piątek, 16 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 3

O mały włos zapomniałabym dodać ten rozdział! Jakoś gubię się w dniach ostatnio. :D Pozdrawiam wszystkich ciepło i czekam na komentarze. :D


Diagnostyka serca
Rozdział 3


*Jiwon*
            Żałowałam, że zgodziłam się na pomysł Kaia od pierwszych minut wspólnych w taksówce. Mój przyjaciel, który był jej kierowcą zaczął wypytywać, gdzie znalazłam takie ciacho i jak to się stało, że zainteresował się właśnie mną. Na domiar złego Jongin, tak poznałam w końcu jego imię, śmiał się z tego wszystkiego, a nie zaprzeczał, że nie łączą nas takie relacje. Ja tylko starałam się robić wszystko, by zmienić temat w pojeździe.
            Niestety w klubie znowu doznałam na samym wejściu mdłości. Jedna z moich bliższych kumpeli zaczęła wręcz umierać na sam widok wielkiego Kaia, a druga zaczęła mnie pytać, czy będzie mi przeszkadzać, jak się koło niego zakręci. Powoli zaczęłam się wręcz wściekać. Ileż można znosić takie zachowanie? Może był młody i przystojny, mimo to... Wielu było takich. Nie potrafiłam pojąć tego całego zachwytu.
            Najlepsze było w tym wszystkim to, że od początku imprezy ignorował zachowanie innych. Pojawiła się też jakaś normalna fanka i do niego zagadała, ale poprosił ją, by nie przeszkadzała mu w rozmowie z przyjaciółmi. Cały czas było tylko noona i noona, bo to do mnie gadał najwięcej, chodził za mną. Nawet kilka razy z nim tańczyłam. Choć nie wiedziałam, czy powinnam, bo nie znałam stanu tej jego kostki, która niedawno miała kontuzję. Uczepił się do mnie jak rzep. Miałam powoli tego dosyć i chciałam z nim o tym porozmawiać, lecz ktoś inny zażyczył sobie pogawędki.
- Musimy porozmawiać Jiwon. - Oznajmił mój przyjaciel Taehyuk i pociągnął mnie za łokieć do pokoju dla vipów, który był nasz i chwilowo nikogo w nim nie było.
            Zastanawiałam się, o co może mu chodzić. Od jakiegoś czasu Tae mnie jakby unikał. Uznałam, że spodobała mu się jakaś dziewczyna i nie chciał wzbudzać podejrzeń, bo wcześniej byliśmy bliskimi znajomymi. Jednak tak bardzo się myliłam.
- Coś nie tak? - Zapytałam niepewnie.
- Widzisz. Dostaję dzisiaj furii wewnątrz, widząc cię z tym całym gwiazdorem. - Oznajmił troszkę podenerewowanym głosem, co mnie zaniepokoiło.
- Dlaczego? Nie rozumiem. - Odpowiedziałam całkowicie szczerze.
- Jesteś taka ślepa. - Westchnął głęboko. - Od dawna myślę, jak do ciebie podejść i powiedzieć ci co czuję. Chciałbym być z tobą.
            Zamurowało mnie. Więc to mnie unikał, bo bał się pewnie, że zdradzi swoje uczucia zanim mi o nich powie. Nieźle. Nie miałam pojęcia co w związku z tym powinnam zrobić. Odpowiedź na to wyznanie nie należała do łatwych.
- Muszę to przemyśleć w takim razie. - Taka była prawda.
            Znałam go dobrych kilka lat. Ufałam mu i wiedzieliśmy o sobie bardzo dużo. Akceptowaliśmy swoje wady i widzieliśmy na pierwszym miejscu swoje zalety. On zawsze wiedział jak udowodnić mi, że nie jestem nic wartym szarym człowieczkiem. A mimo to, nie myślałam nigdy o nim jak o materiale na chłopaka. Jednak tu nie chodziło mi o miłość. Nie wierzyłam w wielkie uczucia niczym z bajek. Ludzie według mnie łączyli się z osobami z którymi byli po prostu blisko związani i była między nimi jakaś nić porozumienia. Moi przyjaciele, czyli między innymi Tae, wiedzieli o tym moim poglądzie. Tylko on zawsze spierał się ze mną, że zakochanie się jest możliwe i że to wyjątkowe uczucie. Kpiłam z niego, a on pewnie przez to bał się mi wszystko powiedzieć.
- Ja myślę, że pasujemy do siebie. Wszyscy to potwierdzą. Lecz jeśli potrzebujesz się zastanowić, nie mogę nic innego zrobić jak czekać na twoja odpowiedź. - Wyjaśnił, a mi ulżyło, że nie próbował mnie przekonać do ostatecznej odpowiedzi.
- Przyszedłem po szampana. - Oznajmił Kai, który w tej chwili akurat wtargnął do pokoju. Ciekawiło mnie ile usłyszał.
            Tae na jego widok po prostu wyszedł zostawiając mnie samą z Jonginem. Ten ze stoickim spokojem nalał dwie lampki szampana i podszedł jedną mi podając. Stanął bardzo blisko mnie, więc zrobiłam z dwa kroki w tył. Na szczęście on nie przysunął się, by nadal być blisko.
- Noona, nie pasujesz do niego. - Wystrzelił nagle z tak poważnym wyrazem twarzy, jakiego u niego jeszcze nie widziałam. Ale znałam go zaledwie jeden dzień.
- Kim dla mnie jesteś, by takie coś wiedzieć? - Prychnęłam z lekką irytacją.
- Na pierwszy rzut oka widać, że nie może was łączyć niż innego niż przyjaźń. Potrzebujesz kogoś bardziej luźnego. Kogoś kto pokaże ci jak powinno się korzystać w pełni z życia. - Pouczał mnie, a przecież nie miał prawa. Nie wiedział jaka byłam.
- Przeginasz. Niby opisujesz siebie i uważasz, że jesteś lepszym materiałem na moją drugą połówkę?  
            Wygarnęłam mu, co miałam nadzieję, że go zatka, ale ten człowiek chyba nie znał wstydu. Gwałtownie podszedł w moją stronę, a ja się wycofałam, aż nie dotknęłam ściany. On był kilka centymetrów przede mną. Zaczęłam cała drżeć i nie wiedziałam, czy z przerażenia, czy była to wina tej bliskości.
- Owszem. Mam na myśli siebie. - Powiedział to z kpiącym uśmieszkiem, który o dziwo mi się spodobał.
            Potem wszystko wydarzyło się nagle. Nawet nie wiem jak to się stało, że zaczął mnie namiętnie całować, a ja poddałam mu się bez niczego. Odruchowo moje ręce powędrowały na jego szyję. On pogłębił pocałunek w chwili jak troszkę rozszerzyłam usta. Całą mnie ogarnęło jakieś dziwne podniecenie. Odpłynęłam. Poczułam zawód, kiedy odsunął się ode mnie. Co to mogło znaczyć?
- Widzisz? Tak to się robi. Jeżeli naprawdę chciał cię zdobyć, to nie powinien dać ci możliwości zawahania się, czy co gorsza odmowy. Powinien zawalczyć o ciebie. Tak jak ja teraz.
            Byłam w takim szoku, że mój cięty język nagle był bezużyteczny. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo naprawdę podobał mi się ten pocałunek. O ile rano uważałam go za dzieciaczka, teraz zachowywał się jak dojrzały mężczyzna, który walczy o swoją kobietę. Nie mogłam tylko pojąć, dlaczego ja? Poznał mnie w ten dzień, a już mnie podrywał i całował. Co to będzie, jeżeli bliżej go poznam?
- Noona, chyba pora wracać. - Otrząsnęłam się z zamyślenia dzięki tym słowom. - W każdym razie ja muszę, bo dostałem już pierwsze przypomnienie smsem od lidera. - Zaśmiał się na koniec, a ja momentalnie zeszłam na ziemię.
            Przecież to była jakaś gwiazdeczka koreańskiego popu. Czy oni mogli zachowywać się w ten sposób? Nie mieli być grzeczni ułożeni i tym podobne? Ten człowiek naprawdę był ciekawy. Nie bał się opinii moich przyjaciół na swoje zachowanie. Nie przejmował się, że ktoś go przyłapie tutaj całującego się ze mną. Ani też, że mogłabym dać mu z liścia. Jednak znając taki typ facetów, domyślił się, że nie zrobię nic, bo spodoba mi się ten pocałunek. Coś czułam, że moje życie od tego dnia będzie bardzo zakręcone.

*Minseok*
            Ostatnio mijałem Juniel tylko jak się gdzieś spieszyłem i nic poza zwykłym cześć lub pomachaniem do niej nie wchodziło w grę. Jednak o ile na słowne powitania odpowiadała z lekka zaskoczona, to nigdy mi nie odmachała. Nie rozumiałem troszkę tego, lecz uznałem, że może nie lubiła zwracać na siebie uwagi przechodniów. Mogłem zawsze ją o to zapytać. Niestety nie było okazji na rozmowę. Aż wreszcie pewnego popołudnia miałem chwilę dla siebie. Zamiast spędzić ją leniuchując wyszedłem na spacer po okolicy. Oczywiście z wielką nadzieją, że ją spotkam. Nie myliłem się. Właśnie zaczynała bieg w parku w obcisłych czarnych dresach. Podkreślały jej idealną figurę. Nie za szczupłą i nie za grubą. W sam raz.
            Szedłem jej naprzeciw, kiedy niespodziewanie ta nadepnęła kamień i upadła na ziemię. Podbiegłem pospiesznie do niej i już chwytałem za ręce, a ona mnie odepchnęła ze łzami w oczach.
- Proszę mnie zostawić. Umiem wstać sama. - Oznajmiła troszkę wrogim tonem.
- To ja, Minseok. - Odparłem delikatnie. Nie wiedziałem, czy zorientowała się, że to ja.
- Oh przepraszam. - Wyszeptała już łagodniej.
Ja zastanowiłem się, jak to możliwe, że mnie nie rozpoznała. Widziała mnie jak zmierzałem ku niej... Chyba. Mogła zawsze być zamyślona... Nie pojmowałem tego. W dodatku ten kamień.
Ona podniosła się gwałtownie opierając na moim ramieniu i odskoczyła jak poparzona, bo pewnie zawstydzało ją, jak ją trzymałem. To było akurat słodkie.
- Powinnaś uważać. - Powiedziałem z troską, by nie uznała tego za jakieś wytykanie jej błędu.
- Byłam zamyślona i nie widziałam kamienia, ani ciebie. – Tłumaczyła nie patrząc do końca na mnie, tylko jakby w przestrzeń za mną. To nie pierwszy raz kiedy to zauważyłem. Zacząłem się zastanawiać, czy coś jest z nią nie tak. Rozkojarzenie to za mało… Przypomniałem sobie, jak nie widziała psa stojącego koło niej..
- Czy ty może… - Chciałem spytać o to co właśnie zrodziło się w mojej głowie, jednak uznałem, że nie wypada, więc szybko zmieniłem pytanie. – Dałabyś się zaprosić do mnie na herbatę? – Wystrzeliłem sam nie wiedząc, czy nie zrobiłem tego za szybko.
Z drugiej strony uznałem, że na pewno chcę ją bliżej poznać, a na przypadkowych spotkaniach nie będzie łatwo. Herbatka była idealną propozycją w naszej sytuacji. Tak sądziłem.
- Sama nie wiem. – Zaczęła niepewnie. – Nie znam cię za dobrze i tak po prostu mam do ciebie przyjść?
            Miała rację. Zawsze mogłem się okazać zboczeńcem, stalkerem, czy jeszcze innym złym człowiekiem. Nie wiedziała jak zachowam się z nią sam na sam. Mimo to, troszkę zabolało mnie to, że nie wzbudziłem w niej zaufania. Myślałem, jak ją jednak przekonać, choć powinienem był dać jej spokój. Głupio było mi się poddać i nie lubiłem tak łatwo rezygnować.
- Nie daj się prosić. Naprawdę myślisz, że ktoś z taką buzią jak ja mógłby cię skrzywdzić? – By dodać jej pewności, że jestem niegroźny zrobiłem aegyo w postaci palców ułożonych w serduszka i mrugałem do niej powiekami. – Widzisz? – Zaśmiałem się, a ona spuściła głowę ze smutnym wyrazem twarzy.
            Nie rozumiałem co się dzieje. Nie lubiła słodkich chłopców? Może wolała styl na bad boya? Albo bardziej męskich po prostu? Załamałem się, że chciałem jej zaimponować od złej strony. Po chwili dopiero doszło do mnie, że gdyby o to chodziło nie zrobiłaby się smutna. Przejąłem się.
- Przepraszam, ale stanowczo odmówię i wybacz. Idę do domu. – Pospiesznie wyrzuciła z siebie i odwróciła się na pięcie ruszając w stronę przejścia dla pieszych.
Nie obejrzała się za siebie ani raz. Może rzeczywiście byłem zbyt nachalny? Zachciało mi się zaczepiania jakiejś biednej dziewczyny. Nie sądziłem, że jakakolwiek młoda kobieta będzie mieszkać w tych okolicach, a jak już takową poznałem, to rzucam się jak pies na mięso. Nie rozumiałem, ani swojego zachowania, ani tego, czemu przy niej wszystko robiłem nie tak jak powinienem. Wszystko przemyślałem później i widziałem tyle błędów, jakie przy niej popełniałem. Było mi wstyd za siebie. Musiałem jakoś naprawić to wszystko, tylko nie miałem jeszcze pomysłu jak.
*Chayeon*
            Wróciłam do domu wyczerpana pierwszym ciężkim dniem na zakaźnym. Nie wiedziałam, że tyle ludzi codziennie się tam przewija. Jedni wychodzą inni przychodzą, cały czas ruch. A jeszcze w domu nie mogę po takim dniu odpocząć, bo trzeba się nauczyć na egzaminy. Same się nie napiszą. A bez nich mogłabym się pożegnać z awansem w mojej przyszłości. W końcu nie po to je zaczęłam, żeby wszystko zawalić teraz. Ciężko było mi dzielić dodatkowe studia i pracę. Mimo to, dążyłam do lepszego życia niż miałam, więc byłam bardzo zmobilizowana.
            Wściekłam się, gdy zobaczyłam wychodzącego z mojego pokoju brata. Czego on tam znowu szukał? Zawsze gdy go na tym przyłapywałam coś znikało z mojego pokoju i najczęściej były to pieniądze. Ja wiedziałam, że nastolatkowie potrzebują dużo na swoje wydatki, ale bez przesady. I mógłby pytać. Uznałam, że udam iż czmychnął zanim go przyuważyłam, bo on mnie nie widział. Postanowiłam podenerwować się na niego później, jak już bym wiedziała czy na pewno coś znikło. Jedno mnie dziwiło. Czemu nie wchodził do pokoju dużo wcześniej, tylko zawsze tuż przed moim przyjściem?
            Rzuciłam torbę na łóżko i na nie upadłam. Patrzyłam chwilę w sufit, by się uspokoić. Dopiero, kiedy się zorientowałam, że przy moim biurku siedzi mama gwałtownie wstałam i spojrzałam w jej stronę zaskoczona. Patrzyła na nasze wspólne zdjęcie z czasów, gdy jeszcze tata był z nami. Uśmiechała się do niego. To ostatnie zdjęcie, którego nie pozwoliłam jej zniszczyć.
- Mamo, co się dzieje? – Zapytałam niepewna, czy jeżeli było to coś złego, to byłam gotowa to wysłuchać. Ostatnio miałam dość przykrości.
- Słyszałam, że tata cię nachodził. – Zwróciła się do mnie spoglądając na mnie współczującym wzrokiem. – Yulchan mi zdradził. – Wiedziałam, że bratu nie powinnam się była zwierzać, tylko komu miałam?
- Nie mówiłam ci, byś się nie przejmowała? – Rzekłam marudnym tonem. – On może mnie nachodzić z tysiące razy. Moja odpowiedź dla niego zawsze będzie taka sama. Nie wybaczę mu. – Stwierdziłam stanowczo.
            Tyle wycierpieliśmy przez ojca. Yul miał ciężkie dzieciństwo, ja musiałam sama starać się o swoje wykształcenie, a matka… Ona tak bardzo ciężko wszystko przechodziła. Dzięki niej nie byliśmy na bruku i mieliśmy co jeść w trudnych chwilach. Ciężko było mi wspominać tamten czas. Musiałam się powstrzymywać o tym myśli, by znowu nie płakać, jak za każdym razem, gdy przypominałam sobie wszystko…
- Córeczko. Chcę wiedzieć o takich sytuacjach. – Oznajmiła to z wyrzutem.
- I co z tym zrobisz? Na co ci ta wiedza? Żeby potem się zadręczać znowu? – Miałam dość tego, jak mama starała się nas chronić za wszelką cenę nie myśląc wcale o swoim dobrze.
- Obiecaj, że następnym razem, jak zjawi się to mi powiesz. – Wyczułam w jej głosie desperacje. Nie potrafiłam jej nic wygarniać, więc tylko jej przytaknęłam.
- Obiecuję. – Dodałam dla świętego spokoju, przy okazji załamując się nad tym, jak słaba byłam.
- Już ci nie przeszkadzam, bo pewnie musisz się uczyć. – Po tych słowach wyszła z mojego pokoju, a ja nie miałam najmniejszej ochoty siadać do książek.
            Chciałam wstać z łóżka, bo ponownie na nim usiadłam nieświadomie. Jednak dźwięk smsa w moim telefonie mnie powstrzymał. Zastanawiałam się, któż mógłby do mnie pisać, bo nie za bardzo miałam znajomych. Uznałam, że pewnie to kolejna loteria, ale zerknęłam na wyświetlacz. Nieznany numer?  Wtedy mnie olśniło. Jongdae. Miał wziąć mój numer od Jongina i najwidoczniej udało mu się to zrobić. Aż byłam ciekawa co takiego mu powiedział, by go dostać. Ten człowiek był dla mnie zadziwiający. Zirytował mnie bardzo przy pierwszym spotkaniu i mocno zaskoczył przy ostatnim. Był nagle taki miły i przyjemny. Doskonale wiedziałam kim był w zespole. Ciekawa jednak byłam kim był na co dzień. Jak na razie pokazał mi siebie tylko po części, bo na ile można było poznać kogoś na kilku wizytach w szpitalu? Nie myliłam się oczywiście i to był on.

„To ja, Jongdae. Uznałem, że skoro już mam numer, to wypada napisać.”

Uśmiechnęłam się na tą treść i pospiesznie mu odpisałam.

„To ja, Chayeon. Miałam się brać właśnie za naukę, więc odciągasz mnie od niej. Jednak jeśli będziesz potrafił mnie rozweselić, mogę poświęcić ci chwilkę.”

Pominęłam to, że już się szczerzyłam do ekranu mojego urządzenia. Nie musiałam czekać długo na kolejną wiadomość.

„Oczywiście, że podołam temu zadaniu, bo jestem w tym mistrzem. W rozweselaniu. Od teraz będziesz się uśmiechać od razu jak napiszę i mówić w duchu: To Jongdae, ten promyczek szczęścia.”

- Siostra, ty się uśmiechasz do telefonu? Chyba mam zwidy. – Skomentował mój brat, który nie wiem kiedy zjawił się w moich drzwiach.
- Yah! Puka się. – Oburzyłam się.
- Już wychodzę i ci nie przerywam romansowania… Matko jak to dziwnie brzmi skierowane do ciebie. Myślałem, że nigdy nie będę mógł powiedzieć, bo przez ojca przypuszczałem, że będziesz starała się być zimna na facetów. – Jak zwykle gadał za dużo. Jak mnie to irytowało w nim czasem. Przez to pewnie też dowiedziała się mama o wszystkim.
- Po pierwsze, nie dopowiadaj sobie nic. Wcale nie romansuje. Poznaję kogoś.
- Na jedno wychodzi, bo dam głowę uciąć, że to chłopak. – Przerwał mi, tego też w nim nie lubiłam.
- Po drugie nie twój interes. Po trzecie nie po to wtargnąłeś do mojego pokoju. Naucz się mówić, to co masz, a nie paplasz od rzeczy. – Wygarnęłam mu bardzo szybko, bo bałam się, że zaś wtrąci mi się w zdanie.
- A no tak. Idę do sklepu z Jiną. Kupić ci coś?
- Za moje pieniądze? – Wysyczałam przez zęby.
- Nie. Mama mi dała kieszonkowe. – Odpowiedział wzruszając ramionami, a ja się pozytywnie zaskoczyłam. Chciał mi coś zafundować, za pieniądze, które on dostał? Dziwne.
- Kup mi picie. Wiesz które, ale poczekaj, dam ci z mojej skarbonki, bo ja w przeciwieństwie do ciebie…
- Nie trzeba noona. – Rzucił pospiesznie i wybiegł wręcz z pokoju.
            Zaśmierdziało mi to, więc podeszłam do mojej plastikowej świnki. Wpadłam w furię, kiedy odkryłam, że ma przecięty brzuch i jest pusta. To więc tak? Wyłudził pewnie kasę od mamy, bo moja mu się skończyła?! Oszaleję z tym chłopakiem. Moja biedna świnka. Telefon jednak odwrócił moje myśli, od tej rozpaczy, bo zaczął szaleńczo wibrować. Kiedy wzięłam go do ręki okazało się, że dzwonił do mnie Jongdae. Spanikowałam, ale odebrałam, bo nie chciałam być niegrzeczna.
- Co to ma znaczyć? Piszesz, że potrzebujesz pocieszenia, a nagle przestajesz odpisywać mi na wiadomości! – Zarzucał mi to z jakimś przejęciem w głosie. – Chcesz, żebym zamartwił się na śmierć? Zamierzasz mieć mnie na sumieniu? A teraz się nie odzywasz? – Wybuchłam cichym śmiechem. Bo czyż to nie zabawne, że ten człowiek tak bardzo się mną przejął?
- Spokojnie. Żyję. Czekam, aż się wysłowisz. Nie lubię przerywać, w przeciwieństwie do takiego jednego przez którego ci nie odpisywałam. – Oznajmiłam, co pewnie nie było łatwe do pojęcia dla niego.
- Kto to taki? - Zabrzmiało to bardzo niecierpliwie.
- Mój młodszy brat. – Uspokoiłam go, choć mogłam być troszkę zabawniejsza i pomęczyć go, ale wolałam jednak postawić sprawę jasno.
- Niedobry. Jak on mógł ci przerywać pisanie ze mną? – Mówił to całkowicie poważnie, a raczej tak brzmiał.
- Widzisz, on bardzo lubi mi przerywać w nieodpowiednim momencie. – Wyjaśniłam.
            Nasza rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Kilka razy znowu się zaśmiałam i to nie w tych momentach w których on próbował mnie rozśmieszyć, tylko w takich, gdy opowiadał coś całkiem poważnie, a dla mnie wydawało się to zabawne. Przez co czasami się oburzał, że się z niego nabijam, a mimo to nie rozłączał się. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę potrafiła z kimś tak swobodnie rozmawiać przez telefon. Podobało mi się też to, że nie wypytywał o moje problemy, a mówiliśmy o totalnych głupotach. Tego właśnie mi było trzeba.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz