czwartek, 8 czerwca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 5

Trafiłam w końcu w odpowiedni miesiąc. :D Jakoś lubię ten miesiąc. Może dlatego, że zaczyna się okres urlopowy. I mam sama urlop w tym miesiącu, więc pewnie dlatego haha :D
Miłego czytania i liczę na wasze komentarze. :)

Rok pełen zmian 2
Rozdział 5

Czerwiec


        Zabawne było to, że wyszłam w maju z mieszkania, a wróciłam w czerwcu. Weszłam bowiem do niego po północy. Po palącym się w kuchni świetle wiedziałam, że ktoś nie spał. Nie miałam pojęcia, czy chciałam widzieć się z Jisoo, a miałam przeczucie, że to on właśnie tam był. Stwierdziłam jednak, że mógł na mnie czekać, by porozmawiać. Albo się martwił kiedy wrócę. Podeszłam więc ostatecznie do oświetlonego pomieszczenia.
        Widok jaki tam zastałam nie zadowolił mnie. Na stole stało kilka puszek po piwie i pusta butelka wina. A na dodatek zero śladu po kimkolwiek. Byłam mimo to pewna, że to on pił w tym miejscu. Znowu. To wszystko było moją winą. Raniłam go zawsze.

Ja nie powinnam była pojawiać się w twoim życiu.

        Miałam już sobie usiąść przy blacie stołu, kiedy usłyszałam kroki w moją stronę. Było to bardziej szuranie po ziemi, jakby nogi tej osoby były za ciężkie. Kiedy ten ktoś był już tuż za mną, poczułam, jak jego ręce mnie obejmują w talii. Zadrżałam, bo ten gest bardzo mnie speszył, chociaż ostatnimi dniami robił to często. Jisoo, bo oczywiście był to on, oparł głowę na moim ramieniu. Poczułam wtedy cały alkohol, ale nie chciałam tego komentować. Ja w końcu do tego doprowadziłam.
- Ganeul. To znowu koniec, prawda? Po raz drugi odrzucisz mnie. – Oznajmił to strasznie smutnym głosem, przez co miałam ochotę się rozpłakać, lecz udawałam twardą.
- Przepraszam. – Wyszeptałam prawie niesłyszalnie.
- Yah! – Oburzył się, odrywając ode mnie i obracając w swoją stronę, co mnie przeraziło, bo spojrzał mi w oczy przez to. – Nie potrzebuję twoich przeprosin. Zresztą ty nie do końca zrobiłaś coś złego. Po prostu powiedz mi to prosto w twarz. Powiedz, że nie pokochasz mnie nigdy. Tak bym już więcej nie zbliżał się do ciebie. Bym pamiętał.
        Przez moment miałam ochotę uciec. Powiedzieć, że jestem śpiąca i nie mam siły na to wszystko. Nie mogłam. Spojrzałam na jego załzawione oczy. Odwróciłam się na chwilę w bok i kątem oka ujrzałam te wszystkie puszki i pustą butelkę i pomyślałam, ile ja wyrządziłam krzywdy swoim zbyt długim zwlekaniem ze wszystkim. Faktycznie, czasem trzeba było coś przemyśleć, tylko, że ja zbyt długo myślałam i w efekcie nic nie robiłam, co powinnam była. Pora było raz na zawsze się zmobilizować i wszystko sobie powiedzieć szczerze. Udało mi się wyznać co czułam Kangjoonowi, to musiałam wreszcie określić się w mojej relacji z Jisoo.  Z powrotem wróciłam do niego wzrokiem.
- Masz rację. Nic nigdy między nami się nie utworzy co będzie można zwać odwzajemnioną miłością. Jest między nami pożądanie, przyjaźń, jednak tego jednego brakuje. Z czasem mogłoby się zrodzić przywiązanie. Nic więcej. Nadal nie byłoby to to samo. Przykro mi to mówić, bo wiem, że wiele ci zawdzięczam. Niestety nic na to nie poradzę.
        Puścił mnie. Stał jeszcze przez chwilę wpatrując się we mnie. Po chwili spojrzał w bok, a w jego oczach gromadziły się łzy. Chciałam dotknąć jego twarzy, by je zetrzeć. Bolał mnie ten widok. On jednak strącił moją rękę.
- Nie rób tego, kiedy musimy się rozdzielić. Nie wiem, czy powinienem tu nadal mieszkać. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Mimo to… Pragnę tu jeszcze zostać. Nie jestem gotów całkowicie odejść. – Powiedział to z takim smutkiem. Miałam ochotę odebrać od niego cały ten ból, który mu sprawiałam.
- Zostań więc. Póki potrzebujesz, możesz tu mieszkać. Jako mój przyjaciel i współlokator. – Wymusiłam dla niego pokrzepiający uśmiech, by wiedział, że miałam dobre intencje. Ja też nie chciałam go żegnać. Wolałam tego nie mówić na głos. – A teraz idźmy spać. Musisz wytrzeźwieć. – Oznajmiłam nagle.
        Zaczął pospiesznie wycierać oczy. Były już zaczerwienione. Pewnie od przemęczenia, alkoholu i tego płaczu na dodatek. Niszczyłam go. Tak być nie powinno.

Czy powinnam być w takiej sytuacji z Kangjoonem? Co jak go też skrzywdzę?

***

        Praca była ciężka ostatnimi dni. Niestety nie potrafiłam znowu się skupić. Kangjoon również chodził jakiś rozkojarzony i zdystansowany. Nie wiedziałam jak to odebrać. Martwiło mnie to i zasmucało. Akceptowałam to jednak, bo nie miałam innego wyjścia. Najgorzej zaczęło się dopiero dziać.
- Ganeul. – Podbiegła do mnie Sora, jedna z pracownic i dosiadła się. – Ten Jisoo, twój facet. Jak tyś go wyrwała? – Zapytała prosto z mostu, w końcu taka była i to mnie w niej przerażało, a po części jej tego zazdrościłam.
- Poznałam jego i Kangjoona na studiach, ale już nie jestem z Jisoo. – Powiedziałam to bardzo poważnie.
- Jak to tak? Gdy weszliście do klubu, byliście przeuroczy! – Krzyczała to tak radośnie, że nie wiedziałam, czy rzeczywiście tak myślała, czy cieszyła się, że nie jesteśmy razem.
- Nie pasowaliśmy do siebie. To wszystko były mylne pozory. – Nie wiedziałam czemu jej się tłumaczyłam.
- Chyba rozumiem, co masz na myśli. Mogłabyś dać mi jego numer? Może go pocieszę? – Bezczelnie przeszła do sedna. Ciekawe co zamierzała zrobić, jakbym nadal z nim była. Czekała na taką okazję?
- Nie wiem, czy mogę to zrobić. Zapytam go na przerwie. – Zasugerowałam grzecznie.
- Weź przestań. Chciałabym napisać do niego w sekretny sposób. Tak by nie wiedział, że planowałam cokolwiek. – Wyszeptała.

Jeszcze jedno zdanie i oskarżę cię o zatruwanie powietrza wokół mnie, czy coś tam innego. W każdym razie oskarżę!

        Jak mogła być tak bezczelna? Co jeśli cierpiałabym po rozstaniu? Czułam, że moje nerwy zaraz puszczą. Bałam się wybuchnąć w pracy. Na szczęście za jej plecami stanął Kangjoon.
- To moje miejsce. – Oznajmił bardzo grzecznie i niepewnie.
- Oh przepraszam już lecę. – Mówiąc to podniosła się pospiesznie. – A ciebie proszę o przemyślenie sprawy. – Zwróciła się jeszcze do mnie na odchodnym.
        Ja chwyciłam do ręki telefon i wybrałam odpowiedni kontakt w nim, by napisać wiadomość tekstową. Miałam jej dość, jednak nie mogłam zabronić jej poznać Jisoo.
- Co robisz? – Zapytał Kangjoon patrząc mi przez ramię na ekran.
- Piszę do Jisoo, jak widzisz. – Odpowiedziałam oschle, czego oczywiście nie przemyślałam. Kangjoon momentalnie się ode mnie lekko odsunął.
        Westchnęłam głęboko. Nie chciałam tego. Po prostu troszkę irytowało mnie jego zachowanie. Był taki, jak nie on. I to akurat po tym, jak wiedział co ja czułam. Bolało mnie to. Dla niego byłam w stanie się przełamać i zmienić. A on nagle przystopował. Powiedział, że nie będziemy po prostu nagle razem, ale miałam nadzieję, że nie zmieni się znowu względem mnie. Ocknęłam się na dźwięk wiadomości.

Od Jisoo: Nie dawaj jej mojego numeru.

        Cieszyłam się z tej odpowiedzi. Oznaczało to, że dobrze pomyślałam, iż on nie lubił takich dziewczyn, które same narzucają się chłopakom. Zadowoliło mnie to. Choć z drugiej strony… Może lepiej byłoby jakby sobie kogoś znalazł? Nie musiałabym się martwić o to, że przez moje odrzucenie sobie nie radzi.
        Poczochrałam nerwowo swoje włosy. Nie wiedziałam, jak zagadać do Kangjoona. Zapytać go, co z nim nie tak. Nie chciałam się z nim pokłócić, zranić go. Chciałam tylko, by wszystko między nami było jasne. Martwiło mnie to. Ja się postarałam ogarnąć i wyznać wszystko, a tu on się odsuwał ode mnie. Nie mogłam tak tego zostawić. Jednak zauważyłam, że nagle wyparował. Nigdzie go nie widziałam, więc podeszłam do Chanmi.
- Gdzie się podział Kangjoon? – Wystrzeliłam od razu do niej. Może trochę za gwałtownie, bo podskoczyła z przerażenia.
- Yah! Chcesz mnie o zawał przyprawić? Siostra jego miała dziś urodziny, czy coś i poszedł wcześniej do domu. – Czemu ona o tym wiedziała, a ja nie? Rozmawiał z nią?
        Czułam się jakaś pominięta. Chanmi także ostatnio zdecydowanie mniej ze mną rozmawiała. Coś było na rzeczy. Widocznie znowu się zaczęło. Przestawałam obchodzić kogokolwiek. To była pewnie kara za to jak potraktowałam Jisoo. Miałam ochotę schować się w kącie i płakać.

***

        Tego dnia nie było w pracy Kangjoona. Od kilku dni go w niej nie było. Zaczęłam się martwić i irytować. Nikt tym razem nic nie wiedział. Pozostawało mi albo czekać, albo samej spróbować się dowiedzieć. Jednak długo nie musiałam nad tym rozmyślać, bo wychodząc z biura zobaczyłam stojącą pod nim Jayoung. Szybko do niej podeszłam szeroko się uśmiechając, a ona obdarowała mnie bardzo zimnym spojrzeniem.
- Ile jeszcze się nim będziesz bawić?! – Wydarła się na mnie, a ja nie miałam pojęcia o co jej chodziło.
- Przepraszam, jednak nie wiem o czym mówisz. – Powiedziałam to delikatnie.
- O Kangjoonie i tobie. Dlaczego wyznajesz mu uczucia i dalej jesteś ze swoim chłopakiem? – Była taka oburzona, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Jak to jestem? Kto tak powiedział? – Byłam w szoku, lecz wszystko stawało się jasne, jedynie pozostawała myśl. Czemu uważał, że z nim jestem?
- Kangjoon. Widział was kilka dni po tym razem pod twoim domem. Wyglądaliście nadal jak para. Piszesz z nim w kółko. Tak mi to opowiadał. – Mówiła już łagodniej, bo chyba zaczynała rozumieć, że nie jest do końca, jak ona myśli.
- Nic go nie nauczyło wcześniejsze nieporozumienie? Powinien był spytać. Nie jestem z Jisoo od dnia imprezy. Mieszka nadal ze mną i Chanmi jako nasz współlokator i przyjaciel. To wszystko. Nie wiem skąd Kangjoon wywnioskował, że wyglądaliśmy jakbyśmy byli razem. I nie piszę z nim całymi dniami, czy coś. Akurat ostatnio dziewczyna chciała jego numer i o to pytałam go w smsie, kiedy Kangjoon to zauważył.
        Zapadła cisza. Ja uśmiechnęłam się w duchu. Ulżyło mi, że to było takie nieporozumienie. Ona pewnie czuła się dziwnie z tym, że na mnie naskoczyła. Musiałam ją uspokoić, że się nie gniewałam.
- Nie przejmuj się. Każdy może się pomylić. – Poklepałam ją po ramieniu, z czym może przesadziłam, bo nie byłyśmy chyba na tyle blisko.
- Tak wiem, tylko… On… Yah! Ja mu kiedyś przetrzepię skórę za to jak w siebie nie wierzy. Zawsze się wycofuje. Myśli, że mniej na coś zasługuje. On chciał złożyć rezygnację i odejść stąd, bo myślał, że męczysz się tym, iż przez niego musisz zerwać z Jisoo. Jak mogłam pomyśleć, że jego przypuszczenia są prawdziwe? Znam go niby dobrze, a jednak wciąż za mało. – Zaczęła kręcić głową na boki i miała łzy w oczach.
        Pewnie bardzo chciała pomóc swojemu bratu. W końcu on się nią zaopiekował w trudnych chwilach.
- Masz chwilę? – Zapytała niespodziewanie.

A co chcesz się teraz ty ze mną umówić? Głupi pomysł Ganeul. Co ja mam w głowie?

- Tak, a co? – Zapytałam niepewnie.
- Chodź do naszego mieszkania i pogadajcie.
        Przytaknęłam energicznie na ten pomysł. Bardzo teraz właśnie pragnęłam z nim stanąć oko w oko. Powiedzieć mu wszystko… Ja chciałam rozmawiać! Sukces. Coraz lepiej chyba ze mną było. Musiałam panu psychologowi podziękować. Może po prostu stałam się też dorosła? Albo to kwestia tego, że to był Kangjoon. Jedno było pewne. Teraz chciałam, by było już tylko lepiej.

***

        Otworzyła ich mieszkanie kluczem i weszłyśmy do środka. Kiedy zdejmowałam w przedpokoju buty, ona podeszła do schodów i krzyknęła w ich górę.
- Przyszłam! I masz gościa. Wpuszczę go do ciebie. – Oznajmiła, a ja już chciałam stanąć na tych stopniach, kiedy usłyszałam szybkie kroki z góry. Biegł i stanął na szczycie schodów wpatrzony we mnie.. Zaskoczony.
- Musimy porozmawiać. – Rzekłam ze stoickim spokojem.
        On na to przytaknął i wrócił się skąd przyszedł, a ja wspięłam się do góry, by podążyć za nim. Pokój miał zdecydowanie ciaśniejszy niż ten w którym mieszkał w domu swoich rodziców. Łóżko, biurko i szafa stały bardzo blisko siebie. On już siedział na tym pierwszym i czekał na mnie. Poklepał miejsce obok siebie. Był śmiertelnie poważany. Pewnie nawet nie domyślał się w jakim był błędzie. Zupełnie jak ja wcześniej. Usadowiłam się obok niego i specjalnie najbliżej jak potrafiłam. Zdziwił się i wyprostował momentalnie, kiedy zorientował się, że jestem zaraz obok niego.
- Słucham cię. – Powiedział przytłumionym głosem.
        Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Nie kontrolowałam tego.
- Jesteś głupi. Wiesz o tym? – Na to zdanie znowu dziwnie na mnie spojrzał.
- O czym mówisz?
- Nie jestem z Jisoo! – Krzyknęłam i po tym wybuchłam śmiechem. – Od imprezy z nim nie jestem i zastanawiałam się co ci jest. Dlaczego nie zapytałeś? Tylko snułeś sobie przypuszczenia raniąc siebie i mnie?

Udało mi się! Wydusiłam to z siebie.

        Chyba z tego wszystkiego nie miał co powiedzieć, bo po prostu zbliżył się do mojej twarzy swoją i złożył na mych ustach czuły pocałunek. Z czasem go pogłębił. Przeszła mnie fala najprzyjemniejszego uczucia w moim życiu. Dotknęłam dłońmi jego policzków. Tyle na to czekałam. Nasza tęsknota była strasznie wyczuwalna w tym geście. To było coś czego oboje pragnęliśmy, pożądaliśmy. Dlaczego musieliśmy tyle na to zwlekać? Przez moją głupotę, krępację i kilka nieporozumień.


Obiecuję ci, że cię już nie puszczę. Mam nadzieję, że ty mnie też.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz