niedziela, 25 czerwca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 7

Tadam! Jestem ciekawa waszej reakcji na ten rozdział. Ostatnio nie pochwalaliście zachowania Kangjoona, zobaczymy, co powiecie tym razem. :D Kocham wasze komentarze.

Rok pełen zmian 2

Rozdział 7

Sieprień

        W pracy, jak zwykle ostatnimi czasy, byłam rozkojarzona. Otóż tym razem myślałam, jak porozmawiać mam z Kangjoonem o tej wycieczce. Może dałoby się ją jakoś skrócić, by pojechać potem na plażę z Jisoo i Chanmi. On widział, że coś mnie nurtuje.
- Rozmawiałaś z Jisoo? - Zapytał od razu.
- Owszem. I tak wiedział, że jesteśmy razem. - Oznajmiłam spokojnie. - Twierdził, że po moim zachowaniu wszystko wyczytał.
- Widzisz? Nie było się czym przejmować. - Dodał z uśmiechem na ustach.
- Wiem też, dlaczego nie kazałeś nic mu mówić. - Szybko jeszcze wtrąciłam. - Teraz więcej rozumiem.
- Cieszę się. Myślałem, że nie pamiętał tego, jak mi to powiedział. Teraz możemy cieszyć się zbliżającą się naszą wycieczką.

Właśnie o niej musimy pogadać. Czemu ja jeszcze muszę mieć czasem problem z wyrażaniem myśli?

- Muszę iść coś pokserować na zaplecze. - Mogłam sobie pogratulować. Znowu uciekłam przed ciężkim tematem. Byłam w tym zbyt dobra.
- Idę z tobą.
        Niepewnie mu przytaknęłam, poszłam do ciasnego pokoiku i zaczęłam bawić się przyciskami w ogromnej maszynie. Kangjoon wchodząc tam ze mną zamknął za sobą drzwi. Zrobiło mi się gorąco i nie wiedziałam, czy przez moją krępację sytuacją, czy  może była to wina tego pomieszczenia.
- Chcę ci coś powiedzieć. Spójrz na  mnie na chwilę. - Zasugerował stając blisko mnie, zdecydowanie za blisko.
        Kiedy spojrzałam w głębie jego oczu, prawie się rozpłynęłam. Kochałam ten wzrok. Pełen miłości, troski, wsparcia i jeszcze innych pozytywnych uczuć. Miałam ochotę się wtulić w jego tors, bo kiedy tak na mnie patrzył nie umiałam się nawet odezwać. Stałam zahipnotyzowana nim.
- Kocham cię Ha Ganeul. - Moje serce zabiło szybciej. - Wiesz dobrze o tym, jak wiele dla mnie znaczysz. Chcę dlatego spędzić z tobą te wakacje i innymi drogimi i bliskimi memu sercu osobami, moimi rodzicami. Jesteście dla mnie najważniejsi.
        Nie mogłam mu przerwać. Ta wypowiedź była szczera i przepełniona ciepłem. Mój mózg mówił: "Powiedz mu o twoim dylemacie". A serce się poddało nie chcąc go rozczarować. Tak zależało mu na tym wyjeździe. Byłabym okrutna każąc wszystko zmieniać, a on byłby gotowy się poświęcić, jeśli tylko bym poprosiła. Zawsze traktował moje słowa jako święte. Nawet jak nie były kierowane dla niego. Jak to nieszczęsne postanowienie o nie posiadaniu chłopaka do zakończenia nauki, które wymyśliłam na poczekaniu. Był cudownym chłopakiem. Wiedziałam, że przy nim już zawsze będę szczęśliwa. Musiałam tylko jeszcze popracować nad sobą, by on także nie żałował swojej decyzji nigdy. Tak więc postanowiłam poświęcić okazję do odwdzięczenia się Jisoo i skupić się na mojej relacji z Kangjoonem. Nadal czekała mnie ciężka rozmowa.
        Jak tak rozmyślałam, cały czas byłam wpatrzona w Kangjoona. On czekał. W końcu wyznał mi coś takiego, a ja sobie stałam i milczałam. Szybko odchrząknęłam.
- Ja ciebie też kocham i jesteś dla mnie bardzo ważny. Dzięki tobie chcę się zmienić na lepsze i wiem co to szczęście. - Powiedziałam to całkowicie szczerze.
        Wtedy on uśmiechnął się. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i złożył na mych ustach delikatny pocałunek. Nie przejęliśmy się, że w każdej chwili może ktoś nam wtargnąć do środka i nas nakryć. Ta chwila była magiczna i tego wtedy pragnęłam.

***

        Do rozmowy z Jisoo przymierzałam się tydzień. Nie było ku temu dobrej okazji. Często też gdzieś znikał. Pracował po godzinach. Trochę mnie to martwiło, ale nie wiedziałam, co mogłam w tej sytuacji zrobić. Widziałam, że nie tylko ja się nim przejęłam. Często Chanmi podążała za nim przejętym wzrokiem. Wcześniej wydawało mi się, że się do siebie zbliżyli, ale od pewnego czasu Jisoo był nieobecny i ją ignorował kompletnie. Miałam nadzieję, że nie przeze mnie. Przecież wiedział, że jestem z Kangjoonem. Dlaczego więc mógłby źle zareagować, jak to potwierdziłam?
        Udało mi się wreszcie złapać Jisoo w domu. Wróciłam z pracy, a on oglądał film w salonie. Dosiadłam się do niego, a ten nawet nie drgnął. Patrzył się tępo w ekran. Odchrząknęłam cicho i nadal nic.
- Jisoo? - Zagadałam szeptem. - Mogę z tobą porozmawiać?
        Kiwnął jakby na zgodę, ale nadal na mnie nie patrzył.
- Chodzi mi o wycieczkę. - Na te słowa już, jakby się ożywił. Ja za to posmutniałam momentalnie.
        Uzyskałam jego kontakt wzrokowy i tego pożałowałam. Wiedziałam, że ciężej będzie mi to wszystko wyjaśnić w takiej sytuacji.
- Ja i Kangjoon... Zanim zdążyłam z nim o tym pogadać, on już wykupił mi, jemu i jego rodzicom wyprawę w góry. Chciałam to jakoś pozmieniać. Nie mogę jednak. On na jedno moje słowo wszystko odwoła, a ja nie chcę tego, bo koszty się mu nie zwrócą wszystkie, a rodzice...
- Czemu się tak przejmujesz? - Przerwał mi. - Tak trudno powiedzieć ci, że nie pojedziecie? Ganeul... Ja tylko wyskoczyłem z propozycją. Zawsze można zrobić to w jakiś wolny weekend. Pojechać na trochę. A skoro on już zaplanował wszystko wcześniej i pewnie chciał cię zaskoczyć, to nie ma co tego zmieniać. - Znowu wyszło na to, że ja wyolbrzymiałam i bałam się na zapas. - Na drugi raz po prostu do mnie przyjdź i mi to powiedz, a nie głowisz się i stresujesz niepotrzebnie.
        Poczułam znowu ulgę. Miałam też ochotę się rozpłakać. Chciałam go przytulić, podziękować za zrozumienie, ale wiedziałam, że nie powinnam, więc się powstrzymałam. Wymusiłam tylko uśmiech.
- Przepraszam. A z tobą wszystko w porządku? - Dodałam przypominając sobie co się ostatnio z nim działo.
- W najlepszym. - Coś czułam, że nie był ze mną szczery.
- Mam taką nadzieję, bo nie wyglądasz za dobrze ostatnio. - Powiedziałam to pod nosem, tak że z ledwością to usłyszał i zrozumiał.
- Nie przejmuj się mną. Lepiej planuj już co musisz wziąć na te wakacje z Kangjoonem. Potem będziesz wszystko na ostatnią chwilę przygotowywać.
        Niby cieszyłam się, że rozmowa potoczyła się tak, a nie inaczej. A z drugiej strony trapiła mnie jego postawa. Zero uśmiechu. Głos brzmiał monotonnie. To nie był Jisoo, którego znałam.

***

        Przez następne dni obserwowałam Jisoo zmartwiona. Widać było po nim, że wcale nie było z nim dobrze. Pytałam go czasem jak się czuje, by być pewną, czy się nie przeziębił, albo nie miał jakiś innych problemów. A on zawsze odpowiadał, że wszystko u niego w porządku. Do tego uśmiechał się strasznie sztucznie. Nie wiedziałam już jak z niego coś wyciągnąć. Aż do pewnego felernego wieczoru...
        Stałam sobie w kuchni zalewając zupkę instant wrzątkiem. Byłam sama w mieszkaniu, bo każdy gdzieś się wybierał. Był już wieczór. Usłyszałam otwieranie drzwi, więc wyjrzałam z kuchni, by sprawdzić, kto wrócił. Był to Jisoo i to w nie za dobrym stanie. Chwiejnym krokiem wszedł do środka. Podbiegłam do niego pospiesznie nie zważając na nic innego. Uśmiechnął się na mój widok i stanął tuż przede mną. Poczułam od niego woń alkoholu.

Zaczynam powoli myśleć, że mieszkam z jakimś menelem. Pije tylko i pije.

- Co się stało? - Zapytałam niepewnie.
- Nic. - Wyszeptał. - Albo może i coś... - Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem. Nie lubiłam, kiedy ktoś się ze mną tak bawił. Mógłby powiedzieć to jasno i klarownie co było nie tak. - Jest jedna sprawa. Ty. - Wskazał przy tym na mnie palcem.
        Zamurowało mnie. Nadal myślał o mnie? Co ja mu zrobiłam? Bałam się, że za niedługo to moje sumienie nie zniesie patrzenia na niego.
- Czemu? - Taka forma pytania była bez sensu.
- Martwisz się o mnie, interesujesz się mną. Nie mogę przez to nic zrobić. Wolałbym byś skupiła się tylko na Kangjoonie. Wtedy może będzie łatwiej się pozbyć tych uczuć. Ale ty jesteś dla mnie za dobra.
        Poczułam się bardzo dziwnie po tych jego słowach. Jak miałam się nim nie przejąć? Skoro jego stan był moją winą, to oczywistym było, że przejmowałam się nim. Na dodatek był dla mnie przyjacielem. A przyjaciele chyba myślą o sobie.
- Jeszcze patrzysz tak na mnie teraz. - Jego dłoń pojawiła się na moim policzku. - Mam wtedy ochotę zapomnieć o wszystkim i nadal o ciebie walczyć, choć przegrałem dawno temu.
        Dlaczego tak ciężko było mi pojąć jego zachowanie? Szczególnie to co zrobił później. Przysunął się bliżej mnie, choć prawie stracił przy tym równowagę. Na szczęście udało mu się stanąć w miarę stabilnie. Przenosząc dłoń z mojego lica na tył głowy, wywołał u mnie dreszcze. Wiedziałam, że powinnam była go zatrzymać, lecz nie zdążyłam zareagować, kiedy gwałtownie wpił się w moje usta. Wymusił na mnie pocałunek. Byłam na niego wściekła. Nie powinien był tego robić. Na dodatek miał w sobie tyle siły, że odepchnięcie go mi nie wychodziło. Dopiero jak skończył robić co chciał, mogłam odetchnąć.
- Idioto! - Krzyknęłam na niego pierwszy raz odkąd go poznałam. - Czy ty myślisz, że to coś da? Dobrze wiesz, że mi także ciężko w tej sytuacji. Chciałbyś bym była szczęśliwa. Nie potrafię się cieszyć niczym, bo widzę co chwilę, że źle z tobą. Nie rozumiem, dlaczego mi dane jest być z osobą, którą kochasz i przez to musisz cierpieć. Czemu nie spodobała ci się jedna z tych dziewczyn, które za tobą latały? Byłoby o wiele łatwiej. Los sobie z nas kpi, czy coś? - Mówiłam od rzeczy i to co mi przyniosła ślina na język. Musiałam tak zrobić, bo wszystko to ciążyło we mnie.
- Właśnie. One za mną biegały. A ty nie prosiłaś o uwagę. Wręcz przeciwnie. Byłaś zawsze w cieniu innych. Kiedy wpadłem na ciebie na stołówce, uświadomiłem sobie, że poznanie ciebie może być ciekawe. Nie prosiłaś o uwagę, a ja zapragnąłem ją na tobie skupić. Potem wszystko potoczyło się tak szybko... I tak prędko jak cię pokochałem, tak prędko straciłem. Gdybym od początku zauważył, że Kangjoon i ty pasujecie do siebie lepiej... Może udałoby mi się w porę odwrócić i zostawić was sobie, ale ja byłem ślepy i pewien siebie. Myślałem, że wiem, jak na ciebie zadziałać, że będziesz tylko moja. Potem stałem się zdesperowany. Nadal jestem. Pomogłem wam się zejść, a oczekuję cudu, który nigdy nie będzie miał miejsca. Przepraszam za wszystko. Lepiej będzie jak się wyniosę stąd.
        Miał już zamiar mnie wyminąć, lecz go zatrzymałam chwytając za rękę mniej więcej na wysokości łokcia.
- To ja przepraszam. Poczekaj. Może będzie ci lepiej, jak teraz wyjadę na dwa tygodnie we wrześniu z Kangjoonem. Łatwiej będzie ci o mnie zapomnieć jak mnie tu nie będzie. - Próbowałam go tym pocieszyć, ale także musiałam uważać, by nie zrozumiał mnie źle. Mimo wszystko był dla mnie ważny, choć trochę mniej niż Kangjoon. Nie chciałam go całkowicie stracić. Pragnęłam się nadal z nim przyjaźnić. Nie zniosłabym także niewiedzy, czy już z nim lepiej. Codziennie zastanawiałabym się jak się czuje i obwiniała.

Jesteśmy przyjaciółmi i nimi zostańmy już na zawsze. Dobrze?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz