się zdziwiłem. Był także urządzony dość kosztownie. Meble i wystrój mówiły same za siebie. Przecież nie dorobiłaby się tego łatwo.
- To wszystko należy do moich rodziców. - Oznajmiła, co wiele mi rozjaśniło. - Po ich śmierci dom przeszedł na mnie, więc tak sobie w nim skromnie pomieszkujemy. - Chciałem przeprosić, że wszedłem na ten temat, lecz nie widziałem u niej smutku, czy żalu, więc zrezygnowałem. - Na dodatek pozostawili nam pieniądze na studia i inne wydatki, dzięki czemu mieliśmy bardzo łatwy start w dorosłość. - Tłumaczyła, a ja ją podziwiałem, że potrafiła zachować taki spokój.
- Tyle dobrze. - Nie wiedziałem co lepszego powiedzieć i postanowiłem pospiesznie zmienić temat. - Teraz zrobisz mi obiad noona? Jestem bardzo głodny. - Zażartowałem.
- Jasne. Usiądź sobie gdzie chcesz, a ja coś upichcę. - Oznajmiła z uśmiechem, zaskoczyła mnie, że wzięła moją prośbę na poważnie. - Co taki zaskoczony? Myślałeś, że o głodzie ci pozwolę tu siedzieć? Albo, że nie potrafię gotować? Co to, to nie. Nawet jak rodzice jeszcze żyli, to ja robiłam obiady w tym domu od wczesnych lat. - Wypomniała mi, a ja się tylko lekko zaśmiałem i wiedziałem, że zapowiada się ciekawe popołudnie.

*Minseok*

            Wchodząc do mieszkania Juniel zacząłem się rozglądać. Było dość skromnie i zarazem przyjemnie urządzone. Pasowało do niej. Wszędzie przeważały pastelowe kolory. Można było dodać mu trochę żywszych, ale co kto lubi. Zastanawiałem się też nad jedną rzeczą, na którą wpadłem spotykając ją ostatnio. Miałem pewne podejrzenia względem niej. I musiałem je sprawdzić na tym spotkaniu. To nie tak, że pragnąłem ją zdemaskować. Po prostu byłem ciekaw... I trochę się o nią martwiłem.
- Wejdź ze mną do kuchni może? - Zaproponowała. - Miałam mieć gotowy obiad, ale Sunny narobiła mi psikusa, rozrzuciła śmieci z kosza po domu i musiałam pospiesznie je posprzątać. - Mówiła to z uśmiechem na ustach. Pewnie bawiła ją taka sytuacja. Jednak znowu nie patrzyła na mnie, tylko gdzieś w pustą przestrzeń. Coraz bardziej moje podejrzenia się sprawdzały.
- Może będę mógł jakoś pomóc. - Grzecznie zasugerowałem.
- Co to, to nie. Jesteś gościem. - Powiedziała stanowczo, a ja uniosłem na to kąciki ust.
            Wtedy zobaczyłem, że na środku kuchni leżało opakowanie po chipsach. Podniosłem je i skierowałem w jej stronę. Spojrzała w moją stronę podejrzanie, bo pewnie usłyszała szelest. Wiedziałem swoje. Ona nie widziała tego opakowania. Ona chyba wcale nie widziała.
- Chyba coś zapomniałaś zebrać. - Zaśmiałem się nerwowo, bo nie chciałem jej speszyć.
- Oj przepraszam, już wyrzucam. - Położyłem jej papier na wyciągniętej ręce i wyszła z nim gdzieś do przedpokoju. Po chwili wróciła i była troszkę smutna według mnie.
- A to dla ciebie. - Prawie sam zapomniałem o daniu jej bombonierki, którą wziąłem ze sobą. Wyciągnąłem znowu w jej stronę, tak, by dotknęło opakowanie jej ręki. Chyba nie chciałem, by się jawnie zdemaskowała przede mną. Skoro pragnęła ukryć swój problem, musiała mieć jakiś powód.
- Dziękuję. - Rzekła chwytając to i odłożyła na stół.
- Co dobrego tam pichcisz? - Zagadałem, by nie zapadła jakaś niezręczna cisza.
- Spaghetti. Prawie gotowe. - Oznajmiła i stanęła przy kuchence.
            Przypatrywałem się jej uważnie. Musiała już długo być w takim stanie, bo dobrze sobie radziła. Jakby wszystkie ruchy znała na pamięć. Czasami chwytała to co nie trzeba i potem próbowała wymacać właściwą rzecz, lecz nie komentowałem tego. Było mi smutno, że nie powiedziała mi tego. Z drugiej strony. Była normalną kobietą. Co miała mi mówić? "Cześć, jestem Juniel i nie widzę?". Nie potrafiłem sobie wyobrazić takiego powitania. Martwiło mnie to, że prawdopodobnie ukrywała się z tym, bo sama nie umiała zaakceptować takiej siebie. Miałem nadzieję, że tak nie było i postanowiłem udowodnić jej, że w naszej znajomości wcale mi to nie przeszkadza.
            Po jakimś czasie, kiedy już zjedliśmy pochwaliłem jej zdolności kulinarne. Naprawdę dobrze jej wyszło te danie, które co prawda nie było trudne, jednak jej mogło przysporzyć problemów. Chwilę opowiadała mi o swojej pracy. Mówiła troszkę nerwowo, jakby trochę przedłużała rozmowę. Nie wiedziałem, czemu to robiła.
- Dosyć. – Przerwała nagle. – Muszę ci coś ważnego wyznać. Nie wiem, czy nadal będziesz chciał ze mną po tym się zadawać. – Domyślałem się, co zamierzała powiedzieć. Cieszyłem się, że postanowiła być ze mną szczera. – Ja… - Wahała się, a jej oczy zwilgotniały. Nie chciałem, by płakała.
- Cokolwiek to jest… - Zacząłem chwytając jej dłoń. – Nie zmieni mojego zdania o tobie. – Stwierdziłem, że w ten sposób może dodam jej choć trochę otuchy. Ona na to przytaknęła.
- Jestem niewidoma. – Wystrzeliła prosto z mostu. Ja niby to wiedziałem… Ale i tak uderzyła we mnie tym zdaniem. Miałem tyle pytań w głowie, które chciałem zadać, jednak przez grzeczność nie wypadało.
- Wiem. – Odpowiedziałem spokojnie, bo nie wiedziałem co innego mógłbym powiedzieć.
- Jak to? – Spojrzała w moją stronę z lekkim szokiem wypisanym na twarzy.
- Zauważyłem jakiś czas temu, ale nie odzywałem się, bo uznałem, że pragniesz to ukrywać. – Powiedziałem całkiem szczerze, a jej kąciki ust się uniosły ku górze, co było bardzo dobrym znakiem.
- Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że nie wiesz, skoro nie pytałeś. A bałam się twojej reakcji, dlatego nie powiedziałam ci wcześniej. – Tłumaczyła się.
- Niepotrzebnie. Jesteś piękną i bardzo uprzejmą kobietą. Dlaczego to miałoby mieć jakikolwiek wpływ na to czy cię lubię? - Może trochę zagalopowałem się ze słowami, ale chyba nie odebrała ich źle, bo lekko się tylko zarumieniła i znowu uśmiechnęła.
- Dziękuję. - Wyszeptała. - Całkiem możliwe, że pozbędę się tej wady. Jest operacja, która kosztuje i wykonują ją jedynie w Chinach, więc na nią zbieram pieniądze. Jeżeli mi się uda, to znowu będę widzieć. - Dodała radośnie, a mnie także to pocieszyło, bo szkoda by było, by tak cudowna osoba miała taki problem przez całe życie.
- To bardzo dobrze. Ja też coś ci powiem. - Postanowiłem, że skoro pora szczerości, to i ja musiałem jej coś wyznać. - Powiedziałem, że pracuję w branży muzycznej. To trochę ogólnie powiedziane. Jestem członkiem dość sławnego boysbandu. Muszę chodzić przez to zamaskowany i uważać na ulicy, bo ludzie mnie rozpoznają. - Też troszkę bałem się jej reakcji, jednak trzeba było być twardym, jak na mężczyznę przystało.
            Ona wytrzeszczyła oczy. Chwilę jakby przetwarzała to co powiedziałem, po tym posmutniała. Uraziłem ją, że to ukryłem? Nie miałem pojęcia co się działo. Zobaczyłem w jej oczach łzy... I nie mogłem nic z tym zrobić.
- Myślisz, że jak ślepy ktoś jest to i głupi? Próbujesz mi wcisnąć takie coś? Proszę cię... Jakbyś był sławny, to na pewno chciałbyś się z przypadkową dziewczyną poznać? Wymyśl coś lepszego. Już myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem. - Byłem w szoku. Nie spodziewałem się, że odbierze to jako oszustwo. Bo niby czemu miałaby mi nie wierzyć? A jednak...
- Kiedy ja naprawdę... Nazywam się Kim Minseok, ale w EXO mam ksywkę Xiumin. Dlaczego miałbym chcieć cię okłamać w tej kwestii? - Pytałem desperacko.
- Może, żeby mi zaimponować, albo drwić sobie ze mnie? Nie mam pojęcia. Lepiej wyjdź. - Ostatnie zdanie wypowiedziała tak oschle, że coś mnie ukuło w klatkę piersiową.

- Wsłuchaj się w piosenki EXO, to usłyszysz tam mój głos. Powinnaś mieć wyczulony słuch, chyba. Nie wiem, jak inaczej mam ci udowodnić kim jestem. Ja naprawdę mam dobre intencje. Wyjdę, tylko proszę nie unikaj mnie i przemyśl to. - Podsumowałem tak moją wypowiedź i ruszyłem do wyjścia. Miałem wielką nadzieję, że posłucha ona mojej propozycji. Aczkolwiek nie miałem na to gwarancji. Mogła zacząć mnie unikać od tamtej pory, jeżeli uparłaby się, że ją okłamałem. Musiałem zdać się na to co przyniesie mi los.  


czwartek, 22 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 4

Rozdział 4, którym najbardziej się stresuję. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nic nie zmaściłam w nim. :) Czekam na wasze opinie w komentarzach.

Diagnostyka serca
Rozdział 4


*Juniel*
               Przechodziłam obok mojej szafki i uderzyłam się w otwarte drzwiczki z niej. Znowu. Bolało okropnie. Ale nie wiem czy bardziej fizycznie, czy psychicznie. Miałam dość tego stanu. Ciemność otaczała mnie z każdej strony. To było tak uciążliwe. Nie mogłam przywyknąć do tego. Tyle lat, a ja nadal miałam nadzieję, że pewnego dnia stanie się cud i obudzę się widząc mój pokój. Niestety. Życie nie daje mi tak miłych niespodzianek. Tylko ciągle spotykają mnie przykrości od tego felernego wypadku.
Nawet poznanie jego… Minseok. On bardzo chciałby mnie poznać. A ja boję się, że kiedy dowie się, że jestem ślepa ucieknie. Nie mogłam wpaść na niego później? Jak wreszcie będzie stać mnie na operację w Chinach. Będę pewnie po niej mogła zobaczyć go. Wydawał mi się strasznie miły. Może był też przystojny. Zajmował się muzyką. Z chęcią bym się do niego zbliżyła, ale nie mogłam. Ogarniał mnie strach na myśl, że mogłabym mu sprawić kłopot swoim upośledzeniem.
Czemu tak wiele w tym świecie zależało od pieniędzy? Mawiają, że zdrowia się nie kupi. A ja musiałam liczyć na to, że w końcu będzie mnie stać na nie. To było takie niesprawiedliwe. Powinnam się cieszyć, że przeżyłam tamtego dnia, a jednak, jakoś nie potrafiłam. Od tamtej chwili nie zobaczyłam już nikogo i niczego.
Siedziałam na kanapie z kolanami podkulonymi pod brodę. Obejmowałam sobie moje nogi. Płakałam znowu. Jak za każdym razem, gdy dopadały mnie takie nostalgiczne myśli. Poczułam jak mokry nos mojego psa dotyka moich stóp. Zachichotałam przez łzy, bo to mnie załaskotało. Zaczęłam ją mocno głaskać.
- Sunny. Ty psia oszustko. – Mówiłam do mojej suni. – Miałaś być wytrenowana na psiego przewodnika, a ty jesteś nieposłuszna. Ale mnie oszukali. – Zaśmiałam się. Ślepego każdy oszukiwał. Jednak nie miałam serca oddać jej. Zakochałam się. I to była jedyna istota, która wspierała mnie w tym stanie.
               Wstałam z miejsca i chciałam pójść po mleko do lodówki. Wymacałam wszystkie półki. Nigdzie go nie było. Jak to możliwe? Byłam pewna, że powinnam mieć jeszcze jedno. Znowu źle policzyłam. Westchnęłam głęboko. Musiałam pójść do sklepu, albo nici z płatków. Wzięłam jakąś reklamówkę, bo nie lubiłam ich kupować w sklepie, a miałam ich zapas w jednej szafce. Poszłam do wyjścia i wiedziałam, że Sunny idzie za mną.
- Nie ma mowy. Idę do sklepu. Zostań. – Oznajmiłam, a ona posłusznie poczłapała do pokoju, mogłam to wnioskować tylko słysząc jej kroki.
               Schodziłam po schodach od niechcenia. Czułam, że przez okna dostają się promienie słońca. Chociaż pogoda dopisywała. Na zewnątrz jednak uderzył we mnie silny wiatr. Niedobrze. Nie narzuciłam nic na sukienkę, więc wiedziałam, że będzie mi chłodno. Mimo to, nie zamierzałam się wracać. Nagle poczułam, jak na moich ramionach pojawia się jakiś sweterek sądząc po materiale.
- Wieje okropnie. Musisz o siebie dbać. – Usłyszałam ciepły głos starszej kobiety. Znałam ją stąd, że często coś do mnie mówiła jak wychodziłam z domu. Nie wiedziałam, czy była moją sąsiadką, czy po prostu siadała na pobliskiej ławce. Uśmiechnęłam się na jej miły gest. – Pewnie jeszcze tu będę, jak będziesz wracać, wtedy mi oddasz mój sweter.
- A pani nie jest zimno? – Zmartwiłam się.
- Spokojnie. Mam na sobie coś. Nie przejmuj się. – Nie wnikałam w to, że nie mogłam pojąć skąd więc wzięła ten sweter.
               Poszłam wreszcie do sklepu. Stwierdziłam, że im szybciej wrócę tym lepiej. Humor mi się zdecydowanie poprawił przez tę kobietę, więc szłam trochę pewniej. Wtedy jednak usłyszałam, jak za mną woła ktoś „Juniel!”. Oczywiście rozpoznałam głos. Minseok. Czy on czekał, aż będę wychodzić i czaił się w pobliżu? Bo takie czasem miałam wrażenie.         Zatrzymałam się, by nie być niegrzeczną, choć bałam się, że znowu będzie zamierzał się wprosić.
- Gdzie idziesz? – Powiedział już stojąc prawdopodobnie koło mnie, więc ruszyłam.
- Do sklepu. – Odpowiedziałam krótko i poczułam nagle pod stopami miękkość. Weszłam widocznie z tego wszystkiego na trawę, bo nie skupiłam się na drodze. Jak tak dalej pójdzie, to on dowie się wszystkiego.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał niespodziewanie. No tak, pewnie dziwnie wyszło to moje zboczenie z drogi. – Pójdę z tobą i dopilnuję, byś wróciła cała do domu. – Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałam co. Zrobiło mi się ciepło. To było miłe z jego strony… Tylko, że ja bałam się nadal, że za bardzo się mną interesował.
- Dam sobie radę. – Próbowałam jakoś się wymigać od tego, by nie szedł ze mną.
               Poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę i pisk opon, trąbienie. Przeraziłam się. Zupełnie jak wtedy. Wchodziłam zamyślona na jezdnię? Jak to możliwe, że nie wyczułam zejścia z chodnika?
- Jakoś tego nie widzę. Chyba się troszkę źle czujesz. – Słyszałam przejęcie w jego głosie i byłam załamana tym, że przeze mnie się martwił.
- Wszystko w porządku. Zamyśliłam się. – Chciałam odpowiedzieć wymijająco.
- Powiedz mi jedno. Czy ja ci przeszkadzam? – Wystrzelił z tym nagle. Mogłam odpowiedzieć tak i mieć spokój. Jednak nie chciałam chyba, by dał mi spokój... Podobało mi się to, że się zainteresował moją osobą. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. – Boisz się mnie?
- Nie. – Odpowiedziałam bez zastanowienia. – Ja po prostu… - Jestem ślepa. To powinnam powiedzieć. Nie potrafiłam.
- Proszę cię, nie uciekaj ode mnie. Nie zamierzam cię skrzywdzić. – Brzmiał bardzo szczerze. Wierzyłam mu, tylko ja się bałam go skrzywdzić. Musiałam w końcu się na coś zdecydować. Przeze mnie pewnie ten chłopak myślał, że coś robi nie tak.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć, jeżeli chcesz mnie bliżej poznać. Lecz ciężko mi to tak po prostu wyjawić. – Powiedziałam wreszcie coś prawdziwego, jednak on zamilkł. Pewnie nie do końca rozumiał o co mi chodzi.
- Rozumiem. – Dodał po chwili. – W takim razie będę cierpliwy. A teraz wybacz, ale nie puszczę twojej ręki, aż do sklepu, bo idziesz troszkę chwiejnie i niepewnie. Boję się, że zaraz możesz upaść. – Przez tą wypowiedź zorientowałam się, że trzymał moją rękę w zgięciu od czasu odciągnięcia mnie od jezdni. Ja nie miałam nic przeciwko. Ostatnio tak oddalałam się od ludzi, że taka bliskość była mi wręcz potrzebna.
               W dalszej drodze, oraz wracając rozmawialiśmy o zmieniającej się pogodzie, zwierzętach i ich psotach, oraz co lubimy jadać na obiady jako samotnie mieszkające osoby. To niby były takie codzienne tematy, a jednak brzmiały tak ciekawie kiedy z nim o nich rozmawiałam. Wiedziałam, że nie pozbędę się  tej znajomości i muszę zrobić krok w przód, więc odezwałam się do niego, jak staliśmy już pod moim blokiem.
- Może wpadniesz jutro do mnie na obiad?  Skoro nie lubimy gotować oboje dla jednej osoby, to może dla dwóch będzie lepiej? – Zasugerowałam. Skoro on wyszedł ostatnio z inicjatywą spotkania, mógł tego nie ponowić po moim odrzuceniu, więc była moja kolej na zaproszenie.
- Oczywiście, że skorzystam. Akurat jutro sobota, to będę mógł być około piętnastej. Co ty na to? – Mówił to z wielkim entuzjazmem, co i mnie ucieszyło.
- Pasuje mi. Postaram się wszystko przygotować na tą godzinę. – Odpowiedziałam najmilej jak potrafiłam, ale starając się powstrzymać ekscytację.
               Kiedy się pożegnaliśmy zdjęłam sweterek z ramion i stałam chwilkę, czekając aż miła pani go odbierze, co oczywiście uczyniła. Pewnie jak się domyślałam, już dawno przejrzała mnie i wiedziała, że nie widzę.
- Przystojniaczek. – Oznajmiła nagle zaskakując mnie. Widziała go? To była moja szansa.
- Tak pani sądzi? – Zagadałam. – Jak wygląda? – Ciekawość mnie zżerała.
- Ma pojedynczą powiekę, ale dość duże oczka. Świeciły się wręcz jak na ciebie patrzył. Szeroko i szczerze się uśmiechał do ciebie. Ogólnie to jego twarz wygląda troszkę kobieco, bo jest delikatna, a także taka pulchna. Jego policzki, aż się proszą do chwycenia ich. Od razu też widać, że chłopak jest dobrze zbudowany mimo niskiego wzrostu.
               Byłam w szoku, że ta kobieta wyłapała tyle detali i cieszyłam się niezmiernie, że mi go opisała. Mogłam chociaż w pewnym stopniu sobie go wyobrazić. Miło też było poznać jej opinię, dzięki której byłam pewna swego. Nie mogłam zaprzepaścić tej znajomości. To był bardzo kochany człowiek. Zasłużył na poznanie prawdy. Postanowiłam mu ją powiedzieć następnego dnia podczas obiadu.
*Jongin*
               Byłem strasznie zmęczony. Siedziałem w salonie dormu i przełączałem kanały w telewizji. Obok na fotelu siedział Kyungsoo, ale on czytał jakąś mangę. Dlatego siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałem się nad tym co narobiłem dnia wcześniejszego. Teoretycznie zadeklarowałem się, że będę się starał o Jiwon. Nie miałem pojęcia co mi odbiło. Chciałem pokazać, że znam się lepiej na podrywie od tamtego faceta? Nie to nie było to.
               Już na sesji coś sprawiało, że ta dziewczyna przyciągnęła mój wzrok. Chciałem stać przy niej, rozmawiać z nią, a później uzyskać z nią jakiś kontakt. Stąd chciałem spotkać się z nią wieczorem. I do czego to doprowadziło? Oszalałem. To było pewne. Albo ona źle na mnie działała. Ta znajomość bardzo szybko się rozwinęła w ciągu jednego dnia. Byłem przerażony całą sytuacją.
- Coś cię trapi. – Rzekł mój towarzysz. Jak on mnie dobrze znał.
- Możliwe… - Nie chciałem chyba mu się z tego na razie zwierzać. Sam nie potrafiłem zrozumieć siebie, więc ciężko byłoby wyjaśnić mu, jakie mam zamiary względem tej dziewczyny.
- Słucham cię uważnie, więc opowiadaj. – Zachęcał mnie Soo, a ja nie wiedziałem, jak się wymigać.
- Na razie nie mam co. – Stwierdziłem. Choć na pewno pocałunek nie był niczym, to było coś… Pragnąłem go nawet szybko powtórzyć.
               Musiałem się otrząsnąć. Ledwo ją znałem. Co ja o niej wiedziałem? Miała ciekawy charakterek, ładnie tańczyła, była piękna… Dobra, trochę już się na niej poznałem. Na dodatek dało się z niej czytać jak z książki, więc nie było z tym problemu. Postanowiłem, że będę jak najczęściej ją widywać w wolnym czasie, to poznam ją na tyle dobrze, by przekonać się, czy moje pierwsze wrażenie nie było mylne. Jeśli nie… Można powiedzieć, że zauroczyłem się od pierwszego wejrzenia.
               Na szczęście zażyczyłem sobie jej numeru. Od razu do niej napisałem, by spytać, co robiła wieczorem. Odpowiedziała mi szybko, że jest zajęta, ale ma czas następnego dnia po pracy. Idealnie. W soboty kończyłem treningi wcześniej, a przez to, że musiałem się trochę jeszcze oszczędzać, to w ogóle miałem skrócony go. Wychodziłem wcześniej od innych, więc uznałem, że nawet nikt nie przyłapie mnie na wyjściu. Dobrze się złożyło. Tego wieczoru mógłbym narazić się na tysiące pytań ze strony Kyungsoo. On zawsze wiedział najwięcej o mnie, bo był dociekliwy jako mój współlokator.
*Jongdae*
               Jak ja nie lubiłem jak ktoś mnie ignorował. Dzień wcześniej Chayeon oznajmiła, że kończy pracę około godziny piętnastej, więc o takowej napisałem jej wiadomość tekstową. Zwykłe zapytanie, jak się ma. Niestety o szesnastej zniecierpliwiłem się trochę i napisałem czy wszystko gra, że nie odpisuje. Nadal nie uzyskałem odpowiedzi, a była już osiemnasta i właśnie skończyliśmy trening. Miałem dość tego. Wiedziałem, że coś musiało być u niej nie tak. Pewnie znowu gdzieś płakała w kącie, a ja nie chciałem na to pozwolić.
               Wcisnąłem przy jej imieniu zieloną słuchawkę i przyłożyłem dzwoniące urządzenie do ucha. Czekałem kilka sygnałów i usłyszałem tylko sekretarkę "Twoja rozmowa została odrzucona". Co proszę? Odrzucała mnie? Mnie? Miałem ochotę wybuchnąć, lecz uznałem, że skuteczniejsze byłoby dzwonienie do niej, aż odbierze, więc ponowiłem wcześniejszą czynność. Tym razem po pierwszym sygnale się rozłączyła. Cwaniara. Nie zamierzałem się łatwo poddać i eureka. Odebrała trzecie połączenie, ale odpowiedziało mi tylko pociąganie nosem. Miałem więc pewność. Płakała.
- O nie, pomyliłam przyciski. - Oznajmiła jakby nie wiedząc, że to słyszę.
- Ani mi się waż rozłączać bekso. - Zaprotestowałem i na szczęście chyba to poskutkowało. - Czemu płaczesz? Tak bardzo chciałabyś mnie zobaczyć? - Zażartowałem, by rozładować od razu atmosferę. Nie musiałem znać powodu, bo nie byliśmy tak blisko, ale miałem obowiązek ją pocieszyć. Co tam, że sam sobie go wymyśliłem.
               Znowu dopiąłem swego, bo lekko zachichotała i pociągała jeszcze trochę nosem, jednak wpadłem na coś szalonego, za co pewnie mi się oberwie w najbliższym czasie.
- Gdzie mieszkasz? W sensie nie chodzi mi o dokładny adres, tylko w jakiej okolicy. - Szybko wystrzeliłem z tym i chwilę czekałem, aż cisza zostanie przerwana. Cały czas obawiałem się, że naciśnie ona na czerwoną słuchawkę.
- Zaraz koło parku Cheongdam. - Odpowiedziała bez problemu, lecz wyczułem zdziwienie w jej głosie.
- To bardzo bliziutko wytwórni, a tak się składa, że jeszcze pod nią stoję. Podaj mi jakiś punkt, pod który będzie najlepiej podjechać taksówką. - Miałem nadzieję, że nie odmówi mi, bo to wiązałoby się w porażką mojego planu. Zawsze mogłem tam pojechać i jej szukać, ale okolica nie była taka mała.
- To może niech stanie przy Family Mart*. To jeden z tych sklepów całodobowych, a ja tam podbiegnę. - Oznajmiła to bardzo ochoczo, przez co mogłem zrozumieć, iż spodobał jej się mój pomysł.
- Cieszę się, że nie protestujesz. - Zaśmiałem się. - O jedzie jakaś taksówka, więc się rozłączam i widzimy się za chwilę.
               Oczywiście postanowiłem poinformować chłopaków o mojej ucieczce dopiero, jak wsiądę w taksówkę, by nikomu nie przyszło do głowy zaniechać moją próbę dostania się do tej dziewczyny. Pragnąłem ją pocieszyć koniecznie i osobiście, nikt nie mógł mi tego zabronić. Gorzej, jak menadżer, czy ktokolwiek inny z wytwórni przyłapałby mnie. Nie mógłbym się wywinąć. Cieszyłem się ogromnie, kiedy siedziałem w złapanym pojeździe i już nikt nie mógł mnie powstrzymać.


*Family Mart - ten sklep naprawdę znajduje się w tej dzielnicy, bo przestudiowałam Google Maps, by wszystko się zgadzało.