wtorek, 6 czerwca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 2

Witam was. :D Mam nadzieję, że ten rozdział także przypadnie wam do gustu. ^^
Czekam na wasze opinie w komentarzach i życzę miłego dnia. :)

Diagnostyka serca
Rozdział 2



*Minseok*
            Postanowiłem udać się na zakupy, bo moja lodówka po odwiedzinach chłopaków świeciła pustkami. Wiedziałem, że tak się to skończy. Oni mieli żołądki bez dna. Niby zdążyłem się do tego przyzwyczaić i nie powinienem był narzekać. Mimo to jakoś marudne nastawienie miałem tego dnia. Może była to kwestia męczącego treningu. Albo pogody, którego dnia była dość deszczowa.
            Kiedy wyszedłem na powietrze, wziąłem głęboki wdech. Takie orzeźwienie przydało mi się. Na dodatek ujrzałem coś, a raczej kogoś, kto wywołał u mnie wielki uśmiech. Od razu ruszyłem w stronę poznanej ostatnio dziewczyny. Kucała przed Sunny, swoim labradorem i czochrała mu futerko. Widać było, że musiała kochać te zwierzę. Zawsze marzyłem, by mieć dużo psiaków. Jednak nie chciałbym ich zaniedbywać, dlatego nie było mi pisane żadnego przygarnąć.
            Stanąłem tuż za jej plecami. Nie byłem pewien, czy dobrze robiłem. Mogła uznać mnie za niegrzecznego i zakłócającego jej prywatność. Tylko co miałem poradzić na to, że ona tak bardzo mnie zaciekawiła? Byłem człowiekiem, który lubił poznawać bliżej to co zwracało jego uwagę od pierwszych chwil.
            Ona podniosła się i chyba chciała już odejść z trawnika na którym spędzała czas i na moje nieszczęście odwróciła się gwałtownie do tyłu i od razu we mnie weszła. Pewnie stałem zbyt blisko i nie zdążyła zorientować się, że stoję przed nią. Tym razem złapałem ją za łokcie, gdy tak na mnie wpadła. Poczułem, że sparaliżowało ją. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Jej ręce były takie delikatnie i dotykanie ich było czymś wyjątkowym. Bałem się, bo tak pusto wpatrywała się w mój tors. Chyba mnie nie rozpoznała.
- Ponowne spotkanie! I znowu na mnie wpadasz. – Zaśmiałem się, by rozluźnić atmosferę. Ku mojemu zaskoczeniu ona uniosła swoje kąciki ust delikatnie i odsunęła się, wyrywając swoje ręce z mojego uścisku. Szkoda, bo chciałem ją dłużej potrzymać. Oczywiście, nie żebym był zboczeńcem.
- Więc to ty… - Pewnie nie wiedziała, jak się do mnie zwrócić. W końcu nie przedstawiliśmy się sobie.
- Minseok. – Wystrzeliłem na co ona uniosła wreszcie twarz ku mojej.
- Ja jestem Juniel. Miło mi ciebie poznać. – Oznajmiła znowu patrząc na swoje stopy. Chyba się troszkę zawstydziła, co uznałem za urocze.
- Idziesz teraz do domu? – Zapytałem zastanawiając się, czy powinienem.
- Zamierzałam. – Przeciągnęła troszkę ostatnią sylabę.
- A może chwilkę się przejdziemy, porozmawiamy? – Rozszerzyła usta i jakby troszkę się wyłączyła, bo znowu patrzyła gdzieś w przestrzeń. Przejąłem się, iż byłem zbyt zuchwały. – Przepraszam. Nie chciałem się narzucać. – Dodałem pospiesznie, by jej nie zrazić i przygryzłem wargę niekontrolowanie z nerwów.
- Nie oto chodzi. – Wyjaśniła kręcą głową na boki. – Ja po prostu… Trochę się krępuje, bo jesteś kimś dla mnie obcym. Nie rozumiem też skąd chęć poznania mnie. – Widać było po niej zakłopotanie przy tej wypowiedzi.
- Pewnie muszę brzmieć troszkę dziwnie. Po prostu jak cię zobaczyłem za pierwszym razem, zapragnąłem cię poznać. Czasem tak mam… - Tym razem ja się zmieszałem, bo nie chciałem wyjść na jakiegoś dziwoląga. Zacząłem drapać się w tył głowy.
- Nie ma sprawy. Z chęcią kogoś poznam. Czasem czuję się samotna… - Westchnęła głęboko.
- Dlatego masz psa? – Zagadałem grzecznie.
- Powiedzmy. – Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
            Ruszyliśmy jedną z alejek wzdłuż której rosły małe drzewka. Okolica była naprawdę przepiękna. Wiedziałem, że nie będę żałować wyboru jej. Na dodatek ona… Coś mnie olśniło. Szliśmy koło siebie. Ona ani razu nie spytała, czemu ja się maskuję. Przecież mogłem wyglądać podejrzanie, a ona tak po prostu przystała na moją propozycję. Ja czasem zapominałem o mojej masce i kamuflażu. Jednak byłem świadom, że ludzi to bardzo zastanawiało… A ją nie?
- Co robisz na co dzień w życiu? – Zacząłem temat, który mógł mnie pogrążyć. Brawa dla mnie.
- Pracuję w centrali sieci komórkowych. – Oznajmiła jakby troszkę niechętnie.
- Dobrze tam płacą? – Nie wiedziałem, czy stosowne było o to pytać.
- Nie. Beznadziejnie. Niestety ciężko mi znaleźć lepszą pracę. – Mówiła to jakby smutno. Miałem już ochotę objąć ją i powiedzieć, że wszystko w porządku, lecz nie wypadało.
- Rozumiem. W takim razie nieciekawie. – Podsumowałem.
- A ty? Gdzie pracujesz? – Zatkało mnie lekko. Jak mogłem się domyślić po prostu zapytała o to samo.
- Branża muzyczna. – Postanowiłem na ogólnikową odpowiedź.
- To nawet nie pytam o zarobek. – Zaśmiała się, a ja także, tylko bardziej nerwowo.
            Na miłej rozmowie o niczym zleciał nam tak jeszcze jakiś czas spacerując. Na koniec odprowadziłem ją pod blok i grzecznie pożegnałem. Nadal nie dowiedziałem się o niej za wiele. Mimo to, potwierdziłem kilka moich podejrzeń. Była przemiła i urocza. Wzrosła także moja ciekawość nią. Nie mogło się więc skończyć na tym jednym spacerze. Musiałem znowu ją spotkać i następnym razem chciałem postawić na to, by dowiedzieć się jak najwięcej.
*Jongdae*
            Znowu zostałem wkręcony w zajęcie się Jonginem. Tym razem jednak mi to nie przeszkadzało. Cieszyłem się, że to ja miałem odebrać go ze szpitala. Nie wiedziałem sam czemu. Po drodze zatrzymałem się przy pobliskim sklepie. Uznałem, że trzeba komuś podziękować za opiekę nad naszym małym tancerzem. Założyłem maskę i okulary i ruszyłem do pomieszczenia pełnego wypchanych regałów. Od razu ruszyłem na słodkości i wziąłem pierwszą lepszą bombonierkę. Po chwili zawahałem się, bo zrozumiałem, że były w niej czekoladki z alkoholem. Uznałem je za niestosowne. Odłożyłem z powrotem i wiąłem takie słodkie i kolorowe, które były obok. Uśmiechnąłem się na ten wybór.
            Kiedy już jechałem do szpitala nuciłem sobie radośnie piosenki puszczane w radiu. Co mnie tak cieszyło? Może to, że Jongin dojdzie do siebie i będziemy mogli wrócić do naszego nawału pracy? Na pewno nie chodziło mi oto, a nie mogłem oszacować właściwego powodu.
            Zaparkowanie tego dnia przy szpitalu było ciężkim zadaniem. W końcu był to czas wypisów. Ale aż tyle osób wychodziło tego dnia ze szpitala czy coś? Nie rozumiałem jak to możliwe.
            Idąc już korytarzem nie zwracałem na nic uwagi, dopóki nie usłyszałem cichego szlochu wydobywającego się z pokoju pielęgniarek. Bałem się to zlekceważyć i głupio było mi tam zajrzeć i sprawdzić co się dzieje. Niestety drzwi były uchylone i przez szparę w nich zauważyłem kto płacze. To była ta stażystka Chayeon. Zmartwiłem się jakoś. Przestałem się wahać i wparowałem jej do środka, dobrze zamykając za sobą drzwi. Wolałem, by nikt nie podglądał tego. Ona usłyszała trzask i od razu odwróciła się w moja stronę. Była w strasznym stanie. Cała czerwona, we łzach i z roztrzepanymi włosami. Co musiało się jej stać? Tak bardzo zrozpaczona. Przeze mnie stała wpatrzona szeroko otwartymi oczami. Jakby zastygła w miejscu. Ja nie wiedziałem do końca co powinienem był zrobić. Nie znałem w końcu jej kompletnie. Nie mogłem zapytać się co się stało, bo było to niegrzeczne. Pragnąłem ją przytulić i pozwolić się wypłakać. Ale to też wydawało mi się zbyt odważnym krokiem.
- Chciałem ci wręczyć czekoladki. - Wystrzeliłem nagle i wyciągnąłem rękę z bombonierką w jej stronę. Patrzyła na nią trochę speszona. - To za opiekę nad Jonginem... Przyda ci się osłoda życia, jak widzę. - Dodałem to, co wywołało u niej o dziwo uśmiech. Zaskoczyłem się, że tak szybko udało mi się zyskać taką reakcję.
- Dziękuję. - Szepnęła zachrypniętym głosem i odłożyła je na blat, który był obok nas. Zapadła ponownie niezręczna cisza, którą na szczęście raczyła przerwać. - Prawdopodobnie następnym razem już nie będę się nim zajmować. - Dodała z jakimś wyczuwalnym smutkiem.
            Poczułem się słabo w momencie. Miała przecież zacząć tu pracować wkrótce? Z tego co mówił mi Jongin, to bardzo tego pragnęła i cieszyło ją to. Więc co musiało się wydarzyć, że tak miało nie być? Dlatego płakała?
- Jak to? - Wydukałem to z ledwością. Czemu ja się tak bardzo tym przejąłem? Może dlatego, że dziewczyna sprawiała wrażenie takiej, iż sama sobą nie martwiła się zbytnio. Tylko innymi.
- Przenoszą mnie na zakaźny. Tam już będę lekarką. Cieszę się, choć wolałabym zostać w tym oddziale. - Oznajmiła znowu jakoś pusto. Wiedziałem od razu, że to nie to jest powodem. Po prostu chciała odwrócić moją uwagę od jej prawdziwego problemu.
- To teraz będziesz opiekować się nami, jak się zarazimy jakąś grypą czy czymś? - Zapytałem niepewnie, a ona z takim samym uczuciem przytaknęła.
- W takim razie nie smuć się. Będę tam pojawiał się często i nie będziesz za mną musiała tęsknić. - Wymyśliłem to na poczekaniu. Chciałem pokazać jej, że niby nie widzę, że ma inny powód do płaczu. Dodatkowo wyszczerzyłem do niej moje ząbki. Chciałem znowu wywołać u niej uśmiech, ale tym razem odpowiedziała mi pytającym spojrzeniem.
- Lepiej, żebyś nie chorował. Bo jak tak zrobisz, to załatwię ci najbardziej bolące zastrzyki. Zrozumiałeś? - Fuknęła do mnie, a mnie zatkało. Ona żartowała? Wyglądała przy tym śmiertelnie poważnie, więc aż przeszły mnie ciarki z przerażenia.
- Co ty to? Nadal jesteś na mnie zła za to jak na początku cię potraktowałem? - Zapytałem pospiesznie.
- Nie. - Za chwilę zaśmiała się uroczo. - Ja też się lubię czasem podroczyć. - Zrozumiałem, że miała poczucie humoru podobne do mojego. Również się lekko roześmiałem. Ucieszyło mnie bowiem ogromnie to, że już nie płakała.
- Ja bardzo przepraszam. Miło się gawędzi. Jednak czas mnie goni i muszę wracać z naszym kaleką do dormu. - Wyjaśniłem jej niechętnie, a ona przytaknęła mi.
- Dobrze. To zrozumiałe, że macie pewnie wiele do zrobienia. W takim razie powiedz mu, aby uważał bardziej na swoją nogę. Bo się z nim policzę. - Znowu powiedziała to tym przerażającym tonem. Była ciekawą osobą. Uświadomiłem sobie, że ciężko będzie mi tak po prostu wyjść bez pewności, że jeszcze kiedyś z nią będę mógł porozmawiać.
- Mógłbym prosić twój numer? - Wypaliłem bez żadnego zastanowienia się. Rozdziawiła usta by coś odpowiedzieć. Wtedy ktoś wszedł do pokoiku i mnie to przeraziło. Była to lekarka z jakimś miłym wyrazem twarzy.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko wezmę strzykawkę. - Wyszeptała i idąc na palcach udała się do szafeczki po naszej prawej stronie. Widziałem jeszcze jak uniosła kciuki w górę w stronę Chayeon. Co ona sobie właśnie wyobraziła?
- Jongin go ma. - Wystrzeliła nagle Yeon, tym samym rozpraszając mnie. - Powiedz mu, że kazałam ci go podać. - Chyba specjalnie omijała słowa numer i telefon, by ta pani nie zorientowała się o niczym. Nic dziwnego. Wyglądało na to, że miała co do mnie jakieś chore podejrzenia.
- Dobrze. W takim razie poproszę go. - Odpowiedziałem zgodnie, a potem wyobrażałem sobie jak trudne będzie to dla mnie. - Pójdę do niego. Do zobaczenia. - Rzuciłem i wyszedłem szybkim krokiem z pomieszczenia.
            Na korytarzu wypuściłem gwałtownie powietrze. Co to było? Numer telefonu? Oszalałem? Karciłem siebie w myślach i nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Udałem się do sali Jongina po chwili, jak już uznałem, że trochę ochłonąłem. On czekał spakowany. Miał też jakieś kartki w ręce, i domyśliłem się, że był to wypis. Podszedłem do niego i wziąłem torbę do ręki. Zastanawiałem się przy okazji jak zapytać o jedno.
- Pożegnam się z Chayeon. - Powiedział do mnie i miał się ruszyć, a ja go zatrzymałem pospiesznie łapiąc za ramię.
- Zrobiłem to wcześniej za nas. - Zacząłem. - I prosiła byś dał mi jej numer. Tak w razie czego. Jakbyśmy potrzebowali wskazówek co do ciebie. - Dodałem bardzo dumny ze swojej pomysłowości.
- Jasne. - Zaśmiał się. - Powiedz po prostu, że chcesz jej numer, a nie zmyślaj.
            Jego chichot był irytujący. Tak samo jak dogryzanie mi. To nie tak, że zauroczyłem się czy coś, on po prostu sobie coś ubzdurał. Miałem nadzieję, że w dormie da mi spokój.
*Jiwon*
            Byłam cała zirytowana. Sesja, którą odłożyła sobie wytwórnia SM, miała się odbyć akurat w dzień, gdy moja nowa koleżanka musiała iść na badania kontrolne. Zapowiadało się pięknie. Niby w ciągu ostatnich kilku dni udało mi się wyłapać wiele od niej i dobrze już sobie radziłam z fotografowaniem ludzi. Mimo to, stresowałam się okropnie, bo to był nasz najbardziej wymagający klient i nie mogłam nic zmaścić. Na dodatek byłam na nich zła za to jak ostatnio odłożyli naszą sesję bez zapowiedzenia tego wcześniej i bałam się, że nie powstrzymam mojego niewyparzonego języka.
            Siedziałam w odpowiednim pomieszczeniu i czekałam na przybycie zespołu. Rozłożyłam z moimi ludźmi sprzęt. Byliśmy na wszystko gotowi. Uspokajałam się w myślach, że to nie wina tych chłopaków. Nie oni nas zlali. Oni mieli problem, a to ich przełożeni powinni nas wcześniej o zmianach poinformować, a bezczelnie o tym zapomnieli. Tak jakby tylko ich czas był istotny, a my nie mieliśmy nic lepszego do roboty, jak czekać sobie na nich. Kilka głębokich oddechów nie pomogło. Cały czas kipiałam ze złości.
            I wtedy weszli. Na początku dwójka z nich. Byli przed czasem. Kojarzyłam każdego z telewizji. Ci to byli Kyungsoo i Kai? Nie łapałam się do końca, które to były ich ksywki, a które prawdziwe imiona. Nie żebym nie lubiła naszych boysbandów. Ja po prostu w większości słuchałam tylko muzyki, a poznawałam te mniej znane zespoły. Wydawały się mi ciekawsze. Moja siostra, z którą mieszkałyśmy same w tym dziwnym mieście, bardziej w tym wszystkim siedziała. Ja byłam zajętym człowiekiem i nie miałam na to czasu. Praca, po pracy imprezy z przyjaciółmi i oglądanie dram. Ale nie jakiś romansideł. Interesowały mnie bardziej te gdzie było więcej kryminału, krwi i spisków.
            Ocknęłam się z zamyślenia nad moim losem, kiedy reszta zjawiła się w sali. Nie wiedziałam od czego zacząć. Pogubiłam się. Niby pamiętałam jakie były wytyczne wytwórni i tematyka sesji. Mogłam od razu brać się do roboty. Ale czy powinnam najpierw rzucić im jakąś przemowę? Od razu brać się roboty bez słów? A od kogo zacząć? Od najstarszych?
            Podskoczyłam na moim siedzeniu, kiedy niespodziewanie zjawił się przede mną kubek z wodą. Spojrzałam na osobę, która go dzierżyła. To był ten cały Kai. Jeden z ulubieńców mojej siostry i wielu nastolatek. Uśmiechał się do mnie serdecznie… Chwila, czy to nie on miał kontuzję, przez którą przełożono sesję? Biedak. Ciekawiło mnie, czy do końca zdążył wydobrzeć, lecz szybko się otrząsnęłam.
- Proszę noona. – Zwrócił się do mnie, a wzięłam w końcu od niego kubek.
- Dziękuję. – Wydukałam zaskoczona. W końcu nie codziennie wielka gwiazda podaje kubek wody zwykłemu parobkowi.
- Stwierdziłem, że będziesz spragniona. Czeka cię długa sesja z nami. – Po tym zachichotał dziwnie. Halo! To jakieś dziecko stało koło mnie, a nie ten człowiek, którego uważają za wielkiego pana przystojniaczka.
- To miłe. – Znowu powiedziałam jak z automatu i dalej się mu przyglądałam badawczo.
- Coś ze mną nie tak? – Zapytał z cwanym uśmieszkiem. – Gapi się noona na mnie.
- Dlaczego od razu nazywasz mnie nooną? Jesteśmy tak blisko? – Odważyłam się wreszcie go sprowadzić do pionu. Wytrzeszczył na mnie oczy, ale za chwilę znowu się zaśmiał i zaczął kręcić głową na boki. – Dobra pora wziąć się do roboty.
            Jak tylko to powiedziałam najstarszy z nich, Minseok już stał na miejscu w którym powinien mieć zrobione zdjęcie i zaczęłam swoją pracę. Rozpraszała mnie jedna rzecz. Kai był wpatrzony we mnie przez cały ten czas. Jak mogłam się skupić, kiedy te czekoladowe oczy obserwowały mnie? Czułam się całkowicie niezręcznie. Kilka razy odszedł i wracał z napełnionym ponownie moim kubkiem.
            Odetchnęłam z ulgą, kiedy przyszła na niego kolej z myślą, że będzie lepiej. Myślałam, że jak nie będzie nade mną stał, to pójdzie mi pewniej. Niestety tym razem przez obiektyw mi to znowu robił! Jego zabójcze spojrzenie! Czułam się jakby pożerał mnie wzrokiem, a przecież on po prostu dostosowywał się tak do sesji. Musiałam się ocknąć. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dziwnie fotografując kogoś. Co on zrobił?
            Przyszła kolej na Sehuna, a Kai ponownie pojawił się koło mnie. Tym razem jeszcze bardziej mi przeszkadzał, po zobaczeniu tej jego seksownej strony. Inaczej jej nie mogłam nazwać. Tylko, że on nagle znowu był tym dzieciaczkiem.
- I jak noona? Poszło mi dobrze? – Mówił zadowolony z siebie.
- Ta. Nie przeszkadzaj mi, bo został mi jeszcze twój jeden kolega. – Postanowiłam go tak spławić, a to się nie okazało takie proste.
- Nie słyszę przekonania w twoim głosie. Mam spróbować jeszcze raz? – Wyglądał na naprawdę zmartwionego.
- Nie, nie, nie. – Zaczęłam szybko zaprzeczać i machać rękami na boki. – Wyszedłeś niesamowicie. – Dodałam z udawanym zachwytem. – Taki pociągający i te sprawy. – Na to poszerzył oczy. - A teraz pozwól mi się skupić. Jeszcze potem będą zdjęcia całością i grupkami. Nie chcę tu siedzieć do jutra. Mam swoje plany na wieczór. – Oznajmiłam stanowczo i od razu ucichł, lecz nie przestał mnie obserwować.
            Jakoś przesiedział spokojnie resztę sesji. To inni zaczęli nagle się pobudzać. Chanyeol i Kyungsoo nawet w pewnym momencie zaczęli biegać w kółko i wyszłabym z siebie gdyby lider ich nie uspokoił. Kiedy mieliśmy przerwę, to niejaki Luhan zadawał mi tysiące pytań dotyczących mojej pracy i zaczynałam się powoli czuć jak przedszkolanka. To nie tak, że byłam sztywną kobietą, czy coś, ale chciałam szybko skończyć pracę i oddać się przyjemnościom, a oni mi to utrudniali.
            Wreszcie nadeszła upragniona chwila końca sesji. Z radością pakowałam się. Zdjęcia były bardzo dobre, bo pracowałam w końcu z profesjonalistami. Tego nie mogłam zaprzeczyć. Byłam spełniona i dumna, że poradziłam sobie sama. Stwierdziłam, że może tym razem utrzymam się już na długo na tym stanowisku, bo zaczęło mi się to nawet podobać. Robienie zdjęć ludziom.  
            EXO szybko uciekło z pomieszczenia machając mi na pożegnanie, a niektórzy kłaniali się i dziękowali. Byli mili mimo wszystko i nie miałam nic im do zarzucenia. Tylko ludzie z tej wytwórni byli tacy egoistyczni i sztywni. Kazali się nam szybko wynieść, bo potrzebowali tego pokoju. Miłe pożegnanie. Za drzwiami jednak zaskoczyłam się, bo zobaczyłam Kaia opartego o ścianę.
- Czekałem na ciebie noona. – Zatkało mnie. Czego jeszcze ode mnie chciał?
- Dlaczego? – Zapytałam niepewna, czy rzeczywiście chciałam to wiedzieć.
- Jakie to masz plany na wieczór? – Zapytał ciekawsko.
- Idę do klubu z przyjaciółmi. – Odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic, ale w duchu obawiałam się, że zaproponuje coś dziwnego.
- Mogę się przyłączyć? – Wystrzelił, a ja już chciałam zaprzeczyć, jednak coś mnie zastanowiło.
- Ty mógłbyś pójść do klubu z ludźmi? Tak po prostu? – Zaciekawiło mnie to.  
- Tak. – Powiedział jakby trochę zdziwiony moim pytaniem. – Oczywiście załatwiłbym nam miejsce w jakimś lepszym. Takim gdzie będziemy mogli mieć pokój VIP i nie będzie fanek. – Dodał jak gdyby nigdy nic, a mi jakoś spodobał się ten pomysł. Wiedziałam, że jakbym opowiedziała to znajomym to udusiliby mnie za odrzucenie tej propozycji.
- Zgoda. – Szybko podsumowałam, zanim zdążyłam się rozmyślić i zobaczyłam od razu u niego znowu ten cwaniacki uśmieszek.
- W takim razie… Masz prawko? - Wyskoczył nagle, na co ja przytaknęłam. – Podjedź po mnie pod ten adres około dwudziestej. – Podał mi na te słowa kartkę z adresem prawdopodobnie ich dormu.
- Chwila. Ja nie jadę autem, bo zamierzam pić. Mimo to podjadę taksówką. – Stwierdziłam. – Mój znajomy jest taksówkarzem, więc mogę nimi podróżować do woli. – Zaśmiałam się i ruszyłam do wyjścia machając jeszcze do niego. – Do zobaczeniu wieczorem! – Krzyknęłam jeszcze przed skręceniem w jeden z korytarzy. Zapowiadał się ciekawy wieczór. Jeden był tylko problem. Nie mogłam o niczym powiedzieć siostrze. Od razu chciałaby jechać ze mną do klubu. A ona nie była jeszcze pełnoletnia. To dla jej dobra. Tłumaczyłam sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz