czwartek, 22 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 4

Rozdział 4, którym najbardziej się stresuję. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nic nie zmaściłam w nim. :) Czekam na wasze opinie w komentarzach.

Diagnostyka serca
Rozdział 4


*Juniel*
               Przechodziłam obok mojej szafki i uderzyłam się w otwarte drzwiczki z niej. Znowu. Bolało okropnie. Ale nie wiem czy bardziej fizycznie, czy psychicznie. Miałam dość tego stanu. Ciemność otaczała mnie z każdej strony. To było tak uciążliwe. Nie mogłam przywyknąć do tego. Tyle lat, a ja nadal miałam nadzieję, że pewnego dnia stanie się cud i obudzę się widząc mój pokój. Niestety. Życie nie daje mi tak miłych niespodzianek. Tylko ciągle spotykają mnie przykrości od tego felernego wypadku.
Nawet poznanie jego… Minseok. On bardzo chciałby mnie poznać. A ja boję się, że kiedy dowie się, że jestem ślepa ucieknie. Nie mogłam wpaść na niego później? Jak wreszcie będzie stać mnie na operację w Chinach. Będę pewnie po niej mogła zobaczyć go. Wydawał mi się strasznie miły. Może był też przystojny. Zajmował się muzyką. Z chęcią bym się do niego zbliżyła, ale nie mogłam. Ogarniał mnie strach na myśl, że mogłabym mu sprawić kłopot swoim upośledzeniem.
Czemu tak wiele w tym świecie zależało od pieniędzy? Mawiają, że zdrowia się nie kupi. A ja musiałam liczyć na to, że w końcu będzie mnie stać na nie. To było takie niesprawiedliwe. Powinnam się cieszyć, że przeżyłam tamtego dnia, a jednak, jakoś nie potrafiłam. Od tamtej chwili nie zobaczyłam już nikogo i niczego.
Siedziałam na kanapie z kolanami podkulonymi pod brodę. Obejmowałam sobie moje nogi. Płakałam znowu. Jak za każdym razem, gdy dopadały mnie takie nostalgiczne myśli. Poczułam jak mokry nos mojego psa dotyka moich stóp. Zachichotałam przez łzy, bo to mnie załaskotało. Zaczęłam ją mocno głaskać.
- Sunny. Ty psia oszustko. – Mówiłam do mojej suni. – Miałaś być wytrenowana na psiego przewodnika, a ty jesteś nieposłuszna. Ale mnie oszukali. – Zaśmiałam się. Ślepego każdy oszukiwał. Jednak nie miałam serca oddać jej. Zakochałam się. I to była jedyna istota, która wspierała mnie w tym stanie.
               Wstałam z miejsca i chciałam pójść po mleko do lodówki. Wymacałam wszystkie półki. Nigdzie go nie było. Jak to możliwe? Byłam pewna, że powinnam mieć jeszcze jedno. Znowu źle policzyłam. Westchnęłam głęboko. Musiałam pójść do sklepu, albo nici z płatków. Wzięłam jakąś reklamówkę, bo nie lubiłam ich kupować w sklepie, a miałam ich zapas w jednej szafce. Poszłam do wyjścia i wiedziałam, że Sunny idzie za mną.
- Nie ma mowy. Idę do sklepu. Zostań. – Oznajmiłam, a ona posłusznie poczłapała do pokoju, mogłam to wnioskować tylko słysząc jej kroki.
               Schodziłam po schodach od niechcenia. Czułam, że przez okna dostają się promienie słońca. Chociaż pogoda dopisywała. Na zewnątrz jednak uderzył we mnie silny wiatr. Niedobrze. Nie narzuciłam nic na sukienkę, więc wiedziałam, że będzie mi chłodno. Mimo to, nie zamierzałam się wracać. Nagle poczułam, jak na moich ramionach pojawia się jakiś sweterek sądząc po materiale.
- Wieje okropnie. Musisz o siebie dbać. – Usłyszałam ciepły głos starszej kobiety. Znałam ją stąd, że często coś do mnie mówiła jak wychodziłam z domu. Nie wiedziałam, czy była moją sąsiadką, czy po prostu siadała na pobliskiej ławce. Uśmiechnęłam się na jej miły gest. – Pewnie jeszcze tu będę, jak będziesz wracać, wtedy mi oddasz mój sweter.
- A pani nie jest zimno? – Zmartwiłam się.
- Spokojnie. Mam na sobie coś. Nie przejmuj się. – Nie wnikałam w to, że nie mogłam pojąć skąd więc wzięła ten sweter.
               Poszłam wreszcie do sklepu. Stwierdziłam, że im szybciej wrócę tym lepiej. Humor mi się zdecydowanie poprawił przez tę kobietę, więc szłam trochę pewniej. Wtedy jednak usłyszałam, jak za mną woła ktoś „Juniel!”. Oczywiście rozpoznałam głos. Minseok. Czy on czekał, aż będę wychodzić i czaił się w pobliżu? Bo takie czasem miałam wrażenie.         Zatrzymałam się, by nie być niegrzeczną, choć bałam się, że znowu będzie zamierzał się wprosić.
- Gdzie idziesz? – Powiedział już stojąc prawdopodobnie koło mnie, więc ruszyłam.
- Do sklepu. – Odpowiedziałam krótko i poczułam nagle pod stopami miękkość. Weszłam widocznie z tego wszystkiego na trawę, bo nie skupiłam się na drodze. Jak tak dalej pójdzie, to on dowie się wszystkiego.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał niespodziewanie. No tak, pewnie dziwnie wyszło to moje zboczenie z drogi. – Pójdę z tobą i dopilnuję, byś wróciła cała do domu. – Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałam co. Zrobiło mi się ciepło. To było miłe z jego strony… Tylko, że ja bałam się nadal, że za bardzo się mną interesował.
- Dam sobie radę. – Próbowałam jakoś się wymigać od tego, by nie szedł ze mną.
               Poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę i pisk opon, trąbienie. Przeraziłam się. Zupełnie jak wtedy. Wchodziłam zamyślona na jezdnię? Jak to możliwe, że nie wyczułam zejścia z chodnika?
- Jakoś tego nie widzę. Chyba się troszkę źle czujesz. – Słyszałam przejęcie w jego głosie i byłam załamana tym, że przeze mnie się martwił.
- Wszystko w porządku. Zamyśliłam się. – Chciałam odpowiedzieć wymijająco.
- Powiedz mi jedno. Czy ja ci przeszkadzam? – Wystrzelił z tym nagle. Mogłam odpowiedzieć tak i mieć spokój. Jednak nie chciałam chyba, by dał mi spokój... Podobało mi się to, że się zainteresował moją osobą. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. – Boisz się mnie?
- Nie. – Odpowiedziałam bez zastanowienia. – Ja po prostu… - Jestem ślepa. To powinnam powiedzieć. Nie potrafiłam.
- Proszę cię, nie uciekaj ode mnie. Nie zamierzam cię skrzywdzić. – Brzmiał bardzo szczerze. Wierzyłam mu, tylko ja się bałam go skrzywdzić. Musiałam w końcu się na coś zdecydować. Przeze mnie pewnie ten chłopak myślał, że coś robi nie tak.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć, jeżeli chcesz mnie bliżej poznać. Lecz ciężko mi to tak po prostu wyjawić. – Powiedziałam wreszcie coś prawdziwego, jednak on zamilkł. Pewnie nie do końca rozumiał o co mi chodzi.
- Rozumiem. – Dodał po chwili. – W takim razie będę cierpliwy. A teraz wybacz, ale nie puszczę twojej ręki, aż do sklepu, bo idziesz troszkę chwiejnie i niepewnie. Boję się, że zaraz możesz upaść. – Przez tą wypowiedź zorientowałam się, że trzymał moją rękę w zgięciu od czasu odciągnięcia mnie od jezdni. Ja nie miałam nic przeciwko. Ostatnio tak oddalałam się od ludzi, że taka bliskość była mi wręcz potrzebna.
               W dalszej drodze, oraz wracając rozmawialiśmy o zmieniającej się pogodzie, zwierzętach i ich psotach, oraz co lubimy jadać na obiady jako samotnie mieszkające osoby. To niby były takie codzienne tematy, a jednak brzmiały tak ciekawie kiedy z nim o nich rozmawiałam. Wiedziałam, że nie pozbędę się  tej znajomości i muszę zrobić krok w przód, więc odezwałam się do niego, jak staliśmy już pod moim blokiem.
- Może wpadniesz jutro do mnie na obiad?  Skoro nie lubimy gotować oboje dla jednej osoby, to może dla dwóch będzie lepiej? – Zasugerowałam. Skoro on wyszedł ostatnio z inicjatywą spotkania, mógł tego nie ponowić po moim odrzuceniu, więc była moja kolej na zaproszenie.
- Oczywiście, że skorzystam. Akurat jutro sobota, to będę mógł być około piętnastej. Co ty na to? – Mówił to z wielkim entuzjazmem, co i mnie ucieszyło.
- Pasuje mi. Postaram się wszystko przygotować na tą godzinę. – Odpowiedziałam najmilej jak potrafiłam, ale starając się powstrzymać ekscytację.
               Kiedy się pożegnaliśmy zdjęłam sweterek z ramion i stałam chwilkę, czekając aż miła pani go odbierze, co oczywiście uczyniła. Pewnie jak się domyślałam, już dawno przejrzała mnie i wiedziała, że nie widzę.
- Przystojniaczek. – Oznajmiła nagle zaskakując mnie. Widziała go? To była moja szansa.
- Tak pani sądzi? – Zagadałam. – Jak wygląda? – Ciekawość mnie zżerała.
- Ma pojedynczą powiekę, ale dość duże oczka. Świeciły się wręcz jak na ciebie patrzył. Szeroko i szczerze się uśmiechał do ciebie. Ogólnie to jego twarz wygląda troszkę kobieco, bo jest delikatna, a także taka pulchna. Jego policzki, aż się proszą do chwycenia ich. Od razu też widać, że chłopak jest dobrze zbudowany mimo niskiego wzrostu.
               Byłam w szoku, że ta kobieta wyłapała tyle detali i cieszyłam się niezmiernie, że mi go opisała. Mogłam chociaż w pewnym stopniu sobie go wyobrazić. Miło też było poznać jej opinię, dzięki której byłam pewna swego. Nie mogłam zaprzepaścić tej znajomości. To był bardzo kochany człowiek. Zasłużył na poznanie prawdy. Postanowiłam mu ją powiedzieć następnego dnia podczas obiadu.
*Jongin*
               Byłem strasznie zmęczony. Siedziałem w salonie dormu i przełączałem kanały w telewizji. Obok na fotelu siedział Kyungsoo, ale on czytał jakąś mangę. Dlatego siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałem się nad tym co narobiłem dnia wcześniejszego. Teoretycznie zadeklarowałem się, że będę się starał o Jiwon. Nie miałem pojęcia co mi odbiło. Chciałem pokazać, że znam się lepiej na podrywie od tamtego faceta? Nie to nie było to.
               Już na sesji coś sprawiało, że ta dziewczyna przyciągnęła mój wzrok. Chciałem stać przy niej, rozmawiać z nią, a później uzyskać z nią jakiś kontakt. Stąd chciałem spotkać się z nią wieczorem. I do czego to doprowadziło? Oszalałem. To było pewne. Albo ona źle na mnie działała. Ta znajomość bardzo szybko się rozwinęła w ciągu jednego dnia. Byłem przerażony całą sytuacją.
- Coś cię trapi. – Rzekł mój towarzysz. Jak on mnie dobrze znał.
- Możliwe… - Nie chciałem chyba mu się z tego na razie zwierzać. Sam nie potrafiłem zrozumieć siebie, więc ciężko byłoby wyjaśnić mu, jakie mam zamiary względem tej dziewczyny.
- Słucham cię uważnie, więc opowiadaj. – Zachęcał mnie Soo, a ja nie wiedziałem, jak się wymigać.
- Na razie nie mam co. – Stwierdziłem. Choć na pewno pocałunek nie był niczym, to było coś… Pragnąłem go nawet szybko powtórzyć.
               Musiałem się otrząsnąć. Ledwo ją znałem. Co ja o niej wiedziałem? Miała ciekawy charakterek, ładnie tańczyła, była piękna… Dobra, trochę już się na niej poznałem. Na dodatek dało się z niej czytać jak z książki, więc nie było z tym problemu. Postanowiłem, że będę jak najczęściej ją widywać w wolnym czasie, to poznam ją na tyle dobrze, by przekonać się, czy moje pierwsze wrażenie nie było mylne. Jeśli nie… Można powiedzieć, że zauroczyłem się od pierwszego wejrzenia.
               Na szczęście zażyczyłem sobie jej numeru. Od razu do niej napisałem, by spytać, co robiła wieczorem. Odpowiedziała mi szybko, że jest zajęta, ale ma czas następnego dnia po pracy. Idealnie. W soboty kończyłem treningi wcześniej, a przez to, że musiałem się trochę jeszcze oszczędzać, to w ogóle miałem skrócony go. Wychodziłem wcześniej od innych, więc uznałem, że nawet nikt nie przyłapie mnie na wyjściu. Dobrze się złożyło. Tego wieczoru mógłbym narazić się na tysiące pytań ze strony Kyungsoo. On zawsze wiedział najwięcej o mnie, bo był dociekliwy jako mój współlokator.
*Jongdae*
               Jak ja nie lubiłem jak ktoś mnie ignorował. Dzień wcześniej Chayeon oznajmiła, że kończy pracę około godziny piętnastej, więc o takowej napisałem jej wiadomość tekstową. Zwykłe zapytanie, jak się ma. Niestety o szesnastej zniecierpliwiłem się trochę i napisałem czy wszystko gra, że nie odpisuje. Nadal nie uzyskałem odpowiedzi, a była już osiemnasta i właśnie skończyliśmy trening. Miałem dość tego. Wiedziałem, że coś musiało być u niej nie tak. Pewnie znowu gdzieś płakała w kącie, a ja nie chciałem na to pozwolić.
               Wcisnąłem przy jej imieniu zieloną słuchawkę i przyłożyłem dzwoniące urządzenie do ucha. Czekałem kilka sygnałów i usłyszałem tylko sekretarkę "Twoja rozmowa została odrzucona". Co proszę? Odrzucała mnie? Mnie? Miałem ochotę wybuchnąć, lecz uznałem, że skuteczniejsze byłoby dzwonienie do niej, aż odbierze, więc ponowiłem wcześniejszą czynność. Tym razem po pierwszym sygnale się rozłączyła. Cwaniara. Nie zamierzałem się łatwo poddać i eureka. Odebrała trzecie połączenie, ale odpowiedziało mi tylko pociąganie nosem. Miałem więc pewność. Płakała.
- O nie, pomyliłam przyciski. - Oznajmiła jakby nie wiedząc, że to słyszę.
- Ani mi się waż rozłączać bekso. - Zaprotestowałem i na szczęście chyba to poskutkowało. - Czemu płaczesz? Tak bardzo chciałabyś mnie zobaczyć? - Zażartowałem, by rozładować od razu atmosferę. Nie musiałem znać powodu, bo nie byliśmy tak blisko, ale miałem obowiązek ją pocieszyć. Co tam, że sam sobie go wymyśliłem.
               Znowu dopiąłem swego, bo lekko zachichotała i pociągała jeszcze trochę nosem, jednak wpadłem na coś szalonego, za co pewnie mi się oberwie w najbliższym czasie.
- Gdzie mieszkasz? W sensie nie chodzi mi o dokładny adres, tylko w jakiej okolicy. - Szybko wystrzeliłem z tym i chwilę czekałem, aż cisza zostanie przerwana. Cały czas obawiałem się, że naciśnie ona na czerwoną słuchawkę.
- Zaraz koło parku Cheongdam. - Odpowiedziała bez problemu, lecz wyczułem zdziwienie w jej głosie.
- To bardzo bliziutko wytwórni, a tak się składa, że jeszcze pod nią stoję. Podaj mi jakiś punkt, pod który będzie najlepiej podjechać taksówką. - Miałem nadzieję, że nie odmówi mi, bo to wiązałoby się w porażką mojego planu. Zawsze mogłem tam pojechać i jej szukać, ale okolica nie była taka mała.
- To może niech stanie przy Family Mart*. To jeden z tych sklepów całodobowych, a ja tam podbiegnę. - Oznajmiła to bardzo ochoczo, przez co mogłem zrozumieć, iż spodobał jej się mój pomysł.
- Cieszę się, że nie protestujesz. - Zaśmiałem się. - O jedzie jakaś taksówka, więc się rozłączam i widzimy się za chwilę.
               Oczywiście postanowiłem poinformować chłopaków o mojej ucieczce dopiero, jak wsiądę w taksówkę, by nikomu nie przyszło do głowy zaniechać moją próbę dostania się do tej dziewczyny. Pragnąłem ją pocieszyć koniecznie i osobiście, nikt nie mógł mi tego zabronić. Gorzej, jak menadżer, czy ktokolwiek inny z wytwórni przyłapałby mnie. Nie mógłbym się wywinąć. Cieszyłem się ogromnie, kiedy siedziałem w złapanym pojeździe i już nikt nie mógł mnie powstrzymać.


*Family Mart - ten sklep naprawdę znajduje się w tej dzielnicy, bo przestudiowałam Google Maps, by wszystko się zgadzało.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz